Left ArrowWstecz

Żona twierdzi, że psycholog kazał jej ukrywać przede mną telefon.

Żona zaczęła chować telefon mówiąc, iż tak jej kazał psycholog, gdyż od 17 lat razem pracowaliśmy i przebywaliśmy, więc musi odzyskać siebie... Ja wcześniej nie dotykałem jej telefonu, a ona mój wiele razy wykasowując nie raz moje kontakty.
Julia Hodurek-Ptak

Julia Hodurek-Ptak

Panie Jarku,


Mam wrażenie, że pisze Pan o trudnej sytuacji między Panem a żoną, która dopiero teraz „wyszła na wierzch” przy podjęciu decyzji o chowaniu przez nią telefonu. Być może poczuł się Pan oburzony, zraniony lub zaniepokojony decyzją żony w momencie, kiedy to Pan czasem był po stronie poszkodowanego. Trudno jest jednak powiedzieć co na taką decyzję żony wpłynęło gdyż informacja, że „żona musi odzyskać kawałek siebie” niesie za sobą przekaz, że może jej być aktualnie trudno w jej życiu lub małżeństwie. 

Myślę, że dobrym rozwiązaniem będzie rozmowa z żoną jak ona czuje się obecnie w małżeństwie oraz przedstawienie tego, jak Pan je widzi. Jeśli pojawia się trudność w rozmowie i ciężko jest ułożyć w zdania to, co się czuje, można skorzystać z pomocy psychoterapii par nie rezygnując z terapii indywidualnej. 
Pomocne będą pytania do siebie: jak ja się z tym mam, że żona chowa telefon?; co mi to robi gdy ona go zakrywa?; jak się czułem gdy ona brała mój telefon i kasowała kontakty?; czy czegoś mi brakuje?; czy mógłbym coś zmienić?

Oraz pytania do żony: jak ona widzi obecnie małżeństwo?; czy czegoś jej  brakuje?; co można zrobić by polepszyć obecną sytuację?; co dla niej znaczy chowanie telefonu?; czy może Pan jej pomóc odzyskać kawałek siebie?. 

Pozdrawiam

Julia Hodurek-Ptak

1 rok temu
Izabela Czak-Kunert

Izabela Czak-Kunert

Dzień dobry. 

W takiej sytuacji w związku warto postawić na szczerą rozmowę. Dobrze jest przedstawić swoje potrzeby, pytanie, ale równocześnie wysłuchać drugiej strony, poznać jej perspektywę i motywację.  Może skutecznym rozwiązaniem będzie dla Państwa terapia par, na której prowadzeni przez doświadczonego terapeutę będziecie mieli okazję i przestrzeń do pracy w tym obszarze. 

 

Pozdrawiam

1 rok temu
Justyna Czerniawska (Karkus)

Justyna Czerniawska (Karkus)

Dzień dobry,

w opisanej przez Pana sytuacji najlepiej porozmawiać szczerze z żoną. Być może wyrazić swoje uczucia, potrzeby oraz obawy wynikające z sytuacji. Warto również wysłuchać tej drugiej strony, czyli właśnie żony. Jeżeli nie poradzicie sobie Państwo sami, warto rozważyć konsultacje u psychoterapeuty par. 

Pozdrawiam serdecznie,

Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta 

1 rok temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Dzień dobry Panie Jarku,

domyślam się, że traci Pan zaufanie do swojej żony. 

Warto się zastanowić, czy wspólna terapia psychologiczna nie byłaby dobrym rozwiązaniem, aby odbudować związek na zdrowych zasadach.

Ponadto zachęcam do odbycia wspólnej rozmowy z żoną i zadania pytania dlaczego chowa ten telefon? O ile “odzyskanie siebie” rozumiem, o tyle zastanawiające jest jaki związek ma ukrywanie komórki z odzyskaniem własnego ja. 

