Left ArrowWstecz

Objawy wskazują na to, że doświadczam ataków paniki. Jak sobie z tym radzić?

Witam, Mam problem z atakami, nie jestem lekarzem ani specjalistą, ale według objawów podejrzewam, że mogą być to ataki paniki, ponieważ podczas tych ataków nagle nie mogę złapać w ogóle oddechu. bardzo szybko oddycham, nic do mnie nie dociera, jakby “z zewnątrz”, również mam dziwne mrowienia w rękach i kiedy już ten atak minie, okropnie się czuję zmęczona psychicznie, tak jakbym była wyprana emocjonalnie, piszę o tym, ponieważ zauważyłam. że w większości dostaje to kiedy się denerwuje lub podczas jakiegoś konfliktu - w większości dzieje się to z udziałem osób trzecich i działa to tak, że powoli jakby zaczyna coś we mnie rosnąć wraz ze zdenerwowaniem i sięga w pewnym momencie już tego stopnia, że dostaje właśnie tego ataku - czy można coś z tym zrobić? Pierwszych takich ataków doświadczyłam w wieku gimnazjalnym i dostawałam bardzo rzadko, ale teraz ostatnio zauważyłam, że coraz częściej, ponieważ ostatni taki atak miałam w grudniu zeszłego roku, a nigdy w takim odstępie czasu nie dostawałam kolejnego, co mnie martwi. że obojętnie jaka sytuacja będzie je wywoływać. Proszę o odpowiedź i z góry dziękuję za każdą
User Forum

A. S.

w zeszłym roku
Michał Figura

Michał Figura

Dzień dobry,

Myślę, że przede wszystkim powinna Pani porozmawiać ze specjalistą na temat objawów, których Pani doświadcza. Być może będą potrzebne dodatkowe badania, które dostarczą jeszcze więcej informacji. To wszystko pozwoli specjaliście postawić dokładną diagnozę i będzie punktem wyjścia dla ewentualnego leczenia. Jeśli potwierdzą się Pani przypuszczenia odnośnie ataków paniki, to oczywiście można podjąć się ich leczenia. Warto pamiętać, że terapia poznawczo-behawioralna przynosi dobre efekty w leczeniu ataków paniki. Jeśli chciałaby Pani dowiedzieć się czegoś więcej na temat ataków paniki, wklejam link do artykułu na ten temat:https://twojpsycholog.pl/blog/czym-jest-atak-paniki-jak-sobie-radzic

Pozdrawiam

w zeszłym roku
Justyna Czerniawska (Karkus)

Justyna Czerniawska (Karkus)

Dzień dobry,

z opisu można wnioskować, że opisane objawy mogą być objawami ataków paniki. Ale, żeby mieć 100% pewność polecam udać się do psychoterapeuty, który to potwierdzi a następnie nauczy jak sobie z nimi radzić. Polecam szczególnie psychoterapię poznawczo-behawioralną, która ma udowodnione działanie w pomocy przy atakach paniki.

Życzę powodzenia! 

