Teraz po zdradzie mówi o tym non stop, namawia mnie na kluby swingerskie.
Kasia

Marta Dylich
Dzień dobry Pani Kasiu.
Z Pani opisu wynikają dwie odrębne kwestie - jedną jest zdrada, a drugą preferencje seksualne czy też kwestia tego, co sprawia, że macie przyjemność z seksu.
Poradzenie sobie ze zdradą może wyglądać różnie, proszę jednak pamiętać, że nie jest Pani w związku z tym w żadnym stopniu (nikomu) nic należna - nie musi Pani robić niczego wbrew swojej woli. Wybaczenie powinno być czymś osobnym, a zapraszanie do nowych form doznawania przyjemności - osobnym.
Myślę, że warto porozmawiać z partnerem o tym, dlaczego nagle zaczął się interesować klubami swingerskimi czy seksem w trójkącie. Dobrze poruszyć też temat tego, dlaczego Pani nie ma na to ochoty.
Proszę pamiętać o swoim komforcie podczas seksu - poczucie bezpieczenstwa i obustronnej zgody na cokolwiek, co się dzieje, powinny być zapewnione w każdej sytuacji.
Pozdrawiam serdecznie,
Marta Dylich

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry, Zostałam porzucona z dnia na dzień, przez whatsapp po ponad rocznym związku. Próbowałam przeprowadzić rozmowę choćby przez telefon, ale były partner nie odebrał. Otrzymałam tylko zdawkowe wyjaśnienia, że nie jest w stanie „rozwijać tej znajomości”, że byłam dla niego najlepsza osoba, że mnie przeprasza i chce być sam. Wydarzyło się to w trakcie jego wyjazdu służbowego. Od kilku dni ograniczył ze mną kontakt i zachowywał się oschle. Mam wrażenie, że te ostatnie wiadomości, które do mnie wysłał, miał przygotowane wcześniej. Czułam, jakby wysyłał mi jakiś schemat opracowany wcześniej. Pomimo moich prób wyjaśnienia mi co się stało, w ogóle nie zareagował. Mieliśmy razem zamieszkać, zostawił u mnie też sporo swoich rzeczy. Cała sytuacja miała miejsce po ok. miesiącu od przegranej sprawie sądowej w związku z opieką nad dziećmi. Chodziło o możliwość opieki w innym mieszkaniu (w tym samym mieście). Sąd nie przychylił się do wniosku. Były partner twierdził, że sytuacja spowodowała u niego kryzys psychiczny. Od pewnego czasu chodził na psychoterapię, która jednak w jego opinii nie przynosiła odpowiednich skutków. Starałam się go wspierać, dać mu przestrzeń, podkreślałam, że wspólnie poradzimy sobie z sytuacją. Wcześniej rozmawialiśmy również o takiej sytuacji, co zrobimy, jeśli sprawa nie zostanie wygrana. Choć on nie przyjmował takiej możliwości (z zawodu jest prawnikiem i sam prowadził dużo spraw rozwodowych) Ze względu na trudne i nieuregulowane kontakty z byłą żoną, często miał z tego tytułu problemy, Które odbijały się na naszej relacji. Często stawiał siebie w roli ofiary, powtarzał, że nie potrafi nic z tym zrobić. Jednocześnie jednak utwierdzał mnie w przekonaniu, że mnie kocha i wie, że zmiana jest mu niezbędna. Od pewnego momentu miałam wrażenie, że skupia się głównie na sobie, na swoich uczuciach. Jednak uważałam, że przechodzi kryzys i należy go wspierać. Mam poczucie, że dopóki mógł mi dawać obietnice do spełnienia, które można odsunąć w czasie, to relacja trwała. Gdy przyszedł czas na konkretne działania, po prostu zniknął. Zapadł się pod ziemie. Od ponad dwóch tygodni nie dał znaku życia. Niestety w trakcie moich spotkań z psychologiem został poruszony temat ukrytego narcyzmu u partnera. Wnioski zostały wysnute na podstawie informacji: o jego braku decyzyjności, stawianiu się w roli ofiary, skupieniu na swoich emocjach i odnoszeniu się do nich, wyolbrzymianiu najmniejszych problemów związanych z sytuacjami konfliktowymi, momentami bombardowania miłością, by za chwilę zamknąć się w sobie i znowu skupiać na tym, czego nie może zrobić i wpadać w stany depresyjne i lękowe. Wciąż nie wiem, jaki był ostateczny powód jego decyzji, potraktował mnie bardzo ozięble i czułam, jakbym nie rozmawiała z osobą, którą znałam wcześniej. Psycholog zwróciła mi uwagę na niedotrzymane przez niego wcześniej obietnice, na mówienie o zmianach, ale nie działanie. Na utrzymywanie mnie w pobocznej roli przez okres trwania związku. Wciąż zastanawiam się, czy miałam do czynienia z ukrytym narcyzem.
Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego akurat teraz zaczął podobać mi się mój sąsiad. Mieszkam w obecnym mieszkaniu od 5,5 roku a w mieszkaniu tuż obok, za moją ścianą mieszka ten sąsiad, jeszcze dłużej ode mnie. Czemu akurat teraz dostrzegłam go w taki sposób? Przecież mieszkam tam od dawna i kompletnie nie zwracałam na niego uwagi ani nie myślałam o nim.
Zaczęłam o nim myśleć jakiś miesiąc temu, dosłownie przyszło mi do głowy pytanie "dlaczego on mi się w zasadzie nie spodobał do tej pory? Przecież zawsze uważałam, że jest całkiem przystojny". Nigdy wcześniej tak kogoś nieświadomie nie odtrącałam.
Czuję różnego rodzaju emocje w związku z nim - fantazjuję o nim, chciałabym go poznać, czułam też częściową niechęć, bo jest dosyć sporo starszy, ma około 40 lat a ja 26. Nie gustuję w starszych mężczyznach. Męczy mnie jednak ta sytuacja i w zasadzie to, że nie mam pojęcia, dlaczego mi się spodobał. Pamiętam, że kiedyś wydawał mi się arogancki i przypisałam go do kategorii takich, których należy unikać. Czuję smutek, gdy widzę, że nie pali się światło w jego oknie, zastanawiam się, gdzie on jest, w zasadzie to dzisiaj dotarło do mnie, że on chyba nie mieszka na co dzień w tym mieszkaniu i zaczęłam płakać, naprawdę mnie ta sytuacja przytłacza.
Ja jestem bardzo atrakcyjną kobietą i na pewno mu się podobam, bo już to kiedyś okazał mową ciała. Myślę, że te reakcje jak płacz i dyskomfort, że raz jest, a raz go nie ma, wynikają z tego, że ja nie chcę mieszkać w tym miejscu, nie mam także koleżanek ani przyjaciółek, często spotyka mnie niestabilność, a ja pragnę stabilności. Bardzo często to ja jestem osobą, której się nie odpisuje i porzuca, możliwe, że jest to powiązane z tym, jak się czuję w powiązaniu do sąsiada. Nie wiem jednak, jak tym zarządzić, bo nie mam wpływu na zachowanie innych ludzi, jednak pragnę stabilności, poczucia bezpieczeństwa i wzajemności
Jestem w długoletnim związku, niebawem stuknie nam 17 lat. Poznaliśmy się, gdy mieliśmy 21 lata i obłędnie w sobie zakochaliśmy. Dwa lata później byliśmy rodzicami.
Nie jesteśmy w związku małżeńskim. Jak to w relacji bywało różnie, ale nigdy tak źle, jak jest teraz.
W ostatnim czasie odczuwałam, że jest dobrze. Nie zauważyłam niczego niepokojącego. Podkreślę, że moja inteligencja emocjonalna jest rozwinięta. Nie mam trudności w interpretacji intencji, zachowań i emocji ludzi. Kilka miesięcy temu mój partner oznajmił, że jego uczucia się zmieniły i trwa to od dawna.
