Left ArrowWstecz

TW - Samookaleczanie. Samouszkodzenia od 11 roku życia, śmierć przyjaciela i trudności w znalezieniu pomocy

TW (samookaleczanie) 

Pocięłam się pierwszy raz w wieku 11 lat, nie wiem czemu, po prostu myślałam, że zacznę się wtedy lepiej czuć. W moim środowisku było parę osób, które również to robiły i pokazywały to, jak to wygląda. Byłam smutna i przerażona tym widokiem aż spróbowałam i wiedziałam, że zrobię to znowu, zdarzało się to co jakiś czas, nie mogę powiedzieć, że byłam wtedy od tego uzależniona, zazwyczaj robiłam to, gdy naprawdę miałam jakiś problem. Wszystko zmieniło się po samobójczej śmierci mojego przyjaciela Mateusza, bardzo to przeżyłam, przez rok nie mogłam się otrząsnąć, byłam ostatnią osobą, do której napisał i zostawił list, czułam się winna za jego śmierć, że nie zrobiłam nic, by temu zapobiec. W wieku 12 lat robiłam to już codziennie, każdego dnia, po parę razy dziennie, nie umiałam przestać, mimo że próbowałam. Moja matka wyśmiała moje problemy, przez co odpuściłam sobie szukanie pomocy i próbowałam sama wychodzić z tego na własną rękę, ale od dwóch lat, czyli 15-17 ciągle o tym myślę, obsesyjnie nie raz nie umiem przez to spać ciągle czuję chęć i potrzebę, by znów to zrobić, by znów poczuć się dobrze. Próbowałam, myślę wszystkiego, próbowałam również zamienić okaleczanie na papierosy, ale nawet to nie dało mi podobnego uczucia, nie wiem już co robić, boję się, że będzie już tak do końca boję się, że to zrobię a mój tata (jedyna osoba, która jest dla mnie tak ważna od śmierci Mateusza) nie przeżyje tego przez swoje chore serce + kazał mi obiecać, że nigdy tego już nie zrobię. żałuję, że obiecałam, bo teraz czuję tego ciężar dwa razy bardziej i już nie wiem, co mam robić

User Forum

Anonimowo

1 miesiąc temu
Natalia Orlecka

Natalia Orlecka

Dziękuję Ci za zaufanie, za to, że podzieliłaś się tak trudną i bolesną historią. To, przez co przeszłaś, jest naprawdę głębokim cierpieniem – a to, że wciąż tu jesteś, że walczysz, że mówisz o tym, świadczy o ogromnej sile, nawet jeśli teraz tej siły możesz nie czuć.

 

Twoje samookaleczanie nie jest „złym nawykiem” – to sposób, w jaki Twoje ciało i umysł próbowały radzić sobie z bólem, z emocjami, które były zbyt przytłaczające, by je unieść inaczej. Zwłaszcza w młodym wieku, kiedy trudno jeszcze rozumieć, co się czuje, i kiedy brakuje bezpiecznych dorosłych, którzy potrafią pomóc.

Strata Mateusza i to, że byłeś ostatnią osobą, do której napisał – to brzmi jak trauma, która nadal w Tobie żyje. Poczucie winy, które nosisz, nie jest Twoją winą. Choć rozumiem, że czujesz inaczej – to on podjął decyzję, a Ty nie byłaś odpowiedzialna za jego życie. To bardzo bolesna, niesprawiedliwa odpowiedzialność, którą na siebie przyjęłaś, ale ona nie należy do Ciebie. To, że nie możesz przestać o tym myśleć, że masz obsesyjne myśli o samookaleczaniu – to objaw cierpienia, które nadal w Tobie siedzi i nie znajduje ujścia. I to nie znaczy, że jesteś słaba – tylko że naprawdę potrzebujesz wsparcia. Zamiana jednej formy ulgi (cięcie się) na inną (papierosy) nie pomaga, bo to nie rozwiązuje źródła bólu – tylko chwilowo go przykrywa.

Piszesz o ojcu i o obietnicy. To pokazuje, jak bardzo Ci na nim zależy – i jak wielki ciężar tej obietnicy Cię przytłacza. Ale obietnica nie powinna być kajdanami. Ona była wyrazem miłości i troski – nie więzieniem. I jeśli boisz się, że możesz nie dać rady jej dotrzymać – to nie znaczy, że go zawiedziesz. To znaczy, że naprawdę potrzebujesz pomocy teraz.

