Left ArrowWstecz

Czy mam prawo czuć się źle mimo generalnie dobrego życia?

Czy mam prawo czuć się źle, czy przesadzam? Wydaje mi się, że mam generalnie dobre życie. Mam kochającą rodzinę, choć nie zawsze było nam łatwo. Zdarzało się, że musiałam składać się na rachunki czy zakupy (pomimo, że byłam dzieckiem), bo brakowało nam pieniędzy, ale teraz już wyszliśmy na prostą. Moi rodzice (osobno, bo wzięli rozwód, kiedy miałam 12 lat) nie znęcali się nade mną, ale nigdy nie wspierali mnie, kiedy miałam jakiś poważny kryzys psychiczny, kiedy byłam dzieckiem (a zdarzyło mi się mieć kilka), musiałam sobie radzić sama. Dodam jeszcze, że prawie nigdy nie miałam przyjaciół, ani żadnej innej rodziny, której mogłabym się zwierzyć, albo którą mogłaby mi pomóc. Teraz jestem kobietą wchodzącą w dorosłość, która mierzy się z różnymi problemami psychicznymi (wydaje mi się, że z OCD, depresją i alkoholizmem) i nie wiem, czy mam prawo w ogóle myśleć w takich kategoriach, że mam jakiś poważny problem i powinnam choć raz w życiu poprosić o pomoc czy trochę wyolbrzymiam i próbuje zrobić z siebie ofiarę, której nic strasznego się nie przydarzyło i powinnam wziąć się w garść?

User Forum

Jadźka

3 miesiące temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Dzień dobry, 

To, co Pani czuje, jest ważne i zasługuje na uwagę. Nie musi się Pani porównywać z cudzym cierpieniem ani umniejszać swojemu doświadczeniu tylko dlatego, że „mogło być gorzej”. Brak wsparcia emocjonalnego w dzieciństwie, samotność, presja finansowa oraz radzenie sobie samodzielnie z kryzysami to trudne doświadczenia, które mogą mieć realny wpływ na zdrowie psychiczne w dorosłości.

Poczucie zagubienia, obecne objawy (OCD, depresja, alkohol jako forma ucieczki) to wyraźne sygnały, że warto sięgnąć po pomoc psycholog lub psychoterapeuty - nie dlatego, że jest Pani „ofiarą”, ale dlatego, że ma Pani prawo żyć lepiej i bez cierpienia. Proszenie o wsparcie to nie słabość, to dojrzałość i troska o siebie.

Proszę nie oceniać siebie surowo. Pani historia i emocje mają znaczenie. Ma Pani prawo czuć się źle i ma Pani prawo poprosić o pomoc. To pierwszy krok do realnej zmiany.

 

Z pozdrowieniami,

Justyna Bejmert 

Psycholog 

3 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Maria Sobol

Maria Sobol

Dzień dobry,

Ma Pani pełne prawo czuć to, co Pani czuje. Nawet gdy z zewnątrz wygląda na „dobre życie”, brak wsparcia emocjonalnego w dzieciństwie może zostawić głębokie ślady. To, że dziś zmaga się Pani z przymusowymi myślami, smutkiem czy sięganiem po alkohol, nie jest „wyolbrzymianiem” problemu, lecz sygnałem, że potrzebuje Pani pomocy.

Prosić o wsparcie to nie słabość, ale odwaga. Nikt nie musi zasłużyć na pomoc – wystarczy, że cierpienie jest realne. Rozmowa z psychoterapeutą może pomóc zrozumieć, co się dzieje i znaleźć zdrowsze sposoby radzenia sobie.

 

Z serdecznością,
Maria Sobol 
psychoterapeutka integracyjna

3 miesiące temu
Monika Włodarkiewicz

Monika Włodarkiewicz

Dzień dobry, zastanawiam się, kto miałby Pani dać prawo do własnych emocji. 

Emocje są subiektywnym odczuciem i nie ma potrzeby przed innymi ich uzasadniać. 

