Zmagania z przemocą domową i utratą uczuć do męża – jak sobie poradzić?
Dzień dobry, chciałabym poprosić o pomoc, bo przestaję sobie radzić sama ze sobą i swoimi emocjami. WYDAJE MI SIĘ, ŻE PRZESTAŁAM KOCHAĆ SWOJEGO MĘŻA W 2011r. poznałam teraźniejszego męża Grzegorza. Niestety od początku okazało się, że nadużywa on alkoholu i jest po nim agresywny. Ale zakochałam się. Po 3 miesiącach pierwszy raz mnie uderzył, w zasadzie poszarpał tylko. Po ok. dwóch latach będąc pod wpływem alkoholu, uderzył mnie w nos. Nie pamiętam jak, ale zamknęłam mu drzwi przez nosem i przez pół nocy wyzywał mnie pod balkonem. Wybaczyłam, bo kochałam. Na skutek problemów w pracy przenieśliśmy się wszyscy do innej miejscowości, wtedy to kolejny raz jego pięść znalazła się na mojej twarzy. Był pijany. Wtedy to gdybym nie uciekła z własnego domu, to pewnie skończyłoby się tragicznie. Z zakrwawioną twarzą wybiegłam z domu i wezwałam policję. I znów wybaczyłam. W 2020r. wzięliśmy ślub. Wiem, pytają Państwo, po co skoro pił i bił, ale obiecywał, że już nie będzie. Miał przerwę od picia aż do 2023, kiedy to w złości, że chcę go wyrzucić z domu, bo jest pod wpływem, zaczął rzucać walizką. W obronie stanął mój syn i tym razem to on był silniejszy (ma 16 lat) i uderzył męża. Poczułam wtedy, że wystarczy już, że mam dość. Jednak znowu wybaczyłam. Obiecałam sobie, że może ja gdzieś źle coś robię i postanowiłam się zmienić, być cierpliwą, dobrą żoną, ale przy każdej kłótni, a jest ich wiele, mąż prawie zawsze stara się stawiać na swoim, udowadniać swoje racje. Pewnie, gdybyśmy byli normalnym małżeństwem, to takie kłótnie można byłoby zażegnać, ale najgorsze jest to, że po tylu latach wzajemnych relacji zaczynam odczuwać niechęć do tego związku. Tyle razy mówiłam mu, że mam dość i chce się rozejść, potem po jego błaganiach, on wraca, bo wydaje mi się, że sama nie dam sobie rady z codziennością życia. Staram się ratować ten związek, ale nie potrafię wykrzesać z siebie żadnych uczuć, jakbym była głazem. Co jest nie tak ze mną? Nie wiem już sama, gubię się…. przerasta mnie to…
BBB

Małgorzata Plata
Szanowna Pani,
Odpowiadając na Pani pytanie, chcę przede wszystkim podkreślić, że to, co Pani przeżywa, czyli poczucie, że nie jest Pani w stanie "wykrzesać z siebie żadnych uczuć" , zagubienie, dezorientacja jest charakterystyczne dla bliskich osób uzależnionych. Od lat trwa Pani w związku z osobą, która nie tylko nadużywa alkoholu, lecz również stosuje wobec Pani przemoc emocjonalną, fizyczną. Jak Pani podkreśla, mąż miewa przerwy w piciu alkoholu i wtedy sytuacja się poprawia. Taki etap w związku z nałogowcem i osobą stosującą przemoc określa się mianem "miesiąca miodowego". Wówczas pojawia się nadzieja, że problem jest zażegnany, że można żyć spokojnie. Niestety taki "miesiąc miodowy" trwa, dopóki partner nie wróci do picia i przemocowych zachowań. Funkcjonowanie w tego rodzaju związku prowadzi do współuzależnienia, które polega na tym, że partnerka uzależnia się od osoby pijącej, stosującej przemoc. Tu chodzi o uzależnienie emocjonalne, wynika ono z faktu, iż mimo krzywd, nadal kocha tę osobę chce jej pomóc, chronić rodzinę przed rozpadem. Doświadcza ona sprzecznych uczuć, miłość przeplata się z niechęcią, pojawia się poczucie winy (nieuzasadnione - stawianie sobie pytań typu: "może nie jestem dość dobrą żoną?"), także wstyd i lęk przed przemocą i zarazem lęk przed tym, że może sobie nie poradzić, jeśli podejmie decyzję o zakończeniu związku. W końcu pojawia się bezsilność, bezradność i poczucie jakby nic się nie odczuwało (to mechanizm dysocjacji tak charakterystyczny m.in dla osób traumatyzowanych).
