Left ArrowWstecz

Powiązałam serię bardzo przykrych zdarzeń z moim zachowaniem - słuchaniem muzyki. Przestałam to robić ze strachu.

Nie mogę się uczyć języka, który kocham. Wszystko zaczęło się w 2016 roku, kiedy wróciłam do oglądania serialu i słuchania zespołu w ukochanym języku. W mojej rodzinie zaczęła się wtedy seria śmierci. Dziadek, potem kilka osób zmarło na nowotwór. Skojarzyłam, że gdy poznałam ten język i go pokochałam w 2012 to zmarła ukochana osoba w mojej rodzinie. I zaczęłam wierzyć, że to ściąga na moją rodzinę i na mnie nieszczęścia. Do tego stopnia to doszło, że ilekroć coś się stanie ja doszukuje się drugiego dna w słuchanych piosenkach, oglądanych serialach. Przez to nie oglądam i nie słucham, oraz nie robię dużo rzeczy, które naprawdę kochałam. Niejednokrotnie chciałam wrócić do nauki, ale zawsze, naprawdę dzieje się coś złego. Mam żal, bo niewiele wchodzi mi do głowy , a ten cholerny język tak i jeśli bym go nie przerwała, to dziś byłabym na całkiem dobrym poziomie... A nie jestem. Straciłam lata i nie mogę się przełamać, bo tak się boje. Kiedyś na przykład usłyszałam w głowie w tym języku piosenkę, a kilka godzin potem ktoś z mojej rodziny zachorował. Ja wiem, jak to się czyta to trochę absurd. Sama sobie tłumaczę, że przecież nie możliwe. A i tak nie potrafię się z tego wygrzebać od lat. Wiem, że w moim otoczeniu są osoby, które dostrzegają coś takiego, ale nie w takim stopniu jak ja. Czy z tego można wyjść? Da się bez pomocy psychologa? Planuje iść w przyszłości na terapie, ale teraz nie mogę sobie jeszcze na to pozwolić. Dzisiaj znowu to samo. Zaczęłam sobie podśpiewywać piosenki bo nagle mi się przypomniały, a za kilka godzin wiadomośc, że nie żyje znajomy. Są oczywiście momenty gdzie gdzieś usłyszę i jest spokój, ale gdy zacznę myśleć intensywnie i nagle to potem jest to. Ja już zaczynam wierzyć w jakieś moce dziwne, a nie chce. Co mam zrobić? Słuchać i uczyć się na siłę? Unikać? Czy ja zwariowałam?
M S

M S

Trudno jednoznacznie tutaj coś diagnozować. W mojej ocenie może to być trauma związana z wieloma śmierciami w krótki okresie czasu. Przez zupełny przypadek uczyła się Pani wtedy języka. Proces nauki w wyniku silnych doświadczeń emocjonalnych połączył się z tą traumą. 
Obecnie różnego rodzaju trudne doświadczenia (choroby,smierć) mogą się łączyć z tym językiem. W obecnych czasach bez trudu można usłyszeć dany język w dowolnym prawie momencie. Pani nieświadomy mózg łączy te dwie sytuacje wywołując wrażenia, o których Pani pisze. 
Z cała pewnością warto udać się do specjalisty, żeby przyjrzał się temu sprzężeniu i ewentualnie podjąć terapię, aby przepracować traumę. 

1 rok temu
Dorota Żurek

Dorota Żurek

Ma pani za sobą ciężkie, traumatyczne przeżycia po śmierci bliskich osób. Te obsesyjne myśli dotyczące nauki języka są spowodowane nerwicą natręctw. Proszę się zastanowić nad psychoterapią, bo samej będzie pani ciężko pokonać chorobę. W pani przypadku najbardziej skuteczna będzie terapia poznawczo-behawioralna. 

Obecnie może pani zacząć uczyć się różnych metod radzenia sobie ze stresem, by obniżać poziom lęku. Na początku warto spróbować prostych ćwiczeń oddechowych, relaksacji i wprowadzić aktywność fizyczną, by pozbywać się napięcia z ciała. Proszę zadbać o siebie i swoje zdrowie psychiczne, a wtedy będzie pani mogła powrócić do nauki języka. 