Pozdrawiam serdecznie,

Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta 

w zeszłym roku

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Pół roku temu zasłabłam w aucie. Od tamtej pory miewam częste zawroty głowy.
Pół roku temu zasłabłam w aucie. Od tamtej pory miewam częste zawroty głowy. Lekarze nic nie znaleźli jeszcze. Prowadząc auto czuję, jakbym miała zaraz zemdleć. Czy to może być zaburzenie lękowe czy może też nerwica?
Zaburzenia lękowe - pomimo sumiennego stosowania się do zaleceń, nie widzę znaczącej poprawy
Dzień dobry, postaram się w miarę zwięźle opisać swój problem. Od nieco ponad roku mam silne objawy zaburzeń lękowych, od początku tego roku próbuje je leczyć, chociaż dopiero od 3 miesięcy widzę poprawę. Same ataki paniki mi mijają, natomiast od dawna utrzymuje mi się derealizacja, ostatnio też z depersonalizacją. Z tego powodu na początku tego miesiąca udałam się do psychiatry. Niestety, ale przez to, że nie jestem jeszcze pełnoletnia to oczywiście na spotkaniu byli ze mną rodzice, którzy dość mocno zarysowali obraz mojego problemu na tym, co oni widzą i obawiam się, że przez to nie mogłam w pełni opisać stanów, których doświadczam. Jak na razie lekarz stwierdził, żebym jedynie częściej wychodziła z domu i ograniczyła elektronikę, co na razie wydaje mi się nie robi żadnej różnicy, pomimo mojego sumiennego stosowania się do tych zaleceń. Wiadomo, jednak technologia może wpływać na takie stany, ale nie wiem czy u mnie to jest to główne podłoże. Mam wrażenie, że im lepiej idzie mi radzenie sobie z lękiem , myślami obsesyjnymi i innymi sprawami, które mnie męczą to takie stany odrealnienia są u mnie podobnie nasilone, mimo, że pracuję nad tym z terapeutą, i jak poprawi się na jakiś czas to bardzo często jest tak, że stan taki pojawia się u mnie nagle, bez żadnego wytłumaczenia i w nasileniu większym, niż się spodziewam. Wiem, że leczenie takich problemów, zwłaszcza z tendencją do nawrotów trwa długo, lecz myślę, że u mnie jest to jakaś reakcja organizmu na wcześniejszą długotrwałą i mocną panikę. Nie jestem może jakoś bardzo chętna do brania leków, ale gdy widzę jak na terapii dobrze radzę sobie z lękiem, a mimo to, stany takie we mnie uderzają to wolałabym je brać, byleby tylko zakończyć ten jeden problem, którego nie umiem samą terapią. Teoretycznie następną wizytę u lekarza mam planować na około za 2 miesiące, lecz nie wiem czy jednak nie pójść wcześniej, tym razem próbując jakoś dokładniej opisać ten problem. Po prostu martwi mnie to, że to jest coś, czego w terapii w moim przypadku nie dałoby się wyleczyć samą rozmową czy ćwiczeniami, bo widzę ile to się utrzymuje, mam wrażenie jakby to było coś głębokiego, coś co przez tyle miesięcy siedzi mi w głowie i nie chce się stamtąd uwolnić na dobre. Robię regularnie różne badania, więc wykluczam też podłoże fizyczne takich stanów. Zaraz kończą się wakacje, przede mną ciężki rok szkolny i nie mogę sobie pozwolić na takie samopoczucie, w wakacje też mi to przeszkadza, martwię się tylko co zrobić by się tak nie czuć.
Przeżywam straszny ból bycia człowiekiem, funkcjonowania. Czuję, że jestem aspołeczny.
