Left ArrowWstecz

Związek - uzależnienie swojego dobrostanu od partnerki. Jak sobie pomóc?

Rok temu poznałam dziewczynę, z którą aktualnie jestem od dwóch miesięcy w związku. Choruje ona na ADHD i nigdy nie była w poważnej relacji. Ja jestem osobą, która potrzebuje dość sporo uwagi i często za dużo myślę. Rzadko mi odpisuje, nie wyjdzie z integracją pierwsza. Bardzo ją kocham i wiem, że się stara. Odkąd się poznaliśmy już poczyniła spore postępy, każdą kłótnię omawiany. Dzisiaj jest nasza dwumiesięcznica, napisałam jej wiadomość rano i jest 17, a nie dostałam żadnej odpowiedzi. Mimo że wszystko wyświetliła. Normalnie myśląc wiem, że pewnie się rozkojarzyła czy nie miała czasu (wraca dziś z wakacji), ale jednak ciągle o tym myślę. Problem jest taki, że za bardzo uzależniłam swój humor od niej i nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Jest na to jakiś sposób? Czasem nie potrafię normalnie funkcjonować, jeśli jest pomiędzy nami źle. Wiele rzeczy odbieram też często błędnie i sama się nakręcam. Moje myśli ciągle krążą wokół niej, nie dbam w ogóle o siebie. Nie potrafię wyłączyć swoich myśli.
User Forum

Zuzia

w zeszłym roku
Dawid Staszczyk

Dawid Staszczyk

Dzień dobry,

Pani stosunek do partnerki może wskazywać na pozabezpieczny styl przywiązania. Styl przywiązania kształtuje się w relacji z głównym opiekunem od najwcześniejszych lat życia dziecka. Cechy, które Pani opisuje pozwalają przypuszczać, że nie ukształtowała Pani stylu, który w dorosłym życiu pozwalałby na bezpieczne wchodzenie w relacje z uwzględnieniem autonomii swojej i osoby partnerskiej, stąd tak intensywne skupienie na niej i wynikający z tego lęk oraz przymus ciągłego upewniania się, czy w jej uczuciach w stosunku do Pani, nic się nie zmieniło. Warto porozmawiać z partnerką o tym, skąd wynika u niej rzadkie inicjowanie kontaktów oraz przyjrzeć się temu, co leży u podstaw Pani reakcji. Być może pomocna byłaby konsultacja psychoterapeutyczna. Życzę wszystkiego dobrego i trzymam kciuki! 

Dawid Staszczyk 

w zeszłym roku

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mam problem z radzeniem sobie z nerwami, stresem. Cały czas czuję się poddenerwowana
Witam. Mam problem z radzeniem sobie z nerwami, stresem. Cały czas czuję się poddenerwowana, czuję czasem jak drżę, a szczególnie ręce. Od ponad roku z tym się zmagam i czuję, że to się nasila. Gdy tylko pomyślę, że muszę jechać gdzieś coś załatwić czy podpisać jakiś dokument w urzędzie, to na samą myśl już się bardzo denerwuję, zaczęłam rezygnować z pójścia do sklepu, gdy stanę w kolejce nagle napada mnie stres, że cała drżę i mocno trzęsą mi się ręce, że nie jestem w stanie zapłacić za zakupy. Problem nie pojawia się, gdy jadę na zakupy z narzeczonym, lecz gdy wiem, że muszę gdzieś iść i załatwić coś sama. Unikam wyjścia np. na uroczystość takie jak chrzciny czy urodziny, gdzie wiem, że będzie więcej osób, odnoszę wrażenie, że będą się na mnie patrzeć a mi będą drżeć ręce ze stresu. Na co dzień zajmuję się synem w domu przez większość dnia. Mam problem okulistyczny widoczny od ponad 10 lat, starałam zawsze się pogodzić z tym problemem, zawsze się tego wstydziłam, ale nie miewałam takiego problemu, że aż tak się denerwowałam i trzęsły mi się ręce (nie wiem czy to może mieć związek z tym). Najczęściej spotykam się z rodziną. Przy nich jeszcze czuję się w miarę swobodnie, ale każde spotkanie z obcą osobą (lekarz, urzędnik i inne) bardzo mnie stresują. Co to może być, czy jest konieczna wizyta u psychologa ?
Tęsknota za Polską a związek z Austriaczką - jak pogodzić miłość i tęsknotę za rodziną?

Mieszkam od 3 lat w Wiedniu, moja partnerka jest Austriaczką. Poznaliśmy się zaraz po tym, jak się tu przeprowadziłem. 

Od dłuższego czasu bardzo tęsknię za Polską i rodziną. Pochodzę z okolic Szczecina, loty są drogie, a podróż pociągiem zajmuje dużo czasu. Rozmawialiśmy już o tym z moją partnerką i postanowiliśmy spróbować częściej odwiedzać Polskę - w tym roku 9 razy. To nie zmienia faktu, jak bardzo tęsknię za rodziną. Jak widzę, jak moi rodzice i dziadkowie stają się coraz starsi, czas płynie, a ja jestem daleko. 

Jednocześnie moja partnerka nie wyobraża sobie wyjazdu do Polski. Mieszka już całe życie w Austrii i tu ma rodzinę. 

Poza tym ja mówię biegle po niemiecku, a ona nie mówi po polsku. Nie wiem, co robić. Już wiele razy o tym rozmawialiśmy, ale ta tęsknota jest nie do zniesienia. 