Rozumiem, że za tym pytaniem, kryje się wołanie o pomoc. Chcę podkreślić, że nie zasługuje Pani na takie traktowanie i nie musi Pani cierpieć. Przede wszystkim może Pani dać szanse pomóc sobie. Proszę rozważyć zgłoszenie się do Poradni Leczenia Uzależnień i zwrócenie się o konsultację ze specjalistą, który zajmuje się nie tylko osobami uzależnionymi, lecz również takimi osobami jak Pani (współuzależnionymi), czyli osobami, które żyją w permanentnym stresie, doświadczają przemocy ze strony uzależnionego. Tam może Pani otrzymać konkretne wsparcie tak, by mogła Pani chronić siebie i syna przed przemocą, innymi skutkami uzależnienia męża. Życzę Pani z głębi serca odzyskania siebie i spokoju ducha.
Pozdrawiam serdecznie,
Małgorzata Plata
Psycholog

Kacper Urbanek
Dzień dobry,
Bardzo dziękuję Ci za to, że tak szczerze i odważnie podzieliłaś się swoją historią. To, co opisujesz, to wiele lat ogromnego napięcia, przemocy, walki o spokój i o związek, w którym wielokrotnie została przekroczona granica bezpieczeństwa. I teraz, kiedy mówisz o tym, że czujesz się jak „głaz”, trudno się temu dziwić. To jest mechanizm, który w psychologii nazywamy często zamrożeniem emocjonalnym albo ochronnym odcięciem po prostu organizm, po tylu doświadczeniach cierpienia, rozczarowań i strachu, stara się chronić Cię przed kolejnym bólem, wyciszając emocje. W takich sytuacjach bardzo często pojawia się też wewnętrzny konflikt: z jednej strony ogromne zmęczenie, wyczerpanie, brak uczuć do partnera, a z drugiej lęk, czy sobie poradzisz sama, czy dasz radę udźwignąć życie bez tej relacji, nawet jeśli jest ona raniąca. Ten lęk to często efekt lat bycia w związku, gdzie partner dominował, osłabiał Twoje poczucie wartości i pewności siebie. W takich warunkach człowiek zaczyna wierzyć, że sam nie ma siły. To, że nadal próbujesz walczyć o związek, to też pewien mechanizm obronny, chęć utrzymania czegoś znanego, nawet jeśli jest trudne, bo niepewność bywa przerażająca. Ale jednocześnie sama już widzisz, że coraz trudniej Ci wykrzesać jakiekolwiek uczucia, bo ta relacja zwyczajnie Cię wyczerpała. To nie z Tobą jest coś nie tak. To konsekwencja lat życia w napięciu, przemocy i nadziei, która wielokrotnie była zawodzona. Każdy człowiek w podobnych warunkach zaczyna odczuwać to zmęczenie emocjonalne, pustkę, wycofanie. Jeśli czujesz, że nie masz już siły dalej dźwigać wszystkiego sama, to właśnie taki moment często jest punktem zwrotnym, warto wtedy szukać wsparcia u specjalistów, którzy pomogą poukładać myśli i emocje, bez oceniania. Sama podjęłaś przez te lata ogromny wysiłek, by utrzymać rodzinę i chronić siebie oraz dziecko. Teraz warto zatroszczyć się o siebie o własne zdrowie psychiczne, o spokój, o bezpieczeństwo. Naprawdę nie musisz dźwigać tego ciężaru sama. Każdy człowiek zasługuje na życie bez strachu, bez ciągłego udowadniania swojej wartości i bez życia w nieustannym napięciu. Masz do tego prawo. Przesyłam dużo ciepła!
