Left ArrowWstecz

Czy chłopak patrzy na mnie jak na opcję, do której może wracać?

Jak bardzo możliwe jest, że były chłopak mógł kogoś poznać, a inicjuje seks ze mną? Po zerwaniu nie mieliśmy kontaktu przez tydzień a po tygodniu przyjechał, żeby przeprosić rodziców za zachowanie w pewnej sytuacji, mnie mówi, że nadal coś czuje, chce kontaktu fizycznego. Jak to rozumieć? Są jakieś szanse, że kogoś poznał i ma mnie za opcje?
User Forum

KK

w zeszłym roku
Marta Kocięda

Marta Kocięda

Dzień dobry,

Z Twojego opisu wynika, że Twój chłopak “nadal coś do Ciebie czuje” i być może nie jest pogodzony z rozstaniem. Pytanie z jakiego powodu się rozstaliście i czy była to Wasza wspólna decyzja, czy tylko jednej strony. 

Kolejne pytanie do Ciebie, które mi się pojawia, to skąd biorą się w Tobie obawy, że jesteś opcją i że były partner kogoś poznał? Czy takie myśli towarzyszyły Ci wcześniej w Waszym związku…

Pozdrawiam,

Marta

w zeszłym roku
Dominik Kupczyk

Dominik Kupczyk

Po zerwaniu, jeśli były partner nagle inicjuje kontakt fizyczny i wyraża uczucia, może to świadczyć o zmieszanych uczuciach i niepewności co do decyzji o rozstaniu. Takie zachowanie może być próbą ponownego zbliżenia lub wynikać z tęsknoty za intymnością. Ważne jest, aby rozważyć intencje byłego partnera i zastanowić się, czy szanuje on Pani uczucia. Otwarta rozmowa o intencjach i oczekiwaniach może pomóc wyjaśnić sytuację. Kluczowe jest ochronienie własnych uczuć i ustalenie granic, które zapewnią Pani emocjonalny dobrostan. Decyzje o dalszym kontakcie z byłym partnerem powinny być podjęte z uwzględnieniem Pani potrzeb i wartości.

w zeszłym roku
Agnieszka Wloka

Agnieszka Wloka

Najpewniej wszystko wyjaśni się jak odważycie się na rozmowę i przedstawi mu Pani swoje odczucia tak zupełnie w komunikacie “ja”. “Ja” czuję, że coś nie gra. Być może przed rozmową warto samej sobie pomedytować, na czym Pani teraz zależy - czy Pani jeszcze coś czuje, potem można do odnieść do tej naszej racjonalnej warstwy -  “czy powinnam czuć” - tyle, że uczuć nie przechytrzymy. Jak Pani dojdzie do swojego stosunku do niego i pragnień względem niego będzie prościej. Z kolei z punktu widzenia związku nie zostaje nam nic innego jak rozmowa i to szczera. choć strach przed nią bywa silny, bo motywowany tym, co pani ma w głowie - trzeba więc sprawdzić pytając chłopaka o prawdę.

w zeszłym roku
Krystian Michalak

Krystian Michalak

Cześć,

Zadałaś bardzo ciekawe pytanie! Hmm, na pewno nie da się na nie odpowiedzieć jednoznacznie, ponieważ odpowiedź kryje się w umyśle tego chłopaka. My możemy gdybać co tym mężczyzną kieruje. 
Z przytoczonej sytuacji można wywnioskować, że temu Chłopakowi nie jest łatwo, niedawne rozstanie/zerwanie pewnie ważnej relacji, ukazuje się również ważny szczegół, czyli relacja intymna. Intymne kontakty partnerów nie tylko dają nam przyjemność, a tworzą również przywiązanie między ludźmi, również dają nam możliwość odreagowania i rozluźnienia się (potrafią być przez nas odbierane jak narkotyk). 
Te wszystkie czynniki, jak i ich mała ilość nie dają możliwości odpowiedzenia na pytanie czy twój były chłopak naprawdę nadal coś do ciebie czuje, czy może kogoś już w tym czasie poznał i traktuje ciebie jako opcję, można na pewno odpowiedzieć śmiało, że ta cała sytuacja jest dla ciebie trudna i zagmatwana. Rozumiem ciebie na tyle ile mogę tą sytuację zrozumieć i to co przechodzisz! 

Dobry wyjściem w tym przypadku jak już jest pójście, bądź umówienie się na wizytę online do specjalisty i warto by było przepracować tą relację i to rozstanie. Warto spróbować zrozumieć siebie i jak ta sytuacja na nas wpływa :)


Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo radości,

Krystian Michalak

Psycholog

w zeszłym roku

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Toksyczne, przemocowe małżeństwo. Nie potrafię się z niego uwolnić.

Od 20 lat jestem w związku małżeńskim. Mój problem to mój mąż, który jest bardzo agresywny słownie. Nigdy nie wiem w jakim humorze wstanie, zazwyczaj jak tylko usłyszę z rana, że trzaska drzwiami albo czymś rzuca, to już wiem, że będzie awantura i zazwyczaj jest to awantura za coś, co wydarzyło się np. 6 miesięcy wcześniej. Wyzwiska typu *przekleństwa*, aż mi wstyd to pisać. Zastraszanie za każdym jednym razem mnie i dzieci, gdzie nie pójdzie do pracy, to go wywalają. W tym roku właśnie został wyrzucony z ósmej pracy, tymczasem ja pracuje jak wół, żeby na wszystko starczyło. Po całej awanturze jednostronnej, bo ja się nauczyłam nie reagować, bo jeszcze gorzej wtedy jest, oczekuje, że padnę mu w ramiona, a jak tego nie zrobię, to zaczyna się na nowo. Wyzwiska, rzucanie przedmiotami. O naszych dzieciach zawsze mówi te "downy". Ręce opadają normalnie. Odchodził już 4 razy i zawsze wracał z płaczem, że to ostani raz. Mój syn ma już 18 lat i ostatnio próbował mnie bronić to się ojciec do niego do bójki rzucił, a zapytał tylko 'czemu cały czas wyzywasz mamę, ona przez ciebie płacze'. Wiem, że jestem w toksycznym związku, ale nie potrafię się z niego uwolnić.

Mąż podczas stresujących dni zachowuje się dla mnie obrzydliwie, musi powąchać fekalia.
Pytanie dotyczy zachowania męża. Będąc w ciąży zaczęłam zauważać, bądź też mąż przestał kryć się ze swoimi dziwnymi zachowaniami. Zawsze miał swoje jakieś dziwactwa, ale nigdy nie przywiązywałam do tego dużej wagi, starałam się być wyrozumiałym partnerem. Moje zaniepokojenie wzbudziło zachowanie męża kiedy byłam w ciąży , ten okres był dla niego pewnie trudny i stresujący. Zaczął skarżyć się częściej na bóle głowy i ucisk w klatce piersiowej. Lekarz stwierdził nadciśnienie, wypisał leki i kazał rzucić palenie. Mąż nie zastosował się do zaleceń lekarza , nawet nie wykupił recepty. Dziwne zachowanie , które po raz pierwszy zauważyłam było dłubanie w nosie i zjadanie tego co wydłubał, podczas podróży do lekarza na USG prenatalne. Najgorsze co odkryłam tak mnie zaskoczyło i wzbudziło takie obrzydzenie, że tydzień mi zajęło zanim z mężem o tym porozmawiałam. Podczas oglądania kanału o teoriach spiskowych( był wielkim fanem takich teorii i oglądanie tego wzmozylo się podczas mojej ciąży) włożył ręką w majtki i palcem gmerał w odbycie a potem wąchał palce ... Po tym incydencie bardzo uważnie zaczęłam go obserwować. Sytuacja z wąchaniem fekaliów nie była jednorazowa, robił to dość często co więcej palcem , którym którym grzebał w odbycie wycierał to za lewe ucho. Bardzo często potem tym samym palcem pocierał za uchem i znowu podstawiał pod nos i wąchał. Jak w końcu się odważyłam i zaczęłam z nim rozmowę na ten temat to się dowiedziałam tylko tyle , że to jest jego sposób na odstresowywanie. W internecie niewiele jest informacji na ten temat. Wiem tylko tyle , że jest to rodzaj zaburzenia psychicznego , które zazwyczaj towarzyszy innym groźnym chorobom psychicznym, jak nerwica natręctw a nawet schizofrenia. Bardzo proszę o pomoc, bo mąż nie uważa, że robi coś źle i nie chce iść do lekarza a ja boje się o swoje malutkie dziecko i o siebie.
Jak radzić sobie z uzależnieniem emocjonalnym jako DDA i poprawić zdrowie psychiczne?

