Blokada emocjonalna w związku z powodu dysfunkcyjnej rodziny - jak sobie radzić?
Mam problemy emocjonalne w związku. Mam 28 lat. Kiedy kłócę się ze swoją żoną, to najczęściej jest tak, że dochodzi u mnie do blokady emocjonalnej, w konsekwencji ona dużo mówi, wyrzuca z siebie emocje, a ja milczę i jestem zdezorientowany.
Powodem tych kłótni jest to, że zamykam się w sobie i odcinam się emocjonalnie od partnerki. Dodam, że pochodzę z rodziny, w której matka prawdopodobnie jest narcystyczna, rodzina była dysfunkcyjna. Moje konflikty z żoną mogą się brać z braku wczucia się w uczucia, emocje drugiej osoby. Moja matka jest osobą, która nie myślała o swoich dzieciach, tylko ciągle o sobie i o swoich problemach.
Proszę o pomoc, udzielenie jakichś rad odnośnie do mojej sytuacji w związku. Czy pochodząc z rodziny dysfunkcyjnej, da się stworzyć trwały i szczęśliwy związek? Co można zrobić w życiu dorosłym, kiedy miało się matkę z zaburzeniem osobowości? Pozdrawiam serdecznie
ŁL

Dagmara Smolarek
Witam, zadaje Pan ważne pytania i to pokazuje, że jest Pan świadomy swoich reakcji i chciałby się rozwijać. To pierwszy i ważny krok ku zdrowszym relacjom. Można stworzyć zdrowy związek pomimo dysfunkcyjnych wzorców, ale wymaga to świadomości, pracy nad sobą i czasem także wsparcia terapeutycznego. Pana pochodzenie nie przekreśla zdolności do miłości, ale może sprawiać, że pewne reakcje są silniejsze, trudniejsze do opanowania i automatyczne - np. zamykanie się emocjonalne, milczenie. Co można zrobić? Zacząć od akceptacji siebie, nauczyć się zauważać moment, w którym się Pan "zamraża", a wreszcie rozmawiać z partnerką o swoich emocjach, które na koniec małymi krokami można wyrażać (np. jest mi trudno, ale czuję złość).

Albert Polak
Z Pana opisu wynika, że w sytuacjach napięcia w relacji z żoną przeżywa Pan coś bardzo trudnego: emocjonalne wycofanie, milczenie, poczucie dezorientacji. Taki stan nie musi świadczyć o braku empatii – przeciwnie, może być śladem nadmiernej wrażliwości, której nie ma gdzie bezpiecznie ulokować. W psychoanalizie mówimy w takich sytuacjach o braku wewnętrznego pojemnika – funkcji psychicznej, która pozwalałaby zatrzymać w sobie silne uczucia, pomyśleć je i przetworzyć, zanim zamienią się w lęk, panikę albo paraliż.
To nie jest Pana wina. Jeśli nikt w dzieciństwie nie robił tego dla Pana – jeśli nikt nie tłumaczył emocji, nie nazywał ich spokojnym tonem, nie pomagał je „wytrzymać” bez lęku – nie mógł się Pan tego sam nauczyć. A wtedy, w dorosłości, silne emocje partnerki mogą niepostrzeżenie stawać się zbyt przytłaczające, zbyt bliskie, zbyt niezrozumiałe – i właśnie wtedy pojawia się reakcja wycofania.
To, co Pan podejrzewa – że może ma trudność z empatią – warto zrozumieć inaczej: nie jako deficyt, ale jako brak doświadczenia. Empatia nie rodzi się z moralnego obowiązku, lecz z relacji – z tego, że ktoś kiedyś był przy nas, kiedy przeżywaliśmy coś trudnego, i potrafił nas w tym pomieścić. Jeśli mama – a może i inni bliscy – nie byli emocjonalnie dostępni, jeśli byli skupieni głównie na sobie, wtedy dziecko uczy się radzić sobie samo. Tylko że dziecko nie powinno musieć radzić sobie samo. Więc radzi sobie tak, jak potrafi: przez zamrożenie, wycofanie, zamknięcie. I ten wzór pozostaje – nie jako wybór, ale jako nawyk chroniący przed czymś, co kiedyś było nie do zniesienia.