Prawodopodnie pytanie, które tu zadam, będzie głupie. Tak naprawdę nie wiem czy to pytanie. czy po prostu moja potrzeba wyżalenia się komuś. Przechodząc do rzeczy, mam 21 lat i jestem żałosną, niedojrzałą osobą. Nie lubie swojego życia. Męczy mnie wstawanie z łóżka i wychodzenie do ludzi... no właśnie. Ludzie. To jest największy problem. Od zawsze byłem raczej typem samotnika. Rozwinąłem w sobie silny introwertyzm i poczucie wolności. Kontakty międzyludzkie mnie nużą - odczuwam je jako stratę czasu, ludzie mnie denerwują, to co mówią, to czym się martwią, to jak się śmieją... gdy ktoś nalega na spotkanie odczuwam wewnętrzną złość. Z perspektywy osoby trzeciej jestem miłym, nieśmiałym i lekko skrytym człowiekiem. Ale wewnętrznie nie jestem w stanie się do nikogo przywiązać. Kocham moją rodzinę, ale nikt poza nią mnie nie interesuje. Nie tęsknię za ludźmi, nie rozumiem, czemu wielu z nich ma silną potrzebę spędzania wspólnego czasu. I tu dochodzę do sedna problemu... jestem aromantyczny i aseksualny. Nigdy nie szukałem sobie partnera. W zeszłym roku jednak kogoś poznałem... to osoba bardzo miła, wyrozumiała, lecz niestety nie mogła zrozumieć mojej orientacji. Zaczęła namawiać mnie do próbowania ,,nowych rzeczy" potem wszystko działo się tak szybko... mój brak asertywności mnie zniszczył. Teraz tkwię w relacji, która doprowadza mnie do myśli rezygnacyjnych, mimo, że jest idealna. Partner mnie kocha. Tylko ja nie... nie czuję nic. A stosunki? Są traumatyczne. Zmuszam się. Naciskał, ale nigdy nie przekroczył granic. Sam je przekroczyłem. Czasem marzę, aby coś mi się stało, żeby nie musieć tego robić. Nie umiem wyjść z tej sytuacji. Nie chcę zranić partnera, nie chcę wyglądać na kogoś, kto go wykorzystał, porzucił. Partner to osoba po próbach samobójczych, depresji. Nigdy nie chciałem go zranić. Nienawidzę sie za to, że nie potrafię żyć i czuć jak inni ludzie. Czasem mam ochotę wskoczyć pod metro, gdy jadę na spotkanie z kimś... czasem mam ochotę zniknąć, uderzyć siebie ze złości, krzyczeć w niebo. Pozornie mam dobre życie, ale w środku gniję. Nie satysfakcjonuje mnie życie, które jest dla kogoś marzeniem. Czuję się przez to jeszcze gorzej. Nie mam ochoty wstawać, ani być częścią społeczeństwa. W kontaktach międzyludzkich czuję się jak aktor, który gra różne role. Nigdy nie zaznałem komfortu przy obcej osobie. Dodam, że problemy społeczne mam od dziecka, a dopiero w tym roku poszedłem z tym do psychiatry uniwersyteckiego. Podejrzewał fobieę społeczną, przypisał mi asentrę, polecił terapie, ale mnie na nią nie stać. Jestem biednym studentem, nie mam zarówno pieniędzy i czasu. Nawet nie wiem o co chcę zapytać. Może... czy to normalne? Nie wiem jaką mam obrać drogę, żeby nikogo nie skrzywdzić. Nie mam też motywacji do niczego, chcę żeby każdy człowiek na ziemi zostawił mnie w spokoju. Chcę gnić w samotności, upajać się nią. Skrycie nienawidzę być człowiekiem. Cielesną istotą. Doceniam piękno świata, ale nie czuję potrzeby w nim uczestniczyć. Jako dziecko miałem takie myśli... lubiłem obserwować inne bawiące się dzieci, ale ja sam nigdy się do nikogo nie odzywałem. Byłem wykluczony, trochę cierpiałem z tego powodu, ale to głównie z powodu braku przynależności. W głębi siebie cieszyłem się z samotności. Nie chciałem być oceniany. Przepraszam, jeśli pytanie jest za długie. Wiem, że to nie terapia. Chcę tylko wiedzieć czy jestem skończonym człowiekiem. Z góry dziękuję za wysłuchanie. To dla mnie bardzo ważne. Życzę osobie czytającej miłego dnia/wieczoru i tego co najważniejsze - zadowolenia z życia.
Lęki związane z pracą kierowcy i nerwica lękowa - jak sobie radzić?