Może Pani uznać je za niezasadne, a jednak one nadal będą pracowały. Mówiąc, pracowały, mam na myśli, że kiedy są stłumione, doprowadzają Panią do objawów, które Pani opisuje. Wiele osób, które zmagają się z depresją, OCD czy uzależnieniem, często bagatelizuje swoje problemy, myśląc, że „inni mają gorzej” lub że „przesadzają”. Jednak Pani odczucia są ważne i zasługują na uwagę. Zastanawiam się, czy nie było tak w Pani relacjach właśnie, że to, co Pani czuje, nie wydawało się na tyle istotne, żeby się tym zająć, bo najwyraźniej nadal odtwarza to Pani w dorosłym życiu. Zastanawiam się, czy radzenie sobie samemu jest dla Pani pomocne i czy widzi Pani jakąś zmianę. Trudności, które Pani wypisała, nie wydają możliwe do udźwignięcia samodzielnie. W takiej sytuacji warto zgłosić się po pomoc.

3 miesiące temu
Joanna Łucka

Joanna Łucka

Dzień dobry, 

pozwolę sobie zacząć od odpowiedzi na Pani pytania: ma Pani pełne prawo czuć się źle. 


Za to prawo innych osób postronnych do oceny, że Pani "przesadza" lub "robi z siebie ofiarę" nie powinno spotkać się z akceptacją - to Pani wie, jak się w danym momencie czuje i czego Pani potrzebuje. Nawet jeśli racjonalizacja tego samopoczucia podpowiada "Mam generalnie dobre życie". Te dwie kwestie nie stoją wobec siebie w opozycji oraz się nie eliminują - ma Pani prawo czuć się źle, zmagać z trudnościami oraz wyzwaniami na tle psychicznym, a jednocześnie oceniać swoje życie jako generalnie dobre. Nic tu się nie przekreśla. 

 

Jeśli dostrzega Pani u siebie niepokojące objawy (pisze Pani o OCD, depresji oraz uzależnieniu), to zachęcam do wybrania się na konsultację psychologiczną i/lub psychiatryczną. Lubię używać metafory, którą się z Panią podzielę:  z podejrzeniem skręcenia kostki lub bólem zęba większość z nas pozwala sobie udać się na wizytę specjalistyczną bez nadmiernego sceptycyzmu. Po prostu poddajemy się diagnostyce, skoro pojawiają się u nas objawy. Nie kwestionujemy czy noga, która boli, boli naprawdę. Myślę, że warto potraktować nieodłączną część zdrowia swojego organizmu, czyli wymiar psychiczny, na podobnych zasadach. 
Konsultację może odbyć Pani stacjonarnie lub online, oba typy wizyt są możliwe do umówienia poprzez ten portal. Korzystając z Formularzu Doboru na stronie startowej może Pani dobrać osobę, która specjalizuje się stricte w pomocy w zakresie tych objawów, z którymi Pani się zmaga. 
Oczywiście może Pani także skorzystać z konsultacji na NFZ, do psychiatry nie potrzebuje Pani skierowania, natomiast na konsultację psychologiczną może skierować Panią Pani lekarz rodzinny. Więcej informacji znajdzie Pani pod tym linkiem. 

 

Życzę Pani wszystkiego dobrego i mocno trzymam kciuki za znalezienie sił do zadbania o siebie i swoje potrzeby! 

Wszystkiego dobrego :) 
Pozdrawiam serdecznie
Joanna Łucka 
psycholożka i psychoterapeutka w trakcie certyfikacji 

3 miesiące temu
Aleksandra Wincz- Gajda

Aleksandra Wincz- Gajda

Dzień dobry,

 

Pani Jadźko, stanowczo i zdecydowanie napiszę: MA PANI PRAWO CZUĆ TO, CO PANI CZUJE! 

Uczucia są zawsze prawdziwe, nie są przeciwko nikomu, nie są przeciwko Pani rodzinie, nie są o wyolbrzymianiu, użalaniu się nad sobą, są o Pani- o Pani indywidualnym, niepowtarzalnym doświadczeniu, o Pani świecie wewnętrznym.