 

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Bliscy zachęcają mnie do pomocy specjalisty, ale mnie coś zawsze zatrzymuje.
Sporo bliskich próbuje mi doradzić wizytę u specjalisty. Ja jednak się wycofuje, boje się zrobić ten krok, który może i by mi pomógł ... Ale ciągle są jakieś wymówki A bo nie mam czasu po pracy. A bo nie chce się wpakować w farmakoterapie. Gdy jest dobrze to nie wiem, pełny sprzeczności jestem .
Mam 27 lat i fobię społeczną. Trudne dzieciństwo. Fobia nasiliła się po urlopie wychowawczym.
Witam, mam 27 lat i fobię społeczną. Od czasów szkoły średniej zaczęłam zamykać się w sobie, bo czułam niechęć ze strony rówieśników, nie chcieli się ze mną kolegować itd. Byłam w toksycznym związku i po jego zakończeniu odżyłam i w tym okresie poznałam męża, lecz mój problem nie zniknął. Wyszłam z domu z brakiem poczucia własnej wartości, bo nie było tam ani grama szacunku i miłości, a zamiast tego przemoc psychiczna i bardziej nienawiść. Teraz od około 3 lat, odkąd wróciłam do "życia społecznego" po urlopie wychowawczym, wręcz boję się ludzi. Unikam nawet wychodzenia do sklepu i wysyłam meża, bo traktuję to jako niepotrzebny stres. Stresują mnie wszystkie sytuacje społeczne, nawet kontakty z rodziną, z czym wcześnej nie miałam problemu. Nie potrafię się już w ogóle uśmiechać, unikam kontaktu wzrokowego, gdy jestem wśród ludzi mam ochotę zapaść się pod ziemię. Powtarzam sobie w głowie, że jeśli chcę, aby ludzie odbierali mnie normalnie, to muszę zachowywać się normalnie, ale to rzecz jasna nie pomaga. Nie potrafię wyrażać emocji, nie śmieje się, mam nawet duży problem z tym, żeby głośniej coś powiedzieć. Stresuję się tak, że widać to na twarzy, cały czas mam poważny, a nawet skwaszony wyraz twarzy, a myślę, że wyglądam normalnie i nie potrafię nad tym zapanować. Chciałabym w końcu coś z tym zrobić, bo czuję się coraz gorzej. Coraz częściej myślę, że lepiej byłoby z tym wszystkim skończyć, tylko nie wiem czy powstrzymuje mnie to, że mam dziecko czy jakaś "nadzieja". Nie wiem czy powinnam udać się do psychiatry, bo nie wiem czy leki rozwiążą mój problem, a z kolei psychoterapia jest kosztowna i po prostu nie wiem czy mogłabym sobie na nią pozwolić. Proszę o rady.
Boję się przerwy w terapii.
Dzień dobry, co mogę zrobić jak odczuwam lęk przed przerwą od terapii? Problem jest taki, że w ciągu następnych dwóch tygodni albo nie mam czasu albo nie ma terminu, który by mi pasował u mojego terapeuty i obawiam się, że dłuższa przerwa coś zmieni w moim procesie, wystąpi lęk sprzed rozpoczęcia przeze mnie spotkań z psychologiem. Bardzo obawiam się nawrotu moich problemów, nie umiem przyswoić tego, że mogą zniknąć, bo jest to dla mnie dziwne, że nagle od 3-4 miesięcy wszystko zaczęło się układać, skoro wcześniej było tak źle. Nie mam teraz z kim omówić tych myśli, zaczynam przez to czuć napięcie do rzeczy, do których wcześniej się przełamywałam, które teraz niby są na poziomie bez lęku, a nie wiem czemu myślę, że on nagle wróci. Mam wrażenie, że bardzo przyzwyczaiłam się do spotkań, dodałam je do swojej rutyny, a jak nie pójdę na nie konkretnego dnia o konkretnej godzinie to boję się, że stanie się coś złego, lęk do mnie wróci itp. Zwłaszcza, że teraz też mijają dwa tygodnie od kiedy ostatnio udało mi się być na sesji, jak na razie nie widzę jakiegoś większego pogorszenia, ale bardzo się go obawiam i nie wiem co robić, mam przed sobą wiele stresujących sytuacji i wyzwań i nie chcę znowu kogoś zawodzić przez to, że nagle zacznę się znowu tak bać. Proszę o pomoc, bo chyba kolejnych dwóch tygodni z takim poczuciem nie wytrzymam…