A może to tylko iluzja, że tak tęsknię, bo wiem, że powrót jest na ten moment „niedostępny”? Bo wiem, że jeśli będę chciał wrócić, to wracam sam. Już rozmawialiśmy ostatnio o rozstaniu, moja partnerka mówi bowiem, że męczy ją ta moja niepewność i boi się cały czas, że w każdej chwili mogę rzucić wszystko, co tu budujemy i wyjechać do Polski. A ja nie mogę jej zapewnić, że tak się nie stanie. Już nam się wyczerpały pomysły, co byśmy mogli jeszcze wypróbować. A jednocześnie nie wyobrażam sobie życia bez niej...

Myślałem o tym, żeby wyjechać na określony czas np. 2-3 miesiące i po tym czasie wrócić do Wiednia i zweryfikować sytuację z moją partnerką. Ona mówi, że jeśli chcę wyjechać, to powinniśmy się rozstać przed moim wyjazdem, bo nie da rady siedzieć tu 2-3 miesiące i robić sobie nadziei czy wrócę, czy nie. Jednocześnie wiem, że oboje się kochamy, więc chcę wypróbować wszystkich możliwych opcji...

Witam serdecznie. Zastanawiam się, czy jestem osobą z pogranicza borderline.
Witam serdecznie. Zastanawiam się, czy jestem osobą z pogranicza borderline. Poznałam pewnego mężczyznę, relacja trwała jedynie miesiąc czasu. Bardzo mi się podobał, tak bardzo, że w ciągu tego miesiąca działo się tyle, ile przez pół roku. Był mną zauroczony, ja nim. Odrzucił mnie, z uwagi na to, że w jego ocenie jestem manipulantką, nie liczę się z czyimś zdaniem. Faktem jest, iż tak bardzo mi się podobał, że spieszyłam się za bardzo ze wszystkim, ale on też się na to zgadzał. Czy potrzebuje terapii ? Czy to tylko niecierpliwość i natarczywość, czy raczej borderline?
Partner prosi o szansę, jednak nie stara się. Nie wiem co o tym myśleć?
Zerwałam z facetem, on prosi o kolejną szansę, której nie wykorzystuje. Nie stara się. Co mam myśleć?
Mój partner miał wcześniej wiele związków homoseksualnych. Teraz chce być w związku heteroseksualnym. Czy taka ewolucja seksualności jest możliwa?
Witam, proszę o poradę. Jestem blisko 40letnia kobietą, mam za sobą parę związków, które nie przetrwaly "próby czasu", ale nie było w nich nic nadzwyczajnego. Od kilku miesięcy spotykam się z mężczyzną (poznaliśmy się już lata temu ale nie mieliśmy kontaktu i niedawno go odnowiliśmy). Od początku poczułam że to jest "to". Wspaniale nam się rozmawia i spędza wspólnie czas. Podobnie patrzymy na świat, razem śmiejemy się, podróżujemy. Również w sferze seksulanej układa nam się calkiem dobrze. Dość szybko obydwoje się zaangażowaliśmy i zaczęliśmy snuć wspólne poważne plany na przyszłość. Kilka dni temu dowiedziałam się od swojego partnera, że jestem jego pierwsza kobietą a poprzednie związki, o których mi wspominał dość oględnie były relacjami z mężczyznami. Partner twierdzi że to przeszłość i obecnie jest pewien swojego wyboru tj. relacji ze mną. Nie wiem co o tym myśleć. Niby ta informacja nie zmienia nic między nami skoro to przeszlosc a każde zachowanie mojego partnera przez ostatnie miesiące dowodzi szczerości jego uczuć. Z drugiej strony jest to dla mnie dość szokująca informacja i trudno odegnac mi lęk przed tym czy faktycznie taki jest jego wybór i czy będzie w nim stały. Wiele jest sytuacji, w których osoby homoseksulane po latach związków heteroseksulanych, nie potrafią dłużej oszukiwać samych siebie i dokonują "coming outu". Tu sytuacja jest jakby odwrotna, ale czy to możliwe, że on po tylu latach stwierdził że jednak chce być z kobietą? Czy to możliwe że tamta poprzednia tożsamość nie była tą właściwą a tylko poszukiwaniem? Czy seksualność może tak ewoluować? Czy jest nadzieja że możemy stworzyć szczęśliwy zwiazek?
Mąż od zawsze nadużywa alkoholu, ma gdzieś mnie i dzieci. Ja jestem niezależna i mogę się rozwieść.

Nasza historia zaczęła się kilkanaście lat temu jako nastolatkowie. Wzięliśmy ślub, na świecie pojawiło się dziecko, a drugie jest w drodze. 

Zawsze mieliśmy problemy w związku/ małżeństwie- alkohol, brak szacunku, brak wzajemnego wsparcia i zrozumienia. Sytuacja eskalowała, kiedy po narodzinach pierwszego dziecka zostałam sama z synem, bo mąż dużo pracował, w weekendy imprezował i w ogóle nie zajmował się nami ani nie czuł obowiązków w stosunku do dziecka. Nadużywa alkoholu, więcej rozmawia z kolegami, niżeli ze mną, przyłapałam go na oglądaniu kamerek live z parami na stronach dla dorosłych- gdy o tym powiedziałam, że wiem, to obarcza mnie winą, że nie ma tego w domu, to ogląda (jestem w 8 msc ciąży, nie dąży do cielesności ze mną). 

