Left ArrowWstecz

Brak znajomych i chłopaka, toksyczne relacje – jak zbudować nowe przyjaźnie i odnaleźć miłość?

Dzień dobry. Mam 26 lat, nie mam znajomych ani chłopaka. Dwa lata temu zerwałam znajomość z 3 koleżankami i 3 kolegami, ponieważ jedna z nich była ciągle zazdrosna o pozostałych, była to znajomość toksyczna, obecnie nie mam z nikim kontaktu i nie poznałam dotychczas żadnych nowych znajomych. Jeśli chodzi o chłopaka, to w tamtym roku poznałam w pracy jednego, ponad miesiąc się z nim spotykałam, jednak ostatecznie nic z tego nie wyszło. Dziękuję i pozdrawiam.

User Forum

JKL

1 miesiąc temu
Justyna Orlik

Justyna Orlik

A czego byś teraz najbardziej potrzebowała? Czytam Twoją historię, ale nie wyłania się z niej żaden temat, któremu chciałabyś się przyjrzeć. Czy mogę prosić o doprecyzowanie?

Pozdrawiam
Justyna Orlik, psychoterapeutka Gestalt

1 miesiąc temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Dzień dobry,

 

Dziękuję za podzielenie się swoją historią. To, że zdecydowała się Pani zakończyć toksyczne relacje, świadczy o dojrzałości i trosce o siebie. Choć teraz może być trudno i samotnie, to dobry krok w stronę zdrowszych znajomości.

 

Brak kontaktów społecznych może wpływać na samopoczucie, ale nie oznacza, że tak już musi zostać. Czasem potrzeba więcej czasu, by pojawili się nowi, wartościowi ludzie. Warto rozważyć stopniowe otwieranie się na nowe sytuacje, np. dołączenie do grup tematycznych, zajęć, wolontariatu czy kursów, gdzie można spotkać osoby o podobnych zainteresowaniach.

 

Jeśli chodzi o relacje romantyczne - spotkanie właściwej osoby wymaga cierpliwości, ale też zaufania do siebie. Może być pomocne zastanowienie się, czego naprawdę Pani szuka i na jakich wartościach chce budować relację.

 

Serdecznie pozdrawiam,

Justyna Bejmert

Psycholog 

1 miesiąc temu
Maria Sobol

Maria Sobol

Dzień dobry.
Rozumiem, że teraz może być Pani trudno – samotność po zakończeniu toksycznych relacji często zostawia po sobie pustkę, nawet jeśli wiemy, że to była dobra decyzja.

Brak bliskich osób wokół może budzić smutek i niepokój. To naturalne, że pojawia się tęsknota za więzią, za byciem z kimś blisko. Budowanie nowych relacji bywa trudne i potrzebuje czasu, zwłaszcza jeśli wcześniejsze doświadczenia były raniące.

Może być też tak, że jakaś część Pani obawia się ponownie zaufać albo nie ma pewności, jak zacząć. W takich sytuacjach pomocna może być rozmowa z terapeutą, który pomoże zrozumieć, co stoi na przeszkodzie i jak krok po kroku wracać do bliskości z ludźmi – w sposób, który będzie bezpieczny i dobry dla Pani.

 


Ciepło pozdrawiam.

Maria Sobol,

Psychoterapeutka integracyjna 

1 miesiąc temu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

To, że zakończyła Pani toksyczne relacje, było trudne, ale bardzo odważne. Teraz może być Pani trudno, bo samotność po takich decyzjach bywa bolesna, ale to też moment, w którym można zacząć budować nowe, zdrowsze relacje - na własnych zasadach. Warto zacząć od małych kroków: dołączenia do grup tematycznych, zajęć, które Panią interesują, czy wolontariatu. Tam łatwiej spotkać osoby o podobnych wartościach. Związki i przyjaźnie często pojawiają się wtedy, gdy skupiamy się na sobie na tym, co nas rozwija i daje radość. Proszę pamiętać: nie jest Pani sama, a to, że Pani o tym mówi, to już początek zmiany.


Pozdrawiam

Martyna Jarosz

1 miesiąc temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Dzień dobry JKL,

 

czy z tego tytułu doskwiera Ci samotność? Pytam ze względu na to, że nie wiem dokładnie, z jaką trudnością się zgłaszasz. Są ludzie, którzy lubią być sami albo mieć tylko i wyłącznie rodzinę - i to jest okej. Są też tacy, którzy kochają towarzyskość i spotkania z innymi - i to również jest okej. 

 

Odnosząc się do sytuacji z przeszłości i do tamtych znajomości: jest to dla Ciebie temat zamknięty czy do przepracowania? 

