Left ArrowWstecz

Brak znajomych i chłopaka, toksyczne relacje – jak zbudować nowe przyjaźnie i odnaleźć miłość?

Dzień dobry. Mam 26 lat, nie mam znajomych ani chłopaka. Dwa lata temu zerwałam znajomość z 3 koleżankami i 3 kolegami, ponieważ jedna z nich była ciągle zazdrosna o pozostałych, była to znajomość toksyczna, obecnie nie mam z nikim kontaktu i nie poznałam dotychczas żadnych nowych znajomych. Jeśli chodzi o chłopaka, to w tamtym roku poznałam w pracy jednego, ponad miesiąc się z nim spotykałam, jednak ostatecznie nic z tego nie wyszło. Dziękuję i pozdrawiam.

User Forum

JKL

5 miesięcy temu
Justyna Orlik

Justyna Orlik

A czego byś teraz najbardziej potrzebowała? Czytam Twoją historię, ale nie wyłania się z niej żaden temat, któremu chciałabyś się przyjrzeć. Czy mogę prosić o doprecyzowanie?

Pozdrawiam
Justyna Orlik, psychoterapeutka Gestalt

5 miesięcy temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Dzień dobry,

 

Dziękuję za podzielenie się swoją historią. To, że zdecydowała się Pani zakończyć toksyczne relacje, świadczy o dojrzałości i trosce o siebie. Choć teraz może być trudno i samotnie, to dobry krok w stronę zdrowszych znajomości.

 

Brak kontaktów społecznych może wpływać na samopoczucie, ale nie oznacza, że tak już musi zostać. Czasem potrzeba więcej czasu, by pojawili się nowi, wartościowi ludzie. Warto rozważyć stopniowe otwieranie się na nowe sytuacje, np. dołączenie do grup tematycznych, zajęć, wolontariatu czy kursów, gdzie można spotkać osoby o podobnych zainteresowaniach.

 

Jeśli chodzi o relacje romantyczne - spotkanie właściwej osoby wymaga cierpliwości, ale też zaufania do siebie. Może być pomocne zastanowienie się, czego naprawdę Pani szuka i na jakich wartościach chce budować relację.

 

Serdecznie pozdrawiam,

Justyna Bejmert

Psycholog 

5 miesięcy temu
Maria Sobol

Maria Sobol

Dzień dobry.
Rozumiem, że teraz może być Pani trudno – samotność po zakończeniu toksycznych relacji często zostawia po sobie pustkę, nawet jeśli wiemy, że to była dobra decyzja.

Brak bliskich osób wokół może budzić smutek i niepokój. To naturalne, że pojawia się tęsknota za więzią, za byciem z kimś blisko. Budowanie nowych relacji bywa trudne i potrzebuje czasu, zwłaszcza jeśli wcześniejsze doświadczenia były raniące.

Może być też tak, że jakaś część Pani obawia się ponownie zaufać albo nie ma pewności, jak zacząć. W takich sytuacjach pomocna może być rozmowa z terapeutą, który pomoże zrozumieć, co stoi na przeszkodzie i jak krok po kroku wracać do bliskości z ludźmi – w sposób, który będzie bezpieczny i dobry dla Pani.

 


Ciepło pozdrawiam.

Maria Sobol,

Psychoterapeutka integracyjna 

5 miesięcy temu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

To, że zakończyła Pani toksyczne relacje, było trudne, ale bardzo odważne. Teraz może być Pani trudno, bo samotność po takich decyzjach bywa bolesna, ale to też moment, w którym można zacząć budować nowe, zdrowsze relacje - na własnych zasadach. Warto zacząć od małych kroków: dołączenia do grup tematycznych, zajęć, które Panią interesują, czy wolontariatu. Tam łatwiej spotkać osoby o podobnych wartościach. Związki i przyjaźnie często pojawiają się wtedy, gdy skupiamy się na sobie na tym, co nas rozwija i daje radość. Proszę pamiętać: nie jest Pani sama, a to, że Pani o tym mówi, to już początek zmiany.


Pozdrawiam

Martyna Jarosz

5 miesięcy temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Dzień dobry JKL,

 

czy z tego tytułu doskwiera Ci samotność? Pytam ze względu na to, że nie wiem dokładnie, z jaką trudnością się zgłaszasz. Są ludzie, którzy lubią być sami albo mieć tylko i wyłącznie rodzinę - i to jest okej. Są też tacy, którzy kochają towarzyskość i spotkania z innymi - i to również jest okej. 

 

Odnosząc się do sytuacji z przeszłości i do tamtych znajomości: jest to dla Ciebie temat zamknięty czy do przepracowania? 

