Zostałem odrzucony przez kogoś, kogo nadal kocham. Przez to odrzucenie czuję wrogość i złość
Anonimowo

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry. Kilka dni temu przeżyłem rozstanie z partnerką, z którą byliśmy ponad 11 lat. Nastąpiło to z jej inicjatywy, chociaż nasze relacje od kilku miesięcy były bardzo trudne.
Mam 39 lat, partnerka dwa lata młodsza. Ex ma pasję, którą są psy, a ja okazałem się mieć uczulenie na większość czworonogów, które przechodziły przez dom z ciągłym założeniem, że któraś opcja będzie odpowiednia. Był to mocny przyczynek do pogorszenia się relacji i częstych kłótni, pogłębiającego się niezrozumienia działania drugiej osoby. Najgorszy etap trwał ostatnie kilka miesięcy, kiedy ex partnerka uparła się, że zostawi psa, który powoduje u mnie alergię. Zrobiła to po moim "karaniu ciszą" i Ogólnie ja odczuwam związek jako udany do pewnego stopnia, szczególnie gdy mam porównanie do związków znajomych mi osób. Kochałem i dalej kocham ex partnerkę.
Nasza relacja miłosna wyrosła z początkowej relacji przyjacielskiej w ciągu dwóch miesięcy. Zawsze dużo żartowaliśmy i czuliśmy się dobrze w swoim towarzystwie. Niemniej potrafiłem robić jej przykrość głupimi tekstami, upartym zachowaniem, nieodpowiednim komentarzem czy karaniem ciszą.
Oboje jesteśmy osobami z zaburzeniami nerwicowymi.
Przed rozstaniem ex wiele razy wspominała, że powinienem się wyprowadzić albo że nie chce już tak żyć. Niemniej jeszcze kilka tygodni temu były momenty dobre i przyjemne, z tym że już tylko momenty. Teraz po rozstaniu, ex twierdzi, że odczuwa wreszcie spokój i wcale, póki co nie odczuwa mojego braku, bo czuła tę samotność już wcześniej, gdy siedziałem w drugim pokoju albo z oczami w komórce i nie zwracając na nią większej uwagi.
Bardzo mnie to boli, bo ja czuję jej brak i wspominam bardzo te dobre momenty z naszego wspólnego życia. Ona aktualnie jest mocno rozgoryczona. Wypomina mi, że dlaczego nie reagowałem wcześniej, jeśli kochałem. Że przeze mnie ma problemy zdrowotne i przeżywała miesiącami ciągły stres, zresztą ja przeżywałem tak samo stres i brak zrozumienia. I ona mi nie chce dać wrócić, bo musi zadbać o siebie i nie wierzy aktualnie, że będzie dobrze.
Ona po prostu czuje spokój, gdy mnie nie ma. Niemniej, gdy się spotkaliśmy przedwczoraj, to była miła, trzymała mnie za rękę, przytulając się nawet, płakała, gdy pakowałem się, wyjmując swoje rzeczy osobiste. Piszemy teraz sporo ze sobą, głównie z mojej inicjatywy. Chciałbym wiedzieć, czy ona jeszcze to przemyśli, czy jest szansa na ponowne zjednoczenie i spróbowanie kolejny raz bycia ze sobą? Czy po tym, co napisałem wcześniej, jest szansa, że partnerka zacznie wreszcie odsuwać negatywne emocje, a poczuje tęsknotę za tym, co było?
Ja aktualnie chce przepracować swoje błędy, jakie popełniałem. Niemniej jest czasem bardzo ciężko, gdy przyjdzie myśl, że to może być koniec tak długiej relacji.
Zmagam się z problemem, który zaczął mnie dobijać. Od wielu lat nie mogę znaleźć miłości. Mam wrażenie, że nikt mnie nie chce. Poznałam faceta na portalu, dobrze się rozmawiało, ale okazało się, że nie zależy mu na poważnym związku, tak jak zapewniał na początku. Po wszystkim wyszło, że jestem tylko dla zabawy, by mógł pobawić się moimi uczuciami. Nie miał chęci na spotkanie. Gdy był poruszony ten temat, nagle zmieniał temat lub nie odpisywał kilka godzin. Tak za każdy raz. Nie wiem, co robić gdzie poznać tę osobę. Nie jestem osobą, która odwiedza kluby czy dyskoteki. Chyba tylko ja nie mam tego szczęścia w życiu i zostanę sama do końca życia. Jak sobie z tym poradzić?