Czy z takim bagażem da się stworzyć bliski i trwały związek? Tak – ale nie przez ćwiczenia z komunikacji, lecz przez stopniowe budowanie pojemnika wewnętrznego. I jeszcze raz tak – pod warunkiem, że nie będzie Pan próbował być „idealnym partnerem”, ale pozwoli sobie być człowiekiem, który się tego wszystkiego dopiero uczy.
To możliwe tylko w relacji, która przez dłuższy czas wytrzyma Pana emocjonalne wycofanie i powoli nauczy Pana trzymać swoje stany – zamiast je odcinać. Może to być relacja terapeutyczna, ale też świadoma, uważna praca z partnerką, jeśli oboje Państwo rozumieją, że związek nie jest wymianą emocji, ale próbą zbudowania wspólnej przestrzeni, w której uczucia są zawierane, nie rozlewane. Dopiero gdy Pana psychika nauczy się być własnym kontenerem – to znaczy: pomyśleć to, co trudne, zanim się wycofa lub eksploduje – możliwe będzie prawdziwe spotkanie z drugą osobą.
Trwały związek to nie relacja dwóch dojrzałych osób, lecz relacja dwóch osób, które uczą się nawzajem być dla siebie pojemnikami – bez przymusu, bez rozszczepienia, bez obronnej ucieczki. I to właśnie może być dla Pana możliwe – pod warunkiem, że nie będzie Pan od siebie oczekiwał gotowości, zanim nie zbuduje Pan w sobie wystarczająco pojemnej przestrzeni na to, co trudne. To właśnie jest fundament więzi – nie doskonałość, ale obecność.
Jeśli to, co napisałem, w jakiś sposób oddaje Pana doświadczenie — jeśli poczuł się Pan zauważony, może nawet trochę poruszony — to chcę powiedzieć, że właśnie na takim rozumieniu moglibyśmy wspólnie oprzeć naszą dalszą pracę. Nie chodzi o diagnozowanie, nie chodzi o szybkie naprawianie „problemów w związku”, ale o uważne i cierpliwe budowanie w Panu wewnętrznej przestrzeni, która pomoże wytrzymać napięcia, pomieścić uczucia, zrozumieć ich sens, zamiast od nich uciekać.
Współczesna terapia, a szczególnie podejście psychodynamiczne i psychoanalityczne, nie polega na dawaniu rad, lecz na wspólnym szukaniu zrozumienia: skąd się biorą pewne reakcje, dlaczego właśnie teraz, dlaczego w taki sposób. W mojej pracy zależy mi na tym, aby nie tylko analizować, ale naprawdę być przy człowieku w jego wewnętrznym procesie — także wtedy, gdy jest on jeszcze niejasny, nieuporządkowany, bolesny.

Justyna Bejmert
Dzień dobry,
To, co opisujesz, jest bardzo częste u osób wychowanych w domach, gdzie emocje były tłumione, ignorowane albo przekręcane – jak w rodzinach z rodzicem narcystycznym. Twoje trudności z wyrażaniem emocji i wycofywanie się w konfliktach to najpewniej mechanizmy obronne, które kiedyś były potrzebne, żeby przetrwać.
Ale tak – można stworzyć trwały i zdrowy związek, nawet po trudnym dzieciństwie. Wymaga to jednak uważnej pracy nad sobą i świadomości, że teraz Ty jesteś odpowiedzialny za swoje emocje i reakcje – nie Twoja przeszłość.
Kilka kluczowych kroków, które mogą Ci pomóc:
Zacznij od siebie – rozpoznaj, co czujesz w trudnych momentach. Nie musisz od razu mówić żonie wszystkiego, ale spróbuj nazwać emocje: „czuję lęk, wstyd, złość, bezradność”.
Powiedz żonie o swoich mechanizmach obronnych – np.: „Kiedy się kłócimy, często milknę, bo nie wiem jak mam zareagować, czuję się zdezorientowany."
Pomoc psychologa, psychoterapeuty – bardzo Cię do niej zachęcam. Z doświadczeniem, które nosisz, wsparcie specjalisty może naprawdę otworzyć zupełnie nowy rozdział w Twoim życiu emocjonalnym.
Nie wymagaj od siebie perfekcji – to, że masz blokady, nie czyni Cię złym partnerem. Świadomość tego już świadczy o Twojej dojrzałości.
Twoje pytanie "czy się da" pokazuje, że Ci zależy. To jest fundament. A wszystko inne – da się odbudować krok po kroku. Trudna przeszłość nie musi być wyrokiem.