 

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mam poczucie, że ciężko jest mi przyjaźnić się z innymi, ponieważ oczekują czegoś, czego nie robię/ nie myślę/ nie czuję.
Czemu ludzie oczekują ode mnie większej reakcji, ja z żartu jakiegoś nie potrafię się śmiać dłużej niż parę sekund, nie lubię wysyłać dziwnych emotek albo reagować na coś, jak dla mnie zbyt emocjonalnie jak inni. Nie umiem się zaprzyjaźniać z ludźmi na dłuższą metę, chyba nie ufam nikomu. Interakcje z ludźmi są męczące, ciągle oczekują jakiejś reakcji, bo inaczej myślą, że się ich nie lubi albo że z tobą jest coś nie tak.
Mój partner myli moje imię z imieniem byłej dziewczyny - skąd to się bierze?
Dzień dobry. Mój partner pomylił moje imię z imieniem swojej ex. Jesteśmy ze sobą od pół roku, zdarzyło mu się to już kilka razy. Najczęściej myli imię podczas kłótni ale zdarza się to też w normalnych codziennych sytuacjach. Jestem pewna jego uczucia, mamy wiele wspólnych planów. Każda taka pomyłka jest przez niego natychmiast wyłapywana. Przeprasza, widzę że jest mu przykro. Chciałabym wiedzieć skąd biorą się te pomyłki i czy powinnam się nimi niepokoić.
Jak wspierać partnerkę z PMS?

PMS to temat, o którym mało się mówi, a ja zaczynam czuć, że powinniśmy. Bo jak tylko się zaczyna, to u nas w domu jest jak emocjonalny rollercoaster – raz smutek, raz gniew, raz totalna frustracja znikąd. I ja wiem, że to nie jej wina, że hormony robią swoje, ale jak ja mogę pomóc?! Czuję się trochę bezradny, bo chcę być wsparciem, a nie kolejnym problemem.

Nie chcę jej mówić, jak się ma czuć, ale też nie chcę się czuć, jakbym chodził po polu minowym. Jak zachować balans, żeby to nie rozwalało nam dnia (i relacji)?

Na dzień dzisiejszy minęło 5 miesięcy odkąd zostalam wyrzucona z domu wraz z dziećmi przez męża. Oboje zmieniliśmy sie w naszych relacjach, każdy odpuścił przestał się starać i znalazł pocieszenie w osobie trzeciej.
Dzień dobry. Na dzień dzisiejszy minęło 5 miesięcy odkąd zostalam wyrzucona z domu wraz z dziećmi przez męża. Oboje zmieniliśmy sie w naszych relacjach, każdy odpuścił przestał się starać i znalazł pocieszenie w osobie trzeciej. Wszystko zostało wyjaśnione co do zdrady. Mąż nie chciał bym starała się się walczyć o nasze małżeństwo, za bardzo go bolał fakt zdrady. Po 3 miesiącach walki o nasz związek, wkońcu przestałam walczyć o niego i zaakceptowałam z wielkim bólem decyzje męża o rozpadzie małżeństwa. W tym tygodniu usłyszałam od niego,ze powinnam się starać cały czas by ratować to jeśli go kocham mi zależy. Mąż od początku wyprowadzki mojej i dzieci nie poczynił żadnych kroków by ratować nasza relacje. Zależy mi na nim bo nadal go kocham ale chce popatrzeć tez na dzieci by miały dzieciństwo bez awantur i pełne miłości. Jest sens się starać o to wszystko gdy druga strona ma wahania tego co chce tak naprawdę w życiu i odpuszcza przy najmniejszym błędzie drugiej osoby ?
Izolacja społeczna po pandemii - kiedyś byłem inny. Co robić?

Dzień dobry, mam 34 lata, w wieku 25 lat i mniej, nie było tego. Otóż 7-8 lat pracowałem przed komputerem, z początku praca stacjonarna i kontakt z ludźmi był, w tym z kobietami, następnie nastał czas pandemii i izolacji - pracę zaczeliśmy wykonywać w domu, po pandemii nadal mogliśmy pracować w domu, trwało to kilka lat, niby wygodnie, ale bez kontaktu z ludźmi. 

Jak już minęła pandemia widzę, że się izoluję, unikam ludzi, nie przepadam chodzić na spacery, jak jest więcej ludzi na mieście, najlepiej spaceruje mi się zimą - wtedy jest mniej ludzi, ja jestem bardziej ubrany, nie widać tak szczupłych rąk i sylwetki. Nie to, że nie lubię ludzi, bardziej nie lubię tłoku, gdzie cały czas mijam kogoś lub siedzi wielu ludzi na ławce i patrzą. 

Do czego zmierzam - absolutnie nie mam chęci rozmawiać z płcią przeciwną, zamknąłem się w sobie? Tak jakby boję się kobiet. Dziś byłem w centrum handlowym i czułem się tam całkowicie niepewnie, nieswojo, jakby zestresowany. 