Jestem 30 latkiem i zawodowo zajmuje się jazdą od 8 lat. 

Od roku mam lęki związane z pracą kierowcy. 

Odnoszę wrażenie, że zjadę ze swojego pasa, wjadę w głęboki rów i będę mieć kłopoty z tym związane. Dodatkowo mam lęk przed jazdą po wysokich mostach, wiaduktach. 

Niezależnie czy jadę dużym samochodem ciężarowym, czy osobówką. Od 6 lat leczę się psychiatrycznie na nerwicę lękową. Zaczęło się od napadów paniki, polegały one np. na tym, że coś mi „odbije” i wyskoczę przez okno, mieszkając na 3 piętrze. Obecnie biorę leki, czuje ulgę w objawach, ale nie jest to całkowite wyciszenie symptomów i nadal utrudniają mi codzienne funkcjonowanie. Jestem zagubiony, co mógłbym z tym zrobić. Chciałbym jeździć zawodowo nadal, ale z obecnym stanem zdrowia jest to bardziej męczące niż przyjemne.

Czuję lęk związany ze stratą ciąży. Czuję się przygnębiona, wychowuję syna, mąż jest pół doby w pracy, nie cierpię mojej okolicy a wszystko wydaje się bezsensowne.
Jak radzić sobie z lękami, odzyskać spokój serca, obecnie wychowuję z mężem rocznego syna, mąż pracuje od 12-24 ,siedzimy sami, nie cierpię naszej okolicy, nie mamy tu znajomych, spacery są bezsensowne, tu nic nie ma, jestem w ciąży, każde brak objawów ciąży jak, np. dziś mogę umyć zęby bez odruchów wymiotnych powoduje, że stresuje się czy wszystko ok z dzieckiem, pierwszą ciążę straciliśmy.
Mam poczucie, że moje zaburzenia lękowe to przeszkoda do przyjaźni, że ludzie mnie opuszczą.
Dzień dobry, co gdy przy zaburzeniach lękowych bardzo boję się, że wszyscy znajomi mnie opuszczą? O ile rodzina pomaga mi w lęku to mam wrażenie, że większość znajomych traktuje to jako jakiś ciężar i przeszkodę w przyjaźni. Nie mogą ze mną nigdzie wyjść po lekcjach, bo się boję, a ja widzę ile ludzi lepszych mają wokół siebie. Mimo, że gdy miałam gorsze chwile w szkole to mi pomagali, to jednak ja czuję jakbym stała się dla wszystkich ciężarem i kruchą osobą, na którą wszyscy muszą dmuchać, by przypadkiem nie spanikowała. Nie chcę by tak było, ale nie umiem sobie przetłumaczyć, że nic się nie dzieje i tak naprawdę może dla nikogo to nie jest jakaś przeszkoda do przyjaźni.
Jak zachęcić dorosłego do pójścia do lekarza? Choroba wydaje się być niebezpieczna dla jego zdrowia, ale on kategorycznie odmawia.
Co zrobić, jeżeli dorosły człowiek nie chce pójść się leczyć? Dolegliwości, które wykazuje moim zdaniem wymagają szybkiego rozpoznania, aby wykluczyć chorobę niebezpieczną dla życia, utrudniają też codziennie życie. Argumenty przeciw są takie: nie mam czasu, lekarze mi nigdy nie pomogli, już kiedyś byłem ( 20 lat temu) i nic konstruktywnego z tego nie wyszło... Dodam jeszcze, że we wszystkich rozmowach, które prowadzimy nie ma takiego argumentu, który został by wzięty pod uwagę, trafiłby. Obawiam się, że coś takiego jak racjonalny argument "za" w ogóle w tym przypadku nie istnieje.. Jeżeli on uważa inaczej to reszta nie ma znaczenia.
Witam, zrobiłam mały research ale nadal nie jestem pewna. Jakiej płaszczyzny/ nurtu psychoterapeutycznego szukać w przypadku nerwicy lękowej, fobii/strachu/lęku przed owadami? Męczy mnie to z roku na rok coraz bardziej- dlatego postanowiłam zgłosić się po pomoc. Czy ktoś byłby w stanie mi doradzić?
Lęk przed wymiotowaniem - czy warto rozważyć psychoterapię?

Od lat zmagam się z ogromnym lękiem przed wymiotowaniem. Zaczęło się to już w dzieciństwie i utrzymuje się do dziś (w tym roku skończyłam 19 lat). Zdarza się, że ten właśnie lęk paraliżuje moje codzienne życie (szukam wokół siebie dostępnych toalet, gdy ktoś ma jakieś zatrucie pokarmowe, odliczam dni od kontaktu z tą osobą, jakoby to miało zapobiec zarażeniu ewentualną chorobą wywołującą wymioty, noszę ze sobą zawsze woreczki jednorazowe, unikam dużych skupisk ludzi i dzieci). 

Zastanawiam się, czy to jest etap, kiedy powinnam myśleć o psychoterapii?

