
- Strona główna
- Forum
- związki i relacje
- Czy narzekanie...
Czy narzekanie partnera można uznać za konsekwencje w związku?
Tomasz
Robert Turek
Dzień dobry :)
Przede wszystkim dziękuję za odwagę napisania do TwojPsycholog.pl
Przydałoby się trochę więcej informacji na temat o który pyta pan, Panie Tomaszu.
Natomiast z tego co czytam wynika, że jest pan w relacji z drugą osobą i zdarząją się konflikty.
Wypominanie, narzekanie, powtarzanie tego samego, czyli "gadanie" niestety jest nieodłączną częścią naszych relacji.
Najważniejsze, żeby potrafił pan sobie z tym poradzić.
Najlepszy sposób według mnie to praca nad związkiem, a dokładnie nad tym w jaki sposób bardziej efektywnie się komunikować.
Nazwanie "konsekwencjami" takich działań może pasować do relacji na przykład wtedy, kiedy nie potrafimy zmienić swoich nawyków w codziennych obowiązkach domowych typu: wyrzucanie śmieci czy odkładanie rzeczy na miejsce. To samo może dotyczyć błędów w komunikacji np. braku aktywnego słuchania drugiej osoby.
W ogóle negatywne konsekwencje są wtedy, jeśli nad sobą nie pracujemy i popełniamy ciągle te same błędy. Nawet te wieksze: bywamy zazdrości, podnosimy głos, wypominamy itd.
Przydałoby się, żeby pan napisał więcej informacji na temat pana związku, łatwiej byłoby mi odpowiedzieć.
Pozdrawiam
Robert Turek
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Klaudia Dynur
Dzień dobry,
konsekwencjami czego? I co dla przykładu kryje się pod słowem "gadanie"? Rozmowa jest kluczowa dla utrzymania w związku kontaktu, aktualizacji potrzeb czy respektowania granic. "Wypominanie" czy "narzekanie" może wiązać się z naruszeniem lub niedostrzeganiem potrzeb partnera_ki. Są to jednak tematy, które wymagają szerszego kontekstu, ponieważ wszystkie interakcje czy sytuacje są bardzo indywidualne.
Pozdrawiam serdecznie
Klaudia Dynur
Psycholog, seksuolog w trakcie szkolenia
Daria Składanowska
Dzień dobry,
„gadanie, wypominanie i narzekanie” nie są konsekwencjami w sensie psychologicznym, lecz sposobami komunikowania emocji i frustracji.
Konsekwencje oznaczają raczej naturalne skutki zachowań i ich wpływ na relację, np. oddalenie, narastające napięcie czy unikanie rozmów. Same komentarze czy wypomnienia są sygnałem potrzeby najczęściej potrzeby bycia usłyszanym, zrozumianym albo bezpieczniej w relacji, a nie „konsekwencjami” w sensie kary czy reakcji behawioralnej.
Pozdrawiam,
Składanowska Daria
Justyna Bejmert
Cześć Tomasz. Nie do końca rozumiem, co masz na myśli pisząc o konsekwencjach, ale zakładam, że to wypominanie i narzekanie drugiej połówki ma być swego rodzaju "karą", "nauczką"? Jeśli tak, to nie jest to konstruktywny i zdrowy sposób na komunikację i rozwiązywanie problemów.
Justyna Bejmert
psycholog
Elza Grabińska
Panie Tomaszu,
raczej nie. Wypominanie, ciągłe narzekanie czy „gadanie” nie są konsekwencjami, tylko formą wyrażania frustracji, złości lub bezradności. Konsekwencja jest czymś jasnym, konkretnym i zapowiedzianym wcześniej. Wynika z ustalonych granic i dotyczy zachowania, a nie osoby.
Wszystkiego dobrego,
Elza Grabińska, psycholog.
Anna Szczypiorska
Witaj, nie. Gadanie, wypominanie i narzekanie to nie są konsekwencje, tylko forma presji emocjonalnej i rozładowywania frustracji. Konsekwencja jest jasna, konkretna i dotyczy działania („jeśli X, to robię Y”), a nie ciągłego komentowania, obwiniania czy przypominania przeszłości.

Zobacz podobne
Witam.
