Left ArrowWstecz

Witam, jestem z mężem od 20 lat, 5 lat po ślubie, mamy 3-letnie dziecko.

Witam, jestem z mężem od 20 lat, 5 lat po ślubie, mamy 3-letnie dziecko. Nurtuje mnie pytanie, bo od roku stał się niedostępny, agresywny. W ostatnim czasie był w Polsce na 2 tygodnie, sam wrócił zadowolony, lecz nie to mnie martwi, bo znalazłam ślady pisania z kochanką na whatsapp i numer tel. Zadzwoniłam do niej, ale nie powiedziała, kim jest. Potem opowiedziałam mężowi o sytuacji, że wiem, że z kimś pisał i nawet się spotkał. Pytanie - nie wiem, kim jest mój mąż, mimo że żyjemy razem tak długo, nie wiem, z jakim typem psychotypu mam do czynienia i czy warto ratować związek?
Monika Kujawińska

Monika Kujawińska

Pani Moniko, 

Opisywana sytuacja musi wywoływać w Pani wiele negatywnych emocji, tym bardziej, że są Państwo w związku od długiego czasu i mają Państwo dziecko. Polecam Pani wybrać się na wizytę do psychologa lub psychoterapeuty, który pomoże zmierzyć się Pani z zadanymi pytaniami i emocjami, których Pani doświadcza. W przypadku pytania czy warto ratować związek, niestety nie ma uniwersalnej odpowiedzi, bo każda sytuacja jest inna. Może warto szczerze porozmawiać z partnerem o obecnych problemach, o uczuciach i zastanowić się nad wspólną terapią, o ile obie strony wyrażą taką chęć. W opisanej sytuacji pomoc psychologiczna może być niezwykle wartościowa. 

Pozdrawiam, 

Monika Kujawińska

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mąż nie chce poznać mnie ze swoimi dziećmi.
Witam serdecznie. Od 6 lat jestem w związku, po ślubie 3 lata. Oboje z mężem mamy dzieci z poprzednich związków. Ja dwóch synów i mąż też, obecnie mamy jeszcze 5 miesięczną córkę. Mieszkamy z moimi dziećmi, relacje w domu są bardzo dobre, problem jest w tym, że mąż nie poznał mnie ze swoimi dziećmi, coraz częściej myślę o rozwodzie. Nie umiem sobie z tym poradzić, każda próba rozmowy kończy się na niczym. Bardzo mnie to rani, czuję się jak człowiek gorszej kategorii. Teraz mąż chciał zabrać naszą córkę na spotkanie ze swoimi dziećmi jednak nie zgodziłam się. W tej sytuacji jest to dla mnie nie do przejścia. Jak powinnam zachować się w takim układzie?
Partnerka jedzie z byłym mężem i dziećmi na długie wakacje. Sytuacja jest dla mnie nie do przyjęcia.
Dzień dobry, Mam pytanie, które mnie nurtuje. Dzisiaj moja bliska osoba, z którą byłem ponad rok, ale nadal myślimy o możliwym powrocie do siebie, oznajmiła mi, że w wakacje poleci wraz z byłym mężem i dwojgiem dzieci na pół miesiąca do Turcji na urlop. Mnie nie bierze pod uwagę w żaden sposób jeśli chodzi o wspólny czas w wakacje. Rok temu jednak to ja całą trójkę wziąłem i opłaciłem. W tym roku następuje podmianka i zamiast mnie, jedzie ex. Bardzo jej finansowo pomagam, bo wcześnej ex uważany był za okrutnego toksyka, a ona sama mianowała sie jako biedna, samotna matka. W związku z tym, wynajmuję jej i jej dzieciom apartament oraz przekazuje podstawowe środki na przeżycie od ponad roku. Relacja z ex mojej sympatii w ostatnich miesiącach mocno się poprawiła, chociaż moja pomoc jest wyraźnie większą niż zasądzone alimenty, które w ciągu roku były przekazane w około 50% od ex. Czy mam rację, że okazałem niezadowolenie, oburzenie i nie spodobała mi się ta sytuacja? Czy mam racje, że jeśli razem spędza tak intymnie wakacje, ja przestane się nią całkowicie interesować? Sam mam ex i dwoje dzieci. Ze względu na moją sympatię w żadnym wypadku nie zdecydowałbym sie na wspólne 14-dniowe wakacje. Nie chciałbym wyjść na zazdrośnika. Jednak wiadomo jak wygladaja wakacje. Wspólny czas na śniadaniach, obiadach, kolacjach, spacerach, wycieczkach, basenie, plaży, pokoju itp. prowokują do bliskich, intymnych chwil. Na 90% mnie nie zdradzi, jednak narażona będzie na różne emocje, podryw, intymne propozycje. Dla mnie taka sytuacja jest nie do przyjęcia, jeśli nawet mówi się, że to dla dobra dzieci. Moim zdaniem nie ma tu nic dobrego dla dzieci, bo wyobrażają sobie, że znowu wszystko jest dobrze, a przecież niedawno rodzice wzięli rozwód. Prosze o odpowiedź, abym był pewien jakie powinno być moje zachowanie.
