
Przeprowadzka do dużego miasta dla związku - rozczarowanie i brak motywacji
Lay10

Justyna Bejmert
Pana sytuacja jest bardzo wyraźnym przykładem wewnętrznego konfliktu między lojalnością wobec drugiej osoby a lojalnością wobec siebie. Przeprowadzka, zmiana pracy, porzucenie pasji - to ogromne poświęcenia. Nie ma nic złego w tym, że chce się być blisko kogoś ważnego, ale jeśli odbywa się to kosztem własnego sensu życia i tożsamości, z czasem pojawia się frustracja, smutek i poczucie zagubienia.
Czuje Pan, że żyje nie swoim życiem. To bardzo mocny sygnał, że warto się zatrzymać i zapytać siebie: czego ja teraz naprawdę potrzebuję? Czy to miejsce i ten układ dają mi coś, co mnie rozwija lub wspiera? Czy jestem jeszcze partnerem w tym związku, czy jedynie tłem?
Rozstanie czy powrót do rodzinnej miejscowości nie musi być od razu decyzją na zawsze. Ale warto jasno powiedzieć sobie (i partnerce), że obecna sytuacja powoduje w Panu cierpienie. Jeśli związek ma być prawdziwie partnerski, powinno się w nim szukać rozwiązań, które będą dobre dla obojga, nie tylko dla jednej strony.
Proszę potraktować swoje potrzeby poważnie. Jeśli ma Pan taką możliwość, warto wrócić choćby na jakiś czas do swojego miejsca, żeby odzyskać dystans i sprawdzić, gdzie leży Pana dom nie tylko fizycznie, ale emocjonalnie.
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna Bejmert
Psycholog
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Zuzanna Bogdziun
Dzień dobry,
Fajnie, że zdecydowałeś się napisać i przedstawić swoją historię. Rok temu podjąłeś ogromnie ważną i wymagającą decyzję. Przeprowadzka do zupełnie nieznanego środowiska to zmiana, która wymaga tak naprawdę organizacji życia na nowo. Emocje i odczucia, o których piszesz - zagubienie, samotność, rozczarowanie, brak motywacji - są zrozumiałe biorąc pod uwagę sytuację, w której się znalazłeś.
Chcę Ci powiedzieć, że Twoje emocje są ważne i zasługują na uwagę. Masz prawo czuć się źle, masz prawo nie być pewnym, co dalej. Masz też prawo myśleć o powrocie - nie jako porażce, ale jako trosce o siebie i swoje potrzeby.
Jeśli czujesz, że to wszystko Cię przerasta, gorąco zachęcam Cię do rozmowy ze specjalistą. Czasem już samo uporządkowanie myśli i wypowiedzenie tego wszystkiego na głos może przynieść ulgę i większą jasność.
Trzymam kciuki, żebyś (niezależnie od decyzji) znalazł dla siebie przestrzeń, w której poczujesz się znów sobą.
Pozdrawiam,
Zuzanna Bogdziun
Psycholog

Agnieszka Szostakiewicz
Dzień dobry,
pisze Pan o konflikcie wewnętrznym. Z jednej strony jest związek z Pana dziewczyną, to wszystko, co się z nim wiąże dla Pana wartościowego oraz informacja o tym, że dziewczyna nie wróci z Panem do rodzinnej miejscowości. Z drugiej jest Pana niezadowolenie z zarabiania mniejszych pieniędzy, poczucie samotności, brak sympatii do miejsca, w którym Pan mieszka. W takiej sytuacji przed podjęcie decyzji warto zadać sobie kilka pytań: Czy jest jeszcze coś, co może sprawić, że nie będzie Pan miał poczucia wegetacji? Np. czy może Pan coś zmienić w kwestii zmienienia pracy na bardziej satysfakcjonującą finansowo? Czy może Pan poszukać ludzi, z których mógłby Pan nawiązać bliższy kontakt? Czy jest jakieś hobby, którym mógłby Pan się poświęcić? Być może zmiana w danych dziedzinach sprawiłaby, że poczułby się Pan bardziej związany z miejscem, w którym Pan obecnie przebywa. Jeśli jednak nie widzi Pan możliwości zmiany w tych obszarach lub dana zmiana nie wpływa na Pana chęć mieszkania w danym miejscu, warto rozważyć drugą stronę. Jak Pan widzi możliwość wrócenia do swojej rodzinnej miejscowości bez Pana dziewczyny? Czy pomoże to Panu w powrocie do swoich zainteresowań oraz czy sprawi, że będzie Pan czuł, że Pan żyje, a nie wegetuje? Jak to wpłynie na Pana obecny związek i czy jest Pan gotowy na zmiany, które będą się wiązały z tą decyzją?
To ważne, żeby nie tracić swoich zainteresowań oraz żyć swoim, a nie czyimś, życiem. Dobre życie jest wypełnione sensem. Jednocześnie podjęcie decyzji może budzić lęk związany ze stratą tego, co kryje się po drugiej stronie. Dlatego zawsze warto sprawdzić, czy możemy zrobić coś, co wpłynie pozytywie na naszą obecną sytuację, a jeśli to niemożliwie to warto dobrze się przygotować na to, co przyniesie zmiana np. sięgając po wsparcie przyjaciół, rodziny, terapeuty.
Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka Szostakiewicz

