Pozwoliłam sobie zapytać artystkę wizualną Marię Łuc o to, jak wygląda jej proces twórczy i czy ma stały dostęp do źródła inspiracji, czy jednak trochę ją kosztuje wygenerowanie pomysłu? Poniżej zamieszczam jej pełną wypowiedź, a później odniosę się do jej fragmentów od strony psychologicznej.
Maria Łuc pisze: Nie postrzegam siebie jako osoby, która ma stały, nieprzerwany dostęp do „tego czegoś” – do twórczego przepływu. Mam swój własny język wizualny, ale nie funkcjonuję w sposób, w którym emocje automatycznie przekładam na twórczość. Moje prace nie są bezpośrednim wyrazem przeżywanych aktualnie sytuacji czy emocji. Tworzenie jest dla mnie ważne, ale krąży raczej wokół pomysłu. Gdy mam koncepcję na cykl, moje szkice powstają spontanicznie, ale sama realizacja często wymaga ode mnie pewnego zmotywowania się, żeby doprowadzić pomysł do końca.
Obecnie pracuję nad projektem, który zrodził się z wcześniejszej inspiracji. Mam w głowie jego większy obraz – wyobrażam sobie, jaką formę przybierze. Tworzę wstępne rysunki, badam temat i zastanawiam się, jak najlepiej ubrać ideę w konkretną formę. Cały ten proces, od koncepcji po realizację, jest dla mnie istotą twórczości.
W moim procesie rzadko skupiam się na jednej rzeczy przez dłuższy czas. Podczas jednej sesji pracuję nad kilkoma obrazami, bo monotonia mnie męczy. Czasem przemalowuję stare płótna na przypadkowe kolory, żeby stworzyć bazę do nowych prac. Kiedy mam cel, na przykład skończenie cyklu do określonego terminu, organizuję sesje malarskie, w trakcie których pracuję na kilku płótnach jednocześnie. Na jednej sesji maluję ogólną strukturę, a na kolejnej nanoszę detale, kończąc różne obrazy po trochu. W międzyczasie robię przerwy, patrzę na obrazy z dystansu – czasem przez kilka dni – lub używam iPada, żeby spojrzeć na nie z innej perspektywy, i rysuję "na nich", by sprawdzić ostateczny kierunek.
Nie tworzę „na zasobie” stałego twórczego przepływu, ale na przebłyskach – momentach inspiracji. Te pojawiają się zazwyczaj, kiedy mam już jakiś pomysł albo kontekst, który wymusza działanie. Reszta to praca, organizacja i motywowanie się do ukończenia projektu, często wspierane przez deadline.
Tworzenie pod wpływem emocji zdarza mi się coraz rzadziej. To nie jest tak, że mam stale podłączony „akumulator twórczy”. Częściej muszę ten proces rozkręcać świadomymi decyzjami, które prowokują pojawienie się pomysłów. Wiele z tego, czym obecnie się zajmuję, opiera się na wykorzystaniu wcześniejszych projektów. Promuję prace sprzed kilku lat i tworzę konteksty, które pomagają mi wskrzesić stare pomysły w nowej formie. Inspiracja przychodzi z pracy – to dla mnie szczególnie prawdziwe. Gdy postawię sobie konkretny cel, na przykład zorganizowanie wystawy lub udział w targach, mobilizuję się do działania. Wówczas pojawia się flow, a z nim – kolejne pomysły.
Dla mnie proces twórczy to przede wszystkim idea, stworzenie kontekstu do jej realizacji oraz zdobycie środków i narzędzi, aby zaprezentować efekt innym.
