Left ArrowWstecz

Zmagania z przemocą domową i utratą uczuć do męża – jak sobie poradzić?

Dzień dobry, chciałabym poprosić o pomoc, bo przestaję sobie radzić sama ze sobą i swoimi emocjami. WYDAJE MI SIĘ, ŻE PRZESTAŁAM KOCHAĆ SWOJEGO MĘŻA W 2011r. poznałam teraźniejszego męża Grzegorza. Niestety od początku okazało się, że nadużywa on alkoholu i jest po nim agresywny. Ale zakochałam się. Po 3 miesiącach pierwszy raz mnie uderzył, w zasadzie poszarpał tylko. Po ok. dwóch latach będąc pod wpływem alkoholu, uderzył mnie w nos. Nie pamiętam jak, ale zamknęłam mu drzwi przez nosem i przez pół nocy wyzywał mnie pod balkonem. Wybaczyłam, bo kochałam. Na skutek problemów w pracy przenieśliśmy się wszyscy do innej miejscowości, wtedy to kolejny raz jego pięść znalazła się na mojej twarzy. Był pijany. Wtedy to gdybym nie uciekła z własnego domu, to pewnie skończyłoby się tragicznie. Z zakrwawioną twarzą wybiegłam z domu i wezwałam policję. I znów wybaczyłam. W 2020r. wzięliśmy ślub. Wiem, pytają Państwo, po co skoro pił i bił, ale obiecywał, że już nie będzie. Miał przerwę od picia aż do 2023, kiedy to w złości, że chcę go wyrzucić z domu, bo jest pod wpływem, zaczął rzucać walizką. W obronie stanął mój syn i tym razem to on był silniejszy (ma 16 lat) i uderzył męża. Poczułam wtedy, że wystarczy już, że mam dość. Jednak znowu wybaczyłam. Obiecałam sobie, że może ja gdzieś źle coś robię i postanowiłam się zmienić, być cierpliwą, dobrą żoną, ale przy każdej kłótni, a jest ich wiele, mąż prawie zawsze stara się stawiać na swoim, udowadniać swoje racje. Pewnie, gdybyśmy byli normalnym małżeństwem, to takie kłótnie można byłoby zażegnać, ale najgorsze jest to, że po tylu latach wzajemnych relacji zaczynam odczuwać niechęć do tego związku. Tyle razy mówiłam mu, że mam dość i chce się rozejść, potem po jego błaganiach, on wraca, bo wydaje mi się, że sama nie dam sobie rady z codziennością życia. Staram się ratować ten związek, ale nie potrafię wykrzesać z siebie żadnych uczuć, jakbym była głazem. Co jest nie tak ze mną? Nie wiem już sama, gubię się…. przerasta mnie to…

User Forum

BBB

2 miesiące temu
Małgorzata Plata

Małgorzata Plata

Szanowna Pani,

 

Odpowiadając na Pani pytanie, chcę przede wszystkim podkreślić, że to, co Pani przeżywa, czyli poczucie, że nie jest Pani w stanie "wykrzesać z siebie żadnych uczuć" , zagubienie, dezorientacja jest charakterystyczne dla bliskich osób uzależnionych. Od lat trwa Pani w związku z osobą, która nie tylko nadużywa alkoholu, lecz również stosuje wobec Pani przemoc emocjonalną, fizyczną. Jak Pani podkreśla, mąż miewa przerwy w piciu alkoholu i wtedy sytuacja się poprawia. Taki etap w związku z nałogowcem i osobą stosującą przemoc określa się mianem "miesiąca miodowego". Wówczas pojawia się nadzieja, że problem jest zażegnany, że można żyć spokojnie. Niestety taki "miesiąc miodowy" trwa, dopóki partner nie wróci do picia i przemocowych zachowań. Funkcjonowanie w tego rodzaju związku prowadzi do współuzależnienia, które polega na tym, że partnerka uzależnia się od osoby pijącej, stosującej przemoc. Tu chodzi o uzależnienie emocjonalne, wynika ono z faktu, iż mimo krzywd, nadal kocha tę osobę chce jej pomóc, chronić rodzinę przed rozpadem. Doświadcza ona sprzecznych uczuć, miłość przeplata się z niechęcią, pojawia się poczucie winy (nieuzasadnione - stawianie sobie pytań typu: "może nie jestem dość dobrą żoną?"), także wstyd i lęk przed przemocą i zarazem lęk przed tym, że może sobie nie poradzić, jeśli podejmie decyzję o zakończeniu związku. W końcu pojawia się bezsilność, bezradność i poczucie jakby nic się nie odczuwało (to mechanizm dysocjacji tak charakterystyczny m.in dla osób traumatyzowanych).  

 

Rozumiem, że za tym pytaniem, kryje się wołanie o pomoc. Chcę podkreślić, że nie zasługuje Pani na takie traktowanie i nie musi Pani cierpieć. Przede wszystkim może Pani dać szanse pomóc sobie. Proszę rozważyć zgłoszenie się do Poradni Leczenia Uzależnień i zwrócenie się o konsultację ze specjalistą, który zajmuje się nie tylko osobami uzależnionymi, lecz również takimi osobami jak Pani (współuzależnionymi), czyli osobami, które żyją w permanentnym stresie, doświadczają przemocy ze strony uzależnionego. Tam może Pani otrzymać konkretne wsparcie tak, by mogła Pani chronić siebie i syna przed przemocą, innymi skutkami uzależnienia męża. Życzę Pani z głębi serca odzyskania siebie i spokoju ducha.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Małgorzata Plata

Psycholog

2 miesiące temu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Dzień dobry,

 