Dzień dobry,
mój przyjaciel lat 52 (znamy się od szkoły podstawowej) dziwnie się zachowuje. Odwiedza mnie np. w pracy lub w domu, rozmawiamy długo, zawsze mamy temat do rozmów, rozmawia też z moimi współpracownikami, z rodziną. Niby wszystko ok, ale zauważyłem, że ma nastawiony w telefonie budzik.
Kiedy melodyjka zaczyna grać, bierze do ręki telefon i udaje, że rozmawia z kontrahentem. I tak co 10 minut.
Odkryłem to niedawno, kiedy przez przypadek znalazłem się za jego plecami i zobaczyłem ekran telefonu.
Nie za bardzo wiem, czy powinienem zareagować i porozmawiać z nim o tym? Czy to może być jakieś poważne zaburzenie psychiczne?
Pozdrawiam - Maciej
Po 4 miesiącach związku dowiedziałam się, że mój partner poznał mnie w trakcie związku z inną kobietą i kontynuował tę relację przez 3 miesiące, kiedy był już ze mną. Był to związek toksyczny, partnerka zastraszała go, że się zabije, niszczyła psychicznie.
Czy dobrze zrobiłam, wybaczając mu ukrywanie prawdy?
Mówi, że bał się mnie stracić, pomogłam mu wyjść z tego związku, ponieważ od 2 lat nie był w stanie zakończyć tego na dobre. Nie chciał mieć na sumieniu niczyjego życia i czuł się wszystkiemu winny.
Mam pytanie. Moja 19-letnia córka jest zakochana po uszy w swoim chłopaku, od 5 miesięcy. Tuz przed ich związkiem, chłopak miał kontakt fizyczny ze swoją koleżanką. O czym córka dowiedziała się, będąc z nim w związku. Gdy się dowiedziała, zrobiła mu awanturę, po której ma teraz wyrzuty sumienia. Chłopak jest bardzo grzeczny i widać, że mu na mojej córce zależy, bardzo ja kocha a ona jego. Czy powinno się "rozgrzebywać" co chwile stare historie z byłymi???
Jest przez to w strasznej rozsypce psychicznej, a ja nie wiem, co jej poradzić.
Witam,
mam taki problem, ponieważ od paru miesięcy spotykam się z mężczyzną, który fakt powiedział na początku, że nie chce związku, ale ciągniemy to już 9 miesięcy.
Ja mam wrażenie, że to ja ta relacje ciągnę, ale za każdym razem, kiedy chce to skończyć, to jemu jest przykro.
Nie chce wtedy, żebym odchodziła. Ostatnio nawet powiedział pierwszy raz, że nie chce mnie stracić, ale ja mam cały czas wrażenie, że się narzucam. Jeśli chodzi o życie prywatne, to milczy jak grób, wiem tylko tyle, że jedna kobieta, z którą był, usunęła jego dziecko. Druga jak za którymś razem zaszła w ciążę z nim przez in vitro, to będąc jeszcze w ciąży, wyjechała do Australii. On nawet dziecka na żywo nie widział.
Teraz jak się o tym dowiedziałam (i to siłą można powiedzieć, bo nic z niego wyciągnąć nie można) to, że on próbuje się skontaktować z dzieckiem, a nikt nie odbiera ani wiadomości, ani telefonów. Chodzi o to, że ja przez te miesiące robię totalnie wszystko dla niego, a on nie zrobił tak naprawdę dla mnie nic. Pisze, że nie chce mnie stracić, ale szanuje moją decyzję, jeśli chce odejść, bo on nic nie jest w stanie mi więcej zaoferować, ani w prawo, ani w lewo. Nie chce, żebym odeszła czy jak to nazwać, ale czasu też dla mnie nie ma, ciągle jakieś wymówki, że nie możemy się spotkać.
Jak chce szczerze porozmawiać to albo krąży dookoła, albo przestaje odpisywać, niejednoznacznie odpowiada na pytania, sam o moje życie nie pyta.
