Wstecz
Witam. Mam problem, który ciągle zaprząta moją głowę. Jestem z chłopakiem 1,5 roku. Doskonale wiedziałam, że przedemną był w 2 letnim związku, znałam powód rozstania i jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało. Do czasu. Niedawno natrafiłam na jednym z portali na jej zdjęcie, zaczęłam szperać i zobaczyłam ich wspólne zdjecie. Co prawda było to sprzed kilku lat, kiedy my nawet się jeszcze nie znaliśmy a i tak zabolało. Od tego czasu mam jakąś obsesję. Stale się do niej porównuje, ona jest dużo ładniejsza,zgrabniejsza i młodsza. Cały czas boję się, że wystarczy jedno jej słowo i on do niej wróci, chociaż mój chłopak zapewnia, że mnie kocha, nie chce nikogo innego i to ze mną chce budować przyszłość. Kiedy próbowałam z nim o tym porozmawiać to powiedział jedynie, że nawet kontaktu z nią nie ma i to jest przeszłość do której on nie chce wracać. Kiedy się rozpłakałam to jedynie mnie przytulił i prosił żebym przestała płakać. I tak tulił dopóki się nie uspokoiłam, nic nie mówił. Każda jego aktywność na komunikatorze czy nieodebrany telefon powoduje u mnie lęk, że właśnie z nią pisze, albo są teraz razem. Jak mam poradzić sobie z tymi myślami? Co robić? Mam dosyć płaczu i podejrzeń.
3 miesiące temu
Edyta Kwiatkowska

Edyta Kwiatkowska

Pani Marto, widać, że ma Pani w sobie bardzo dużo trudnych emocji, wiele pytań bez odpowiedzi i wątpliwości. Każdy z nas miał wcześniej inne rozdziały życia, pytanie czy zostały one w odpowiedni sposób zamknięte, a kolejne rozdziały są tworzone zgodnie z wartościami z którymi się utożsamiamy. Na pewno popracowałabym nad komunikacją w związku aby skonfrontować Pani myśli z rzeczywistością, aby sprawdzić czy odczucia budowane są na myślach czy na faktach. Również zadałabym pytanie skąd bierze się Pani wątpliwość w intencje chłopaka: czy były działania ze strony partnera, czy jest to związane z Pani samooceną, czy jeszcze coś innego. Pisze Pani, że ma Pani dość płaczu i podejrzeń- świetnie, że zdaje sobie Pani z tego sprawę i chce podjąć działania aby ten trudny czas uporządkować. Mam nadzieję, że moja odpowiedź była w jakiś sposób pomocna.

Edyta Kwiatkowska

3 miesiące temu
Yuliana Shevchuk

Yuliana Shevchuk

Pani Marto, trudności, które Pani opisuje mogę mieć swoje źródło w obniżonym poczuciu własnej wartości (poczucie bycia gorszą, porównywanie się, niepokój o to, że partner odejdzie). Przepracowanie schematów i przekonań, które negatywnie wpływają na Pani samoocenę w relacji (np. w terapii) z pewnością poprawiłoby Pani samopoczucie, funkcjonowanie w relacji i satysfakcję z niej. 

Pozdrawiam ciepło,

Yuliana Shevchuk

3 miesiące temu
Małgorzata Korba-Sobczyk

Małgorzata Korba-Sobczyk

Dzień dobry

 

Zrozumienie  co w tej sytuacji sprawiło ,że  poczuła się Pani zagrożona wymaga  aby pochylić się nad  Pani życiem. coś spowodowało ,że Pani poczucie własnej wartości dało o sobie znać.  Z tego co Pani pisze  Pani Partner próbował Panią uspokoić w taki sposób jaki jest mu znany.   Z pewnością  potrzebny byłby kontakt ze specjalistą ,który pomógłby Pani w zrozumieniu swoich emocji.