 

Co możesz zrobić?

 

Nie musisz być sama. Wsparcie psychoterapeuty, najlepiej kogoś, kto pracuje z samookaleczeniami i traumą, może bardzo wiele zmienić. To może być trudne do zorganizowania, ale warto – to inwestycja w Twoje życie.

 

Zrób mały krok teraz. Jeśli nie masz siły szukać pomocy „na zawsze”, spróbuj poszukać kogoś na jedną rozmowę. Jeden telefon, jedna wiadomość do specjalisty – to już jest ruch.

 

Są też grupy wsparcia (online i offline), gdzie są osoby, które naprawdę rozumieją, bo same to przeszły.

 

Jeśli czujesz, że jesteś blisko zrobienia sobie krzywdy, zadzwoń do telefonu zaufania:

116 111 – telefon zaufania dla dzieci i młodzieży (czynny całą dobę),

800 70 2222 – centrum wsparcia Fundacji ITAKA (dla dorosłych, również 24/7).

 

I jeszcze coś ważnego:

To, że wracają do Ciebie te myśli, nie oznacza, że przegrałaś. To znaczy, że potrzebujesz pomocy i ulgi, a nie że jesteś „słaba” albo „nienormalna”. Masz prawo mieć gorsze dni. Masz prawo nie radzić sobie sama. Masz prawo szukać wsparcia i zmieniać sposób, w jaki się z tym wszystkim mierzysz.

 Nie musisz wiedzieć wszystkiego ani mieć planu – wystarczy, że zrobisz jeden mały krok.

Jest dla Ciebie nadzieja. Jesteś ważna. I nie jesteś sama.

1 miesiąc temu
Anna Jasińska-Kupczyk

Anna Jasińska-Kupczyk

Dzień dobry, 

przede wszystkim to ważne, że zdecydowałaś się opisać to, co czujesz. Kiedy jest nam tak bardzo źle, trudno sobie wyobrazić, że może być inaczej. Samookaleczenia bywają sposobem na regulowanie napięcia psychicznego, stąd Twoje poczucie, że kiedy to robisz, czujesz ulgę. Można nauczyć się regulować swoje emocje w inny sposób, nie krzywdząc siebie. Nauczyć się rozumieć, o czym emocje nam mówią, czego potrzebujemy, czego jest za dużo, nauczyć się je i siebie opiekować. Terapia potrzebuje czasu, żeby pojawiły się efekty, bo jak w każdym procesie uczenia się, musimy zrozumieć, dlaczego reagujemy tak, a nie inaczej, co za tym stoi i wreszcie jak to zrobić, żeby pojawiły się inne reakcje. Mam nadzieję, że przyjdzie czas, w którym postanowisz spróbować jeszcze raz.  Czasami to też kwestia osoby i tego, czy poczujemy się przy niej dobrze. Nie jesteś odpowiedzialna za śmierć przyjaciela, poczucie winy to ogromny ciężar, czy będziesz w stanie zrzucić go z siebie sama? Jeśli nie, pamiętaj o terapii, konsultacjach psychologicznych, ktoś może Ci pomóc to przepracować. Są miejsca np. w ramach Niepublicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej, w której osoby nastoletnie mogą korzystać z terapii nieodpłatnie. 

 

Pozdrawiam ciepło, 

Anna Jasińska-Kupczyk, Psycholog, Psychoterapeuta

1 miesiąc temu
Karolina Bobrowska

Karolina Bobrowska

Dzień dobry,

Po Twoim wpisie widać, że bardzo cierpisz... Dobrze, że postanowiłaś o tym napisać i że szukasz dla siebie pomocy. Masz za sobą bardzo trudne doświadczenia takie jak śmierć samobójcza przyjaciela, wyśmianie problemów przez mamę, czy ciężar tego, że tata choruje na serce i nie chcesz aby coś mu się stało, co jest oczywiście zrozumiałe. Jeśli dobrze rozumiem Twoją wypowiedź, jesteś osobą niepełnoletnią, dlatego z serca polecam porozmawianie z którymś z rodziców o zapisaniu się do psychologa na konsultację w celu oceny Twojej sytuacji i dobrania jak najlepszej formy pomocy. Psycholog porozmawia również z Twoimi rodzicami (możesz być spokojna, ponieważ psychologa obowiązuje tajemnica zawodowa poza sytuacjami zagrożenia zdrowia lub życia), którzy otrzymają wskazówki w jaki sposób Ciebie wspierać w tym, co przeżywasz oraz jaki jest mechanizm samookaleczeń.  Naprawdę zachęcam do próby porozmawiania z rodzicami na temat pomocy psychologicznej. A jeśli z jakiegoś powodu to nie wchodzi w grę, warto zadzwonić na telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111.