Trafiłam do nieodpowiedniej dla mnie szkoły, jednak rodzice nie uważają mojej dużej trudności za problem
Witam, dwa dni temu zaczęłam szkołę ponadpodstawową. Bardzo chciałabym iść do liceum a dostałam się do technikum , w którym już od pierwszego dnia jestem traktowana przez innych bez szacunku. Jestem po prostu inna niż wszyscy. Mam inne priorytety i nie potrafię zgrywać głupka tylko po to, by mieć znajomych.Osoby z klasy nie są na moim poziomie, a w szkole też nie widzę normalnego towarzystwa, które nie pije i nie pali. Ze względu, iż jest początek września chcę zmienić szkołę. Jeżeli nie byłoby żadnego już miejsca w liceum i nie chcieli mnie przyjąć, mam zamiar zmienić nawet na inne technikum. Tylko, że moi rodzice po pierwsze nie wierzą w moje możliwości (czyli, że dostałabym się do jakiegoś liceum) oraz lekko bagatelizują moje uczucia i cały czas mówią, iż gdzieś indziej może być tylko gorzej.Nie mam pojęcia, jak do nich przemówić, by zdecydowali się na przeniesienie mnie do innej szkoły, bo naprawdę to dopiero dwa dni a ja nie chcę tam chodzić i czuję się tam okropnie.
Jak pomóc mamie?
Jak pomóc mamie? W sumie nie wiem, jak to ubrać w słowa, ale chciałabym pomóc mamie, natomiast nie potrafię jej zrozumieć. Próbowałam z nią rozmawiać, ale każda rozmowa kończy się tak samo, czyli przestaje się odzywać. Mama odeszła od swojego partnera, z którym ma 2 mojego rodzeństwa, wzięła kredyty i kupiła mieszkanie. Wiem, że jest jej ciężko, ale zatraciła się w świecie internetu, a mówiąc prościej w aplikacjach randkowych i stronach dla singli. Ciągle z nimi pisze i spotyka się. Nie mam nic do tego, żeby znalazła swoją drugą połówkę, ale nie w taki sposób. Przyprowadza ich do domu po zaledwie 1-2 spotkaniach, żeby przedstawić rodzeństwu i opowiada, gdzie pracujemy. Wprowadza ich w życie młodszego rodzeństwa (17 i 18 lat) praktycznie non stop, nie myśląc o żadnych skutkach. Gdy już przestają ją interesować, po prostu ich ignoruje. Już kilka razy przychodzili do pracy młodszej siostry, żeby zapytać, co się dzieje i dlaczego mama się nie odzywa. Mama dużo pracuje, ale każdą wolną chwilę spędza na spotykaniu się z mężczyznami, rozmowach telefonicznych bądź siedzi wlepiona w telefon i odpisuje na wiadomości na portalach. Martwię się o nią coraz bardziej, ponieważ odtrąca swoją rodzinę na rzecz obcych ludzi, a do tego jeździ do nich nawet poza miasto i to sama. Nawet na spotkaniach rodzinnych siedzi w telefonie i nie da się jej odciągnąć. Wszystkie wartości, których nas nauczyła, nagle sama łamie a co najważniejsze okłamuje nas. Próbowałam wiele razy porozmawiać z nią i poprosić, żeby trochę zwolniła, ale za każdym razem używa argumentu, że ja i moje rodzeństwo mamy drugą połówkę a ona nie i tym kończy rozmowę. Chciałabym jej pomóc, żebyśmy byli bezpieczni a przede wszystkim ona. Mój tata zmarł (był alkoholikiem), mama przeszła przez raka, jej mama zawsze widziała tylko jej brata, który popełnił samobójstwo, a teraz jeszcze rozpad drugiego małżeństwa przez alkoholizm ojczyma. Jak mogę jej pomóc?