Kryzys suicydalny, psycholog nie pomaga.
Witam, mam myśli samobójcze, gdyż od wielu lat mam problemy życiowe, które z roku na rok się nawarstwiają. Nie pomaga mi nic, żadna wizyta u psychologa. Moja sytuacja jest tak trudna, że ludzie płaczą, gdy słyszą moją historię. To jedno wielkie piekło. Czasami czuję, że muszę odebrać sobie życie, bo wyczerpałam już limit cierpienia. Nie wiem, co robić. NIe chcę żyć w takim świecie.
W stresujących sytuacjach od razu płaczę. Nie potrafię tego powstrzymać.
Dzień dobry, mam 23 lata, a od jakiegoś miesiąca nie mogę sobie poradzić chyba z emocjami.. gdy następuje jakaś stresująca sytuacja - ktoś mnie zdenerwuje, ktoś mówiąc do mnie powie coś w "agresywnym tonie" itp. głównie obcy ludzie, to momentalnie trzęsą mi się rece, czasami też nogi, serce mi "wali", zaczynają mi lecieć łzy (jeśli nie od razu, to po tej sytuacji zaczynam płakać, dalej się trzęsąć i potrzebuję chwili żeby się uspokoić...). Muszę niestety się powstrzymywać żeby nic nie odpowiedzieć danej osobie, jak już mi się zdarzy to niestety podniesionym tonem, z czego nie jestem później dumna i mam wyrzuty sumienia.. mimo że wcześniej byłam "normalną", spokojną osobą, która olewała takie rzeczy... czego to mogą być objawy? jak się tego pozbyć? bo się robi coraz gorzej, ostatnio unikam wychodzenia z domu, gdyż praktycznie każde wyjście kończy się objawami wymienionymi powyżej.. :( nie chcę tak reagować, ale nie mogę się powstrzymać..
Czuję, że psychoterapeutka przekracza moje granice.
Czuję, że psychoterapeutka przekracza moje granice. Poinformowałam ją, że nie chce rozmawiać o danym temacie, mimo to ona dalej ten temat drążyła. To już nie pierwszy raz. Myślę nad zakończeniem terapii, bo już kilka razy po spotkaniu z terapeutką czułam się gorzej przez jej zachowanie. Ona twierdzi, że powinnam czasami przekroczyć daną granicę, by potem w rezultacie poczuć się lepiej. Ale z racji, że mam zaburzenia lękowe to często muszę przekraczać jakąś granice np: gdy boję się gdzieś pójść, ale mimo to i tak tam idę. Przez przekraczanie przez psychoterapeutkę moich granic czuję się źle i czasami mam nawet myśli samobójcze. Nie wiem, co robić, czy powinnam dalej dyskutować z terapeutką na temat jej zachowania czy zakończyć terapię?
Nie jestem w stanie funkcjonować, oczekuję na leczenie. Skupiam się bardzo na leczeniu, czy to obsesja?
Jestem w trakcie oczekiwania na rozpoczęcie psychoterapii i na rozpoczęcie chodzenia do nowej psychiatrki, oba na NFZ i oba rozpoczną się w marcu 2024 r. Mam objawy depresji, fobii społecznej i nerwicy lękowej, które negatywnie wpływają na moje codzienne funkcjonowanie, nie mogę pracować, oglądać filmów, słuchać muzyki, czytać książek czy grać w gry, moja aktywność życiowa jest niska, nie jestem w stanie też wchodzić w znajomości. Jednym słowem - wegetacja. Obecnie większość dnia upływa mi na myśleniu, oglądaniu filmików i czytaniu w internecie o psychoterapii i lekach, często też zaglądam na opisy psychoterapeutki i psychiatrki, do których będę uczęszczać, ogólnie interesuję się tym co czeka mnie w marcu. Zważając na stan w jakim jestem to jedyne o czym jestem w stanie myśleć to o pomocy, którą zacznę otrzymywać za 2 miesiące. Czy to normalne? Czy raczej podchodzi to pod obsesję?
Napadowe jedzenie. Panika z powodu braku kontroli i planu na jedzenie w kolejnych dniach.

Dzień dobry, od jakiegoś czasu na własną rękę staram się wyjść z napadów objadania. Były górki i dołki, ale mam wrażenie, że idę w dobrym kierunku. Za 4 dni jadę na wyjazd w góry z tatą (mój pomysł) i od 2 dni już panikuję, bo okrutnie boję się, że przez to, że nie mogę zaplanować sobie jedzenia, ale policzyć jego kcal zjem za mało (co wywoła napad)/zjem za dużo (co też go wywoła, bo mam tendencje do podejścia 'wystko, albo nic')/nie będę miała poczucia kontroli (a to już na 100% skończy się napadem). Chciałam tam sobie gotować, nawet na oko, ale tata powiedział, że to strata czasu i obiady będziemy jeść na mieście (nie jem mięsa, a na mieście zapominają o istnieniu białka robiąc wege jedzenie, więc będę szybko głodna). 

Co mogę zrobić, żeby ograniczyć możliwość wystąpienia napadu/przytycie oraz co zrobić, żeby nie panikować na samą myśl o braku poczucia kontroli i braku planu, bo aktualnie natrętnie myślę o tym przed snem starając się to wszystko zaplanować (aż nie mogę zasnać), a oprócz tego na samą myśl strasznie szybko bije mi serce, nieświadomie wstrzymuje oddech/biorę je plytkie i trzęsą mi się ręce. 

Z tatą o tym nie porozmawiam, bo jedyne co to będzie się martwił i ślęczał nade mną odnośnie jedzenia (jem teraz x kcal, bo redukcja - x kcal, i trenuje 5/6 x tygodniowo siłowo) opcjonalnie wyślę mnie do psychologa, a mam z nimi słabe doświadczenia. Mam 21 lat.

