Left ArrowWstecz

Rozstanie po ciężkim związku… Miłość, gdzie myślałem, że na całe życie.

Rozstanie po ciężkim związku… Miłość, gdzie myślałem, że na całe życie. Ja i ona, 40-latkowie po rozwodach, z dziećmi. Ja mam córeczkę 7 lat. Ona dwóch chłopców, 12 i 9 lat. Ja bardzo dobrze dogaduję się z byłą partnerką w sprawie dziecka. Ona nie dogaduje się wcale z ojcem chłopców. Ciągle sobie dogryzają, nie rozmawiają ze sobą, ciągle się wyzywają i ciągle chce jeden od drugiego pieniędzy. Ona zdradziła męża (z szefem, u którego dalej pracuje), była z nim 1,5 roku, po czym ją zostawił. Chciała wrócić do męża. Przeżyła to bardzo, zarówno rozwód (straciła mieszkanie na rzecz męża), została z niczym, wynajmuje mieszkanie, samochód i telefon służbowy. Kochanek ją zostawił i także to mocno przeżyła. Po dwóch latach samej poznała mnie. Ja własne mieszkanie, samochód, praca, praca z dziećmi. Uwielbiam dzieciaki. Pierwsze 7 miesięcy super, spotkania, kiedy mieliśmy czas, wówczas nakładały się nam weekendy z dziećmi. Potem poznaliśmy swoje dzieciaki i wówczas zrobiło się poważnie. Super święta, czas po świętach aż do czerwca, gdzie zabrałem ją na wakacje. Po wakacjach rozmowa o kupnie domu. Ja nie mogę sprzedać mieszkania ani wynająć, bo mam córeczkę blisko szkoły, plus była partnerka jest w dokumentach mieszkania. Do siebie mamy odległość ok. 30 km. Ona oddała mężowi mieszkanie, jest w kredycie tego mieszkania, plus opieka naprzemienna dzieciaków. Nie stać jej na duży kredyt. Wówczas po tej rozmowie pierwszy raz słyszę „brak chemii”, nic z tego nie będzie. Porozmawialiśmy na ten temat, że warto walczyć, i od września razem zamieszkaliśmy. Koniec listopada i koniec związku. Znowu „brak chemii”, nie mogę dać Ci miłości takiej, co Ty mi dajesz, nie umiem tak kochać, bo kiedyś zostałam zraniona i nie jestem w stanie się mocniej zaangażować. Warto tutaj dodać sytuację z jej dziećmi. Kiedy mieliśmy wspólne weekendy, raz dzieci, a raz wspólny wolny czas, wówczas było fajnie. Ten rok już taki nie był i już problem, bo nie ma wolnego czasu dla siebie. Ja lubię spędzać czas z jej dziećmi, ona z moją córką też, ale nie ostatnie tygodnie. Co do dzieci: jej chłopcy są dla niej straszni. Przeklinają, biją się ciągle, popychają ją, słyszałem, jak starszy powiedział do niej „suko”. Nie sprzątają po sobie, rozwalają ubrania, nie chcą się kąpać, myć zębów. Starszy uzależniony od telefonu, zabrać mu telefon – to się wścieka. Ona nie ma czasu dla nich, aby przeleciał tydzień i koniec. Widać, że nie wychowuje dzieci, a je chowa. Relacja między matką a dzieckiem jest słaba. Ja złapałem super relację z młodszym. Spędzał ze mną dużo czasu, wspólne chwile, wyjazdy, dużo się przytulał, widział we mnie oparcie. Ona, ładna, wysportowana, pasja – siłownia, lubi dobrze wyglądać (botoks w twarz co jakiś czas, zrobione piersi kilka lat temu), widać, że ma na swoim punkcie manię, aby dobrze wyglądać. Markowe ciuchy, perfumy, dużo zakupów… Dba o dzieci w ten sam sposób, ale materialnie; jeżeli chodzi o wychowanie, to jest problem. Nie mają szacunku do matki. Rozstaliśmy się w zgodzie. Ona ciągle powtarzała, że nie ma chemii, zaangażowania. Ciągle ja dawałem z siebie wszystko, a ona prawie nic. Relacja z jej szefem bardziej otwarta. Uważam, że ciągle coś do niego czuje i ma nadzieję, że będą znowu razem. On ma dzieci i partnerkę. Ona zawdzięcza mu pracę i stanowisko, ale chyba zapomniała, że on ją skrzywdził, ale dalej w to brnie… Dawałem miłość, zaangażowanie, bezpieczeństwo, opiekę nad dziećmi, a dostałem kopa w tyłek, bo brakuje chemii… która, uważam, przeniosła na szefa, który nie tak dawno ją skrzywdził… Czemu tak to wygląda, dobra materialne są ważniejsze od miłości… Mam mega ciężki okres, od paru dni mało śpię, mało jem. Ciągle o niej myślę i na odchodne mówiłem, że zawsze jej pomogę i cokolwiek się wydarzy – ja będę… W każdej chwili jestem w stanie, jeżeli coś się stanie, nawet w środku nocy jechać do niej…