Nie potrafię podjąć decyzji, czy chcę mieć dziecko
Witam. Mój problem dotyczy macierzyństwa. Nie potrafię podjąć decyzji o posiadaniu dziecka. Od kilkunastu lat jestem w związku i w tym 4 lata po ślubie. Obydwoje mamy 32 lata, jesteśmy jedynakami. Mamy z mężem duży dom po dziadkach którego remont kończymy, mamy stabilną, lekką pracę i w dodatku pracujemy razem, mamy bardzo dobre relacje z rodzicami z obydwu stron i w dodatku moi teściowie mieszkają obok, finansowo czujemy się dobrze. Warunki po prostu idealne dla dziecka, no właśnie tylko że ja nie potrafię podjąć decyzji mimo że mąż jest przekonany że chce mieć dziecko i oczywiście rodzina namawia. Czuję wewnątrz taki lęk że moje dotychczasowe życie się skończy że będę ciągle chodzić zmęczona i nie będę mieć na nic czasu. Jestem typem introwertyka. Dobrze się czuję w samotności lub tylko w towarzystwie męża. Jak zbyt długo przebywam z ludźmi to czuję się wypalona. Mam swoje zamiłowania takie jak sport, podróże, spacery po lesie. Po pracy lubię często sobie odpocząć, poleżeć, włączyć telewizję. Boję się że to się skończy. Dziecko będzie wymagać uwagi. Najbardziej się boję tego okresu jak ono już pójdzie do żłóbka a ja wrócę do pracy. Będę śpieszyła się do pracy a dziecko będzie płakać, nie będzie chciało iść do żłobka. Będę musiała się wyspać do pracy a ono nie będzie chciało spać. Boję się że nerwowo sobie nie poradzę. Ogólnie nie jestem całkiem na nie bo mam takie dni których jest większość że bardzo bym chciała mieć dziecko. Oglądam wtedy filmy o macierzyństwie, przeglądam strony z akcesoriami dla dzieci a znowu też mam takie dni gdzie napada mnie dość spory lęk przed byciem mamą oraz tym że dziecko urodzi się niepełnosprawne. Jest to dla mnie bardzo trudny temat. Z mężem na początku naszego związku rozmawialiśmy o dziecku że fajnie byłoby je mieć. Później temat się urwał. Mieliśmy różne swoje problemy, byliśmy na życiowej krawędzi. Później wszystko zaczęło się układać i temat powoli powrócił jednak ja im jestem starsza tym bardziej jestem na nie. Stwierdziliśmy że podejmiemy ostateczną decyzję jak już skończymy remont czyli na początku następnego roku. Ten czas zbliża się bardzo szybko a ja dalej nie wiem co robić. Wiem że byłabym fajną mamą. Lubię zabawy z dziećmi, spacery, rysowanie. Jestem bardzo kreatywna. Dodam jeszcze że mój mąż powiedział że jak nie będę chciała dziecka to on to zrozumie bo do mnie należy ostateczna decyzja. Będzie mu jednak trochę przykro. Wiem że jest mi wierny ,ale jednak obawy są że będzie chciał w przyszłości mieć to dziecko z inną i że mnie zostawi. Już sama nie wiem co robić.
Ojciec ma bardzo trudny charakter. Nie pije, ale stosował przemoc fizyczną oraz psychiczną wobec mamy, mnie i brata
Witam, postaram się najkrócej i najzwięźlej, jak to będzie możliwe. Ojciec ma bardzo trudny charakter. Nie pije, ale stosował przemoc fizyczną oraz psychiczną wobec mamy, mnie i brata, jest bardzo mściwy, jest straszliwym skąpcem i dusigroszem - główną wartością w jego życiu są pieniądze. W sumie to od niedawna mam świadomość, że była to przemoc psychiczna. Kiedy ktoś z rodziny robi nie po jego myśli, wtedy karze go nieodzywaniem i tak mu utrudnia życie, że w końcu ktoś musi wyjść z inicjatywą, żeby się pogodzić. On co najwyżej jedynie przemówi do osoby, którą wcześniej zmieszał z błotem, jeśli czegoś potrzebuje - i to tylko w zakresie tej potrzeby, po czym zwykle kontynuuje nieodzywanie. Nigdy nie wychodzi z inicjatywą pójścia na zgodę, nawet jeśli zwyzywa kogoś, zmiesza z błotem. Na dłuższą metę takie ciągłe płaszczenie się przed kimś, kto tak daje popalić, jest nie do zniesienia. Odkąd pamiętam, twierdzi, że ma depresję i nikt go nie rozumie, wszyscy go zostawiają samego. Bywało, że mama bała się spać w domu - groził śmiercią, czasem dawał do zrozumienia, a zdarzało się, że otwarcie mówił o wysadzeniu domu w powietrze z użyciem gazu z butli. Od dłuższego czasu nie mieszkam już z ojcem, więc mogłoby się wydawać, że problemu nie ma. Ciągle z nim żyje jednak moja mama, która jest dobrą kobietą, ale mam wrażenie, że właśnie przez to cierpi, bo pozwoliła mu na zbyt wiele. Bała się odejść od niego z uwagi na obawę o swoje życie - to człowiek nieobliczalny i strasznie mściwy, a w tej chwili, na stare lata twierdzi, że nie ma już sensu. Obecnie jest śmiertelnie wściekły na mnie, bo odmówiłem mu zainstalowania paneli fotowoltaicznych na przyczepce kampingowej, którą kupił, aby samemu jeździć nad morze, które uwielbia, a mama pilnuje domu, zresztą mają już po ok. 70 lat, mama choruje na przewlekłą białaczkę