Pozdrawiam serdecznie
Karolina Bobrowska
psycholog

1 miesiąc temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Dzień dobry. Problem dotyczy mojego narzeczonego. Znamy sie krótko, 4 miesiące, oboje jestesmy po 30tce i chcieliśmy założyć rodzinę. Do tej pory było wszystko bardzo dobrze, oboje się bardzo kochamy, to nie jest tylko zauroczenie jednak po jego wyznaniu nie wiem co robić. Powiedział mi że jest uzależniony od alkoholu I hazardu. Przegrał 40 tys. zł. Okłamywał mnie, nie mam do niego zaufania i nie wierzę mu. Nie wiem czy nadal chcę z nim być mimo że go bardzo kocham. Nie mieszkamy razem, oboje jesteśmy wierzący, więc nie miałam jak się przekonać że jest uzależniony zwłaszcza od hazardu. Natomiast alkoholu nie pił już rok - przynajmniej tak mówi ale nie umiem mu ani zaufać ani uwierzyć. Boje się że w przyszłości przegrałby nasze pieniądze czy dom. Pomyślałam nawet o tym że jeśliby poszedł na terapię i nie grał i nie pił np. 10 czy 15 lat to może się zdarzyć jakiś kryzys w naszym życiu czy też jakaś choroba moja czy np naszych dzieci jakby się pojawiły i on sobie z tym nie poradzi - np. chciałby zebrać pieniądze na leczenie i zacznie grać i pić. Oboje nie możemy liczyć na wsparcie najbliższych. Ja jestem jedynaczką a moi rodzice nie żyją. Jego mama żyje ale to starsza już Pani, która wychowała 6 dzieci sama gdyż jego ojciec nie żyje (był alkoholikiem, odebrał sobie życie). Po takiej dawce negatywnych informacji mój stan emocjonalny jest kiepski. Zupełnie nie wiem co robić. Nie stać mnie na to żeby iść prywatnie i zapytać psychologa czy psychiatrę o to co robić a na NFZ czeka się bardzo długo dlatego postanowiłam napisać do Państwa. Proszę o pomoc. Aleksandra
Od długiego czasu czuję w sobie straszny lęk, brak chęci do spotkań z ludźmi, brak radości z czegokolwiek.
Dzień dobry. Od długiego czasu czuję w sobie straszny lęk, brak chęci do spotkań z ludźmi, brak radości z czegokolwiek. Przeszkadza mi wszystko najbardziej hałas, nawet bawiące się dzieci są wielkim problemem, gdy się bawią głośno, bardzo mocno się denerwuje. Jakiś czas temu miałam myśli samobójcze, na tę chwilę ich nie mam. W pracy staram się być kontaktowa (3gdz dziennie) po powrocie do domu wszystko się zmienia. Mam problem ze sprzątaniem, robieniem posiłków z prawie każdą codzienną czynnością, nic mnie nie cieszy. Trwa to bardzo długo, nie byłam nigdy na żadnej poradzie, mam problem, żeby rozmawiać na ciężkie tematy. Bardzo proszę o poradę.
Zaburzenia nastroju, autoagresja, nadmierne picie alkoholu i wypisanie mnie z oddziału.
Witam Mam 21 lat i zaburzenia depresyjno-lękowe mieszane, problemy z autoagresją i dość uporczywe, natrętne, ciągle mi towarzyszące myśli samobójcze. Niecałe dwa lata temu zaczęłam chodzić po raz pierwszy na terapię i przyjmować leki. Na początku leczenia czułam faktycznie choć minimalną ulgę, ale potem znowu czułam się masakrycznie źle. A problem z autoagresją coraz częściej dawał się we znaki i nie potrafiłam z nim walczyć. Cały czas czułam się okropnie zmęczona, wieczne smutna i bez żadnych chęci, żeby w ogóle dalej to ciągną, ale jakoś starałam się zagryźć zęby i normalnie funkcjonować. Nawet jakoś mi to wychodziło, ale z każdym tygodniem, miesiącem czułam się tylko coraz gorzej. Aż w grudniu zeszłego roku moja pani psycholog zaproponowała mi psychiatryczny odział dzienny dla młodych dorosłych. Z początku z automatu się nie zgodziłam, ale po jakimś czasie doszłam do wniosku, że może warto spróbować. Przez długi czas bardzo trudno było mi się otworzyć i mówić o tym co czuje na forum grupy, bo jak miałam o tym mówić, skoro ja sama nie do końca wiedziałam co czuję, co myślę i co się ze mną dzieje. Sama nie wiedziałam czy ten odział w ogóle mi pomaga, ale próbowałam się tam odnaleźć. Jakoś na początku kwietnia zaczęłam trochę więcej pić, tylko to jakkolwiek pomagało mi uciszyć/spowolnić gonitwę myśli tocząca się w mojej głowie. Podzieliłam się tym na oddziale, na początku porozmawialiśmy o tym, próbowaliśmy przegadać to, co faktycznie ten alkohol mi daje, ale powiedzieli też, że pacjenci na oddziale powinni stosować abstynencję i