Razem z mężem i córką mieszkamy z teściami i szwagrem. Od dłuższego czasu (mniej więcej ponad rok) denerwują mnie domownicy
Ania

Michał Kłak
Pani Anno,
Z Pani opisu wnioskuję, że doświadcza Pani dużego nasilenia frustracji, złości i obniżonego nastroju od ponad roku. Rozumiem też, że nie utrzymuje Pani zbyt wielu kontaktów poza najbliższą rodziną a wyjścia męża pogarszają Pani nastrój jeszcze bardziej. Złość pojawia się w naszym życiu najczęściej w sytuacjach, gdy z jakiegoś powodu doświadczamy przekroczenia naszych granic, ale także frustracji różnego rodzaju potrzeb.
Zachęcam Panią do konsultacji z psychologiem bądź psychoterapeutą, który pomoże Pani określić możliwe źródła przeżywanych emocji oraz przyjrzeć się temu, jak można sobie z nimi radzić.

Sandra Laskowska
Życie w bliskim kontakcie z teściami i szwagrem może być wyzwaniem dla wielu osób, zwłaszcza jeśli różnice charakterów i nawyków prowadzą do konfliktów. Twoje objawy fizyczne, jak duszność czy drżenie rąk, mogą być reakcją organizmu na stres i napięcie, co często ma miejsce w przypadku nerwicy. Jeśli objawy te utrzymują się, warto byłoby skonsultować się z psychologiem, który pomoże zrozumieć ich źródło oraz wskaże odpowiednie metody radzenia sobie z nimi. Izolacja społeczna, którą opisujesz, również może wpływać na Twoje samopoczucie. Kontakt z ludźmi, dzielenie się uczuciami czy nawet krótka rozmowa mogą przynieść ulgę. Rozważ dołączenie do grupy wsparcia lub innej społeczności, gdzie będziesz mogła znaleźć osoby o podobnych doświadczeniach. Możliwe, że warto byłoby również porozmawiać z mężem na temat Twojego samopoczucia i sytuacji w domu, aby wspólnie poszukać rozwiązania, które pozwoli Wam obu lepiej radzić sobie z trudnościami.

