
Przyznałam się do zdrady pod presją męża, chcąc uratować małżeństwo. Czy mamy szansę?
Anonimowo
Katarzyna Kania-Bzdyl
Droga Anonimko,
myślę, że warto jeszcze raz podjąć rozmowę z mężem a wcześniej odpowiednio się do niej przygotować np. spisać sobie na kartce rzeczy, które chciałaby mu przekazać.
Mąż dopuścił się szantażu emocjonalnego w postaci postawienia warunku: "jeśli przyznasz się do tego, co chcę usłyszeć, to wycofam się z rozwodu" co jest w tym przypadku nieodpowiednim rozwiązaniem, dlatego że nie rozwiązuje problemu męża (ograniczone poczucie zaufania, uderzenie w jego męskość). Nawet jeśli czuje satysfakcję, to jest ona tylko chwilowa.
Jeśli obydwoje jesteście gotowi i otwarci to pomyślcie o terapii par w obecności psychologa.
Pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Katarzyna Organ
Szanowna Pani
Pani przyznanie się do czegoś, czego Pani nie zrobiła, było gestem pragnienia ratowania małżeństwa. Warto jednak sobie odpowiedzieć, czy potrafiłaby Pani z Tą osobą stworzyć jeszcze tak naprawdę szczęśliwy związek. Myślę, że równie ważne jest powiedzenie sobie jasno, naciskanie na przyznanie się pod groźbą rozwodu, z pomocą adwokata to przemoc. W żaden sposób nie buduje to zaufania i pytanie, do czego miało to zmierzać?
Czy małżeństwo da się uratować – zależy od kilku czynników:
· Czy mąż również chce pracować nad związkiem, czy chce panią kontrolować?
· Czy czuje się Pani przy nim bezpieczna?
· Czy jesteście gotowi, aby pójść na terapie i otwarcie porozmawiać i zawalczyć o coś więcej?
Proszę pamiętać, że nie jest Pani zła – chce Pani jak najlepiej dla rodziny i dzieci. Proszę pamiętać, aby w tym trudnym okresie zadbać o siebie.
Pozdrawiam
Katarzyna Organ
Psycholog, psychoterapeuta w trakcie szkolenia
Justyna Bejmert
Dzień dobry,
To bardzo trudna sytuacja, w której może czuć Pani presję i zagubienie. Przyznanie się do czegoś, czego Pani nie zrobiła, by uratować związek, pokazuje, jak bardzo Pani na nim zależy. Ważne jest teraz, by Państwo szczerze porozmawiali o tym, co się wydarzyło i o swoich uczuciach. Może warto poszukać pomocy u terapeuty par – profesjonalne wsparcie pomoże Państwu zbudować zaufanie i zrozumienie na nowo. Ratowanie małżeństwa jest możliwe, ale wymaga zaangażowania, szczerości i czasu od Państwa obojga.
Proszę pamiętać, by nie tracić z oczu siebie i swoich potrzeb.
Justyna Bejmert
Psycholog
Aleksandra Wincz- Gajda
Dzień dobry,
Droga Pani, wydaje się, że przyznając się, znajdowała się Pani w sytuacji ogromnej presji. Ulegnięcie tej presji- przyznanie się- rozumiem jako złapanie się wszystkiego, co tylko możliwe, by ratować małżeństwo.
Pisze Pani, że kocha męża, że nadal chce tworzyć z nim przyszłość. Niestety, nie znamy odpowiedzi na pytanie, czy uda się uratować małżeństwo. W relacji są dwie osoby i to od woli i pracy obojga zależy powodzenie. Myślę, że bardzo ważne byłoby ustalenie, w jakim momencie znajduje się mąż. Czy w takim samym, jak Pani, tylko czuje się zagrożony i niepewny, dlatego podejrzewa zdradę. Czy jednak innym, z jakiegoś powodu chce rozstania i dlatego zaangażował prawnika i złożył pozew o rozwód.
Wydaje się, że te dwa porządki- prawny i psychologiczny- mogą się tutaj mieszać. W tym kryzysie warto zadbać o siebie w obu aspektach. Z kolei Państwu jako parze może też pomóc spotkanie z terapeutą par lub mediatorem.
Pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Wincz- Gajda
psycholog, psychoterapeuta

Zobacz podobne
Dzień Dobry, Nie wiem, czy otrzymam odpowiedź, ale nie będę ukrywać, że nie potrafię już sobie poradzić z tym, co się dzieje w moim życiu. 25.05.2023r. poznałem moją pierwszą i prawdziwą miłość o imieniu Maja. Jest Ona cudowną dziewczyną, kobietą, przepiękna oraz najlepszą, jaka istnieje. Żadna nie może z nią rywalizować. Jest ona dla mnie najważniejsza. Problem się pojawia, że ja sobie to wszystko za późno uświadomiłem, jaki diament straciłem. Mimo że Ona mnie raniła, to ja jestem głównym winowajcą rozpadu tej relacji - zdradzałem ją, oszukiwałem, byłem toksyczny i nadwyraz kontrolujący. Nie posiadałem do niej zaufania, a jednocześnie wierzyłem jej, że jest wobec mnie szczera. Mam ogromne problemy z samoakceptacją. Nie potrafię kontrolować własnych emocji. Dalej jestem tym małym chłopcem, któremu nikt nie pokazał, jak wygląda miłość, jak powinno się kochać oraz jak powinno się rozmawiać. Ciągle jestem tym małym chłopcem, którego Ona pokochała, a jednocześnie mnie nienawidzi. Dzisiaj, czyli kiedy to pisze - jest 12.02.2025 godz 10:28. Pomiędzy 8 a 10 widziałem się z nią. Poszedłem do niej do domu - z kwiatami, z listem, który do niej pisałem (niedokończony). Prosiłem, błagałem ją na kolanach - jednak Ona pozostawała nieugięta. Pozostawała przy swoim, że nie chce się z nikim wiązać. Mnie - poniosły emocje, raz podniosłem głos i wszystko runęło. To, o co walczyłem uciekło ode mnie, na kolejne kilkaset kilometrów, które tym razem będę musiał pokonać pieszo. Ona daje nam możliwość w przyszłosci - mam się zmienić mentalnie, mózgowo. Zmienić swoje zachowania, zacząć nad sobą panować, a jednocześnie dalej być tym słodkim chłopcem, którego Ona pokochała. Chce jej dać wszystko, wszystko, czego pragnie. Chciałbym się zmienić - dla siebie i dla niej. Dla mojej i jej przyszłości. Dla wspólnej przyszłości. Liczę na pomoc.
Jak mogę zacząć zmianę? Co powinienem zauważać, czego się strzec i jak reagować na różne rzeczy.
Czy powinienem okazywać zazdrość, że spędza czas z innymi chłopakami teraz?
W marcu 2024 r. mąż, z którym w maju 2025 r. minie nam po ślubie 16 lat (razem ponad 20), wyrzucił mnie z domu. Powód? Nadużywałam alkoholu. Jestem już po odwyku — ponad rok.
W tym czasie mój kochany mąż zabawiał się bardzo dobrze — niby ze swoją koleżanką z pracy (nadal razem pracują). Przez jakiś czas do niczego się nie chciał przyznać, dosyć często unikał rozmów na temat tej kobiety, a kiedy podpytywałam — popadał w agresję słowną.
Zaczął zapewniać, iż żałuje relacji z tą kobietą, że tylko przez miesiąc utrzymywał z nią kontakt po pracy, ponoć tylko rozmawiali o pracy, do niczego nie doszło. Zapewniał, iż nigdy mnie z żadną kobietą nie zdradził — nawet z nią.
Kobiecie — bez mojej zgody — podał mój numer telefonu, żeby ona mogła mi udowodnić, iż nic ich nie łączyło, że do niczego nie doszło.Od tej sytuacji mąż coraz częściej zaczął być wobec mnie bardzo dziwny. Zaczął chcieć więcej seksu, nawet podczas miesiączki. Zaczął kupować drogą biżuterię, kwiaty i dawać mi sporą gotówkę, twierdząc, iż na to zasługuję.
Kiedy powiedziałam, że biorę antydepresanty i leki na uspokojenie (hydroksyzynę), uspokoił się — choć nadal twierdził, iż to ze mną jest coś nie tak, a z nim wszystko jest OK. Zaproponowałam, aby poszedł do psychologa czy psychiatry — stwierdził, iż jest zdrowy i że mu nie potrzeba. Na terapiach małżeńskich był dwa razy — stwierdził, że sami powinniśmy dojść do sedna sprawy.