Nie da się zważyć ludzkiego cierpienia i nie da się uszeregować ludzkich problemów w hierarchii ich wielkości czy uciążliwości.  Z pewnością to dobrze, że rodzice się nad Panią nie znęcali.  Opisuje Pani jednak samotną drogę przez dzieciństwo pełne trudności. Opisuje Pani emocjonalne opuszczenie przez rodziców, brak przyjaciół, kryzysy psychiczne.

Równie zdecydowanie napiszę, że wydaje się, że nadszedł czas, by przekroczyć tę samotność. Pozostawanie w izolacji będzie wzmacniało opisane problemy. Wszyscy jesteśmy istotami społecznymi. Relacje z innymi są dla naszych mózgów tym, czym jedzenie jest dla naszych ciał. To całkowicie normalne i naturalne, że potrzebujemy życzliwych, wspierających relacji, rozmowy, bliskości i wsparcia. Rozumiem, że sięgnięcie po pomoc może być dużym krokiem. Ale skoro Pani tutaj pisze, to może jakiś jego kawałek za Panią? Zachęcam gorąco do skorzystania z profesjonalnej pomocy. Jeśli szukać darmowej pomocy- mnożna znaleźć np. Punkt Zgłoszeniowy Centrum Zdrowia Psychicznego w Pani mieście, można zgłosić się do Ośrodka Interwencji Kryzysowej- działają przy Miejskich Ośrodkach Pomocy Społecznej/ Pomocy Rodzinie. Można oczywiście też umówić się na wizytę prywatną.

Trzymam za Panią kciuki.

 

Pozdrawiam,

Aleksandra Wincz- Gajda

psycholog, psychoterapeuta

 

3 miesiące temu
Elżbieta Byzdra-Rafa

Elżbieta Byzdra-Rafa

Dzień dobry 🙂 

Mianem traumy określamy te rzeczy, zdarzenia, zachowania, które miały miejsce, a nie powinny się zdarzyć (np wszystkie formy przemocy...).

Ale też traumą określamy te rzeczy, zachowania, reakcje, które miały i powinny się zdarzyć, ale nie zaistniały w życiu dziecka (np brak wsparcia, akceptacji, zrozumienia, brak bezpieczeństwa...)

To, że z pozoru historia Pani rodziny i relacje w niej wyglądają ok, nie oznacza, że nie było bardzo trudnych dla Pani chwil. Pisze Pani o kilkukrotnym braku wsparcia, gdy w kryzysach psychicznych Pani tego wsparcia potrzebowała...

Nie wiem, czy ma Pani, cytuję: "poważny problem", ale wiem, że jeśli Pani nie czuje się tak, jak chciałaby się Pani czuć, odczuwać dobrostan, to jest to wyraźny sygnał, że warto skontaktować się z terapeutą. 

Pisze też Pani o możliwym uzależnieniu od alkoholu. Warto to skonsultować z terapeutą uzależnień. Im szybciej podejmie Pani działania, tym mniej szkód alkohol spowoduje w Pani organizmie. 

 

Pozdrawiam 

Elżbieta Byzdra -Rafa 

Terapeutka Gestalt

Centrum Psychoterapii Jaźniej 

3 miesiące temu
Omnika Monika Pawlicka

Omnika Monika Pawlicka

Brak bezpieczeństwa w dzieciństwie i wspierającego dorosłego to poważne problemy dla dziecka, a nie wyolbrzymianie. Mogą one mieć wpływ na generowanie napięcia w układzie nerwowym dziecka, obniżanie poczucia własnej wartości, a przez to w późniejszym czasie na trudniejsze radzenie sobie z wyzwaniami życia dorosłego.  

Uważam, że Pani doświadczenia z dzieciństwa zasługują na poważne potraktowanie i przepracowanie na terapii. 

Wydaje mi się, że trudność w prosze o pomoc teraz w dorosłym życiu w Pani wypadku ma również swoje uzasadnienie. Nie otrzymywała jej Pani nigdy w dzieciństwie od dorosłych. Ale psycholog czy psychoterapeuta to wykwalifikowany specjalista, który będzie potrafił Pani pomóc i rozpoznać Pani trudności.

