W swojej praktyce psychologicznej wspieram twórców i artystów. Często towarzyszę im w drodze przechodzenia przez blokady twórcze, w sytuacji kryzysu, gdy nie wiedzą co dalej. To co działało już nie działa, a oni nadal chcą być produktywni albo wręcz zacząć nimi być. Zauważyłam również, że z tematyką twórczości przeplata się duchowość. Tak jakby były to nierozerwalnie powiązane ze sobą sfery. Są oczywiście twórcy, którzy stronią od „uduchowionych” tematów, ale są też tacy, którzy w treściach duchowych szukają właśnie siły i motywacji do swoich artystycznych działań. Jeszcze inni traktują własną twórczość właśnie jako praktykę duchową. Przykładem takiej postawy może być autorka słynnej książki „Droga artysty” Julia Cameron.
I chociaż duchowość jest w świetle różnych badań (Smith; Tarakeshwar) podawana jako pozytywny czynnik wpływający na zdrowie psychiczne człowieka, nierzadko zdarza się, że to właśnie niezdrowo pojmowana duchowość doprowadza moich klientów do zakrętu życiowego, z którego nie wiedzą, jak się wyplątać. Należę do tej grupy specjalistów, która bierze pod uwagę duchowy aspekt klienta, zwłaszcza jeśli jest dla niego bardzo ważny. Jednocześnie nie prowadzę poradnictwa duchowego, więc tematy z zakresu duchowości czy religii podejmuję w takim stopniu, w jakim odnoszą się do aspektów psychologicznych. Do moich kompetencji należy rozpoznanie, czy dane przekonanie szkodzi czy pomaga.
Z perspektywy psychologii istnieje kilka potencjalnych zagrożeń związanych z angażowaniem duchowości w proces twórczy. Po pierwsze, chodzi o potocznie mówiąc tzw. oderwanie od rzeczywistości, czyli tracenie kontaktu z kwestiami przyziemnymi, takimi jak jedzenie, finanse, zdrowie. Wiele o tym zjawisku może nam powiedzieć dualistyczny model pasji, który dzieli pasję na harmonijną, czyli zdrową i obsesyjną, czyli niezdrową. W przypadku pasji obsesyjnej, twórca przekonany o niezwykłej wadze duchowej swojego dzieła zaniedbuje obszary życia nie będące pracą czy tworzeniem. Natomiast twórca podchodzący do pasji harmonijnie, zachowuje balans w różnych aktywnościach i w związku z tym zdrowie psychiczne i fizyczne. Tabela poniżej pokazuje przykłady z życia twórcy reprezentujące jedno i drugie podejście.
Pasja harmonijna | Pasja obsesyjna |
Zaangażowanie w twórczość wiąże się z radością i wewnętrzną motywacją. | Twórca odczuwa przymus tworzenia, napięcie, zewnętrzne oczekiwania. Nie widzi sensu swojej egzystencji bez tej czynności. |
Harmonia z innymi aspektami życia, ustalanie priorytetów, eustres (stres pozytywny). | Brak równowagi i stres, zaniedbywanie relacji czy zdrowia. |
Otwartość twórcy na interakcje, wzajemne inspirowanie się. | Izolacja twórcy, który traktuje innych jak rywali lub osoby, które chcą mu przeszkodzić; udowadnia swoją wartość poprzez swoje wytwory. |
Pasja sprzyja rozwojowi duchowemu, twórca widzi głębszy sens swoich działań, czuje, że rozwija się wieloaspektowo. | Twórca w swoim przekonaniu podąża za Wyższym Głosem, ale w ostateczności traci kontakt z duchowością poprzez skupianie się na swojej misji, zewnętrznych efektach i nadmiernej kontroli. |
Zdrowie psychiczne, które polega na elastycznym dostosowywaniu się do wymagań sytuacji; nie oznacza ciągłego zadowolenia czy spokoju. | Wypalenie, frustracja, stres, choroby somatyczne, obniżenie jakości życia. |
Twórca owładnięty wagą duchowych przekazów czy modlitwy może pomijać inne aspekty swojego życia. Nieustanne dążenie do perfekcyjnej formy wyrazu jest prostą drogą do frustracji, gdy kreacja nie spełnia duchowych standardów lub wewnętrznych ideałów. Poniżej opisuję historię pewnego twórcy (zbieżność imion i zdarzeń przypadkowa):
Wojtek jest młodym grafikiem i ilustratorem. Od kilku lat niezwykle ważny w jego życiu jest aspekt duchowy. Chciałby, żeby przez jego dzieło przemawiały wartości, które teraz wyznaje. Wcześniej wiódł życie dalekie od ideału, nie stronił od różnych substancji psychoaktywnych. Teraz wie, że sztuka, którą się wtedy interesował i ludzi, z którymi przebywał, mieli na niego zgubny wpływ. Nie chce, żeby jego twórczość niosła szkodliwy dla innych przekaz. Tak bardzo się boi efektu swojej pracy, że poprawia dzieła w nieskończoność, nigdy nie uznając, że są kompletne. Czuje na sobie dużą odpowiedzialność za młodzież i nie pozwala sobie na robienie rzeczy, które kiedyś sprawiały mu radość, bo czuje się winien. Po latach imprezowego życia czuje się niegodny, by teraz po prostu cieszyć się życiem, nie dosypia, odmawia spotkań ze znajomymi by móc jak najwięcej tworzyć.