 

pozdrawiam,

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

4 miesiące temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Proste prośby czy zwrócenie uwagi jest odbierane przez męża jako atak. O co chodzi?
Dzień dobry, chciałabym, aby jakiś psycholog skomentował moją przykładową konwersację w związku. W domu segregujemy śmieci. Rzucam do męża prośbę: „czy mógłbyś nie wrzucać papieru do pojemnika na metal i plastik?” Słyszę zaprzeczanie, a kiedy otwieramy kosz i są tam paragony, kartony i rolki, słyszę, że „jestem małostkowa i nie mam już do czego się przyczepić” oraz że „wiecznie go krytykuję”, a wręcz „jestem agresywna”. Przyznam, że po otrzymaniu takiej odpowiedzi na tak błahą prośbę, czuję się zdezorientowana i chce mi się płakać. Zaczynam zastanawiać się: czy coś jest nie tak ze mną czy z mężem? Niestety ten schemat powtarza się często w różnych sferach życia, o cokolwiek poproszę lub zwrócę uwagę, jest to odbierane jako atak na jego osobę. Kiedy odpowiem, że użyłam przecież normalnych słów i formy prośby, słyszę, że „ton z jakim to zrobiłam jest nieodpowiedni” oraz że „wyszukuję sobie za co go zdyskredytować”. Tymczasem w mojej ocenie była to zwykła neutralna prośba wypowiedziana w normalny sposób, dotycząca segregacji śmieci zgodnie z ich przeznaczeniem. Dlaczego mój mąż nie odpowie po prostu „przepraszam, zagapiłem się” albo „faktycznie, będę uważał”, a doprowadza do kłótni i sytuacji, w której nic nie można mu powiedzieć?
Stawianie granic po 30 i odzew otoczenia. Jak reagować na agresję?

Witam. Zaczęłam stawiać granice po 30. Wtedy wszyscy się ode mnie odwrócili i oczywiście wyzwali od psychicznych. Teraz przed 40 nie mam z tym żadnego problemu, ale ludzie mnie atakują. Za własne zdanie obrażają, dociskają i jeszcze swoje agresywne zachowania przypisują mi. Nie wiem, co wtedy robić. Załóżmy - w jakiejś dyskusji w czymś się nie zgadzam i ktoś narzuca mi swoje zdanie. Mam zawsze swoje argumenty i gdy ktoś się nie przebija albo nie podoba mu się, co mówię - następuje atak. Najpierw ocena typu "tylko nienormalni tak myślą", a potem po całości, że jestem nienormalna i sieje swój jad. Mam wrażenie, że ktoś mówi o sobie, gdzie ja zachowuje kulturę w dyskusji i trzymam przy swoim. Ludzie nie rozumieją nawet, że obrażają mnie zdaniami typu "życzę Ci najgorzej" lub "trzeba być idiotą, aby tak robić". To przykład oczywiście. Może ja przesadzam, ale moje ciało czuje dyskomfort. Powinnam tolerować takie zachowania? Poza tym co zrobić, gdy zazdrosna sąsiadka ciągle przypisuje mi najgorsze cechy? Jest sama znerwicowana i nieszczęśliwa i gdy widzi, że żyje wg własnych zasad (inaczej od innych, bo tak życie mi się ułożyło), to strasznie mnie krytykuje. Poza tym widzę również zazdrość odnośnie wyglądu, bo jest zaniedbana osoba i w tym jej nie pomogę. Nie czuję się dobrze, gdy ładnie się ubiorę i widzę na siebie wzrok jej rodziny. Słyszę wówczas zdania typu "leń", "pustak" itd. Oczywiście jestem ubrana elegancko i nie wyzywająco. Nogi mi się trzęsą, bo czuje się nękana. Skończyłam szkołę, mam pracę itd. , a ciągle mówi,że jestem nikim :/

Witam, jestem świeżo po rozwodzie. Mąż zostawił mnie dla 9 lat młodszej dziewczyny.
Witam, jestem świeżo po rozwodzie. Mąż zostawił mnie dla 9 lat młodszej dziewczyny. Wcześniej mówił mi, że jestem bez ambicji, nie mam celu w życiu, bo zajmowałam się dziećmi, nie dążyłam do niczego przed urodzeniem dzieci, pracowałam w sklepach. On pielęgniarz i ratownik w czasie małżeństwa zrobił studia i magisterkę z pielęgniarstwa, w szpitalu poznał młodą pielęgniarkę. Mój problem jest taki, że porównuję się ciągle do niej, czuję się nikim, jestem teraz pokojówką w hotelu, nie mam nic żadnych studiów, nie mam talentu, żyje tylko dla dzieci, wstydzę się siebie, taki nikt.
Dlaczego czuję się zmęczona relacjami z rówieśnikami, mimo początkowego pragnienia znajomości?

Zwracam się z pytaniem odnośnie do mojego zachowania, które jest dla mnie niezrozumiałe.

Często doświadczam z tego powodu mętliku w głowie i natrętnych myśli. Chodzi o moje relacje z ludźmi. 

Mam 16 lat, chodzę do szkoły średniej. 

