Strach przed zdradą w trzecim związku z powodu doświadczeń z przeszłości - jak sobie poradzić?
Mam 47 lat byłem 2 razy zdradzony, teraz jestem w 3 związku. Mam taki okropny strach, że znowu będę zdradzony, bo dziewczyna zaczęła za każdym razem, jak wchodzę, gdzie ONA jest, wychodzić ze wszystkich stron na kom .rozmawiałem z Nią o tej sytuacji ONA mówi, że przesadzam. Teraz pytam się Jej po 10 razy dziennie, czy mnie zdradzi, już nie wiem, czy zemną coś nie tak? Miałem trudne dzieciństwo, niską samoocenę, nie wiem, co robić
Alex

Karolina Maciejewicz
Cześć Alex,
Opisana przez Ciebie sytuacja sugeruje, że Twój obecny lęk nie wynika wyłącznie z bieżącej relacji, lecz ma głębsze źródła zakorzenione w wcześniejszych, bolesnych doświadczeniach oraz w trudnym dzieciństwie i obniżonym poczuciu własnej wartości.
Wielokrotne zdrady w przeszłości mogły istotnie naruszyć Twoje poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego, co obecnie skutkuje nadmierną czujnością i interpretowaniem niektórych zachowań partnerki przez pryzmat wcześniejszego zranienia.
To, że odczuwadz potrzebę ciągłego upewniania się, czy wszystko jest w porządku, jest formą próby odzyskania kontroli i uspokojenia wewnętrznego napięcia. W dłuższej perspektywie jednak taki mechanizm może prowadzić do eskalacji niepokoju oraz napięcia.
Warto zaznaczyć, że tego rodzaju trudności emocjonalne nie są „wadą charakteru”, lecz reakcją organizmu na wcześniejsze kryzysy.
To, że zauważasz te trudności i szukasz pomocy, jest bardzo ważnym krokiem. Zdecydowanie warto poszukać wsparcia u specjalisty, który pomoże Ci odzyskać poczucie stabilności, zaufania i wewnętrznego spokoju – niezależnie od Twojej przeszłości.
Z pozdrowieniami,
Karolina Maciejewicz

Jan Wojniłko
Dziękuję, że się tym dzielisz – to, co opisujesz, pokazuje, jak bardzo ważne są dla Ciebie bliskość i zaufanie.
Twoje reakcje nie są „nienormalne” – są zrozumiałe w kontekście trudnych doświadczeń: wcześniejszych zdrad i niskiej samooceny, która może mieć swoje korzenie w dzieciństwie. Lęk, który teraz przeżywasz, to często sposób, w jaki organizm próbuje chronić Cię przed kolejnym zranieniem. Problem w tym, że ta „ochrona” zaczyna niszczyć związek, którego przecież chcesz bronić.
Co możesz zrobić:
Zatrzymaj ten automat pytania – pytając wiele razy, nie dostajesz ulgi, tylko nakręcasz lęk. Spróbuj przez 1 dzień nie zapytać ani razu – tylko obserwować, co się w Tobie dzieje.
Zadbaj o siebie – nie tylko o związek – im mocniejszy jesteś wewnętrznie, tym mniej lęku. Pomaga tu terapia, ale też codzienne małe kroki: ruch, kontakt z przyjaciółmi, coś, co daje Ci siłę i poczucie wartości.
Zastanów się, czy nie reagujesz bardziej na przeszłość niż na teraźniejszość – jeśli Twoja dziewczyna mówi, że przesadzasz, to może warto zbadać, czy to, co czujesz, jest naprawdę o niej, czy raczej o kimś z przeszłości.
Rozważ psychoterapię indywidualną – by przyjrzeć się tej historii zdrad, dzieciństwa, Twojej potrzebie bezpieczeństwa i lękowi przed odrzuceniem. Z tego można się uwolnić – nie szybko, ale na trwałe.
Nie jesteś „nienormalny”. To, co przeżywasz, to cierpienie, które ma swoje przyczyny i które można leczyć. Szukanie pomocy to oznaka siły, nie słabości.