 

pozdrawiam,

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

1 miesiąc temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Myślę, że ze względu na trudniejsze dzieciństwo, inaczej zachowuję się w związku - czy to możliwe?
Cześć, mam dla mnie dość znaczący problem, który jest bardzo zły dla mojego związku. Na początku pragnę wyjaśnić, o co chodzi. Jestem z swoją partnerką ponad rok i od kilku miesięcy miewam się z tym, że bardzo boli mnie, kiedy robi rzeczy uważane za choć trochę "złe", mam na myśli palenie wyrobów nikotynowych, picie alkoholu, (ogółem używek) kupowanie bardziej seksownej bielizny, nawet boli mnie fakt, kiedy nakłada makijaż. Jakikolwiek brak naturalności (typu kolczyk, przedłużanie rzęs, tatuaże zwykle i z henny, makijaż permanentny) wywołuje u mnie duży ból, bardzo duży ból. Naprawdę przytłacza mnie ilość posiadanych przez nią kosmetyków. Mam wrażenie, że chciałbym, aby była taką małą, grzeczną dziewczynką (nie uległą, tutaj naprawdę nie ma żadnego podtekstu seksualnego. Przez tę sytuację moje libido jest na bardzo niskim poziomie) nie wymuszam od mojej partnerki zmiany tych rzecz,y bo wiem, że we mnie jest problem, we dwójkę nie potrafimy dojść do tego, co może mi być, a jej powoli kończy się cierpliwość do moich problemów, bo po prostu ją ranią. Dodam że nie jesteśmy dorośli, ja mam 17 lat, ona 16. Tutaj pojawia się moja hipoteza, o co może się rozchodzić. W wieku 3 lat moi rodzice wzięli rozwód, 3 lata spędziłem bez ojca, po czym nagle pojawił się ojczym. Mamy dobry kontakt ze sobą. Przez ten brak ojca w tak ważnym momencie rozwoju dla dziecka i ciężkie przyzwyczajenie się do obecności ojczyma, może chcę podświadomie postawić się w roli jej ojca i traktuję ją, jak małą córeczkę. Ten efekt mógłby potęgować fakt, że partnerka też została zostawiona przez ojca w wieku 2 lat i od tamtego czasu żyje z ojczymem.
Po zranieniu przez partnera nie umiem uspokoić myśli, pomimo długiego czasu.
Dzień dobry, mam problem. Prawie 2 lata temu mój narzeczony zdradził mnie emocjonalnie. Doszło do tego w pracy, ogólnie zaczęło się to tak, że ona mu w czymś pomogła i on w podziękowaniu kupił jej prezent, wiem brzmi to tak, że nie powinnam mieć do tego żadnego problemu, ale on w internecie szukał jaki prezent można jej kupić itp, nie znał jej imienia ani nazwiska, więc po numerze jej szukał w internecie. To wszystko trwało może z 2 tygodnie, widzieli się raz tylko i resztę czasu tylko ze sobą pisali. Nie widziałam dokładnie tych wiadomości, bo usunął je przede mną. Ale w tamtym okresie jak pisał z nią, był dla mnie okropny, w ogóle się mną nie interesował. A jego wyszukiwarka wygadała mniej więcej tak. " Jak zagadać do dziewczyny", "jaki prezent kupić w podziękowaniu","Jak zakończyć związek po kilku latach" " jak rozstać się z toksycznym partnerem " Wybaczyłam mu to wszystko i teraz naprawdę jest dobrze, ale on ciągle pracuje w tej pracy i od tamtej pory nie mają kontaktu, on wszędzie ja zablokował itp. I ja mu ufam, ale nie radzę sobie z tymi myślami, które męczą mnie codziennie i przez to co jakiś czas ja do tego wracam i zaczynam kłótnie. On nie chce do tego wracać, bo jest mu wstyd i wie jak bardzo mnie zranił. Ale dlaczego ja nadal po takim czasie nie mam spokoju w głowie, czemu ciągle analizuję to wszystko? Nie wiem co powinnam zrobić, strasznie jestem tym zmęczona, wiem, że jak będę ciągle o tym myśleć to to wszystko będzie bez sensu... Nie chcę go tym już ranić ani siebie. Proszę o radę, co powinnam zrobić w takiej sytuacji.
Wsparcie mamy w wychodzeniu z żałoby - jak to zrobić dobrze?
Dzień dobry, pochodzę z rodziny wielodzietnej, w sumie miałam 5 rodzeństwa. Ponad dwa lata temu zmarł mój starszy brat. Ja już po tych dwóch latach powiedzmy uporałam się z żałobą i chce zacząć normalnie żyć. Mieszkam z mamą i niepełnosprawnym bratem. Mam nadal tkwi w początkowych etapach żałoby. Izoluje się od nas, nie interesuje się naszym życie, ale jednocześnie pragnie żebyśmy byli jej podporządkowani. Nie pozwala na życie własnym życie. Mało tego zarzuca nam że nie wspieramy jej, nie wspominamy brata. Tłumaczenia że po takim czasie my mamy prawo żyć odbiera jako atak. Czuje, że utknęliśmy w toksycznej relacji i nie wiem jak z tego wybrnąć. Może terapia rodzinna byłaby odpowiednią albo zmuszenie mamy do indywidualnej terapię. Wspomnę jeszcze, że mama jest już pod opieką psychiatry i na stałe przyjmuje leki na depresję, które jak twierdzi nic nie pomagają.
Żona leczyła się na depresję poporodową, ale teraz nie dogadujemy się. Żona mówi, że mogę odejść, ona sobie poradzi, a to nie o to chodzi.
Żona chodziła do psychologa chorując na depresję po porodową. Rok czasu trwała terapia. Po czym dowiedziałem się, że terapeutka jest po rozwodzie oraz skrajną feministką. Jakby nie mam nic przeciwko, ale po każdej wizycie Żona wracała do domu bardziej nabuzowana i zła na mnie o wszystko. Prośby, żebyśmy poszli wspólnie na terapię (było ich może 20) zawsze zostawały zbywane. Jakby moje zdanie nie miało znaczenia. Albo rzucała odpowiedzią, ok to znajdź super terapeutę i pójdziemy, tak rzucone dla dania jej spokoju. Najlepiej żebym sam znalazł psychologa i się zapisał osobno. Jednak to MY razem się nie dogadujemy, więc uważam, że wspólnie powinniśmy mieć terapię. Mija 3 rok i w sumie poza skupieniem na dziecku nie istniejemy jako partnerzy do rozmów, czy innych sytuacji. Próby dogadania się wychodzą z 90% ode mnie. Żona daje sygnały, że jest przemęczona, próbuję jej pomóc i proszę o podział obowiązków, który będzie dla nas najlepszy. Okazuje się, że tylko jej podział jest najlepszy, a ja nie mam możliwości negocjacji. I tak powstają niesnaski. Generalnie to ciezki temat. Na randce byliśmy może 3 miesiące temu. Wsparcie od rodziców nie mamy żadnego. Dziadkowie nie chcą budować relacji z wnukiem. Zastanawiam się czy to nie jest spowodowane poprzednimi latami naszego związku, gdzie moja żona jednak nie była zbyt dobrze odbierana za swoje nie do końca zrównoważone zachowanie z traum z dzieciństwa. Niby wszystko mamy omówione, ale jakoś nie potrafimy się dogadać. Każdy ma do siebie jakieś "ale" i nie potrafimy odpuścić. Ja jestem mega otwarty na propozycje i zmianyna lepsze. Jak ktoś ode mnie wymaga czegoś, staram się wykonać daną prośbę, jak tylko potrafię najlepiej. Moja żona zaś ,gdy ją rzadko poproszę o cokolwiek,to ma zerowy współczynnik chciejstwa. Demotywuje mnie to bardzo. Nawet ją o coś błagałem to stanowczo odmawia i koniec kropka. Odnoszę wrażenie,, że albo nadal ma depresję albo jest leniwa lub robi mi pod górkę. Nie mam na myśli seksu. Bo o tym raczej nie ma mowy częściej niż raz na miesiąc lub dwa miesiące. Ja mam libido na 2-4 razy w tygodniu. Gdzie kiedyś to było normalne dla nas. A po ślubie i potem po dziecku to umarło. Wybiera sobie najprzyjemniejsze prace w domu i za nic ma rozmowę o podziale obowiązków czy może coś mi nie pasuje. Gdy się odezwę źle to słyszę, że mogę się wyprowadzić, bo nikt na siłę mnie tu nie trzyma. To dobija bardzo, gdy człowiek coś stworzył a druga osoba ma to gdzieś i tak też mnie traktuje. Czuje sie bez wyjścia z tej sytuacji. Jakby ona kontroluje wszystko, bo teraz mamy dziecko to jak odejdę to zostanę alimenciarzem i ona sobie poradzi. Takie mam wrażenie. Tylko, że dziecka nigdy nie zostawię 😟 Generalnie problemów co nie miara. Chętnie ,gdzieś bym porozmawiał z osobą kompetentną. Jednak nie stać mnie na terapię.
Jak w niekonfliktowy sposób zakończyć przyjaźń?