Próbuję wychodzić do ludzi. Teraz szukam nowej pracy, lecz nie przed komputerem, ale na budowie. Tylko że nie jestem w stanie iść i zapytać czy jest praca, raz miałem iść, ale różni pracownicy się na mnie patrzyli kto idzie i odpuściłem. 

W wieku ok. 19 lat też chodziłem i pytałem po budowach o pracę, ale nie było takiego myślenia, po prostu szedłem.. A czemu budowa? Sądzę, że tam trzeba przebywać z ludźmi, a nie tylko komunikować się przez komputer oraz jest tam różnorodność zadań, trzeba tam pytać, słuchać, rozmawiać. Dodatkowo jak nie zarabiam to myślę, że jestem nic nie wart,nie ma sensu nigdzie podróżować itd. 

Minus tego wszystkiego jeszcze taki, że nie mam kolegów i koleżanek, z którymi mogę wyjść - tak często jest samotność. Dawniej piłem alko, wtedy kontakty towarzystkie były prostsze. 

Czy mam tak wychodzić na miasto do ludzi, pomimo że często nie będę z nikim rozmawiał? Czy to mi pomoże? Dawniej byłem czasami nawet duszą towarzystwa, ale miałem wtedy dużo znajomych ;)

Kryzys w związku: kłamstwa, brak zaufania i trudności w komunikacji
Witam, od 5 lat mamy z parterem kryzys w związku. 4 lata temu pojawiło się 1sze dziecko, 2 lata później drugie a my cały czas mamy nierozwiązany między sobą problem (proponowałam terapię ale podobno to strata kasy). Niestety wszystkie rozmowy kończyły/kończą się kłótniami i ja boje się sama podejmować temat co oczywiście jest mi zawsze zarzucane że nie chce sama rozmawiać tylko on musi podejmować rozmowę. Partner przyłapał mnie na kłamstwie, były to kłamstwa związane z nową pracą i nowo poznanymi ludźmi z pracy. Ja byłam ciągle atakowana że pracuje w korpo, że tam wszyscy ludzie się zdradzają i są szczurkami stąd wzięły się moje kłamstwa, chciałam mieć spokój psychiczny co niestety spowodowało ukrywanie przed partnerem niektórych sytuacji co zostało odebrane że na pewno go zdradziłam jak nie fizycznie to psychicznie; zostałam określona jako osobowość „guslighting” ja nigdy nie analizowałam naszego problemu tak szczeółowo, myślę że kłamiąc partnera nie sądziłam że wyrządzam mu wielką krzywdę; chciałam mieć po prostu spokój psychiczny; niestety w tym wszystkim jestem tą złą kłamczuchą a ja nie chciałam żeby parter utożsamiał mnie z ludźmi z pracy o których nie miał dobrego zdania; powiedziałam też partnerowi że uznałam jednego z kolegów że jest przystojny i żeby nie pomyślał że go z nim zdradzam nie wsminałam o tej osobie- niestety zostało to odebrane inaczej że na pewno się zakochałam albo zauroczyłam i że go tym samym zdradziłam a nic takiego nie miało miejsca, nie pozwoliłbym na taką sytuację z reszta ta osoba nie wyrażała też zainteresowania moją osoba - niestety partner uważa inaczej (kiedyś powiedziałam ze ten kolega powiedział mi komplement) a ja nie potrafię z tego wybrnąć i nie wiem jak dalej rozmawiać żeby to uratować
Jak poradzić sobie z utraconą miłością i obsesyjnymi myślami po rozstaniu?

Dzień dobry.

Ponad Rok temu rozstałem się z kobietą, którą zostawiłem z różnych powodów. Od ponad roku tęsknie za nią, lecz ona nie chce mnie znać ani mieć ze mną kontaktu. Każdego dnia myślę o niej, o nas i o tym wszystkim, co było między nami. 

Czuję, że bardzo mocno ją kocham i żałuje tego, że ją zostawiłem. Sam podczas trwania tego związku byłem niedojrzały, nie zwracałem uwagi na jej potrzeby, mało dawałem z siebie, jednym słowem sam nie byłem dobry dla niej i na końcu skrzywdziłem ją, odchodząc od niej. Nie wiem już co robić, bo jak już napisałem wyżej, każdego dnia myślę o niej praktycznie ciągle, w dodatku czuję, że ją kocham. Co mógłbym zrobić, aby poczuć się choć trochę lepiej ? Wiem, że muszę przepracować te wszystkie emocje, lecz ciężko jest mi każdego dnia.

