Left ArrowWstecz

Blokada emocjonalna w związku z powodu dysfunkcyjnej rodziny - jak sobie radzić?

Mam problemy emocjonalne w związku. Mam 28 lat. Kiedy kłócę się ze swoją żoną, to najczęściej jest tak, że dochodzi u mnie do blokady emocjonalnej, w konsekwencji ona dużo mówi, wyrzuca z siebie emocje, a ja milczę i jestem zdezorientowany. 
Powodem tych kłótni jest to, że zamykam się w sobie i odcinam się emocjonalnie od partnerki. Dodam, że pochodzę z rodziny, w której matka prawdopodobnie jest narcystyczna, rodzina była dysfunkcyjna. Moje konflikty z żoną mogą się brać z braku wczucia się w uczucia, emocje drugiej osoby. Moja matka jest osobą, która nie myślała o swoich dzieciach, tylko ciągle o sobie i o swoich problemach. 
Proszę o pomoc, udzielenie jakichś rad odnośnie do mojej sytuacji w związku. Czy pochodząc z rodziny dysfunkcyjnej, da się stworzyć trwały i szczęśliwy związek? Co można zrobić w życiu dorosłym, kiedy miało się matkę z zaburzeniem osobowości? Pozdrawiam serdecznie

User Forum

ŁL

1 miesiąc temu
Dagmara Smolarek

Dagmara Smolarek

Witam, zadaje Pan ważne pytania i to pokazuje, że jest Pan świadomy swoich reakcji i chciałby się rozwijać. To pierwszy i ważny krok ku zdrowszym relacjom. Można stworzyć zdrowy związek pomimo dysfunkcyjnych wzorców, ale wymaga to świadomości, pracy nad sobą i czasem także wsparcia terapeutycznego. Pana pochodzenie nie przekreśla zdolności do miłości, ale może sprawiać, że pewne reakcje są silniejsze, trudniejsze do opanowania i automatyczne - np. zamykanie się emocjonalne, milczenie. Co można zrobić? Zacząć od akceptacji siebie, nauczyć się zauważać moment, w którym się Pan "zamraża", a wreszcie rozmawiać z partnerką o swoich emocjach, które na koniec małymi krokami można wyrażać (np. jest mi trudno, ale czuję złość).  

1 miesiąc temu
Albert Polak

Albert Polak

Z Pana opisu wynika, że w sytuacjach napięcia w relacji z żoną przeżywa Pan coś bardzo trudnego: emocjonalne wycofanie, milczenie, poczucie dezorientacji. Taki stan nie musi świadczyć o braku empatii – przeciwnie, może być śladem nadmiernej wrażliwości, której nie ma gdzie bezpiecznie ulokować. W psychoanalizie mówimy w takich sytuacjach o braku wewnętrznego pojemnika – funkcji psychicznej, która pozwalałaby zatrzymać w sobie silne uczucia, pomyśleć je i przetworzyć, zanim zamienią się w lęk, panikę albo paraliż. 

To nie jest Pana wina. Jeśli nikt w dzieciństwie nie robił tego dla Pana – jeśli nikt nie tłumaczył emocji, nie nazywał ich spokojnym tonem, nie pomagał je „wytrzymać” bez lęku – nie mógł się Pan tego sam nauczyć. A wtedy, w dorosłości, silne emocje partnerki mogą niepostrzeżenie stawać się zbyt przytłaczające, zbyt bliskie, zbyt niezrozumiałe – i właśnie wtedy pojawia się reakcja wycofania. 

To, co Pan podejrzewa – że może ma trudność z empatią – warto zrozumieć inaczej: nie jako deficyt, ale jako brak doświadczenia. Empatia nie rodzi się z moralnego obowiązku, lecz z relacji – z tego, że ktoś kiedyś był przy nas, kiedy przeżywaliśmy coś trudnego, i potrafił nas w tym pomieścić. Jeśli mama – a może i inni bliscy – nie byli emocjonalnie dostępni, jeśli byli skupieni głównie na sobie, wtedy dziecko uczy się radzić sobie samo. Tylko że dziecko nie powinno musieć radzić sobie samo. Więc radzi sobie tak, jak potrafi: przez zamrożenie, wycofanie, zamknięcie. I ten wzór pozostaje – nie jako wybór, ale jako nawyk chroniący przed czymś, co kiedyś było nie do zniesienia. 

Czy z takim bagażem da się stworzyć bliski i trwały związek? Tak – ale nie przez ćwiczenia z komunikacji, lecz przez stopniowe budowanie pojemnika wewnętrznego. I jeszcze raz tak – pod warunkiem, że nie będzie Pan próbował być „idealnym partnerem”, ale pozwoli sobie być człowiekiem, który się tego wszystkiego dopiero uczy. 

To możliwe tylko w relacji, która przez dłuższy czas wytrzyma Pana emocjonalne wycofanie i powoli nauczy Pana trzymać swoje stany – zamiast je odcinać. Może to być relacja terapeutyczna, ale też świadoma, uważna praca z partnerką, jeśli oboje Państwo rozumieją, że związek nie jest wymianą emocji, ale próbą zbudowania wspólnej przestrzeni, w której uczucia są zawierane, nie rozlewane. Dopiero gdy Pana psychika nauczy się być własnym kontenerem – to znaczy: pomyśleć to, co trudne, zanim się wycofa lub eksploduje – możliwe będzie prawdziwe spotkanie z drugą osobą. 

Trwały związek to nie relacja dwóch dojrzałych osób, lecz relacja dwóch osób, które uczą się nawzajem być dla siebie pojemnikami – bez przymusu, bez rozszczepienia, bez obronnej ucieczki. I to właśnie może być dla Pana możliwe – pod warunkiem, że nie będzie Pan od siebie oczekiwał gotowości, zanim nie zbuduje Pan w sobie wystarczająco pojemnej przestrzeni na to, co trudne. To właśnie jest fundament więzi – nie doskonałość, ale obecność. 

Jeśli to, co napisałem, w jakiś sposób oddaje Pana doświadczenie — jeśli poczuł się Pan zauważony, może nawet trochę poruszony — to chcę powiedzieć, że właśnie na takim rozumieniu moglibyśmy wspólnie oprzeć naszą dalszą pracę. Nie chodzi o diagnozowanie, nie chodzi o szybkie naprawianie „problemów w związku”, ale o uważne i cierpliwe budowanie w Panu wewnętrznej przestrzeni, która pomoże wytrzymać napięcia, pomieścić uczucia, zrozumieć ich sens, zamiast od nich uciekać. 