Olga Żuk
Rozumiem, że jesteś w bardzo trudnym momencie — poświęciłeś naprawdę dużo dla związku, a mimo to czujesz się samotny, przytłoczony i jakbyś zatracił samego siebie. To uczucie pustki i zagubienia nie jest niczym dziwnym, gdy tak wiele się zmieniło i niewiele z tego było „Twoje”.
Masz prawo czuć, że nie odnajdujesz się w nowym miejscu. Masz też prawo zatęsknić za domem, za dawnym życiem i tym, co dawało Ci radość i sens. To nie znaczy, że zawiodłeś — to znaczy, że coś ważnego w Tobie się odzywa i warto go posłuchać.
Może dobrym krokiem byłaby spokojna rozmowa z partnerką — nie po to, by obwiniać, ale żeby opowiedzieć, jak się czujesz i jak bardzo Ci trudno. Być może wspólnie uda się znaleźć drogę, która będzie bliższa również Tobie. A jeśli nie — to też warto pomyśleć, co będzie najlepsze dla Ciebie. Twoje potrzeby też mają znaczenie.
Pozdrawiam,
Olga Żuk

Martyna Jarosz
Dzień dobry,
Pana opis wskazuje na głęboki konflikt między potrzebą bliskości a utratą własnej tożsamości i satysfakcji życiowej. Warto rozważyć konsultację z psychologiem, specjalista pomoże uporządkować emocje, spojrzeć na sytuację z dystansu i podjąć decyzję zgodną z Pana wartościami oraz potrzebami. Taka rozmowa może być ważnym krokiem w kierunku odzyskania kontroli nad własnym życiem.
Pozdrawiam serdecznie
Martyna Jarosz
psycholog