i nie chce z nim gdziekolwiek iść/jechać. Mówi, że najlepiej odpoczywa, kiedy go nie ma w domu. Sam od kilku lat buduję dom, gdzie większą część prac wykonuję własnoręcznie, a w przeciągu tych 10 lat był u mnie może z 5 razy, nigdy po to, żeby zwyczajnie odwiedzić. Mam wrażenie, że przez tą moją odmowę życzy mi wszystkiego, co najgorsze i ma mnie za najgorszego wroga. Do tego swojej siostrze (mojej cioci) opowiada ubarwione historie o tym, jakie to ma niedobre dzieci i żonę. Nie rozmawialiśmy z nikim o tych problemach w domu. Nadmienię, że w domu zawsze ma posprzątane (mama sprząta również w pokoju, w którym głównie przebywa - on nigdy nie pomaga), ugotowane (mama codziennie gotuje obiady i szykuje mu śniadania). Od dziesięcioleci skłócony był z moim bratem, nieustannie wyzywając go i szkalując do mnie i do mamy. Obecnie, po tym, jak odmówiłem mu wykonania pracy (fanaberii - ogniwa na przyczepie kampingowej), pogodził się z moim bratem i gwarantuję, że wyzywa mnie do brata od najgorszych. A odmówiłem z uwagi na to, jak zachował się po innej mojej przysłudze, bez której spokojnie mógł się obejść, ale pomagałem, a po której zwyzywał mnie od najgorszych, bo kiedy pomagałem mu w pracy na dachu, narzekał, że go kolana bolą, a ja się nic nie odezwałem - że mu nie współczuję - do mamy: "niech was piekło pochłonie"). Z bratem nie mam dobrego kontaktu - są do siebie bardzo podobni. Zresztą z żoną też mu się nie układa. Męczy mnie ta sytuacja strasznie. Z jednej strony bardzo źle się czuję, wiedząc, że tak niesprawiedliwie i kłamliwie upadla mnie do innych, co rodzi złość, jak również to, że jest to mój bądź co bądź ojciec i nie chciałbym mu tej starości uprzykrzać, jednocześnie chciałbym czuć odrobinę szacunku z jego strony... Kiedy próbowałem z nim jeszcze kilka lat temu rozmawiać, wyjaśnieć, to zawsze takie rozmowy kończyły się krzykiem z jego strony. Powiedział również otwarcie, że jest ojcem, więc kiedy ojciec stwierdzi, że czarne jest białe, to kiedy nie potwierdzę tego, to znak, że nie mam do ojca szacunku. Zupełnie nie wiem, jak postąpić dalej, nie mam pomysłu... Będę bardzo wdzięczny za fachową, merytoryczną pomoc...
Moja matka postanowiła ukarać mnie milczeniem (po raz kolejny)
Moja matka postanowiła ukarać mnie milczeniem (po raz kolejny), mówiąc, że "tak będzie lepiej". Od kiedy pamiętam, stara się mnie kontrolować, a gdy robię coś nie po jej myśli, np. nie odbiorę telefonu, krytykuje mnie lub obraża się. Jak sobie z tym radzić? Boli mnie, że znów się odcina, czuje się niewystarczająca... Jednocześnie mam już dość jej manipulacji (mam 30 lat, nie mieszkam z nią od 10, a nadal czuję, że ma ogromny wpływ na moje życie). Jak zareagować? Jestem wściekła, czuję w sobie duże pokłady nienawiści.
Mama nadużywa alkoholu, a siostra jest w niebezpiecznej dla siebie sytuacji. Nie mam już siły wszystkich ratować.
Witam! Mam problem z mamą, która nadużywa od paru lat alkoholu ,mimo wielokrotnie zwracanej uwagi (przez swoje córki oraz siostrę) nie widzi w tym nic złego ,w konsekwencji nie chce się leczyć. Mam też chorą psychicznie siostrę (zespół Aspergera ,schizofrenia), która leczy się u psychiatry i bardzo się o nią martwię, boję sie, że przez to co dzieje się w domu, znowu targnie na swoje życie(jedna próba samobójcza).Jestem tym załamana i nie mam już siły walczyć z mamą i jej nałogiem.Ciągle płacze ,mam coraz częściej kryzysy psychiczne.Za każde rady będę bardzo wdzięczna.
Jak wybaczyć bez słowa przepraszam, jak żyć z oprawcą pod jednym dachem
Jak wybaczyć bez słowa przepraszam, jak żyć z oprawcą pod jednym dachem, jak się bronić, by nie odwracał kota ogonem.
Problemy z zachowaniem 11-latka: brak szacunku, obowiązki domowe i rola psychologa

Dzień dobry jesteśmy rodzicami 11-latka. Od pewnego czasu nas syn zachowuje się w stosunku do nas bardzo niegrzecznie. 

Mówi, że jesteśmy dziwni, że zabieramy mu wszystko, że go gnębimy, że ja jestem głupia, a mąż jest debilem. 

Syn nie wywiązuje się z żadnych obowiązków domowych typu. Np. nie robi łóżka, nie chce się pakować do szkoły, rzuca rzeczy gdzie popadnie. Strasznie pyskuje. Nie stosuje się do punktualności, wychodząc na dwór na rower, spóźnia się o pół godziny, godzinę i jak wraca, to jeszcze krzyczy. Uczy się bardzo dobrze. Syn ma schowany telefon , tablet komputer, gdyż tylko by chciał grać. Tv ciągle by oglądał gliniarzy, jak wyłączę tv to wojna, że wszystko mu zabieram. Szczęka do nas np. z banana lub wymachuje ołówkiem przed oczami. Nie ukrywam, że moja cierpliwość się kończy. Czy mamy się udać z synem do psychologa ?