Przykład Marii prezentuje klasyczne podejście do elementów procesu twórczego, gdzie jest mowa o czterech etapach wg Graham Wallas (1926):
przygotowanie (zbieranie pomysłów, obserwacja),
Mam w głowie jego większy obraz – wyobrażam sobie, jaką formę przybierze. Tworzę wstępne rysunki, badam temat i zastanawiam się, jak najlepiej ubrać ideę w konkretną formę.
inkubacja (pozorna cisza, „odłożenie na bok”, pomysł rozwija się w sposób nieświadomy, bez aktywnego, świadomego wysiłku twórczego, umysł podświadomie pracuje nad rozwiązaniem)
To nie jest tak, że mam stale podłączony „akumulator twórczy”. Częściej muszę ten proces rozkręcać świadomymi decyzjami, które prowokują pojawienie się pomysłów. Wiele z tego, czym obecnie się zajmuję, opiera się na wykorzystaniu wcześniejszych projektów. Promuję prace sprzed kilku lat i tworzę konteksty, które pomagają mi wskrzesić stare pomysły w nowej formie. Inspiracja przychodzi z pracy – to dla mnie szczególnie prawdziwe.
iluminacja (przebłysk inspiracji, moment „aha”)
Gdy mam koncepcję na cykl, moje szkice powstają spontanicznie, ale sama realizacja często wymaga ode mnie pewnego zmotywowania się, żeby doprowadzić pomysł do końca.
Nie tworzę „na zasobie” stałego twórczego przepływu, ale na przebłyskach – momentach inspiracji. Te pojawiają się zazwyczaj, kiedy mam już jakiś pomysł albo kontekst, który wymusza działanie.
Inspiracja pojawia się w trakcie pracy.
weryfikacja (sprawdzanie metod, wykluczanie rozwiązań, wybór najcelniejszych wypowiedzi).
W moim procesie rzadko skupiam się na jednej rzeczy przez dłuższy czas. Podczas jednej sesji pracuję nad kilkoma obrazami, bo monotonia mnie męczy.
Na jednej sesji maluję ogólną strukturę, a na kolejnej nanoszę detale, kończąc różne obrazy po trochu. W międzyczasie robię przerwy, patrzę na obrazy z dystansu – czasem przez kilka dni – lub używam iPada, żeby spojrzeć na nie z innej perspektywy, i rysuję "na nich", by sprawdzić ostateczny kierunek.
Wspomniana praca nad kilkoma obrazami jednocześnie, unikanie monotonii przypomina tzw. twórczość modularną, gdzie każdy obraz lub szkic jest częścią większej całości (np. cyklu).
Przerwy na spojrzenie z dystansu oraz używanie narzędzi, takich jak iPad, wskazują na zdolność artystki do pracy iteracyjnej, gdzie wielokrotnie powtarza się określone etapy, w celu stopniowego ulepszania, dopracowywania zamierzonego celu. Każda sesja stanowi zamknięty cykl pracy, w której twórca dokonuje oceny.
Inkubacja to element procesu twórczego, w którym pozornie nic się nie dzieje. Ta faza może trwać zarówno kilka godzin, jak i nawet lata. Umysł w nieświadomy sposób kontynuuje analizowanie informacji, dokonuje nowych połączeń, zwłaszcza jeśli poprzedzał to intensywny etap przygotowania.
Maria pisze: To nie jest tak, że mam stale podłączony „akumulator twórczy”. No właśnie, nie jest stale i świadomie podłączona do pomysłów, ale często po czasie „ciszy” przychodzi moment olśnienia: nagłe zrozumienie problemu.
Po co nam ta cisza? Odstawienie problemu na bok może zmniejszyć blokady poznawcze poprzez stworzenie szansy na zobaczenie zagwozdki innymi oczami, świeżym okiem, daje przestrzeń na nowe, niespodziewane skojarzenie i tym sposobem przełamuje schematy myślenia. Mózg w tym czasie przetwarza informacje na poziomie podświadomym. Przerwa daje możliwość regeneracji procesów poznawczych, takich jak uwaga czy analityczne myślenie.
Odkładanie tworzenia na później jest praktyką stosowaną przez wielu artystów i twórców.
W trakcie inkubacji twórca może zajmować się innymi zadaniami, takimi jak spacer, sen, hobby, a nawet brać przysłowiowy prysznic.
Poniżej zapisałam kilka wskazówek, jak praktykować inkubację:
planuj przerwy, są ważną częścią tworzenia,
pozwól myślom błądzić, nie wymuszaj rozwiązań,
twórz przestrzeń na refleksję, prowadź dziennik, wróć po czasie.