Ostatnio doszło między nami do kłótni, w której już przeklinaliśmy na siebie, bo pękły każde bariery. Wyszedł z domu, nie odbierał telefonu i wrócił zalany w trzy trupy- nie wiem gdzie się znajdował. Jestem w rozsypce, nie chce być tak traktowana. Nasz syn nie ma z nim wielkiej relacji, ale gdy nie ma go dłużej, to dopytuje i tęskni, a ja najchętniej odeszłabym od niego. Nie chce resztę życia czuć się jak śmieć, a teraz dokładnie tak się czuję. 

Jestem niezależna, mam własną firmę, zarabiam więcej pieniędzy niż on na etacie. Nie wymagam od niego nic, tylko opieki i szacunku, resztę mogę zapewnić sobie sama. Męczy mnie sytuacja, że mogłabym żyć spokojnie sama z dziećmi, ale go kocham i zostaje za wszelką cenę. Po ostatniej kłótni rzucił kluczykami do samochodu, który wzięłam na firmę i zarządał połowy pieniędzy, kiedy ja zarządałam połowy pieniędzy za wyprawkę dla naszego dziecka stwierdził, że jak się rozstaniemy to ja zabiorę dzieci, to co on ma mi dawać. Mówi, jakby dla niego nic nie znaczyła rodzina, dzieci i ja. Mam mętlik w głowie i jestem wykończona psychicznie a poród za miesiąc. Zamiast cieszyć sie z narodzin dziecka, ja zastanawiam się czy będę wychowywać dzieci sama czy z nim.