14-letni syn ma depresję, nie chce pójść na psychoterapię. Co my, jako rodzice, możemy zrobić, by mu pomóc?
Mój 14 letni syn ma depresje. Ma zaleconą psychoterapię, jednak nie chce iść do psychologa, jedynie chodzi na wizyty do psychiatry. Co możemy zrobić jako rodzice, jak mu pomóc wyjść z depresji?
Czuję złość na zachowanie partnera mamy w stosunku do mojej rodziny i mnie. Nie jestem również odpowiedzialna za niektóre sprawy w domu. Co zrobić?
Jestem studentką i nie mieszkam już od kilku lat z rodzicami. Ostatnim razem kiedy przyjechałam do mamy, która ma dom razem z jej narzeczonym, zostałam poproszona przez mamę, aby poinformować mojego tatę, aby nie parkował na miejscu parkingowym tuż przed naszym domem, bo jest to miejsce mamy narzeczonego, a poza tym tata ponoć tam przesiaduje i robi przed domem różne rzeczy z moim bratem (typu samochodowe), co im przeszkadza. Odpowiedziałam, że ja tam nawet już nie mieszkam i jest to dla mnie niekomfortowe, aby zwracać tacie uwagę w tej sprawie. Wtrącił się narzeczony mamy, że on to w takim razie załatwi, bo on potrafi takie sprawy załatwiać, co powtórzył kilkukrotnie w złowrogim tonie. Potem usłyszałam, że on nie chce tu mojego taty widzieć, generalnie ton jakby mój tata co najmniej zabił mu rodzinę, a nawet się nie znają oprócz "cześć". Bardzo mną to wstrząsnęło, potem cały weekend nie mogłam znieść przebywania z partnerem mamy i odechciewa mi się tam przyjeżdżać. Ciągle w głowie mam scenariusze co powinnam była odpowiedzieć i jak zareagować. Jest we mnie wiele złości, bo rodzice są mi nabliżsi i nie pozwolę, żeby ktokolwiek ich obrażał. Uważam to zachowanie za mega niedojrzałe, które świadczy tylko o jego braku poczucia własnej wartości i zazdrości. Ja w swoim wieku, a jestem młodsza od niego jakoś 3 razy nigdy nie oceniałabym przy dziecku jego rodzica i nie wypowiadałabym się o nim w tak negatywny sposób. Uważam to za cios poniżej pasa, tak po prostu się nie robi. Mama po tym wszystkim zwróciła mu uwagę i ze mną porozmawiała nie usprawiedliwiając go, ale on potem zachowywał się jakby nigdy nic, wręcz bardzo miło do mnie, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. Nie wiem co zrobić w tej sytuacji, czy wygarnąć mu to co o nim myślę? Na razie byłam obojętna wobec niego, ale jest to sytuacja dla mnie niekomfortowa. Nie potrafię udawać i nie chcę udawać. Muszę z kimś coś przegadać, żeby zeszły mi emocje, ale gdy powiedziałam o tym mamie to powiedziała, że dobrze że nie weszłam z nim w dyskusję, bo on jak się odpali to się z nim nie wygra... Sama nie wiem jak poradzić sobie z tymi emocjami i czy próbować o tym zapomnieć i jak zwykle robić dobrą minę do złej gdy, by nie psuć atmosfery, czy jednak poruszyć tą sprawę, ale z kim i w jaki sposób? Nie ukrywam, że kłócenie się ze starszymi od siebie ludźmi nie jest dla mnie najłatwiejsze. Proszę o poradę. A może przesadzam? Ale jednak nie mogę pozbyć się tego uczucia złości już od jakiegoś czasu i ciągle to we mnie siedzi, więc chyba nie przesadzam...
Mam 21 lat. Przytłacza mnie ciągła odpowiedzialność za moją rodzinę.
Mam 21 lat. Przytłacza mnie ciągła odpowiedzialność za moją rodzinę. Z racji, że jestem najstarsza, a ojca nigdy nie było przy nas, mogę bez zawahania powiedzieć, że jestem głową rodziny. Każdy problem związany z braćmi, problemy rodzinne były wyłącznie na mojej głowie. Wszystko, co by się nie działo spoczywało na moich ramionach. Zawsze potrafiłam wszystko załatwić i każdemu pomoc. Ale od pewnego czasu mój świat wali się i popadam w ciągle problemy. Czuje pustkę. Narkotyki pomagają mi przez chwile zapomnieć o ciężkich dla mnie chwilach i momentach. Jestem bardzo uczuciowa, a wszystko i każdy mnie rani. Nawet jeśli mi się to wydaje. Czuje ze zawsze jestem nie wystarczalne, a każdy wokół jest dla mnie dla korzyści.