Dzień dobry, jestem mężczyzną w wieku 31 lat. Jestem DDA i mam duży problem ze swoimi emocjami. Od kilku miesięcy jestem singlem po długoletnim związku. Już wcześniej wiedziałem, że moja głowa nie reguluje emocji w zdrowy sposób, ale w jakiś sposób byłem w stanie z tym żyć. Mam wrażenie, że posiadam syndrom uzależnienia emocjonalnego. Wchodząc w nową relację, chorobliwie potrzebuje uwagi tej drugiej osoby i znaków, że nadal jest mną zainteresowana. Gdy ich nie otrzymuje wpadam, w jakiś stan nerwowy, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Nic nie jest w stanie go zagłuszyć. Nie jestem w stanie odwrócić uwagi od tych emocji. Nie obejrzę filmu, nie przeczytam książki, nie mogę normalnie funkcjonować, bo cały czas moje myśli krążą wokół banalnego braku nowej wiadomości. Jednocześnie sam nie nawiążę kontaktu, ponieważ moja głowa uważa, że w ten sposób się narzucam i nie spełni to moich chorych oczekiwań i tak tłumię w sobie te emocje, które mnie powoli niszczą... Dopiero wracam do normalności, jeżeli moje podświadome wymagania zostaną spełnione i ta druga strona się do mnie odezwie albo w jakiś inny sposób pokażę, że jej zależy. Po zakończeniu rozmowy/spotkaniu za chwilę znowu wraca ten stan. Przed moim ostatnim związkiem sytuacja była podobna, ale wszystko się szybko potoczyło, bo zamieszkaliśmy razem i w jakiś sposób zostało to zamaskowane, bo jednak miałem tą świadomość, że się zobaczymy w domu, po pracy, natomiast przez te lata nie zniknęło to całkowicie i też było dużo sytuacji, w której potrzebowałem dowodu na zainteresowanie mną. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że moja inicjatywa nie wystarcza, a wręcz pogarsza sprawę. Potrafię też być złośliwy, wzbudzać specjalnie zazdrość, żeby naocznie zobaczyć, że zainteresowanie nadal jest, jednocześnie to ja jestem zazdrosny, ale nie chce tego pokazywać, bo uważam, że to oznaka słabości... Nie mogę tak żyć. Związek się skończył, buduję kolejną relację i mam wrażenie, że przechodzę przez piekło, a nie przez najlepszy czas relacji. Byłem u psychiatry i zostały mi przepisane psychotropy (Asentra). Mam wrażenie, że mój stan się delikatnie poprawił. Dostałem zalecenie od psychiatry, żeby uczęszczać na psychoterapie w kierunku "powtarzających się schematów". Generalnie już jakiś czas temu byłem dwukrotnie na spotkaniu z psychoterapeutą, ale bardziej skupiałem się na swoim dzieciństwie i sobie jako DDA i miałem wrażenie, że nie jestem rozumiany, że nie potrafię fachowo nazwać problemu, z którym przychodzę, że rozkopuję mnóstwo wątków. Spotkania polegały na moim monologu. Miałem wrażenie, że to ja prowadzę spotkanie. Teraz chyba potrafię nazwać to z czym się borykam - uzależnienie emocjonalne, ale czy na pewno? Stąd mój post u Państwa. Zraziłem się do spotkań z psychoterapeutą i nie wiem co robić, a nie mogę tak funkcjonować. Czuję, że każdy taki dzień mnie niszczy od środka. Słabo śpię, w sytuacji nerwicy nie jem... Wiem, że bez terapii nie dam sobie rady, ale od czego to znowu zacząć? Mam już dość opowiadania ciągle o tym samym. Tym razem widzę problem. Zakładam, że objaw uzależnienia emocjonalnego nie wpływa na mnie tylko przy budowaniu relacji, ale też w innych aspektach życia, aczkolwiek przy budowaniu nowej relacji działa na mnie najbardziej destruktywnie. Będę Państwu wdzięczny za każdą wskazówkę, bo mam już serdecznie dosyć i jestem na skraju :-(

Dziewczyna zerwała ze mną, ponieważ choruje na depresję. Jak mogę jej w tym pomóc?

Cześć, 

jakiś czas temu żyłem w szczęśliwym, jak mi sie zdawało, związku, lecz do mojej byłej już dziewczyny wkradła sie depresja. Z tego powodu zakończyła nasz związek. Po czasie porozmawialiśmy i wyjaśniła mi wszystko na tyle, na ile potrafiła oraz tyle, ile potrzebowała powiedzieć. Z racji, że jest to dla mnie osoba jedna na milion obiecałem wyjść z nią z tego i okazałem całkowite wsparcie oraz zaangażowanie już w sferze przyjaźni, żeby to była jak najbardziej komfortowa sytuacja dla naszej dwójki. Jest to dla mnie jednak nowa sytuacja i chciałbym zapytać co ja ze swojej strony mogę zrobić, żeby móc jej w jak najlepszy sposób pomóc? Jestem ze swojej strony oddać całe swoje zdrowie psychiczne i fizyczne, żeby wstała na nogi..

Decyzja o rozstaniu czy przywiązanie? Zmagania z trudnymi emocjami w związku na emigracji