Męczę się z atakami paniki, mam wrażenie omdlenia. Opiekuję się dziećmi, martwi mnie to.
Witam, mam taki problem - od kilku lat zmagam się z atakami paniki, raz są uśpionem raz w stresie mnie dopadają - ostatnio coraz częściej razem z hiperwentylacją, mam problemy z pamięcią i koncentracją, mam trójkę dzieci i bardzo mnie to martwi. Ostatnio nawet w stresie miałam takie kółko kręcone się przed oczami i oddychać mi było ciężko i słabo widziałam, ogólnie jak mam wyjść do sklepu, to tak się stresuję, że trzęsą mi się ręce i serce mi wali- omijam tłumy. Proszę o radę, wybieram się do psychologa, ale jeszcze prawie miesiąc do wizyty. Pozdrawiam
Od dwóch lat jestem w stałym związku z moim parterem, od dłuższego czasu coraz bardziej zadręczam się myślami, że mnie zostawi
Od dwóch lat jestem w stałym związku z moim parterem, od dłuższego czasu coraz bardziej zadręczam się myślami, że mnie zostawi, że znajdzie kogoś o wiele lepszego ode mnie. Jest nam ze sobą naprawdę dobrze, ale jak tylko zaczyna mówić o swoich koleżankach z pracy lub planuje jakieś wyjście beze mnie, panikuję, nawet jeśli to wyjście miałoby być za miesiąc, nie mogę spać po nocach. Kiedy tylko pojawia się ten temat, jestem w totalnej rozsypce, czuję, że nic nie ma sensu, pojawią się nawet myśli żeby po prostu uciec i nie musieć przechodzić tego wszystkiego... Czuję, że nie da się tak z tym żyć, bo to rujnuje zarówno moja psychikę, jak i związek z mężczyzną, którego bardzo kocham i który kocham mnie...
mam pytanie, jak poradzić sobie z potwornym lekiem wysokości?
Witam, mam pytanie, jak poradzić sobie z potwornym lekiem wysokości? Na codzień wydaje się ze nie ma się styczności z wysokosciami i nawet jak ktoś ma lęk to nie ma gdzie sie to ujawnic.... tylko że ja mam koszmarny lęk wysokości nawet na 1 piętrze. Mam za niedlugo przeprowadzić się do rodziców na 8 piętro i jakis czas dluzszy bede tam mieszkała...... Jestem przerażona tak skrajnymi wysokosciami. Dlatego jest to dla mnie już ogromny problem. Na drabine nie wejde, nie wyjrze na balkonie nawet najnizszym , a umyc okna nawet na parterze byłby problem. Ale mozna jakoś tego unikać... ale Wyprowadzki nie unikne na 8 piętro..... Nie spię już którąś noc przez to. Ta koszmarna sytuacja jest naprawde dobijajaca (sytuacji zyciowej nie mam ciezkiej tylko poprostu juz nie będe mieszkala z chłopakiem a rodzice wyprowadzili sie do wieżowca 3 lata temu, a ja u chłopaka mieszkam juz 5 lat....). Dlaczego moja mama zachciala takiego mieszkania ... jakbym mogla cofnac czas to bym wtedy przyjechala do nich i odwiodla od tego najglupszego pomyslu ..... Ja nawet odwiedzac ich sobie nie wyobrażałabym na tym 8 pietrze a co dopiero mieszkać. To co mi zostaje zerwac relacje z mama???? przez 8 piętro??? Jetem całkowicie załamana. Bardzo prosze o porade.
Dobry wieczór, mam paniczne lęki i nie wiem jak sobie poradzić. Jakiej pomocy szukac?
Witam, mam zdiagnozowaną depresję lękową.