Bardzo dziękuję Ci za to, że tak szczerze i odważnie podzieliłaś się swoją historią. To, co opisujesz, to wiele lat ogromnego napięcia, przemocy, walki o spokój i o związek, w którym wielokrotnie została przekroczona granica bezpieczeństwa. I teraz, kiedy mówisz o tym, że czujesz się jak „głaz”, trudno się temu dziwić. To jest mechanizm, który w psychologii nazywamy często zamrożeniem emocjonalnym albo ochronnym odcięciem po prostu organizm, po tylu doświadczeniach cierpienia, rozczarowań i strachu, stara się chronić Cię przed kolejnym bólem, wyciszając emocje. W takich sytuacjach bardzo często pojawia się też wewnętrzny konflikt: z jednej strony ogromne zmęczenie, wyczerpanie, brak uczuć do partnera, a z drugiej lęk, czy sobie poradzisz sama, czy dasz radę udźwignąć życie bez tej relacji, nawet jeśli jest ona raniąca. Ten lęk to często efekt lat bycia w związku, gdzie partner dominował, osłabiał Twoje poczucie wartości i pewności siebie. W takich warunkach człowiek zaczyna wierzyć, że sam nie ma siły. To, że nadal próbujesz walczyć o związek, to też pewien mechanizm obronny, chęć utrzymania czegoś znanego, nawet jeśli jest trudne, bo niepewność bywa przerażająca. Ale jednocześnie sama już widzisz, że coraz trudniej Ci wykrzesać jakiekolwiek uczucia, bo ta relacja zwyczajnie Cię wyczerpała. To nie z Tobą jest coś nie tak. To konsekwencja lat życia w napięciu, przemocy i nadziei, która wielokrotnie była zawodzona. Każdy człowiek w podobnych warunkach zaczyna odczuwać to zmęczenie emocjonalne, pustkę, wycofanie. Jeśli czujesz, że nie masz już siły dalej dźwigać wszystkiego sama, to właśnie taki moment często jest punktem zwrotnym, warto wtedy szukać wsparcia u specjalistów, którzy pomogą poukładać myśli i emocje, bez oceniania. Sama podjęłaś przez te lata ogromny wysiłek, by utrzymać rodzinę i chronić siebie oraz dziecko. Teraz warto zatroszczyć się o siebie o własne zdrowie psychiczne, o spokój, o bezpieczeństwo. Naprawdę nie musisz dźwigać tego ciężaru sama. Każdy człowiek zasługuje na życie bez strachu, bez ciągłego udowadniania swojej wartości i bez życia w nieustannym napięciu. Masz do tego prawo. Przesyłam dużo ciepła!

 

Z pozdrowieniami 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta 

2 miesiące temu
Monika Włodarkiewicz

Monika Włodarkiewicz

Dzień dobry, 

z tego, co Pani napisała, bardzo jasno wyłania się obraz długotrwałej przemocy domowej — fizycznej, psychicznej i emocjonalnej. Jeśli dotychczas, nie dokonała Pani kroków, które pomógłby Pani nie być częścią tej spirali, wydaje się, że tym momencie, ważne, aby zgłosiła się Pani na konsultacje psychologiczne, aby uzyskać wsparcie, uporządkować emocje, zrozumieć mechanizmy, które trzymają Panią w tej relacji, odbudować poczucie wartości i granice, a także zaplanować bezpieczne zmiany, jeśli zdecyduje się Pani odejść. Pani zgłoszenie się po pomoc będzie wspierające również dla Pani syna, który jest częścią tej sytuacji i ma wpływ na jego przyszłość. 

2 miesiące temu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

Dzień dobry, 
To, przez co Pani przechodzi, jest niezwykle trudne i wymaga ogromnej siły, którą ma Pani w sobie, choć teraz może być trudno to dostrzec. Przemoc w związku, szczególnie w połączeniu z manipulacją i obietnicami poprawy, może powodować głębokie rany emocjonalne. Pani uczucia są naturalne—nie ma w tym nic "nie tak" z Panią. To odpowiedź na lata trudnych doświadczeń.
 

Kilka pytań do refleksji:

1. Czy gdyby nie obawa przed samotnością, podjęłaby Pani decyzję o odejściu? Co ta samotność tak naprawdę dla Pani oznacza?

2. Jak ta relacja wpływa na Pani zdrowie psychiczne i emocjonalne? Jak czuje się Pani na co dzień—czy częściej odczuwa Pani stres i zmęczenie niż spokój i radość?

3. Czy ma Pani wokół siebie ludzi, którzy mogą Panią wesprzeć w tej decyzji? Kto byłby Pani oparciem?

4. Co powiedziałaby Pani komuś bliskiemu, gdyby opowiedział historię podobną do Pani? Jaką radę dałaby Pani tej osobie?
 

Może trudno dostrzec sytuację z dystansu, ale proszę pamiętać - ma Pani prawo do życia wolnego od strachu i przemocy. Może warto skonsultować się z psychologiem, który pomoże dostrzec możliwe drogi i odnaleźć w sobie siłę do działania.

Pozdrawiam
Martyna Jarosz
 

2 miesiące temu
Natalia Krawiec-Jokiel

Natalia Krawiec-Jokiel

BBB, 

Z tego, co napisałaś, wnioskuję, że w codzienności narażasz się na niewyobrażalne cierpienie. Z doświadczenia wiem, że mężowi bardzo trudno będzie zmienić swoje zachowanie, ponieważ jego percepcja na zaistniałe sytuacje jest zupełnie inna niż Twoja. Być może jest tak, że trudno jest mu dostrzec fakt, że alkohol stał się poważnym problemem prowadzącym do przemocy. I niestety zachowania męża będą się powtarzać, jest on prawdopodobnie w silnych mechanizmach uzależnienia, nie zaprzestanie kłótni i zachowań agresywnych oraz nadal będzie powtarzać, że się zmieni. Niestety, żeby w tej sytuacji zaszły zmiany, mąż powinien odstawić alkohol i udać się na terapię. 

Piszesz tu o bardzo poważnych rzeczach. Zachęcam Cię do zawiadomienia odpowiednich służb, założenia mężowi Niebieskiej Karty lub zgłoszenie się do Zespołu ds przeciwdziałania przemocy w rodzinie, który najpewniej znajduje się w MOPRze lub OPS w Twoim mieście. Wiem, że jest Ci trudno, ale miej na uwadze też to, że jesteś odpowiedzialna za swojego syna, a z tego, co piszesz, jest on niepełnoletni. Myślę, że w tej sytuacji należy podjąć kroki formalne. Poszukaj również miejsca nieopodal Twojego miejsca zamieszkania, które oferuje bezpłatną pomoc psychologiczną dla Ciebie i syna. 

2 miesiące temu
Tomasz Pisula

Tomasz Pisula

Dzień dobry, 

 

Proszę Pani, przykro mi, że spotykają Pani trudności. Jednak wierzę, że nigdy nie jest za późno, aby pracować na życie pełne miłości i spokoju.

 

Trudno tutaj dać proste odpowiedźi, ale będąc szczerym to przemoc jest niedopuszczalna i są to sytuację, które nie powinny mieć miejsca. Oczywiście, wiem, że to wszystko jest skomplikowane. Natomiast musi Pani zadbać o swoje bezpieczeństwo w pierwszej kolejności - to jest najważniejsze. 

 

Myślę, że warto, aby rozważyła Pani psychoterapię lub wsparcie ze strony fundacji, która mogłaby wspierać Panią. Potrzebuję Pani relacji, gdzie będzie można spokojnie rozważać nad tym co jest najlepsze dla Pani - nie są to decyzję proste, dlatego warto, aby miala Pani jakieś wsparcie. 

 

Uważam, że powinna Pani również porozmawiać z mężem o podjęciu przez niego terapii - alkohol i agresja każe myśleć nad tym, że sam ma trudności i musi się nimi zająć, jeśli chcą Państwo zbudować wartościowa relacje.