Mam problem z siostrą mojej narzeczonej.
Mam problem z siostrą mojej narzeczonej. Zaczynając od początku to, na samym początku naszego związku, czyli prawie 3,5 roku temu narzeczona zamieszkała z siostrą w jednym mieszkaniu (siostra miała wtedy 16 lub 17 lat, oraz chodziła do szkoły w tym mieście), a po niekrótkim czasie podjęliśmy decyzję, że ja zamieszkam razem z nimi. Wszystko było okej, ale po jakichś 2 latach, takie wspólne mieszkanie zaczęło mnie męczyć, choćby ze względu na ograniczoną prywatność, oraz na to, że zostaliśmy narzeczeństwem. Powiedziałem o tym narzeczonej. W odpowiedzi dostałem, że wiedziałem, na co się pisałem i dopóki siostra się uczy, to narzeczona ma z nią mieszkać, bo obiecała rodzicom. Zagryzłem wtedy zęby i czekałem dalej. Za jakiś czas ponowiłem temat, skończyło się oczywiście nerwowo ze strony narzeczone, ale usłyszałem, że jak siostra skończy szkołę, to się wyprowadzi. Po skończeniu przez nią szkoły, zaczęła szukać studiów i celem były inne miasta niż to, w którym mieszkamy, a więc wszystko szło w dobrym kierunku. Niestety, będąc akurat na wyjeździe urlopowym, narzeczona oznajmiła mi, że "czy ci się podoba, czy nie będziemy dalej mieszkać z moją siostrą, bo dostała się na studia w naszym mieście i będzie taniej za mieszkanie". Nie chcąc się kłócić na wakacjach, moją reakcją było mało entuzjastyczne: "aha, świetnie". Od wakacji minęło prawie 4 miesiące, dalej mieszkamy razem, a siostra praktycznie nie wychodzi z domu, oprócz zjazdów na studia (niestacjonarne), oraz wyjścia do pracy dorywczej. Potrafi wparować do naszego pokoju bez pukania, więc o prywatności tym bardziej nie ma mowy, seks aktualnie może z raz w miesiącu i perspektyw na jej wyprowadzenie się żadnych. Bardzo mnie irytuje ta cała sytuacja, tym bardziej że wiem, że narzeczona jej nie powie, żeby się wyprowadziła, bo mają mocną więź i pewnie skończyłoby się to kłótnią z ich strony i tu wcale nie chodzi o pieniądze za mieszkanie, bo to był tylko pretekst, żeby dalej mieszkała z nami. Za 8 miesięcy mamy brać ślub, mamy 26 i 27 lat, a dalej "niańczymy" 20-sto latkę, która nawet nie posprząta, jak jej się palcem nie pokaże. Widzę, że jej zdanie, oraz w szczególności ich mamy jest ważniejsze od mojego, co jest dla mnie smutne, bo jednak to ze mną planuje przyszłe życie, a moje zdanie jest zazwyczaj na drugim lub trzecim miejscu. Proszę o podpowiedź, czy to jest normalna sytuacja i to ja przesadzam, czy faktycznie mam rację, a coś nie tak jest z ich całą tą relacją, bo nie wiem już co myśleć.
Odczuwam zazdrość, gdy partner rozmawia dużo ze znajomymi nam osobami. Nie czuję trudności we własnej samoocenie.
Witam, Przychodzę z pewnym problemem, dotyczącym relacji z partnerem. Otóż, w codziennej relacji jest między nami wszystko dobrze, wsparcie, miłość, zrozumienie, wspólne podejście. Uogólniając mamy dobrą relację. Jednak problem pojawia się w mojej zazdrości, gdyż pomimo że partner mnie nigdy nie zdradził, to wkurzam się kiedy, np. widzę, że rozmawia z inną dziewczyną. Nie mówimy tutaj też o każdej obcej dziewczynie, tylko sytuacjach, że chodzimy we wspólne miejsce i przewijają się tam, można powiedzieć, stare twarze, które znamy. Denerwuje mnie fakt, że mój partner pogada, wymieni kilka zdań, później wróci do swoich zadań, po kilku chwilach znowu jest wymiana zdań. Te rozmowy są luźne, nie ma w nich podrywu czy innych dziwnych rzeczy, po prostu sam fakt tego zagadywania czy też odpowiadania komuś mnie drażni. Rozmawiałam z partnerem o tym i twierdzi, że to nic złego, że skoro często się kogoś widzi to jest normalne, że z kimś się rozmawia. Oczywiście ja też tak uważam, co więcej też rozmawiam z facetami, jednak nie zagaduję kogoś kilka razy jednego dnia sama z siebie, potrafię to zbalansować. Też czasem komuś coś odpowiem, też czasem sama zagadam i zamienię parę zdań, ale zawsze mam z tyłu głowy, żeby było to normalne, a nie przesadne zachowanie. Domyślam się, że trochę wariuje, jednak denerwuje mnie to w pewien sposób. Co więcej w większości przypadków jesteśmy w tym miejscach wspólnie, oczywiście każdy robi swoje i też większość osób, z którymi rozmawiamy o tym wie. Wiem, że powinnam sobie coś takiego odpuścić, wiem, że nie do końca moje zachowanie jest fajne, a partner zamieniając parę zdań czy rozmawiając kilkanaście minut z płcią przeciwną, od razu kogoś nie podrywa, ale boli mnie, że pomimo że mówię mu o moich przykrościach to on twierdzi, że nic nie zmieni, bo nic złego nie robi. Że wymiana zdań czy rozmowa to po prostu normalne, skoro często się kogoś widzi. I że on nie będzie zachowywał się niegrzecznie, że ma się nie odzywać czy nie odpowiedzieć. Tylko czy nie można po prostu grzecznie odpowiedzieć, ale samemu po prostu dać sobie spokój z zagadywaniem? Proszę o odpowiedź, jestem ciekawa spojrzenia osób trzecich. Dodam, że w kwestii poczucia własnej wartości, wydaje mi się, że nie mam z tym problemu. Czuje się atrakcyjna, dość ładna, jestem ceniona w pracy i w domu. Chyba nie tu leży przyczyna. Dziękuję za przyszłą odpowiedź
Jestem w relacji z mężczyzną. Na początku, gdy się spotykaliśmy, ja wiedziałam, że on jest teoretycznie w związku, który się skończył, ale po prostu w nim tkwił.