Dla Wojtka niedosłownie przytaczam słowa pisarki Liz Gilbert (2016): „skończone jest lepsze niż zmyślone/perfekcyjne”. I dodam dość wytarte już zdanie: „każdy popełnia błędy”. We własnym poczuciu misji ważne jest branie pod uwagę swoich potrzeb i ograniczeń. Najpierw jesteśmy ludźmi, a dopiero potem twórcami. Inny przykład twórczyni, pokazuje postawę z drugiego bieguna, ale równie niekorzystną.
Anastazja od niedawna czuje się bardzo blisko Siły Wyższej, dostaje od niej nadzieję i wzmocnienie. Twierdzi, że to dzięki Niej usłyszała przynaglenie do tworzenia muzyki i wykonywania jej publicznie. Nigdy nie uczyła się śpiewać, pisze teksty od niedawna. Znajomi mówią jej, że mogłaby jeszcze nad nimi popracować, ale ona nie chce ich słuchać. Zorganizowała koncert, na którym chce mówić o tym, co ją spotkało. Wierzy w siłę przekazu, pomimo swoich niedopracowanych piosenek i niećwiczonego wokalu.
Jak w powyższym przykładzie, istnieje ryzyko, że artysta będzie idealizować duchowy proces twórczy, ignorując tradycyjne techniki i praktykę, co w efekcie osłabi jakość jego pracy bądź zabierze jej czytelność, jasność przekazu, czy komunikatywność względem widzów. I jeden i drugi przykład pokazują, że w podejściu do własnej misji twórczej potrzebny jest umiar.
*
Zajmowanie się tworzeniem motywowanym duchowymi pobudkami może być też sposobem na unikanie konfrontacji z trudnymi aspektami życia, takimi jak odpowiedzialność za własne działania. Osoba może „uciekać” w tworzenie czy praktyki duchowe, by nie spotkać się ze swoimi emocjami. Zjawisko, które opisuje takie postępowanie nazywa się duchowym obejściem (z ang. spiritual bypassing, Welwood). Osoba może powtarzać poniższe zdania, niczym zaklęcia, zanim pozwoli sobie na przeżycie trudnych emocji tj. rozczarowanie, żal, ból, strata, złość czy frustracja:
„wszystko dzieje się z jakiegoś powodu”,
„Bóg tak chciał”,
„tylko pozytywne wibracje”,
„nie będę o tym myśleć, żeby nie zapeszać”,
„moja złość przyciągnie nieszczęście”,
„przez moją twórczość przesyłam przebaczenie i miłość do wszystkich”.
Ważne, żeby nie lekceważyć własnego bólu, traumy, ale nazywać i uznawać osobiste trudności. Czasem łatwiej jest nam powiedzieć, że Bóg tego chce, niż że ja tego chcę, aby łatwiej sobie poradzić z ewentualną krytyką. Medytacja czy modlitwa mogą często nie wystarczyć, by wrócić do zdrowia, a zdarza się, że przedłużają cierpienie i utrudniają proces zdrowienia.