W razie pytań  zapraszam do kontaktu

3 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Zobacz podobne

Witam. Na wstępie powiem, że jestem osobą bardzo samotną, posiadającą niską samoocenę
Witam. Na wstępie powiem, że jestem osobą bardzo samotną, posiadającą niską samoocenę oraz permanentnie smutną, która jakiś czas temu można powiedzieć, poddała się życiowo i wycofała socjalnie. Wewnątrz czuję pustkę i jakbym był wyprany z emocji, nic na mnie nie robi już wrażenia, nawet raz jak pojechałem skoczyć w tandemie, to myślałem, że będzie to jakiś bodziec, ale jak się okazało, sam skok nie zrobił na mnie żadnego wrażenia (a podobno pierwszemu skokowi towarzyszy przeładowanie sensoryczne i nic się nie pamięta). W skrócie można by powiedzieć o mnie życiowy przegryw. Mam dwójkę chorych rodziców, z którymi mieszkam i się nimi zajmuję. Jeden rodzic wymaga znacznie większej uwagi (podnoszenie z łóżka, czyszczenie, przygotowywanie jedzenia itp.), drugi jest w miarę samodzielny i jakiś czas wytrzyma bez pomocy. Teraz do rzeczy, w ostatnie wakacje poznałem dziewczynę, dołączyła się przypadkiem do mojej wędrówki po górach. Po powrocie do normalności prowadziliśmy rozmowy na komunikatorze dzień w dzień, długie rozmowy, ściany tekstu o wszystkim i niczym. Z czasem, kiedy w ten sposób ją lepiej poznałem, zrozumiałem, że to może być ta bratnia dusza, której zawsze miałem nadzieję znaleźć, najgorsze, że ona mimo będąc ode mnie sporo młodsza dawała mi subtelne znaki zainteresowania moją osobą. Zawsze sobie mówiłem, że albo będę z kobietą, która mi odpowiada albo wolę umrzeć sam. Jeden problem to taki, że w momencie jej poznania ona była w trakcie podjęcia dużych życiowych kroków, przeprowadzka do innego kraju. Już po przeprowadzce, opowiadała mi o tym kraju, wysyłała zdjęcia, filmy itp. Aż w końcu rozbudziła moją wyobraźnię na tyle, że postanowiłem się również tam przeprowadzić, ale jej o tym nie mówiłem, tylko zacząłem uczyć się języka, załatwiać sprawy dotyczące opieki nad rodzicami, próbować przekwalifikować się na zawód, który mógłbym wykonywać w nowym kraju. Wstępnie miałem ją odwiedzić, na kilka dni. Bilety były już kupione, ja się nie mogłem doczekać, jak i ona, kiedy się spotkamy, a na miejscu chciałem po części wybadać sytuację i podjąć jakieś konkretniejsze plany, żeby nie robić tego przez komunikator. Te codzienne rozmowy dawały mi takiego, życiowego kopa, chciało mi się działać, w końcu miałem przejrzysty cel, w głowie rodziły się nowe pomysły, życie podyndało mi możliwością prawdziwego szczęścia przed nosem, by je po chwili zabrać. Na dwa tygodnie przed wylotem, jeden z rodziców zachorował i trafił do szpitala. Stanąłem przed wyborem, jadę do niej i zostawiam rodziców na pastwę losu albo zostaje i możliwość życiowego szczęścia i spełnienia prawdopodobnie odpływa w nieznane. Zostałem. Po poinformowaniu jej o całej sytuacji okazała zrozumienie i współczucie, ale czułem, że ta decyzja będzie rzutować na dalszej relacji. Dwa tygodnie po moim nie przyjechaniu, kontakt zaczął wyhamowywać, odpowiedzi po 2 dniach, po 3, 5. Zdjęcia tak jak wcześniej wysyłała z solowych wypadów, teraz subtelnie sugerowały, wypady w towarzystwie. Rozumiem ją, że nie będzie wstrzymywać swojego życia, ale mam teraz takie wielkie przeświadczenie, że to ja mogłem przeżywać z nią te chwile, gdybym nie wybrał opieki nad potrzebującym rodzicem. Motywacja i chęci zniknęły, chęć do życia też. Miałem moment, gdzie emocje były tak silne, że jak siadłem to zacząłem gadać do siebie i płakać jak nigdy wcześniej (nawet na pogrzebach bliskich nie płakałem). Mówiłem do siebie, że tylko chciałem móc otoczyć drugą osobę swoją miłością i mieć dla kogo żyć, otworzyć tę tamę emocji, która się we mnie zgromadziła przez te lata samotności. Nie wiem, co dalej z tym robić, próbować, że a może jednak? Dać jej spokój, co w sumie byłoby fair wobec niej? Zły jestem na siebie, że nie potrafię cieszyć się życiem samemu i sama nadzieja związku z taką wymarzoną osobą ma na mnie tak duży wpływ. No cóż, wszystko się okaże w te wakacje, bo dawno temu umówiliśmy się na jeszcze jedną wyprawę, z której póki co nie wycofała się, ale moje nadzieje, jeżeli chodzi o związek, z mojej perspektywy wyglądają całkiem mizernie. Także po wakacjach pewnie przepale oszczędności i podejmę tą jedną jedyną egoistyczną decyzję w moim smutnym jak **** życiu. Odkładałem to ze względu na bliskich ("no nie mogę im tego zrobić"), ale czuję, że tak dalej już nie dam rady. Nie wiem, czy to, co napisałem, można nazwać pytaniem, ani czy było to napisane składnie i ładnie, bo tyle rzeczy chodzi mi po głowie, ale chciałem się gdzieś anonimowy wygadać. Może powiecie mi coś, czego o sobie nie wiem, może doradzicie, a może tylko zaproponujecie proszki i terapię. Na nic w każdym razie nie liczę. Pozdrawiam