Z pozdrowieniami
Kacper Urbanek
Psycholog, diagnosta

Monika Włodarkiewicz
Dzień dobry,
z tego, co Pani napisała, bardzo jasno wyłania się obraz długotrwałej przemocy domowej — fizycznej, psychicznej i emocjonalnej. Jeśli dotychczas, nie dokonała Pani kroków, które pomógłby Pani nie być częścią tej spirali, wydaje się, że tym momencie, ważne, aby zgłosiła się Pani na konsultacje psychologiczne, aby uzyskać wsparcie, uporządkować emocje, zrozumieć mechanizmy, które trzymają Panią w tej relacji, odbudować poczucie wartości i granice, a także zaplanować bezpieczne zmiany, jeśli zdecyduje się Pani odejść. Pani zgłoszenie się po pomoc będzie wspierające również dla Pani syna, który jest częścią tej sytuacji i ma wpływ na jego przyszłość.

Martyna Jarosz
Dzień dobry,
To, przez co Pani przechodzi, jest niezwykle trudne i wymaga ogromnej siły, którą ma Pani w sobie, choć teraz może być trudno to dostrzec. Przemoc w związku, szczególnie w połączeniu z manipulacją i obietnicami poprawy, może powodować głębokie rany emocjonalne. Pani uczucia są naturalne—nie ma w tym nic "nie tak" z Panią. To odpowiedź na lata trudnych doświadczeń.
Kilka pytań do refleksji:
1. Czy gdyby nie obawa przed samotnością, podjęłaby Pani decyzję o odejściu? Co ta samotność tak naprawdę dla Pani oznacza?
2. Jak ta relacja wpływa na Pani zdrowie psychiczne i emocjonalne? Jak czuje się Pani na co dzień—czy częściej odczuwa Pani stres i zmęczenie niż spokój i radość?
3. Czy ma Pani wokół siebie ludzi, którzy mogą Panią wesprzeć w tej decyzji? Kto byłby Pani oparciem?
4. Co powiedziałaby Pani komuś bliskiemu, gdyby opowiedział historię podobną do Pani? Jaką radę dałaby Pani tej osobie?
Może trudno dostrzec sytuację z dystansu, ale proszę pamiętać - ma Pani prawo do życia wolnego od strachu i przemocy. Może warto skonsultować się z psychologiem, który pomoże dostrzec możliwe drogi i odnaleźć w sobie siłę do działania.
Pozdrawiam
Martyna Jarosz

Natalia Krawiec-Jokiel
BBB,
Z tego, co napisałaś, wnioskuję, że w codzienności narażasz się na niewyobrażalne cierpienie. Z doświadczenia wiem, że mężowi bardzo trudno będzie zmienić swoje zachowanie, ponieważ jego percepcja na zaistniałe sytuacje jest zupełnie inna niż Twoja. Być może jest tak, że trudno jest mu dostrzec fakt, że alkohol stał się poważnym problemem prowadzącym do przemocy. I niestety zachowania męża będą się powtarzać, jest on prawdopodobnie w silnych mechanizmach uzależnienia, nie zaprzestanie kłótni i zachowań agresywnych oraz nadal będzie powtarzać, że się zmieni. Niestety, żeby w tej sytuacji zaszły zmiany, mąż powinien odstawić alkohol i udać się na terapię.
Piszesz tu o bardzo poważnych rzeczach. Zachęcam Cię do zawiadomienia odpowiednich służb, założenia mężowi Niebieskiej Karty lub zgłoszenie się do Zespołu ds przeciwdziałania przemocy w rodzinie, który najpewniej znajduje się w MOPRze lub OPS w Twoim mieście. Wiem, że jest Ci trudno, ale miej na uwadze też to, że jesteś odpowiedzialna za swojego syna, a z tego, co piszesz, jest on niepełnoletni. Myślę, że w tej sytuacji należy podjąć kroki formalne. Poszukaj również miejsca nieopodal Twojego miejsca zamieszkania, które oferuje bezpłatną pomoc psychologiczną dla Ciebie i syna.