Wracanie po czasie do starych pomysłów praktykuje również Maria: Wiele z tego, czym obecnie się zajmuję, opiera się na wykorzystaniu wcześniejszych projektów. Promuję prace sprzed kilku lat i tworzę konteksty, które pomagają mi wskrzesić stare pomysły w nowej formie.
Pod wpływem przerwy i też powrotu dochodzi do tzw. twórczego przekształcenia, gdzie wcześniejsze prace stają się źródłem nowej energii twórczej.
Recykling twórczy sprawia, że wcześniejsze idee zyskują nowe życie, dzięki nabytemu doświadczeniu, innemu kontekstowi i możliwościom. Takie podejście pozwala wielu twórcom odetchnąć z ulgą, tym, którzy spisali na straty niektóre prace, ale nigdy nie wiadomo, kiedy zapomniany obraz zostanie doceniony.
Nasza artystka zaproponowała swój podział na etapy procesu twórczego:
idea (pomysł, przebłysk),
kontekst realizacji (wybór sytuacji życiowej, odpowiedniego momentu, ale też formy przekazu: obraz, ilustracja, film, itp.),
zdobycie środków i narzędzi (również finansów),
prezentacja innym (publikacja w mediach, organizacja wystaw, zapisy na targi).
Z wypowiedzi Marii jasno wynika, że pomysł nie pojawia się na zawołanie. O tym, że na stan flow trzeba sobie zapracować wspomina również sam twórca tego pojęcia - M. Csikszentmihalyi (1990).
Podkreśla on, że flow nie jest procesem automatycznym, ale efektem celowego zaangażowania w proces. Działanie nie jest łatwe, jest wyzwaniem, ale mieści się w granicach wykonalności.
Maria Łuc nie zaczyna tworzenia od inspiracji, chociaż podaje ją jako pierwszy element, ale tworzy sobie warunki do jej zaistnienia poprzez strukturę pracy, cele (np. wystawa), czy nawet podróże, o czym wspominała w rozmowie ze mną.
Te warunki wymagają samodyscypliny i wytrwałości, by rozwijać dwie przydatne umiejętności:
zarządzanie energią twórczą: Świadome włączanie i wyłączanie procesu twórczego, w celu ochrony przed wypaleniem,
korzystanie z motywacji zewnętrznej: Deadline’y i konkretne cele pełnią funkcję motywatora do realizacji.
Podejście Marii można zinterpretować jako charakterystyczne dla osób o wysokiej samodyscyplinie, które łączą kreatywność z pragmatyzmem. Psychologia twórczości opisuje takie podejście jako twórcze myślenie ukierunkowane na cel. W takim procesie koncepty nie są jedynie efektem spontanicznego przepływu emocji, lecz raczej wynikiem świadomego planowania pracy.
Działanie artystki nie jest jednak wynikiem jednego trybu myślenia. Widoczna jest też zdolność do przechodzenia pomiędzy różnymi stylami – od swobodnej ekspresji, po bardziej uporządkowane podejście, co daje jej elastyczność w rozwiązywaniu problemów.
Artystka pisze, że coraz rzadziej ekspresja emocji jest bezpośrednim motywem jej tworzenia:
Moje prace nie są bezpośrednim wyrazem przeżywanych aktualnie sytuacji czy emocji.
Tworzenie pod wpływem emocji zdarza mi się coraz rzadziej.
Jej spostrzeżenie wskazuje, że wraz z doświadczeniem artystycznym, jej twórczość staje się bardziej zorganizowana i konceptualna.
O ewolucji twórczości wraz z dojrzewaniem osobowości pisał polski naukowiec Kazimierz Dąbrowski (1967). Twórca teorii dezintegracji pozytywnej zauważył, że dzięki rozwojowi artysta dąży do integracji swojego stylu z wartościami oraz misją społeczną.
Wielu z dojrzałych twórców bardziej świadomie zawiaduje własnymi emocjami, prace tracą na swojej przypadkowości, a przesłanie staje się coraz bardziej przejrzyste i strukturalne. Emocje pełnią wspomagającą rolę, a nie dominującą.