User Forum

cierpienie

2 dni temu
Rafał Żelazny

Rafał Żelazny

Rozstanie, które Pan opisuje, było nie tylko zakończeniem relacji, ale również utratą ogromnej inwestycji emocjonalnej, poczucia sensu i nadziei na wspólne życie. Nic dziwnego, że przeżywa Pan teraz bezsenność, spadek apetytu i natłok myśli — to naturalna reakcja po tak intensywnym związku, w który włożył Pan serce, stabilność i gotowość do tworzenia rodziny.

Widać wyraźnie, że od początku to Pan wnosił do relacji bezpieczeństwo, odpowiedzialność, dojrzałość i konsekwencję. Partnerka była osobą po trudnych doświadczeniach: zdrada, rozwód, konflikt z byłym mężem, brak stabilności życiowej i finansowej, a do tego problemy wychowawcze z dziećmi. Jej granice emocjonalne są niestabilne – raz otwiera się na bliskość, a za chwilę wycofuje i tłumaczy to „brakiem chemii”. To częsty mechanizm u osób, które zostały mocno zranione i boją się ponownie zaufać: kiedy relacja robi się poważna, pojawia się lęk, który przykrywają pozornym „brakiem uczuć”.

Między wierszami widać jednak, że Pana partnerka nie była gotowa na zdrowy, stabilny związek. Nierozwiązane sprawy z przeszłości, toksyczna relacja z byłym partnerem, emocjonalne zamieszanie związane z szefem, chaos wychowawczy i duże obciążenie codziennością – to wszystko ją przygniatało. Pana ciepło i zaangażowanie mogło ją nawet przytłaczać, bo nie była w stanie dać tyle samo. „Brak chemii” często bywa zasłoną dla lęku, poczucia nieadekwatności albo emocjonalnego zamknięcia.

To, że Pan został odrzucony mimo tak wielkiej troski, nie świadczy o Panu – świadczy o tym, że ona nie potrafiła tej relacji unieść. Emocjonalnie była wciąż w poprzedniej historii, w chaosie, z którym nie zdążyła się zmierzyć.
Nie stracił Pan tej relacji dlatego, że zrobił Pan za mało — tylko dlatego, że ona nie była gotowa przyjąć tego, co Pan dawał.

Teraz najważniejsze jest, by pozwolił Pan sobie przeżyć żałobę po tej relacji. To normalne, że boli i że wracają myśli. Bycie stale dostępnym dla niej tylko utrudni Panu odzyskanie równowagi.

W najbliższym czasie warto skupić się na:

- rozmowie z kimś bliskim lub specjalistą,

- stałej rutynie dnia (sen, posiłki, aktywność),

- czasie dla swojej córki i swoich potrzeb.
Ma Pan pełne prawo do żalu, rozczarowania i poczucia niesprawiedliwości — ale proszę zauważyć: Pan kochał dojrzale, odpowiedzialnie i szczerze. To nie jest porażka. To świadczy o Pana sile i zdolności do głębokiej miłości. To, że trafił Pan na osobę, która nie była gotowa, nie świadczy źle o Panu — świadczy o jej niezakończonych zmaganiach z własną przeszłością.  Pozdrawiam.