Gdy wierzymy, że nasze emocje są odpowiedzialne za nieszczęście swoje i innych, łatwo wpaść w poczucie winy. Możemy wtedy skupić się na błędnym przekonaniu, że „jakaś blokada we mnie uniemożliwia szczęście i spełnienie modlitwy czy manifestacji.” Takie myślenie jest szczególnie szkodliwe dla osób w depresji.
To prawda, że badania (2019) wskazują, że optymiści żyją o 11-15 % dłużej. Jednocześnie warto wspomnieć, że emocji nie dzielimy na te dobre i złe, ale raczej na przyjemne i nieprzyjemne. Żadna zatem z emocji nie ma negatywnego ładunku duchowego i żadna z emocji nie jest niebezpieczna. Jest natomiast dla nas cenną informacją, że coś się w nas dzieje i wymaga zajęcia się tym. Złe lub dobre jest to, jak daną emocję wyrazimy.
Dlatego warto obserwować, czy duchowość wspiera mój proces twórczy, wspiera zdrowienie, czy raczej jest sposobem na unikanie problemów i znieczulanie się, albo pomaganiem innym „na siłę” bez wzięcia pod uwagę swoich osobistych granic i potrzeb.
Duchowe poszukiwania mogą również prowadzić do izolacji, jeśli twórca postrzega swoją pracę jako nadzwyczajną misję i zaczyna oddzielać się od innych osób, które nie dzielą jego duchowych przekonań. Wprawdzie niektórzy eksperci od życia duchowego mówią lub piszą o etapach rozwoju duchowego człowieka, w których osoba izoluje się od innych, żeby nabrać dystansu od treści czy osób, które jej nie służą (Jan od Krzyża, 1578). Jednak „noc ciemna” to przejściowy moment oddzielenia się od świata, który prowadzi do głębszego zrozumienia siebie, Boga (czy też transcendencji) i relacji z innymi. Izolacja w tym kontekście nie jest celem samym w sobie, ale narzędziem prowadzącym do transformacji. Podobne procesy zachodzą, gdy ktoś chce odejść od swojego uzależnienia. Wtedy najczęściej ogranicza kontakt z osobami, które mogłyby namawiać go do przyjmowania substancji psychoaktywnych. Podobnie osoba lecząca się z ran doświadczonych w domu rodzinnym również potrzebuje częściowej lub całkowitej izolacji od osób, które raniły.
Izolacja nie ma charakteru ostatecznego, ponieważ jest działaniem, które zapewnia nam bezpieczne warunki do własnego uzdrowienia, budowania granic i formowaniu się osobowości, która funkcjonuje w świecie na zdrowszych zasadach niż do tej pory. Porównaj z artykułem, który pisałam o zamrożeniu opisywanym przez teorię poliwagalną. (Dana, 2020)
Niektórzy twórcy mogą tworzyć tylko w izolacji, ponieważ pozwala na skupienie i introspekcję, jednak nikły procent społeczeństwa jest powołany do tzw. życia pustelniczego. Przez powołanie rozumiem taki wybór, dzięki któremu człowiek się rozwija, a nie unieszczęśliwia. Ważne jest, aby moment izolacji był częścią świadomej decyzji, a nie reakcją na lęk przed światem czy relacjami z innymi. Nie jesteśmy istotami zaprojektowanymi do życia w samotności. Świadczą o tym chociażby nasze hormony:
- oksytocyna, zwana hormonem więzi, która odgrywa kluczową rolę w tworzeniu bliskich związków międzyludzkich, a jej wydzielanie poprawia nam samopoczucie;
- kortyzol, którego wydzielanie zwiększa się pod wpływem izolacji, co może się wiązać z negatywnym wpływem na układ odpornościowy, serce czy zdrowie psychiczne.
Szkodliwa może być również tzw. duchowa ekskluzywność, czyli dzielenie ludzi na tych wierzących, nawróconych, oświeconych i tych spoza tej grupy. Tego typu myślenie zniekształca relacje i powoduje oddzielanie się od ludzi, z którymi relacje mogą być wartościowe i satysfakcjonujące. Kontakty z osobami z innych środowisk mogą mieć też wartość dodaną dla samej twórczości, która lubi nowość i inny punkt widzenia. To właśnie innowacyjność i inność są często iskrą napędzającą inspirację. Mimo, że ewolucyjnie człowiek adaptacyjnie nauczył się reagować na nowość jako na potencjalne zagrożenie, w dzisiejszy czasach możemy przekraczać te ograniczenia i otwierać się na różnorodność. Ponadto wykluczanie innych zaprzecza zasadom wielu duchowych tradycji. Zdrowa duchowość powinna łączyć, a nie dzielić.
Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o przywódcach grup. Ważne jest, żeby liderzy dbali o wzajemne poczucie równości członków, niezależnie od pełnionej funkcji. Aby uniknąć uzurpowania sobie prawa do wszechwiedzy i dyktowania co inni mają myśleć i czuć, liderzy czy nauczyciele powinni inspirować do samodzielnych refleksji i poszukiwań, pomagać innym w odkrywaniu własnej drogi, a nie narzucać innym cudzą wizję. Niektórzy słuchacze, w tym twórcy, nadmiernie polegając na tym, co mówią osoby „wyżej”, mogą gdzieś zagubić własną intuicję i niezależność myślenia. Warto również, by osoby stojące na czele grup, otworzyły się na konstruktywną krytykę i refleksję dotyczącą swoich działań, by uchronić się przez rozwijaniem szkodliwych dla grupy cech.
Mimo, że powyżej wymieniłam dość sporo zjawisk, które mogą rzucać cień na naszą duchowość i twórczość, to wciąż utrzymuję przekonanie, że stan przepływu (flow), którego doświadcza artysta czy twórca, może być niezwykłym przeżyciem duchowym, a według niektórych nawet mistycznym.
Ponadto poprzez twórczość czy arteterapię może również zachodzić uzdrawianie naszej psychiki a jak psychiki, to również naszego ducha, czy duszy (jeśli w nią wierzysz Czytelniku).
Na zakończenie zacytuję słowa jednego z moich ulubionych autorów piszących o procesie twórczym, który zwraca się do artystów podkreślając rolę wiary i zaufania w tworzeniu: „Nie działamy jako ewangeliści, którzy oczekują cudów, lecz jako naukowcy, którzy testują, dostosowują i testują ponownie. Przeprowadzają eksperymenty i opierają się na ich wynikach. Wiara jest wynagradzana - być może nawet bardziej niż talent czy umiejętności. Ostatecznie jak możemy zaoferować sztuce to, czego potrzebuje, bez ślepego zaufania? Musimy wierzyć w coś, co nie istnieje, aby pozwolić temu zaistnieć.” (s. 254, Rubin)
Cameron, J. (2020). Droga artysty: Jak wyzwolić w sobie twórcę. Wydawnictwo Szafa.
Dana, D. (2020). Teoria poliwagalna w praktyce. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Gilbert, E. (2016). Wielka magia: Odważ się żyć kreatywnie (M. Moltzan-Małkowska, tłum.). Wydawnictwo Rebis.
Jan od Krzyża. (1991). Noc ciemna (T. Żychiewicz, tłum.). Wydawnictwo Karmelitów Bosych. (Oryginalne dzieło opublikowane w 1578).
Lee, L. O., Kubzansky, L. D., Grodstein, F., & Kim, E. S. (2019). Optimism is associated with exceptional longevity in 2 epidemiologic cohorts of men and women, Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America, 116(37), 18357–18362.
Rubin, R. (2023). Akt twórczy: Nowy sposób bycia (A. Jankowski, tłum.). Zysk i S-ka.
Smith, T. B., McCullough, M. E., & Poll, J. (2003). Religiousness and depression: Evidence for a main effect and the moderating influence of stressful life events. Psychological Bulletin, 129(4), 614-636.
Tarakeshwar, N., Vanderwerker, L. C., Paulk, E., Pearce, M. J., & Prigerson, H. G. (2006). Religious coping is associated with the quality of life of patients with advanced cancer. Journal of Palliative Medicine, 9(3), 646-657.
Vallerand, R. J. (2010). On passion for life activities: The Dualistic Model of Passion. In M. P. Zanna (Ed.), Advances in experimental social psychology (Vol. 42, pp. 97–193). Academic Press.
Welwood, J. (2000). Toward a Psychology of Awakening: Buddhism, Psychotherapy, and the Path of Personal and Spiritual Transformation. Shambhala Publications.
Komentarze (0)