Zachęcam do skorzystania z pomocy, gdyż nie tylko zasługuje Pani na przepracowanie swoich trudności, ale również na piękne i godne życie.

3 miesiące temu
Magdalena Pardo

Magdalena Pardo

Witaj Jadźka,

 

przeczytaj to powoli i z czułością: masz prawo czuć się źle. Bez żadnego „ale”. Bez przymusu porównywania się z cudzym cierpieniem. Bez konieczności udowadniania, że „zasłużyłaś” na pomoc.

To, że miałaś dobre momenty, że kochasz swoją rodzinę, że „wyszliście na prostą” — nie przekreśla trudnych rzeczy, które przeszłaś i nadal nosisz w sobie. One współistnieją. I to właśnie jest najbardziej mylące — kiedy nie ma jednej wielkiej traumy, ale jest mnóstwo małych, codziennych braków: niezaspokojone potrzeby, samotność, konieczność dorastania zbyt szybko, tłumienie emocji, gdy najbardziej potrzebowałaś wsparcia. To też jest zranienie. To też boli. To też zostawia ślad.

To, co piszesz, jest głęboko ludzkie i absolutnie ważne. Jako dziecko musiałaś radzić sobie sama w sytuacjach, które przerastały Twoje możliwości.

Nie miałaś bezpiecznej przystani — rodzica, przyjaciela, dorosłego, który mógłby Cię zobaczyć i powiedzieć: „to, co czujesz, ma sens. Nie jesteś sama:".  I teraz, kiedy te emocje wracają, masz w sobie ten głos: „może przesadzam, może dramatyzuję, może jestem słaba?”  Ten głos nie jest „Twój” — on się ukształtował w świecie, w którym cierpienie musi być spektakularne, żeby było „ważne”. W którym trzeba „mieć gorzej” niż inni, żeby zasłużyć na opiekę. Tak, masz prawo czuć się źle. Tak, masz prawo prosić o pomoc. Tak, masz prawo uznać, że coś Cię przerasta — i że nie musisz być „dzielna” cały czas. Nie, nie robisz z siebie ofiary. Nie, nie wyolbrzymiasz. I nie, nie jesteś sama.

 

To, że podejrzewasz u siebie OCD, depresję i uzależnienie, to już bardzo ważne sygnały, że Twój organizm i psychika próbują sobie radzić na różne sposoby. To nie są słabości, tylko strategie przetrwania, które kiedyś działały, ale dziś mogą Ci szkodzić. I naprawdę nie musisz dalej dźwigać tego sama.

Poproszenie o pomoc nie oznacza porażki. To nie jest słabość. To akt odwagi i troski o siebie.

 

Pozdrawiam,

Magdalena Pardo

psycholożka

3 miesiące temu
Olga Żuk

Olga Żuk

Twoje pytanie porusza coś, co bardzo wiele osób wrażliwych i samokrytycznych czuje, choć rzadko to wypowiada: „Czy mam prawo czuć się źle, skoro nie było aż tak źle?”.

Odpowiedź brzmi: tak, masz prawo. I to nie tylko prawo, ale też potrzebę i zasługę tego, by być potraktowaną z empatią – również przez samą siebie.

Twoja historia jest ważna

To, że nikt Cię nie bił ani nie głodził, nie unieważnia faktu, że:

-jako dziecko nosiłaś ciężary, których nie powinnaś musieć dźwigać (np. współodpowiedzialność finansowa),

-nie miałaś wsparcia emocjonalnego w kryzysach psychicznych – co jest ogromnym zaniedbaniem, nawet jeśli nie wynikającym ze złej woli,

-doświadczałaś samotności – co u dziecka i nastolatki bywa emocjonalnie wyniszczające.

Czy masz prawo poprosić o pomoc?

Masz. Nawet więcej – masz powód, by to zrobić.
Nie po to, by ktoś Ci przyznał rację, że „masz prawo”, tylko po to, żeby przestać to wszystko dźwigać sama.