Od 3 lat mam narzeczonego, z którym mieszkamy razem (zamieszkaliśmy razem zaraz po zaręczynach, wyjechałam razem z nim za granicę i mieszkamy na mieszkaniu agencyjnym), zanim zamieszkaliśmy razem, nasz związek był szybki(?). Zaczęliśmy się spotykać w październiku, w lutym zabrałam go na wakacje z okazji walentynek i wtedy się oświadczył (tak naprawdę dzień przed wyjazdem, jak był pijany na umór u mnie w domu, bo podejrzewałam go o zdradę, a był kupić pierścionek), ale nieważne… żyło nam się dobrze, jak zamieszkaliśmy razem, okazało się, że jego przeszłość odbiła na nim piętno, awanturował się do takiego stopnia, że dochodziło do szarpania, niszczenia rzeczy itp tak minęły 2 lata (od roku już nie ma takich awantur, zmienił się bardzo, ale dalej ma czasami wybuchy złości) było wiele sytuacji gdzie byłam na skraju, myślałam o rozstaniu wiele razy, ale za każdym razem jak chciałam wpadał w furię raz prawie wjechał do rowu, bo jechał samochodem po tym, jak rozmawiałam że chce się rozstać odstawiał po prostu cyrki a ja płakałam i zawsze łagodziłam wszystko, zaraz jak widziałam te nerwy i desperację za każdym razem tak samo nie umiałam odejść i w poprzednich związkach też tak miałam, nigdy nie umiałam odejść. W moim domu w młodości były problemy alkoholowe, nie miałam za dobrych relacji z rodzicami, często po prostu wychodziłam z domu zdarzało się i tak, że na kilka dni… zaczęłam z nim być, bo jak się poznaliśmy wiele lat temu, to coś poczułam i tak on został w mojej głowie ja byłam za młoda, ale nigdy jakoś bardzo go nie kochałam po prostu taki sentyment, że był pierwszym chłopakiem którego pocałowałam itd nasz kontakt zerwał się a po paru latach się spotkaliśmy i właśnie zaczęliśmy być razem, ale w trakcie tego kiedy nie mieliśmy kontaktu, dużo się działo w moim młodzieńczym życiu. Byłam w bardzo przemocowym związku, stety zakończył się odsiadką mojego byłego partnera w więzieniu, miesiąc po tej sytuacji poznałam człowieka nazwijmy go Pan K. Wspaniały człowiek jego jedno spojrzenie paraliżowało mnie a stres jaki czułam przy nim to był szczyt, jakbym miała wziąć udział w grze na śmierć i życie to była cudowna, lecz bardzo bardzo krótka znajomość spotkaliśmy się parę razy spędzić czas, po czym doszło do pocałunku i już następnego spotkania nie było ale kontakt znikomy został wiedziałam i czułam że nie jestem mu obojętna a ja kochałam go jak wariatka potrafiłam siedzieć kilka godzin na ławce obok przystanku żeby zobaczyć jak wraca z pracy ale nie inwigilowałam go wiedziałam że jak będzie chciał sam się odezwie kontakt jakiś był czasami pisaliśmy sugerował mi kilka razy że mu się podobam że tęskni że chciałby żebym z nim była itp ale nasze spotkania zakończyły się tym że napisał do mojej koleżanki „ co to za dziewczyna jak daje się całować po tygodniu znajomości” i to we mnie zostało potem spotkaliśmy się jeszcze ze dwa razy na przestrzeni pół roku powiedział mi że się boi zaufać że został skrzywdzony i nie jest gotowy ja okej tylko że tak czekałam i czekałam i się nie doczekałam i wtedy pojawił się mój obecny narzeczony właściwie to nie wiem czy zaczęłam z nim być żeby zrobić panu K po złości czy naprawdę byłam tak zakochana w nim bo od tamtych sytuacji mija już 5 rok (z panem K) a ja dalej go kocham pomimo że wiem że to nie najlepszy materiał na męża to jak go spotykam czasami albo widzę jak jedzie samochodem serce staje dęba dostaje potów w głowie mi się kręci a cały świat jakby się zatrzymywał… mój narzeczony chce wrócić do Polski jak odłożymy trochę pieniędzy i kupimy dom ok 2 lat ( podkreślę też że jest starszy ode mnie o 7 lat) i wtedy bd się rozwijać itp a ja tego nie chce ale rozmowy nie pomagają bo jak poradzimy sobie jak wrócimy nie mamy nic itp ja to wiem ale i tak tego chce… chce wrócić już od dawna nie pasuje mi życie za granicą chce wrócić pracować kształcić się spełniać marzenia i tak kupić dom i założyć rodzinę ale nie będąc kolejne 2 lata za granicą… czasami mam wrażenie że mamy trochę inne perspektywy na życie… jak ja mówię o swoich planach to on się śmieje ze mnie wiem tak mam wysokie plany ale to moje własne plany nie chcę żeby ktoś je krytykował… zastanawiam się czy nie lepiej by mi było wrócić samej do Polski… ale boję się rozstania znowu się złamie i wrócę udam że nie chciałam tego itp poza tym mam wszystko za granicą musiałabym wrócić do rodziców znaleźć pracę nie wiem jakby to miało wyglądać teraz mam dobre kontakty z rodzicami ale to co było kiedyś zostawiło na mnie swoje piętno… jak miałam 14 lat rodzice zabrali mnie do psychologa a potem psychoterapeuty bo tam zostałam skierowana zdiagnozowano u mnie stany lękowe i depresyjne i po tylu latach stwierdzam że stany lękowe się bardzo pogłębiły czasami boję się nawet powiedzieć co myślę komuś że zacznie na mnie krzyczeć albo się śmiać na codzień jestem otwarta do ludzi lubię towarzystwo i raczej bym powiedziała że jestem duszą towarzystwa ale są momenty kiedy się bardzo boję z narzeczonym jak życie na codzień boję się nawet czasami powiedzieć co chce np jak każe mi wybrać co zjemy czy gdzie pójdziemy boję sie że zaraz mnie skrytykuje albo zwali winę na mnie na koniec… myślę że powinnam się skonsultować z lekarzem ale teraz jestem strasznie zależna nie pracuje, boję się odejść i nie wiem czy sama tego chce w końcu może ja go kocham tylko tak wygląda milosc(?) a może to przywiazanie(?) nie wiem co robić…