Dzień dobry,

co najlepiej zrobić, aby w niestresujący sposób rozstać się z przyjaciółką? Próbowałam już 3 razy, ale nic się nie udało.

Toksyczne, przemocowe małżeństwo. Nie potrafię się z niego uwolnić.

Od 20 lat jestem w związku małżeńskim. Mój problem to mój mąż, który jest bardzo agresywny słownie. Nigdy nie wiem w jakim humorze wstanie, zazwyczaj jak tylko usłyszę z rana, że trzaska drzwiami albo czymś rzuca, to już wiem, że będzie awantura i zazwyczaj jest to awantura za coś, co wydarzyło się np. 6 miesięcy wcześniej. Wyzwiska typu *przekleństwa*, aż mi wstyd to pisać. Zastraszanie za każdym jednym razem mnie i dzieci, gdzie nie pójdzie do pracy, to go wywalają. W tym roku właśnie został wyrzucony z ósmej pracy, tymczasem ja pracuje jak wół, żeby na wszystko starczyło. Po całej awanturze jednostronnej, bo ja się nauczyłam nie reagować, bo jeszcze gorzej wtedy jest, oczekuje, że padnę mu w ramiona, a jak tego nie zrobię, to zaczyna się na nowo. Wyzwiska, rzucanie przedmiotami. O naszych dzieciach zawsze mówi te "downy". Ręce opadają normalnie. Odchodził już 4 razy i zawsze wracał z płaczem, że to ostani raz. Mój syn ma już 18 lat i ostatnio próbował mnie bronić to się ojciec do niego do bójki rzucił, a zapytał tylko 'czemu cały czas wyzywasz mamę, ona przez ciebie płacze'. Wiem, że jestem w toksycznym związku, ale nie potrafię się z niego uwolnić.