zostałam skierowana na konsultację do terapeuty uzależnień, który stwierdził, że nie jestem uzależniona, ale pije w bardzo ryzykowny sposób pod względem częstotliwości i ilości alkoholu. Dostałam upomnienie jedno, potem drugie aż w końcu w zeszłym tygodniu zostałam wypisana z oddziału ze słowem, że reguła jest taka, że jeśli ktoś ma problem alkoholem to w pierwszej kolejności leczy się uzależnienie, a później inne problemy. (Dla jasności dodam tylko, że nigdy nie przyszłam na odział dzienny pod wpływem alkoholu tylko piłam po godzinach jego zakończenia). Rozumiem, że to była moja wina i to ja złamałam regulamin. Ale na ten moment nie mam bladego pojęcia co mam ze sobą zrobić. Nie wiem czy ciągnięcie tego dalej ma jakiś sens. Przez większość czasu trwania mojego leczenia wątpiłam czy ono ma jakikolwiek sens czy nie powinnam po prostu przestać uczęszczać na terapię, odstawić leki i przestać się nad sobą użalać. A teraz dodatkowo do gry wkroczył alkohol, który mam wrażeni, że przez te niecałe 2 miesiące dał mi więcej szczęścia i dobrych chwil niż doświadczyłam przez te ostatnie 2 lata. Wiem, że alkohol to nie jest dobry sposób radzenia sobie z problemami. Wiem też, że jest on strasznie wyniszczający dla organizmu i jego długie stosownie prowadzi do głodu alkoholowego. Ale czy naprawdę jedyna rzecz jaka mi pomaga i sprawia, że czuje się dobrze może być aż tak zła Mówić szczerze sama nie wiem, dlaczego to tu pisze, może po prostu potrzebowałam to z siebie wyrzucić Wiem, że wiadomość jest strasznie długa i może być trochę zawiła i nieczytelna, więc z góry przepraszam
Witam. Rozstałam się z dziewczyną, ciągle o niej myślę, chciałabym przestać.
Witam. Rozstałam się z dziewczyną, ciągle o niej myślę, chciałabym przestać. Pije 3 tydzień alkohol, czasem też nie mam ochoty żyć.
Dzień dobry. Jestem w związku od 20 lat i mam 15-letnią córkę.
Dzień dobry. Jestem w związku od 20 lat i mam 15-letnią córkę. Już od wielu lat jestem nieszczęśliwa, nie czuję się w ogóle kochana, mąż pije od samego początku, ale teraz to jakbym nie istniała, jestem dla niego obcą osobą. Gra ciągle na telefonie, obgaduje mnie podczas rozmów telefonicznych z kimś innym, jest wulgarny, wszystko przekręca na swoją korzyść. Córka była za mną, ale teraz coś się stało, mimo że mówiła, że mam go zostawić, to teraz mam wrażenie, że już nie jestem dla niej ważna. Nawet nie zacznę zdania, od razu ma pretensje, że w ogóle coś mówię, nawet mój wyraz twarzy ją denerwuje i nie daje mi dojść do słowa, bo twierdzi, że ona już wie, co ja myślę. Mimo że mąż jest codziennie pijany, bardziej go poważa niż mnie. Całe lata mogła zawsze na mnie liczyć, zawsze byłam, kiedy mnie potrzebowała, ale od kiedy opuściła się w nauce, zaczęła źle się do mnie odnosić. Nie chce mi się żyć, nikt mnie nie rozumie.
Mąż walczy z uzależnieniem, proszę o pomoc
.. jak pomóc Mężowi wyrwać się z nałogu?...jak przekonać go, że dużo wspaniałych dni jeszcze przed nami...nie dam rady bez specjalisty...w ogóle już nie daję rady. POMOCY!
W moim małżeństwie jest coraz gorzej. Mąż nic już do mnie nie czuje odtraca mnie rani mówi że nie kocha mnie jak żony a zarazem utrzymuje ze mną kontakt i mówi przykre słowa. Kocham go i to bardzo. Często jest temat rozwodu. Gdy słyszę o rozstaniu dostaje jakby paniki boję się samotności, mam leki, nie kontroluje siebie, parę razy w takiej sytuacji próbowałam zrobić sobie krzywdę, nam problemy ze snem i często placze. Czy to choroba? Czy jestem nienormalna? I druga sprawa mąż jest hazardzista ma długi jest uzależniony od masturbacji i pornografi czy może tak być że jednak mnie kocha a przez te uzależnienia i problemy coś mu się poprzestawiało w głowie?
Proszę o wskazówki dla poradzenia sobie z traumą i rzutowaniem jej na mój związek, na radzenie sobie z pracą.
Witam serdecznie, od jakiegoś czasu nie radzę sobie z życiem, wszystkim wydaje się, że jestem osobą silną, a w środku przeżywam katusze. Mój problem sięga dzieciństwa przepełnionego alkoholem mojego ojca i brata. Mam stresującą pracę. Po bardzo długim czasie jestem w związku, w którym nie czuję się stabilna, na każdym kroku doszukuję się zdrady, braku zaufania. Jak mam sobie z tym poradzić?