Współczesna terapia, a szczególnie podejście psychodynamiczne i psychoanalityczne, nie polega na dawaniu rad, lecz na wspólnym szukaniu zrozumienia: skąd się biorą pewne reakcje, dlaczego właśnie teraz, dlaczego w taki sposób. W mojej pracy zależy mi na tym, aby nie tylko analizować, ale naprawdę być przy człowieku w jego wewnętrznym procesie — także wtedy, gdy jest on jeszcze niejasny, nieuporządkowany, bolesny. 

 

1 miesiąc temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Dzień dobry,

 

To, co opisujesz, jest bardzo częste u osób wychowanych w domach, gdzie emocje były tłumione, ignorowane albo przekręcane – jak w rodzinach z rodzicem narcystycznym. Twoje trudności z wyrażaniem emocji i wycofywanie się w konfliktach to najpewniej mechanizmy obronne, które kiedyś były potrzebne, żeby przetrwać.

 

Ale tak – można stworzyć trwały i zdrowy związek, nawet po trudnym dzieciństwie. Wymaga to jednak uważnej pracy nad sobą i świadomości, że teraz Ty jesteś odpowiedzialny za swoje emocje i reakcje – nie Twoja przeszłość.

 

Kilka kluczowych kroków, które mogą Ci pomóc:

Zacznij od siebie – rozpoznaj, co czujesz w trudnych momentach. Nie musisz od razu mówić żonie wszystkiego, ale spróbuj nazwać emocje: „czuję lęk, wstyd, złość, bezradność”.

Powiedz żonie o swoich mechanizmach obronnych – np.: „Kiedy się kłócimy, często milknę, bo nie wiem jak mam zareagować, czuję się zdezorientowany."

Pomoc psychologa, psychoterapeuty – bardzo Cię do niej zachęcam. Z doświadczeniem, które nosisz, wsparcie specjalisty może naprawdę otworzyć zupełnie nowy rozdział w Twoim życiu emocjonalnym.

Nie wymagaj od siebie perfekcji – to, że masz blokady, nie czyni Cię złym partnerem. Świadomość tego już świadczy o Twojej dojrzałości.

 

Twoje pytanie "czy się da" pokazuje, że Ci zależy. To jest fundament. A wszystko inne – da się odbudować krok po kroku. Trudna przeszłość nie musi być wyrokiem. 

 

Trzymam mocno kciuki,

Justyna Bejmert

Psycholog 

1 miesiąc temu
Maria Sobol

Maria Sobol

Dzień dobry,

 Widzę, że doświadcza Pan trudności w relacji i jednocześnie potrafi trafnie zauważyć, co się dzieje – to już pierwszy, bardzo ważny krok.

Pisał Pan o emocjonalnym wycofaniu podczas kłótni z żoną. Taka reakcja może mieć swoje korzenie w dzieciństwie – zwłaszcza jeśli dorastał Pan w środowisku, gdzie emocje dziecka były ignorowane, a relacja z matką była trudna. W dorosłym życiu te doświadczenia często wpływają na sposób, w jaki budujemy bliskość i reagujemy na napięcie.

Dobra wiadomość jest taka, że nawet jeśli pochodzimy z rodziny dysfunkcyjnej, możemy nauczyć się tworzyć zdrowe, trwałe relacje. Wymaga to czasu, zrozumienia siebie i często wsparcia w postaci terapii. Można stopniowo nauczyć się, jak rozpoznawać emocje, jak mówić o nich, jak być w kontakcie z drugą osobą – w sposób bardziej świadomy i spokojny.

 

Z serdecznością,
Maria Sobol 
Psychoterapeuta
 

1 miesiąc temu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Witaj, 

Już samo to, że potrafisz zobaczyć związek między tym, co dzieje się teraz, a tym, co było w domu rodzinnym, to naprawdę duży krok. Wiele z osób, które dorastały w dysfunkcyjnych rodzinach, uczy się nie mówić o swoich emocjach, nie ufać im, a już na pewno nie pokazywać ich przy innych. Bo kiedyś to było niebezpieczne, niepotrzebne albo po prostu bez sensu. To, że w konflikcie z żoną zamykasz się w sobie i milczysz, nie znaczy, że ci nie zależy. To może być twoja stara reakcja obronna. Kiedyś może ratowała ci skórę, teraz komplikuje relację. I choć twoja żona pewnie odbiera to jako obojętność albo chłód, ty po prostu nie wiesz, jak zareagować. Czujesz się przytłoczony, zagubiony. I to jest OK – ważne, żebyś się nie karał za ten mechanizm, tylko próbował go zrozumieć. Pytasz, czy da się stworzyć zdrowy związek, jeśli ma się za sobą takie dzieciństwo. Tak, da się. Ale nie zawsze będzie to proste. Potrzeba świadomości, odwagi i często wsparcia z zewnątrz, kogoś, kto pomoże ci rozplątać te stare wzorce i nauczyć się czegoś nowego. Warto rozważyć terapię indywidualną, żebyś mógł popracować nad emocjami, nad tym, jak być „w kontakcie”, nie tylko z partnerką, ale i ze sobą. Terapia par też może pomóc, jeśli oboje jesteście gotowi się zaangażować.

Masz w sobie potencjał do budowania bliskich, wartościowych relacji. To, że chcesz się zmieniać i coś z tym zrobić, świadczy o tym, że ci zależy. I że jesteś gotów włożyć wysiłek tam, gdzie wiele osób po prostu rezygnuje. Nie jesteś skazany na powtarzanie tego, co znałeś z dzieciństwa. Możesz wybrać inaczej. I zasługujesz na relację, w której będziesz mógł być prawdziwy, obecny i spokojny.

Przesyłam dużo ciepła! 

 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta 

 

 

1 miesiąc temu
Katarzyna Organ

Katarzyna Organ

Dzień dobry

 

Pochodząc z rodziny dysfunkcyjnej oczywiście da się stworzyć zdrowy związek, natomiast w zależności od trudności jakich doświadczyliśmy będzie wymagała to od nas trochę pracy. Jeśli nie otrzymaliśmy zdrowych wzorców zachowań czy komunikacji w dzieciństwie, czy to w rodzinie pochodzenia, czy to wśród rówieśników, może być nam dosyć ciężko nagle nabyć takie wzorce. W przypadku trudności z komunikacją i zrozumieniem własnych emocji, warto sięgnąć zarówno do literatury, ale również zgłosić się po pomoc do terapeuty, psychologa, czy może poszukać grupy wsparcia w swojej okolicy. Grupy są bardzo dobrym narzędziem do zwiększenia samoświadomości swoich trudności, uzyskania wsparcia od osób, które mierzą się z podobnymi problemami, oraz wytestowania nowych umiejętności. Pewnie warto poprosić również o wsparcie żonę, szczerze z nią porozmawiać nt. trudności, których Pan doświadcza. Zakładam, że może być to dla Pana trudne, ale do takiej rozmowy można się wcześniej przygotować - zachęcam do zapoznania się z budowaniem asertywnych komunikatów np. DEARMAN, można spróbować nawet przygotować sobie notatki do tego, co chciałby Pan powiedzieć, natomiast, jeśli żona nie wie i nie rozumie, z jakimi trudnościami się Pan mierzy, może być jej ciężko domyślić się, skąd takie reakcje i zachowania z Pana strony.