Partner chce wrócić do rodzinnego miasta z powodu pieniędzy, ale ja tutaj mam syna, jego tatę i zwyczajnie sobie tego nie wyobrażam.
Chłopak chce mnie zostawić, bo za mało zarabiamy. Mam 29 lat i 7- letniego syna z poprzedniego związku. Mój były partner (26 lat) jest świetnym ojcem, po prostu do siebie nie pasowaliśmy i nasze drogi się rozeszły, gdy syn miał niecały rok. Przez około 2 lata ja zajmowałam się synem, a tata był na dojazdy z Warszawy. Wtedy poznałam obecnego partnera (24 lata). Od początku związku wiedział, że mam dziecko i mój syn jest i będzie dla mnie najważniejszy. Podjęliśmy decyzję o wyjeździe za granicę, syn zamieszkał wtedy z tatą w Warszawie i tym razem on głównie się nim zajmował, a ja byłam na dojazdy. Trwało to około dwa lata a mój związek bardzo na tym ucierpiał, bycie z daleka od swojego dziecka jest okropnym uczuciem. Od roku jesteśmy ponownie w Polsce (w Warszawie, tam gdzie mieszka ojciec) i sprawujemy nad synem opiekę naprzemienną, dogadujemy się z moim byłym partnerem bardzo dobrze. Dobro dziecka jest dla nas najważniejsze. Mój aktualny partner (już od ponad 4 lat) ostatnio powiedział mi, że nie stać nas na życie w Warszawie i chciałby wrócić do naszego rodzinnego miasta, żeby więcej oszczędzać. Ja muszę być na miejscu, tam gdzie mój syn. Nie ma możliwości, żebym znowu wyjechała i go zostawiła. Ani nie zamierzam zabierać syna od ojca, dziecko potrzebuje oboje rodziców po równo. Nie wyobrażam siebie, naszego związku na odległość, to prawie 400 km. Nasz związek nie będzie się wtedy rozwijał, tylko zrobimy krok wstecz. Najgorsze jest to, że zanim konkretna decyzja zostanie podjęta musi jeszcze minąć około 5-6 miesięcy, wtedy kończy się nam umowa na mieszkanie. Więc teraz przez napięta sytuację między nami, jesteśmy właściwie współlokatorami a nie parą. Nie wiem co zrobić i jak najlepiej tę sytuację załagodzić?
Dzień dobry, Moje pytanie dotyczy OCD w kontekście strat ciąż
Dzień dobry, Moje pytanie dotyczy OCD w kontekście strat ciąż i niepłodności. Czy obsesyjne myśli o upływającym czasie, w którym nadal nie udało mi się zajść w ciążę, to może być objaw OCD? No obsesyjnie liczę ,ile lat miała dana losowa kobieta, kiedy udało jej się zajść w ciążę i porównuję to do siebie. Nie cieszę się z urodzin. Wiem, że to bez sensu, ale wydaje mi się, że jeśli będę to "kontrolować", mówić o tym mężowi, myśleć o tym, to coś się stanie, nie wiem nawet co, po prostu to robię, bo wydaje mi się, że tak jest lepiej niż nie robić tego. Mimo że wiem, że nie jest to lepsze dla mnie i dużo mnie to kosztuje emocjonalnie. Wiem, że lepiej jest się skupić na tym co tu i teraz i kontynuować leczenie, robić to co mogę. Lekkie objawy takiego OCD, jakie kojarzę z mediów też miewam, np. duży niepokój z powodu burdelu w zamkniętej szafce lub niepokój z powodu spadającego prześcieradła podczas stosunku. Będę wdzięczna za odpowiedź i radę co z tym zrobić. Natężenie tego jest też zależne od momentu cyklu. Dwa tygodnie mam w miarę spokojne, kolejne dwa trudne.
Czuję się zagubiona-mieszkałam z przemocową babcią, tata zostawił bez pomocy, nie potrafię znaleźć pracy ani spełniać się.
Mam pytanie, bo nie wiem, co zrobić. Od matury mieszkałam z przemocową Babcią. Nie pozwalała mi na nic, stosowała przemoc. Nie potrafiłam się wyprowadzić, bo były potrzebne na to pieniądze. Mój Tata zostawił mnie bez pomocy. Nie mam pracy. Skończyłam studia, po których nie mogę żadnej pracy znaleźć. Leczę się na stany lękowo-depresyjne. Chciałabym jeszcze iść na studia, marzyłam o rodzinie. Proszę o pomoc
Syn siostry trafia pod moją opiekę, a ja nie jestem w stanie już przetrwać jego obecności. Boję się, że przez to sama nie będę chciała nigdy mieć dzieci.