Jestem zazdrosna o przyjaciółkę, która stworzyła silną relację z inną dziewczyną. Nie czuję się dobrze w tym towarzystwie.
Dzień dobry. Chciałam zapytać co mogę zrobić .. ze sobą .. tym co czuję.. mianowicie od 2 miesięcy razem z przyjaciółką pracujemy w jednej firmie na produkcji i praktycznie obok siebie,ja widzę ją a ona mnie .. moja przyjaciółka ma 35 lat i pracuje na swojej lini z 23 letnią dziewczyną.. z dnia na dzień widzę jak się zbliżają do siebie .. widzę jak moja przyjaciółka patrzy z podziwem na nią i uśmiecha się na jej widok.. czasem widzę je we dwie w takiej relacji, jak zawsze ze mną była.. zaczęłam się odsuwać w cień.. nie potrafię przy tej dziewczynie się otworzyć, a widzę, że moja przyjaciółka bardzo ją lubi.. mam wrażenie, że ta dziewczyna na mnie krzywo patrzy.. boję się, że stracę moją przyjaciółkę, że ta dziewczyna wejdzie na moje miejsce po 13 latach naszej przyjaźni… mam problem z otworzeniem się .. z rozmową .. teraz już nawet z moją przyjaciółką .. nie mogę o tym powiedzieć mojej przyjaciółce, bo ostatnio, jak tamta dziewczyna wykonała w moją stronę gest założenia mi swoich okularów, bo czegoś nie widziałam, ja się odsunęłam i zmarszczyłam.. napisała mi przyjaciółka smsa, czemu taka jestem, a potem jak szłyśmy na przerwę, zezłoszczona powiedziała, że nie idzie i znalazłam ją płaczącą w łazience, a potem, jak pytałam czy chodzi o tę sytuację, wymigiwała się, że kierownik u nich był i wyprowadził ją z równowagi.. ciągle przewija się tej dziewczyny imię, że ona to, że ona tamto.. piszą ze sobą , ta dziewczyna jej się zwierza ze wszystkiego.. nie wiem, przyjaciółka czuje sie w moim towarzystwie, bo milknę.. czuję się samotna.. nie mam komu się wygadać.. proszę mi powiedzieć, co jest nie tak.. czy ze mną, czy z czymś innym.. i jak mam sobie z tym radzić?
Od dawna, jeśli nie nawet odkąd pamiętam, mam problem z relacjami, lękiem. Mam dopiero 16 lat
Dzień dobry, od dawna, jeśli nie nawet odkąd pamiętam, mam problem z relacjami, lękiem. Mam dopiero 16 lat, poznaję świat, ale to mocno utrudnia mi życie. Mianowicie zawsze jak kogoś poznaję, bądź nawet przy bliskich, czuję się jakby ludzie mieli mnie porzucić, mam wrażenie, że ich zanudzam, męczę czy cokolwiek. Czuję się praktycznie cały czas ciężarem dla innych, choć świadomie wiem, że tak nie jest. Również nie potrafię nawiązać relacji z ludźmi, ciągle się obawiam, że ta osoba sobie żartuje i mnie zostawi. Prawdopodobnie wiem, skąd może się to brać (matka mnie porzuciła jak byłam mała, a ojciec powiedział mi jak miałam 7 lat, że jeśli się nie zmienię to porzuci nas tak samo jak ona), jednak nie wiem, jak sobie pomóc. Te myśli są strasznie natrętne i ciągle wracają. Również mam olbrzymie wahania emocjonalne, o drobną rzecz potrafię się popłakać i czuję się od razu beznadziejnie, choć wcześniej było dobrze. I czasem w ułamku sekundy z dobrego stanu wpadam w takie coś, zdarza się, że mam wtedy myśli samobójcze (ale tylko myśli, nie zrobię tego nigdy, bo poza tym czuję sens życia, kocham pomagać i nie ma mowy o depresji, to tylko w danej chwili tak myślę, jak jestem pod wpływem emocji). Kompletnie nie panuję nad sobą, jak wpadam w złość to na całego, w smutek, radość i wszystko tak samo. W danej chwili żyję tylko tą emocją i potem dopiero jak to mija, analizuję swoje zachowanie i żałuję pewnych czynów. Również miewam ataki paniki, czuję się wewnętrznie osamotniona. Niby mam ludzi mi bliskich, ale nie czuję w nikim wsparcia, czuję się niezrozumiała i samotna. I to nie tak, że cały czas, tylko wiem, że to we mnie siedzi i w losowych momentach ze zdwojoną siłą się ujawnia. Też mam niezdrowe zachowania na tle nerwowym, nieświadomie obgryzam paznokcie, wyrywam je, obgryzam skórki do krwi, zdrapuję strupki paręnaście razy (mam od tego dużo blizn, bo od małego tak robię) i nie potrafię z tym przestać, bo robię to nieświadomie. Nie wiem, podejrzewam u siebie borderline, ale nawet jeśli, to nie wiem jak sobie z tym pomóc. Również mam co jakiś czas wrażenie bycia śledzonej, zamykam oczy jak wchodzę do ciemnych pomieszczeń, bo boję się, że coś tam jest a jeśli zaatakuje, to chociaż tego nie zobaczę, śmieję się z tego potem, ale i tak jest to przerażające w danej chwili. I trochę ponad miesiąc temu zaczęłam zbyt intensywnie reagować na nagłe głośne dźwięki, a zwłaszcza wrzaski, krzyki. Jak nauczyciel uderzy dłonią o stół, to już staję się nerwowa, czuję łzy w oczach i nie umiem ich powstrzymać. I potem przez resztę dnia jestem mocno rozchwiana emocjonalnie i co chwilę bez powodu lecą mi łzy. Już nie mówiąc o krzykach, nawet nie bezpośrednio na mnie. Wydaje mi się, że może być to trauma, wychowałam się w trochę ciężkich warunkach, wrzaski, policja to była norma jak byłam w przedszkolu, a po rozwodzie rodziców tato bardzo często krzyczał i unosił się o byle co, zdarzała się delikatna przemoc psychiczna, fizyczna (już teraz nie, kocham go, ale i tak skutki się teraz odbijają. A, i mam wrażenie, że mogę mieć parentyfikację). Bardzo proszę o jakąś radę, bo to wszystko mnie wyniszcza. I dziękuję za pomoc.
Przerażające zachowanie partnera, straciłam zaufanie. Co się dzieje, co powinnam zrobić?
Szanowni Państwo! Postaram się jak najkrócej. Jestem w związku od kilku lat. Partner się zmienił - w tym sensie, że niektóre jego zachowania od jakiegoś czasu to chyba przemoc (wcześniej zawsze miał rys porywczości, ale to było rzadkie i dla mnie akceptowalne). Od ponad roku są zdarzenia dla mnie nieakceptowalne, ale nie zdarza się to bardzo często. Czasem to jest przelotne, krótkie zachowania w codziennym życiu. Czasem konkretne sytuacje, zdarzenia trwające na przykład godzinę czy kilka. Jednak po ostatnim zdarzeniu jestem nadal w szoku. Partner nagle zaczął krzyczeć, strasznie. Wyzwał mnie poniżająco. (Na codzień nie używa nigdy takiego języka, w sumie pierwszy raz słyszałam jak tak się do kogoś odzywa na serio i na dodatek chodziło o mnie). Najpierw zupełnie nie wiedziałam o co chodzi. Powód okazał się niejasny, tzn. okazało się, że chodziło o sprawę wyjaśnioną dzień wcześniej (w sumie to ta sprawa wynikła z nieporozumienia, różnicy między odczuciami i sposobem bycia, nie będę szczegółowo opisywać - mówiąc krótko nie było niczyjej „winy”). Mnie serce zaczęło walić, byłam w szoku a jednocześnie starałam się z nim rozmawiać. Tłumaczyć, że to nieporozumienie itd. Tłumaczyć wszystko. A partner zatkał sobie ostentacyjnie uszy i zaczął przeglądać telefon. Ja nadal starałam się rozmawiać, mówiłam do niego. Ale nic nie mówił, patrzał się na mnie dziwnym wzrokiem, lodowate spojrzenie. Zachowałam spokój, ale po jakimś czasie popłynęły mi łzy. Nadal tak patrzał i nic nie mówił. Powiedziałam mu, że czuję się jak w horrorze. Nie zareagował. Trwało to długo zanim jakoś przekonałam go do jakiejkolwiek rozmowy, ale do końca pozostawał jakby w swoim przekonaniu i oskarżaniu mnie. Poszedł spać. Ja nie mogłam spać kilka godzin. Dopiero nad ranem, jak szedł do ubikacji i mnie zobaczył na kanapie, przyszedł, usiadł koło mnie i powiedział mi przepraszam. Ja też powiedziałam przepraszam - tłumacząc, że może coś nieświadomie zrobiłam, co go dotknęło, nieumyślnie i jeśli tak, to przepraszam. (Natomiast jego zachowania na pewno były świadome, celowe). Dalej jestem w szoku po tej sytuacji. Czuję się jak zgwałcona. Też jakbym poznała po tych wielu latach razem jakieś straszne oblicze mojego partnera. Partner zaś ma świadomość, co się wydarzyło (skoro mnie przeprosił), ale raczej ma do tego podejście, jakby to była kłótnia, sprzeczka, ostra wymiana zdań. (Dodam, że to najczęściej ja rozpoczynam rozmowę mającą na celu pracę nad naszą relacją, jak coś zgrzyta, partner ma raczej skłonność do zamiatania problemów pod dywan, i wydaje mi się, że to też najczęściej ja wyciągam rękę, by zamiast konfliktu porozmawiać i zidentyfikować jaki mamy problem). Nawet mnie spytał, jakie wyciągnęłam wnioski z tej sytuacji - tak jakby nic się takiego nie zdarzyło (ja nic nie odpowiedziałam, bo dla mnie to pytanie w kontekście tej strasznej sytuacji było poniekąd jak jej kontynuacja). Wcześniejsze sytuacje też bardzo mnie bolały - raz mnie uderzył (ale tylko raz się to zdarzyło, szturchnął w rękę), sytuacje wybuchów złości, zmienianie wcześniejszych ustaleń, ostentacyjne milczenie, odchodzenie tak że muszę za nim gonić, patrzenie z pogardą, używanie ironii, przedrzeźnianie, przekierowywanie