Nie jest to związane z inną kobietą. Jestem zagubiona, nic z tego nie rozumiem, czuję, że nic nie mogę zrobić. To nie jest ani rozstanie, ani bycie razem. Utknęłam i ciężko mi się oddycha, gdy tylko o tym myślę. Podkreślę, że rozmowy przychodzą nam bardzo trudno i niewiele wnoszą, bo mój partner nie wie co dalej, co czuje. Łatwizna tak nie wiedzieć. Ja w tym wszystkim czuję, jakbym kochała i nie kochała jednocześnie. Jakbym chciała i nie chciała być w związku jednocześnie. Czasami myślę, że gdy odszedł i wziął odpowiedzialność za brak wcześniejszej komunikacji o tym, że coś jest nie tak, a także za decyzję, że nie włoży pracy w prawdziwą pielęgnację relacji, byłoby mi lżej. Jestem bardzo zmęczona. Jakbym miała powiedzieć, jak się czuję, to czuję kompletną bezsilność. Nie mam wpływu na poprawę mojego stanu emocjonalnego. To bardzo zasmucające. Jestem na siebie zła, że uwierzyłam w to, co widziałam.
Jestem na siebie zła, że z wyrozumieniem trwam w tym, co jest teraz, choć mogłabym już wracać do siebie po stracie.
Im dalej tym mam mniej siły, wiary i chęci, by to ratować.
Od kilku miesięcy jestem z mężczyzną. Kocham go, ale nie mogę poradzić sobie z jego przeszłością. Mamy ponad 30 lat, on jest moim trzecim partnerem seksualnym - sypiałam jedynie z mężczyznami, których kochałam i z którymi byłam w kilkuletnich związkach. On natomiast miał przede mną wiele partnerek, nie wiem nawet ile. Na początku związku dowiedziałam się, że swój pierwszy raz miał z prostytutką. Był to dla mnie szok, rozdarcie i ogromny ból. Niestety brzydzę się facetami, którzy korzystają z takich usług, a tu dowiaduję się, że mój ukochany też. Wybaczyłam tylko dlatego, że tłumaczyłam sobie, że był wtedy młody 18 lat i nigdy więcej mu nie korzystał z takich usług. Pomimo to cały czas to boli. Powiedział mi jakiś czas temu, że kochał te wszystkie kobiety, z którymi sypiał i tak się złożyło, że te związki nie wychodziły. Niedługo później dowiedziałam się, że miał jednorazową przygodę z kobietą, która miała męża. Był to dla mnie szok, że nie miał żadnej moralności i uprawiał seks z kobietą, która z nim zdradziła męża. Przepłakałam kilka dni. Nim zdążyłam sobie z tym poradzić, dowiedziałam się, że dawno temu ze swoją byłą dziewczyną uprawiali seks w trójkącie. Bardzo mnie to zabolało, ponieważ uważam to za obrzydliwe i sprzeczne z moimi wartościami. Poczułam, że nie pasujemy do siebie, bo mamy inne wartości i inne patrzenie na seks. Nie czuję, że seks ze mną jest dla niego czymś wyjątkowym. Czuję się jak jego kolejna. Zaczęłam też czuć obrzydzenie: seks z prostytutka i trójkąt to dla mnie za dużo. Pomimo że to było wiele lat temu. Znów wylałam wiele łez. Czuję się okropnie. Nie mogę zapomnieć tego. Cały czas siedzi to w mojej głowie. Kiedy przypomniałam mu, co ostatnio mówił i spytałam, czy tą mężatkę też kochał i czy ta trzecia z trójkąta to krzyknął, żebym skończyła w końcu. On twierdzi, że to było dawno temu i teraz patrzy na to wszystko inaczej. Uważa, że dzięki mnie zrozumiał wiele rzeczy i często myśli, że nie zasługuje na mnie przez swoją przeszłość. Mówi, że przeszłości nie cofnie i kiedy zaczynam ten temat, to denerwuje się, że zaraz wyjdzie i pójdzie spać w aucie. Czuję się oszukana i skrzywdzona. Czuję, że gdyby to wszystko wiedziała, zanim się zakochałam to od razu zakończyłabym tą relację, zanim pojawiły się takie silne uczucia. Boję się, ze gdy zostanę będzie mnie to prześladować całe życie, a gdy odejdę że będę żałować, ze podjęłam taką decyzję.