Samookaleczenia przez nadmiar niezrozumiałych dla mnie emocji, bardzo dynamicznych.
Nie mogę zapanować nad agresją , cały czas jestem smutna ,mam koszmary ,raz jestem wesoła, ale tylko na chwilę , czuje się niepotrzebna i do niczego , płacze bez powodu , nie umiem rozmawiać z ludźmi , wszystko mi jedno czy żyje czy nie , tnę się do krwi, by ulżyć sobie z nadmiarem emocji . Co mam robić, co mi jest ?
Mam niemożność powiedzenia, że czegoś nie wiem, przyznania się, że coś nie działa albo że źle się czuję w sytuacjach społecznych
Mam niemożność powiedzenia, że czegoś nie wiem, przyznania się, że coś nie działa albo że źle się czuję w sytuacjach społecznych z ludźmi spoza grona moich bliskich. Mam tak przez fobię społeczną. Już wyjaśniam, o co w tym chodzi w moim przypadku. Nie umiem powiedzieć, że czegoś nie wiem na spotkaniach ze specjalistami od zdrowia psychicznego, oni zadają pytanie, na które nie znam odpowiedzi a zamiast to wyrazić, to ja wymyślam jakąś odpowiedź, która jest najbliższa prawdzie, ale nie robię tego celowo, tylko przez fobię społeczną. Jeśli chodzi o brak przyznania, że coś nie działa to miałam tak na spotkaniu z psycholożką na oddziale psychiatrycznym - ona stosowała metodę wyobrażania sobie swojego "bezpiecznego miejsca" i poleciła mi sobie najpierw wyobrazić dowolną sytuację ze szkoły z tyranem, która była negatywna, a potem miałam przejść do bezpiecznego miejsca - nie przeczę, że to może być skuteczne i pewnie byłabym w stanie sama w domu to wykonywać, ale nie w sytuacji społecznej, gdy mam pustkę w głowie i nie mogę sobie nawet przypomnieć żadnej sensownej sytuacji z tym tyranem... A przyznanie się, że źle się czuję jest dla mnie niemożliwe, gdy ktoś obcy pyta "jak tam?", było tak na oddziale psychiatrycznym, gdzie otwarcie mogłam powiedzieć, że jest nie za dobrze, a tylko się uśmiechałam i odpowiadałam "dobrze" (a pytali mnie inni pacjenci i tylko ich mam na myśli, jak psychiatrzy pytali o moje samopoczucie na obchodzie to starałam się mówić prawdę, ale z rozwinięciem się na ten temat był problem, zwłaszcza że obchód był przy innych pacjentach). Czy to normalne w fobii społecznej i podobnych zaburzeniach?
Nie jestem w stanie jeść w towarzystwie, czuję wtedy objawy fizyczne, pomocy!
Witam, Mam problem z jedzeniem i piciem na imprezach czy spotkaniach ze znajomymi czy dalsza rodzina. Stresują mnie takie sytuacje mimo że otaczają mnie ludzie których znam np. z pracy i chciałbym zjeść bo przychodzę głodna nastawiona na to że zjem, ale nie jestem w stanie nic przegryźć. Jeżeli już coś spróbuję to czuję się słabo jakbym miała zwymiotować. Czy da się coś z tym zrobić? Chciałabym spędzać ten czas i normalnie moc zjeść czy się napić w towarzystwie.
Anoreksja - czy decyzja o podjęciu leczenia jest dobra?
Wychodzę z anoreksji. Jestem na etapie szybkiego przybierania na wadze. Coraz częściej pojawiają się silne napady lęku, uczucie wyobcowania, uczucie zagrożenia, coś w stylu"odrealnienia", co powoduje jeszcze większy lęk. Podjęłam decyzję, że faktycznie chcę wyjść z anoreksji, a ta decyzja spowodowała pogorszenie stanu psychicznego. Ciężko chwilami się w tym odnaleźć. Jakby mózg nie współpracował z emocjami, ciałem, które jest coraz cięższe. Ciężej się chodzi, schyla... Dużo sprzeczności. Czy to normalne? Czy decyzją z przybieraniem na wadze była błędną decyzją na ten moment?
Agorafobia a wyjazd na wakacje - jak dać sobie radę?
Dzień dobry, jest jakiś sposób przy przełamać się do podróży za granicę? Mam agorafobię i mimo, że co roku wylatuje na wakacje to teraz mam wrażenie, że nie dam rady… Co zrobić by się przełamać? Nie mogę zostać w domu a wyjeżdżam w tym tygodniu.
Czemu nie potrafię być sobą przy innych ludziach?
Czemu nie potrafię być sobą przy innych ludziach?