Jak radzić sobie z brakiem szacunku i konfliktami w małżeństwie?

Witam, mam nadzieję, że uzyskam poradę, co powinnam zrobić i czy coś w ogóle powinnam zrobić. 

Otóż jestem w związku małżeńskim od 8 lat, mamy swoje większe i mniejsze problemy, ale to, co się dzieje od kilku lat, mnie przerasta. Zaszłam w ciążę w 2019 r., ale straciliśmy dziecko. Zaszłam w druga ciążę. Cała ciąże byłam w stresie, bo ciągle się martwiłam, że stracę i to dziecko. Dziecko urodziło się zdrowe na szczęście, ale i tutaj zaczął się już kłopot. 

Rodzice mojego męża są starsi, na emeryturze, mają dużo wolnego czasu, więc pomagali nam przy dziecku. 

Nastał covid, w związku, że mieszkamy za granicą, nikt nie mógł do nas przyjechać. Mój mąż przypomniał sobie, jak rozmawialiśmy o dzieciach i opiece dziadków (przed dziećmi jeszcze) i domagał się, aby moja rodzina przyjechała. Jednym możliwym sposobem przylotu było przez ambasadę, ale i to nie dawało gwarancji. 

Tutaj wiem, że był mój błąd, bo starałam się ściągnąć rodzinę, ale moja mama, bo tylko ona mogła wtedy przylecieć, bała się choroby, cofnięcia na granicy. Mój mąż już wtedy przychodził do mnie co kilka dni i pytał się " kiedy twój matka przyjedzie?".

Moimi odpowiedziami było" nie wiem", " raczej nie przyjedzie, bo nie ma jak" "nie przyjedzie", on i tak wysyłał nas do ambasady, że na siłę ma przyjechać, bo to obowiązek babci przyjechać. 

W konsekwencji nie przyjechała, a mój mąż do dziś mi wypomina, że go "oszukałam" mówiąc przed dziećmi, że dziadki będą się zajmować i że nie powiedziałam mu wprost, że nie przyjedzie. 

Jak mu powiedziałam, że nie przyjedzie, to na drugi dzień drwiącym głosem przyszedł i pytał się " to kiedy matka przyjeżdża?". I tak do dziś wypomina mi to. 

Jest zdania, że kobieta powinna słuchać męża, jak to było dawniej, że on ma tylko rację, że ja nie mam racji, że ja nic nie robię (chociaż cały dom, dzieci, przedszkole, sprawy papierowe czy finansowe spoczywają na mnie) na siłę próbował mnie w domu usidlić, jak się drugie dziecko urodziło, ale na szczęście chodzę do pracy, chociaż i tak za mało zarabiam według niego, bo mi wytyka, że jakby nie on to byśmy nie mieli co jeść. 

Uważa, że jestem głupia, że trzeba mnie douczyć. 

Obraża się, nawet jak to jest jego wina. Bo jak on twierdzi, on się nie myli, a jak się myli to i tak ma rację. 

Jak jest dobrze, to jest, ale jak kłótnia nie załagodzi się zaraz jak wybuchnie, zaczynają się wypominki, że go oszukałam, że to moja wina, że on taki dla mnie jest. Prosiłam, żeby wybaczył, żeby nie żył przeszłością, to mówi, że postara się a za parę miesięcy to samo. Dużo zdrowia i psychiki jego zachowanie mnie kosztuje. Moja własna ocena spadła, nie wiem, czy jak coś powiem, nie będzie z tego problem, kłótnie z nim doprowadziły mnie do nerwicy i ataków paniki, ale według niego to jest moja wina i konsekwencja tego, że matka moja nie przyjechała i nie powiedziałam wprost, że nie przyjedzie. 

Ja jestem uczuciowa osoba, jestem upierdliwa nieraz, ale zależy mi jedynie, aby nasza rodzina była kochająca, ale i żeby mąż miał szacunek do mnie. Sugerowałam terapię, ale on nie chce słyszeć, nie wierzy w psychologów. W głębi duszy wiem, że cokolwiek bym wtedy zrobiła to i tak by nic nie zmieniło, bo mój mąż jest uparty. W 90% ja wychodzę z ręką do niego, czy moja, czy jego wina wolę wziąć to na siebie byle by było dobrze. Jeżeli on się mści i karze mnie to ile to ma trwać? Od czasów covida minęło prawie 4 Lat. Byłam silną osobą, a teraz po roku terapii wychodzę na prostą z atakami paniki. Czy mimo czasu i błędu jak on uważa, nie zasługuje na szacunek? Co ja powinnam zrobić? 