Jeśli czujesz, że być może zmaga Cię OCD, depresja, trudności z alkoholem – to nie musisz mieć "najgorszej" historii świata, żeby zasługiwać na diagnozę, wsparcie i terapię.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Olga Żuk 

3 miesiące temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Droga Jadziu,

 

absolutnie nie robisz z siebie "ofiary". Jako dziecko (i wchodząc w dorosłość też) byłaś obciążona wieloma trudnościami: brak poczucia bezpieczeństwa finansowego, rozwód rodziców, własne kryzysy psychiczne, brak głębszych relacji rówieśniczych. To wszystko powoduje, że warto zastanowić się nad podjęciem terapii, która będzie dla Ciebie uwalniająca. Jesteś ważną osobą. Zbyt długa byłaś silna, pozwól sobie na to, aby zatroszczyć się o siebie.

 

Ściskam Cię serdecznie,

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

2 miesiące temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Droga Jadziu,

 

absolutnie nie robisz z siebie "ofiary". Jako dziecko (i wchodząc w dorosłość też) byłaś obciążona wieloma trudnościami: brak poczucia bezpieczeństwa finansowego, rozwód rodziców, własne kryzysy psychiczne, brak głębszych relacji rówieśniczych. To wszystko powoduje, że warto zastanowić się nad podjęciem terapii, która będzie dla Ciebie uwalniająca. Jesteś ważną osobą. Zbyt długa byłaś silna, pozwól sobie na to, aby zatroszczyć się o siebie.

 

Ściskam Cię serdecznie,

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

2 miesiące temu
pracoholizm

Darmowy test na uzależnienie od pracy (aut. Bryan E. Robinson)