 

 

Proszę pamiętać o swoim bezpieczeństwie i o tym co dla Pani i dla Pani rodziny dobre. To może wymagać podjęcia bardzo trudnych decyzji, ale nie może Pani byc w relacji gdzie jest przemoc. Jeśli zdecyduje się Pani, że ta relacja nie jest dla Pani dobra - to dobrze, aby ktoś Pani wspierał i pomógł podjąć właściwe decyzję - dlatego proszę pomyśleć o terapii lub wsparciu ze strony fundacji, które wspiera kobiety dotknięte przemocą.

 

Z poważaniem,

Tomasz Pisula 

2 miesiące temu
Karolina Bobrowska

Karolina Bobrowska

Dzień dobry, dziękuję, że podzieliła się Pani swoją historią - to bardzo trudne doświadczenia i rozumiem, jak bardzo może Pani czuć się zagubiona i przytłoczona. Przemoc w związku to poważny problem, który nie powinien być bagatelizowany ani wybaczany, bo naraża Panią i Pani rodzinę na realne niebezpieczeństwo. To, że odczuwa Pani niechęć i emocjonalne wyczerpanie, jest całkowicie zrozumiałe i naturalne w takiej sytuacji. Nie jest z Panią nic „nie tak”, wręcz przeciwnie, radzi sobie Pani w niezwykle trudnych okolicznościach. Warto, by skupić się teraz przede wszystkim na Pani bezpieczeństwie i wsparciu - zarówno emocjonalnym, jak i praktycznym. Nie musi Pani przechodzić przez to sama.

 

Pozdrawiam serdecznie

Karolina Bobrowska
psycholog

1 miesiąc temu
Patrycja Kurowska

Patrycja Kurowska

Dzień dobry,

bardzo dziękuję Pani za zaufanie i otwartość. Opisała Pani bardzo trudną i bolesną historię, w której jest wiele cierpienia, niezrozumienia, samotności i ogromnej potrzeby bycia kochaną, zauważoną, bezpieczną. To, że Pani zdecydowała się o tym napisać, już samo w sobie jest wyrazem siły i pragnienia zmiany, choć być może teraz ma Pani wrażenie, że tej siły w sobie nie ma.

Z opisu wyłania się obraz wieloletniego życia w relacji, która nie tylko nie daje wsparcia, ale niesie ze sobą realne zagrożenie. Przemoc fizyczna, psychiczna i emocjonalna zostawia bardzo głębokie rany, również te niewidoczne. To, że Pani wciąż wątpi w siebie, że próbuje brać winę na siebie, że czuje się pogubiona i pusta – to nie jest „coś nie tak” z Panią. To naturalne reakcje osoby, która przez długi czas żyła w nieustannym napięciu i zagrożeniu, próbując za wszelką cenę ratować coś, co nie dawało oparcia.

Pani niechęć, obojętność, zmęczenie to nie dowód na to, że coś z Panią jest nie w porządku., o sygnał od organizmu, psychiki, że jest już za dużo., że przekroczone zostały granice wytrzymałości. Wiele osób w podobnych sytuacjach przeżywa coś, co nazywamy wypaleniem emocjonalnym. Trudno wtedy czuć cokolwiek, poza znużeniem, bezradnością, a czasem i wstydem, który nie powinien spoczywać na Pani barkach.

Pragnienie miłości i bliskości, decyzja o dawaniu kolejnych szans, nadzieja na zmianę... to wszystko pokazuje, że jest Pani jest bardzo wrażliwa. Problem jednak polega na tym, że miłość i związki nie powinny opierać się na bólu, strachu i walce o przetrwanie.

Zdecydowanie zachęcam Panią do kontaktu z psychologiem lub psychoterapeutą – najlepiej takim, który ma doświadczenie w pracy z osobami doświadczającymi przemocy i trudnych relacji partnerskich. Taka relacja terapeutyczna może być dla Pani miejscem bezpiecznym, w którym będzie mogła Pani bez oceny przyglądać się swoim emocjom, odzyskiwać kontakt ze sobą i podejmować decyzje w zgodzie z własnymi potrzebami.

Być może warto też rozważyć terapię par – pod warunkiem że oboje Państwo jesteście na to gotowi i że Pani mąż przestanie stosować jakąkolwiek formę przemocy. Terapia nie może toczyć się w atmosferze lęku, zastraszenia czy braku podstawowego szacunku.

W każdej chwili może też Pani skorzystać z bezpłatnego i anonimowego wsparcia pod numerem Niebieskiej Linii: 800 120 002. Dyżurujący tam specjaliści są gotowi wysłuchać i pomóc w trudnej sytuacji.

To zrozumiałe, że może się Pani bać zmian, że myśli Pani, iż sama sobie nie poradzi. Ale z doświadczenia zawodowego wiem, że kobiety w podobnych sytuacjach, z czasem odzyskują siłę. I Pani również ma w sobie tę siłę. Proszę tylko pozwolić sobie na wsparcie.

Nie jest Pani sama. Jestem przekonana, że może Pani odnaleźć w sobie spokój, bezpieczeństwo i nowy początek.

 

Z serdecznością,

Patrycja Kurowska

 

1 miesiąc temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Droga BBB,

 

jesteś osobą, która doświadczyła wieloletniej przemocy fizycznej i psychicznej. Dodatkowo Twój syn jest świadkiem tego, co się dzieje, jako dziecko musi stawać w Twojej obronie, a to jest coś, czego dziecko nie powinna doświadczać. Poczytaj proszę o parentyfikacji. Jeśli nie chcesz walczyć dla siebie, to Twoim obowiązkiem jest chronić syna (a nie na odwrót). Dlaczego nie założyłaś Niebieskiej Karty? Czy zgłaszałaś wspomniane incydenty na policję? Gdzie leży kres Twojego wybaczania? Zaznaczę mocno, że w powyższym opisie opisujesz tylko i wyłącznie swoje odczucia, trudności, poniesione krzywdy, a gdzie w tym wszystkim są odczucia, trudności i poniesione krzywdy Waszego syna, które funduje mu ojciec (alkohol, przemoc, awantury) i matka (pozostawanie w przemocowym małżeństwie)?

 

Istnieje prawdopodobieństwo, iż jesteś osobą współuzależnioną. Proszę, o tym również poczytaj. Pomyśl również o wsparciu psychologicznym dla siebie, a jeśli tego nie chcesz, to taka pomoc przydałaby się Twojemu synowi i to w trybie pilnym.

 

Pozdrawiam,

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

1 miesiąc temu
Aleksandra Wincz- Gajda

Aleksandra Wincz- Gajda

Droga BBB,

 podzielenie się trudnościami to niezbędny krok do zmiany. Ma go Pani już za sobą.  Nie ulega wątpliwości, że zarówno Pani, jak i Pani syn potrzebujecie wsparcia i pomocy psychologicznej.  Gorąco do tego zachęcam. Nie warto już zwlekać. Mechanizmy leżące u podstaw obecnego kryzysowego momentu, są niezwykle silne i bez odpowiedniego wsparcia będą utrudniać wychodzenie z niego.