Centrum Terapii Via Nova
Dzień dobry, dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. To, co opisujesz, jest niezwykle trudnym doświadczeniem, a Twoje uczucia zagubienia, niechęci i emocjonalnego wyczerpania są zupełnie zrozumiałe. Przeżyłaś wiele bólu – zarówno fizycznego, jak i emocjonalnego – w związku z przemocą ze strony męża i jego nadużywaniem alkoholu. Z psychologicznego punktu widzenia, powtarzające się sytuacje przemocy, nawet jeśli przeplatane okresami spokoju, mogą prowadzić do utraty zaufania, poczucia bezpieczeństwa i emocjonalnego odrętwienia, które opisujesz jako bycie „głazem”. To nie oznacza, że coś jest z Tobą nie tak – to naturalna reakcja na długotrwały stres i traumę.
Przemoc, której doświadczyłaś, jest absolutnie niedopuszczalna, a Twoje wahania między chęcią odejścia a pozostaniem mogą wynikać z nadziei na zmianę, lęku przed samodzielnością czy poczucia odpowiedzialności za związek. To bardzo ludzkie, że szukałaś w sobie winy lub próbowałaś się zmienić, ale przemoc nie jest Twoją odpowiedzialnością – to zachowanie męża wymaga zmiany. Twoje uczucie niechęci do związku może być sygnałem, że Twoje potrzeby – bezpieczeństwa, szacunku, miłości – nie są zaspokajane.
Zadbaj o siebie: Twoje zdrowie psychiczne i fizyczne jest najważniejsze. Możesz spróbować rozmowy z kimś zaufanym – rodziną, przyjaciółką – lub zwrócić się po wsparcie do specjalisty. Rozważ kontakt z organizacjami pomagającymi ofiarom przemocy, np. Ogólnopolskim Pogotowiem dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” 800 120 002.
Konsultacja z psychologiem pomoże Ci uporządkować emocje, odzyskać poczucie własnej wartości i zdecydować, co jest dla Ciebie i Twojego syna najlepsze.
Życzymy powodzenia w tej trudnej sytuacji,
Zespół Centrum Via Nova

Tomasz Pisula
Dzień dobry,
Proszę Pani, przykro mi, że spotykają Pani trudności. Jednak wierzę, że nigdy nie jest za późno, aby pracować na życie pełne miłości i spokoju.
Trudno tutaj dać proste odpowiedźi, ale będąc szczerym to przemoc jest niedopuszczalna i są to sytuację, które nie powinny mieć miejsca. Oczywiście, wiem, że to wszystko jest skomplikowane. Natomiast musi Pani zadbać o swoje bezpieczeństwo w pierwszej kolejności - to jest najważniejsze.
Myślę, że warto, aby rozważyła Pani psychoterapię lub wsparcie ze strony fundacji, która mogłaby wspierać Panią. Potrzebuję Pani relacji, gdzie będzie można spokojnie rozważać nad tym co jest najlepsze dla Pani - nie są to decyzję proste, dlatego warto, aby miala Pani jakieś wsparcie.
Uważam, że powinna Pani również porozmawiać z mężem o podjęciu przez niego terapii - alkohol i agresja każe myśleć nad tym, że sam ma trudności i musi się nimi zająć, jeśli chcą Państwo zbudować wartościowa relacje.
Proszę pamiętać o swoim bezpieczeństwie i o tym co dla Pani i dla Pani rodziny dobre. To może wymagać podjęcia bardzo trudnych decyzji, ale nie może Pani byc w relacji gdzie jest przemoc. Jeśli zdecyduje się Pani, że ta relacja nie jest dla Pani dobra - to dobrze, aby ktoś Pani wspierał i pomógł podjąć właściwe decyzję - dlatego proszę pomyśleć o terapii lub wsparciu ze strony fundacji, które wspiera kobiety dotknięte przemocą.