Jak zakończyć przemoc domową i chronić dzieci w obliczu agresywnego partnera?
Witam . Pisze , ponieważ jestem ofiarą przemocy domowej i nie potrafię tego zakończyć . Wczoraj mąż zrobił po raz drugi - szarpał mnie przy dzieciach i chciał wyrzucić na dwór rozebraną . To jest po raz drugi przekroczenie granicy ! Zaczynam się go bać , nie wiem co zrobić . Chciałabym z nim porozmawiać ale jest bardzo nerwowy to jest z człowiek który nigdy nie przyznaje się do winy . Najchętniej bym uciekła a tkwię w tym dla dzieci . Mamy 3 dzieci 4,2 i 10 miesięczna córkę . Mąż prowadzi działalność prywatną jest bardzo nerwowy agresywny ma problem z narkotykami do których się nie przyznaje . Nigdy nie są jego . Potrafi cały dzień jak jest w domu poniżać mnie i zmacać się psychicznie . Wczoraj po raz drugi kiedy chciałam wyprowadzić się z dziećmi zaczął mnie szarpać i chciał wyrzucić na dwór gołą ! Mam wrażanie że będąc z nim krzywdzę dzieci . Nie mam pojęcia co mam zrobić mam taki mętlik w głowie . Jestem trzeźwo stąpająca kobietą po ziemi a nie wiem co ze mną się stało . Chwilami nie mam ochoty żyć
Żona, która przeżyła traumę, zachowuje się w niebezpieczny i destrukcyjny dla siebie sposób od lat. Teraz wzięła dzieci i uciekła z domu. Co ja mam robić, czy ma borderline?
Witam Proszę o pomoc, jestem ojcem 3 dzieci i mamy poważny problem. Żona została wykorzystana seksualnie 15 lat temu, jej oprawca w 2012 roku zabił dziewczynkę. Żona po tym wykorzystaniu nie dostała pomocy. Wiem, że wdawała się w różne niebezpieczne relacje z mężczyznami, do czego sama się przyznała w swoim opowiadaniu, które pisała w 2021 roku w ramach terapii. W zeszłym roku była podobna sytuacja, tylko, że twierdzi, że ona tego nie chciała. W tym roku przyłapałem ją o 4 rano, jak wracała z dyskoteki na niby tylko przytulaniu się z kolesiem w klatce. Wszystkie sytuacje były pod wpływem alkoholu. Ogólnie seks u nas był częsty, ale zdarzały się miesięczne przerwy. No i oczywiście przeważnie miała ochotę jak była pod wpływem alkoholu. 3 razy się okaleczała żyletką, raz było wzywane pogotowie, później już szantażowała, że jak zadzwonię to się bardziej potnie, jak będę w pracy. Ogólnie była zabrana 3 razy pod wpływem alkoholu. W lutym br poznała koleżankę w szpitalu psychiatrycznym i w wrześniu zabrała dzieci i przeprowadziła się tam. Sfałszowała podpis w przedszkolu. A mnie oskarża o znęcanie się nad rodziną, w sumie tak samo, jak jej koleżanka swojego męża. A ona ma 4 dzieci z 3 partnerami. Dzieci tak zmanipulowała, że się mnie boją. Na sms odpisuje w sprawie dzieci po kilku dniach a moim rodzicom wcale nie odpisuje. Czy podejrzenie borderline jest u niej właściwe, bo dużo o tym czytałem i wszystko pasuje. Będę bardzo wdzięczny za pomoc, bo nie wiem już co mam robić.
Trudny związek z partnerem - manipulacja, zazdrość i uzależnienia; jak odzyskać spokój?
Witam! Piszę, ponieważ czuje się w potrzasku. Już sama nie wiem jak unormować swoje życie. Mając 19 lat poznałam partnera z którym 3 lata później zaszłam w ciążę. Przez kolejne 9 lat wychowywaliśmy razem dziecko. Do momentu kiedy nasze drogi się rozeszły poniewaz nie byłam w stanie znieść tego dluzej. Mieliśmy 1,5 roczna przerwę, on się wyprowadził. Po tym czasie jednak znow mnie zmanipulował, udowadniał na każdym kroku że się zmienił, a ja poczułam że corka będzie go potrzebować i że chyba zasługuje na drugą szansę. Wiec się zeszliśmy. Mijają kolejne 3 lata i sutyacja znow jest jak wcześniej. Ciagle akty zazdrości, nadużywanie różnych substancji z wytłumaczeniem że to nie nałóg, wpieranie mi że jestem nie normalna z uśmiechem na twarzy. O sytuacjach jakie zaistniały moglabym książkę napisać. Uciekanie z domu w weekendy, wyzywanie mnie od najgorszych, i snucie histori które nie miały miejsca. Ciągły atak że wszystko spowodowane jest tym że że sobą nie sypiamy, tylko że za każdym razem jak się starałam przełamać znowu odstawiał jakiś numer więc doszło do momentu że zupełnie mi się nie chciało! Nie mogę znieść nadużywania alkoholu i innych substancji. Argumentem jest że