Mam pytanie: po ponad 20 latach razem, będę się rozwodziła z mężem. Mąż ma depresję, stwierdzona przez lekarza przed chyba 5laty. Nie leczył się. Tabletki miał od lekarza przepisane, ale brał, jak chciał. Jak wspominałam o terapii, był zaraz na mnie zły, że on nie będzie tego robił, bo raz był u pani psycholog i nic mu to nie dało. Przez te lata byłam przy nim, chociaż nie powiem, czasem było ciężko. Mąż w domu nie robił całkowicie nic, starałam się go wyręczać, ile mogłam, pracując na cały etat, starałam się też być cały czas dla naszych dzieci (16 i 9 lat), starałam się też ogarniać dom. Z biegiem czasu słyszałam coraz częściej, że to moja wina, że on ma depresję, bo chodził do pracy, gdzie się jej nabawił przeze mnie i dzieci, że jest w miejscu, w którym nie chce być (mieszkamy w Niemczech) też przeze mnie i dzieci.
Z biegiem czasu doszły brak szacunku i chamskie dogadywanie i oczywiście coraz częściej wypominanie wszystkich moich błędów i tego, że nie mam chęci na seks. W sumie w domu bałagan więc i tego nie robiłam, za mało zarabiałam (pracowałam, odkąd przyjechałam do Niemiec, zawsze na cały etat - 41,5 godzin tygodniowo) I czasem tylko jak powiedziałam, że żal mi, że z dziećmi nie spędzam tyle czasu, ile bym chciała (on nie robił z nimi nic), to i tak zaraz był zły, bo dużo ludzi tak robi i dzieciom nic się nie dzieje. 23.09 (nigdy nie zapomnę) mój mąż (pracuje jako kierowca ciężarówki, codziennie w domu) zadzwonił w trakcie pracy, a akurat miałam wolne i jak zwykle (nie pierwszy raz) nasza rozmowa toczyła się tak już po chwili (w sumie to był jego monolog), jaką to ja jestem zła żona, że nie ma seksu, że jestem do niczego (nie wyzywał ani nie bil), ale wtedy coś we mnie pękło. Po tym jeden dzień nie rozmawialiśmy i nie spal w domu, a potem zaczęło się piekło przez 2 miesiące.
Nie chce do tego wracać, ale nurtuje mnie jedno pytanie, bo "naturalnie" całej sytuacji jestem winna ja, bo po tym powiedziałam, że nie chce z nim być, a on się przez te 2 miesiące pierwsze starał i albo mnie kochał i naprawiał, albo nienawidził. Prosiłam, żeby mi dał święty spokój, ale nie docierało.
Teraz jak oboje się chcemy rozwieść, ale non stop słyszę, że to moja wina, bo go w chorobie zostawić chce (ja twierdzę, że to nas obu wina). Czy to normalnie, że ja tak zareagowałam?
Ranił mnie bardzo przez przynajmniej półtora roku, starałam się być silna i tłumaczyłam go depresja, ale coś we mnie pękło.
Czy takie odzywanie się do drugiej osoby mogę ta depresja tłumaczyć, bo on się tak tłumaczy cały czas.
Czy to ja powinnam go na siłę zaciągnąć na terapię (teraz w końcu po kłótni robi)? Czy ja musiałam i muszę przy nim być, bo ma depresję? Cały czas mam wrażenie, że on chce na mnie wymusić poczucie winy. On niby wie, co złe robił, ale jak rozmawiamy, to próbuje i tak się wybielić i na mnie winę zrzucić.
Ja wiem, że moja wina jest taka, że mu nie mówiłam, że mnie to rani, co mówi. W sumie próbowałam, ale było zaraz, co się czepiasz (tylko bardziej chamsko).
Ja chce już normalnie żyć, chce się skupić na dzieciach, a potem być może i dla mnie poszukać terapeuty.
Nie wiem, czy będę chciała jeszcze z kimś być, czy będę umiała, ale nurtują mnie te pytania i będę wdzięczna za odpowiedź. Pozdrawiam

Okres dojrzewania - co warto wiedzieć o zmianach i wyzwaniach
Okres dojrzewania to wyjątkowy i wymagający etap zmian fizycznych, emocjonalnych i społecznych. Zrozumienie tych procesów jest kluczowe dla nastolatków, ich rodziców i opiekunów, by lepiej radzić sobie z wyzwaniami i wspierać rozwój młodego człowieka.