Witam. Mam pytanie. Jestem w relacji z mężczyzną. Na początku, gdy się spotykaliśmy, ja wiedziałam, że on jest teoretycznie w związku, który się skończył, ale po prostu w nim tkwił. Zaczęliśmy się spotykać, ale nie określiliśmy tego jako związek, czy nawet relacja do pewnego momentu. W pewnym momencie moje życie mocno się skomplikowało, musiałam wyjechać do innego miasta, ale byliśmy w kontakcie non-stop. Zależało mi na nim coraz bardziej. Rozpoczęłam pracę, spotkałam się z innym mężczyzną i popełniłam błąd. Żałowałam tego, wiedziałam i pokazałam, że to był błąd. Mimo tego błędu wiedziałam, że zależy mi tylko na tym mężczyźnie. Oddałam mu się całkowicie. Wtedy zaczęły się kłótnie. Ten pierwszy, który nie mógł się nawet określić, kim jestem dla niego, stwierdził, że mnie kocha. Mimo szalenie złych kłótni rozwinęło się między nami ogromne uczucie. Ale on za każdym razem wracał do tej sytuacji i doprowadził do tego, że nawet nie umiałam sama powiedzieć, jak było, bo on mówił za mnie. Zaczął mnie oskarżać o wszystko. Kłóciliśmy się, ja z pokorą przyjmowałam każde wyrzutki, każde traktowanie mnie źle. Potrafił dzwonić do mnie w pracy, a ja musiałam pozwalać sobie na wyzwiska, mimo że słyszeli to klienci i inne osoby. Wszystko wytrzymywałam. Ja natomiast nigdy nie pokazałam mu nawet swoich nerwów, kiedy on mnie wkurzał. Nigdy nie wyzywałam osoby, z którą był. Wzięłam na siebie wszystko. W mojej głowie doprowadził, można powiedzieć, do traumy, że ja nie potrafię niczego odtworzyć sama i co się wiąże z tym, mam poczucie nawet utraty pamięci, bo poprzednia moja relacja była totalnym złym wyborem. On stał się moim wyborem życiowym. Jest miłością mojego życia. Oddałabym za niego życie. Chcę mu stworzyć rodzinę, dać pierwsze dziecko. Jestem pewna tego, jak niczego innego na świecie. Wie o moich wszystkich poprzednich relacjach, o moich błędach, i niestety wykorzystuje to przy każdej kłótni. Mówi, że jestem resztkami, używa słów, że jestem najgorsza. Zawsze mówi też, że mnie zabije. Kazał mi się zmienić - nie mówić o nas - po prostu się spotykać - robiłam wszystko, co chciał - czyli przez półtora roku nie powiedziałam słowa na nasz temat, na temat swoich potrzeb, czy tego, co mnie rani, a co nie. Nie obraziłam nigdy jego relacji i baby. Potraktował mnie nie raz jak śmiecia. Przyjęłam to, bo wiedziałam, że ja zrobiłam coś złego, ALE CHCĘ GO WCIĄŻ, BO GO KOCHAM naprawdę. Byłam do dziś na każde jego skinienie, podporządkowałam swoje życie totalnie jego życiu, czekałam co tydzień, czy zezwoli mi na przyjazd, pytałam o dziecko czy "mogę napisać", czy mogę powiedzieć coś. Będąc w gorszej sytuacji finansowej niż on, robiłam wszystko ponad siły, by jeździć, kiedy tylko chce być w miejscach, kiedy chce. Pamiętałam o każdej okazji, robiłam prezenty, jakie tylko mogłam. Nie podjęłam żadnej innej pracy, żeby nie dać mu powodów, pokazać, że on jest moim wyborem. Wybrałam pracę na czarno u rodziny, by dorabiać i mieć na przyjazdy w każdym momencie. Nie zrobił nic, byśmy mogli spędzić kilka dni ze sobą. Dał mi parę miesięcy niby na zrobienie czegoś - teraz zarzuca mi, że nie zrobiłam nic. Nie mogłam mówić niczego, co chcę (bo od razu jest szantaż, że mnie zablokuje albo zniknie z mojego życia), dlatego przez te miesiące nie mówiłam nic, znosiłam nawet miesiąc bez widywania się, bo miał ważne sprawy. Teraz zarzucono mi, że nie zrobiłam niczego, kiedy robiłam wszystko, co chciał, a przy kłótniach nawet nie wyzywałam go od głupka. Tak bardzo mi na nim zależy. Zarzuca mi, że to ja jestem niby toksyczna, a już sama nie wiem, które z nas. Mi zależy tylko na jednej szansie, żeby zobaczyć czy to wyjdzie. Bo ja nie powiedziałam na chwilę, że chcę rodziny, to była najpoważniejsza deklaracja w moim życiu. Jeśli nie wyjdzie, ok, odpuszczę, ale zależy mi na jednej szansie. Czy ja na to zasługuję?
Rozstanie w ciąży, utrudnione kontakty z dzieckiem i tęsknota za byłą partnerką
Rostałem się w ciąży z partnerka, urodziło nam się dziecko, nie mogę poradzić sobie z tym ze nie ma mnie przy dziecku, partnerka utrudnia kontakty, nie chce w współpracować, ma do mnie ogromny żal, wiem ze zostawiłem ją w trudnym czasie, wiele się wydarzyło, dużo złego przed jak i po rozstaniu z jednej jak i drugiej strony. Jakiekolwiek rozmowy o współpracy wywołują u niej ogromna niechęć, ja zrozumiałem swoje błędy, chciałbym to jakoś naprawić ale w tej chwili jest to nie możliwe. Tęsknię za dzieckiem, bardzo dużo o niej myślę, zaczyna mnie to przytłaczać, nadał cos czuje do matki mojej córki. Nie wiem czy to wspomnienia, czy dziecko działa na mnie w taki sposób czy porostu nadał ją kocham, żałuję rozstania chodź wiem ze w tamtym czasie nie umieliśmy normalnie się dogadać. Podczas rozmów tak zrobiłeś nie ma na to wytłumaczenia. Wiem że czas może pomóc ale żyje nadzieja ze będziemy wstanie współpracować pod względem dziecka, i w głębi serca chciałbym żebyśmy sprobowali, bo tak naprawdę nie mamy nic do stracenia ale wiem ze to nie możliwe.
Jak poradzić sobie z nagłymi zmianami życiowymi po zakończeniu związku?