Witam, mam zdiagnozowaną depresję lękową. Jestem na lekach .Od 2 tyg. jestem na zwolnieniu, chcę wrócić do pracy.Jak poradzić sobie z myślą, że złapie mnie atak lęku? Wtedy zaczyna serce walić i zaczynam płakać, jak przestać myśleć o tym wszystkim?
W sobotę mam jazdę z instruktorem, którego nie znam i nigdy go nie widziałam, a na samą myśl ogarnia mnie strach i lęk.
Witam. W sobotę mam jazdę z instruktorem, którego nie znam i nigdy go nie widziałam, a na samą myśl ogarnia mnie strach i lęk. Strasznie się denerwuje, zawsze tak mam gdy poznaje nowe osoby. Boje się oceny krytyki
Chciałbym prosić o poradę dotyczącą doboru specjalisty – psychiatry, psychologa czy psychoterapeuty
Dzień dobry! Chciałbym prosić o poradę dotyczącą doboru specjalisty – psychiatry, psychologa czy psychoterapeuty. Dobrych kilka lat temu, podczas kwalifikacji wojskowej w okresie licealnym, otrzymałem kategorię A. Wtedy nie przywiązywałem do tego wagi, ale sytuacja bezpieczeństwa uległa pogorszeniu i w związku z tym chciałbym ją zmienić, dmuchając na zimne. Dodam, że od czasu wybuchu konfliktu zbrojnego za naszą wschodnią granicą towarzyszą mi różne lęki i niemal ciągły stres, który czasem utrudnia normalne funkcjonowanie. Oprócz tego mam absolutny wewnętrzny sprzeciw wobec jakiejkolwiek przemocy czy militaryzacji. Jestem przekonany, że uniemożliwiałoby mi to pełnienie służby wojskowej, a nawet mogłoby spowodować istotne pogorszenie stanu psychicznego. Zastanawiam się, do kogo powinienem się zgłosić, aby uzyskać opinię, zaświadczenie, bądź dokumentację, którą mógłbym przedłożyć jako uzasadnienie do wniosku o zmianę kategorii, a przy okazji przedyskutować mój punkt widzenia? Czy psycholog, podobnie jak psychiatra, może dokonywać takiej oceny? Będę wdzięczny za wszelkie wskazówki.
Mój syn nie chce chodzić do przedszkola przez obecność tam wielu osób. Powinienem pójść do psychologa?
Mój 5letni syn nie chce chodzić do przedszkola. Jak twierdzi "jest tam dużo ludzi" . Czy to jakaś fobia? Czy powinienem iść z nim do psychologa?
Okropnie boję się, że padnę ofiarą przemocy lub morderstwa będąc samej poza domem. Stresuję się małymi wyjściami, boję się przechodniów.
Hej, mam problem. Od około 4-5 lat żyję w ciągłym stresie wychodząc na ulice, boję się, że każdy wokół mnie jest mordercą lub chce mi po prostu coś zrobić, chce mi się płakać i bardzo się boję, gdy wracam sama ze szkoły, a przy mnie nie ma żadnej przypadkowej osoby na ulicy lub jest tylko jedna niedaleko mnie. Gdy np. idę prosto, a ktoś w moją stronę, gdy już jest blisko mnie odsuwam się, bo ciągle myślę, że wbije mi, np. nóż w brzuch i weźmie gdzieś w krzaki lub do auta. Wiem, brzmi to dziwnie, ale nie wiem jak to inaczej opisać, po prostu nieważne jaka godzina, jasno czy ciemno zawsze się tego panicznie boję. Idąc, co sekundę się odwracam, by sprawdzić czy nikt się za mną nie skrada. Czasem ze stresu myślę, że ktoś kryje się za czymś(np za drzewem), mimo że widzę, że nikt tam nie szedł i ze to napewno nieprawda.) Moi rodzice i znajomi mówią, że przesadzam, ale ja nie daję rady z tym żyć, nawet wyjście do sklepu, który jest niedaleko mojego bloku sprawia mi trudność. Czy da się coś z tym zrobic? Jakoś to przezwyciężyć? Nie wydaje mi się, że to normalne.
Lęk przed pustymi, otwartymi przestrzeniami - jak sobie radzić?