chodzi do pracy, w której jest docwniany i w której faktycznie dostał lepsza pozycje. W ciągu tygodnia jakoś to wszystko funkcjonuje, mijamy się pracujemy na przeciwne zmiany że względu na opiekę nad dzieckiem. Zarzuca mi brak okazywania uczuć kiedy ja naprawdę nie czuje się ani bezpiecznie ani kochana. Kiedy zmarła moja babcia, był to dla mnie bardzo ciężki moment, w ktorym nawet wtedy nie moglam na niego liczyc.. kiedy nie bylo mnie pare dni, że względu na pogrzeb, zamiast wsparcia uslyszlalam obraźliwe cytaty oczywiście podczas resetu alkoholowego. Takich sytuacji było mnóstwo. Cały czas próbuje mnie zasmucić. Wszystko co mówi, obraca w zart. Jeśli coś mnie obraziło, wystraszyło, zabolało to był to zart... już sama zaczynam się zastanawiać czy to ja nie jestem przewrażliwiona ale bliskie osoby sciagaja mnie na ziemię. Czasem daje mi namiastkę normalności a ja jak ta wariatka ciesze się chwilą, spedzam z nim czas i żyje nadzieja że jednak coś się zmieniło..
Piję dużo alkoholu, by poradzić sobie z tym, co mam w głowie. Nie wiem czy mogę to nazwać już problemem?
Nie wiem czy jestem alkoholiczką. Zacznę od tego, że jestem kobietą i mam 18 lat, pić zaczęłam, aby poradzić sobie z tym co mam w głowie. Chciałabym tylko wiedzieć czy to, co opisałam można już nazwać realnym problemem i czy powinnam poszukać pomocy. Około rok temu zaczęłam pić okazjonalnie, bądź może wtedy, kiedy tylko mogłam. Jednak intensyfikacja tego zjawiska nastąpiła 7 miesięcy temu, kiedy mogłam zacząć kupować sobie alkohol sama. Zdarzały mi się momenty, w których potrafiłam wypić 0,5 litra czystej wódki na raz. Poza pojedynczym piwem wypitym w towarzystwie rodziców, alkohol spożywam sama po kryjomu, gdyż rodzice zagrozili mi przeróżnymi konsekwencjami, jeśli nie zakończę samotnego upijania się w swoim pokoju. Jednak pomimo tych gróźb wyrażonych kilka miesięcy temu nie jestem w stanie przestać pić. Mimo tego, iż chciałam, próbowałam, to i tak za każdym razem wracam do alkoholu. Nie jestem w stanie się powstrzymać. A kiedy próbuję przestać odczuwam negatywne konsekwencje takie jak nadmierna potliwość, bezsenność, rozdrażnienie i apatia większa niż zwykle.
Jak radzić sobie w cięższych okresach życia? Do kogo lepiej się udać i gdzie mogę znaleźć dobry termin na NFZ? Walczę z uzależnieniem, zaburzeniami nastroju, teraz czuję, że przyszła depresja.
Witam. Mam na imię Darek mam 36 lat. Mam pytanie. Jak sobie poradzić z okresem, gdzie moje życie wywróciło się do góry nogami? We wrześniu wyjechałem za granicę do Holandii do pracy, po miesiącu wróciłem. Pracowałem w dwóch firmach i nie utrzymałem tego. Po powrocie po trzech tygodniach poszedłem do pracy na szkolenie i nie zaliczyłem testu, tak że też lipa. W moim życiu miewałem stany depresyjne, depresję, próby samobójcze, po których i tak bym sobie nic nie zrobił. Po pierwszej byłem w szpitalu psychiatrycznym 5 tygodni. To było w roku 2018. Od stycznia 2019 trzeźwieję od hazardu. Chodzę na wspólnotę AH. Przechodziłem terapię zamkniętą, jak i dochodzeniową przez 1.9 roku. Jestem osobą, która zyskuje na poznaniu i rozmowie 1 na 1. W grupie zawsze było ciężko się odnaleźć i tym razem. Introwertyzm - kiedyś zaakceptowałem, że jestem trochę odludkiem. Moje pytanie brzmi: Jak zapanować nad stanami, gdzie potrafię się rozczulać nad sobą w trudnych sytuacjach? Mam przyjaciół, z którymi mogę o wszystkim porozmawiać. Zastanawiam się, gdzie będzie lepiej się udać do psychiatry czy psychologa, żeby być pod stałą opieką na NFZ - nie stać mnie na prywatnego. Teraz mam wrażenie, że jest depresja, wszystko przychodzi z trudem, jest brak koncentracji w ważnych zadaniach i czuję, że umysł jest ociężały. Przy porodzie miałem mikrouszkodzenie mózgu, wadę wymowy w późniejszych latach. Mówić zacząłem jak miałem 3 lata. Na koniec napiszę, że są dni kiedy podejrzewam choroby typu autyzm, dwubiegunowość nie patrząc, że jestem hazardzistą, który jest trzeźwy prawie 5 lat to jest cud w moim życiu. Dziękuję za to, że ktoś to przeczyta te wypociny i dziękuję za odpowiedź.
Czy moje doświadczenia życiowe wykluczają mnie z możliwości stworzenia związku?