2 dni temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Szymon Leszczyński

Szymon Leszczyński

Dzień dobry Panu

 

To co pan czuje w sytuacji rozstania, gdzie dawał od siebie bliskość, wsparcie emocjonalne i finansowe, jest zrozumiałe. W szczególności, że za to wszystko dostał na koniec związku komunikat o „braku chemii”. 
Ważne aby pan pamiętał jednak, że ten komunikat jest o niej, a nie o panu.
 

Chcę podkreślić również, że to wyraz pana siły i męskiej dojrzałości, że szuka tutaj rady.


Podzielę się z panem moimi spostrzeżeniami i refleksjami.

 

Miał pan swoje uporządkowane obecne, jak i przeszłe życie. Wszedł pan w relację z kobietą w „chaosie” - bytowym, relacyjnym (zdradzenie męża, porzucenie przez kochanka) oraz rodzicielskim (konflikt z ojcem dzieci).

Dał pan jej dużo - bezpieczeństwo, opiekę, zaangażowanie „Dawałem miłość, zaangażowanie, bezpieczeństwo, opiekę nad dziećmi”. Ona była biorcą.  Pan w zamian otrzymał na koniec komunikat o braku chemii i „a dostałem kopa w tyłek.
 

Wystąpił dość częsty schemat relacyjny:
Pan dał dużo od siebie, ale bez wzajemności . I na koniec usłyszał o braku chemii.

 

Jednocześnie pan ze swojej strony zlekceważył tzw. Sygnały ostrzegawcze (nazywane też czerwonymi flagami) u byłej partnerki - zdrada męża, konflikt z byłym mężem, podejście wychowawcze, priorytety dot. wyglądu i spraw materialnych czy w dalszym ciągu praca u byłego kochanka. 

To nie pana wina.

Na przyszłość, jednak radzę brać je bardziej na poważnie, aby zaoszczędzić sobie bólu emocjonalnego, jaki obecnie pan doświadcza. On z czasem minie.

 

Komunikat o braku chemii to wymówka, która potencjalnych przyczyn może mieć kilka.

Po pierwsze, była partnerka może nie być obecnie gotowa na głęboką relację.

Po drugie kobieta w „chaosie” często chemią w relacji nazywa nieprzewidywalność tzw. rollercoaster emocjonalny. A pan dał jej stabilność, bezpieczeństwo i wsparcie. Stąd ten brak chemii.

Po trzecie może być tak jak pan podejrzewa i wciąż „serduszko” może mocniej bić w kierunku jej szefa czyli byłego kochanka.

 

Czy warto wracać i jak pan pisze „w każdej chwili jestem w stanie, jeżeli coś się stanie, nawet w środku nocy jechać do niej” ? .

Moim zdaniem nie.

Pana powyższy komunikat jest postawą ratownika. Mężczyzna dla swojej partnerki nie może nim być. Nie jest pana rolą naprawy jej obecnego i przeszłego życia. To jest jej rola.

Po drugie spokój i stabilność pana oraz córki są ważniejsze. Powrót do niej będzie powrotem chaosu, niestabilności oraz negatywnych wzorców dla córki.

 

Zachęcam również rozważenie konsultacji psychologicznej. Aby m.in. przyjrzeć się dynamice tej relacji i swojej roli w niej oraz aby znów nie wejść w rolę ratownika i dawcy zamiast partnera.

 

Proszę dbać o swój i swojej córki stabilny świat oraz na przyszłość uważnie wybierać partnerkę, z którą pan stworzy wspólny związek w oparciu o wkład dwóch uporządkowanych życiowo i emocjonalnie osób.