Staram się swój czas zajmować tak, żeby o niej nie myśleć, lecz ona i tak pojawia się w mojej głowie, w dodatku śni mi się po nocach i wstając z rana już mam w głowie ją. 

Proszę mi powiedzieć czy to może być miłość, czy po prostu zwykła obsesja, bo już sam nie wiem, staram się jakoś to wszystko pojąć, lecz jest ciężko. Ja twierdzę, że jest to miłość, lecz może i się mylę, dlatego potrzebuje rady na ten temat i co mógłbym zrobić, aby móc ruszyć dalej. Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że próbowałem ją odzyskać, ona dawała mi nie raz jakieś szanse na powrót, lecz i tak kończyło się z jej strony tym, że urywała kontakt. Proszę o porady i z góry dziękuję wszystkim za pomoc.

Nie byłam w relacji romantycznej, a bardziej w relacji opiekun - dziecko, gdzie ja o wszystko dbałam. Teraz partner ma kogoś nowego, a ja chcę odpowiedniej relacji.
Dzień dobry. Piszę, ponieważ potrzebuję wyrzucić z siebie to, co dla mnie trudne i żeby łatwiej mi było poradzić sobie z wyrzutami sumienia. Mam 28 lat, byłam w prawie 6 letnim związku z mężczyzną. Był to mój pierwszy tak długi i poważny związek, który chciałam budować na solidnych fundamentach. Sama długo bałam się takiej relacji, otwarcia się na drugą osobę, gdyż u mnie w domu nie mówiono nigdy o uczuciach, emocjach. Ale zaangażowałam się na tyle, na ile umiałam. Pytałam go o wiele aspektów, dzieliłam się swoimi lękami, myślami. Mój mężczyzna miał wiele dobrych cech - był pomocny, nie krytykował mnie, nie oceniał, był mądry i atrakcyjny fizycznie dla mnie. To, co mnie w nim zaintrygowało to wysoka inteligencja, spokój, tajemniczość, w pewien sposób było to dla mnie urocze. Miał wiele pasji, w których się realizował. Cieszyliśmy się wspólnymi podróżami. Problemem z czasem okazało się kilka aspektów. Mianowicie to, że ma problem z patrzeniem w oczy, nie tylko mi, ale i innym ludziom, to, że nie inicjował rozmów o moich wartościach, uczuciach, nie mówił mi komplementów sam z siebie, tylko musiałam mu powiedzieć, że chciałabym, żeby chciał to mówić, żeby mnie doceniał, mówił wgl co myśli na tematy uczuciowe. Miałam wrażenie, że musiałam się bardzo dopraszać o to, żeby był ciekawy tego, co jest we mnie w środku. Jednocześnie, gdy mu mówiłam na czym mi zależy, to potem pytał o to, ale miałam wrażenie, że to nie dlatego, że chciał to wiedzieć, ale że ja mu powiedziałam, że chciałabym, żeby był tego ciekawy. Zauważyłam też, że np. jak byliśmy w górach, w które oboje uwielbiamy jeździć, to mógł iść całą drogę w milczeniu nic nie mówiąc, o ile ja nie zaczęłam jakiegoś tematu. Sprawiał wrażenie bardzo zamkniętego w sobie, nawet jak mówiłam, że może odezwałby się do swoich dawnych znajomych, to mówił, że może to zrobi, ale tego nie realizował. Więc ja brałam go na wiele spotkań z moimi znajomymi, bo chciałam, żeby spędzał czas z ludźmi, żeby nauczył się rozmawiać z nimi. Ale jak gdzieś byliśmy to ja głównie myślałam o tym jak inni go odbierają, że siedzi tak cicho, z miną jakby nie chciał wcale tam być (choć powtarzał mi często, że po prostu ma taki wyraz