 

Opisuje Pani cały konglomerat trudnych doświadczeń- przemoc (w jej wymiarze psychicznym i fizycznym), życie i kontakt z osobą uzależnioną, najprawdopodobniej współuzależnienie, a także uwikłanie syna w te zjawiska (parentyfikacja).  Trudno przekroczyć takie problemy w pojedynkę. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że jest to niemożliwe. Niezbędne jest tutaj wszelkie wsparcie- informacyjne, emocjonalne, relacyjne. 

Dla wzmocnienia i poszukiwania rozwiązań potrzebna będzie wiedza, ale przede wszystkim relacja terapeutyczna- dla Pani i syna.

 

Można zgłosić się do prywatnego gabinetu psychologicznego. Można skorzystać z całodobowej infolinii- "Niebieskiej Linii"- dla osób doznających przemocy w rodzinie i i jej świadków -800 120 002. Istnieją też linie wsparcia dla osób dorosłych w kryzysie psychicznym- 116 123 ( działająca od poniedziałku do piątku od 14.00 do 22.00) oraz dla dzieci i młodzieży w kryzysie- 116 111 (całodobowa).  Można też skorzystać z pomocy Ośrodka Interwencji Kryzysowej. Najczęściej działają one przy Miejskich Ośrodkach Pomocy Rodzinie/ Miejskich Ośrodkach Pomocy Społecznej. Bardzo często są to placówki całodobowe. Uzyska tam Pani wszelkie potrzebne wsparcie w zaopiekowaniu Pani kryzysu.  Przede wszystkim informacje o procedurze Niebieskiej Karty, informacje prawne, a także o możliwościach dołączenia np. do grup wsparcia, o psychoterapii indywidualnej.  W wielu miastach działają teraz Centra Zdrowia Psychicznego, w których w ciągu kilku dni można umówić się na pierwsze spotkanie.

 

Mocno trzymam za Panią kciuki. Powodzenia.

 

Pozdrawiam serdecznie, 

Aleksandra Wincz- Gajda

psycholog, psychoterapeuta

 