Piszę w takiej sprawie, bo nie wiem jak poradzić sobie w tej sytuacji. Siostra, gdy jej syn skończył rok, wróciła do pracy i matka zgodziła się, że podczas gdy siostra będzie w pracy ona się nim zaopiekuje ( mieszkam z matką). Niestety z dnia na dzień obecność tego dziecka w tym domu zaczyna coraz bardziej mnie dobijać. Zawsze matka czy siostra uważali, że ja się nie nadaje do opieki czy czegokolwiek co związane z dziećmi. Jednak gdy siostra zaczęła go przywozić do matki jak jedzie do pracy, opieka nad jej synem spada na mnie. To ja muszę go pilnować, gdy ciągle wchodzi na jakieś wysokości, wkłada do ust wszystko co możliwe czy nawet już potrafi włączyć pralkę. Nie umiem się niczym zająć przez chwilę. Mam wrażenie, że nie mogę już na niego patrzeć, mimo że lubię dzieci, chciałabym mieć kiedyś swoje. Matka w każdy możliwy wolny dzień od razu zabiera go do nas do domu a on powoduje tylko, że jestem podenerwowana i chce się go jak najszybciej pozbyć. Zniszczył mi już dużo prywatnych rzeczy. Podchodzi, potrafi uderzyć lub kopie po plecach.Boje się, że przez niego znienawidzę dzieci, stracę ten "instynkt macierzyński" i będę bała się mieć swoje, że ich nigdy nie pokocham, bo będą takie same jak on. Nie wiem co robić. Jest to bardzo uciążliwe dla mnie. Jak przetrwać jego obecność a wyprowadzka nie jest możliwa?
Od dużego czasu nie mam ochoty na nic. Spałabym całymi dniami, ale niestety nie mogę, ponieważ mam dziecko.
Witam. Od dużego czasu nie mam ochoty na nic. Spałabym całymi dniami, ale niestety nie mogę, ponieważ mam dziecko. Brak ochoty na seks. Brak zainteresowania. Nie potrafię się skupić, myślę tylko co trzeba jeszcze w domu zrobić.
Mąż narcyz faworyzuje syna i pomija córkę, dom jak hotel, obawy przed rozwodem

Mąż jest wybuchowy, mściwy dla mnie i ma cechy narcyza. Faworyzuje syna, a młodszą córeczkę pomija w wielu sytuacjach na przykład wyjazdach do miasta. Dom traktuje jak hotel rel i wypomina mi, że nie jest posprzątane, chociaż sam palcem nie kiwnie. Interesuje go tylko motoryzacja. Z ośmioletniego syna chce sobie zrobić męskiego kumpla i wszędzie z nim jeździ, byleby tylko synek nie siedział w domu, ze mną i córeczką. Przez to syn też nie szanuje siostry, wyśmiewa Ją, chociaż to jest cudowna, mała 5-letnia dziewczynka. Mąż pochodzi ze wsi a ja z miasta. Myślę, że jego nadrzędnym celem jest nie być w domu, tylko szukanie przygód poza nim. Jest furiatem, egoistą, który drze się z byle powodu na mnie i dzieci. Ciągnę ten związek, chociaż marzę, żeby odejść. Ale boję się reakcji. Jestem słaba, nie gotowa do walki rozwodowej Proszę o wsparcie.

Proszę o potwierdzenie czy zrobiłem dobrze, czy psycholodzy dobrze mi doradzili - biologiczna mama syna stworzyła stresującą sytuację wybuchając przy dziecku.
Dzień dobry. Zwracam się do państwa z pytaniem / oceną sytuacji odnośnie sytuacji, w której nasz małoletni syn (10 lat) zobaczył mnie i moją żonę w sytuacji łóżkowej, gdy my o tym nie wiedzieliśmy, że on w ogóle nas podglądnął. Syn w środku nocy po cichutku zakradł się do korytarza. My zajęci sobą wraz z żoną nie zamknęliśmy drzwi, bo myśleliśmy, że śpi na piętrze w swoim łóżku ( mamy duży, piętrowy dom, odległość od naszej sypialni z jego pokoju to ok 15m plus piętro). Nie wiedzieliśmy, że syn nas zobaczył i obserwował nic nie mówiąc, gdyż przez cały następny dzień od rana, syn jadł z nami wszystkie posiłki, rozmawiał na inne tematy. Absolutnie NIE UNIKAŁ z nami kontaktu wzrokowego, a wręcz bawił się z nami i psami, późnym popołudniem przyszedł też do łóżka i razem oglądaliśmy film. NIC nie wskazywało na żadne stany lękowe ani niestabilności emocjonalnej. Nic nie odbiegało od normy. Przysłowiowy dzień jak codzień. Wieczorem odwieźliśmy Syna do mojej byłej partnerki ( biologiczna matka Syna) I syn jej powiedział / zapytał się co robił tata ? W TYM momencie biologiczna matka wpadła w furię i szał. Przy dziecku zadzwoniła do mnie ( ojca ) nie przebierając w słowach mówiąc, co o tym myśli. Zrobiła ze mnie w oczach dziecka zboczeńca i degenerata itd. Nigdy wcześniej nie miałem takiej sytuacji - nie wiedziałem co mam powiedzieć synowi. Moja Żona zapytała więc o opinię swoich dwóch znajomych psychologów ( ktorzy dla biologicznej matki i mojej