Mówię mu, że mnie krzywdzi, że zaczynam go nienawidzić za to, jak on mnie traktuje. To odpowiedź jest jedna "a dlaczego tak jest? Jakbyś mnie nie oszukała, to bym taki nie był dla ciebie." 

Kiedyś wspomniał, że dzieci on mi nigdy nie da, jakbyśmy się rozeszli, chociaż to ja z nimi spędzam praktycznie całe dnie, bo on długo pracuje. Jak żyć z takim człowiekiem?

Jak przemówić mu do rozsądku, że mnie krzywdzi i że mam dość tego. Proszę o pomoc w tej sprawie.

Lęk przed intymnością, zarówno emocjonalna jak i fizyczną

Mam spory problem z lękiem przed intymnością i czuję, że to naprawdę odbija się na moich relacjach. Kiedy zaczynam czuć, że ktoś chce się do mnie zbliżyć – emocjonalnie czy fizycznie – pojawia się we mnie ogromny niepokój i automatyczna chęć wycofania się. To strasznie frustrujące, bo chciałabym mieć głębsze, bardziej autentyczne relacje, ale ten lęk wydaje się nie do pokonania.

Dzień dobry, zostałam zdradzona przez mojego narzeczonego, byliśmy razem 4 i pół roku.
Dzień dobry, zostałam zdradzona przez mojego narzeczonego, byliśmy razem 4 i pół roku. Wcześniej ja byłam osobą, która chciała wziąć ślub i założyć rodzinę, on nie był gotowy. Bardzo ten romans przeżyłam. Trwało to ok. 2 miesiące. Zdradził mnie z koleżanką z pracy, od razu razem zamieszkali. Postanowiliśmy spróbować naprawić relacje, była to moja intencja. Chłopak bardzo długo nie brał odpowiedzialności za to, co zrobił, kłamał, nie przyznawał się do zdrady, kontakt z kochanką zrywał stopniowo, aby jej nie skrzywdzić. Po tym wszystkim nie chciał zamieszkać wspólnie, chciał przeczekać, aż minie mi złość mieszkając u rodziców. Nie mogę zrozumieć jego zachowania w trakcie zdrady i później. Czuję się źle z tym, że to ja wieloma kłótniami, awanturami, udowadniałam mu, że to była zdrada, że mnie oszukuje, że romans zaczął się, kiedy byliśmy razem itp., miałam racje z tym wszystkim. W końcu po ponad pół roku wyznał cala prawdę. Ciągle mam powroty tego, co robili i nie mogę uwierzyć, że jest zdolny do zdrady, nie mogę uwierzyć w to, jaką potrafi być osobą. On twierdzi, że działał nieracjonalnie. Chodzę na psychoterapię, mam stwierdzona depresję spowodowana zdradą. Kłócę się, awanturuje, z partnerem, kilkakrotnie rzuciłam się na niego podczas kłótni i go pobiłam (wiem, że zrobiłam źle i już takie zachowania nie mają miejsca podczas kłótni). On był w szpitalu w sprawie pobicia i uważa, że powinnam ponieść konsekwencje swojego zachowania i zgłosić pobicie na policję. Co powinnam zrobić w tej sytuacji? Mam wrażenie, że on nie widzi, w jaki sposób jego zachowanie na mnie wpływa, skupia się tylko na ukaraniu mnie. Podjęłam decyzje, że pójdę na policję, ale czuję się źle z jego postawą, tym bardziej, że jego zachowanie też mogłabym zgłosić, jako znęcanie się psychiczne, o czym informował mnie psychiatra i psycholog (m.in. jak po nocy spędzonej z kochanka przyszedł bez mojej wiedzy do mieszkania umyć się, zostawił mi brudne majtki). Wiele miesięcy manipulował mną, kłamiąc, że mnie nie zdradza, że jest u rodziców i myśli o śmierci, podczas kiedy bawił się z kochanką. Mówił, że wszystko jest moją winą. Wmawiał mi miesiącami, że mnie nie zdradził, a romans zaczął po rozstaniu. Swojej kochance mówił, że jestem chora psychicznie. Nie zamierzam tego zgłaszać, nie chcę, żeby miał problemy. Kiedy cokolwiek próbuje mu wyjaśnić, on uważa, że nie chcę ponieść konsekwencji swojego zachowania. To nie prawda. Jest mi przykro, że skupia się na wymierzeniu mi kary, ale nie widzi swojego zachowania. Czuję się z tym fatalnie, nigdy wcześniej nie biłam innych. Mój były partner ma do mnie ogromny żal za te zachowania. Nie radzę sobie z tą sytuacją. Jest dla mnie trudny fakt, że zgłoszenie pobicia na policję przekreśla szanse na dalszą relację (zeznania przeciwko sobie, wywlekanie brudów itp.) to raczej sprawi, że się znienawidzimy. Bardzo go kocham mimo tej okrutnej zdrady i kłamstw. Proszę o pomoc.
Czy to możliwe, że przez pierwszego partnera, któremu zależało tylko na współżyciu a mi na uczuciu, myślę przy obecnym partnerze, iż jemu też tylko zależy na fizyczności
Pytania mam dwa. Dwie relacje dość mocno odbiły się na moim zdrowiu psychicznym. Czy to możliwe, że przez pierwszego partnera, któremu zależało tylko na współżyciu a mi na uczuciu, myślę przy obecnym partnerze, iż jemu też tylko zależy na fizyczności, mimo że czuję i wiem, że jest inaczej? Po każdym zbliżeniu potrzebuję dużo czułości, czego nie było w poprzedniej relacji a teraz mam jej sporo, ale mimo to myślę, że on chce mnie tylko wykorzystać. Druga moja poprzednia relacja zakończyła się z powodu "znudzenia się" mną przez mojego ówczesnego partnera. Boję się, że mój obecny również zakończy nasz związek z tego powodu. Jak mogę pozbyć się tych myśli? Jest bardzo kochany i jest wszystkim, czego potrzebuję, ale czuję, że nie mogę mu w 100% zaufać przez moje poprzednie doświadczenia i myśli, że ten związek również się tak zakończy. Boję się otworzyć przed nim całkowicie.
Witam. Mam 32 lata mój mąż 39
Witam. Mam 32 lata mój mąż 39, jesteśmy, że sobą od 10 lat, w małżeństwie od 6, ogólnie nasze życie było cudowne, pokochał moje dziecko, jak swoje, traktuje jak nie jeden prawdziwy ojciec, w małżeństwie zaczęło nam się psuć już właśnie po ślubie. Zaczęło się ze mąż zaczął wyjeżdżać w delegacje , i przyłapałam męża, że ogląda filmy porno, nasze pożycie jest naprawdę głęboko rozwijane i nie możemy sobie zarzucić rutyny czy nudy w łóżku. Nie mogę sobie poradzić, dlaczego akurat na wyjazdach, ogląda, kiedy jest w domu nawet 2 tygodnie, nie ogląda filmów, tłumaczy, że po prostu lubi, że nie podniecają go te kobiety. Moje myślenie oczywiście było, nie potrafię go zaspokoić itd., nasze pożycie jest dalej Ok, ale trochę się zamknęłam w sobie podczas ciągle myślę, czy on myśli o nich w tej chwili, jak kocha się ze mną itd.... Czy to jest coś nie tak, że mną?
Jakie zachowania mogą świadczyć o braku realnego zaangażowania w relację romantyczną?
Jak rozpoznać, że chłopak traktuje mnie jako zamiennik, kochankę dla swojej oficjalnej dziewczyny. Jakie zachowania mogą o tym świadczyć, nie tylko w sferze seksualnej, ale też zwykłej?
Tajemnica, która mnie niszczy