dyskusji z rozmowy o problemie na to, że wymyślam lub że „mnożę problemy” itp. Jednak ta ostatnia sytuacja była tak „mocna”, że w sumie nadal jestem w szoku, a to już kilka dni. Z drugiej strony te wcześniejsze wtedy też mi się chyba wydawały „mocne”, ale ta ostatnia je „przebiła”. Ale też nie wiem, czy to wszystko rzeczywiście jest jakąś formą przemocy czy tylko tak to nadmiernie interpretuję i rzeczywiście „mnożę problemy”, co byłoby chyba przemocą wobec partnera. Mam zamiar porozmawiać z partnerem o tej ostatniej sytuacji, ale chcę najpierw to przemyśleć. Tak na prawdę, żeby patrzeć prawdzie w oczy, to gdyby chodziło nie o mojego partnera, ale o obcą mi osobę, to po takim zdarzeniu (i wcześniejszych już też) nie kontynuowałabym relacji. Ale to mój partner. Dodatkowo mam uczucie, że w takich sytuacjach jakbym była oskarżona i musiała się bronić, że z dystansu widzę to tak, że jakby podstawą jest jednak perspektywa partnera, a nie wspólna, tj. jego i moja jako równoprawne; czuję jakby dysproporcję w tym, czyje uczucia się liczą, kto jest odpowiedzialny itd. i na dodatek ja jakby z automatu temu ulegam, tak jakby samo się to działo (choć oczywiście wiem, że samo się jie dzieje). Jestem więc w niepewności, jak to wszystko widzieć. Może rzeczywiście „mnożę problemy”, jestem przewrażliwiona i zbyt wszystko drążę i nie ma sensu wracać do tej ostatniej sytuacji, omawiać jej - skoro partner mnie przeprosił i ja jego. Może nie powinnam już rozmawiać o tej sytuacji, mimo że mnie zmroziła i zszokowała. (Ogólnie myślę, że mamy jakiś problem z komunikacją, o czym już kilka razy spokojnie partnerowi mówiłam). Boję się jednak, co może znów nastąpić. Straciłam też poniekąd zaufanie do tego, że znam partnera - najbliższą mi osobę. Jak Państwo widzą, mam problem z oceną sytuacji - co się właściwie dzieje i jak reagować. Z góry bardzo dziękuję za ewentualny Państwa komentarz.
Rozterka po zerwaniu. Chcę wrócić, ale wiem, że będę nieszczęśliwy.
Dzień dobry. Już prawie 4 miesiące temu zerwałem z dziewczyną ,którą kochałem bardziej niż kogokolwiek wcześniej ,ponieważ psychika już mi nie wytrzymywała. Byliśmy ze sobą 1,5 roku i była pomiędzy nami różnica 4 lat. Byliśmy w związku na odległość, więc widywaliśmy się średnio co 2 tygodnie na kilka dni. Rozmawialiśmy codziennie czasem po 30 min, a czasem po kilka godzin niekoniecznie z mojej inicjatywy. W mojej głowie zaczęły się pojawiać wątpliwości, kiedy zaczęliśmy się kłócić i kiedy zacząłem zauważać brak reakcji na moje prośby. Kłótnie były o naprawdę największe pierdoły. Raz była kłótnia o to ,że nie porozmawiałem z nią dodatkowych 9 min ,ponieważ byłem w gościach i nie chciałem być niemiły (ciągnęło się to 3 dni). Podczas tego nie odbierała telefonu ,pisała bardzo przykre rzeczy i nie rozumiała kompletnie mojej strony sytuacji. Innym razem o to ,że poprosiłem ją ,żeby przyjechała kilka godzin później, ponieważ dzień przed jej przyjazdem miałem imprezę firmową i chciałem być w stanie ją odebrać. Z innych rzeczy nie miałem zbytnio możliwości podjęcia decyzji. Kiedy chcieliśmy obejrzeć film w 95% było to zawsze to, co ona chciała- inaczej nie oglądała. Raz puściłem to co ja chciałem, to wyszła do innego pokoju. Moje propozycje wspólnie spędzanego czasu były zbywane słowami "nie bo nie lubię / nie bo nie umiem" i prawie zawsze robiliśmy to, co ona chciała. Dodatkowo codziennie rozmawialiśmy raz krócej, raz dłużej. Z początku nie było to dla mnie uciążliwe ,ale z czasem nie mogłem nawet zająć się swoim hobby, bo zaraz dzwoniła i musiałem z nią rozmawiać- inaczej się obrażała. Często nawet nic do siebie nie mówiliśmy, bo nie było już tematów do rozmów ,ale i tak nie mogłem się rozłączyć, bo zaraz byłaby kłótnia. Często się czułem ,że muszę chodzić przy niej na paluszkach. Jedno złe słowo i będzie kłótnia. Osobiście nigdy nie zaczynałem żadnej kłótni. Zawsze starałem się podejść do tematu na spokojnie i o nim porozmawiać ,żeby znaleźć wspólne rozwiązanie i wiele razy mówiłem ,że jak ma jakiś problem to żeby po prostu ze mną porozmawiał ,ale nigdy to nie działało. Kilka razy zdarzyło się ,że podczas kłótni (które zawsze były w formie wiadomości ,a nie rozmowy, bo inaczej nie chciała) padały z mojej strony słowa "Jeżeli to się nie zmieni to ja nie chcę tak żyć". Według mnie była już to informacja ,że coś powinno się zmienić. Niestety 2 miesiące po rozstaniu rozmawialiśmy o naszym zerwaniu i ona tego tak nie widziała. Dodatkowo uważała ,że moja decyzja o rozstaniu została podjęta z dnia na dzień kiedy trwało to ok. 5 miesięcy i też powiedziała ,że szukałem najmniejszego powodu ,żeby z nią zerwać kiedy w rzeczywistości szukałem najmniejszego powodu ,żeby z nią zostać. Pisała też ,że już się zmieniła ,ponieważ zaczęła oglądać serial ,który bardzo chciałem z nią oglądać i spędzać czas tak, jak ja chciałem kilka razy, żebyśmy wspólnie spędzali ,ale podsumowała to ,że wystarczyło się otoczyć odpowiednimi ludźmi i że ewidentnie jej zmiana była kwestią podejścia, niekoniecznie jej. Mijają zaraz 4 miesiące od zerwaniu, a ja dalej ją kocham i nie mogą przestać o niej myśleć. Tęsknię za nią i bardzo chce do niej wrócić ,ale wiem ,że jak to zrobię to wszystko zacznie się od nowa ,a ja znowu będę nieszczęśliwy i znowu nie będę miał czasu dla siebie. Krótko mówiąc mam ogromną rozterkę i nie wiem co mam robić.
Przyjaciółka zmaga się z zaburzeniami, jednak olewa mnie i to, że się o nią martwię.
Dzień dobry, Mam przyjaciółkę, która cierpi na głęboką depresję ze stanami lękowymi i prawdopodobnie z dwubiegunówką. Ostatnio jej stany się nasiliły, wydaje się jakby szukała atencji u konkretnej osoby(chłopaka, z którym powoli buduje związek) Ostatnio miała jakieś akcje, w których mówiła o tym, że wejdzie do wzburzonego morza itp. Czuję, że mnie bardzo ignoruje, bo kiedy martwię się czy wróciła do domu lub czy chce się iść przejść, za każdym razem odmawia albo mnie zlewa, a jak pojawi się ten chłopak lub nasz wspólny kolega, to nagle nie ma z tym problemu i jak na to patrzę robi z siebie ofiarę. Problem polega na tym, że ma gdzieś to, że ja mogę się o nią martwić i najnormalniej mnie olewa, nie patrząc na to, że mnie też dużo kosztuje słuchanie o jej problemach czy zwykłe wyczekiwanie na wiadomość czy jest bezpieczna w domu. Czasem mam ochotę jej wygarnąć to wszystko, że jest bardzo egoistyczna i egocentryczna, ale wiem, że w jej stanie nie wolno tego robić. Co mam zrobić, jak z nią postępować?
Na początku października poznałam chłopaka, który jest w połowie Belgiem, a w połowie Turkiem.
Dobry wieczór, moje pytanie nie będzie krótkie, ale bardzo ważne. Na początku października poznałam chłopaka, który jest w połowie Belgiem, a w połowie Turkiem. Początkowo nie zwrócił mojej uwagi, ale potem od kolegi dostał mojego Instagrama, napisał i tak nam się dobrze pisało, że coś poczułam. I on też, bo następnego dnia już do mnie pisał "Kochanie", a po paru dniach powiedział, że chce być ze mną i zostaliśmy parą. Oboje zakochani. Wydawało mi się, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Nigdy w to nie wierzyłam, ale do niego poczułam bardzo silne emocje. Po tygodniu związku zaczął mówić o ślubie, dzieciach i obiecaliśmy sobie, że weźmiemy ślub. Miał mi się oświadczyć po miesiącu, ale powiedziałam, że to za wcześnie. Byliśmy ze sobą niecałe trzy miesiące. Przez ten okres motylki w brzuchu trochę ulatywały, gdy był bardzo zazdrosny, mówił, że tylko jego mam słuchać i będzie dobrze. Później zaczęłam się stawiać. I nagle zaczął mnie nie szanować, był bardzo chłodny, ignorował moje prośby o rozmowę. Mówił, że jestem złą osobą i że jestem toksyczna. Później nie pisał parę dni i dzisiaj mu napisałam, że to koniec i że oddam mu rzeczy, gdy wrócę do domu i on napisał tylko, że mogę je zatrzymać. Zero wyjaśnień. Według mnie po prostu chciał mnie sobie podporządkować, ale zobaczył, że się nie uda. Sama studiuję psychologię i myślałam, że znam się na ludziach, ale chyba to zakochanie bardzo mnie zaślepiło. Czuję, jakby ten piękny czas był jednym wielkim kłamstwem. Czuję, że już nie zaufam ludziom, mimo że czułam, że on mówi prawdę i zresztą się tak też zachowywał, opiekując się mną i broniąc mnie. Jestem w szoku. O co może chodzić? Może też to jest powiązane z różnicami kulturowymi...
Strach przed zdradą w trzecim związku z powodu doświadczeń z przeszłości - jak sobie poradzić?