Witam. 

Moje pytanie jest następujące, czy facet taki jak ja, czyli (posiadający traumy dziecięce, złe doświadczenie w relacjach z kobietami, stany depresyjne, niską samoocenę, który przeżył niespełnioną i nieodwzajemnioną miłość do kobiety, który w wieku nastoletnim dopuścił się krzywdy seksualnej na młodszej siostrze, uzależniony od gier komputerowych, pornografii/masturbacji, miał jedną 'prawie' próbę samobójczą).

Czy takie 'bogate' doświadczenie życiowe, nie jest już wystarczającym czynnikiem do dyskwalifikacji o relację i związek z kobietą? Czy właściwie powinienem zapomnieć o tym?

Mój mąż został sam z dwuletnim dzieckiem (poszłam do sklepu), jak wrociłam był ewidentnie pod wpływem alkoholu
Dzień dobry. Ostatnio spotkała mnie taka sytuacja, że już sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Mój mąż został sam z dwuletnim dzieckiem (poszłam do sklepu). Nie było mnie może 40 minut. Jak wróciłam zachowywał sie dziwnie, bełkotał. Był ewidentnie pod wpływem alkoholu. Dla mnie to rzecz karygodna, masz dziecko-nie pij, taka jest niepisana zasada przecież. Dziecko spało, a on w tym czasie zamiast go pilnować, pił alkohol. W domu było tylko dziecko i pijany ojciec. Najgorsze, że on nie rozumie, o co mi chodzi. Tłumaczę, że jest to skrajnie nieodpowiedzialne, głupie, niedojrzałe. Gdyby coś się stało dziecku to nawet nie byłby w stanie mu pomóc bo A w zamian usłyszałam stek wyzwisk, łącznie z "nienawidzę Cię i jak nie pasuje, to masz drogę wolną". Czy mam rację, że jest to skrajnie niedojrzałe zachowanie? Jak z nim rozmawiać, tłumaczyć, że tak dorosły człowiek nie robi? Bo mam wrażenie, że on uważa że robię problem z niczego. Pozdrawiam serdecznie
Obawy przed rozmową z psychologiem o problemach z ojczymem i narkotykami