byłej partnerki nie są oczywiście ŻADNYMI autorytetami, bo są znajomymi ... ) - w opini tych psychologów nie powinno oczywiście do tego dojść. - w opinii tych psychologów matka nie powinna tak reagować, bo dziecko było w nowej sytuacji z przysłowiową niezapisaną kartką papieru odnośnie reakcji, na co wskazywał absolutny brak unikania kontaktu wzrokowego z nami i całkowicie normalne zachowanie. Przyszedł też do naszej sypialni ( tam gdzie to sie stało ) i oglądał z nami film. - Wg opini tych psychologów jest to dowód na brak traumatycznej reakcji po zobaczeniu nas - wg opinii tych psychologów furiatyczna reakcja matki doprowadziła do stresu u dziecka, które objawiło się stanami lękowymi i zmianą zachowania w szkole. - wg opinii tych psychologów biologiczna matka powinna powiedzieć dziecku, że nie było jej tam i nie wie co dokładnie się wydarzyło i syn powinien się zapytać mnie. - wg opinii tych psychologów seks małżeński nie jest niczym złym, ale reakcja biologicznej matki pokazała synowi co innego Wg ich opinii błędem natomiast było niezamknięcie drzwi do sypialni. - biologiczna matka w dzieciństwie była molestowana przez ojczyma. Ojczym również przy niej oglądał filmy pornograficzne i się onanizował. Nigdy tego nie przepracowała z żadnym psychologiem. Biologiczna matka mając te traumy z dzieciństwa roztoczyła w szkole wśród znajomych i swojej rodziny wersję, że uprawialiśmy seks PRZY DZIECKU. W opini psychologów ( naszych znajomych ) to biologiczna matka MUSI iść do psychologa, bo będzie na każdą sytuację stresową reagowała furią i wściekłością i to matka ma poważny nieprzepracowany problem z dzieciństwa. Innego mechanizmu nie wytworzyła. Molestujący ojczym nigdy nie poniósł żadnych konsekwencji swoich czynów, a matka mojej byłej partnerki nigdy z nią nie była u żadnego specjalisty. Wyjechała do Niemiec układając sobie życie na nowo z nowym mężem. - psycholog szkolny wraz z kurator szkolną powiedziały, że mam przeprosić dziecko. Że nie ma we mnie empatii, tylko podchodzę do sprawy na chłodno i bez emocji. Natomiast W MOJEJ subiektywnej opinii nie powinienem przepraszać, bo byłoby to przyznanie się do tego, że seks małżeński to zło i reakcja matki ( do dziś samotna ) była poprawna. Nie uprawialiśmy seksu przy dziecku świadomie ani specjalnie - to jak siedząc na toalecie ktoś by wszedł i powiedzieć, że przy kimś się załatwiać? Wytłumaczyłem synowi, że to, co zobaczył, jest w małżeństwie normalnym sposobem okazania miłości między żoną a mężem i sam też to będzie robił. - nasi znajomi psycholodzy stwierdzili, że to matka swoimi reakcjami i emocjami rozdrapała niepotrzebnie ranę. Zalecili po wytłumaczeniu synowi już do tego nie wracać. Nie chodzić po żadnych seksuologach ani terapeutach z dzieckiem na co nalegała biologiczna matka. Posłuchałem się moich znajomych psychologów. I teraz pytania do Państwa, jako że jesteście Państwo niezaangażowani emocjonalnie i cała sytuacja jest anonimowa dla wszystkich stron w tej kwestii - czy moja postawa i wytłumaczenie synowi po radach znajomych psychologów były właściwe? - Czy reakcja matki i to jak zdemonizowała nasz małżeński seks swoją reakcją były właściwe? Czy psychologowie ( nasi znajomi ) maja rację w swojej interpretacji i poradach ? Czy matka dziecka powinna odbyć jakąś terapię ? - dodam jeszcze, że matka biologicznej matki jest jej doradcą. Nie jest ŻADNYM psychologiem ani terapeutą. Popiera córkę w 100% mówiąc, że sama by zrobiła identycznie, bo ona się kieruje sercem i emocjami. Jak sama mówi, nigdy nie rozmawiała z rodzicami na żadne trudne tematy. W mojej subiektywnej ocenie musiała wytworzyć jakiś rodzaj mechanizmów obronno- poznawczych, a bez wsparcia rodziców postawiła na swoje emocje. Dokonała emocjami wyboru ojca córki ( rozstanie ) oraz wyboru ojczyma - również zakończone rozstaniem. Ale córce polecą kierowanie się emocjami ... Nazywa mnie chorym psychicznie facetem i to ja mam iść na terapię ( mimo braku posiadania jakiegokolwiek wykształcenia kierunkowego )... więc ja jej powiedziałem, że to ona też ma nieprzepracowane problemy i to ona wraz z córką powinny iść na terapię, pomimo iż są dorosłymi kobietami, wiek nie zalecza traum. Kto w tej sytuacji ma rację ?? Dziękuję za pomoc