 

Życzę powodzenia i trzymam kciuki

z pozdrowieniami

Katarzyna Organ

psycholog, psychoterapeuta w trakcie szkolenia

1 miesiąc temu
Yolanda Bolívar-Wardas

Yolanda Bolívar-Wardas

Dzień dobry,

 

To, co Pan opisuje często pojawia się u osób, które dorastały w trudnych relacjach z rodzicami. Gdy w dzieciństwie nie było bezpiecznego miejsca do przeżywania emocji, to w dorosłości takie "zamykanie się" w trudnych rozmowach jest naturalnym mechanizmem obronnym pomagającym przetrwać napięcie. To, że Pan to zauważa, zastanawia się nad sobą i szuka pomocy, jest już dużym krokiem. Da się stworzyć dobrą, bliską relację, nawet jeśli w dzieciństwie zabrakło dobrego wzoru - czasem jednak potrzebna jest praca nad sobą, żeby uczyć się inaczej reagować. Psychoterapia może w tym bardzo pomóc. Warto też rozmawiać z żoną - powiedzieć, że nie chodzi o brak zaangażowania, tylko o trudność w radzeniu sobie z napięciem w kłótni. Podzielenie się tym, co Pan przeżywa w takich momentach, może pomóc Wam lepiej się nawzajem zrozumieć i budować poczucie bliskości.  

 

Pozdrawiam

Yolanda Bolivar-Wardas

Psycholog/Psychoterapeuta

1 miesiąc temu
Krzysztof Chojnacki

Krzysztof Chojnacki

Dzień dobry, to co Pan opisuje, jest wyzwaniem w związkach, zwłaszcza gdy dochodzi do różnic w wyrażaniu emocji podczas konfliktów. Zrozumiałe jest, że odczuwa Pan blokadę emocjonalną i dezorientację, kiedy żona swobodnie wyraża swoje uczucia, a Pan milczy. Pańskie spostrzeżenie, że blokady mogą wynikać z doświadczeń rodzinnych, wydaje się trafne. Dorastanie w rodzinie, gdzie relacje bywały trudne, często wpływa na to, jak dorośli radzą sobie z emocjami i budują związki. Trudności z wczuwaniem się w uczucia drugiej osoby czy emocjonalne odcięcie mogły być mechanizmami radzenia sobie wykształconymi w przeszłości. Czy da się stworzyć trwały i szczęśliwy związek, pochodząc z rodziny dysfunkcyjnej? Zdecydowanie tak. Wiele osób buduje satysfakcjonujące relacje. Kluczem jest świadomość własnych wzorców i gotowość do pracy nad nimi. Jeżeli ma Pan poczucie, że nie wie od czego zacząć albo że potrzebowałby wsparcia na początku, warto rozważyć indywidualną terapię. Taki proces pozwoliłby Panu lepiej zrozumieć wpływ przeszłości na obecne trudności, przepracować bolesne doświadczenia i nauczyć się zdrowszych sposobów radzenia sobie z emocjami. Terapeuta mógłby pomóc w rozwijaniu umiejętności rozpoznawania i wyrażania własnych uczuć, a także budowaniu większej bliskości z żoną. Dodatkowo, otwarta i spokojna rozmowa z żoną o tym, co Pan przeżywa, bez obwiniania, mogłaby zwiększyć jej zrozumienie. Można by też rozważyć wspólne poszukiwanie informacji o wpływie dzieciństwa na dorosłe życie – to mogłoby otworzyć przestrzeń do wzajemnej edukacji i budowania empatii. Proszę pamiętać, że zmiana jest procesem wymagającym czasu i zaangażowania, ale jest możliwa. A zatem przede wszystkim cierpliwości i wytrwałości, zmiany będą powolne, ale będą. 

 

Pozdrawiam 
 

1 miesiąc temu
Olga Siedlanowska-Chałuda

Olga Siedlanowska-Chałuda

Dzień dobry,

 

To, że opisuje Pan tutaj ten problem w związku, świadczy o tym, jak zależy Panu na poprawie Państwa relacji. Mówi też o tym, że zauważa Pan ten schemat, co już daje solidne podstawy do pracy nad zmianą. 

 

Dynamika w związku, którą Pan opisuje, jest często spotykana wśród par, z którymi pracuje. Zachęcam Pana do rozważenia konsultacji z terapeutą par, aby mogli Państwo zgłębić schemat, który się odtwarza, zrozumieć jego dynamikę i nauczyć się reagować bardziej efektywnie. 

 

Pozdrawiam!

1 miesiąc temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jestem bardzo zazdrosny o partnerkę, dziś z nią zerwałem. Zaczęło się od Jej zdrady.
Dziewczyna mnie zdradziła na początku związku. Oczywiście się nie przyznała, ale ten gościu mi powiedział, że go podrywała i pisała, że jest sama itp. (nawet mnie przeprosił i powiedział, że jakby wiedział, że ma kogoś to by się w to nie pchał) Wybaczyłem jej to (przynajmniej tak myślałem) stopniowo zacząłem być coraz bardziej zazdrosny, sprawdzałem jej po kryjomu telefon, później już przy niej prosiłem, żeby mi pokazywała. Kolejnym razem znalazłem rozmowę na jej telefonie, raz jak pisała z jakimś gościem, że tęskni i że nie ma chłopaka i że jej były (czyli ja) miał też tyle lat. Zrobiłem jej aferę, powiedziała, że ktoś jej się włamał na tel i pisał to z jej telefonu. Nie uwierzyłem jej, a ona się upiera do tej pory, że tak było. Teraz coś się ze mną zrobiło, jestem o wszystko zazdrosny. Wystarczy, że nie odpisze w ciągu paru minut, ja już mam myśli, że mnie zdradza. Kolega do niej napiszę to już jej robię aferę, że mnie z nim pewnie zdradza. Dzisiaj powiedziała, że wychodzi gdzieś z koleżanką, nie odpisywała ponad 2 godz, napisałem jej, że pewnie mnie zdradza i zerwałem. Ja już sam nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, dlaczego taki jestem. 
Jak poradzić sobie z rozwodem i całą otoczką sytuacji?
Jak poradzić sobie z rozwodem i całą otoczką sytuacji? Czasem wydaje mi się, że jestem tego pewna, a czasem mam wątpliwości... Mam mętlik w głowie 😥
Mąż choruje na depresję, nie podejmuje terapii. Wpływa to na moje cierpienie.
W związku jesteśmy ponad 8 lat. Od 4 jesteśmy małżeństwem i mamy 3- letniego cudownego syna, dom bez kredytu, dobrą pracę, wsparcie rodziny. Mąż dwa lata temu dostał diagnozę depresji, jest od tego czasu na lekach. Mimo sugestii dwóch psychiatrów i moich nacisków nie podjął terapii psychologicznej. Nasz związek… umiera… czuję się jak współlokatorka, a czasem jak zwykła gosposia/niańka. On ma czas na realizacje swojego hobby, ja nie. Od zawsze nasze nieporozumienia kończyły się cichymi dniami (nieraz trwały one ponad dwa tygodnie). Osobą, którą zaczyna jakąkolwiek rozmowę jestem ja i tylko ja, on nie ma takiej potrzeby (tak było zawsze). Jestem bardzo zmęczona i zniechęcona tymi komunikacyjnymi trudnościami. Pożycie małżeńskie niemal nie istniej, mimo zachęt i deklaracji z mojej strony. Jemu wystarczy raz na 2,3,5 miesięcy. Rozważam terapię dla siebie lub terapię małżeńska i nie wiem co najpierw…
Czy warto utrzymywać kontakt z toksyczną siostrą?