1 miesiąc temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Nie czuję, że żyję, ciężko mi się funkcjonuje. Spędzam dni na telefonie, odczuwam ból w całym ciele i psychice. Nie wiem już co robić.
Witam. Nie wiem co robić. Od kilku lat moje życie to jedna wielka katastrofa. W zasadzie można powiedzieć, że wegetuję.. mój każdy dzień wygląda tak, że budzę się między 11-12, idę zjeść śniadanie i resztę dnia spędzam na telefonie, z dala od rzeczywistości i tak do 2-3 w nocy. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi w rzeczywistości. Mieszkam z bliskimi pod jednym dachem, ale jak tylko się do mnie odezwą, to od razu jestem nerwowa. Nie mam żadnych perspektyw, nie widzę swojej przyszłości, nie mam żadnych celów w życiu. Nie mam ubezpieczenia dla bezrobotnych co też powoduje, że nie mam pracy, pieniędzy na psychologa. Nie mogę chodzić. Każdy jeden krok sprawia mi ból psychiczny i fizyczny spowodowany moją nadmierną otyłością. Nie wiem co robić.
Dzień dobry. Mam 13 lat oraz mam problem z atakami paniki.
Dzień dobry. Mam 13 lat oraz mam problem z atakami paniki. Od ponad roku doświadczam silnych napadów paniki. Wszystko zaczęło się w marcu 2022 roku. Pamiętam, że był to poniedziałek a na następny dzień bardzo nie chciało mi się iść do szkoły. Nagle zaczęło mi bardzo szybko bić serce. Zacząłem się denerwować, tętno było nadmiernie wysokie i nie wiedziałem, jak to opanować. Na myśl przychodziły mi dziesiątki złych myśli. Był to mój pierwszy atak paniki, więc był on o wyjątkowym nasileniu. Moja mama z bezradności zawiozła mnie do szpitala, było już późno, więc się trochę uspokoiłem i spędziłem noc w szpitalu. Mimo to, na następny dzień wciąż towarzyszyło mi poddenerwowanie. Następnie systematycznie co dwa/trzy tygodnie, regularnie występowały u mnie podobne ataki. W końcu postanowiłem pójść do psychologa, który nieco mnie uspokoił. Niestety około trzech miesięcy później (w lato) zaczęły mi dokuczać różne natręctwa myśli. (Miałem już podobne wcześniej ale nie o takich nasileniu). Były one różne, najwcześniej pojawiały się takie, aby wziąć nóż i zrobić sobie coś złego lub komuś innemu. Występowały takie, które kazały mi przestać oddychać. Moje natręctwa oraz stany lękowe lekko się uspokoiły mniej/więcej w listopadzie zeszłego roku, ale mimo to wciąż się pojawiały (lecz w mniejszym nasileniu). Przestałem wtedy również chodzić do psychologa, bo zacząłem czuć, że Pani psycholog pawała do mnie toksycznością i nie czułem się dobrze na jej wizytach. Wszystko było w miarę dobrze, aż do teraz. Moje stany lękowe oraz natręctwa powróciły. Pojawiły się też nowe, które ciężko mi wytłumaczyć. Na przykład czuję, że mam zatkaną jedną dziurkę w nosie lub w uchu i mnie to drażni mimo to, że robiłem różne badania, które nic nie wykazały. Ponownie zapisałem się do psychologa, ale innego. Ta Pani jest bardzo miła, ale nie czuję zmiany po wizytach z nią. Bardzo się boje i nie wiem co zrobić, czuje, że nikt nie jest w stanie mi pomóc i niebawem stanie się najgorsze. Wczoraj i przedwczoraj miałem napady paniki, dzisiaj również. Nie mam pojęcia, jak to opanować, w internecie nigdzie nie jest napisane o podobnych natręctwach, jakie ja mam. Boje się, że to nigdy nie przejdzie i będę tak miał do końca życia. Może mieć wpływ na to moja choroba. Kiedyś, jak miałem 5 lat, leżałem dwa lata w szpitalu, gdyż miałem guza mózgu. W tym czasie nie przejmowałem się tym bardzo, ale z perspektywy czasu, bardzo bym nie chciał do tego wrócić. Próbowałem różnych medytacji, głębokich oddechów lub relaksujących piosenek, aczkolwiek pomagają mi one tylko na chwilę, a później dalej się denerwuje. Czasem moje napady mają tak wielkie nasilenie, że muszę brać tabletki uspokajające (wiem, że nie powinienem, ale inaczej nie mogę wytrzymać). Bardzo proszę o szybką pomoc, ponieważ boje się o moje zdrowie psychiczne. Jestem młody, powinienem się rozwijać i cieszyć z życia, a nie ciągle zamartwiać, ale nie wiem jak to opanować. Bardzo, bardzo proszę o pomoc, nie wiem co zrobić, aby raz na zawsze pozbyć się moich lęków oraz natręctw.
Nauczyłam się odpowiadać na “ciche dni” tą samą ciszą. Boję się, że w innych związkach będę miała takie same zachowania, jak w niezdrowym.
W przeszłości będąc w związku notorycznie były partner stosował wobec mnie tzw. ciche dni i nie do końca wysłuchiwał moich potrzeb, w rezultacie czego w pewnym momencie odpuściłam i po prostu jak coś mi nie pasowało to zamiast kolejny raz zwracać uwagę irytowałam się, ale milczałam. Boję się, że w przyszłości, gdy ktoś raz nie posłucha moich próśb, znowu uruchomi mi się taki mechanizm. Jest w psychologii jakaś nazwa na takie zachowanie, żebym mogła w razie czego poczytać o tym i znaleźć alternatywę do tego wycofywania się i milczenia? Dodam, że na pewno nie wywodzi się to z dzieciństwa lub lat nastoletnich, bo pochodzę z "normalnej" rodziny, gdzie naprawdę nie mam nic do zarzucenia rodzicom.
Partner ani razu nie zadzwonił do mnie i syna, gdy byliśmy na wyjeździe. Cieszył się, że wyjeżdżam i powiedział, że mogę wracać, kiedy mi się chce.
Witam . Jestem z synem na wakacjach. Mój partner od czasu mojego wyjazdu ani razu do mnie nie zadzwonił, nie zapytał o syna jak się czuje i jak mu jest na wakacjach nic zero. Przed wyjazdem bardzo się cieszył, że jadę tak jakby nie mógł się tego doczekać aż wyjadę . Cztery razy pytał się mnie kiedy wracam . To tak wyglądało jakby chciał się upewnić, ponieważ zapewnie miał coś zaplanowane, a żebym go nie nakryła dlatego zapytał kiedy wracam, by swój plan zakończyć w dzień przyjazdu . Ale wracając do tematu opisanego tuż na początku. Przed wyjazdem wspomniałam partnerowi, że jeśli będzie chciał porozmawiać to niech dzwoni w każdej chwili. Powiedział, że to ja mam do niego dzwonić, on dzwonić nie będzie, bo nie chce przeszkadzać. Jak wspomniałam wcześniej .Oczywiście dla mnie to bujda na resorach i kolejne jego kłamstwo, bo kiedyś mieszkałam u rodziców i dzwonił normalnie, nawet rozmawialiśmy po 8h dziennie i jakoś mu to nie przeszkadzało, że mieszkam z rodzicami, a teraz nagle stwierdził, że nie będzie dzwonił, bo nie chce przeszkadzać. Ja rozumiem, że jestem mu obojętna , bo po ostatniej rozmowie telefonicznej właśnie tak to brzmiało, ale żeby nie zadzwonić i nie zapytać o syna to już kpina. I on twierdzi, że w jego uczuciach do mnie nic się nie zmieniło. Jasne. Ja to widzę inaczej niż on. Jeśli ktoś naprawdę kocha to nie będzie szukał wymówek, żeby nie zadzwonić. Jeśli komuś zależy na rodzinie, to zawsze znajdzie czas by zadzwonić i zapytać jak leci nawet na 5 minut. Od czasu wyjazdu to ja ciągle dzwonię, a jemu nawet 15 minut szkoda na to by zapytać jak się dziecko czuje, ponieważ się ciekawsze zajęcia niż zapytanie o dziecko. Jestem na niego wściekła. Po ostatnim moim telefonie do niego tylko poczułam gorzki smak w ustach kiedy zapytałam jak sobie radzi to powiedział cytuje,, świetnie sobie radzę a prosić Cie nie będę, żebyś wróciła, możesz siedzieć ile chcesz możesz wracać. nie wracać jak chcesz,, Po rozmowie napisałam mu smsa, ponieważ nie miałam ochoty rozmawiać z nim przez telefon cytuje,, jest mi bardzo przykro z tego co powiedziałeś na koniec rozmowy. Widać, że Twoja miłość została zastąpiona obojętnością. Dziękuję za szczerość,, po czym tydzień już z nim nie rozmawiam. W piątek napisałam mu tylko smsa, że zadzwonię w sobotę, czyli dziś i to wszystko. Szczerze ręce mi się pocą jak mam do jego dzwonić czy przypadkiem nasza rozmowa nie skończy się kolejny raz takim ekscesem, jaki miał miejsce tydzień temu. Ja wszystko rozumiem, ale żeby nie zadzwonić i nie zapytać chociażby o syna jak się czuje czy zdrowy jak spędza wakacje. Normalny mężczyzna, który troszczy się o swoją rodzinę i zależy mu na niej zadzwoniłby i zapytał czy wszystko jest w porządku, a tutaj nie ma nic, żadnego zainteresowania. Jeśli miałabym opisać w kilku słowach to co teraz czuję i to co czułam po rozmowie z nim, to byłoby to smutek, złość, niedowierzanie i niepewność relacji. Czuję, że coś jest nie tak. Mam obawy co do związku. Boję się nawet mu wspomnieć o tym co czuje, ponieważ powie, że przesadzam, że coś mi się wydaje, a co gorsza może dojść do kłótni, jak kiedyś kiedy zaczęłam wspominać mu o moich odczuciach.
Jak radzić sobie z zazdrością partnera o wcześniejsze związki?

Dzień dobry, Mój partner jest zazdrosny o mój poprzedni związek (krótki, dla mnie po czasie nic nieznaczący, jednak chwilę przed poznaniem obecnego partnera i z jednorazowym współżyciem). Twierdzi, że odkąd poznał szczegóły, zmienił o mnie zdanie, nie jestem już dla niego taka "idealna", że przed oczami ma obrazy mnie z tamtym człowiekiem. Jesteśmy razem już kilka lat, jest dla mnie najważniejszy i nie wyobrażam sobie życia bez niego. 1. Jak nam pomóc? 2. Co robić? 3. Czy znają Państwo podobne historie, które zakończyły się pozytywnie?