Od 19 lat mam tajemnicę, która mnie zabija. Wiem, że jak się wyda znienawidzą mnie rodzina dzieci. Obecny partner mnie zostawi. Czuję, że wariuje powoli. Od dawna leczę się na nerwice lęki ataki paniki. Teraz mam natłok myśli, co to będzie jak się wyda co mam robić. Błagam pomóżcie, bo czuję że umieram w środku

Lęk przed odrzuceniem - jak sobie z nim poradzić?
Posiadam lęk przed odrzuceniem. Mąż chce mnie zostawić. Czuje że jest że mną tylko dla dziecka.
Jak radzić sobie z kryzysem w związku, gdy partner nie wie, czy kocha?

Mam partnera, jesteśmy razem wprawie 3 lata, mamy też dziecko, mieszkamy razem, często się kłócimy, on jest tą osobą, która zwraca uwagę na dziewczyny, lub siedzi na portalach randkowych. Około 2 tygodnie temu powiedziałam, że mam tego dosyć i go wyrzuciłam z domu. W ciągu dnia pogodziliśmy się i kilka dni temu on mi mówi, że nic do mnie nie czuje i że nie wie, czy mnie kocha i przez te 2 tygodnie nic do mnie nie czuł. Bardzo proszę mi wyjaśnić, o co chodzi, jak to jest możliwe, jestem pogubiona  i bardzo jego słowa mnie bolą

Mąż od zawsze nadużywa alkoholu, ma gdzieś mnie i dzieci. Ja jestem niezależna i mogę się rozwieść.

Nasza historia zaczęła się kilkanaście lat temu jako nastolatkowie. Wzięliśmy ślub, na świecie pojawiło się dziecko, a drugie jest w drodze. 