 

Pozdrawiam
Szymon Leszczyński

2 dni temu
Iza Bonarowska

Iza Bonarowska

W Twojej historii widać coś bardzo ważnego. Jesteś osobą, która naprawdę potrafi tworzyć relację i dawać bliskość. 

Widać to w tym, jak zbudowałeś więź z jej młodszym synem, jak angażowałeś się w rodzinne życie i jak naturalnie przychodziło Ci wspieranie innych. To jest ogromny zasób, który nie znika tylko dlatego, że związek się zakończył.

 

Drugi zasób to Twoja zdolność do refleksji. Dokładnie widzisz co działało, a co zaczęło się rozsypywać. Widzisz swoje zaangażowanie, widzisz jej trudności, widzisz dysfunkcje w relacji z dziećmi, a jednocześnie nie zamieniasz tego w ślepą złość. Takie spojrzenie jest dojrzałe i rzadkie.

 

Widać w Twoim opisie, że ta relacja była zderzeniem dwóch światów. Ty chciałeś stabilności, bliskości, wspólnej rodziny. Ona funkcjonowała w chaosie, w ciągłym napięciu między dziećmi, byłym mężem, pracą i historią zdrady. Z takiej dynamiki bardzo trudno zbudować równą relację. Nie dlatego, że Ty zrobiłeś coś źle, tylko dlatego, że jej własne życie było jak nieustanny kryzys. Kiedy ktoś żyje w kryzysie, często nie jest w stanie przyjąć miłości, która jest spokojna i bezpieczna. Dla takiej osoby to bywa wręcz zbyt trudne.

 

Kontakt z psychologiem może Cię realnie wesprzeć w poradzeniu sobie z bólem rozstania, uporządkowaniu myśli, obniżeniu napięcia w ciele i odnalezieniu kierunku na kolejne tygodnie. Nawet kilka spotkań potrafi bardzo odciążyć i dać poczucie, że nie jesteś w tym sam.

 