Zobacz podobne

Podejrzewam u siebie PTSD, nie mam żadnego wsparcia, jednocześnie muszę opiekować się matką, nie mam siły ani zdrowia psychicznego na to. Proszę o pomoc!
Witam, mam na imię Damian i mam 30 lat. Gdy miałem 24 cały mój świat legł w gruzach. Zmarł mój ojciec śmiercią tragiczną, przez co się poniekąd obwiniałem i mam podejrzenie zespołu stresu pourazowego aczkolwiek nie badałem tego. Przez te 6 lat wszystko w rodzinie było na mojej głowie, ponieważ siostra, jak i matka uciekły w alkohol. Mi się też to udzieliło niestety jednakże panuje nad życiem. Ale do sedna sprawy i pytania: Moja mama przez wiadomość o tym, iż rozchodzę się z kobietą, z którą byłem 8 lat doznała udaru mózgu. Teraz jest w stanie stabilnym, aczkolwiek po udarze nastąpił zespół Korsakowa. Mama za 3 tyg prawdopodobnie wyjdzie ze szpitala, ale lekarz powiedział, że będzie potrzebowała opieki do końca życia. Stąd moje pytanie: co ja mam zrobić? Mam w końcu pomyśleć o sobie i zachować się egoistycznie i poświęcić się sobie czy opiekować się matką, która tak naprawdę pół życia miała mnie, gdzieś, bo dzieciństwo też łatwe nie było. Boję się o swoje zdrowie. Mam napady lęków w nocy i problemy ze snem. Byle błachostka potrafi u mnie wywołać uderzenia stresu. Czuję się, jakbym był za wszystkich odpowiedzialny, ale o mnie nikt nie pomyśli. Co robić?
Przemocowi rodzice, rodzina i sąsiedzi nigdy nie zainterweniowali. Teraz muszę mieszkać z rodzicami, jako dorosła.
Jestem dorosła i znalazłam się w patowej sytuacji. Przez dłuższy czas muszę mieszkać z rodzicami... To już starzy ludzie, ale od zawsze byli tacy sami-czyli przemocowi i bez kultury. Mam wiele problemów z nimi, ale największym jest brak szacunku. Dla mnie te osoby to zupełnie obcy ludzie, przez których musiałam odbudować poczucie własnej wartości i byłam na terapii. Oni cały czas krzyczą, nawet w zwykłych rozmowach. Ojciec pachnie narcem albo psychopata, matka skupiona na sobie bez empatii. W sklepie się wydzierają, od malego wstyd mi było jeździć autobusem z nimi, bo np. matka mnie wyzywała zawsze przy ludziach od leni i że jestem niedobra. To nieprawda. Widziałam, że ma satysfakcję z tego i kilka razy nawet mnie uderzyła przy ludziach i paliłam się ze wstydu. Za co? Nie wiem. Ojciec cały czas drze się, wstydzę się jak głośno kicha albo się kłóci z matka. Dwa bloki śmieją się z nich. Ale tak widzę, że śmieją się również że mnie... Ojciec potrafi ciągle oskarżać mnie jak coś się zepsuje, chociaż nic nie zrobię. Wydziera się, całe życie wyzywa mnie od najgorszych, a jak się postawie albo powiem, że czegoś nie zrobiłam i że ma dać mi spokój, to dopiero się zaczyna. Wyzwiska że mam zamknąć pysk itd. Jestem dorosła i mam zniszczona opinie wśród rodziny i ludzi w bloku. Nikt mnie nie szanuje przez rodziców i ludzie są jakby ślepi... Nie widzą, że jestem ofiarą przez całe życie i jestem gnębiona. Dla nich to takie zabawne, gdy rodzice wydzierają się w sklepie, przeklinaja.. nie mają za grosz kultury. Nie mówią proszę albo dziękuję i nie uczyli mnie tego w szkole. Gdy zaczęłam tak zwracać się do ludzi jako dziecko, bo ciocia mi powiedziała, to śmiali się ze mnie. Chociaż jestem dorosła, to kompletnie nie szanują mnie jako człowieka. Gdy teraz mam gorszy moment i musiałam zamieszkać z nimi, to ciągle mnie pouczają, wszystko robię źle, a jak na chwilę usiądę, to jest, że jestem leniem. Jak mają gorszy dzień to potrafią zbluzgać mnie od nieudaczników. To nie pomaga w mojej sytuacji w odbudowaniu się. Zniszczyli mi życie. Czemu tacy ludzie tak robią? Dlaczego sąsiedzi i rodzina nie widzi tego, a nawet pamiętam, że wszyscy się śmiali na imieninach, jak dostałam "w papę" albo jak zamykali mnie za kare (złościł ich mój płacz) w pokoju albo wyzywali. Do dziś pamiętam te śmiechy ciotek i kuzynek i zamiast mi pomóc, to dobrze się bawili. Przez zamykanie w ciemności nabawiłam się traum. Odbudowałam siebie w 5 lat i od nowa wszystko wraca. Po dzisiejszym oskarżeniu, że zrobiłam coś, potem wydarciu, że mam pysk, nie chce mi się walczyć o siebie.