Czy warto utrzymywać kontakt z toksyczną, starszą o 14 lat siostrą, która twierdzi, że niepotrzebnie się urodziłam, bo ona powinna być jedynaczką? Czy można utrzymywać kontakty z osobą, która twierdzi, że jestem beznadziejna, brzydka, nic niewarta w życiu i zawsze spadam jak kot na cztery łapy? Ja mam wrażenie wręcz odwrotne — jestem fajną, otwartą osobą, ale jeśli będę słuchać takich rzeczy, wpadnę w jakąś depresję.

Rok temu rozstaliśmy się. Powodem tego była zdrada partnera, ale również alkohol, brak wsparcia, przemoc finansowa
Dzień dobry. Byłam w związku 12 lat, mamy syna 9 lat. Żyliśmy jak małżeństwo, choć formalnie ślubu nie mieliśmy. Rok temu rozstaliśmy się. Powodem tego była zdrada partnera, ale również alkohol, brak wsparcia, przemoc finansowa. Podjęłam decyzję o rozstaniu. Przez ten rok co prawda on starał się być blisko nas i zapewniał, że chce wrócić, ale ja byłam obojętną na te słowa. Obecnie ma przyjaciółkę, bo nie chce być sam, jak twierdzi. Jednak nadal chce do mnie wrócić. A ja odczuwam coraz większą tęsknotę za nim, żal, generalnie nie umiem bez niego żyć. Tyle mamy jeszcze planów, marzeń, możliwych do realizacji. Nadal go kocham. Zapewnia mnie, że nie będzie pił i że już żadnych innych kobiet, bo wie, co stracił. Z jednej strony boję się, że to wróci, a z drugiej, jeśli jest szansa, że moglibyśmy być szczęśliwi, to ogarnia mnie lęk i panika, że to nie może się skończyć. Co nam robić? Czy zaufać kolejny raz i uwierzyć. Czy jednak jakoś to przetrwać i być sama (choć nie wiem, jak to przetrwać, bo z dnia na dzień ogarnia mnie coraz większa rozpacz) nie umiem bez niego żyć, ale wrócić do tego, co było nie chcę. Czy jest szansa, że on się zmieni? Co robić?
Jak radzić sobie z kontrolą i krytyką w małżeństwie? Szukam pomocy
Jestem mężatką, ale coś jest nie tak w moim małżeństwie. Często czuję się przy mężu głupia i poniżana. Zdarzyło się, że nazwał mnie wprost „głupią” lub „kretynką”. Nie jestem tak wykształcona jak on i mam słabszą pamięć do dat czy nazwisk, co czasami powoduje, że gdy mnie o coś pyta, a ja nie pamiętam, zaczyna mi dogadywać. To nie są żarty – mam wrażenie, że są to zarzuty, jakby chciał mi udowodnić, że jestem mniej inteligentna. Zdarza się, że używa trudnych słów, po czym pyta, czy znam ich znaczenie. Gdy przyznaję, że nie wiem, irytuje się lub zachowuje się protekcjonalnie. Czuję, że podkreśla moją niewiedzę, by się wywyższyć. Mąż zwraca mi uwagę na wszystko – wszystko musi być zrobione po jego myśli. Nawet drobiazgi, jak gaszenie światła, przekręcanie zamka czy odkładanie talerza. Często te pytania brzmią kontrolująco i przytłaczają mnie typu dlaczego nie zgasiłaś światła i nie jest to pytanie retoryczne, tylko mam odpowiedzieć, zawsze muszę mu na nie odpowiadać. Czuję się zmęczona tą ciągłą kontrolą i krytyką. Wczoraj mąż powiedział mi, że on zasługuję na kogoś lepszego niż ja. Zapytałam, czy chce rozwodu, ale odpowiedział, że nie wie. Czuję się zagubiona i nie wiem, co mam robić. Nie wiem też, jak powinno wyglądać normalne, zdrowe małżeństwo. Nie mam z kim o tym porozmawiać. Nie mam koleżanek, przyjaciółek, siedzę praktycznie 24h na dobę w domu. Mąż i tak nie pozwala rozmawiać o tym co się dzieje u nas Mąż nacisk żebym pracowała tylko w domu. Kiedy powiedziałam, że chcę pracować również stacjonarnie, zaczął mnie emocjonalnie obciążać – mówi, że przez to nasze psy będą same, że to moja wina, bo to ja chciałam psa. Pomija fakt, że decyzja o psie była wspólna. Czuję się w kryzysie. Nie wiem, czy to ja robię coś źle. Nie chcę bać się rozmów z mężem ani tego, że znowu będzie mnie przepytywał i irytował się, że jestem „taka”, nie wiem czemu ale ciągle czuje strach i obawę, ze coś robię źle. Ten ciągły stres, że nie spełniam jego oczekiwań, mnie przytłacza. Czuję się winna tego jaka jestem... potrzebuje szybkiej pomocy, nie wiem co mam robić.
Jak odszyfrować zachowania szefa?
Witam, nie potrafie odczytac intencji mojego dobrego kolegi z pracy, ktory od niedawna jest moim przelozonym. Znamy sie wiele lat I zwasze byl dla mnie dobry. Od czasu , kiedy rozstalam sie po latach z partnerem ,stosunki miedzy mna a nim sie zmienily na lepsze. Jest sla mnie wyrozumialy I bardzo pomocny. Udxiela rad, pomaga, podwozi czasem do domu, wstawia sie za mna jak trzeba I broni mnie. Utrzymujemy dlugi kontakt wzrokowy, dzwoni pod byle pretekstem, spedza kazda wolna chwile w pracy, przy mnie , ale jest tez wyrozumialy dla innych kobiet. Aczkolwiek mysle, ze dla mnie wyjatkowo. Rozmawia ze mna , pyta jak sie czuje, czy nic mi nie jest, slucha naprawde tego co mowie , zadaje pytania, wspiera. Czy to mozliwe , ze cos dla niego znacze? Ja jestem w nim zakochana ale niewiem czy to ma przyszlosc. To moj szef..czy takie zachowanie jest normalne, czy mozna myslec ze jestem dla niego kims wiecej. Prosze o porade.
Jak poradzić sobie po rozstaniu z narzeczonym z powodu konfliktu z jego rodziną?