Mam 47 lat byłem 2 razy zdradzony, teraz jestem w 3 związku. Mam taki okropny strach, że znowu będę zdradzony, bo dziewczyna zaczęła za każdym razem, jak wchodzę, gdzie ONA jest, wychodzić ze wszystkich stron na kom .rozmawiałem z Nią o tej sytuacji ONA mówi, że przesadzam. Teraz pytam się Jej po 10 razy dziennie, czy mnie zdradzi, już nie wiem, czy zemną coś nie tak? Miałem trudne dzieciństwo, niską samoocenę, nie wiem, co robić

Zmagam się z samotnością, szczególnie w szkole.
Jak poradzić sobie z samotnością? Nie tylko taką ogólną, ale na codzień, np. w szkole. Co prawda mam cudownych rodziców i młodszego o 3 lata brata, ale chodzi mi tu głównie o znajomych.
TW: myśli samobójcze. Czuję się samotna w związku, brak wsparcia emocjonalnego i myśli samobójcze

TW: myśli samobójcze

 

Chyba mam myśli samobójcze, mam dla kogo żyć mam syna 3,5 latka, na którego czekałam tyle lat. Żyje z ojcem dziecka już bardzo długo, ale jest to ciężki człowiek, dużo od siebie wymaga, i też od innych, jest pracowity, kocha syna, wszystko robi, żeby miał w życiu lepiej niż on. Pracuje ciężko na nasz dom. Często mamy odmienne zdania, przez co często są małe sprzeczki. Często jak chce mu opowiedzieć, co wydarzyło się w pracy lub co spotkało mnie dziś, lub jaki mieliśmy z synem dzień jestem prawie zawsze atakowana ….. że powinnam była zrobić tak powiedzieć tak zachować się tak itp itd. Uważam, że nie jest dla mnie wsparciem psychicznym, bo często z tego powodu płacze. Ja też pracuję, nie zarabiam tyle, co on, ale pracuje, daje z siebie wszystko, praca dom itd, to co robi większość kobiet. 

Nie mam własnego życia oprócz domu, nie chodzę na siłownię, nie spotykam się z koleżankami, bo ich też nie mam. Nie jestem dobrą kucharką, ale zawsze ciepły obiad w domu jest. Zawsze wszędzie się spieszę, żeby zrobić zakupy, posprzątać itd. odebrać dziecko ze szkoły, nigdy nie myślę o sobie. Fryzjer phiiii 2 razy w roku, kosmetyczka na urodziny. Nie kupuje nowych ciuchów, butów, nie maluje się, bo szkoda mi czasu. Ogólnie czuję się, jak bym miała 60 lat. Nie potrafię już nawet zadbać o siebie. Brakuje mi kogoś, z kim mogę pogadać. Mam kochaną mamę, ale nie chce jej martwić. Ojciec dziecka nigdy sam z siebie mnie nie przytulił, nie jest to człowiek, który okazuje miłość. Mówi, że kocha, bo na nas pracuje i wszystko robi dla nas. Ja to rozumiem, ale gdzie jest w tym wszystkim zwykły przystulas, gdy boli brzuch, gdy gorsze dni. Sam o sobie mówi, że jest materialista, tylko pieniądze go motywują. Jest to też zrozumiałe, ale moim zdaniem przy tym wszystkim jest trochę może za mocne słowo użyje, ale “ moim katem “nieraz jak jest jakiś temat to żałuje, że go rozpoczęłam. Wydaje mi się, że w przyszłości przestanę mu mówić o różnych rzeczach, żeby uniknąć kłótni. Jestem osobą prostą, niewymagającą wiele, chce nauczyć syna być dobrym człowiekiem z empatią do innych i szacunkiem do 2 osoby. On wprowadza do domu trochę “wojska”.  Wiem ,że jest to dobry człowiek do tego stopnia, że jeśli stałoby się coś moim rodzicom to nie wstydziłby się im d.. podcierać. Ale to, co ja czuję chyba też jest ważne. Nie mamy życia seksualnego w ogole, bo on ciągle zmęczony pracą i nie potrzebuje tego, jak sam mówi . Ja niby też, ale przez to nie czuję się jak kobieta, żyjemy jak brat z siostrą. Chciałabym sobie jakoś pomóc, bo boję się że sama sobie nie poradzę . Dużo by pisać, ale w sumie po co . Mieszkamy za granicami Polski sami z dzieckiem, bez rodziny. Coraz częściej patrzę na garaż z dziwnymi myślami, bo przecież, po co ktoś słaby psychicznie ma na tym świecie być. Ja nic tu nie wnoszę. W pracy wszyscy mnie lubią, wręcz widzą, że ja to taka ogarnięta, ale nie widzą, co się dzieje u mnie w środku. Chce mi się wyć i krzyczeć.