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry,
Piszę z zapytaniem, ostatnio moje życie obróciło się do góry nogami. Byłam w ciąży, lecz straciłam moje dziecko.
Od nikogo nie dostałem wsparcia ani od rodziny, ani od chłopaka. Wręcz przeciwnie zostaje poniżana, wyzywana. Szczerze bardzo mnie to boli. Na początku starałam się innym wyjaśnić, co mnie boli, lecz nie rozumieją moich uczyć. Nie umiem odejść od nich, bo są dla mnie ważni. Na zewnątrz jestem uśmiechnięta, a w środku załamana. Nie myślę o sobie, tylko jak uszczęśliwić innych. Martwię się o innych, troszczę, a za to dostaje odrzucenie.
Chcę popracować nad tym, żeby myśleć o sobie, lecz nie umiem. Dlatego piszę tutaj z zapytaniem, jak zacząć myśleć o sobie pozytywnie i zająć się sobą?
Witam serdecznie. Mąż nie chce zajmować się dzieckiem, ani niczym w domu. Brudzi, nie sprząta po sobie, po swoim jedzeniu, nie spuszcza wody w toalecie. Kiedy proszę go, by zajął się naszym małym dzieckiem, puszcza mu bajki w telefonie, śpi odwrócony plecami, ogólnie ma go gdzieś. Próbuje rozmawiać, namawiać na terapię, żeby cokolwiek zrobił ze sobą, o dziwo, ma to też gdzieś. Nie zwraca uwagi na moje samopoczucie, na mnie, całymi dniami siedzi z telefonem w ręku. Oboje pracujemy, a ja oprócz pracy mam na głowie wszystko, dosłownie wszystko. Dziecko, dom, zakupy, opłaty, decyzje odnośnie do wszystkiego. On całymi dniami po pracy leży na kanapie, puszcza bąki i agresywnie wrzeszczy na mnie, jak ciągle proszę, żeby coś zrobił, zajął się dzieckiem. Naprawdę nie wymagam wiele, ale dziecko przestaje chcieć spędzać czas z tatą, bo widzi, że ojciec ma go gdzieś. Skąd się bierze takie lenistwo i brak szacunku dla drugiego człowieka? Jak można patrzeć, jak druga osoba dosłownie wysiada ze zmęczenia i nic nie zrobić dla niej?
Mam wrażenie, że on mnie nie kocha, bo jak ktoś, kto kocha, może tak się zachowywać... Zachowuje się tak od 2 lat, wcześniej taki nie był. Ogólnie miał skłonności do lenistwa, ale sprzątaliśmy razem, razem chodziliśmy na zakupy. Fizycznie i psychicznie jestem na wykończeniu, a ten człowiek zupełnie tego nie widzi. Próbuję go zrozumieć, ale nie potrafię.
Jestem mężatką od 18 lat z Włochem. Mieszkamy we Włoszech, mamy 2 dzieci, syn 10 lat i córka 15 lat.
Od wielu lat to małżeństwo nie funkcjonuje, tak jak powinno, a dokładnie od narodzin drugiego dziecka.
Mój mąż zaczął oddalać się ode mnie po narodzinach syna.
Do 8 roku życia synka mąż usypiał go w naszej sypialni i syn spał między nami w łóżku. Po jakimś czasie doszło do mnie, że mąż tworzył mur w postaci dziecka między nami.
Na moje prośby, żeby zmienić tę sytuację, mąż praktycznie nie reagował. Wydaje się, że mąż ma małe potrzeby seksualne, bo w ogóle nie potrzebuje seksu, a seks uprawiamy tylko od 3 do 5 razy do roku i to na moją zachętę, mąż nigdy o to nie zabiega. Kłócimy się prawie codziennie, oddaliliśmy się bardzo, gdyby nie dzieci już dawno odeszłabym od niego.
Rozmawiamy tylko o dzieciach, nie mam z nim żadnych tematów, bo on niczym się nie interesuje oprócz piłki nożnej. Dodam, że mąż jest ode mnie starszy o 9 lat.
Jakieś 3 tyg temu przyznał mi się, że mamy problemy finansowe, bo nie płacił regularnie podatków od 2017 roku i mamy ogromne zadłużenie. Ukrywał to przede mną przez tyle lat, a ja w ogóle się nie domyślałam, ufałam mu w 100%, jeśli chodzi o finanse. Dawał mi stabilność finansową i to mi rekompensowało w pewnym stopniu jego chłód emocjonalny i oddalenie się ode mnie jako kobiety i żony.
Często myślałam o odejściu od niego, ale dla mnie dzieci są na 1 miejscu i nie chce im rozbijać rodziny, ale one widzą, jak to małżeństwo funkcjonuje i codzienne kłótnie i boję się, że to ma na nich ogromny wpływ i na ich przyszłość.
Dodam jeszcze, że podejmowaliśmy z mężem kilkakrotnie terapie małżeńskie, ale nic to między nami nie zmieniło.
Żyjemy jak przysłowiowy pies z kotem.
Bardzo proszę o poradę.
Kasia
Mama nie radzi sobie z żałobą - rok temu zmarła babcia, 8 miesięcy po niej odszedł dziadek. Gdy mama płacze, to potem kłóci się z tatą i pije, nic do niej nie dociera.
Co robić?
Witam, nie radzę sobie z krytyką. Ciągle obwiniam się o wszystko. Lęki i niepokój pojawiły się po konflikcie męża z bratem. Ja byłam wtedy w szpitalu. Bratanice męża zaczęły pisać SMS-y, obrażając mnie. U nich jest tak, że nie znoszą innego zdania, nie można postawić granic. Mąż nie chce utrzymywać z nimi kontaktu, mówi, że są toksyczni. Wygadują niestworzone rzeczy, a ja jestem zalękniona, czuję się zastraszona, boję się spotkać ich na ulicy, żeby mnie nie zaczepiali. Nie śpię, straciłam apetyt i czuję ogromny strach. Leczyłam się kiedyś na zaburzenia lękowe, niestety, ze względu na nowotwór musiałam odstawić leki. Nie wiem, jak sobie pomóc, cierpię strasznie, dla mnie to jest męczarnia. Lekarz przepisał Asertin, czekam, czy mi pomoże. Byłam też u psychologa. Może jeden, dwa dni było ok, a tak zamęczam wszystkich rozmowami na temat tamtej rodziny. Tłumaczą mi, że skoro oni nas nie szanują, to należy uciąć kontakt. Tym bardziej, że rozpowszechniają nieprawdziwe informacje. Tylko że ja nie daję rady, nie wiem, czy ten konflikt nie wywołał nawrotu choroby, tych zaburzeń lękowych. Dodam, że dwa razy miałam przerwę w terapii, poza tym co jakiś czas były nawroty, z tym że te lęki miały inne tło – bałam się śmierci, przejęłam się wynikami. A teraz cały czas mam negatywne myśli o rodzinie męża, nie potrafię wyzbyć się strachu i lęku. Już nie wiem, co robić.