Trzymam mocno kciuki,
Justyna Bejmert
Psycholog

Maria Sobol
Dzień dobry,
Widzę, że doświadcza Pan trudności w relacji i jednocześnie potrafi trafnie zauważyć, co się dzieje – to już pierwszy, bardzo ważny krok.
Pisał Pan o emocjonalnym wycofaniu podczas kłótni z żoną. Taka reakcja może mieć swoje korzenie w dzieciństwie – zwłaszcza jeśli dorastał Pan w środowisku, gdzie emocje dziecka były ignorowane, a relacja z matką była trudna. W dorosłym życiu te doświadczenia często wpływają na sposób, w jaki budujemy bliskość i reagujemy na napięcie.
Dobra wiadomość jest taka, że nawet jeśli pochodzimy z rodziny dysfunkcyjnej, możemy nauczyć się tworzyć zdrowe, trwałe relacje. Wymaga to czasu, zrozumienia siebie i często wsparcia w postaci terapii. Można stopniowo nauczyć się, jak rozpoznawać emocje, jak mówić o nich, jak być w kontakcie z drugą osobą – w sposób bardziej świadomy i spokojny.
Z serdecznością,
Maria Sobol
Psychoterapeuta

Kacper Urbanek
Witaj,
Już samo to, że potrafisz zobaczyć związek między tym, co dzieje się teraz, a tym, co było w domu rodzinnym, to naprawdę duży krok. Wiele z osób, które dorastały w dysfunkcyjnych rodzinach, uczy się nie mówić o swoich emocjach, nie ufać im, a już na pewno nie pokazywać ich przy innych. Bo kiedyś to było niebezpieczne, niepotrzebne albo po prostu bez sensu. To, że w konflikcie z żoną zamykasz się w sobie i milczysz, nie znaczy, że ci nie zależy. To może być twoja stara reakcja obronna. Kiedyś może ratowała ci skórę, teraz komplikuje relację. I choć twoja żona pewnie odbiera to jako obojętność albo chłód, ty po prostu nie wiesz, jak zareagować. Czujesz się przytłoczony, zagubiony. I to jest OK – ważne, żebyś się nie karał za ten mechanizm, tylko próbował go zrozumieć. Pytasz, czy da się stworzyć zdrowy związek, jeśli ma się za sobą takie dzieciństwo. Tak, da się. Ale nie zawsze będzie to proste. Potrzeba świadomości, odwagi i często wsparcia z zewnątrz, kogoś, kto pomoże ci rozplątać te stare wzorce i nauczyć się czegoś nowego. Warto rozważyć terapię indywidualną, żebyś mógł popracować nad emocjami, nad tym, jak być „w kontakcie”, nie tylko z partnerką, ale i ze sobą. Terapia par też może pomóc, jeśli oboje jesteście gotowi się zaangażować.
Masz w sobie potencjał do budowania bliskich, wartościowych relacji. To, że chcesz się zmieniać i coś z tym zrobić, świadczy o tym, że ci zależy. I że jesteś gotów włożyć wysiłek tam, gdzie wiele osób po prostu rezygnuje. Nie jesteś skazany na powtarzanie tego, co znałeś z dzieciństwa. Możesz wybrać inaczej. I zasługujesz na relację, w której będziesz mógł być prawdziwy, obecny i spokojny.
Przesyłam dużo ciepła!
Kacper Urbanek
Psycholog, diagnosta

Katarzyna Organ
Dzień dobry
Pochodząc z rodziny dysfunkcyjnej oczywiście da się stworzyć zdrowy związek, natomiast w zależności od trudności jakich doświadczyliśmy będzie wymagała to od nas trochę pracy. Jeśli nie otrzymaliśmy zdrowych wzorców zachowań czy komunikacji w dzieciństwie, czy to w rodzinie pochodzenia, czy to wśród rówieśników, może być nam dosyć ciężko nagle nabyć takie wzorce. W przypadku trudności z komunikacją i zrozumieniem własnych emocji, warto sięgnąć zarówno do literatury, ale również zgłosić się po pomoc do terapeuty, psychologa, czy może poszukać grupy wsparcia w swojej okolicy. Grupy są bardzo dobrym narzędziem do zwiększenia samoświadomości swoich trudności, uzyskania wsparcia od osób, które mierzą się z podobnymi problemami, oraz wytestowania nowych umiejętności. Pewnie warto poprosić również o wsparcie żonę, szczerze z nią porozmawiać nt. trudności, których Pan doświadcza. Zakładam, że może być to dla Pana trudne, ale do takiej rozmowy można się wcześniej przygotować - zachęcam do zapoznania się z budowaniem asertywnych komunikatów np. DEARMAN, można spróbować nawet przygotować sobie notatki do tego, co chciałby Pan powiedzieć, natomiast, jeśli żona nie wie i nie rozumie, z jakimi trudnościami się Pan mierzy, może być jej ciężko domyślić się, skąd takie reakcje i zachowania z Pana strony.