Całe życie miałam koleżanki, a w zasadzie jedną — jako introwertyk preferuję mniejsze grono. 

Wiele lat "przyjaźni" okazało się zgubne, bo odsunęłyśmy się od siebie, ona się zmieniła, ja też. Pójście do innych szkół zupełnie nas rozdzieliło. Obecnie jesteśmy tylko na cześć i krótkie pogawędki, ale sztywne i bez satysfakcji. 

Rozpad tej relacji mnie zabolał. Miesiącami się nad sobą użalałam. A potem mi przeszło. 

Tylko że zderzenie z rzeczywistością w liceum okazało się jeszcze gorsze. Liczyłam, że idąc do nowej szkoły, bez problemu znajdę koleżankę. Wyidealizowałam sobie, że będzie świetnie, a było na odwrót. 

Pierwszy rok był istną tragedią: omijałam lekcje, izolowałam się od grupy, bo nikt nie chciał ze mną rozmawiać. 

Zawsze oczekiwałam, że to inni do mnie zagadają, bo sama nie potrafiłam. Spędziłam cały rok, siedząc w ławce z osobą, z którą prawie nie rozmawiałam i nie mając nikogo, z kim można spędzić czas nawet na przerwie. 

Zmagałam się z samotnością, chciałam tylko mieć kogoś bliskiego, marzyłam o przyjacielu, wyobrażałam sobie nawet, jaki mógłby być. Znowu zgubne wyobrażenia, które potem bolą. W styczniu chodziłam do szkolnego psychologa, co pomogło mi poradzić sobie z tym stanem i zaakceptować swoje emocje. Jakoś stanęłam na nogi. Pod koniec roku nawiązałam znajomość z dziewczyną, nazwijmy ją M. 

M również była cicha, introwertyczna, pozytywna i dobrze mi się z nią rozmawiało. Miałyśmy wspólne tematy. 

Od nowego roku szkolnego zaczęłyśmy razem siedzieć. Początkowo było dobrze, uwielbiałam i uwielbiam z nią rozmawiać, ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. 

Przede wszystkim dostrzegłam, jak łatwo męczą mnie konwersacje z ludźmi. Parę zdań, czasem nawet nie, a ja czuję się wykończona jak nigdy. Przychodzę do szkoły i potrafię nie odzywać się do niej przez kilka lekcji, bo na samą myśl wzbiera się we mnie złość, czy jak to nazwać. Nawet nie mam pojęcia. Bywają dni, że śmiało z nią gadam, ale potem jestem zimna, zdystansowana i się izoluję. Nachodzą mnie myśli, że to był błąd chcieć mieć koleżankę i że lepiej mi było samej, nikt mnie nie męczył, nikt nie przeszkadzał. Czasami dotyczą także bliskości relacji: boję się, że ona może poczuć coś więcej, nie wiem, skąd w ogóle ten pomysł. Albo, że ja poczuję coś więcej. Poza tym miewam negatywne myśli na jej temat: drażni mnie jej ciągłe dobre poczucie humoru, uśmiechnięta twarz i ta pozytywność wobec wszystkiego. Jestem już zmęczona uśmiechaniem się, kiedy nie mam powodu, by to robić. 

Czuję się okropnie, jakbym była kosmitą, który nie umie funkcjonować z ludźmi. Świetnie dogaduję się z rodziną, z rodzeństwem, mogę z nimi rozmawiać godzinami bez zmęczenia, ale kontakt z rówieśnikami... Wysysa mnie z energii. Po całym dniu spędzonym w hałasie i wśród bodźców marzę tylko o ciszy, książce i odpoczynku we własnym towarzystwie. Często boli mnie głowa, mam spięte ciało. Zastanawiam się, jak absurdalne jest to, że parę miesięcy temu płakałam nad samotnością, a teraz chcę jej z powrotem. Wiem, że samotność mogła wpłynąć na moje postrzeganie relacji, ale czy to normalne? I czy mogę coś z tym zrobić? 

Będę wdzięczna za słowo wsparcia.

Decyzja o dziecku w związku: różne opinie lekarzy, presja czasu i odmienne pragnienia partnera

Mam 25 lat, jestem w szczęśliwym związku z partnerem od 5 lat. Bardzo bym chciała, żeby coś się zmieniło w naszym związku, chciałabym mieć dziecko. Nie jesteśmy po ślubie. Rozmawiałam z nim wiele razy, ale odpowiada już nerwami i mówi, że na razie nie chcę mieć dziecka, chciałby mieć pieniądze i gdzieś wyjechać. Moja sytuacja natomiast wygląda tak, że kiedy zajdę w ciążę będę musiała stosować zastrzyki na utrzymanie dziecka. Jeden lekarz mówi, żebyśmy się spieszyli, a drugi mówi co innego. Wiem, że rodzice z jednej i z drugiej strony by pomogli. Czuje się okropnie. Nie wiem, co robić.

kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!