Witam,

mam problem po rozstaniu z moim narzeczonym, niestety to on podjął taką decyzję.. Ponieważ nie chciałam po ślubie mieszkać z jego rodzicami, nie czułam się u niego w domu szczęśliwa, czułam się wiecznie upokarzana i kimś gorszym, szczególnie przez jego ojca, który niejednokrotnie mnie obrażał. Mój ex narzeczony nie reagował ani nie stawał w mojej obronie. Prosiłam, abyśmy zamieszkali po ślubie w wynajmowanym mieszkaniu, a na przyszłe lata starali się coś odłożyć na coś swojego, ale on nie zrezygnował z opuszczenia domu rodzinnego i zmanipulowany opiniami rodziny rozstał się ze mną. Nie poszedł na żaden kompromis ani nie dał nam szansy na szczerą rozmowę.

Co mam zrobić? Moje życie legło w gruzach, mimo wszystko kocham tego człowieka i do samego końca byłam przekonana, że jednak pójdzie na to ustępstwo, by wyprowadzić się od nich. Odwołał wszystko, co było zamówione na ślub i powiedział, że jestem nikim dla niego, ponieważ chciałam go oddzielić od rodziny. Mimo kłótni, które wynikały przez ten temat nie wyobrażam sobie życia bez tego człowieka.. 

Było dużo cudownych chwil, ale nie umiem normalnie funkcjonować, zamartwiam się, nie mam sił, by wykonywać normalnych czynności.

Nawet się umyć, wpadłam w nałóg palenia, a w głowie mam ogromny chaos i lęk, że nikt mnie już nie pokocha..

Nie wiem, gdzie mam się zgłosić o pomoc.. już nie daje rady.