twarzy, co mnie męczyło). Czułam w pewnym momencie, że jest dla mnie takim kamieniem, że to ja muszę dbać o dobrą atmosferę, ja muszę go rozśmieszać, ożywiać. Przez ostatnie 2 lata popadłam w lęki, ze inni wokół się zaręczają, my nie rozmawiamy na ten temat (też z mojej winy, bo miałam tendencję do uciekania przed tym tematem). Wszyscy wokół mnie pytali kiedy ślub, czy trzeba mojego chłopaka motywować do kolejnego kroku. Też na różnych imprezach - weselach itd, jego znajomi czy rodzina mówili często, żeby się mną zajął odpowiednio. Czułam się z tym tak, jakby on był gorszy, nie był wystarczająco męski, żeby samemu o to zadbać i inni też muszą się o niego tak martwić. Też jak miałam w sobie wiele emocji, chęci ucieczki, smutku, to nie rozmawiał ze mną, tylko siedział albo odchodził i zostawiał mnie z tym samą, nie motywował mnie do powiedzenia co się dzieje. Ja musiałam potem zaczynać ten temat, dlaczego mnie z tym zostawił itd. Czułam, że ze wszystkim jestem sama, że on mnie nie rozumie i on nie czuje się rozumiany przeze mnie. Że to ja dużo się dobijam do niego, a on mi pozostawia z jednej strony wolność, ale z drugiej nie walczy o to, żebym ja uporała się też ze swoimi trudami. Ale długi czas biłam się z tym czy się rozstać, bo balam się jak on sobie poradzi z rozstaniem, skoro nie ma żadnych znajomych i ani jednego bliskiego przyjaciela. Ale z drugiej strony nie miałam siły na rozmowy, dalszą walkę po takim czasie. Nie czułam się też w relacji romantycznej, a bardziej w relacji opiekun - dziecko, gdzie ja o wszystko musze dbać, chyba, że powiem, że to za dużo już dla mnie. Chciałam mieć obok siebie kogoś, kto sam zauważy, gdy się przeciążam, gdy powinnam odpocząć itd. Miałam też w sobie poczucie winy, że nie doceniam wystarczająco tego co on mi daje, bo naprawdę się starał, na tyle na ile mógł i na ile dopuszczał mnie do swojego wnętrza. I myślałam, że problem jest we mnie, że się denerwuję niepotrzebnie, nie czuję miłości romantycznej choć powinnam. Ale już nie wytrzymałam i powiedziałam mu, że moim zdaniem lepiej byłoby odpuścić i się rozstać. No i przez ostatnie 2 lata bycia razem bardzo się męczyłam, dusiłam, wpadłam w ataki lękowe, a po rozstaniu mam znowu różne stany - raz jestem pełna pozytywnej energii, a raz jestem tak zdołowana, że nie umiem wejść w bliską relację... Dowiedziałam się też, że jakieś 2 tygodnie po rozstaniu mój był chłopak zaczął się spotykać z jakąś dziewczyną i obecnie są razem, więc też pojawiają się we mnie myśli, że to ja nie byłam zdolna do utworzenia dobrej relacji. Skoro on już w jakąś wszedł. No i że jemu tak krótko zajęło przejście z uczuciami na kogoś innego. Choć też rozmawiałam z wieloma osobami po rozstaniu na temat jego zachowania i sugerowali, ze ich zdaniem może on mieć zaburzenia typu Asperger i nawet by mi się to zgadzało z jego zachowaniem. Mam potrzebę chęci ucieszenia się drugim człowiekiem, żeby ktoś ucieszył się mną, bycia wzajemnie wdzięcznym za siebie, otwartym na swoje trudności, myśli, emocje, kto będzie chciał się na mnie otworzyć i podzielić