Mąż tak po prostu nagle zaczął wysyłać, będąc w pracy, swoje nagie zdjęcia do mnie. Sądzi, że nawet moje zdjęcia, kiedy mu wysyłam, podniecają go. Utworzył w telefonie nawet album z moimi nagimi zdjęciami. Ciągle zapewnia, że kocha tylko mnie, że nikt inny, że moje ciało go "jara" — ale sytuacji z ową kobietą nie ma chęci wyjaśnić. Po prostu pięknie manipuluje i wybiela się, a potem stwierdza, iż to ja nim manipuluję, nakazuję mu coś i traktuję go jak psa.
Potrafi najpierw wysłać miłe zdjęcia, a pod zdjęciami teksty, np. cytat dotyczący mojego kolegi:
„Szyja ma większego, czystego, długiego i soczystego k***a...?”
Rani mnie, nawet nic sobie z tego nie robi. To u męża rutyna. Potrafi mnie krytykować, doprowadzać do łez, zero poważnych, dorosłych rozmów. Po prostu gbur, toksyk, babiarz — tak go odbieram. Kiedy po roku „pięknej miłości” zaproponowałam, że czas wyjaśnić sprawę z tą kobietą w oczy — ponieważ wszystko ucichło — mąż rzucił do mnie tekstem (cytat):
„Jeśli napiszesz SMS-a do Agnieszki, będzie afera w pracy i w domu. Nie odezwiesz się do mnie i już nie podejdziesz przez dłuższy czas. Pogadamy wtedy ostro.”
Do męża nie docierają żadne argumenty, prośby, aby dla spokoju nas obojga udowodnił swoją uczciwość i wierność. Po prostu gra — twierdząc, że nie ma nic na sumieniu.
Mam rozmowy, screeny. Bardzo proszę — poradźcie, co mam robić. Jestem po prostu załamana.
Jesteśmy z żoną po ślubie od 9 lat. Około miesiąc temu dowiedziałem się, że w okresie od września 2019 do października 2023 zdradzała mnie z innym mężczyzną (kolegą z pracy, który również był w związku małżeńskim). Nie wdając się w szczegóły – uprawiali seks w każdy możliwy sposób. Z moich informacji wynika, że ich relacja opierała się wyłącznie na wzajemnym spełnianiu fantazji erotycznych.
Po zobaczeniu zdjęć, które między sobą wymieniali, i przeczytaniu kilkunastu wiadomości zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę nie znam kobiety, z którą poznałem się 15 lat temu. Po tym wszystkim nie potrafię na nią spojrzeć tak jak wcześniej, mało tego – nie potrafię jej pocałować. Kiedy myślę o tym wszystkim, co razem robili, czuję do niej obrzydzenie.
Mimo wszystko w głębi serca ją kocham, ale z drugiej strony czuję obrzydzenie. Nie wiem, co mam robić. Jak zacząć rozmowę o tym z moją żoną? Mam świadomość, że życie, które znam i które dotychczas – jak się zdawało – przynosiło szczęście obojgu z nas, zmieni się całkowicie. Boję się rewolucji i tego, co będzie. Nawet nie wiem, jak mam poprowadzić tę rozmowę: o co zapytać, jak to przedstawić, od czego zacząć?
Odkąd się dowiedziałem, codziennie w głowie wizualizuję sobie scenę, jak ta rozmowa będzie wyglądała i co każde z nas powie. Zakładam każdy scenariusz, ale zakończenie jest zawsze takie samo – i tego boję się najbardziej.
Zmagam się z problemem, który zaczął mnie dobijać. Od wielu lat nie mogę znaleźć miłości. Mam wrażenie, że nikt mnie nie chce. Poznałam faceta na portalu, dobrze się rozmawiało, ale okazało się, że nie zależy mu na poważnym związku, tak jak zapewniał na początku. Po wszystkim wyszło, że jestem tylko dla zabawy, by mógł pobawić się moimi uczuciami. Nie miał chęci na spotkanie. Gdy był poruszony ten temat, nagle zmieniał temat lub nie odpisywał kilka godzin. Tak za każdy raz. Nie wiem, co robić gdzie poznać tę osobę. Nie jestem osobą, która odwiedza kluby czy dyskoteki. Chyba tylko ja nie mam tego szczęścia w życiu i zostanę sama do końca życia. Jak sobie z tym poradzić?
