Mnóstwo traum, które powodują u mnie ogromne cierpienie i niemożność zdrowego funkcjonowania. Proszę o pomoc
Anonim.

Magdalena Bilińska-Zakrzewicz
Dzień dobry,
Natłok bardzo trudnych, traumatycznych doświadczeń w życiu wpłynął na Pani samopoczucie, funkcjonowanie, regulacje uczuć, radzenie sobie z wyzwaniami, stosunek do siebie. I trudno się temu dziwić, ponieważ wspomniane wydarzenia nie pozostają bez wpływu. Mysli samobójcze są już bardzo wyraźnym sygnałem, ze potrzebuje Pani wsparcia w tym, aby uporać się z doświadczeniami. Do tego potrzebne jest podjęcie psychoterapii, a być może i leczenia farmakologicznego (w związku z mydłami samobójczymi). Sugeruje znaleźć wykwalifikowanego psychoterapeute w Pani okolicy - może to Pani zrobić w ramach placówek NFZ (poradnie zdrowia psychicznego, poradnie leczenia uzależnień i wspóluzależnienia jeśli w historii rodziny zdarzał się alkohol lub inne uzależnienia, fundacjach/stowarzyszeniach oferujących bezpłatna pomoc w zakresie zdrowia psychicznego) lub prywatnie. Ważne, aby terapeuta miał ukończone 4 letnie szkolenie z zakresu psychoterapii. Po konsultacjach wstępnych terapeuta może zdecydować, ze potrzebna jest pomoc psychiatryczna lub tez nie. Zachęcam aby nie zwlekała Pani z decyzja i podjęciem działań. Doraźnie może Pani otrzymać pomoc również w punktach interwencji kryzysowej. Pozdrowienia Magdalena Bilinska Zakrzewicz

Katarzyna Waszak
Dzień dobry!
To, czego Pani doświadczyła w dzieciństwie, rzutuje na obecne funkcjonowanie, na sposób wchodzenia w relacje. W związku z tym, że zabrakło bezpiecznego stylu przywiązania do pierwszych opiekunów, doświadczania emocji wśród bliskich osób, pojawia się trudność w akceptacji siebie, niska samoocena, problem ze sprawczością. Dodatkowo przeżyła Pani traumę gwałtu. Myśli samobójcze są konsekwencją tego wszystkiego, są one wskazaniem do wizyty u psychiatry. W procesie psychoterapii mogłaby Pani wzmocnić się, odkryć swoje zasoby, możliwe stałoby się dotarcie do wielu wypartych wspomnień i przeżycie jeszcze raz trudnych sytuacji z dzieciństwa w bezpiecznej relacji terapeutycznej, która stanowi źródło doświadczeń reparacyjnych deficytów, które powstały w najwcześniejszych relacjach. Prawdopodobnie wpłynie to na sposób postrzegania Pani przez siebie samą.
Powodzenia
Katarzyna Waszak

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam serdecznie, jestem po ucieczce z własnego domu po 25 latach małżeństwa, przeszłam przez wszystko, co możliwe żyłam z toksykiem, narcyzem i psychopata. Starsze dziecko nie dało rady, odebrało sobie życie. Chodzę na terapię oraz leczę stres pourazowy, niedługo minie dwa lata. Walczył, pisał ładnie, nie uległam, nie wróciłam, zostawiłam mu wszystko. Jeszcze miesiąc temu wyznawał mi miłość, odważyłam się go w końcu zablokować, aż tu nagle dowiedziałam się, że on już mieszka z panią młodszą o 25 lat i ona jest w ciąży. Załamałam się, bo on szczęśliwy, pani jego pokroju, ale to nieważne. Chodzi o to, że nie mogę się podnieść, zniszczył jedno dziecko, a zrobił sobie drugie. Szczęśliwy sprząta, gotuje, a mnie bił i wyzywał. Wiem, odeszłam, nie powinnam wracać do tego, a pomimo to bardzo boli czy żeby po 25 latach się zmienił nie wierzę, ale jedno wiem na pewno, odnalazł swoją drugą połówkę, bo i do picia i do wszystkiego.
Zero odpowiedzialności, zrobił ze mnie śmiecia, nie radzę sobie zamiast być lepiej, jest gorzej.
Byłam osoba bita. Nie przemawia do mnie argument od psychologów, że rodzice też byli bici i była taka "kultura".
Gdybym wzięła do ręki pas na swoje dziecko, które popełniłoby ciężkie przewinienie (to nawet nierealne), to poczułabym się zwyrodniale. A moja matka biła mnie skakanka za jakieś bzdety. Jakie jest inne wytłumaczenie? Niedorozwój w kraju, choroby psychiczne?
Za miesiąc minie 16 lat od śmierci mojego Taty. Miałam wtedy 13 lat , byłam córeczką Tatusia. Do dnia dzisiejszego nie mogę rozmawiać na ten temat - od razu sie wzruszam i czuję poddenerwowanie, unikam jego rodziny, bo wszystko mi go przypomina. Często płacze, wspominam go. Gdy wychodzę z cmentarza robi mi się przykro, że muszę go tam zostawić.
Czy to jest normalne po tylu latach? Czy powinnam szukać pomocy u psychologa ? Dodam, że po śmierci Taty nie byłam na żadnej terapii.