Zawsze mieliśmy problemy w związku/ małżeństwie- alkohol, brak szacunku, brak wzajemnego wsparcia i zrozumienia. Sytuacja eskalowała, kiedy po narodzinach pierwszego dziecka zostałam sama z synem, bo mąż dużo pracował, w weekendy imprezował i w ogóle nie zajmował się nami ani nie czuł obowiązków w stosunku do dziecka. Nadużywa alkoholu, więcej rozmawia z kolegami, niżeli ze mną, przyłapałam go na oglądaniu kamerek live z parami na stronach dla dorosłych- gdy o tym powiedziałam, że wiem, to obarcza mnie winą, że nie ma tego w domu, to ogląda (jestem w 8 msc ciąży, nie dąży do cielesności ze mną). 

Ostatnio doszło między nami do kłótni, w której już przeklinaliśmy na siebie, bo pękły każde bariery. Wyszedł z domu, nie odbierał telefonu i wrócił zalany w trzy trupy- nie wiem gdzie się znajdował. Jestem w rozsypce, nie chce być tak traktowana. Nasz syn nie ma z nim wielkiej relacji, ale gdy nie ma go dłużej, to dopytuje i tęskni, a ja najchętniej odeszłabym od niego. Nie chce resztę życia czuć się jak śmieć, a teraz dokładnie tak się czuję. 

Jestem niezależna, mam własną firmę, zarabiam więcej pieniędzy niż on na etacie. Nie wymagam od niego nic, tylko opieki i szacunku, resztę mogę zapewnić sobie sama. Męczy mnie sytuacja, że mogłabym żyć spokojnie sama z dziećmi, ale go kocham i zostaje za wszelką cenę. Po ostatniej kłótni rzucił kluczykami do samochodu, który wzięłam na firmę i zarządał połowy pieniędzy, kiedy ja zarządałam połowy pieniędzy za wyprawkę dla naszego dziecka stwierdził, że jak się rozstaniemy to ja zabiorę dzieci, to co on ma mi dawać. Mówi, jakby dla niego nic nie znaczyła rodzina, dzieci i ja. Mam mętlik w głowie i jestem wykończona psychicznie a poród za miesiąc. Zamiast cieszyć sie z narodzin dziecka, ja zastanawiam się czy będę wychowywać dzieci sama czy z nim.

Jestem w związku od ponad 2 lat, jest to mój pierwszy partner życiowy i seksualny
Jestem w związku od ponad 2 lat, jest to mój pierwszy partner życiowy i seksualny. Od jakiegoś czasu nurtują mnie myśli, że będąc tylko z nim, nie mam porównania do innych, coś tracę, nie zdobyłam doświadczenia. Jak pozbyć się takich myśli?
Przyjaciel miewa wybuchy złości, skrajne nastroje, jest wulgarny i niedobry wobec mnie. Toksyczna relacja. Co mam robić?
Witam. Od 5 lat spotykam się z mężczyzną, którego poznałam po rozwodzie. Oboje ustaliliśmy, że nie ma to być poważny związek, a raczej przyjaźń, w której również współżyjemy. Z biegiem czasu moje uczucia jakby się zmieniły. Wiem, że to nie jest miłość, ale darzę go czymś więcej niż tylko sympatią. Pomagam mu często w różnych sytuacjach, a zwłaszcza wysłuchuję kiedy ma problemy. Po prostu zawsze jestem, kiedy potrzebuje. Natomiast moim problem, którego nie potrafię zrozumieć jest to, że jego zachowania z upływem lat, są coraz bardziej skrajne. W jednej chwili mówi o wspólnej przyszłości, o tym jak bardzo jestem dla niego ważna, że cieszy się tym, że jestem w jego życiu. Po czym parę dni później potrafi wykrzyczeć przez telefon, że nie jesteśmy w związku, najlepiej się czuje jak jest sam, bo nie musi się tłumaczyć co i kiedy robi. Staje się wtedy bardzo wulgarny. Potrafi milczeć parę dni, zrywać kontakt jakbym była jego wrogiem, żeby nagle napisać wiadomość "dzień dobry kochanie". Każda moja próba rozmowy z nim o tym, kończy się ucięciem tematu poprzez słowa "przepraszam, nie mówmy już o tym". Nie umiem zakończyć tej znajomości pomimo tego, że zdaję sobie sprawę, że jest to toksyczna relacją.
Mąż przed i po ślubie ma bliski kontakt z byłą narzeczoną. Mówi, że jestem chorobliwie zazdrosna, bo mam do tego problem.

Witam. Spróbuję opowiedzieć w skrócie.

Jestem 4 miesiące po ślubie, z moim mężem poznaliśmy się przez internet, w sumie trzy lata temu, ale tylko jako kumple. Razem jesteśmy oficjalnie półtorej roku z tego tak jak wcześniej wspomniałam 4 miesiące małżeństwem. Ja jestem po rozwodzie, on był w długoletnim związku narzeczeńskim ,odwołał ślub niestety prawie przez rok będąc ze mną, mieszkał ze swoją byłą narzeczoną, przez to dochodziło do kłótni, ponieważ kilka razy zawiódł moje zaufanie wybierając ją, a nie mnie ... na przykład powiedział, że jeżeli ona poprosi go, żeby ją gdzieś zawiózł, to to zrobi, mimo że ja błagałam, żeby tego nie robił....