Życzę powodzenia i trzymam kciuki
z pozdrowieniami
Katarzyna Organ
psycholog, psychoterapeuta w trakcie szkolenia

Yolanda Bolívar-Wardas
Dzień dobry,
To, co Pan opisuje często pojawia się u osób, które dorastały w trudnych relacjach z rodzicami. Gdy w dzieciństwie nie było bezpiecznego miejsca do przeżywania emocji, to w dorosłości takie "zamykanie się" w trudnych rozmowach jest naturalnym mechanizmem obronnym pomagającym przetrwać napięcie. To, że Pan to zauważa, zastanawia się nad sobą i szuka pomocy, jest już dużym krokiem. Da się stworzyć dobrą, bliską relację, nawet jeśli w dzieciństwie zabrakło dobrego wzoru - czasem jednak potrzebna jest praca nad sobą, żeby uczyć się inaczej reagować. Psychoterapia może w tym bardzo pomóc. Warto też rozmawiać z żoną - powiedzieć, że nie chodzi o brak zaangażowania, tylko o trudność w radzeniu sobie z napięciem w kłótni. Podzielenie się tym, co Pan przeżywa w takich momentach, może pomóc Wam lepiej się nawzajem zrozumieć i budować poczucie bliskości.
Pozdrawiam
Yolanda Bolivar-Wardas
Psycholog/Psychoterapeuta

Krzysztof Chojnacki
Dzień dobry, to co Pan opisuje, jest wyzwaniem w związkach, zwłaszcza gdy dochodzi do różnic w wyrażaniu emocji podczas konfliktów. Zrozumiałe jest, że odczuwa Pan blokadę emocjonalną i dezorientację, kiedy żona swobodnie wyraża swoje uczucia, a Pan milczy. Pańskie spostrzeżenie, że blokady mogą wynikać z doświadczeń rodzinnych, wydaje się trafne. Dorastanie w rodzinie, gdzie relacje bywały trudne, często wpływa na to, jak dorośli radzą sobie z emocjami i budują związki. Trudności z wczuwaniem się w uczucia drugiej osoby czy emocjonalne odcięcie mogły być mechanizmami radzenia sobie wykształconymi w przeszłości. Czy da się stworzyć trwały i szczęśliwy związek, pochodząc z rodziny dysfunkcyjnej? Zdecydowanie tak. Wiele osób buduje satysfakcjonujące relacje. Kluczem jest świadomość własnych wzorców i gotowość do pracy nad nimi. Jeżeli ma Pan poczucie, że nie wie od czego zacząć albo że potrzebowałby wsparcia na początku, warto rozważyć indywidualną terapię. Taki proces pozwoliłby Panu lepiej zrozumieć wpływ przeszłości na obecne trudności, przepracować bolesne doświadczenia i nauczyć się zdrowszych sposobów radzenia sobie z emocjami. Terapeuta mógłby pomóc w rozwijaniu umiejętności rozpoznawania i wyrażania własnych uczuć, a także budowaniu większej bliskości z żoną. Dodatkowo, otwarta i spokojna rozmowa z żoną o tym, co Pan przeżywa, bez obwiniania, mogłaby zwiększyć jej zrozumienie. Można by też rozważyć wspólne poszukiwanie informacji o wpływie dzieciństwa na dorosłe życie – to mogłoby otworzyć przestrzeń do wzajemnej edukacji i budowania empatii. Proszę pamiętać, że zmiana jest procesem wymagającym czasu i zaangażowania, ale jest możliwa. A zatem przede wszystkim cierpliwości i wytrwałości, zmiany będą powolne, ale będą.