Jestem mężatką z 20 letnim stażem. Dwoje dzieci, syn 12 lat, córka 19 lat.
Dzień dobry, Jestem mężatką z 20 letnim stażem. Dwoje dzieci, syn 12 lat, córka 19 lat. Mąż przeszedł na emeryturę policyjną dwa miesiące temu. Aktualnie jest w domu. Od zawsze nerwowy, porywczy, a przy alkoholu agresywny (nie zawsze). Ostatnie tygodnie są coraz gorsze. Siedzi w domu i podpija codziennie wieczorem. Zawsze coś zrobi z prac domowy, obiad, zajęcia z synem pozalekcyjne. Uważa, że tylko on zajmuje się domem a ja (pracuję zawodowo) mam luz. Nie do końca tak jest, bo wiadomo, jak to kobieta, musi zajrzeć w każdy zakamarek. Uważa, że jak tak pracuje w domu ciężko, i koło domu to należy mu się to piwko lub dwa (i może coś więcej). Dzieci to widzą, przynajmniej córka. Jest uciążliwy, męczący dla nas. Oczywiście za każde niepowodzenie obwinia mnie. Mojej mamy nienawidzi. Rodziców mam kochanych. Od zawsze nam pomagali i troszczyli się o wnuki. Mieszkaliśmy z nimi 10 lat, ale się nie dało (my na jednym pietrze oni na dole). Mama niestety bardzo się wtrącała i musieliśmy się wyprowadzić (od 7 lat osobno). Teściowa nie żyje, a teściu wcale się nie interesuje. Ogólnie moja rodzina jest tylko na co dzień. Jego rodzina jakby nie istniała. Jest tyle różnych wątków, ale ciężko jest o wszystkim napisać i odpowiednio przedstawić. Rozmawiałam ostatnio z dziećmi o tej sytuacji, bo widzą zachowanie ojca. Syn - młodszy bardzo wrażliwy, od razu łzy w oczach. Kocha ojca i jest mu przykro, i tylko żeby się tata nie zdenerwował. Bo wtedy zaczyna się drzeć. Córka oczywiście też wszystko widzi. I ostatnie jej słowa. Że chciałby, żeby było tak normalnie, że cała rodzina. Ale jak ma się tak dalej zachowywać, to chyba będziemy szczęśliwsi bez niego. Ciężki czas maturalny mojej córki. Potrzeba spokoju, a nie stresy przez ojca. Tak chce naświetlić pewne sytuacje. Czy jest możliwość innej formy pomocy. Jakiś czat może rozmowa telefoniczna. Będę wdzięczna.
Partner lubi przekraczać moje granice, manipuluje, żeby wzbudzić moją zazdrość. Nie przyznaje się też do zdrad emocjonalnych, które są czarno na białym.
Witam, chciałam zapytać, a właściwie poznać Państwa zdanie na temat, który niżej opiszę. Otóż nie tak dawno temu nakryłam kolejny raz partnera(57lat) na kłamstwie przedstawiając mu na to dowody potwierdzające jego kłamstwo, jednak on nadal brnął w to samo tłumacząc się, wmawiając mi nielogiczne tłumaczenia przy tym podnosząc głos. Taka sytuację miałam 3 tyg temu z moim partnerem - sytuacja dotyczyła jego konta na portalu randkowym, które skutecznie przede mną ukrywał. Gdy pokazałam mu wszystko czarne na białym zaczął się wypierać. Twierdził, że jedna i druga strona, na której często przebywa, są ze sobą połączone. Guzik prawda, sprawdziłam to, a dowody jego kłamstwa postawiłam mu między oczy. Dodam, że to nie jest jego pierwsze kłamstwo. Takich sytuacji miałam dość dużo i za każdym razem na moje niewygodne dla niego pytanie podnosił głos i snuł jakieś chore bajeczki, które nie trzymały się niczego . Jego podniesiony ton świadczył tylko o tym, że jednak chciał coś ukryć . Partner jest osobą, który przejawia cechy narcystyczne, jednak nie jest to osoba czysto narcystyczna, jednak nie ukrywam, że lubi wzbudzać we mnie zazdrość poprzez manipulacje. Wiele razy wspominałam mu o moich granicach i on doskonale je zna. Jednak przez ostatni czas mam wrażenie, że świadomie je łamie robiąc mi po złości. Celowo wspomina o innych kobietach, komentuje je w mojej obecności. 3 lata temu podrywał na portalu społecznościowym młode dziewczęta 18 letnie. O tym też mu wspomniałam to stwierdził ,że chciał tym zrobić na złość swoim znajomym przez dodawanie ty dziewcząt do grona znajomych. Przeprosił, ale 3 lata później sytuacja powtórzyła się, ale na portalu randkowym, o którym wspomniałam w opisanej sytuacji. Przez ostatnie jego kłamstwa i kłamstwo , które dotyczyło portalu randkowego, na którym ma założone konto, jak i wiele innych tego typu kłamstw, straciłam poczucie bezpieczeństwa i zaufanie względem niego, nawet stałam się totalnie zdystansowana emocjonalnie . Boje się ponownie zaufać w obawie ,że zostanę ponownie skrzywdzona. Rozmowy nie dają żadnego efektu, ponieważ jakiś czas odkrywam o nim coś nowego, głównie chodzi o zdrady emocjonalne, na razie nie fizyczne dotyczące innych kobiet. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że on nie widzi w swoim zachowaniu nic złego. Jakakolwiek terapia nie wchodzi w grę. Na obecną chwilę staram się skupić na dziecku i sobie i tylko to mnie teraz interesuje. Chciałam jednak poznać Państwa zdanie na opisana wyżej sytuację. Pozdrawiam serdecznie
W moim małżeństwie jest coraz gorzej. Mąż nic już do mnie nie czuje odtraca mnie rani mówi że nie kocha mnie jak żony a zarazem utrzymuje ze mną kontakt i mówi przykre słowa. Kocham go i to bardzo. Często jest temat rozwodu. Gdy słyszę o rozstaniu dostaje jakby paniki boję się samotności, mam leki, nie kontroluje siebie, parę razy w takiej sytuacji próbowałam zrobić sobie krzywdę, nam problemy ze snem i często placze. Czy to choroba? Czy jestem nienormalna? I druga sprawa mąż jest hazardzista ma długi jest uzależniony od masturbacji i pornografi czy może tak być że jednak mnie kocha a przez te uzależnienia i problemy coś mu się poprzestawiało w głowie?
Zadręczanie sytuacją z przeszłości, mimo że została wyjaśniona z dziewczyną.
Witam, mam problem z przeżywaniem swojej przeszłości. Postaram się jak najlepiej opisać sytuację, którą się zadręczam i która na mnie ciąży. Mam wyrzuty sumienia dlatego, że w czasie gdy poznawałem moją aktualną dziewczynę - Alicję, napisała do mnie koleżanka, która była po rozstaniu i chciała się lepiej poznać - Ola. Nie byłem zbytnio zainteresowany związkiem z Olą, ale cieszyłem się, że mam zainteresowanie kobiet, więc spotkałem się z nią kilka razy jeszcze przed tym jak pierwszy raz zobaczyłem Alicję(były to może 3 pierwsze tygodnie mojej znajomości z Alą). Mam wyrzuty sumienia, ponieważ wtedy grałem na dwa fronty. Mimo tego, że "kręciliśmy" już wtedy z Alicją to jednocześnie chciałem wejść w seksualną relację z Olą. Dochodziło do tego, że nawet wymieniliśmy się nagimi zdjęciami oraz pocałowałem ją, ale bez uczuć. Alicja o tym wtedy nie wiedziała. Po czasie zacząłem się tym zadręczać i postanowiłem powiedzieć o tym Alicji. Ona powiedziała, że nie może mi mieć tego za złe, bo nawet się wtedy jeszcze nie widzieliśmy i nie wiedzieliśmy, że coś z tego może wyjść. Ja jednak zadręczam się tym, że grałem wtedy na dwa fronty, czuję, że mogłem być nielojalny wobec niej ,że mimo że fajnie nam się pisało i nawet już przed naszym pierwszym spotkaniem powiedziała o mnie swoim koleżankom, ja wtedy byłem jej niewierny i szukałem sobie planu B jeśli z Alicją mi się nie uda. Proszę o pomoc czy moje zadręcznie się jest słuszne.
Jak radzić sobie z manipulacjami męża w trakcie rozstania? Zaburza on poczucie bezpieczeństwa u dzieci

Mąż nie godzi się na rozstanie. Postanowiłam rozstać się z mężem. Nie układało nam się od dawna. 

Nasze 8-letnie małżeństwo trwało w dużej mierze w milczeniu. Nie było między nami komunikacji. Rzadko ze sobą szczerze rozmawialiśmy. Pojawił się u mnie ktoś, kto wyznał mi miłość. Mąż wszystko wiedział. Prosiłam go, żebyśmy poszli do psychologa, na terapię, on twierdził, że nikomu nie będzie się zwierzał. Cały czas przy tym ze mną nie rozmawiał, tylko wymagał zerwania kontaktu z kolegą. Kiedy oznajmiłam mu, że się zakochałam, on nagle zaczął ciągnąć mnie do psychologa. Odwiedziliśmy kilku. Tylko że ja już nie chciałam walczyć. 

Kilka miesięcy trwały nasze "rozmowy". Mąż nastawił przeciwko mnie rodzinę, przywiązał do siebie dzieci. Ja nie mogłam na niego patrzeć, chciałam, żeby się wyprowadził. 

Prosiłam. On uparcie twierdził, że jak się wyprowadzi, nie będzie miał już powrotu. Po wielu miesiącach, już pod koniec samych kłótni, odszedł. Teraz przyjeżdża do dzieci bez uprzedzenia mnie, spełnia ich zachcianki, a ja słyszę od niego tylko teksty: przysięgałaś przed Bogiem, zniszczyłaś rodzinę, a marzenia dzieci legły w gruzach. W weekend zrobił coś najgorszego. Po mojej spokojnej z nimi rozmowie, gdzie wytłumaczyłam, że musimy się rozstać, bo czasem tak bywa, ale oni zawsze będą dla nas najważniejsi (dzieci przyjęły to z dużym spokojem), mój mąż zabrał dzieci na kolejne spotkanie, na którym szlochał i mówił: mama zrobiła coś złego, mama wyrzuciła tatę z domu, nie przeprowadzimy się do nowego domu, bo mama podjęła taką decyzję itd. 