Nie potrafię wybaczyć sobie nieskończonych studiów. Ze względu na szansę, którą miałam kiedyś, zasoby, predyspozycje.
Nie skończyłam studiów (beznadziejnie łatwych, które można było przejść bez wysiłku). Czuję się z tym "niepełnie" i źle. X lat temu założyłam sobie, że zrobię karierę naukową. Rzekomo miałam ku temu predyspozycje w wybranej dziedzinie. Niestety - trwale podkopał mnie warunek z jednego przedmiotu. Moi znajomi nic o tym nie wiedzą, wszyscy myślą, że mam tytuł magistra. Od lat wydaje mi się, że nie zasługuję na szczęście. Nie, nie pójdę na studia w późniejszym wieku. Po pierwsze uważam, że jestem na nie za stara (nie, nie przekonują mnie historie, że ktoś tam w wieku 50 lat skończył studia. To mnie wręcz dobija). Po drugie nie mam ku temu zasobów. Po trzecie nie mogę wybaczyć sobie tego, że nie wykorzystałam szansy będąc jeszcze na utrzymaniu rodziców. Co mam z tym zrobić? Jak z tym dalej żyć?
Dzień dobry. Dzisiaj zmarła mi mama
Dzień dobry. Dzisiaj zmarła mi mama , którą bardzo kochałem i dopiero dzisiaj zrozumiałem, że nie czuję smutku. W ogóle, nie potrafię płakać, zamiast tego siedzę cały czerwony i boli mnie głowa. Jakieś 15 lat temu za dzieciaka, gdy zmarła mi babcia to czułem się tak samo, gdy wszyscy płakali, ja siedziałem tak jakby nieobecny, chociaż będąc bardzo mały pamiętam, że płakałem. Nie wiem, co jest ze mną nie tak. Czy da się to naprawić?
Jak poradzić sobie z lękiem przed jazdą samochodem i poczuciem niezaradności?
Dzień dobry. Jestem prawniczką, ukończyłam studia, obecnie jestem na aplikacji, pracuję w kancelarii i jeśli chodzi o życie zawodowe / towarzyskie / związkowe układa mi się wszystko. Jest jednak jedna rzecz, która nie daje mi spokoju, a mianowicie mój brak zmotoryzowania. Dwa lata temu zdałam prawo jazdy po wielu latach ciężkiej przeprawy ( nigdy nie kręciła mnie jazda samochodem, tylko jako pasażer). Moje jazdy wyglądały fatalnie, każde kończyļy się płaczem i brakiem wiary w siebie. Od kiedy 2 lata temu zdobyłam plastik (egzaminator powiedział że nie popełniam błędów ale widać po mnie paraliżujący lęk i żebym jeździła z kimś). Po zdanym prawku kupiłam samochód, ale nawet nim nie wróciłam. Myślałam ze zmobilizuje sie do jazdy. Nic bardziej mylnego. Jeździłam co ok. 2 tygodnie, zawsze z kimś. Gdy wsiadałam sama do samochdou dostawałam drgawek, miałam wraxenie ze przestaje myśleć. Przjeechałam od 2 lat dosłownie 4 razy gdzieś sama (nawet do sklepu 3 km dalej) i nie pamiętam tych tras gdyż był to dla mnie taki stres. Gdy jeżdżę z kimś jest nawet ok, chociaż i tak pytam drugą osobe non stop czy mieszcze sie w pasie, czy nie jade za szybko za wolno itd. Ostatnio byłam na wakacjach za granicą i mój partner zabrał mnie na quady. A ja .. nie potrafiłam na nim jechać. Więc on pojechał a ja musiałam odpuścić i 2 h ze łzami w oczach czekałam na niego. Poczułam że nic nie potrafię, że nawet osoby bez prawka potrafią jezdzic quadem a ja jestem tak beznadziejna, że nie umiem. Ten mój defekt powoduje że potrafię płakać widząc posty na instagramie osób z wycieczki na quadach.. mój partner kocha jezdzic samochodem i mówi że jestem i tak bardzo zdolna i to nie swiadczy o mnie, a on może mnie wozić. Problem w tym że ja zawsze wszystko robie perfekcyjnie, to jedyna rzecz która mi nie wychodzi i powoduje że nie mogę normalnie funkcjonować. Mam wrażenie ze jestem jak dzieciak i ze jestem niezaradna tylko dlatego ze nie jestem zmotoryzowana.. wszyscy mówią wsiadaj i jedź a ja to odkładam bo ten paraliz i lęk są dla mnie nie do wytrzymania
Nie ufam partnerowi, ponieważ mnie okłamuje. Kocham, ale nie chcę tak żyć.
Witam, mam problem z zaufaniem do partnera. W ubiegłym roku zauważyłam, że wyszukuje w internecie treści, przez które straciłam do niego zaufanie. Mimo że doszliśmy do porozumienia, nadal nie potrafię zaufać. Dzisiaj odkryłam, że znowu wyszukuje rzeczy, o które byłam zazdrosna. Kłamie prosto w oczy i zaprzecza, że tak nie było. Usuwa na bieżąco historie w wyszukiwarce. Kocham, ale nie potrafię tak żyć. Jak sobie poradzić?
Dziewczyna często wspomina byłych partnerów i porównuje mnie - co to znaczy?
Ostatnio zauważyłem że moja dziewczyna często jak jesteśmy we dwójkę opowiada historię z różnych akcji, które miała ze swoimi byłymi. Historię o tym jak była traktowana w poprzednich związkach, szczególnie w tym ostatnim ( wtedy kiedy miała chłopaka o 4 lata starszego od niej), kiedy jej były chłopak stwierdził że nie jest już dla niego fizycznie atrakcyjna. Ona bardzo często jak jesteśmy razem wspomina to i widzę że podchodzi do tego emocjonalnie a jesteśmy już parą od 8 miesięcy a z tym chłopakiem zerwała z 10 miesięcy temu i wtedy się działy u niej takie akcje z jej byłym. Albo wspomina często chwilę jak była z tym facetem, który był o 20 lat starszy od niej, który był bardzo bogaty. Bardzo mile wspomina jak była z nim na wakacjach w egzotycznym kraju. Jaki lot był super, że na pokładzie samolotu dostała śniadanie i obiad, że w tym kraju było super.My też byliśmy na wspólnych wakacjach, mogłaby sobie już darować opowiadania historii ze swoim byłym. Albo historię o tym, że ten starszy facet bardziej kochał swoje dzieci z poprzednich związków niż ją. (z tym nie mogła się pogodzić) Nie wiem czy to normalne jak kobieta o tym wszystkim mówi mi. Jak źle była traktowana w poprzednim związku lub jak jej było fajnie na wakacjach z byłym. No rozumiem powiedzieć o tym raz czy dwa, ale ona mi z często o tym mówi, temat o tym jak źle była traktowana w poprzednim związku podnosi średnio raz na półtora tygodnia, przytaczając przy tym historię z byłym jak ją źle traktował. Bardzo często powtarza mi te same historię. Już mnie to powoli wkurza, jesteśmy razem z 8 miesięcy a ciągle mowi o swoich byłych. Rozumiem powiedzieć to raz, dwa razy ale żeby tak ciągle. Kiedyś nawet się rozpłakała przy mnie opowiadając o tym facecie, dla którego przestała być atrakcyjna fizycznie. Z dwa razy pomyliła moje imię z imieniem jej byłego. Nie wiem czy ze mną coś jest nie tak? Mam wrażenie że ona porównuje mnie ze swoimi byłymi, podlegam ciągłej weryfikacji.
Zaburzenia odżywiania, niechęć do zmiany i lęk. Celowo sprawiam sobie cierpienie, wiem, że tak nie mogę funkcjonować.
Nie mam pojęcia co mam zrobić, chodzę do psychologa i rozmawiamy o moich zaburzeniach odżywiania, ale dalej nie jestem gotowa nic z tym zrobić, nie jestem gotowa na wprowadzenie regularności w jedzeniu, czuje się komfortowo tak, jak teraz jest, ale wiem, że jest to dla mnie złe i męczy mnie to, czuje się jakbym zasługiwała na cierpienie, jednak nie chce cierpieć, nie chce zmieniać tego jak się odżywiam bo boje się ze gdy to zmienę to przytyje, a tak to czuje się bezpiecznie, jednak nie chce dalej tak żyć, nic już nie rozumiem.
Jak odzyskać pewność siebie i radzić sobie z samotnością po rozstaniu?