Katarzyna Kania-Bzdyl
Drogi Lay10,
domyślam się, że czujesz po trochę i bezsilność, i rozczarowanie, i frustrację. Czy rozmawiałeś o tym ze swoją dziewczyną? Czy istnieje możliwość, abyście obydwoje wrócili do rodzinnej miejscowości?
Pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Zobacz podobne
Witam, Mój problem dotyczy tacierzyństwa, chęci (bądź nie) posiadania dzieci i całej otoczki budowanej wokół tego tematu.
Mam 31 lat, partnerkę o kilka lat młodszą. W związku jesteśmy razem od 5 lat, w tym rok po zaręczynach.
Problemem w naszym życiu, w naszej relacji, jest to, że nie potrafię podjąć decyzji, czy chcę mieć dziecko. Narzeczona twierdzi, że jest gotowa i już chciałaby się starać. Ogląda w internecie koleżanki, które urodziły bądź są w ciąży, przegląda ubranka i zabawki dla dzieci. Twierdzi, że późniejszy wiek to większe ryzyko chorób, powikłań, a do tego dochodzi czynnik "społeczny" – tj. posiadanie rodziców-dziadków. Mam na myśli różnicę wieku dziecko–rodzic. I pewnie wiele innych powodów, których sobie teraz nie przypomnę.
Natomiast u mnie sprawa wygląda tak, że jestem wycofanym, nieśmiałym introwertykiem. Nie lubię ludzi, nie lubię siebie, nie lubię i nie rozumiem otaczającego świata. Zatraciłem hobby, nie mam celów, ambicji, energii do życia... Do tego zaniedbałem się i generalnie nie jestem szczęśliwy. Moja narzeczona jest jedyną osobą, przy której czuję się dobrze, za którą wskoczyłbym w ogień i mogę powiedzieć, że naprawdę ją kocham.
Jeśli o mnie chodzi – leczę się psychiatrycznie od ponad 10 lat. Biorę leki, byłem w ośrodkach zamkniętych, ale na tę chwilę nie czuję poprawy. Sytuacja wygląda tak, że od pewnego czasu czuję nacisk, by się określić, czy chcę mieć dziecko, czy nie. A ja? Nie potrafię podjąć decyzji. Całe życie byłem na „NIE”. Po prostu tego nie czuję.
Nie obudziła się we mnie chęć posiadania – taka naturalna, przychodząca z wiekiem, bądź taka, którą niektórzy mają od urodzenia. Czuję, że na ten moment nie jestem na etapie „CHCĘ za wszelką cenę”, tylko „MÓGŁBYM mieć”. I jestem przekonany, że to toksyczne podejście mogłoby odbić się na ewentualnym dziecku – bo kto chciałby świadomie czuć się niechcianym?
Generalnie często czuję, że jeśli zdecydowałbym się na dziecko, to bardziej ze strachu, że zostanę sam, niż z faktycznej chęci jego posiadania. Czasem jednak myślę, że może nie byłoby źle, że jakoś dalibyśmy sobie radę. Boję się, że jeśli się rozstaniemy, to za kilka lat, gdybym jednak podjął decyzję, będę żałował. Oczywiście od rodziny słyszę, że fajnie mieć dzieci, że każdy je lubi – tylko nie ja. „Zmagam się” z lenistwem – choć po tylu latach nazwałbym to raczej chronicznym zmęczeniem. Jestem ciągle zmęczony, śpię w ciągu dnia, przesypiam celowo głód, zaniedbuję codzienność: higienę, sprzątanie wokół siebie. Kiedy poszliśmy „na swoje”, liczyłem, że mi się zmieni – ale nie. Jestem przekonany, że sam bym po prostu zdechł z głodu.
Na długo przed poznaniem obecnej partnerki spotykałem się z dziewczyną, która miała dziecko z poprzedniego związku. Mimo że starałem się być dla dziecka jak najlepszy, czułem, że nie przychodzi mi to naturalnie. Po rozstaniu – po 1,5 roku – poczułem ulgę, że to koniec. W życiu bym nie powiedział, że tęsknię. Dziecko miało 5 lat… Czułem się z tym źle, ale chodziło głodne i zaniedbane. Nie miałem problemu z tym, że płakało przez pół dnia, albo że do jedzenia dostało parówkę w rękę i zamiast iść do przedszkola – oglądało bajki (wtedy chociaż nie trzeba było się nim zajmować). Ale fakt faktem – była to moja pierwsza dziewczyna i nie miałem wtedy nawet w 5% takiej więzi jak obecnie.
Na dziś dzień ciężko mi ogarnąć własne życie. Jestem nieszczęśliwy, nie mam wymarzonej pracy, zatraciłem hobby, nie mam znajomych, zaniedbałem się fizycznie, nic mi się nie chce. Dni mijają bezsensownie, jeden po drugim. Czas ucieka – nie wiadomo gdzie. I gdzie tu wcisnąć jeszcze dziecko? Jestem zamknięty, nieśmiały, boję się – mimo wieku – spraw urzędowych, załatwiania czegokolwiek, łącznie z zakupami w sklepie. Często pytam kogoś o zdanie, bo decyzyjności u mnie brak. Wstydzę się na ulicy spojrzeń ludzi, nie odbieram i nie wykonuję telefonów – wolę pisać SMS-y. Mam bardzo niską pewność siebie, a jednocześnie (przynajmniej ostatnio) jestem nawet płaczliwy.
Jakie wartości może przekazać taki człowiek? Każdy mówi, że po urodzeniu wszystko się zmienia – a co, jeżeli nie? To nie samochód, że jak mi się nie spodoba, to sprzedam… Żyję w bańce. Czuję taką derealizację, jakiej nie czułem nigdy. Jestem pod ścianą. Dla mojej narzeczonej jest to najważniejszy temat w życiu. Zawsze marzyła o rodzinie. Mam w zasadzie ultimatum: albo się określę, że chcę dziecko, albo się rozstajemy. Spędzam całe dnie, rozmyślając – czasem już szukając nawet plusów rozstania. Tylko że wiem, iż moje życie straciłoby wtedy całkowicie sens. Nie byłoby do kogo wracać do domu, do kogo się odezwać, przytulić. Czuję ogromny niepokój. Liczę, że ktoś mnie poprowadzi, wybierze za mnie… albo że jakimś cudem problem sam się rozwiąże.
Nie chcę liczyć na to, że dziecko uleczy rany, albo że „jakoś to będzie”, a jednocześnie bardzo kocham moją partnerkę. Znów – gdzieś z tyłu głowy – mam przez całą tę sytuację najgorsze myśli… Dziękuję za przeczytanie tej chaotycznej wiadomości. (nawet tu wspomagałem się AI, troche lenistwo a troche wstyd przed masłem maślanym).

Depresja poporodowa - objawy, leczenie i wsparcie dla młodych rodziców
Depresja poporodowa to stan, który może pojawić się w okresie po narodzinach dziecka. Gdy trudności emocjonalne utrzymują się dłużej lub są intensywne, odpowiednia pomoc specjalisty i wsparcie bliskich mogą być niezwykle cenne i potrzebne.