Z poważaniem,
Tomasz Pisula

Karolina Bobrowska
Dzień dobry, dziękuję, że podzieliła się Pani swoją historią - to bardzo trudne doświadczenia i rozumiem, jak bardzo może Pani czuć się zagubiona i przytłoczona. Przemoc w związku to poważny problem, który nie powinien być bagatelizowany ani wybaczany, bo naraża Panią i Pani rodzinę na realne niebezpieczeństwo. To, że odczuwa Pani niechęć i emocjonalne wyczerpanie, jest całkowicie zrozumiałe i naturalne w takiej sytuacji. Nie jest z Panią nic „nie tak”, wręcz przeciwnie, radzi sobie Pani w niezwykle trudnych okolicznościach. Warto, by skupić się teraz przede wszystkim na Pani bezpieczeństwie i wsparciu - zarówno emocjonalnym, jak i praktycznym. Nie musi Pani przechodzić przez to sama.
Pozdrawiam serdecznie
Karolina Bobrowska
psycholog

Patrycja Kurowska
Dzień dobry,
bardzo dziękuję Pani za zaufanie i otwartość. Opisała Pani bardzo trudną i bolesną historię, w której jest wiele cierpienia, niezrozumienia, samotności i ogromnej potrzeby bycia kochaną, zauważoną, bezpieczną. To, że Pani zdecydowała się o tym napisać, już samo w sobie jest wyrazem siły i pragnienia zmiany, choć być może teraz ma Pani wrażenie, że tej siły w sobie nie ma.
Z opisu wyłania się obraz wieloletniego życia w relacji, która nie tylko nie daje wsparcia, ale niesie ze sobą realne zagrożenie. Przemoc fizyczna, psychiczna i emocjonalna zostawia bardzo głębokie rany, również te niewidoczne. To, że Pani wciąż wątpi w siebie, że próbuje brać winę na siebie, że czuje się pogubiona i pusta – to nie jest „coś nie tak” z Panią. To naturalne reakcje osoby, która przez długi czas żyła w nieustannym napięciu i zagrożeniu, próbując za wszelką cenę ratować coś, co nie dawało oparcia.
Pani niechęć, obojętność, zmęczenie to nie dowód na to, że coś z Panią jest nie w porządku., o sygnał od organizmu, psychiki, że jest już za dużo., że przekroczone zostały granice wytrzymałości. Wiele osób w podobnych sytuacjach przeżywa coś, co nazywamy wypaleniem emocjonalnym. Trudno wtedy czuć cokolwiek, poza znużeniem, bezradnością, a czasem i wstydem, który nie powinien spoczywać na Pani barkach.
Pragnienie miłości i bliskości, decyzja o dawaniu kolejnych szans, nadzieja na zmianę... to wszystko pokazuje, że jest Pani jest bardzo wrażliwa. Problem jednak polega na tym, że miłość i związki nie powinny opierać się na bólu, strachu i walce o przetrwanie.
Zdecydowanie zachęcam Panią do kontaktu z psychologiem lub psychoterapeutą – najlepiej takim, który ma doświadczenie w pracy z osobami doświadczającymi przemocy i trudnych relacji partnerskich. Taka relacja terapeutyczna może być dla Pani miejscem bezpiecznym, w którym będzie mogła Pani bez oceny przyglądać się swoim emocjom, odzyskiwać kontakt ze sobą i podejmować decyzje w zgodzie z własnymi potrzebami.
Być może warto też rozważyć terapię par – pod warunkiem że oboje Państwo jesteście na to gotowi i że Pani mąż przestanie stosować jakąkolwiek formę przemocy. Terapia nie może toczyć się w atmosferze lęku, zastraszenia czy braku podstawowego szacunku.
W każdej chwili może też Pani skorzystać z bezpłatnego i anonimowego wsparcia pod numerem Niebieskiej Linii: 800 120 002. Dyżurujący tam specjaliści są gotowi wysłuchać i pomóc w trudnej sytuacji.