Nie wiem nawet, jak o tym pisać, bo czuję się naprawdę pogubiona po rozstaniu z moim partnerem, z którym byłam 8 lat, planowaliśmy ślub, a on mnie zostawił na młodszej. Ból nie chce mnie opuścić, a samotność, która mnie prześladuje, jest po prostu przytłaczająca. 

Moje poczucie własnej wartości spadło na samo dno i czuję, że nie wiem, jak dalej żyć. Czy w ogóle zdołam zacząć na nowo budować swoje życie i odnaleźć siebie? 

Chce sobie pomóc, ale nie wiem jak. Chcę znowu być szczęśliwa i pełna życia, nie to, co teraz... Może są jakieś techniki, które mogą pomóc mi przestać czuć się tak cholernie samotnie i zacząć budować swoją pewność siebie? Czasem czuję się jak uwięziona w swoich emocjach, co totalnie przeszkadza mi skupić się na codziennych sprawach. 

Czy coś innego może mi pomóc?

W wolnych chwilach lubię czytać, więc może to też byłoby rozwiązanie?

Próbowałam coś znaleźć, ale jest tego za dużo i nie wiem, które są sensowne. Proszę pomóżcie

Samotność i emocjonalny kryzys - jak sobie poradzić, gdy partner spełnia swoje marzenia

Witam. Jestem aktualnie od paru dni w kryzysie emocjonalnym. Siedzę w domu z 9 MSC synem, mąż od zawsze pracował w normalnych godzinach blisko domu. Zawsze mogłam do niego zadzwonić, wieczory i weekendy spędzaliśmy razem. 

Od dłuższego czasu miał pewna pasje, którą chciał wykorzystać i się rozwijać. Sama zachęciłam go do pracy w pizzerii, żeby spróbował i był szczęśliwy. Niestety od tygodnia nie widujemy się prawie w ogóle. Wraca w nocy, rano po śniadaniu wychodzi. 

Ja zostaję sama z synkiem, dni się dłużą, czuje się samotna. 

Nie mogę sobie poradzić, że tak właśnie będzie wyglądać nasze życie, że mało co się będziemy widywać, plus sama nie mam siły i czuję się przybita, nie mam ochoty na pójście do pracy, bo wiem, że wtedy w ogóle się nie będziemy widzieć, ale wiem, że to najlepsze co mogę zrobić dla siebie. Nie umiem sobie emocjonalnie poradzić, proszę o jakieś wsparcie lub radę...

z jednej strony cieszę się, że spełnia marzenia, ale nie dam rady żyć teraz jakby bez męża i wsparcia.. mam kryzys.

Czuję się samotna, co tworzy u mnie ogromny lęk o siebie, o swoje zdrowie. Proszę o pomoc
Nie wiem co mam ze sobą zrobić, siedzę i cały czas się marwię o siebie co dalej mnie w życiu spotka. Mam 29 lat i wile chorób współistniejących, boję się o siebie i swoje życie boję się, że coś może się stać i nikt mi nie pomoże. Jestem sama, mam brata, który nie utrzymuje kontaktu mieszka w Norwegii, rodzice nie żyją zginęli w wypadku samochodowym. Nie ma zbyt wielu zaufanych osób. W nocy też się wybudzam i martwię się co ze mną będzie i jak dalej będzie ze mną i na kogo mam liczyć. Ogromnie się martwię każdego dnia. To mnie wykańcza. Proszę o podpowiedź co mam z tym zrobić
TW! Zauważam, że nie radzę sobie, jestem przeciążona. Zmagam się z zaburzeniami, przeszłam niedokonane samobójstwo, nie mam dobrych relacji z siostrą.
Witam, jestem osobą, która rok temu w szpitalu psychiatrycznym się powiesiła, ale mnie odratowali, ciężko mi było dojść do siebie a pod koniec wakacji mój kuzyn dokonał samobójstwa i nie dość, że mam problemy z moją siostrą to nie potrafię sobie tego wszystkiego poukładać. Miałam już parę sytuacji, co chyba tylko ktoś z góry mnie chroni, ale nawet, kiedy doszło do rękoczynu pomiędzy mną a moją siostrą, to czuję, że niekiedy tracę kontrolę. Nawet na ostatnim spotkaniu z panią psycholog nową to wyszłam w trakcie wizyty, a psychoterapii jeszcze od pewnego czasu nie miałam regularnej. Ale czuję, że są dni, gdzie zaczynam się gubić, ale to nie wszystko, mimo że biorę leki to niekiedy muszę zmieniać pory leków, bo pracuję na zmiany, a na chwilę obecną nie mogę zmienić pracy ze względu na kredyt i nieopłacone rzeczy, jakie zostały po ostatnim pobycie rok temu. A drugiej narazie tak dobrze płatnej pracy nie znajdę . I tu właśnie w takiej sytuacji jestem i sygnały (moje zachowania) już mi pokazują, że nie daję rady.
Co mam robić, jak żyć szczęśliwie w miejscu, w którym nie potrafię takim być.
Witam, pochodzę z większej miejscowości, w której cały czas pracuję. Mieszkam w mniejszej oddzielonej około 30km. Na początku to miejsce nie przeszkadzało mi w końcu znalazłem tutaj miłość i dlatego też tu jestem. Mam tu dzieci, dom jednak cały czas nie potrafię stać się częścią tego miejsca. Od dłuższego czasu zaczynam czuć frustrację ciągle dojazdy, ciężko coś załatwić itp. W moim mieście mogę wszystko, czuję się tam znakomicie. Moja rodzina jednak ma tutaj wszystko firma praca dzieci szkoła przedszkole. Chciałbym czuć szczęście radość, a przez to, że jestem tu, gdzie jestem, nie mogę nic. Przeprowadzka nie wchodzi w grę, gdyż wtedy oni stracą wszystko. Co mam robić, jak żyć szczęśliwie w miejscu, w którym nie potrafię takim być.
Jak pomóc bratu uzależnionemu od hazardu i narkotyków kradnącemu rodzinie pieniądze?