Jestem niespokojna-wybuchowa, zmienna, wiecznie zmieniam pracę i miejsce zamieszkania. Nie potrafię podjąć hobby czy być konsekwentną, bo rozpiera mnie różnorodność emocji. Nie radzę sobie.
Od kilku dobrych lat, od kiedy wyprowadziłam się z domu, cały czas się przeprowadzam. Ciągle zmieniam pracę. Jedyne co stałe to (o dziwo) mąż, za którego wyszłam dosyć spontanicznie, ale mam niezawodną intuicję i według mnie to jest to coś na całe życie. Brakuje mi cierpliwości, często płaczę, wybucham, nie mogę opanować złości. Nastrój mam bardzo różny i bardzo szybko się zmienia, zauważyłam to mniej więcej po 20 rż, mam 26 lat, z każdym rokiem mam wrażenie, że coraz bardziej tracę nad sobą i swoimi emocjami panowanie. Nie potrafię rozwinąć żadnego hobby, poddaję się przy pierwszej próbie. Nie wiem co o sobie myśleć, nie potrafię siebie opisać, mam wrażenie, że jestem bardzo różna albo nijaka. Nie wiem o co chodzi, ale moje zmienne nastroje i ciągła złość wywołana też moja niekonsekwencją znacznie utrudniają mi życie (mimo wszystko burzliwy związek, czasem jestem nieznośna i mam tego świadomość, ale nie potrafię się opanować w danej chwili) zarówno uczuciowe, ale zwłaszcza zawodowe. Pociągają mnie różne rzeczy, mam dużo pomysłów, których nie realizuję lub robię to w małym stopniu. Szukam rozwiązania, które pomoże żyć mi normalnie. Na tę chwilę sama się ze sobą męczę.
Chce mi się płakać z byle powodu - czy to normalne?
Czy to normalne że z byle powodu chce mi się płakać? Nigdy tak nie miałem. Ciężko mi się odnaleźć z takiej sytuacji. Smutek i rozżalenie utrzymuje się już od jakiegoś tygodnia
Teść zachowuje się, jakbyśmy powinni go w całości utrzymywać, a ja zwyczajnie nie mam obecnie pieniędzy na dzieci. Mąż nie widzi w tym problemu, co jest absurdalne.
Mam pewien problem. Teść uważa, że jesteśmy "bogaci". Żyjemy razem, ale coraz więcej przez to daje nam opłat, co to on miał płacić oraz nie kupuje jedzenia, dodatkowo remontujemy jego dom. Niedawno się dowiedziałam, że teść poprosił męża, żebyśmy się sprowadzili i mu pomogli, bo on sobie nie radzi i to przypadkowo się dowiedziałam. Jak przeprowadzaliśmy się ja byłam na macierzyńskim, miało być tak jak u moich rodziców, a nawet lepiej tak mi mąż obiecywał. Wyszło tak, że teściowa nie ma wstępu do domu teścia, więc dziećmi się nie zajmie, a jej dom nie nadaje się do zajmowania nad małym dzieckiem. Teść jest super dziadkiem, ale nie na długo, bo to nasze dzieci, on swoje już wychował. Szkoła starszych nie ma świetlicy, więc po szkole nie mam ich z kim zostawić. Żyjemy z jednej wypłaty i zaczyna nam brakować. Po za oczami męża pożyczam od rodziców swoich, bo teść nagle potrafi wylecieć, że 2 miesiące temu miał coś opłacić i nagle nie opłacił np. Prąd. Ja obecnie nie pracuję, bo nie mam z kim zostawić najmłodszego, a jak nawet pójdzie już do przedszkola nikt nie chce mnie zatrudnić na 4 h dziennie. Mąż tylko nas utrzymuje. Zaczyna nam brakować na lekarzy i leki. Córka musi mieć aparat na zęby, ale to koszt ok 2000, ale nas nie stać nawet na zakupy 100 zł. Mąż nie widzi tego, a jak wspominam o tym jemu to uważa, że przesadzam, bo w końcu on dużo zarabia i to dziwne, że nam nie starcza. Ja mam już dość wolałabym wrócić do moich rodziców, tam mogliśmy odłożyć pieniądze, tam moja mama zostawała z dziećmi lub je odbierała z szkoły, bo ja pracowałam 8 h lub nawet miałam nadgodziny. Mąż tak jak tutaj i u moich rodziców pomagał w gospodarstwie rolnym po pracy, ale w zamian do domu szła wcześniej moja mama i pomagała mi przy dzieciach, abym mogła o każde zadbać i żeby nie miały problemów w nauce. Tutaj dzieci spadły na moje barki i tylko moje, wszystkie ich potrzeby oraz obowiązki z nimi związane. Mąż od 6:00 do 22:00 nie ma w domu. Czasem przychodzi wcześniej, ale jest tak zmęczony, że nic już w domu nie zrobi. Teraz mam wrażenie, że też potrzeby finansowe naszych dzieci spadają na moje barki, nie wiem czy ja więcej udźwignę sama.
Depression Hero

Depresja – przyczyny, objawy i skuteczne leczenie

Depresja to poważne zaburzenie psychiczne, które może dotknąć każdego. Wczesna diagnoza i leczenie są kluczowe – poznaj objawy, metody leczenia i sposoby wsparcia chorych. Pamiętaj, depresję można skutecznie leczyć!