Pozdrawiam serdecznie,
Iza Bonarowska 

Psycholog

2 dni temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Witam ja od kilku lat cierpie na zaburzenia lekowe. Boje sie zostac sama w domu bo zaraz mam ataki boli serce szybkie bicie serca zawroty glowy. Jestem caly czasm zmeczora boli mnie glowa. Boje sie chodzic do sklepu na miasto z psem . mam rozne somaty kilka nascie razy bylam u lekarza na sorze badania mam dobre ekg tez nic nie wskazuje a ja nadal mysle ze umre. Boje sie bardzo smierci. Bo mama mi umarla od tamtej piry bardzo sie nasililo wszystko. Psychologa mam za miesiac a ja juz jestem strzepkiem nerwow. Nie moge zasnac spie po 4 albo 5 godzin co potem w dzien nie moge funkcjonowac normalnie bo spiaca jestem boli mnie glowa do tego stopnia ze zawraca mi sie w glowie mam mdlosci itp. W ciazy nie jestem . badanie glowy mialam ze 2 lata temu i bylo ok tzn mialam przeswietlenie czy jak sie to mowi. Jak mam sie wyluzowac chce zyc normalnie.
Witam, sama nie wiem, do kogo powinnam zwrócić się o pomoc. Ciężko jest mi również wyrazić w sposób precyzyjny mój stan, który bywa zmienny z dnia na dzień.
Witam, sama nie wiem, do kogo powinnam zwrócić się o pomoc. Ciężko jest mi również wyrazić w sposób precyzyjny mój stan, który bywa zmienny z dnia na dzień. Odkąd pamiętam, jestem osobą niezwykle ambitną. Zawsze zależało mi na nauce, ale także często angażowałam się w wiele innych aktywności poza szkołą, takie jak śpiewania, nauka języków obcych, sport, podróże. Mój własny rozwój i aktywne działanie od zawsze sprawiało mi dużą satysfakcję, mimo że środowisko, w którym się otaczałam, nie dostarczało mi w tym odpowiedniego wsparcia. Nie mieliśmy tych samych priorytetów w życiu, ani podobnych pasji, nad czym bardzo ubolewałam, bo często ukrywałam moje problemy, pomysły, marzenia, sukcesy. Nie chciałam się z nikim dzielić tym wszystkim. Miałam wrażenie, że to nieskromne, że tak nie wypada, a poza tym oni mają inne zainteresowania i pasję, więc nie do końca się zrozumiemy. Z czasem niektóre relacje same się zakończyły, niektóre nadal utrzymywałam, ale nie czułam, że się w nich rozwijam, że mogę dzielić z kimś wspólne pasje, czy aktywnie spędzać czas. Za każdym razem, gdy chciałam zrobić coś ciekawego np. wyjechać w góry na weekend, wyjść na miasto, koncert usłyszałam słowa "super pomysł, jedziemy", po czym, gdy przychodziło co do czego, pojawiało się mnóstwo wymówek. W ostatnim czasie sporo w moim życiu się wydarzyło, szczególnie w trakcie pandemii. Byłam w klasie maturalnej, gdzie zajęcia były prowadzone zdalnie. Od gimnazjum i później przez okres liceum pasjonowały mnie języki obce, marzyłam o wymianie językowej (jednak moja szkoła nie oferowała takiej możliwości), pomyślałam więc o studiach za granicą, to było moje marzenie. W klasie maturalnej zaczęłam wszystko planować, dowiedziałam się wszystkich możliwych informacji na ten temat, rozmawiałam z mnóstwem osób. Byłam przekonana, że jest to do zrealizowania, ale brakowało mi tego wsparcia od ludzi obok, którzy nie potrafili mnie zrozumieć. Po maturze, która niestety nie poszła mi tak, jak chciałam, od razu poszłam do pracy na czas wakacji. Stwierdziłam, że wezmę sobie rok przerwy między studiami, aby móc lepiej się przygotować formalnie i zgromadzić oszczędności, które pomógłby mi w dalszej realizacji planu. W tamtym czasie straciłam kontakt z większością moich znajomych. Zostałam z tym wszystkim sama. Moi rodzice starali się wesprzeć mnie w moich planach, jednak czułam, że nie wierzą w ich realizacje. Sądzili, że to bardzo wymagający pomysł. Nie chciałam już obarczać innych moimi wymysłami, zaczęłam sama przygotowywać się do egzaminu językowego niezbędnego na studia, szukać lokum i tak dalej. Miałam wtedy jeszcze kontakt z jedną koleżanką ze szkoły średniej, mówiłam jej o moich planach, ale nie czułam, że do końca się rozumiemy. Zmieniłam pracę, gdzie środowisko było zupełnie