tym, co w nim siedzi. No i mam poczucie, że on nie zabiega tak o relacje, ciężko się z nim rozmawia, bo wydaje się być cały czas zestresowany, a ktoś go zechciał, zainteresował się nim, a mną nie.. Ciężko mi zaakceptować fakt, ze choć chciałam, starałam się na tyle na ile umiałam w danym momencie, to nie wyszła ta relacja i być może on szybko weźmie ślub z nową dziewczyną. Ja będąc jeszcze 2 ostatnie miesiące w związku zaczęłam terapię. Uczę się na niej jak mówić o moich emocjach, trudach, jak przełamywać bariery - w sumie to jest to, co myślałam, że rozwinę w relacji z mężczyzną. A mój były chłopak nie chciał sam iść na terapię, mówił, że chyba lekarz mi tylko pomoże uporać się z moimi lękami, bo on nie jest w stanie tego zrobić, ale sam nie chciał niczego przepracować z psychologiem. W sumie nie mam żadnego konkretnego pytania, ale chętnie przeczytam co Państwo myślą o tej sytuacji.
Dzień dobry, mam pytanie o relacje, jesteśmy z żoną od 6lat razem, mamy dwójkę dzieci, wydawało mi się że wszystko jest w porządku, ale okazało się że prawie od 10lat romansuje i uprawia sex przez internet z obcymi facetami, nigdy to nie był kontakt fizyczny tylko relacje przez internet, dowiedziałem się o tym niedawno, przez ostatni rok miała ponad 130 takich "partnerów" i nie wiem za bardzo co robić dalej.
Nie potrafię pozbierać się po wyznaniu uczuć.
Na początku studiów spodobał mi sie pewien chłopak. Zagadałam dopiero w lutym. Wczoraj wyznałam co czuję, ale niestety nic z tego nie wyszło, nie był chamski ani nic - mega kulturalnie odpowiedział - tyle, że ja nie potrafię się do teraz pozbierać...
3 miesiące temu zakończył się mój 8-letni związek, moja partnerka mnie zostawiła dla innego
Dzień dobry. 3 miesiące temu zakończył się mój 8-letni związek, moja partnerka mnie zostawiła dla innego... Wszystko było dobrze, dopóki nie pojawił się ten drugi... Od tego momentu nie potrafię się pozbierać, ciągle o niej myślę, nic mnie nie cieszy, nie mogę się skupić na niczym innym, czasem myślę o śmierci... Czuję się sam, nie mam nikogo, komu mógłbym się zwierzyć, kto by mnie wsparł... Wstydziłem się prosić o pomoc, choć był moment, w którym chciałem skończyć ze sobą, ale nie odważyłem się... Wiem, że szukanie na siłę kolejnego partnera byłoby złym posunięciem i muszę przecierpieć rozstanie, ale nie potrafię... Mam wrażenie, że już do końca życia będę sam...
Od jakiegoś czasu córka pisze z jakimś starszym chłopakiem
Mam problem z córką 15 letnia. Dowiedziałam się od mamy przyjaciółki (Ola) mojej córki, że od jakiegoś czasu córka pisze z jakimś starszym chłopakiem. Przyjaciółka martwi się i nią, ponieważ ten chłopak pisał do niej, żeby przestała zajmować czas mojej córce, bo ona nie ma wtedy czasu dla niego. Po rozmowie z córką okazało się, że chłopak ma niby 18 lat, ale ja mam obawy, że córka kłamie. Prosiłam o zakończenie znajomości, ale myślę, że córka tego nie zrobi. Nie wiem, jak z nią rozmawiać. Od czego zacząć ? Proszę o pomoc. Magda
Załamanie po zerwaniu przyjaźni z prezes miesięcznika naukowego - jak sobie radzić?

