Left ArrowWstecz

Czy istnieją osoby, które czują się nieodpowiednie do pracy, macierzyństwa i relacji?

Czy są osoby takie jak ja, że nie nadają się do niczego? Do żadnej pracy, do macierzyństwa, do kontaktów z ludźmi? Przyjaciółka zerwała ze mną kontakt, bo nie mogę przyjść na jej ślub. Siostra rozmawia ze mną tylko sarkastycznie. Zwolnili mnie z pracy, bo nie umyłam podłogi na koniec zmiany. Nie pytam, jak odnaleźć sens, bo go nie ma. Ale może chociaż są osoby, które borykają się z tym samym?

Maria Sobol

Maria Sobol

Szanowna Pani Paulini!

Bardzo dziękuję za Pani wiadomość. Domyślam się, jak trudno jest pisać o tak bolesnych doświadczeniach i uczuciach. To, że Pani to zrobiła, świadczy o ogromnej sile – nawet jeśli w tej chwili może się Pani wydawać, że tej siły już nie ma.

Z Pani słów bije wiele cierpienia, poczucia samotności i niezrozumienia. W takiej sytuacji bardzo łatwo zacząć wierzyć, że coś jest z nami „nie tak” – że się do niczego nie nadajemy, że nie potrafimy być „wystarczające”. Ale to, że Pani przechodzi trudny czas, nie świadczy o Pani wartości jako człowieka. To nieumyty kawałek podłogi, sarkastyczny ton bliskiej osoby czy czyjeś niezrozumienie – to wszystko nie są miary Pani wartości.

To, że Pani czuje się teraz zagubiona i przytłoczona – to ludzkie. Bardzo ludzkie. I są osoby, które również zmagają się z podobnymi uczuciami – one istnieją, choć często nie mówią o tym głośno. Pani pytanie: „czy są inni, którzy czują się tak jak ja?” – to poruszające, ważne wołanie. Ono pokazuje, że mimo bólu, jest w Pani potrzeba kontaktu, bliskości, zrozumienia. A to już bardzo dużo.

Z całego serca zachęcam, by rozważyła Pani rozmowę z psychoterapeutą lub psycholożką – nie dlatego, że coś jest z Panią „nie tak”, ale dlatego, że zasługuje Pani na przestrzeń, w której będzie mogła Pani bezpiecznie opowiedzieć o swoim świecie i swoim bólu. I zostać wysłuchaną – z życzliwością i bez oceniania.

Nie jest Pani sama. A to, że Pani napisała – to już pierwszy krok.

 

Z wyrazami troski i serdeczności,
Maria Sobol, psychoterapeutka

6 dni temu
Patrycja Kurowska

Patrycja Kurowska

Droga Pani Paulino,

to, co Pani opisała — poczucie, że nie nadaje się Pani do żadnej pracy, do bycia z ludźmi, do macierzyństwa — to bardzo trudne myśli, i chcę powiedzieć jedno: tak, są osoby, które czują się podobnie, które zmagają się z przekonaniem, że nie potrafią sprostać żadnej roli, że nic im nie wychodzi, że zawiodły innych i siebie. Czasem to uczucie przychodzi po wielu trudnych sytuacjach — takich jak te, które Pani opisała: utrata pracy, konflikt z siostrą, odrzucenie przez przyjaciółkę.

Jednak to wszystko nie oznacza, że naprawdę jest Pani kimś „do niczego”. Raczej, oznacza to że jest Pani w ogromnym kryzysie, w którym sposób postrzegania siebie może się bardzo zniekształcać. To nie Pani jest wadliwa — to otaczający Panią świat w ostatnim czasie był bardzo raniący.

To, że Pani nie może przyjść na ślub przyjaciółki — nie powinno przekreślać przyjaźni, myślę, że obie potrzebujecie czasu, bo dla Was obu to bardzo trudna sytuacja. Sarkazm ze strony siostry nie jest Pani winą, warto przyjrzeć się temu i dojrzeć przyczynę takich sytuacji między wami. Zwolnienie z pracy za coś takiego — może być bardziej o miejscu pracy niż o Pani. Rozumiem, że to wszystko razem może przytłoczyć do tego stopnia, że trudno oddychać, trudno widzieć jakikolwiek sens.