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Mam wszystkiego dość. Jestem taka zmęczona. Byliśmy ze soba 15 lat, 7 lat po ślubie. On nagle, oświadczył że chce rozwodu. Próbowałam walczyć, ale im bardziej walczyłam to on się wściekał. Już wydawało się, że będzie dobrze i znów nagle zaskoczył mnie i ze łzami powiedział, że złożył pozew o rozwód. Na moja prośbę się wyprowadził. Tydzień po wyprowadzce powiedział, że ma wątpliwości. A potem już szedł w zaparte, mówił, że po tym wszystkim co mi powiedział nie mógłby być już ze mną.
Mamy prawie 3 letnie dziecko, więc musieliśmy się widzieć. On zaczął mnie oskarżać przez sms,y że go okłamuje, szantażuje dzieckiem i oczerniam. Kiedy prosiłam, żeby to wytłumaczył i dał przykłady, bo przecież tak nie jest, to milczał. Jeszcze cały czas mi robił wyrzuty, że chciałam, żeby się wyprowadził.
W cztery oczy zupełnie inny człowiek, widzę i nie tylko ja, że go ciągnie do mnie, szuka mojego towarzystwa. Kiedy parę razy mnie zaskoczył i przyjechał z dzieckiem szybciej i byłam prosto z pod prysznica lub w piżamie to widziałam, że patrzy na mnie z pożądaniem. Gdy dałam mu swój laptop, żeby coś tam zrobił i zobaczył nasze wspólne zdjęcie na tapecie to widziałam łzy w jego oczach.
Powiedziałam, że go dalej kocham, zareagował najpierw zagubieniem i smutkiem, potem pojawiła się nagła złość. Kiedy powiedział, że mu lepiej samemu i że nasz związek był bagnem to odcięłam się od niego, teraz moja Mama pośredniczy między nami i ona odbiera i daje dziecko. Po prostu mnie niszczyło to wszystko. Od 3 tygodni się nie widzieliśmy i nie odzywam się do niego. To on powiedział mojej Mamie wczoraj, że zaczyna go to denerwować. Moja Teściowa mówi mi, że jest przerażona nim, bo go nie poznaje, strasznie schudł, przestał o siebie dbać, zaczął mieć kłopoty ze zdrowiem i ma strasznie smutne oczy, a jednocześnie zrobił się agresywny słownie. Wyznał też mojej teściowej, że już z nikim nie ma kontaktu.
Od kiedy go nie widzę i nie mam kontaktu jestem spokojniejsza, radosna, zaczęłam malować obrazy, remontować dom, po prostu żyje. Ale nie wiem czy to nie dziecinne zachowanie z mojej strony? Kocham go, ale teraz mi lepiej chociaż dalej są dni kiedy tęsknię za tym jaka więź mieliśmy między sobą i że byliśmy najlepszymi przyjaciółmi kiedyś. Czuję się lepiej, bo wiem, że mnie nie zaskoczy żadnym bezpodstawnym atakiem słownym i złością.
Wiem jednak, że to nie on, mój Mąż był zawsze kochany, czuły, rodzina była najważniejsza, ale moja depresja poporodowa, obowiązki i śmierć jego przyjaciela… chyba go to zniszczyło.
To już tyle miesięcy od kiedy się wyprowadził, na szczęście te dni kiedy jest mi źle sa coraz rzadsze. Nie mogę uwierzyć, że w styczniu jeszcze mi wyznawał miłość i wiedziałam, że to szczere, a w następnym styczniu będzie rozwód. Strasznie mi smutno za człowiekiem, który już chyba zniknął bez powrotnie. I szkoda mi go, bo córka nieraz mówi, że Tatuś jest smutny i płakał. Wiem, że nie powinnam analizować, ale trudno mi pojąć, skąd taka nagła niechęć jego do mnie i ta jego złość, że nie chce go widzieć, przecież to on zdecydował, że chce rozwodu i nie chce walczyć, a na mnie jest zły, że próbuje jakoś sobie to ułożyć. Mówił, że był już u paru psychologów i lekarzy psychiatrii, ale, że mówią mu, że jest zdrowy.