Witam...pozostaję załamana i w szoku. 

Jestem pisarką (20 książek na tematy duchowe, naukowe, międzynarodowe targi książki). Zaprzyjaźniłam się z panią prezes miesięcznika naukowego, w którym publikowano moje teksty. Przyjaźń trwała kilka lat. Wzajemnie wysyłałyśmy sobie listy i czasem drobne upominki. Ostatni list I upominek wysłałam latem, ale ona kazała przez swojego pracownika odpisać mi, że wyjechała i dziękuję za to, co przysłałam. W grudniu wysłałam moją piękną 20tą księgę z dedykacją. Nie odpisała na życzenia świąteczne i nie podziękowała...dotąd milczy. 

Proszę o podpowiedź i pomoc. Czuję się jak kopnięty, niepotrzebny przedmiot...być może padłam ofiarą intrygi i nie mam szans się obronić Doris

Mąż mówi wprost, że jest ze mną z przyzwyczajenia i planuje się rozwieść.
Witam, Jesteśmy miesiąc po ślubie, a znamy się 9 lat. Od jakiegoś czasu nie umiemy ze sobą rozmawiać. Bardzo się kłócimy o byle co (dużo nie trzeba) i niestety padają bardzo raniące słowa. Mój mąż bardzo często wybucha z błahych powodów. Podczas kłótni zawsze mówi mi, że jest ze mną z przyzwyczajenia, że wcale mnie nie szanuje i nie kocha już. Często też mówi, że planuje się ze mną rozwieść. Wybucha tak, np. jak ostatnio mieliśmy iść na rower, a ja miałam gorszy humor, wróciliśmy do domu i zaczął mnie wyzywać od K**** . Bardzo często też bardzo się wywyższa nade mną . itd.. jesteśmy młodymi ludźmi 25-28 lat. On nie chce kompletnie próbować ze mną rozmawiać, nie wiem co mam robić..
Dlaczego ciągle szukam kłótni z byle czego, żeby tylko jemu było jak najgorzej?
Dlaczego ciągle szukam kłótni z byle czego, żeby tylko jemu było jak najgorzej - ma być najgorszy, ja mam być najważniejsza? Nie jest to dobre, nie czuję się z tym dobrze, ale przychodzą takie momenty i robię wszystko, żeby czuł się źle. Nie robię tego świadomie, a jak za długo się hamuję, to zaczyna mi tego brakować. 6 lat robię cały czas to samo. Czy da się to zmienić, przepracować?
Czuję się samotna, bezsilna, jestem wykończona. Trafiałam na przykre doświadczenia, jestem uzależniona od substancji. Wszyscy zostawiają mnie samą - proszę o pomoc
Jak mam sobie poradzić sama? Gdzie znaleźć kogoś, kto będzie chciał ze mną utrzymywać relacje? Moi rodzice w dzieciństwie traktowali mnie dobrze, później relacje z nimi pogorszyły się zupełnie. Wyrzucili mnie z domu i na gwałt musiałam szukać innego lokum. Potem donieśli na mnie do OPSu, bo syn w okresie buntu trochę pomarudził i olaboga, trzeba ratować. Potem trafiłam na toksycznego partnera, który był alkoholikiem. Z tego wszystkiego sama zaczęłam nadużywać pewnych substancji, żeby mieć siłę zmierzyć się z tym wszystkim. Aktualnie korzystam z tego sporadycznie, czego obecny partner nie rozumie. Sam będąc straumatyzowany, co większy problem, ucieka zostawiając mnie samą. Przyjaciółka, której bardzo pomagałam traktowała moje rady jako sterowanie i też zakończyła relacje. Brat, który widział mnie w stanie największego załamania, z pogardą stwierdził, że moja rozpacz jest od narkotyków i też mnie porzucił. Czuję się bardzo samotna, pozostawiona z "bałaganem", na który nie mam już siły. Wszyscy się ode mnie odwracają, wymagają więcej niż jedna kobieta jest w stanie udźwignąć. Nieważne jak się staram, nikt mnie nie docenia. Od połowy sierpnia marzę, żeby już to się skończyło, żeby ktoś przez przypadek mnie potrącił, żebym padła z przemęczenia.
Dylemat: przeprowadzka do partnera a potrzeby moich dzieci – jak podjąć decyzję?

Spotykam się z facetem od roku. Jestem mamą dwóch synów, oni niby akceptowali partnera, ale gdy przyszło do przeprowadzki do niego, stanowczo nie chcą, mówią, że za dwa lata jak skończą szkołę podstawową. On dał mi wybór albo się przeprowadzam, albo się rozstajemy ewentualnie konkretny termin. Inaczej się rozstajemy, bo nie ma to sensu. I gdy usłyszał, że chłopaki nie chcą, zostawił mnie, obarczając wina, że nie poszłam za nim, że rządzą mną dzieci. Co zrobić w takiej sytuacji??

Czy to ja jestem winna? Zmęczenie w związku pełnym sprzeczek i emocjonalnych rollercoasterów.

Nie mam już siły. Jestem w związku 11 miesięcy, a znamy się około 2 lata. Nie mieszkamy razem. 

Po ok. dwóch miesiącach związku zaczęły się sprzeczki, a dokładniej to raczej według mojego partnera ja wyłączam myślenie. Zawsze lub prawie zawsze robię coś źle i mój partner to mówi, a raczej obwinia, że ile razy mi mówi to, jak grochem o ścianę. Ja zawsze się przyznaje do winy, kajam i przepraszam, chociaż w moim odczuciu jest tak, że to są wyolbrzymione rzeczy lub błahe. 

Ja się winna nie czuję, ale tak mi wpaja do głowy, że i tak później czuję się, jak śmieć, bo go zraniłam. Podam może przykład. Radio w samochodzie jest i gra cicho. 