Ostatnio zauważyłem, że coś jest nie tak – puste, otwarte przestrzenie zaczęły wywoływać u mnie dziwny, wręcz paraliżujący lęk. Puste pola, ogromne parkingi, a nawet szerokie alejki w parkach – wszystko to sprawia, że czuję się, jakby mnie miało wciągnąć, jakbym tracił kontrolę nad rzeczywistością. Zaczyna to naprawdę przeszkadzać w codziennym życiu, zwłaszcza kiedy muszę podróżować samotnie przez takie miejsca.

Chciałbym też wiedzieć, czy mogę już teraz coś zrobić, zanim zdecyduję się na terapię.

Naprawdę zależy mi na odzyskaniu spokoju i normalnego funkcjonowania.

Jak radzić sobie z depresją i lękiem, gdy psychoterapia nie przynosi efektów?

Jak radzić sobie z depresją i ciągłym zamartwianiem się, kiedy terapia nie pomaga? Próbowałam już kilka razy uczestniczyć w psychoterapii, jednak za każdym razem kończyło się tak samo - po kilku, bądź kilkunastu spotkaniach rezygnowałam. Nie potrafię rozmawiać o problemach, wiele porad odnośnie do opisywania swoich przemyśleń, prowadzenia dziennika itp. było dla mnie bezcelowa, bo kompletnie nic nie zmieniało w moim życiu. Dość szybko się poddaję, a towarzysząca mi depresja, brak jakiegokolwiek sensu życia czy celu oraz ciągłe lęki przed codziennymi obowiązkami, typu praca, studia czy nawet rozmowa ze znajomymi sprawiają, że utwierdzam się w przekonaniu, iż nie ma dla mnie ratunku. Czy istnieje jakiś inny sposób wyjścia z tego poza psychoterapią, nie licząc farmakoterapii, którą stale stosuję?

Jak radzić sobie z samotnością i lękiem z otwarciem przed ludźmi z najbliższego otoczenia?
Jak radzić sobie z samotnością i lękiem z otwarciem przed ludźmi z najbliższego otoczenia?
Okropnie boję się rodziców - ich opinii, zachowań, krzyków i wyzwisk. Żyję w wielkim lęku. Proszę o radę!
Cześć! Mam 25 lat i nadal boję się opinii rodziców, ich zachowania, a także, że nie jestem dla nich wystarczający. Od wielu lat żyłem w przekonaniu, że rodzina jest najważniejsza i powinienem stać za nich murem. Dlatego starałem się być dobrym synem. Natomiast od pewnego czasu gdy wystąpiła u mnie depresja (CHAD), moje aktualne życie zmieniło się o 180 stopni. Panicznie boję się rodziców. Mój ojciec jest wysoko postawionym urzędnikiem, przez to nie miał dla mnie dużo czasu, gdy byłem młodszy, natomiast matka jest nauczycielką, mam wrażenie że moja obecność ją drażni. Ciągłe krzyki i wyzwiska, czasem rękoczyny. Próbowałem rozmawiać, czy może nie spróbować osobnej lub wspólnej terapii. Ale zostałem wyśmiany. Nie wiem co zrobić, wyprowadzić się przez jakiś czas jeszcze nie mogę, a samo przebywanie z nimi napawa mnie obawą. Przez to nie potrafię już nawiązywać nowych znajomości, boję się ludzi, praktycznie nie mam znajomych a co dopiero przyjaciół. Więc moje pytanie brzmi, czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji, czy jest jakaś szansa na nagły zwrot akcji, czy po prostu czekać, aż się wyprowadzę?!
Cierpię na zaburzenia lękowe od 3 lat do tego nerwica i cały pakiet somatow i endometrioza. Są momenty jak teraz. Że czuje się zagubiona nie mogę się odnaleźć
Witam. Cierpię na zaburzenia lękowe od 3 lat do tego nerwica rerca i cały pakiet somatow do tego endometrioza. Są momenty jak teraz. Że czuje się zagubiona nie mogę się odnaleźć ani podjąć żadnych działań. Odbyłam psychoterapie w tym momencie lek który przyjmuje to sympramol. Cała reszta pobudzała moje ataki. Potrafię się trząść bez powodu. Rzuca mnie po łóżku przed spaniem jagby organizm chciał wyrzucić całe napięcie. Nie mam już siły do tego wszystkiego. Co powinnam zrobić?
Trzymanie się przeszłości i martwienie się. Brakuje mi również moich starych przyjaciół.
Dzień dobry, co mogę zrobić by nie rozmyślać ciągle nad przeszłością? To, co obecnie dzieje się w moim życiu, nie jest jakieś najlepsze, poza tym zawsze bardziej skupiałam się na tym co było. Jak patrzę na zdjęcia sprzed paru lat to zastanawiam się, jak wtedy na to wszystko patrzyłam, co myślałam itp. Poza tym spokoju nie daje mi to, że minęło ponad pół roku od kiedy straciłam kontakt z moją grupą znajomych a ja nadal nie umiem się z tym pogodzić. Mam dwie wspaniałe przyjaciółki od bardzo dawna i z nimi też cudownie spędzam czas, ale z tamtą grupą również byłam dość zżyta.:( Jak patrzę na nich wszystkich w szkole to nadal mam w głowie, jak było fajnie i jestem smutna przez resztę dnia. Bardzo bałam się zawsze utraty znajomych i gdy to się stało, może trochę z mojej winy, bo nie pisałam do nich pierwsza w wakacje, to mocno mnie to przybiło, ponieważ w przeciągu roku miałam sporo problemów. Obecnie od niedawna leczę zaburzenia lękowe i mam wrażenie, że te inne problemy mi to utrudniają i co mogę zrobić by je zwalczyć?
Nie wychodzę z domu przez zaburzenia lękowe. Mam objawy somatyczne-poczucie parzenia w nogach.
Witam. Czy to możliwe, że na tle nerwów parzy mnie noga w jednym miejscu ? Do tego mam straszne zawroty głowy.. nie wychodzę z domu od 2 lat przez nerwice.
Jak radzić sobie z uzależnieniem emocjonalnym jako DDA i poprawić zdrowie psychiczne?