Przed ślubem zapytałam go czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć, a co może się wydać po ślubie, powiedział, że nie ma takiej rzeczy .Niestety w dwa tygodnie po ślubie okazało się przez przypadek, że zataił przede mną bardzo ważną rzecz, która będzie ważyła na małżeństwie do końca życia... ponieważ zataił przede mną, że ona jest jego dalszą rodziną, gdzie ja dałam mu bardzo dużą sumę pieniędzy, żeby on mógł ją spłacić, ale postawiłam warunek, że ona zniknie z jego życia i nie będzie miał z nią nic wspólnego i on dał mi słowo, że tak będzie ...niestety okazało się, że ona jest jego dalszą rodziną, więc zawsze będzie miał z nią coś wspólnego ... problemem było też to, że ja pierwszy raz odwiedziłam go, gdy już byliśmy narzeczeństwem, ale on wtedy jeszcze mieszkał ze swoją byłą narzeczoną i ja przed wylotem do niego błagałam go, żeby schował wszystkie jej rzeczy osobiste, żebym nie musiała tego oglądać, on mi wtedy powiedział, że tak zrobi, że mogę się nie martwić ,ale gdy przyleciałam do niego do mieszkania, obok mojej kosmetyczki stała jej kosmetyczka ,w łazience wisiały jej szlafrok ,bielizna i kosmetyki .. .bardzo to przeżyłam ...rzeczy innej kobiety obok rzeczy mojego narzeczonego i obok moich..... i do tej pory sobie z tym nie radzę, bo gdyby on wtedy dotrzymał słowa nie byłoby większości problemów.... 

Również na początku znajomości, a w sumie gdy byliśmy już zaręczeni, na pierwszej imprezie, na którą zabrał mnie do swoich znajomych, gdzie ja nikogo nie znałam doszło do sytuacji bardzo nieprzyjemnej dla mnie ,ponieważ ja siedząc obok mojego narzeczonego zobaczyłam, że podchodzi do niego jakaś kobieta, przytula go od tyłu na szyję i tak po prostu na nim wisi i z nim rozmawia ...on nie zareagował w ogóle.... Przez te wszystkie sytuacje, do których on doprowadził bardzo mnie raniąc i ja teraz cały czas myślę, że skoro przy mnie się tak zachowywał to beze mnie się zachowuje też tak albo jeszcze gorzej.... a ponieważ mieszkamy jeszcze w dwóch różnych krajach, dopiero razem będziemy za kilka miesięcy, to ta moja zazdrość jest większa.. Aktualnie jestem w ciąży, bo staraliśmy się o dziecko i nie mogę się denerwować,  natomiast on wmawia mi, że ja mam problem z chorą zazdrością, bo cały czas mu wypominam to, co on zrobił. Bez przerwy wmawia mi, że jestem nienormalna i że muszę iść do psychiatry. A ja mu tłumaczę, że nigdy we wcześniejszym małżeństwie nie zostałam tak potraktowana . Nigdy nie byłam chorobliwie zazdrosna o mojego byłego męża ani nawet bardzo zazdrosna .A moje zachowania teraz są konsekwencją tegom jak on mnie potraktował przed ślubem kilka razy i również po.

Rodzice odtrącają moją partnerkę, nie akceptują innych moich poglądów. Ja robię dla nich dużo, a oni nie słyszą, co mówię.
Mam ogromny problem, rodzice mają problem chyba z akceptacją moich innych poglądów. Rodzice nie chcą zaakceptować osoby, z którą jestem już 5 lat, w tym czasie sytuacja poprawiała się, relacja się rozwijała. Mieszkam z dala od rodziców w innym mieście. Od początku relacji z moją partnerką nie chcieli jej akceptować, szukali argumentów, brak pracy, brak własnego samochodu, brak wykształcenia. Przez te 5 lat dziewczyna ma własne auto, dobrą pracę i wykształciła się za swój budżet. Kilka razy dziewczyna słyszała co mówią na nią moi rodzice oraz co oboje sądzą, nie rozumiem tego, dlaczego tak ją traktują. Argumenty się skończyły i doszedł kolejny nowy - mówią, że moja dziewczyna odtrąca mnie od rodzinny, że to jej wina. Jest to dla mnie przykre, co mówią. Nie słuchają moich rozmów jak testem sam na sam z rodzicami. Doszło to tego, że każda moja decyzja lub wspólna, która jest zgoła inna niż rodziców, jest traktowana, że to jej pewnie wina, dochodzi do tego tworzenie historii, że pewnie kobieta mnie atakuje, bije i będzie chciała wyrzucić z domu. Nie wiem jak mam wszytko traktować, jest to straszne doświadczenie ,pomimo że przyjeżdżam do rodziców, rozmawiam z nimi, pomagam w trudniejszych pracach domowych, tak to wygląda.