różne, ludzi dużo ode mnie starszych, ustatkowanych, mających własne rodziny, stałą pracę i tak dalej. W tym miejscu trudno mi było znaleźć kogoś, z kim mogłabym nawiązać wspólny język. Mimo to, poza pracą próbowałam jeszcze szukać wsparcia w internecie i też nadal kontynuowałam przygotowania do egzaminu. Z czasem jednak straciłam wiarę, że mi się uda. Patrzyłam tylko, jak inni układają sobie życie na studiach, jak nawiązują nowe znajomości i jak ciekawie spędzają czas. Było mi przykro, byłam zła na siebie, że postawiłam tak wysoko, że wpadłam na pomysł nie do zrealizowania. Nie miałam się do kogo zwrócić, nie czułam, że ktokolwiek mnie rozumie, nie wiedziałam już co robić. Rodzina zbuntowała się przeciwko mnie, że popełniłam duży błąd, nie idąc na studia po liceum. Z biegiem czasu wybiłam sobie z głowy pomysł związany ze studiami za granicą. Przekonałam się, że jednak to chyba nie dla mnie, nie jestem w stanie zarobić tyle pieniędzy, mieszkać tak daleko od domu. Pomyślałam, że przecież uczelnie w Polsce oferują dużo ciekawych możliwości związanych z wymianami studenckimi typu Erasmus+. W czasie przerwy przemyślałam wszystko, zastanowiłam się poważnie nad tym, czego tak naprawdę chciałabym się uczyć, co w zasadzie najbardziej mnie interesuje. Wcześniej myślałam o psychologii po angielsku (właśnie za granicą). Jednak stwierdziłam, że przecież mogę studiować w Polsce i wyjechać na wymianę. Wzięłam się więc do działania i zaczęłam przygotowywać się ponownie do matury. W czasie mojego gap year z racji tego, że pracowałam, bardzo chciałam zacząć podróżować (w tani sposób). Pomyślałam, że później nie będę miała już tak wiele czasu. Jednak nie mogłam liczyć na moich znajomych. Informowałam ich zawsze dużo wcześniej, żeby mogli mieć możliwość zgromadzenia oszczędności. Uznawali zazwyczaj pomysł za świetny, jednak, gdy już przychodziło co do czego, to chętnych brakowało. Strasznie mnie to drażniło, że nie miałam z kim wykorzystać tego wolnego czasu w ciekawy sposób. Udało mi się poprawić maturę w maju, miałam jeszcze sporo wolnego czasu, więc stwierdziłam, że sama zacznę podróżować. Początkowo bardzo się bałam i stresowałam, ale pokonałam swój lęk, ostatecznie udało mi się odwiedzić trzy kraje. Może i niewiele, ale cieszę się, że przestałam czekać na innych i zaczęłam działać samodzielnie. W wakacje otrzymałam wyniki z uczelni, bardzo chciałam dostać się na studia dzienne (podobała mi się wizja mieszkania w akademiku i ogólnie życia studenckiego), ale dostałam się tylko na zaoczne. Tak też zrobiłam, stwierdziłam, że spróbuję. W końcu psychologia jest czymś, z czym chcę wiązać przyszłość, a poza tym będę mogła zdobywać doświadczenie w pracy. Od października łączyłam pracę ze studiami, byłam bardzo zafascynowana i z przyjemnością przykładałam się do nauki. Pod koniec roku straciłam pracę i przez dwa miesiące siedziałam w domu. Miałam wtedy sporo czasu na przygotowywania się do zaliczeń i egzaminów, jednocześnie też próbowałam znaleźć nową pracę, gdyż czułam, że moim rodzicom może to trochę przeszkadzać. Zresztą często pytali mnie, czy udało mi się już coś znaleźć itp. Nikt jednak się nie odzywał. Zastanawiałam się, czy nie znaleźć sobie może pracy związanej już z moim zawodem lub może podjąć jakiś staż. Sama już nie wiem, co mam robić, czego ja właściwie chcę. Boję się, że przez to nie będę już miała czasu na inne aktywności poza studiami. Chciałabym też jak najlepiej wykorzystać ten czas na studiach, poznać nowych ludzi, mieć czas na wyjścia itp. Z drugiej strony boję się, że faktycznie, jeśli nie zacznę działać w tym kierunku, to faktycznie będę żałować, że nie zaczęłam już zdobywać doświadczenia. Wszystkie osoby, które poznałam na studiach, studiowały wcześniej dziennie i miały też okazje skorzystania jeszcze z "życia studenckiego" i dobrze wspominają ten okres. Ja czuje się źle, że nie miałam szansy spróbować. Z jednak strony