Moje życie w ciągu 3 miesiącu zmieniło się z uporządkowanego w kompletny bajzel! Zakończony letni związek, poszukiwanie nowego mieszkanka na własną rękę, wplątanie się w situationship poniekąd bez świadomości, który teraz też się skończył. To wszystko na raz sprawiło, że czuję się bezwartościowa, że moje życie to pasmo porażek i że nie osiągnęłam nic, z czego mogłabym być dumna. Myślę o rozpoczęciu terapii, bo to wszystko sprawia, że czuję się w sposób, w jaki nie chce się czuć.

Załamanie po zerwaniu przyjaźni z prezes miesięcznika naukowego - jak sobie radzić?

Witam...pozostaję załamana i w szoku. 

Jestem pisarką (20 książek na tematy duchowe, naukowe, międzynarodowe targi książki). Zaprzyjaźniłam się z panią prezes miesięcznika naukowego, w którym publikowano moje teksty. Przyjaźń trwała kilka lat. Wzajemnie wysyłałyśmy sobie listy i czasem drobne upominki. Ostatni list I upominek wysłałam latem, ale ona kazała przez swojego pracownika odpisać mi, że wyjechała i dziękuję za to, co przysłałam. W grudniu wysłałam moją piękną 20tą księgę z dedykacją. Nie odpisała na życzenia świąteczne i nie podziękowała...dotąd milczy. 