To zrozumiałe, że może się Pani bać zmian, że myśli Pani, iż sama sobie nie poradzi. Ale z doświadczenia zawodowego wiem, że kobiety w podobnych sytuacjach, z czasem odzyskują siłę. I Pani również ma w sobie tę siłę. Proszę tylko pozwolić sobie na wsparcie.
Nie jest Pani sama. Jestem przekonana, że może Pani odnaleźć w sobie spokój, bezpieczeństwo i nowy początek.
Z serdecznością,
Patrycja Kurowska

Katarzyna Kania-Bzdyl
Droga BBB,
jesteś osobą, która doświadczyła wieloletniej przemocy fizycznej i psychicznej. Dodatkowo Twój syn jest świadkiem tego, co się dzieje, jako dziecko musi stawać w Twojej obronie, a to jest coś, czego dziecko nie powinna doświadczać. Poczytaj proszę o parentyfikacji. Jeśli nie chcesz walczyć dla siebie, to Twoim obowiązkiem jest chronić syna (a nie na odwrót). Dlaczego nie założyłaś Niebieskiej Karty? Czy zgłaszałaś wspomniane incydenty na policję? Gdzie leży kres Twojego wybaczania? Zaznaczę mocno, że w powyższym opisie opisujesz tylko i wyłącznie swoje odczucia, trudności, poniesione krzywdy, a gdzie w tym wszystkim są odczucia, trudności i poniesione krzywdy Waszego syna, które funduje mu ojciec (alkohol, przemoc, awantury) i matka (pozostawanie w przemocowym małżeństwie)?
Istnieje prawdopodobieństwo, iż jesteś osobą współuzależnioną. Proszę, o tym również poczytaj. Pomyśl również o wsparciu psychologicznym dla siebie, a jeśli tego nie chcesz, to taka pomoc przydałaby się Twojemu synowi i to w trybie pilnym.
Pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Aleksandra Wincz- Gajda
Droga BBB,
podzielenie się trudnościami to niezbędny krok do zmiany. Ma go Pani już za sobą. Nie ulega wątpliwości, że zarówno Pani, jak i Pani syn potrzebujecie wsparcia i pomocy psychologicznej. Gorąco do tego zachęcam. Nie warto już zwlekać. Mechanizmy leżące u podstaw obecnego kryzysowego momentu, są niezwykle silne i bez odpowiedniego wsparcia będą utrudniać wychodzenie z niego.
Opisuje Pani cały konglomerat trudnych doświadczeń- przemoc (w jej wymiarze psychicznym i fizycznym), życie i kontakt z osobą uzależnioną, najprawdopodobniej współuzależnienie, a także uwikłanie syna w te zjawiska (parentyfikacja). Trudno przekroczyć takie problemy w pojedynkę. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że jest to niemożliwe. Niezbędne jest tutaj wszelkie wsparcie- informacyjne, emocjonalne, relacyjne.
Dla wzmocnienia i poszukiwania rozwiązań potrzebna będzie wiedza, ale przede wszystkim relacja terapeutyczna- dla Pani i syna.
Można zgłosić się do prywatnego gabinetu psychologicznego. Można skorzystać z całodobowej infolinii- "Niebieskiej Linii"- dla osób doznających przemocy w rodzinie i i jej świadków -800 120 002. Istnieją też linie wsparcia dla osób dorosłych w kryzysie psychicznym- 116 123 ( działająca od poniedziałku do piątku od 14.00 do 22.00) oraz dla dzieci i młodzieży w kryzysie- 116 111 (całodobowa). Można też skorzystać z pomocy Ośrodka Interwencji Kryzysowej. Najczęściej działają one przy Miejskich Ośrodkach Pomocy Rodzinie/ Miejskich Ośrodkach Pomocy Społecznej. Bardzo często są to placówki całodobowe. Uzyska tam Pani wszelkie potrzebne wsparcie w zaopiekowaniu Pani kryzysu. Przede wszystkim informacje o procedurze Niebieskiej Karty, informacje prawne, a także o możliwościach dołączenia np. do grup wsparcia, o psychoterapii indywidualnej. W wielu miastach działają teraz Centra Zdrowia Psychicznego, w których w ciągu kilku dni można umówić się na pierwsze spotkanie.