Pozdrawiam

Olga Siedlanowska-Chałuda
Dzień dobry,
To, że opisuje Pan tutaj ten problem w związku, świadczy o tym, jak zależy Panu na poprawie Państwa relacji. Mówi też o tym, że zauważa Pan ten schemat, co już daje solidne podstawy do pracy nad zmianą.
Dynamika w związku, którą Pan opisuje, jest często spotykana wśród par, z którymi pracuje. Zachęcam Pana do rozważenia konsultacji z terapeutą par, aby mogli Państwo zgłębić schemat, który się odtwarza, zrozumieć jego dynamikę i nauczyć się reagować bardziej efektywnie.
Pozdrawiam!

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Czy warto utrzymywać kontakt z toksyczną, starszą o 14 lat siostrą, która twierdzi, że niepotrzebnie się urodziłam, bo ona powinna być jedynaczką? Czy można utrzymywać kontakty z osobą, która twierdzi, że jestem beznadziejna, brzydka, nic niewarta w życiu i zawsze spadam jak kot na cztery łapy? Ja mam wrażenie wręcz odwrotne — jestem fajną, otwartą osobą, ale jeśli będę słuchać takich rzeczy, wpadnę w jakąś depresję.
Witam,
mam problem po rozstaniu z moim narzeczonym, niestety to on podjął taką decyzję.. Ponieważ nie chciałam po ślubie mieszkać z jego rodzicami, nie czułam się u niego w domu szczęśliwa, czułam się wiecznie upokarzana i kimś gorszym, szczególnie przez jego ojca, który niejednokrotnie mnie obrażał. Mój ex narzeczony nie reagował ani nie stawał w mojej obronie. Prosiłam, abyśmy zamieszkali po ślubie w wynajmowanym mieszkaniu, a na przyszłe lata starali się coś odłożyć na coś swojego, ale on nie zrezygnował z opuszczenia domu rodzinnego i zmanipulowany opiniami rodziny rozstał się ze mną. Nie poszedł na żaden kompromis ani nie dał nam szansy na szczerą rozmowę.
Co mam zrobić? Moje życie legło w gruzach, mimo wszystko kocham tego człowieka i do samego końca byłam przekonana, że jednak pójdzie na to ustępstwo, by wyprowadzić się od nich. Odwołał wszystko, co było zamówione na ślub i powiedział, że jestem nikim dla niego, ponieważ chciałam go oddzielić od rodziny. Mimo kłótni, które wynikały przez ten temat nie wyobrażam sobie życia bez tego człowieka..
Było dużo cudownych chwil, ale nie umiem normalnie funkcjonować, zamartwiam się, nie mam sił, by wykonywać normalnych czynności.
Nawet się umyć, wpadłam w nałóg palenia, a w głowie mam ogromny chaos i lęk, że nikt mnie już nie pokocha..
Nie wiem, gdzie mam się zgłosić o pomoc.. już nie daje rady.
Witam, mam 22 lata w tym roku 23.
Czuję się przytłoczona, czuję, że jestem w tyle. Po liceum miałam rok przerwy, ponieważ musiałam poprawić maturę, aby dostać się na wymarzoną studia, dodatkowo pracowałam zarobkowo, nie miałam wtedy zbyt wielu znajomych, większość czasu spędzałam w domu, co było dla mnie ciosem, ponieważ większość moich znajomych była już na studiach. Dostałam się na studia, na psychologię, ale na studia zaoczne, niestety nie udało mi się na dzienne, ponieważ moje wyniki nie były wystarczające. Uznałam, że mimo to i tak spróbuję, studia bardzo mi się podobają, oprócz tego pracowałam i mieszkałam z rodzicami, a na zajęcia dojeżdżałam co tydzień. Poznałam wiele osób, na uczelni, też znajomych, znajomych, ale nadal brakowało mi takiego “typowego życia studenckiego” np. mieszkania w akademiku czy wynajmowania mieszkania lub pokoju.