Dzień dobry, mam ogromny problem z moim starszym bratem. Sytuacja wygląda następująco, od jakiegoś czasu okrada naszą rodzinę, zaczęło się to około rok temu. 

Przychodziły chwilówki, pożyczki i inne wezwania do zapłaty w dużych kwotach, dodatkowo zapożyczał się też u znajomych. Gdy tata spłacił jego długi, naliczyliśmy około 100 tysięcy, jakiś czas później okradł mnie z pieniędzy na wesele około 15 tys., i stopniowo okrada babcię z emerytury, zaciąga pożyczki na nią. Kłamiąc w oczy, nie przyznaje się do tego ani nie odczuwa żadnego poczucia winy z tego powodu. 

Niestety nie ma z tego żadnych konsekwencji, ponieważ boimy się, że sytuacja go przerasta i że sobie coś zrobi. 

Prócz robienia długów zażywa narkotyki, obstawia mecze i gra na internetowych kasynach z babci pieniędzy z konta. 

Proszę o pomoc co robić, gdzie szukać pomocy już naprawdę nie wiemy, co mamy robić…

Mąż nadużywa alkoholu, nie mieszka wspólnie, nie interesuje się dziećmi - czy to moja wina?
Witam. ,,odeszłam ,, w końcu od męża . Wieczne kłótnie o alkohol. Mąż nadużywa alkoholu. Każda rozmowa kończyła się awanturą, że się czepiam i to ja mam problem i powinnam się zgłosić do psychiatry. Ale już od rana picie i jazda pod wpływem mnie przerosły. Trwało to dwa lata, jak próbowałam do niego dotrzeć.. Jak zwróciłam uwagę, że za dużo pije, to szedł do rodziców i już pił tam, ile chciał i wracał tylko spać do domu..dzieci wtedy nie zauważał- bo jak ze mną nie rozmawiał to dzieci też wtedy były dla niego niewidzialne .. od miesiąca mieszkam z dziećmi już sama. Z dziećmi się nie widział... on dalej nie widzi winy w sobie. Zaczynam się zastanawiać czy rzeczywiście coś ze mną jest nie tak? Może mogłam przymknąć oko?
Mąż i rodzina uważają mnie za leniwą i roztargnioną. Często nie panuję nad emocjami czy słowami. Czy możliwe, że mam ADHD?
Co mam zrobić, nie mam pojęcia. Ludzie za mną nie przepadają, bo czasami nie panuję nad emocjami lub słowami. Potrafię kogoś nieświadomie urazić. Dodatkowo wszyscy uważają, że jestem leniwa i nieudacznik. Nawet ostatnio usłyszałam od męża, że przez to, że ciągle coś po mnie naprawia i za mnie czasami myśli oraz nie wie co jeszcze nieświadomie odwalę. Więc przez to zaczął pić. Moi rodzice też uważają mnie za leniwą, a nawet teść. Jedynie dla dzieci jestem najlepszą mamą na świecie. Czasami jak się kłócę z mężem lub kimś o moim zachowaniu przychodzą do mnie myśli, że może wszystkim by było lepiej jakby mnie nie było, a potem uświadamiam sobie, że są osoby, dla których jestem całym światem. Czy naprawdę może być ze mną coś nie tak ? Czy mogę być zepsuta ? Zastanawiałam się parę razy czy nie mam ADHD, jednak musiałabym ukryć, że robię diagnozę w tym kierunku, bo mąż, rodzice i teść uważają takie osoby po prostu za głupie, bo mają żółty papierek.
Z moim chłopakiem oboje mamy po 16 lat. Poznaliśmy się półtora roku temu, po miesiącu weszliśmy w związek. Oboje mieliśmy ciężkie dzieciństwo.
Z moim chłopakiem oboje mamy po 16 lat. Poznaliśmy się półtora roku temu, po miesiącu weszliśmy w związek. Oboje mieliśmy ciężkie dzieciństwo. Gdy go poznałam cierpiał na depresję(wtedy jeszcze niezdiagnozowaną). Zawsze robiłam wszystko żeby mu pomóc, zawsze przy nim byłam, starałam się żeby poczuł się lepiej. Cały czas namawiałam go na to, żeby poprosił swoją babcię (ma tylko ją), żeby zapisała go do psychologa. Niestety nie posluchał, dopiero po próbie samobójczej zaczął brać leki, z początku nie chciał, ale udało mi się go przekonać, zaczęlo po jakimś czasie być z nim lepiej. Mimo to nie usłyszałam nawet głupiego dziękuję, nie potrafił mnie docenić. Mimo to zawsze miał we mnie wsparcie, cały czas bardzo go kochałam. W te wakacje było między nami lepiej, jednak we wrześniu nagle zaczął ze mną ciągle zrywać, później przepraszając i wracając do mnie, raz mnie nawet uderzył, po paru takich zerwaniach było względnie dobrze, obiecał mi że to już się nie powtórzy. Dzień później znowu to zrobił, przez to że doradził mu tak jego wujek (argumentując to tym, że mój ojciec go wręcz nienawidzi, przez jego wygląd, status społeczny, w przeciwieństwie do mojego chłopaka, ja pochodzę z bogatej rodziny, co nie podobało się moim rodzicom) Napisał do mojego ojca wiadomość w której twierdził że nasze zerwanie to jego wina. To wszystko działo się z rana, pojechałam całkiem załamana do centrum miasta, rozmyślając o tym dlaczego on taki jest o dlaczego nie potrafi mnie docenić, myślałam wtedy nawet o samobójstwie, zaczęłam się obwiniać za całe zło na tym świecie. W tym czasie zadzwonił do mnie, było około północy, przepraszał mnie, mówił że nie chcę żyć beze mnie. Dałam mu ostatnią szansę, jesteśmy razem do dziś jednak nie wiem czy nie lepiej byłoby jakbym mimo tego że bardzo go kocham zakończyła wtedy ten związek, przez to co mi robił cały czas cierpię, codziennie płaczę, prawie w ogóle nie śpię, nie jem i nie potrafię się pogodzić z tym dlaczego on mi zrobił wszystko co zrobił (większości nawet nie wymieniałam). Czuję że bardzo potrzebuję pomocy, ale nie mam jeszcze 18 lat i nie mogę sama iść do psychologa, a moi rodzice nie chcą mnie zapisać, bo jak twierdzą nie ma potrzeby. Całe dzieciństwo i przez całą podstawówkę byłam przez całą klasę wyzywana, bita i poniżana, nigdy nie miałam znajomych. Pozbierałam się po tym jednak teraz kilka najbardziej traumatycznych wydarzeń z mojego życia połączyło się jakby w jedną całość i nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić. Przez mój stan zaniedbuję wszystkie swoje obowiązki i zawodzę wszystkie bliskie mi osoby. Mój chłopak stara się mnie wspierać jednak to nic nie daje, mam wrażenie że nie jestem teraz dla niego dobrą dziewczyną, że jego też zaniedbuję