Toksyczny partner - zabrania mi powrotu do pracy, obraża mnie.
Boję się, że mój partner jest osobą toksyczną... Mamy dziecko, a ja jestem na urlopie wychowawczym, nie mamy ślubu. Chciałabym już wrócić do pracy, czego mój partner mi zabrania. Mówi, że mogę pomagać w jego firmie (oczywiście bez zatrudnienia), że mój kierownik ( który nas odwiedza) kiedyś powiedział mojemu partnerowi, że nie ma już dla mnie miejsca, albo, że stwierdził, że już się do tego nie nadaję. Kiedy powiedziałam: "wracam do pracy" to powiedział, że nie będę tak do niego mówić, wychodząc stwierdził, że jutro dzwoni do mojego kierownika i nie będzie takich ustaleń za jego plecami. Chcę już od niego odejść, powiedziałam mu to, to stwierdził, że mogę się wynosić, ale dziecko zostaje, ponadto zadzwoni do całej rodziny i powie jaka jestem naprawdę. Obraża mnie, że na nic nie zapracowałam i niczego nie szanuje, że jestem p* księżniczką. Mieliśmy jechać na wakacje, po raz, kolejny nie pojechaliśmy i znowu dowiedziałam się, że jestem p* księżniczką i myślę, że pieniądze spadają z nieba. Całe życie pracowałam, mam własny dom i chyba czas już odejść, żadne rozmowy nie dają skutku, a prawda jest taka, że od poniedziałku do niedzieli Go nie ma, więc niewiele rozmawiamy. Wiem jednak, że będę musiała z dzieckiem od niego uciec. On nie rozumie, że to koniec.
Jak żyć po zdradzie męża?
Będzie dlugo bo historia jest skomplikowana i dla mnie bardzo trudna. Opowiem tu wszystko nikt nie zna tej historii do końca i wszystkiego. Mam 31 lat męża z którym znam się 13 lat 4 lata jesteśmy o ślubie. Mamy dziecko 4 lata. Pracujemy oboje , mąż jest dobrym ojcem a nie koniecznie dobrym mężem. Lubi wypić może nie często tylko w weekendy ale gdy wypije zachowuje się różnie wp stosunku do mnie chodzi. Że 3 razy zdarzyło mu się nie wrócić do domu po upiciu. I teraz do sedna na początku kwietnia dowiedziałam się że piszę i spotyka się z inną kobieta i trwało to 2 miesiące gdy z nią się spotykał i pisał a ja o wszystkim wiedziałam chociaż mówił mi że urwał z nią kontakt. Doszło między nimi do seksu. On się w niej zakochał nawet dla mnie to powiedział. Odsyłał nawet jej wiadomości które ja mu wysyłałam. Spotykali się nadal. Dopiero po interwencji rodziny z jego strony zakończyli ten romans. On mnie błagała prosił mówił że zrozumiał ten błąd że kocha tylko mnie i córkę. Starał się ja też starałam się bardzo żeby to jakoś poskładać uwierzyłam mu. I tu nagle nie przemyślanie ja popoelnilam błąd chyba chcąca zrobić mu na złość poszłam na piwo z jego kolega. Wypiłam jedna i wróciłam do domu. Powiedziałam mu o tym odrazu był zły. Mówił że on tak się starał a ja to zniszczyłam. Jednak jeszcze tego samego dnia mi to wybaczył. Teraz ja mam okropne wyrzuty sumienia że poszłam na te piwo nie mogę z tym żyć. Chciałabym to wszystko na nowo naprawic i żyć tak jak wcześniej. Tylko boję się że on mnie teraz zostawi że mi nie uwierzy że było to tylko piwo. Jakoś nie mogę normalnie funkcjonować. Proszę o jakąś radę jak z tym wszystkim żyć jak to przerobić. Chcę żeby moja rodzina znów była szczęśliwa tylko jak ..... Co mogę zrobić?
Findom - uzależnienie rujnujące mi życie
Jestem osobą uzależnioną. Zdaje sobie z tego sprawę jednak nałóg jest bardzo silny a ja bardzo słaby. Bywa tak że potrafię się tydzień powstrzymać (jeśli mam dużo pracy albo po prostu nie mogę z przyczyn technicznych zaspokoić żądzy to tego nie robię i czuję się lepiej). Teraz znów uległem pokusie. Mój nałóg jest inny niż ,,klasyczne" więc nie mogę znaleźć żadnych osub które by mnie jakoś rozumiały. Jestem osobą bardzo samotną. Nie mam partnerki ani znajomych -mówimy tu o takim skrajnym przypadku. Jak ostatnio liczyłem to nie licząc mamy i osób takich jak Pani ekspedientka/kasierka to nie rozmawiałem z nikim od 6 miesięcy. Mój nałóg polega zarówno na kompulsywnej masturbacji jak i na przelewaniu dużych sum pieniędzy na różnych portalach erotycznych kobietom żeby zemną rozmawiały kiedy się masturbuje. Bardzo się tego wstydzę i serio nic nie pomaga. Chowałem sobie telefon blokowałem tę aplikacje i strony ale po tygodniu nie odzywania się do nikogo tak bardzo chciałem z kimś porozmawiać tak bardzo łaknołem kontaktu drogiej osoby ze zaczynałem pisać do tych kobiet dawać im pieniądze i się masturbować. Jestem przez to dość sfrustrowany. Próbowałem jakoś nawiązywać relacje z innymi ludźmi założyłem tindera czy starałem się wychodzić do klubów i barów żeby kogoś poznać. Skończyło się to siedzeniem samotnie i piciem alkoholu (bardzo nie lubię alkoholu). Nie wiem co mam dalej robić, w pewnym momencie mojego życia żeby uzyskać jakaś atencję i namiastkę ludzkiego ciepła zacząłem chodzić do klubów gejowskich. Raczej nie jestem osobą homoseksualna ale tylko tam ktoś ze mną rozmawiał i inicjował kontakt. Przestałem jednak bo musiałem sporo dojeżdżać do tego miejsca i sporo mnie to kosztowało a nie czułem się jakoś mocno lepiej. Dziś znów wydałem na dziewczynę z internetu około 300 zł teraz leżę smutny. Nie wiem już co mam robić. Jeśli miałbym być szczery co chciałbym to mazylbym o kimś kto mnie polubi. Wydaje mi się że to jest powód mojego uzależnienia. Wydaje mi się że powinienem jeszcze podać swój wiek i jakieś informacje o sobie więc: Mam 27lat , mieszkam w mniejszej miejscowości (nie urodziłem się tu przeprowadziłem się za pracą ) mieszkam sam. W przeszłości miałem znajomych ale tylko w kontekście szkolnym / studenckim jeśli chodzi o relacje romantyczne byłem w 2 związkach jednym w liceum i drogim podczas studiów. Potem już z nikim. Bardzo proszę o zachowanie anonimowości A i w tym uzależnieniu jestem od około 4-5 lat z większymi mniejszymi przerwami. Zaczęło się po zakończeniu związku i trwa do teras. Jeśli Pan/Pani potrzebuje i formacji jak można było by fachowo określić moje uzależnienie to jestem uzależniony od FINDOMU. Szukał bym jakiejś porady albo chociaż wskazówki co mam dalej robić. Dlaczego dopiero teraz szukam pomocy -bardzo bałem się i nadal się boję że to stanie się publiczne. Boję się że jakoś to upublicznię cię i moja mama sie dowie i będzie jej przykro. Kolejnym powodem jest to że bardzo się boję że zgłosicie to na policję i zamkną mnie do szpitala psychiatrycznego. Wtedy miałbym to już w papierach i nie mógłbym dalej wykonywać swojego zawodu. Zdecydowałem się teraz tak naprawdę po rozmowie z chatemGPT powiedział że musicie informować policję tylko wtedy jak ktoś chce popełnić samobójstwo a ja nie chcę więc wydaje mi się że nic mi nie grozi. Jednak jeśli i tak będziecie musieli zgłosić to gdzieś wyżej to oświadczam że wszystkiego się wypre a email jest na słupa więc mnie nie znajdziecie. Bardzo proszę o anonimowość Będę czekał na jakąś wiadomość. Dziękuję i pozdrawiam
Ciągle myślę o swojej partnerce. Jak przestać?
Ciągle myślę o swojej partnerce. Jak przestać?
Nigdy nie chciałam i nadal nie chcę mieć dzieci. Jednak partner bardzo chciałby mieć dziecko. Postawił mi ultimatum
Dzień dobry. Mam 33 lata i poważny problem w związku. Nigdy nie chciałam i nadal nie chcę mieć dzieci. Powodów dlaczego, mogłabym wymienić co najmniej 100. Jednak partner bardzo chciałby mieć dziecko. Postawił mi ultimatum - albo zgodzę się na dziecko, albo się rozstajemy. Kocham go, ale tak ogromne poświęcenie mnie przeraża. Nie wiem co robić
Czy chłopak patrzy na mnie jak na opcję, do której może wracać?
Jak bardzo możliwe jest, że były chłopak mógł kogoś poznać, a inicjuje seks ze mną? Po zerwaniu nie mieliśmy kontaktu przez tydzień a po tygodniu przyjechał, żeby przeprosić rodziców za zachowanie w pewnej sytuacji, mnie mówi, że nadal coś czuje, chce kontaktu fizycznego. Jak to rozumieć? Są jakieś szanse, że kogoś poznał i ma mnie za opcje?
Czuję się przytłoczona studiami i brakiem typowego życia studenckiego, boję się, że zmarnuję młodość

Witam, mam 22 lata w tym roku 23. 

Czuję się przytłoczona, czuję, że jestem w tyle. Po liceum miałam rok przerwy, ponieważ musiałam poprawić maturę, aby dostać się na wymarzoną studia, dodatkowo pracowałam zarobkowo, nie miałam wtedy zbyt wielu znajomych, większość czasu spędzałam w domu, co było dla mnie ciosem, ponieważ większość moich znajomych była już na studiach. Dostałam się na studia, na psychologię, ale na studia zaoczne, niestety nie udało mi się na dzienne, ponieważ moje wyniki nie były wystarczające. Uznałam, że mimo to i tak spróbuję, studia bardzo mi się podobają, oprócz tego pracowałam i mieszkałam z rodzicami, a na zajęcia dojeżdżałam co tydzień. Poznałam wiele osób, na uczelni, też znajomych, znajomych, ale nadal brakowało mi takiego “typowego życia studenckiego” np. mieszkania w akademiku czy wynajmowania mieszkania lub pokoju. 

