Podejrzewam u siebie PTSD, nie mam żadnego wsparcia, jednocześnie muszę opiekować się matką, nie mam siły ani zdrowia psychicznego na to. Proszę o pomoc!
D.R

Tomasz Sznajder
Szanowny Panie Damianie. Dziękuję, że odważył się Pan na podzielenie na forum ważnymi i intymnymi sprawami oraz potrzebami. Serdecznie Panu współczuję doświadczeń, o których Pan pisze. Czuję, że sporo z nich niesie ze sobą ciężar traumy (myślę zarówno o relacyjnych, jak i sytuacyjnych formach tych przeżyć). Rzeczywiście, może warto byłoby ustalić, czy i jakie z nich będą wypełniały kryteria diagnostyczne PTSD, a które będą przynależne innej kategorii. Myślę, że to ważne, by zaplanować takie interwencje terapeutyczne, które po przepracowaniu (z wykorzystaniem odpowiednich narzędzi i we współpracy z psychoterapeutą) pozwolą na pełne rozwinięcie potencjału, który w Panu niewątpliwie drzemie, by w efekcie “zdrowo” zaspokajać swoje i bliskich potrzeby oraz żyć w zgodzie ze swoimi wartościami. Pozdrawiam serdecznie!

Anna Martyniuk-Białecka
Panie Damianie,
Sytuacja w jakiej się Pan znalazł do łatwych nie należy. Rozumiem, że jest w Panu wiele obaw i sprzecznych uczuć z powodu dylematu, co zrobić. Jaką decyzję podjąć w kwestii opieki nad mamą, która jak rozumiem opiekowała się wcześniej Panem. Z drugiej strony jak czytam, że ma Pan napady lękowe i trudności ze zdrowiem, zastanawiam się, czy w ogóle może Pan taką opiekę zapewnić. Myślę, że żaden psycholog nie powie wprost co ma Pan zdecydować, bo ostatecznie to będzie Pana decyzja. Na pewno warto zgłosić się na konsultacje do psychologa psychoterapeuty, psychotraumatologa, bo to o czym Pan pisze nosi znamiona traumy i warto te sytuacje przepracować.
Pozdrawiam serdecznie,
Psycholog Anna Martyniuk-Białecka

Katarzyna Waszak
Dzień dobry!
Z pewnością tragiczna śmierć ojca to bardzo trudne doświadczenie. Z powyższej wiadomości wynika, że czuje się Pan odpowiedzialny za wsparcie matki w chorobie. Z drugiej strony pragnie Pan zadbać o realizcję swoich potrzeb, zatroszczyć się o siebie. To dylemat, na który warto poszukać odpowiedzi w Panu, korzystając z procesu psychoterapeutycznego. Napisał Pan, że nie miał łatwego dzieciństwa, zachęcam, aby temu również się przyjrzeć i w bezpiecznej relacji z psychoterapeutą przepracować traumę. Z lęiem również można nauczyć się radzić sobie, żeby nie dopuścić do szybkiego rozprzestrzeniania się, ważne jest też, by lokalizować bodziec. Myślę, że drzemią w Panu zasoby, mocne strony, które może Pan wykorzystać do radzenia sobie z problemami, do korzystania ze sprawczości. Ucieczka w alkohol niczego nie rozwiązuje. Pozdrawiam
Katarzyna Waszak

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Moje życie wydaje mi się bardzo jałowe. Mam pracę, mam męża, mam dwa psy. Mieszkamy w wynajmowanym mieszkaniu. Nasz status życia jest przeciętny. Nie jesteśmy bogaci, ale nie musimy liczyć każdego grosza. Jest po prostu ok. Wydaje się, że wszystko jest co trzeba.
A mimo tego życie wydaje mi się nijakie. Szare. Każdy dzień jałowy. Nie jest to tylko kwestia jesieni. Podobne myśli miałam również latem. Zastanawiam się co innym ludziom daje radość i chęci życia? Co ich motywuje?
Czy są osoby takie jak ja, że nie nadają się do niczego? Do żadnej pracy, do macierzyństwa, do kontaktów z ludźmi? Przyjaciółka zerwała ze mną kontakt, bo nie mogę przyjść na jej ślub. Siostra rozmawia ze mną tylko sarkastycznie. Zwolnili mnie z pracy, bo nie umyłam podłogi na koniec zmiany. Nie pytam, jak odnaleźć sens, bo go nie ma. Ale może chociaż są osoby, które borykają się z tym samym?
Dzień dobry, nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
W czerwcu byłam na konsultacjach u pani dziekan, skrytykowała mnie za to, że napisałam prośbę o pomoc do pełnomocnika, do spraw studentów. Chcę dodać, że do niej też napisałam, opisując swój problem. Tydzień temu na ostatnim seminarium usłyszałam, że moja praca wymaga konsultacji z nią nie tylko na seminarium, ale także poza nim. Na samą myśl o konsultacjach mnie paraliżuje. Nie wiem, co robić
Dzień dobry Jestem 46 latkiem ze stwardnieniem rozsianym - normalnie funkcjonuje, pracuje, chodzę (jak na dzień dzisiejszy choroby nie widać poza tym, że jestem chudy). Mam żonę od 18 lat. 2 dzieci 16 i 13. Nasze małżeństwo miało kryzys 7 lat temu - żona rozmawiała z kolegą na tematy mocno seksualne.
Od tamtej pory jakoś funkcjonujemy raz lepiej raz gorzej.
Żona miała ostatnie 10 lat ciągle problemy z pracami (ma ciężki charakter, a z tej okazji pracodawcy ją wykorzystywali, dając jej zbyt wiele obowiązków). Do.czego zmierzam, żona wolała i woli spędzać czas z koleżankami- puby, kluby, sport. Ma w ostatnim czasie wielką potrzebę odwiedzania znajomych (naprawdę ich odwiedza - sprawdzone). W listopadzie zachorowałem na anginę, krtań, a finalnie zapalenie płuc z pobytem 9 dni w szpitalu.
Po powrocie żona ledwo że mną rozmawiała, jakbym był obcym człowiekiem. A ostatnie 2 miesiące raz rozmawia, a za chwilę milczy. I to jest mega chore, że 4 dni rozmawiamy normalnie a za chwilę cisza .... nie wiem, z czym to dopasować - znudziłem się jej. Chce mnie wymienić, ma depresję, jest zmęczona. Ma kryzys wieku średniego. Naprawdę nie wiem, co robić, żeby było OK. JK