Obecnie jestem na trzecim roku studiów i na drugim roku planowałam wyprowadzić się na próbę do akademika, ale dostałam fajną opcję pracy w miejscowości niedaleko mojego domu rodzinnego i tak zostałam aż do początku 3 roku. Później zachorowałam i przez 4 miesiące przebywałam w domu, jednocześnie szukając pracy, ale już chciałam gdzieś w mieście (pomyślałam, że może w tym razem uda mi się na próbę wyprowadzić - znaleźć pracę, potem może spróbować mieszkania w akademiku), ale niestety pomimo prób dostałam ofertę pracy znowu w tej samej firmie i się zgodziłam, uznałam, że już nie mam zbytnio oszczędności na swoje potrzeby i skoro jest tak ciężko, to przejmuje. Zastanawiam się, czy dobrze robię, oprócz tego moim ogromnym marzeniem jest Erasmus, bardzo chciałabym wyjechać na pierwszym semestrze 4 roku, ale boję się, że się nie uda i że będę żałować, że nie udało mi się ani wyprowadzić, ani wyjechać. Czuję się przytłoczona, większość moich znajomych wyprowadziła się od rodziców na studia, korzystając z młodego wieku studenckiego, a ja mam wrażenie, że dalej stoję w miejscu i boję się, że później będę żałować, że nie zrobiłam tego wcześniej, że zmarnowałam moją młodość. Niby mam jeszcze szansę wyprowadzić się po Erasmusie (jeśli się uda), ale nie wiem, czy będąc coraz starsza, będę chciała mieszkać w akademiku. Nie wiem już co robić, chciałabym się kogoś doradzić, porozmawiać. Za chwilę będę mieć 23, potem 24…a tak nie wykorzystuję tej młodości w pełni.
Może to błahostka, ale naprawdę co jakiś czas do mnie to wraca i wykańcza emocjonalnie.
Dzień dobry,
Mam poważny problem z partnerką. Zacznę od początku:
Byłem w związku z kobietą, z którą mam syna, obecnie nie jesteśmy ze sobą już 2 lata, a jestem niepełna rok z ówczesną partnerką. Na jej pytanie, ,,czy jeśli była ex zaprosiłaby mnie na kawę, to czy bym przyjechał? " odpowiedziałem, że "nie".
Teraz niedawno zbliżały się urodziny mojego syna i córki ówczesnej partnerki 6.12 i 7.12. 23 listopada moja mama zapytała się, czy pojadę z nią do mojego syna na urodziny, bo była tam zaledwie raz, czy dwa. Bez przemyślenia zgodziłem się, bo z mamą i dla syna urodziny. Nie rozmawiałem na temat urodzin z byłą partnerką ani nic. Byłem zajęty innymi sprawami i obowiązkami domowymi i wyleciało mi to kompletnie z głowy o porozmawianiu o tym z partnerką. Zaczęliśmy o tym rozmawiać tydzień przed urodzinami i już była zła o to, że zgodziłem się na prośbę swojej mamy, aby pojechać razem do mojego syna. Zapytałem, co mam zrobić, żeby było dobrze, nie urażając partnerki, w odpowiedzi usłyszałem, że mam wziąć syna w inny dzień, a nie jechać tam, więc się zgodziłem i to uczyniłem.
Od tej pory cały czas ma myśli, że dla swojej byłej chciałem tam jechać, że dla niej się gole, że dla niej idę do fryzjera, żeby dobrze wyglądać, a relacje moje z byłą partnerką są wyłącznie związane z synem. Cały czas partnerka uważa, że jadąc tam na urodziny własnego dziecka, jest równoznaczne, z tym że chce wrócić do niej. Za każdym razem zapewniam ją, że kocham tylko ją i jest dla mnie najważniejsza na świecie. Nie przyjmuje to do wiadomości. Według mnie i mojej mamy nie stało się nic złego, a według niej jest to coś okropnego, że to dziwne. Podważa moje uczucia, myśli i słowa, które mowie do niej. Rozumiem, że jest urażona i zazdrosna, ale czy jej myśli nie są zbyt wygórowane?
Zmieniłem dla niej swoje życie o 180 stopni, pomagam jej we wszystkich czynnościach dnia codziennego.
Często mówiła, że jestem dobrym i kochanym człowiekiem, a gdy po prostu zapomniałem z nią na ten temat porozmawiać, wszystko przekreśla. Dalej mieszkamy razem, zgodziła się nawet na terapie dla par, ale tylko po to, aby udowodnić to, kto ma racje z myśleniem. Kiedy jej mówię prawdę, a ona nie potrafi jej zaakceptować.
Bardzo proszę o pomoc, jak się zachować w takich sytuacjach. Pozdrawiam.