W momencie, gdy coś mówię, czy się pytam partnera, on nie odpowiada. Ponawiam więc próbę kontaktu, ale dalej brak odzewu. Dla mnie jest to sygnał, że nie chce o tym mówić, czy nie chce odpowiadać. Okej, ja to szanuje, może ma gorszy dzień albo jest myślami gdzieś indziej, więc nie męczę na siłę. Po chwili pytam lub mówię na inny temat i następuje cisza ze strony partnera, więc pytam ponownie.

Dopiero wtedy następują słowa uniesionym głosem, że nie słyszy, bo jest radio rozpuszczone. Potem jest moja wina, bo tyle razy mówi o tym radiu, że jest za głośno, a ja nie pamiętam i mam w ***** to, że tyle razy mówi o tym radiu i że tego nie szanuje, że już ma dość powtarzania tego co chwilę i po prostu się nie odzywa, bo szkoda słów, bo i tak się nie ogarnę. 

Później praktycznie jest cały dzień o tym, że ja nie szanuje go, że ja się nigdy nie zmienię, że nie myślę i zazwyczaj wtedy się komunikujemy drogą pisaną.

W rzeczywistości jak próbuję przeprosić lub cokolwiek się zapytać np. o stan zdrowia, bo się martwię czy coś innego to spotykam się z tonem odpowiedzi takim agresywnym i od niechcenia, że to jak się czuje partner, jest moją winą.

Ogólnie odpowiada słowami, a nie zdaniami. 

Mnie się wtedy samej odechciewa pytać o cokolwiek i rozmawiać. 

Od około 3 miesięcy statystycznie co 1-2 tygodnie są właśnie takie sytuacje. Po każdej takiej sprzeczce on pije alkohol i sugeruje, że to przeze mnie pije, bo już się wytrzymać ze mną nie da i ja się nie zmienię i mi nie wierzy, że się zmienię.

Mówi, że związek się rozpada przez moje zachowanie. 

Jeśli komuś jest niedobrze, to pije alkohol? 

No chyba nie, ale mój partner widocznie tym się leczy... 

A jak jest sytuacja w drugą stronę, to jakoś nie robię takich akcji, tylko zwracam uwagę, że mi to nie odpowiada, a partner dalej robi to samo. Ja jakoś nie robię mu wywodów, bo nie chce, żeby czuł się smutny z tego powodu. 

Gdy się godzimy, to jest taka fala miłości. 

Nie mam siły, ale Go kocham i to toleruje.

Pytanie, czy to ja jestem winna? 

Po prostu już jestem zmęczona tym rollercoasterem...

Partnerka nie potrafi zaakceptować, że mam córkę z poprzedniego małżeństwa.
Witam jestem od roku w związku, mam dziecko z poprzedniego małżeństwa- córka ma 13 lat, ale partnerka nie akceptuje, że mam dziecko, jak chce się spotkać z córką to partnerka się obraża i nie odzywa- mówi, że jej nie kocham całym sobą, bo mam dziecko i kocham też dziecko , partnerka mówi, że ma traumę po poprzednim związku, jej ex miał dziecko i się nie dogadywał z byłą żoną. Były same problemy, ale u mnie nie ma żadnych kompletnie, nie wiem, co mam robić, zależy mi na dziecku i partnerce, ostatnio ograniczam spotkania, ale źle mi z tym, chce się widywać z córką , rozmawiałem już wiele razy z nią o tym, to już były plany- mieszkanie i dziecko, że założymy rodzinę. Moja była żona dziś dzwoniła do mnie, była zobaczyć kiedy wezmę córkę i partnerka się obraziła, że odbieram telefon od niej i się nie odzywa cały dzień i robi mi na złość, nie odbiera telefonu, nie odpisuje, pojechała gdzieś na kilka godzin.
Czy to normalne, że mając 41 lat, martwię się, jak moje decyzje wpłyną na najbliższych, rodzinę?
Czy to normalne, że mając 41 lat, martwię się, jak moje decyzje wpłyną na najbliższych, rodzinę, że nie chcę się wychylać i zgadzam się, a jak postawiłam na swoim, to cała rodzina odwróciła się? I czy to normalna sytuacja, że partner usprawiedliwia złośliwości przyjaciółki w stosunku do obecnej partnerki, zbywa je, bo nie chce robić przykrości przyjaciółce?