Dzieci wróciły bardzo rozstrojone. Musiałam je "przekonać" do siebie z powrotem, zdobywam ich zaufanie na nowo. 

Do tej pory, przez rok tej naszej szarpaniny, nigdy nic mnie tak nie dotknęło. Skąd takie jego zachowanie w stosunku do dzieci? Uparcie twierdzi, że kocha je nad życie. Więc po co burzy ich poczucie bezpieczeństwa? Nie potrafię tego pojąć.

Kryzys w małżeństwie. Żona zmienia nastawienie, jest obojętna, chłodna, niezdecydowana a ja wykończony.

Dzień dobry jestem w związku z partnerką prawie 21 lat a 16 po ślubie, mamy dwójkę dzieci 9 i 15 lat.

Przechodzimy przez kryzys w związku, jakiego nigdy jeszcze nie było. Zaczne od początku w skrócie,mam 39 lat żona 46 lat ,ona jest spokojna wycofana ,wstydliwa ,ma problem z otwartą rozmową i mówieniem o uczuciach a ja jestem osobą bardziej energiczną, pewną siebie i bezpośrednią oraz szczerą . Czasami przy kłótniach potrafiłem jak to żona mowi wbić szpile ,nie mogła mnie przegadać itd. 

Od 5 lat leczę się na depresje ,nie podjąłem terapii, tylko byłem na tabletkach ,miałem duży mobbing w pracy ,w końcu stamtąd odeszłem, zacząłem pracę w nowym zawodzie i wszystko zaczęło się układać, niestety między nami zaczął się chłód, przestaliśmy ze sobą spędzać czas ,włączyła się rutyna ,dzieci itd ,coraz mniej seksu ,bliskości, wychodzenia razem.

Ostatnie 3 lata skupiliśmy się na wykończeniu domu, więc żadnych urlopów za granicą, bo każdy grosz szedł w dom . Niestety przez moją depresje zmieniłem się z zachowania, zacząłem się wycofywać z życia rodzinnego ,czułem się odrzucony przez moją żonę i dzieci ,szły do kina ja byłem sam ze sobą i nawet juz nie pytała czy chce iść z nimi ,próbowałem rozmawiać z żoną co się dzieje, ale zawsze mówiła, że to moje wymysły i że jest wszystko ok .

Niestety ostatnio miesiąc temu doszło do dużej kłótni między nami ,ja z tej irytacji i przez tą sytuację w domu dużo rzeczy powiedziałem żonie, ale nigdy jej nie wyzwałem itp ,bardziej, że się spakuje i zabiorę w pi.... bardzo to wszystko ją zraniło, na drugi dzień żona pierwszy raz w życiu zaczęła na mnie krzyczeć, też wygarnęła mi dużo rzeczy m.in, że nie wie co do mnie czuje , nie widzi przyszłości ze mną itp ,po czym zakończyła rozmowę i przez dwa tygodnie trzymała mnie za murem bez jakiejkolwiek możliwości komunikacji, co strasznie wykończyło mnie psychicznie ,w tym czasie miałem dużo czasu na przemyślenie swojej sytuacji i zachowania. 

 

Podjąłem terapię u Psychologa i do teraz kontynuuję, zacząłem biegać ,schudłem 10 kg zacząłem walczyć o siebie . Z żoną rozmawialiśmy później na spokojnie na spacerze ,popłakała się i stwierdziła, że mnie nie kocha i że to koniec ,miałem się wyprowadzić, ale zdecydowałem, że tego nie zrobię ,bo też mam prawo być z dziećmi. Minęło 4 tygodnie , pogodziłem się po części sytuacją i skupiałem się dalej na sobie ,przestałem szukać kontaktu z żoną, nie rozmawiałem na nasz temat , poukładałem sobie dużo w głowie, stwierdziłem, że zaczynam życie układać pod siebie jako singiel . 

Nagle żona zaczęła robić podchody, być miła ,szukała kontaktu ,pisała , doszło do tego, że mogliśmy normalnie i na spokojnie rozmawiać, podczas rozmowy telefonicznej zaczęła mnie przepraszać,mówić, że dużo błędów sama popełniła i dużo rzeczy powiedziała, żeby mnie zranić, między innymi to, że mnie nie kocha ,(powiedziała to, żebym dał jej spokój.) Wykazałem się empatią i wyciągnąłem rękę, liczyłem, że jest szansa dla nas ,po przemyśleniu stwierdziłem, że chce jeszcze o to zawalczyć, umówiliśmy się na rozmowę po pracy ,żona przyszła już na luzie pewna siebie ,rozmowa wyglądała całkiem inaczej, aniżeli przez telefon ,już stawiała warunki itp ,powiedziałem, że przez te 4 tygodnie miałem dużo czasu aby sobie w głowie poukładać i że widzę w końcu, że mogę żyć sobie sam ,wcześniej nie wyobrażałem sobie tego ,że mam plany, zmiana pracy itp ,ale żonie się chyba to nie spodobało ,na drugi dzień już się zmieniła o 180 stopni ,przestała się starać, powiedziała, że nic ode mnie nie oczekiwała i od tamtej pory nic się nie zmieniła, znów jest zimna obojętna, bez uczuć , nie zależy jej na kontakcie ze mną. 

Wyjechałem teraz w poniedziałek do Polski na kilka dni ,przed wyjazdem w niedziele w nocy przyszedłem do niej, obudziłem ją, powiedziałem, że chce porozmawiać ,przyszliśmy do drugiego pokoju ,chciałem jej pokazać, że ją nadal kocham ,zagrałem vabanque,kochaliśmy się i nie odrzuciła mnie, podczas zbliżenia na początku czułe, że też tego chciała ,później bylo to juz jednostronne :( Spaliśmy razem kilka godzin i rozmawialiśmy do rana ,po czym uciekła do drugiego pokoju .

Ja się spakowałem i tego dnia wyjechałem, podczas podróży zapytałem czy tego żałuje, powiedziała, że nie, ale ze za szybko się to potoczyło. Przez tydzień do wczoraj się nie kontaktowaliśmy, wróciłem do domu, miała czas, żeby sobie przemyśleć, niestety nic się nie zmieniło, dalej twierdzi, że jest na początku tej sytuacji, że nie wie co do mnie czuje itp ,ale nie jest tak, że mnie nie kocha ,dalej jest zimna ,obojętna, nie szuka kontaktu.

Ja już mam dosyć tej całej sytuacji i nie daje więcej rady , mimo że ją kocham i chciałem się starać, nie potrafię więcej tego znieść, tej zabawy moimi uczuciami , mam wrażenie, że momentami się już poniżam, okazuje znów uczucia i jest to jednostronne. Chcę się wyprowadzić i rozwieść, było mi łatwiej jak powiedziała, że nie kocha ,teraz znów daje nadzieję, a jednocześnie ją odbiera ,nie wiem co się z moją żoną dzieje ,że się zamknęła tak w sobie, nie wie czy chce się starać o nasz związek ,nie wie czy będzie potrafiła itp., tak mi powiedziała ... a ja już jestem tym zmęczony, trwa to już drugi miesiąc, już nie daje rady ,ostatnie co mi zostało to zrobienie terminu na rozmowę wspólną z psychologiem i zrobiłem termin ,nie widzę już nadziei.

Czy może mi ktoś wytłumaczyć czy żona przez te kłótnie ostatnio mogła faktycznie tak się zamknąć sama w sobie ? i z dnia na dzień stać się taka niedostępna? czy przyczyna leży w osobie trzeciej, bo już jest zaangażowana uczuciami gdzieś indziej .... choć uważa, że nigdy by mnie nie zdradziła. Co mogę jeszcze zrobić, aby do niej dotrzeć? Czy po prostu mam zakończyć nasze małżeństwo i 20 wspólnych lat . Dziekuje za Odpowiedź pozdrawiam.