Mocno trzymam za Panią kciuki. Powodzenia.
Pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Wincz- Gajda
psycholog, psychoterapeuta

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam. Nie wiem, jak zacząć, nie wiem, po co to pisze, ale muszę komuś obcemu się wyżalić. Jestem tak psychicznie zmęczenia tym życiem tą wegetacją, samotnością. Nie mam przyjaciół, chłopaka, nigdy nie będę mieć dzieci. Mieszkam w domu, w którym nie ma rodzinnej atmosfery. Czuję się taka samotna.
Nie wiem, ile dam rady nieść jeszcze ten krzyż. Czuję, że dzieje się ze mną coraz gorzej. Nie potrafię się podnieść z tej rozpaczy, coraz trudniej jest mi udawać przed bliskimi, że wszystko jest ok. Zdarzają się mi sytuacje, że sprawiam sobie ból fizyczny, żeby na chwilę zapomnieć. Chciałabym móc w końcu szczęśliwa, wyjść z tego doła, ale nie potrafię. Nie wierzę, że spotka mnie coś dobrego, że zmieni się moje życie. Coraz bardziej ogarnia mnie strach i rozpacz. Proszę, powiedzcie, że kiedyś będzie lepiej. Dziękuję.
TW: Samobójstwo
Proszę o pomoc, bo nie chce już żyć.
Wiele razy próbowałem popełnić samobójstwo, lecz niestety za każdym razem wracam. Czy przez cięcie żył, czy przez tabletki, nie mogę odejść. Byłem 2 psychiatryku, nic mi nie pomogło.
Chciałbym opisać w skrócie swoją historię, bo już nie wiem, co mam zrobić. Jestem osobą uzależniona od hazardu i alkoholu, od dwóch lat borykam się z uzależnieniem w stopniu zaawansowanym. Rok temu odbyłem terapię zamkniętą, potem była kontynuowana indywidualna. Niestety od poprzedniego roku miałem już kilka wpadek, gdzie wpadałem w ciągi hazardowe i alkoholowe i zawsze to kończyło się drastycznie dla mnie i mojej rodziny. Mam żonę i córkę 2-letnia, Niestety po ostatnim moim potknięciu żona ostatecznie kazała mi l się wyprowadzić. Mieszkam obecnie u rodziców, czuje się na co dzień tragicznie mimo brania od kilku dni leki od psychiatry. Czuję, że moje życie się w jakimś stopniu zakończyło, nie wyobrażam sobie życia bez mojej żony, którą kocham strasznie mocno, ale uzależnienie kompletnie zniszczyło mi głowę. Tak naprawdę po tylu szansach, jakie otrzymywałem od rodziny i żony widzę swoją przyszłość tylko w czarnych barwach, bo ileż można takich sytuacji.
Obecnie też pracuje, mam długi, które też niszczą mnie psychicznie. Tak naprawdę nie wiem co dalej, widzę jak inni męczą się, z mojego powodu, widzę ich smutek i tym bardziej się dobijam, że kolejny raz mi nie wyszło. Tak naprawdę nie mam woli życia już w sobie, trzyma mnie przy życiu córka... proszę o odpowiedź, co w mojej sytuacji powinienem w ogóle dalej robić, że sobą oprócz walki z uzależnieniem, bo to wiem i mam zalecenia, ale czuje ze wszystko już stracone, co dla mnie było najważniejsze, czyli bliskość żony, córki. Moja żona już widzę po niej, jest kompletnie obojętna, choć minęło kilka dni dopiero, uświadamia mnie ze, to koniec definitywny...jak mam dalej żyć i funkcjonować, bo nie widzę i nie czuje żadnej szansy dla siebie, żeby odzyskać spokojne życie, nie wyobrażam sobie życia bez mojej żony... z mojej perspektywy jestem już całkowicie skończony po tych kilku razach, kiedy mi nie wychodziło, ale tyle miałem szans na staniecie na nogi...nie daje rady już funkcjonować normalnie. Błagam o pomoc.