Jednocześnie, tworzenie pod wpływem emocji nie jest procesem „gorszym”. Często ma ono miejsce w twórczości terapeutycznej, która jest ukierunkowana na uregulowanie układu nerwowego, ekspresję emocji i zajęcie się swoim aktualnym stanem. Jest niezwykle potrzebnym narzędziem samopoznania i uwolnienia wewnętrznych napięć.
Na podstawie powyższych rozważań można stwierdzić, że „to coś” w procesie twórczym ma charakter wieloskładnikowy, obejmujący różne elementy, które razem tworzą warunki dla kreatywności.
Z jednej strony zawiera w sobie oczywistą inspirację, dla której twórcy zrobią wiele, żeby ją zdobyć. Jednak przykład Marii pokazuje, że inspiracja nie przychodzi spontanicznie, a raczej w wyniku długotrwałego procesu refleksji i pracy. Twórczość staje się nie tylko efektem intuicji, ale i systematycznego zaangażowania się.
Proces twórczy wymaga więc pewnej dyscypliny, czyli planu, rozbicia celu na mniejsze, umiejętności priorytetyzacji, nadania sobie ostatecznych terminów.
Potrzebuje również odpowiedniego kontekstu. Łatwiej o inspirację na wycieczce, niż w tym samym niezmiennym zamkniętym pomieszczeniu. Niektóre projekty, żeby się ujawnić, czekają na swój moment, tzw. „timing”. Wtedy znajdują się właściwi ludzie, miejsce i też środki. Maria nie jest typem twórcy, który prze na siłę czy naciska. Traktuje inspirację jako zaproszenie, ale nie przymus.
Dodatkowo, artystka czerpie z przeszłych projektów i nadaje im nowe życie. Jest to proces świadomy i również na tyle wartościowy, co tworzenie rzeczy zupełnie nowych.
Te wszystkie składniki pokazują, jak ważna jest równowaga między chaosem a dyscypliną, pomiędzy spontanicznością a planowaniem. W psychologii twórczości odkryto, że nie każda twórczość musi być ekspresją emocji. Wielu artystów działa w oparciu o idee, procesy i refleksję, co wydaje się bliskie podejściu Marii.
Myślę, że warto podkreślić, że sposób tworzenia, który sprawdza się u Marii, nie musi być dla każdego. To tylko propozycja podejścia i jeśli wskazówki służą, to dobrze, jeśli nie, z pewnością są inne sposoby.
Zapraszam do śledzenia moich innych artykułów, w których mam nadzieję, że Czytelnik znajdzie coś dla siebie.
Maria Klara Łuc. Artystka wizualna, podróżniczka zarówno po zewnętrznych krainach jak i meandrach ludzkiego wnętrza. Przez wiele lat zajmowała się projektowaniem graficznym kosztem własnej twórczości, lecz obecnie reaktywuje świadomą pracę artystyczną oraz rozwija nowe zainteresowania z pogranicza sztuki, psychologii i duchowości. Sztukę traktuje jako narzędzie do indywidualnej ekspresji. Bardziej niż jej rezultaty fascynuje ją sam twórca, jego proces i motywy. Uprawia twórczość osobistą i taka ją interesuje (@mariaklara.studio i www.mariaklarastudio.com).
Martyna Romanowicz, psycholog, tworzy również w przestrzeni wizualnej, muzycznej i literackiej. Wspiera twórców, osoby z wysoką wrażliwością sensoryczną i osoby neuroróżnorodne.
Csikszentmihalyi, M. (1990). Flow: The Psychology of Optimal Experience. Harper & Row.
Csikszentmihalyi, M. (1996). Creativity: Flow and the Psychology of Discovery and Invention. Harper Perennial.
Dąbrowski, K. (1967). Personality-shaping through positive disintegration. Boston, MA: Little, Brown.
Richards, R. (2007). Everyday creativity: Process and way of life. In Creativity and Reason in Cognitive Development, eds. D. H. Feldman, T. C. McFadden, and C. L. McCluskey. Cambridge University Press.
Wallas, G. (1926). The art of thought. Harcourt, Brace and Company.
Komentarze (0)