Obecnie jestem na trzecim roku studiów i na drugim roku planowałam wyprowadzić się na próbę do akademika, ale dostałam fajną opcję pracy w miejscowości niedaleko mojego domu rodzinnego i tak zostałam aż do początku 3 roku. Później zachorowałam i przez 4 miesiące przebywałam w domu, jednocześnie szukając pracy, ale już chciałam gdzieś w mieście (pomyślałam, że może w tym razem uda mi się na próbę wyprowadzić - znaleźć pracę, potem może spróbować mieszkania w akademiku), ale niestety pomimo prób dostałam ofertę pracy znowu w tej samej firmie i się zgodziłam, uznałam, że już nie mam zbytnio oszczędności na swoje potrzeby i skoro jest tak ciężko, to przejmuje. Zastanawiam się, czy dobrze robię, oprócz tego moim ogromnym marzeniem jest Erasmus, bardzo chciałabym wyjechać na pierwszym semestrze 4 roku, ale boję się, że się nie uda i że będę żałować, że nie udało mi się ani wyprowadzić, ani wyjechać. Czuję się przytłoczona, większość moich znajomych wyprowadziła się od rodziców na studia, korzystając z młodego wieku studenckiego, a ja mam wrażenie, że dalej stoję w miejscu i boję się, że później będę żałować, że nie zrobiłam tego wcześniej, że zmarnowałam moją młodość. Niby mam jeszcze szansę wyprowadzić się po Erasmusie (jeśli się uda), ale nie wiem, czy będąc coraz starsza, będę chciała mieszkać w akademiku. Nie wiem już co robić, chciałabym się kogoś doradzić, porozmawiać. Za chwilę będę mieć 23, potem 24…a tak nie wykorzystuję tej młodości w pełni. 

Może to błahostka, ale naprawdę co jakiś czas do mnie to wraca i wykańcza emocjonalnie.

Partnerka unika, boi się, nie pozwala się sobą zaopiekować przez traumę, którą przeżyła. Jak jej pomóc?
Witam, Moja dziewczyna Wiktoria ma dość głęboki problem. Ona nie chce iść do psychologa a chcę jej jakoś pomóc. W skrócie obwinia się za śmierć matki .Obie w tym samym czasie miały nowotwór uwarunkowany genetycznie. Wiktoria była zdiagnozowana a jej mama nie była. Mama Wiktorii ciągle się nią zajmowała w szpitalu i zaniedbała swoje zdrowie na rzecz córki Dziś Wika uważa, że to przez nią jej mama nie żyje. Przez tą traumę nie umie wejść w związek, bo po czasie, gdy zauważa, że komuś na niej zależy i że o nią dba, odsuwa się i dystansuje. Ponieważ podświadomie myśli, że to samo, co spotkało jej mamę spotka też jej partnera W tym przypadku mnie. Podświadomie myśli, że przez nią będę cierpiał .Bo jej mama zmarła, bo się nią opiekowała i mnie też czeka coś złego, bo o nią dbam. Ten mechanizm obronny w jej mózgu powoduje negatywne myśli, które ją odpychają ode mnie Druga sprawa, o której się dowiedziałem to, że nie szanuje siebie samej i nie zależy jej na jej zdrowiu . Mówiła też, że jedyne co trzyma ją przy życiu to jej dwa pieski .I że czasem myśli o skończeniu życia, ale nie chce się zabijać, bo było by przykro jej rodzinie. Nie wiem, jak mam jej pomóc, ale jakoś muszę Chcę być przy niej, bo ona też chce tylko myśli jej przeszkadzają. Udało mi się jej tylko wytłumaczyć, dlaczego tak ma, że gdy ktoś zaczyna się o nią starać to ona ucieka i miała tak już kilka razy w życiu. Dopiero mi udało się odkryć, czemu tak ma, więc chcę jej pomóc, bo ona nie chce iść do psychologa Przekonałem ją, że jej pomogę i że będę przy niej i że ma dla kogo żyć i tak dalej. Ale nie wiem, co mam robić dalej Przekonałem ją, żeby nie uciekała, bo zawsze będą ją męczyć te myśli i że musimy to we dwoje jakoś naprawić - to jej myślenie. Na dodatek ma małą pewność i wartość siebie Ciągle za wszystko przeprasza, bo się boi, że ktoś poczuje się przez nią źle Ma również dziwne odruchy, nie wiem jak to nazwać. Jest jakby strachliwa, gdy ktoś zrobi nawet mały ruch albo spadnie jej trochę włosów na brwi to tak jakby ją to przeraża, że aż odskakuje. Czasem, sporadycznie, ale nasila się z ilością stresu . Rok temu, gdy była w Niemczech miała załamanie, zamknęła się w sobie i się cięła Tak dała upust swoim emocjom.
Partner lubi przekraczać moje granice, manipuluje, żeby wzbudzić moją zazdrość. Nie przyznaje się też do zdrad emocjonalnych, które są czarno na białym.
Witam, chciałam zapytać, a właściwie poznać Państwa zdanie na temat, który niżej opiszę. Otóż nie tak dawno temu nakryłam kolejny raz partnera(57lat) na kłamstwie przedstawiając mu na to dowody potwierdzające jego kłamstwo, jednak on nadal brnął w to samo tłumacząc się, wmawiając mi nielogiczne tłumaczenia przy tym podnosząc głos. Taka sytuację miałam 3 tyg temu z moim partnerem - sytuacja dotyczyła jego konta na portalu randkowym, które skutecznie przede mną ukrywał. Gdy pokazałam mu wszystko czarne na białym zaczął się wypierać. Twierdził, że jedna i druga strona, na której często przebywa, są ze sobą połączone. Guzik prawda, sprawdziłam to, a dowody jego kłamstwa postawiłam mu między oczy. Dodam, że to nie jest jego pierwsze kłamstwo. Takich sytuacji miałam dość dużo i za każdym razem na moje niewygodne dla niego pytanie podnosił głos i snuł jakieś chore bajeczki, które nie trzymały się niczego . Jego podniesiony ton świadczył tylko o tym, że jednak chciał coś ukryć . Partner jest osobą, który przejawia cechy narcystyczne, jednak nie jest to osoba czysto narcystyczna, jednak nie ukrywam, że lubi wzbudzać we mnie zazdrość poprzez manipulacje. Wiele razy wspominałam mu o moich granicach i on doskonale je zna. Jednak przez ostatni czas mam wrażenie, że świadomie je łamie robiąc mi po złości. Celowo wspomina o innych kobietach, komentuje je w mojej obecności. 3 lata temu podrywał na portalu społecznościowym młode dziewczęta 18 letnie. O tym też mu wspomniałam to stwierdził ,że chciał tym zrobić na złość swoim znajomym przez dodawanie ty dziewcząt do grona znajomych. Przeprosił, ale 3 lata później sytuacja powtórzyła się, ale na portalu randkowym, o którym wspomniałam w opisanej sytuacji. Przez ostatnie jego kłamstwa i kłamstwo , które dotyczyło portalu randkowego, na którym ma założone konto, jak i wiele innych tego typu kłamstw, straciłam poczucie bezpieczeństwa i zaufanie względem niego, nawet stałam się totalnie zdystansowana emocjonalnie . Boje się ponownie zaufać w obawie ,że zostanę ponownie skrzywdzona. Rozmowy nie dają żadnego efektu, ponieważ jakiś czas odkrywam o nim coś nowego, głównie chodzi o zdrady emocjonalne, na razie nie fizyczne dotyczące innych kobiet. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że on nie widzi w swoim zachowaniu nic złego. Jakakolwiek terapia nie wchodzi w grę. Na obecną chwilę staram się skupić na dziecku i sobie i tylko to mnie teraz interesuje. Chciałam jednak poznać Państwa zdanie na opisana wyżej sytuację. Pozdrawiam serdecznie
Jak radzić sobie z zazdrością partnerki wobec kontaktu z matką mojego dziecka?

