
Rozstanie po ciężkim związku… Miłość, gdzie myślałem, że na całe życie.
Rozstanie po ciężkim związku… Miłość, gdzie myślałem, że na całe życie. Ja i ona, 40-latkowie po rozwodach, z dziećmi. Ja mam córeczkę 7 lat. Ona dwóch chłopców, 12 i 9 lat. Ja bardzo dobrze dogaduję się z byłą partnerką w sprawie dziecka. Ona nie dogaduje się wcale z ojcem chłopców. Ciągle sobie dogryzają, nie rozmawiają ze sobą, ciągle się wyzywają i ciągle chce jeden od drugiego pieniędzy. Ona zdradziła męża (z szefem, u którego dalej pracuje), była z nim 1,5 roku, po czym ją zostawił. Chciała wrócić do męża. Przeżyła to bardzo, zarówno rozwód (straciła mieszkanie na rzecz męża), została z niczym, wynajmuje mieszkanie, samochód i telefon służbowy. Kochanek ją zostawił i także to mocno przeżyła. Po dwóch latach samej poznała mnie. Ja własne mieszkanie, samochód, praca, praca z dziećmi. Uwielbiam dzieciaki. Pierwsze 7 miesięcy super, spotkania, kiedy mieliśmy czas, wówczas nakładały się nam weekendy z dziećmi. Potem poznaliśmy swoje dzieciaki i wówczas zrobiło się poważnie. Super święta, czas po świętach aż do czerwca, gdzie zabrałem ją na wakacje. Po wakacjach rozmowa o kupnie domu. Ja nie mogę sprzedać mieszkania ani wynająć, bo mam córeczkę blisko szkoły, plus była partnerka jest w dokumentach mieszkania. Do siebie mamy odległość ok. 30 km. Ona oddała mężowi mieszkanie, jest w kredycie tego mieszkania, plus opieka naprzemienna dzieciaków. Nie stać jej na duży kredyt. Wówczas po tej rozmowie pierwszy raz słyszę „brak chemii”, nic z tego nie będzie. Porozmawialiśmy na ten temat, że warto walczyć, i od września razem zamieszkaliśmy. Koniec listopada i koniec związku. Znowu „brak chemii”, nie mogę dać Ci miłości takiej, co Ty mi dajesz, nie umiem tak kochać, bo kiedyś zostałam zraniona i nie jestem w stanie się mocniej zaangażować. Warto tutaj dodać sytuację z jej dziećmi. Kiedy mieliśmy wspólne weekendy, raz dzieci, a raz wspólny wolny czas, wówczas było fajnie. Ten rok już taki nie był i już problem, bo nie ma wolnego czasu dla siebie. Ja lubię spędzać czas z jej dziećmi, ona z moją córką też, ale nie ostatnie tygodnie. Co do dzieci: jej chłopcy są dla niej straszni. Przeklinają, biją się ciągle, popychają ją, słyszałem, jak starszy powiedział do niej „suko”. Nie sprzątają po sobie, rozwalają ubrania, nie chcą się kąpać, myć zębów. Starszy uzależniony od telefonu, zabrać mu telefon – to się wścieka. Ona nie ma czasu dla nich, aby przeleciał tydzień i koniec. Widać, że nie wychowuje dzieci, a je chowa. Relacja między matką a dzieckiem jest słaba. Ja złapałem super relację z młodszym. Spędzał ze mną dużo czasu, wspólne chwile, wyjazdy, dużo się przytulał, widział we mnie oparcie. Ona, ładna, wysportowana, pasja – siłownia, lubi dobrze wyglądać (botoks w twarz co jakiś czas, zrobione piersi kilka lat temu), widać, że ma na swoim punkcie manię, aby dobrze wyglądać. Markowe ciuchy, perfumy, dużo zakupów… Dba o dzieci w ten sam sposób, ale materialnie; jeżeli chodzi o wychowanie, to jest problem. Nie mają szacunku do matki. Rozstaliśmy się w zgodzie. Ona ciągle powtarzała, że nie ma chemii, zaangażowania. Ciągle ja dawałem z siebie wszystko, a ona prawie nic. Relacja z jej szefem bardziej otwarta. Uważam, że ciągle coś do niego czuje i ma nadzieję, że będą znowu razem. On ma dzieci i partnerkę. Ona zawdzięcza mu pracę i stanowisko, ale chyba zapomniała, że on ją skrzywdził, ale dalej w to brnie… Dawałem miłość, zaangażowanie, bezpieczeństwo, opiekę nad dziećmi, a dostałem kopa w tyłek, bo brakuje chemii… która, uważam, przeniosła na szefa, który nie tak dawno ją skrzywdził… Czemu tak to wygląda, dobra materialne są ważniejsze od miłości… Mam mega ciężki okres, od paru dni mało śpię, mało jem. Ciągle o niej myślę i na odchodne mówiłem, że zawsze jej pomogę i cokolwiek się wydarzy – ja będę… W każdej chwili jestem w stanie, jeżeli coś się stanie, nawet w środku nocy jechać do niej…
cierpienie
Rafał Żelazny
Rozstanie, które Pan opisuje, było nie tylko zakończeniem relacji, ale również utratą ogromnej inwestycji emocjonalnej, poczucia sensu i nadziei na wspólne życie. Nic dziwnego, że przeżywa Pan teraz bezsenność, spadek apetytu i natłok myśli — to naturalna reakcja po tak intensywnym związku, w który włożył Pan serce, stabilność i gotowość do tworzenia rodziny.