Dzień dobry, 

od jakiego czasu chciałam zacząć chodzić do psychologa, ponieważ problemy w rodzinie mnie przytłaczają, ale mam obawy. Mam 17 lat, mój ojczym ma problemy z narkotykami, ale normalnie pracuje, nie wykazuje żadnej agresji itd. 

Zdarzają się jednak sytuacje, w których musiałam się nim zajmować, kiedy wracał i był pod wpływem, a ja byłam sama w domu. Mama oczywiście starała się jak najszybciej wracać z pracy i zdejmować ze mnie ten obowiązek, który w ogóle nie powinien mieć miejsca. Mama nie ma żadnego kontaktu z substancjami takimi jak narkotyki, alkohol itd. 

Chciałabym porozmawiać o tym z psychologiem, ale boję się, że może uznać przebywanie przy ojczymie w takim stanie za zagrożenie mojego zdrowia i życia, i zgłosić to na policję. 

Czy na spokojnie mogę powiedzieć o tym psychologowi, czy on może to zgłosić?

Wspólne spędzanie świąt z ojcem, który ma problem z alkoholem
Spędzam święta sama z ojcem. Ma on problemy z alkoholem i często nie wie, kiedy przestać, a wszystkim dookoła mówi, ze nie ma zdrowia do picia. Nie pił alkoholu od 3 tygodni, ale boję się, że gdy wyjmie wino, żeby symbolicznie wypić w wigilię, na jednej lampce się nie skończy. Jestem osobą, która lubi miec opanowaną sytuację i często nie radzę sobie ze stresem. Jak spędzić czas z osobą pod wpływem alkoholu? Wszelkie rozmowy nie zdają egzaminu.
Partnerka wyniosła się, bo zacząłem pić alkohol. Sama ma problem z uzależnieniem od marihuany.
Mamy z partnerką ponad 50 lat. Jesteśmy ze sobą 1 rok, i wszystko zaczęło się psuć. Ja zacząłem od paru miesięcy pić i po alkoholu czepiam się o niekiedy wymyślone historie. Partnerka stwierdziła, że ma dosyć i się wyniosła. Ja wziąłem wszystkie winy na siebie i mam z tym teraz duży nerwicowy problem. A nie nadmieniłem, że moja partnerka jara marihuanę codziennie od 30 lat, ale nie pali, ona jara do zgonu. I tak każdego dnia, że odprowadzam ją do sypialni z łóżka, w którym odpływa. I uważa, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Jest idealna. A gdybym tak patrzył na to z akceptacją, wszystko byłoby dobrze..
Wczoraj dowiedziałam się, że mój partner wrócił do nałogu. Gry hazardowe to moje zmora.
Witam, wczoraj dowiedziałam się, że mój partner wrócił do nałogu. Gry hazardowe to moje zmora. Przegrał nie swoje pieniądze, toniemy w długach. Jakie pierwsze kroki powinnam zrobić? On widzi problem i chce pomocy.
Jak zachować się, kiedy mąż alkoholik przerywa abstynencję?
Jak zachować się, kiedy mąż alkoholik przerywa abstynencję? Mąż czeka na wizytę u psychoterapeuty. Do tego czasu jest mu bardzo ciężko powstrzymać się od picia alkoholu. Chcę być dla niego wsparciem, ale jednocześnie dać mu poczucie, że nie ma we mnie przyzwolenia na jego picie. Dużo rozmawiamy i umówiliśmy się, że jeśli zapije, nie będzie tego przede mną ukrywał. Nie chcę, żeby zaczął pić po kryjomu. Jak zareagować, kiedy mówi, że nie wytrzyma dłużej i musi wypić, lub kiedy pijany przyznaje, że nie udało mu się utrzymać abstynencji?