Dzień dobry, jestem mężczyzną w wieku 31 lat. Jestem DDA i mam duży problem ze swoimi emocjami. Od kilku miesięcy jestem singlem po długoletnim związku. Już wcześniej wiedziałem, że moja głowa nie reguluje emocji w zdrowy sposób, ale w jakiś sposób byłem w stanie z tym żyć. Mam wrażenie, że posiadam syndrom uzależnienia emocjonalnego. Wchodząc w nową relację, chorobliwie potrzebuje uwagi tej drugiej osoby i znaków, że nadal jest mną zainteresowana. Gdy ich nie otrzymuje wpadam, w jakiś stan nerwowy, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Nic nie jest w stanie go zagłuszyć. Nie jestem w stanie odwrócić uwagi od tych emocji. Nie obejrzę filmu, nie przeczytam książki, nie mogę normalnie funkcjonować, bo cały czas moje myśli krążą wokół banalnego braku nowej wiadomości. Jednocześnie sam nie nawiążę kontaktu, ponieważ moja głowa uważa, że w ten sposób się narzucam i nie spełni to moich chorych oczekiwań i tak tłumię w sobie te emocje, które mnie powoli niszczą... Dopiero wracam do normalności, jeżeli moje podświadome wymagania zostaną spełnione i ta druga strona się do mnie odezwie albo w jakiś inny sposób pokażę, że jej zależy. Po zakończeniu rozmowy/spotkaniu za chwilę znowu wraca ten stan. Przed moim ostatnim związkiem sytuacja była podobna, ale wszystko się szybko potoczyło, bo zamieszkaliśmy razem i w jakiś sposób zostało to zamaskowane, bo jednak miałem tą świadomość, że się zobaczymy w domu, po pracy, natomiast przez te lata nie zniknęło to całkowicie i też było dużo sytuacji, w której potrzebowałem dowodu na zainteresowanie mną. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że moja inicjatywa nie wystarcza, a wręcz pogarsza sprawę. Potrafię też być złośliwy, wzbudzać specjalnie zazdrość, żeby naocznie zobaczyć, że zainteresowanie nadal jest, jednocześnie to ja jestem zazdrosny, ale nie chce tego pokazywać, bo uważam, że to oznaka słabości... Nie mogę tak żyć. Związek się skończył, buduję kolejną relację i mam wrażenie, że przechodzę przez piekło, a nie przez najlepszy czas relacji. Byłem u psychiatry i zostały mi przepisane psychotropy (Asentra). Mam wrażenie, że mój stan się delikatnie poprawił. Dostałem zalecenie od psychiatry, żeby uczęszczać na psychoterapie w kierunku "powtarzających się schematów". Generalnie już jakiś czas temu byłem dwukrotnie na spotkaniu z psychoterapeutą, ale bardziej skupiałem się na swoim dzieciństwie i sobie jako DDA i miałem wrażenie, że nie jestem rozumiany, że nie potrafię fachowo nazwać problemu, z którym przychodzę, że rozkopuję mnóstwo wątków. Spotkania polegały na moim monologu. Miałem wrażenie, że to ja prowadzę spotkanie. Teraz chyba potrafię nazwać to z czym się borykam - uzależnienie emocjonalne, ale czy na pewno? Stąd mój post u Państwa. Zraziłem się do spotkań z psychoterapeutą i nie wiem co robić, a nie mogę tak funkcjonować. Czuję, że każdy taki dzień mnie niszczy od środka. Słabo śpię, w sytuacji nerwicy nie jem... Wiem, że bez terapii nie dam sobie rady, ale od czego to znowu zacząć? Mam już dość opowiadania ciągle o tym samym. Tym razem widzę problem. Zakładam, że objaw uzależnienia emocjonalnego nie wpływa na mnie tylko przy budowaniu relacji, ale też w innych aspektach życia, aczkolwiek przy budowaniu nowej relacji działa na mnie najbardziej destruktywnie. Będę Państwu wdzięczny za każdą wskazówkę, bo mam już serdecznie dosyć i jestem na skraju :-(