Widać wyraźnie, że od początku to Pan wnosił do relacji bezpieczeństwo, odpowiedzialność, dojrzałość i konsekwencję. Partnerka była osobą po trudnych doświadczeniach: zdrada, rozwód, konflikt z byłym mężem, brak stabilności życiowej i finansowej, a do tego problemy wychowawcze z dziećmi. Jej granice emocjonalne są niestabilne – raz otwiera się na bliskość, a za chwilę wycofuje i tłumaczy to „brakiem chemii”. To częsty mechanizm u osób, które zostały mocno zranione i boją się ponownie zaufać: kiedy relacja robi się poważna, pojawia się lęk, który przykrywają pozornym „brakiem uczuć”.
Między wierszami widać jednak, że Pana partnerka nie była gotowa na zdrowy, stabilny związek. Nierozwiązane sprawy z przeszłości, toksyczna relacja z byłym partnerem, emocjonalne zamieszanie związane z szefem, chaos wychowawczy i duże obciążenie codziennością – to wszystko ją przygniatało. Pana ciepło i zaangażowanie mogło ją nawet przytłaczać, bo nie była w stanie dać tyle samo. „Brak chemii” często bywa zasłoną dla lęku, poczucia nieadekwatności albo emocjonalnego zamknięcia.
To, że Pan został odrzucony mimo tak wielkiej troski, nie świadczy o Panu – świadczy o tym, że ona nie potrafiła tej relacji unieść. Emocjonalnie była wciąż w poprzedniej historii, w chaosie, z którym nie zdążyła się zmierzyć.
Nie stracił Pan tej relacji dlatego, że zrobił Pan za mało — tylko dlatego, że ona nie była gotowa przyjąć tego, co Pan dawał.
Teraz najważniejsze jest, by pozwolił Pan sobie przeżyć żałobę po tej relacji. To normalne, że boli i że wracają myśli. Bycie stale dostępnym dla niej tylko utrudni Panu odzyskanie równowagi.
W najbliższym czasie warto skupić się na:
- rozmowie z kimś bliskim lub specjalistą,
- stałej rutynie dnia (sen, posiłki, aktywność),
- czasie dla swojej córki i swoich potrzeb.
Ma Pan pełne prawo do żalu, rozczarowania i poczucia niesprawiedliwości — ale proszę zauważyć: Pan kochał dojrzale, odpowiedzialnie i szczerze. To nie jest porażka. To świadczy o Pana sile i zdolności do głębokiej miłości. To, że trafił Pan na osobę, która nie była gotowa, nie świadczy źle o Panu — świadczy o jej niezakończonych zmaganiach z własną przeszłością. Pozdrawiam.
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Szymon Leszczyński
Dzień dobry Panu
To co pan czuje w sytuacji rozstania, gdzie dawał od siebie bliskość, wsparcie emocjonalne i finansowe, jest zrozumiałe. W szczególności, że za to wszystko dostał na koniec związku komunikat o „braku chemii”.
Ważne aby pan pamiętał jednak, że ten komunikat jest o niej, a nie o panu.
Chcę podkreślić również, że to wyraz pana siły i męskiej dojrzałości, że szuka tutaj rady.
Podzielę się z panem moimi spostrzeżeniami i refleksjami.
Miał pan swoje uporządkowane obecne, jak i przeszłe życie. Wszedł pan w relację z kobietą w „chaosie” - bytowym, relacyjnym (zdradzenie męża, porzucenie przez kochanka) oraz rodzicielskim (konflikt z ojcem dzieci).