chciałabym studiować dziennie, chciałabym tego doświadczyć, ale teraz to nie wiem, czy uda mi się zmienić tryb i czy w ogóle mam szansę, czy to ma sens. Z drugiej strony fajnie jest zdobywać doświadczenie, pracować i mieć czas na inne rzeczy. Jeśli chodzi o relację, staram się być jak najbardziej otwarta na nowe znajomości. Nadal jestem bardzo ambitna i chciałabym realizować mnóstwo moich pomysłów, poznałam już kilka osób, jednak nie trafiłam jeszcze na osobę podobną do mnie. Cały czas czekam, że pojawi się ktoś, komu będę mogła się zwierzyć, kto zawsze będzie obok, z kim będę mogła wyjść na miasto, kto będzie chciał podróżować tak jak ja i przede wszystkim mnie zrozumie. Chciałabym podjąć terapię, czy konsultację psychologiczną, z kimś, kto pomógłby mi przepracować i przeanalizować wszystkie wydarzenia, które prawdopodobnie wpłynęły na mój stan, ale także to jak wygląda moje życie. Czuję, że posiadam mnóstwo schematów i przekonań, które blokują mnie przed osiągnięciem poczucia satysfakcji w życiu i budowaniu wartościowych relacji. Moja historia jest dosyć długa (i tak wiele wątków pominęłam) i z pewnością trudno jest wyczytać z niej, jaką naprawdę jestem osobą. Chciałabym jednak, aby ktoś zechciał wesprzeć mnie w tym, co przeżywam i pomógł odnaleźć mi właściwy kierunek w życiu.
Niedawno zostały odebrane mi dzieci ze względu na nasiloną depresję przez którą nie byłam w stanie zająć się nimi.
Niedawno zostały odebrane mi dzieci ze względu na nasiloną depresję przez którą nie byłam w stanie zająć się nimi, przed zabraniem dzieci nachodziły mnie panie z mopsu jak i asystent rodziny, pukali zawsze głośno, a ja się bałam tego bardzo. Po odebraniu mi dzieci nadal boję się jak ktoś puka w drzwi, zaczynam się trząść i szybciej bije mi serce, nie wiem kto jest za drzwiami a ja się boję że to znowu oni, czy to przejdzie ? Co powinnam zrobić?
Od dłuższego czasu, bodajże pół roku, mam problem z zasypianiem. Łączy się to z nadmiernym myśleniem
Witam, od dłuższego czasu, bodajże pół roku, mam problem z zasypianiem. Łączy się to z nadmiernym myśleniem, nie potrafię tego opanować i zasypiam dopiero po 2 godzinach, często się budzę w nocy. Poza tym czuje ucisk w głowie. Co za tym idzie przez cały dzień jestem zmęczona, bo się nie wysypiam.
Podejrzewam u siebie fobię społeczną, czy takie historie zdarzają się w gabinecie psychologicznym?
Dzień dobry, Mam zaburzenia lękowe i podejrzewam u siebie ASD. Dużo czytam o zaburzeniach psychicznych (wydaje mi się, że daje mi to jakiś komfort), ale nigdy nie spotkałam się z podobną sytuacją jak moja. Przed każdym wyjściem ze znajomymi obiecuje sobie, że nie będę robić wokół siebie szumu i nie będę skupiać na sobie atencji. Wiem, że obiektywnie nie robię w grupie więcej zamieszania niż inni, a wręcz wiele osób uważa mnie za spokojną osobę. Ale i tak po każdym wyjściu czuje, że na pewno wszyscy są zirytowani mną, moim zachowaniem, że za dużo mówiłam, za głośno się śmiałam. Na spotkaniu ze znajomymi czuję się dobrze, często czerpię z niego przyjemność, ale już w drodze do domu zastanawiam się nad swoim zachowaniem, a na drugi dzień rano budzę się z intensywnym uczuciem (lękiem?), że oni mnie na pewno nie lubią, bo właśnie zachowuję się zbyt atencyjnie. Fobia społeczna, o której czytałam, to z tego, co rozumiem, to raczej lęk przed wyjściem ze znajomymi, a nie po. Czy taka sytuacja jak moja wychodzi podczas rozmów w gabinecie? Bo naprawdę nie wiem co o tym myśleć, a chyba szukam komfortu w tym, żeby mi ktoś przybliżył podobny schemat. Bardzo dziękuje za Państwa aktywność na tym forum, już nie raz otrzymałam cenne odpowiedzi.
komunikacja

Umiejętności komunikacyjne – klucz do skutecznej komunikacji

Skuteczna komunikacja to klucz do sukcesu w życiu osobistym i zawodowym. W tym artykule przyjrzymy się bliżej temu, czym są umiejętności komunikacyjne, jaką rolę odgrywają w naszym życiu i jak możemy je rozwijać.