Proszę o podpowiedź i pomoc. Czuję się jak kopnięty, niepotrzebny przedmiot...być może padłam ofiarą intrygi i nie mam szans się obronić Doris

Od 2 lat uczęszczam do psychologa. Od długiego czasu zaczęłam odczuwać bardzo silne emocje do swojej Pani. Czuje się z tym źle. Mam wrażenie, że to uczucie miłości.
Dzień dobry, od 2 lat uczęszczam do psychologa. Od długiego czasu zaczęłam odczuwać bardzo silne emocje do swojej Pani. Czuje się z tym źle. Mam wrażenie, że to uczucie miłości.Czuje z tego powodu poczucie winy i wstydu. Pojawia się ta osoba również w moich snach. Potem wybudzam się z płaczem,ponieważ nie chcę tego doświadczać. Jest to dla mnie trudne i niekomfortowe . Wiem,że terapeuta nie jest przyjacielem ani rodzicem. Ja nawet nigdy nie miałam zamiarów przenosić tej relacji poza gabinet. Po prostu czuje do niej miłość jako do człowieka. Jest bardzo piękną,atrakcyjną i mądrą kobietą. Największy przypływ pozytywnych emocji odczuwam gdy darzy mnie komplementami. Często podkreśla moją urodę i charakter. Niestety ja wiele razy przekroczyłam granice tej Pani. Potrafiłam pisać codziennie po kilka wiadomości. Teraz już ona wycofała się z tego,mamy większy dystans. Doskwierają mi natrętne myśli na temat jej osoby. Nie chcę czuć tego co czuje. Przynajmniej nie wobec człowieka,który ma mi pomóc i jest tylko specjalistą. Nie umiem sobie z tym poradzić i nie wiem jak rozwiązać tą sytuacje. Próbowałam terapii u innego terapeuty,ale nie chcieli mnie przyjąć mówiąc,że uczucia przeniesienia, utarte schematy które ciagle powtarzam mogłyby powielać się w następnej relacji. Czy powinnam powiedzieć tej Pani o tym co tak naprawdę do niej czuje? Czy nie spotkam się z odrzuceniem ? Jest mi wstyd za to co czuje i nieraz płacze z tego powodu.
Mąż strzela focha i grozi rozwodem, a ja analizuję sytuacje czy wszystko jest moją winą.
Byliśmy na wakacjach w ośrodku, było organizowane ognisko. Było bardzo przyjemnie. Mąż rozmawiał z innymi gośćmi, którzy byli z naszych okolic. Pili drinki i jak rozmawiali siedział koło nich. Ja usiadłam ze znajomymi ,z którymi na tych wakacjach byliśmy. W połowie imprezy mężowi się przypomniało, dlaczego nie siedzę koło niego. Potem jeszcze chciał ze mną zatańczyć, a ja odmówiłam, bo nikt nie tańczył, a ja nie lubię pchać się na afisz. Po chwili znajomi zaczęli tańczyć i już wiedziałam, że mam przechlapane. Mąż strzelił na mnie focha na tyle, że spaliśmy osobno. Jak wcześniej próbowałam mu tłumaczyć, że to on znalazł sobie kogoś nowego do rozmów i z nimi siedział, to się burzył i stwierdził, że nasza relacja zmierza w wiadomym kierunku rozwodu. Jak sobie przemyślałam to wszystko to fakt w te wakacje bardziej siedziałam koło znajomych niż koło niego, ale to też nie tylko moja wina, bo on niby gdzieś szedł za mną, potem kogoś przepuścił i co ja miałam się przesiadać w restauracji, żeby być zawsze koło niego? Może powinnam tak zrobić, ale na tym ognisku on też mógł przyjść koło mnie, zresztą czy to jest takie problem, żeby zaraz strzelać aż takiego focha? Strasznie się denerwuję, ciągle analizuję swoje zachowanie co zrobiłam źle i dlaczego nie zrobiłam inaczej. Męczy mnie ciągle poczucie winy. A może faktycznie ja się źle zachowuje? Tylko jak gdzieś jesteśmy na imprezie, a on chodzi swoimi ścieżkami, bo często się zdarza, że siedzę sama, a z niego łajza jest to mówię mu, że mi przykro było, ale nie straszę rozwodem czy nie kładę się osobno. Chociaż może faktycznie to ja tutaj zawiniłam, mogłam się przesiąść obok niego..
Jak poradzić sobie z emocjami po rozstaniu i rozwodzie z mężem?

Już nie wiem, jak sobie poradzić. 

Chodziłam do psychologa, ale miałam wrażenie, że po paru miesiącach było tylko gorzej. A więc rozwodzimy się z Mężem, mamy małą Córeczkę. On cały czas myśli o mnie bzdury i uważa, że nastawiam Córkę przeciwko niemu. A jest odwrotnie, kiedy ona nie chce iść do niego, to ją wysłuchuję i tłumaczę, że Tatuś ją kocha i tęskni, że u niego będzie fajna zabawa i będzie wesoło. Córka przechodzi przez „mamoze” tylko z Mamą jest fajnie, a Mąż twierdzi, że to moja wina. Byliśmy razem wiele lat, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, nagle on chciał rozwodu, ale żeby dalej być ze mną. Takie niezrozumiałe. Twierdził, że ma depresję, ale że psycholodzy i psychiatrzy (był u paru na może max 2-3 wizytach) twierdzą, że jest z nim wszystko porządku. Jego rodzina widzi, że jest z nim źle, że jest smutny i ma pusty wzrok, że śmiech jego jest taki sztuczny. Ale on twierdzi, że mu dobrze beze mnie. Odciął się od wszystkich, którzy próbowali mu przetłumaczyć, że widzą, że nie jest sobą, robi źle i będzie tego żałować. Odciął się nawet od swojej Matki, z którą zawsze był blisko. Chciał być ze mną w przyjaźni, ale ja tak nie potrafię. Jak wychodził z naszego domu i wracał do wynajmowanego mieszkania, widziałam, że robił to z ociąganiem i było mu smutno, tłumaczył, że ciężko mu odchodzić od dziecka, ale to nie tłumaczy tego, że jednak jak miał możliwość, to z chęcią rozmawiał ze mną sam na sam. Wszyscy widzieli i mówili, że ciągnie go do mnie. Ze smutkiem prosił, żebym nie robiła mu prezentów. Kiedy widział, że dalej go kocham, to wpadał w złość. Mówił wszystko, żebym się odkochała. W końcu stwierdziłam, że mam dość i ucięłam z nim kontakt. 