Co ja mam z tym wszystkim zrobić? Jak odejdę, to powie, że go kolejna kobieta zawiodła, a jak próbuje przy nim być, to mnie tak naprawdę olewa, ignoruje. On się w ogóle o mnie nie stara jak mężczyzna o kobietę, nawet jak mu dałam ten komfort, że powiedziałam, że jeśli nie chce związku to ok, ale każda relacja ma swoje zasady, powiedział, że oczywiście a wszystko jest po staremu. Na jedną wiadomość odpowie, a na kilka kolejnych już nie - jak mu się podoba. Czuję się, jak totalnie nikt dla niego. Myślę, że on kocha dalej matkę swojego dziecka (która obecnie jest w związku), pielęgnuje tę miłość, wymieszaną z żalem i bezsilnością, a do czego ja jestem mu potrzebna?
Nie wiem, pytałam, odpowiedzi nie dostałam.
Dzień dobry. Ciężko się przełamać do uzewnętrznienia i przyznania że "chyba potrzebuję pomocy".
Mam narzeczoną, jesteśmy razem 10lat. W roku 2023 - powiedzmy około wakacji - trochę przypadkiem nawiązałem kontakt ze swoją ex. Często i tak o niej myślałem, raczej na zasadzie co u niej, bez psychozy stania pod oknem. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego po 10 latach mój mózg nie potrafi odpuścić. Oczywiście każdy się zmienia, moja obecna partnerka jest dla mnie ważna w wielu aspektach, lecz nadal nie potrafię zapomnieć tego uczucia, które miałem (około) 12 lat temu. Coś czego nie potrafię opisać. Każdy ma wady, ale jej choćby nie wiem jakie były to ich nie dostrzegam. Dosłownie prowadzi teraz życie "rozrywkowe", dosłowna latawica kokota (darmowa) zwał jak zwał. Prowadzi tryb życia, przez który powinno mi się przewracać w żołądku, że z tak wspaniałej dziewczyny wydoroślała i wylądowała z takim trybem życia.. A jednak potrafię pić w nocy patrząc na jej zdjęcie.
Mieszkamy w jednym mieście, rzadko się widujemy. Kilkukrotnie spotkaliśmy się "ot tak" na kawę, pogadaliśmy, nic wielkiego (oczywiście bez żadnych tajemnic z obecną partnerką). A ja chodzę i się zagryzam, o co mi chodzi. Wiele lat widziałem, że ma męża, układa sobie życie, no "good for you", nagle się okazało, że jedna wielka bujda, bo rozwód blabla i zgłupiałem jeszcze bardziej. Aktualną partnerkę poznałem "powiedzmy", kilka miesięcy po rozstaniu z "ex", gdzie na jakiejś po prostu domówce zacząłem się coraz mocniej wychylać przez balkon na 3 czy tam 4 piętrze - typowe lekkie upicie na smutno, ale złapała mnie mentalnie i nie puściła w dół. Miałem w życiu trzy partnerki, w sumie to dwa związki, jestem po trzydziestce.
Tamten związek był szczeniacką miłością, a ja nie potrafię go w sobie przepracować. Pomysły na zasadzie "zajmij się czymś" próbowałem, ale nachodzi ten dzień, gdzie oczy się robią mokre, bo widzę jej zdjęcie i nie potrafię tego zrozumieć.
Dziewczyna miewa trudne chwile, potem "leci w tango", staram się ją wspierać do granic moralności mojego kręgosłupa, ale robię minę do złej gry dusząc się w sobie. Odbiera mi to energię coraz częściej. Często jestem "sam" przez wyjazdową pracę aktualnej partnerki, często mam głupie myśli o bezsensowności życia "bez niej" (tylko dlaczego ex, a nie aktualnej). Coraz częściej życie biorę przez pryzmat dziewczyny sprzed 12 lat, robiąc prawo jazdy na motocykl - myślę, że może zgodzi się ze mną pojeździć, robiąc prawo jazdy na ciężarówkę - myślałem, że może pojedziemy razem w trasę, kupując płaszcz myślę czy jej by się podobał itd. itd..
Nie potrafię przejechać obok ulicy, na której mieszka bez popatrzenia w kierunku jej domu, pomimo tylu lat robię to cały czas. O co może chodzić mojemu mózgowi? Czy są jakieś tajniki wypierania kogoś? Wiadomo, dla faceta w małym mieście to trochę wstydliwe "pójść na terapię", wpisałem w internecie "pod wpływem" wczoraj w nocy, no i znalazłem tą stronę - dzisiaj po wyspaniu postanowiłem, że napisze, bo coraz częściej w głowie mi dudni, że nie potrafię tak dłużej. Jeśli chodzi o aspekt finansowy - nie widzę problemu.