Dał pan jej dużo - bezpieczeństwo, opiekę, zaangażowanie „Dawałem miłość, zaangażowanie, bezpieczeństwo, opiekę nad dziećmi”. Ona była biorcą. Pan w zamian otrzymał na koniec komunikat o braku chemii i „a dostałem kopa w tyłek.
Wystąpił dość częsty schemat relacyjny:
Pan dał dużo od siebie, ale bez wzajemności . I na koniec usłyszał o braku chemii.
Jednocześnie pan ze swojej strony zlekceważył tzw. Sygnały ostrzegawcze (nazywane też czerwonymi flagami) u byłej partnerki - zdrada męża, konflikt z byłym mężem, podejście wychowawcze, priorytety dot. wyglądu i spraw materialnych czy w dalszym ciągu praca u byłego kochanka.
To nie pana wina.
Na przyszłość, jednak radzę brać je bardziej na poważnie, aby zaoszczędzić sobie bólu emocjonalnego, jaki obecnie pan doświadcza. On z czasem minie.
Komunikat o braku chemii to wymówka, która potencjalnych przyczyn może mieć kilka.
Po pierwsze, była partnerka może nie być obecnie gotowa na głęboką relację.
Po drugie kobieta w „chaosie” często chemią w relacji nazywa nieprzewidywalność tzw. rollercoaster emocjonalny. A pan dał jej stabilność, bezpieczeństwo i wsparcie. Stąd ten brak chemii.
Po trzecie może być tak jak pan podejrzewa i wciąż „serduszko” może mocniej bić w kierunku jej szefa czyli byłego kochanka.
Czy warto wracać i jak pan pisze „w każdej chwili jestem w stanie, jeżeli coś się stanie, nawet w środku nocy jechać do niej” ? .
Moim zdaniem nie.
Pana powyższy komunikat jest postawą ratownika. Mężczyzna dla swojej partnerki nie może nim być. Nie jest pana rolą naprawy jej obecnego i przeszłego życia. To jest jej rola.
Po drugie spokój i stabilność pana oraz córki są ważniejsze. Powrót do niej będzie powrotem chaosu, niestabilności oraz negatywnych wzorców dla córki.
Zachęcam również rozważenie konsultacji psychologicznej. Aby m.in. przyjrzeć się dynamice tej relacji i swojej roli w niej oraz aby znów nie wejść w rolę ratownika i dawcy zamiast partnera.
Proszę dbać o swój i swojej córki stabilny świat oraz na przyszłość uważnie wybierać partnerkę, z którą pan stworzy wspólny związek w oparciu o wkład dwóch uporządkowanych życiowo i emocjonalnie osób.
Pozdrawiam
Szymon Leszczyński
Iza Bonarowska
W Twojej historii widać coś bardzo ważnego. Jesteś osobą, która naprawdę potrafi tworzyć relację i dawać bliskość.
Widać to w tym, jak zbudowałeś więź z jej młodszym synem, jak angażowałeś się w rodzinne życie i jak naturalnie przychodziło Ci wspieranie innych. To jest ogromny zasób, który nie znika tylko dlatego, że związek się zakończył.
Drugi zasób to Twoja zdolność do refleksji. Dokładnie widzisz co działało, a co zaczęło się rozsypywać. Widzisz swoje zaangażowanie, widzisz jej trudności, widzisz dysfunkcje w relacji z dziećmi, a jednocześnie nie zamieniasz tego w ślepą złość. Takie spojrzenie jest dojrzałe i rzadkie.
Widać w Twoim opisie, że ta relacja była zderzeniem dwóch światów. Ty chciałeś stabilności, bliskości, wspólnej rodziny. Ona funkcjonowała w chaosie, w ciągłym napięciu między dziećmi, byłym mężem, pracą i historią zdrady. Z takiej dynamiki bardzo trudno zbudować równą relację. Nie dlatego, że Ty zrobiłeś coś źle, tylko dlatego, że jej własne życie było jak nieustanny kryzys. Kiedy ktoś żyje w kryzysie, często nie jest w stanie przyjąć miłości, która jest spokojna i bezpieczna. Dla takiej osoby to bywa wręcz zbyt trudne.
Kontakt z psychologiem może Cię realnie wesprzeć w poradzeniu sobie z bólem rozstania, uporządkowaniu myśli, obniżeniu napięcia w ciele i odnalezieniu kierunku na kolejne tygodnie. Nawet kilka spotkań potrafi bardzo odciążyć i dać poczucie, że nie jesteś w tym sam.
Pozdrawiam serdecznie,
Iza Bonarowska
Psycholog