On ma dalej kontakt z Córką i widuję ją (pomaga moja Mama). On jest ponoć wściekły, że nie ma ze mną kontaktu. 

Próbował parę razy mnie sprowokować do kontaktu przez smsy. Za tydzień jest impreza urodzinowa naszej Córki i zobaczę go pierwszy raz od paru miesięcy, parę dni później jest rozwód. Bardzo się stresuje faktem, że znów go zobaczę, boję się cierpienia. Dalej go kocham i tęsknię za nim, nie wiem, jak sobie poradzić z tym. Ostatnio ktoś mi doradził hipnoterapie, ale nie wiem, czy rzeczywiście to działa.

Partner lubi przekraczać moje granice, manipuluje, żeby wzbudzić moją zazdrość. Nie przyznaje się też do zdrad emocjonalnych, które są czarno na białym.
Witam, chciałam zapytać, a właściwie poznać Państwa zdanie na temat, który niżej opiszę. Otóż nie tak dawno temu nakryłam kolejny raz partnera(57lat) na kłamstwie przedstawiając mu na to dowody potwierdzające jego kłamstwo, jednak on nadal brnął w to samo tłumacząc się, wmawiając mi nielogiczne tłumaczenia przy tym podnosząc głos. Taka sytuację miałam 3 tyg temu z moim partnerem - sytuacja dotyczyła jego konta na portalu randkowym, które skutecznie przede mną ukrywał. Gdy pokazałam mu wszystko czarne na białym zaczął się wypierać. Twierdził, że jedna i druga strona, na której często przebywa, są ze sobą połączone. Guzik prawda, sprawdziłam to, a dowody jego kłamstwa postawiłam mu między oczy. Dodam, że to nie jest jego pierwsze kłamstwo. Takich sytuacji miałam dość dużo i za każdym razem na moje niewygodne dla niego pytanie podnosił głos i snuł jakieś chore bajeczki, które nie trzymały się niczego . Jego podniesiony ton świadczył tylko o tym, że jednak chciał coś ukryć . Partner jest osobą, który przejawia cechy narcystyczne, jednak nie jest to osoba czysto narcystyczna, jednak nie ukrywam, że lubi wzbudzać we mnie zazdrość poprzez manipulacje. Wiele razy wspominałam mu o moich granicach i on doskonale je zna. Jednak przez ostatni czas mam wrażenie, że świadomie je łamie robiąc mi po złości. Celowo wspomina o innych kobietach, komentuje je w mojej obecności. 3 lata temu podrywał na portalu społecznościowym młode dziewczęta 18 letnie. O tym też mu wspomniałam to stwierdził ,że chciał tym zrobić na złość swoim znajomym przez dodawanie ty dziewcząt do grona znajomych. Przeprosił, ale 3 lata później sytuacja powtórzyła się, ale na portalu randkowym, o którym wspomniałam w opisanej sytuacji. Przez ostatnie jego kłamstwa i kłamstwo , które dotyczyło portalu randkowego, na którym ma założone konto, jak i wiele innych tego typu kłamstw, straciłam poczucie bezpieczeństwa i zaufanie względem niego, nawet stałam się totalnie zdystansowana emocjonalnie . Boje się ponownie zaufać w obawie ,że zostanę ponownie skrzywdzona. Rozmowy nie dają żadnego efektu, ponieważ jakiś czas odkrywam o nim coś nowego, głównie chodzi o zdrady emocjonalne, na razie nie fizyczne dotyczące innych kobiet. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że on nie widzi w swoim zachowaniu nic złego. Jakakolwiek terapia nie wchodzi w grę. Na obecną chwilę staram się skupić na dziecku i sobie i tylko to mnie teraz interesuje. Chciałam jednak poznać Państwa zdanie na opisana wyżej sytuację. Pozdrawiam serdecznie
Facet stalkował mnie, przekraczał moje granice. Obrzydza mnie potwornie i przeraża, ponieważ jest agresywny. Nie umiem żyć spokojnie.
Od 15 lat zakochany jest we mnie pewien chłopak (mamy po 30 lat). Lubiłam go zawsze jako kolegę, dobrze się dogadywaliśmy, ale na myśl, że mogłoby być coś więcej odrzucało mnie z obrzydzeniem. Czuję się oszukana, bo od dawna mówił, że się odkochał, odnowiliśmy kontakt i na jakiejś wycieczce zaczął robić podchody. Dołączył do grupy i zaczął się mój koszmar. Zobaczyłam, że odrzuca mnie nie tylko jego wygląd, ruchy, gesty... Ale i agresja. Przy ludziach zaczął mnie wyręczać we wszystkim i zaczęłam czuć się jak niepełnosprawna. Nie moglam zamknąć drzwi od auta, wyciągnąć sama torby, przenieść czegoś z bagażnika... Gdy telefon zaczął mi sie psuć, to uznał, że NA PEWNO coś źle robię (wiedziałam, co nie gra) i na siłę zaczął mi wyrywać go. Zapamiętałam tylko "puść" i jego ścisk na telefon i moją rękę. Wtedy się przeraziłam i poczułam jakbym była ułomna. Zaczęły się teksty typu "beze mnie byś tyle nie miała korzyści w życiu". Co jest oczywiście nieprawdą, bo on miał okazję dzięki mnie gdzieś pojechać. Gdy zaczął pytać o jakieś buty, muzykę, koszulki itp. i powiedziałam, że mi się nie podobają, to była złość. Zaczął naśladować moich ex i wszystko od lat stalkował. Zorientowałam się, że nastawiał nawet radio jakie lubię albo utwory, które miałam widoczne na portalu. Gdy byłam na nieszczęsnej wycieczce raz nie chcialam czegoś zrobić i trzasnął mi mocno drzwiami przed nosem. A wieczorem zaczął wypisywać, że sam dla siebie nie chce korzyści, tylko żeby było mi dobrze i chciałby przyjść mnie podotykać. Od tego momentu nie radzę sobie z obrzydzeniem. Z tym, że pozwoliłam dopuścić do siebie tę osobę jako kolegę, że wyjechałam z nim, że przy wszystkich traktował mnie, jakbym była jego kobietą, a na wymioty mnie bierze po tych ohydnych propozycjach. Nie mam z nim kontaktu, mijać go muszę raz w miesiącu, ale zaczyna gadać, abym trzymała się od niego z daleka. Jego gęste, nerwowe ruchy, ton głosu przerażają mnie. Nie stać mnie na psychologa w tym momencie, jak mogę przepracować na razie sama ten problem? Dlaczego aż tak mi obrzydzają ten typ? Poza tym potrafił normalnie ze mną rozmawiać i nagle stwierdzić, że jestem %@&€^€^ (niby taki żart) I jak postawiłam granice, to zaczął zwalać winę na mnie i znowu być agresywnym. Potrafi pisać wywody po nocy na 10 smsów. Albo w normalnej rozmowie pytać czy moje ciało wygląda jak konkretnej osoby z porno. Wszystko wydarzyło się w krótkim odstępie czasu, nasilało i pozbylm się go z otoczenia. Ale wyrzuciłam mu, że jest cham, chory i powinien się leczyć. Oczywiście winę zwalił na mnie i że jest niewinny i nic złego nie robi. I wg niego to była troska, bycie w porządku, wręcz miłość. Nie daje sobie przez niego teraz rady i boję się nowych relacji. Często po spotkaniu go na schodach mam mdłości i chce uciekać.
Jak radzić sobie z zazdrością i poczuciem zdrady, gdy partner flirtuje po alkoholu?
Pati.Witam Mam takie pytanie.czy gdy mąż adoruje inne kobiety na imprezach całuje ostatnio się zdarzyło ,zagląda w dekoldy sprośne rzeczy mówi wodzi wzrokiem za nimi.. i twierdzi że to przez alkohol .jak mam się zachować..potem mówi,że mnie tylko kocha a to po alkoholu wygłupia sie.boli mnie na to patrzeć czuje się gorsza i zdradzana..mówiłam mu to wiele razy.On obiecuje że tak nie będzie przeprasza a zawsze tak robi..Jak życ?!jak to zmienić?
Około 3 tygodnie temu chłopak ze mną zerwał. Widać było po nim, że nie chce tego, ponieważ płakał i odczułam, że jest mu smutno
Dzień dobry. Około 3 tygodnie temu chłopak ze mną zerwał. Widać było po nim, że nie chce tego, ponieważ płakał i odczułam, że jest mu smutno. Cały czas powtarzał, że jest mu ciężko bo się do mnie przywiązał. Mam żal do siebie, bo wiem, że to wszystko moja wina, nie jestem idealna, nie potrafię iść na kompromis i zawsze chce, żeby było po mojemu. Zależy mi na nim i go kocham, on powiedział, że nie kocha mnie, bo skoro zerwał to jak może kochać... Dziwnie się zachowuje, bo co tydzień przyjeżdża do mnie, i po jego zachowaniu widać, że mu zależy, przytula się, całuje, jest czuły. Nie wiem co mam myśleć, bo widując się z nim odczuwam, że w jakiś sposób chce mojej bliskości, ale nie potrafi się do tego przyznać. Udaje niedostępnego i za wszelką cenę chce dać mi do zrozumienia, że mnie nie chce, szkoda, że robi coś innego. Cały czas powtarza, że nam nie wyjdzie, mimo tego, że dotychczas układało się między nami, nie kłóciliśmy się, z mojej perspektywy wszystko było dobrze. Boli mnie jego zachowanie :( Nie wiem co robić, nie chce go stracić, ale jednocześnie nie chce, żeby wszystko tak wyglądało :(
Problemy w związku z partnerką z depresją - brak okazywania uczuć i niechęć do terapii

Jestem z partnerką od 5 lat, od pół roku mieszkamy razem. Od zawsze wykazywała problemy w okazywaniu uczuć, nie lubiła się przytulać, chodzić za rękę itp. Wiem, że mnie kocha, bo udowadnia to na inne sposoby. Jednakże leczy się na depresję, co wg mnie może być przyczyną w/w zachowań i ogólnego braku chęci do otwartych rozmów, ostatnio zaczęła się denerwować o bardzo drobne rzeczy, a samo obrażenie jest bardzo mocne i gwałtowne. Nie chce pójść na terapie ani mówić o tym, co ją gnębi. Co zrobić w takiej sytuacji?