Dzień dobry, 

Mam poważny problem z partnerką. Zacznę od początku: 

Byłem w związku z kobietą, z którą mam syna, obecnie nie jesteśmy ze sobą już 2 lata, a jestem niepełna rok z ówczesną partnerką. Na jej pytanie, ,,czy jeśli była ex zaprosiłaby mnie na kawę, to czy bym przyjechał? " odpowiedziałem, że "nie". 

Teraz niedawno zbliżały się urodziny mojego syna i córki ówczesnej partnerki 6.12 i 7.12. 23 listopada moja mama zapytała się, czy pojadę z nią do mojego syna na urodziny, bo była tam zaledwie raz, czy dwa. Bez przemyślenia zgodziłem się, bo z mamą i dla syna urodziny. Nie rozmawiałem na temat urodzin z byłą partnerką ani nic. Byłem zajęty innymi sprawami i obowiązkami domowymi i wyleciało mi to kompletnie z głowy o porozmawianiu o tym z partnerką. Zaczęliśmy o tym rozmawiać tydzień przed urodzinami i już była zła o to, że zgodziłem się na prośbę swojej mamy, aby pojechać razem do mojego syna. Zapytałem, co mam zrobić, żeby było dobrze, nie urażając partnerki, w odpowiedzi usłyszałem, że mam wziąć syna w inny dzień, a nie jechać tam, więc się zgodziłem i to uczyniłem. 

Od tej pory cały czas ma myśli, że dla swojej byłej chciałem tam jechać, że dla niej się gole, że dla niej idę do fryzjera, żeby dobrze wyglądać, a relacje moje z byłą partnerką są wyłącznie związane z synem. Cały czas partnerka uważa, że jadąc tam na urodziny własnego dziecka, jest równoznaczne, z tym że chce wrócić do niej. Za każdym razem zapewniam ją, że kocham tylko ją i jest dla mnie najważniejsza na świecie. Nie przyjmuje to do wiadomości. Według mnie i mojej mamy nie stało się nic złego, a według niej jest to coś okropnego, że to dziwne. Podważa moje uczucia, myśli i słowa, które mowie do niej. Rozumiem, że jest urażona i zazdrosna, ale czy jej myśli nie są zbyt wygórowane? 

Zmieniłem dla niej swoje życie o 180 stopni, pomagam jej we wszystkich czynnościach dnia codziennego. 

Często mówiła, że jestem dobrym i kochanym człowiekiem, a gdy po prostu zapomniałem z nią na ten temat porozmawiać, wszystko przekreśla. Dalej mieszkamy razem, zgodziła się nawet na terapie dla par, ale tylko po to, aby udowodnić to, kto ma racje z myśleniem. Kiedy jej mówię prawdę, a ona nie potrafi jej zaakceptować. 

Bardzo proszę o pomoc, jak się zachować w takich sytuacjach. Pozdrawiam.

Jestem samotną matką, którą przytłacza życie - nie potrafię sobie już z tym poradzić
Jestem sama z córką i nie daje już rady, brakuje mi sił na wszystko. Rozstałam się z ojcem mojej córki prawie 4 lata temu, zaczynałam wszystko od zera bo wrocilysmy do mojego rodzinnego miasta. Byłam bez pieniędzy, bez mieszkania, pracy i przedszkola dla córki wiem że na dzień dzisiejszy dużo osiągnęłam bo wynajmuje mieszkanie, mam pracę nie na pełny etat ale zarabiam na opłaty do tego mam alimenty i świadczenie 800+, córka jest zadbana i chodzi do przedszkola, jest uśmiechniętym i energicznym dzieckiem bardzo ja kocham, ona jeździ co drugi weekend do swojego taty mają dobry kontakt. Niestety moja rodzina odwróciła się ode mnie po rozstaniu z ojcem córki, ciągle wmawiają mi że nie daje sobie z niczym rady, w niczym mi nie pomagają i ciągle tylko dołują dlatego zerwałam z nimi kontakty. W związkach też mi ciągle nie wychodzi jestem znów świeżo po rozstaniu gdzie naprawdę pokochałam tego mężczyznę i nie chciałam się rozstawać ale on nie był do końca przekonany czego chce mówił że z jednej strony bardzo mu ma mnie zależy i nie potrafi ze mnie zrezygnować dlatego czeka aż to ja go zostawię a z drugiej strony wie że nie da mi nigdy tego co ja bym chciała czyli ślubu i drugiego dziecka, byliśmy razem 1,5 roku i nie potrafię się z tym pogodzić bo jest fajnym i wartościowym facetem. Finansowo też nie jest kolorowo, wszystko drożeje, czynsz, jedzenie itp. mam wrażenie że pracuje tylko po to żeby opłacać rachunki i opiekunkę dla córki bo pracę kończę później i nie mam jak jej odebrać z przedszkola. Psychicznie nie daje już rady czuje się jak najgorsza matka na świecie bo nerwowo już nie wytrzymuje i ciągle krzyczę ma córkę a później tego żałuję,mało czasu z nią spędzam, jestem po prostu kłębkiem nerwów bo nie wiem już jak i za co mamy żyć. Przerosło mnie życie, mam 27 lat a czuje się tak wyczerpana że brakuje mi ma wszystko sił najchętniej to gdzieś bym uciekła tak żeby nikt mnie nie znalazł. Nigdy nie miałam takiego prawdziwego spokoju i poczucia bezpieczeństwa,pochodzę z rodziny w której ojciec pił i od 8 roku życia nie miałam z nim kontaktu on tez się mną nigdy nie interesował i chyba przez to mam ogromny strach i lęk przed odrzuceniem, boję się porzucenia, boję się kolejnego dnia nie wiem już co robić. Bardzo chciałabym zwolnić, odpocząć, zresetować się ale nie mogę bo wszystko jest na mojej głowie i chyba też nie potrafię. To jest straszne uczucie
Jak stłumić w sobie zaborczość strach i lęk przed utratą męża
Jak stłumić w sobie zaborczość strach i lęk przed utratą męża i rodziny przy trudnym dzieciństwie i pobycie 10 lat w domu dziecka, pochodząc z rodziny bardzo patologicznej, jak nie bać się życia i tego, że stracę coś, czego nigdy nie miałam.... Rodziny