W takich momentach bardzo ważne jest, by nie zostawać z tym sama. Pani nie musi udowadniać, że jest coś warta. Kiedy człowiek cierpi, trudno mu zadowalać innych, a nawet ich rozumieć.

Proszę, niech Pani rozważy spotkanie z psychologiem lub psychoterapeutą. Nie po to, żeby „naprawiać” siebie, tylko po to, żeby ktoś mógł być przy Pani w tym niezwykle trudnym czasie. Z profesjonalną pomocą można zacząć inaczej patrzeć na siebie, nawet jeśli teraz to brzmi zupełnie nierealnie.

Nie chcę Pani dawać pustych pocieszeń, wiem — z doświadczenia zawodowego — że ludzie wracają z takich miejsc, w których sądzili, że zostaną na zawsze.

 

Z serdecznością, 

Patrycja Kurowska

5 dni temu
Marek Król

Marek Król

Rozumiem, że czujesz się teraz bardzo samotna i masz wrażenie, że wszystko się sypie. Przykro mi, że tak doświadczasz tych sytuacji. Chciałbym Ci powiedzieć, że nie jesteś jedyna z takim odczuciem – jest wiele osób, które przeżywają podobne momenty, gdy wydaje im się, że nic im nie wychodzi i trudno im dostrzec swoje dobre strony.

 

Czasem łatwo jest pomyśleć o sobie jako o kimś „nienadającym się” do niczego, zwłaszcza gdy kilka trudnych wydarzeń się nawarstwi. Jednak to, co opisujesz, brzmi jak bardzo bolesny moment, ale niekoniecznie musi być trwałe czy definiujące.

 

Może warto się zastanowić, czy były w Twoim życiu sytuacje lub relacje, nawet drobne, w których czułaś się, choć odrobinę lepiej, bardziej wartościowa, akceptowana? Nawet jeśli teraz trudno to zauważyć, każdy człowiek ma w sobie coś dobrego, co zasługuje na uznanie i troskę.

 

Czasem pomaga świadomość, że nie jesteśmy sami – wiele osób zmaga się z podobnymi uczuciami i momentami kryzysu. Ważne jest, żeby spróbować dać sobie odrobinę życzliwości. Co mogłabyś dziś zrobić dla siebie choćby w najmniejszym stopniu, aby złagodzić ten trudny moment?

5 dni temu
Marta Łuszczykiewicz

Marta Łuszczykiewicz

Pani Paulino, 

 

Zapewniam Panią, że nie ma osób, które "nie nadają się do niczego". Sytuacje, które Pani przytacza to Pani subiektywna ocena, zapewne również przez pryzmat doświadczania negatywnych emocji, które wiążą się z tymi sytuacjami. Rozumiem, że jest Pani obecnie w niesprzyjającej życiowo i niekomfortowej sytuacji, może to powodować obniżenie Pani nastroju, a nawet nieświadome wyszukiwanie sobie sytuacji, które rzekomo potwierdziłyby Pani, że jest Pani "beznadziejna". Taki stan umysłu trudno jest przerwać samemu, wymaga on ochłonięcia, nabrania dystansu, spojrzenia z zewnątrz. Jestem przekonana, że w Pani życiu poza tymi trudnymi i bolesnymi sytuacjami, są także takie, które są dobre i mogą być budujące. Poza tym należy również wziąć pod uwagę, że zaistniałe okoliczności nie muszą wcale być powiązane jedynie z Pani osobą, mogą nakładać się tam różne przyczyny, które Pani interpretuje i odbiera dotkliwie względem siebie.
Pisze Pani również o braku sensu życia, z punktu widzenia specjalisty jest to sytuacja niepokojąca, zdecydowanie nadająca się do diagnozy pod kątem kryzysu lub zaburzeń nastroju typu depresja, dystymia.
Zaleciłabym Pani, jeżeli jest to możliwe, kontakt z psychologiem lub skorzystanie z Poradni Zdrowia Psychicznego w ramach NFZ. Może się okazać, że wsparciem dla Pani byłaby regularna psychoterapia lub podejście krótkoterminowe oparte na radzeniu sobie z kryzysem i emocjami. Po krótkim Pani opisie myślę, że odpowiednimi technikami pracy były techniki terapii CBT (poznawczo-behawioralnej), tak żeby mogła Pani zidentyfikować swoje myśli, ocenić ich prawdziwość i słuszność, popracować nad przekonaniami, poszukać rozwiązań.

Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że będzie Pani miała możliwości zaopiekowania się sobą.

 

Marta Łuszczykiewicz

5 dni temu
Natalia Krawiec-Jokiel

Natalia Krawiec-Jokiel

Dzień dobry Paulino, 

Z tego, co piszesz, wnioskuję, że pod wpływem zaistniałych sytuacji towarzyszy Ci poczucie niesprawiedliwości, smutek, żal, frustracja, a nawet złość, ponieważ wydaje mi się, że Twoje pytanie było pisane w przypływie dużej ilości negatywnej energii. Jest wiele osób, które w nadmiarze sytuacji kończących się niekorzystnie wnioskuje, że to przede wszystkim ich wina, oni są za to odpowiedzialni, są beznadziejni i do niczego się nie nadają. Doskonale wiemy, że to nie jest prawda, tylko w tym momencie odzywają się pewne niepomocne przekonania o sobie, które są silnie w nas zakorzenione, stanowiąc pewną podstawę naszego funkcjonowania, filtra, przez który postrzegamy rzeczywistość. Niemniej jednak wiemy, że prawdą to nie jest. Nie jesteśmy na 100% odpowiedzialni i winni tego, co się wydarza, mają na to wpływ też inne czynniki. Myślę, że może warto pomyśleć o kilku spotkaniach z terapeutą i przyjrzeniu się tym nieprzyjemnym myślom o sobie, które w umiejętny sposób można wyplewić z naszej głowy.

Towarzyszący ciąg niekorzystnych zdarzeń można przerwać, być może ukierunkowując myśli na to, co udało Ci się osiągnąć pomimo trudności, czego się podjęłaś pomimo tego, że było trudne. 

A sytuacje, o których piszesz, może da się rozwiązać? Może warto porozmawiać z przyjaciółką o zaistniałej sytuacji, nie ma potrzeby kończyć tej relacji. Może asertywne postawienie granic siostrze, pokazanie jej, że nie dajesz zgody na tego typu komunikację z Tobą, da efekt lepszego porozumienia? Zwolnienie z pracy to ciężki kaliber, ale może po przeżyciu tych trudnych emocji związanych ze stratą warto poszukać nowych możliwości? 

 

Pozdrawiam

Natalia Krawiec-Jokiel 

4 dni temu
Karolina Bobrowska

Karolina Bobrowska

Dzień dobry,

 

Tak, są osoby, które czują się tak, jakby nie nadawały się do żadnej roli, ani w pracy, ani w relacjach, ani w życiu. To bardzo ludzkie uczucie, choć trudne i bolesne. Wiele osób nosi w sobie podobne przekonania, szczególnie wtedy, gdy życie przynosi serię rozczarowań i odrzucenia. Ale są też takie osoby, które kiedyś czuły się podobnie, a mimo to z czasem zaczęły odnajdywać sens - najpierw w drobnych rzeczach, potem także w sobie. Zbudowały na nowo poczucie własnej wartości, choć wcześniej były pewne, że to niemożliwe. Ich historie są dowodami na to, że nawet z miejsca, które wydaje się całkowicie ciemne, można powoli wyjść, trzeba mieć tylko dobrze ustawiony GPS. Proszę rozważyć sięgnięcie po profesjonalne wsparcie dla siebie w tym trudnym momencie.

 

Pozdrawiam serdecznie

Karolina Bobrowska
psycholog, konsultant kryzysowy

4 dni temu
Katarzyna Drużycka

Katarzyna Drużycka

Pani Paulino, rozumiem, że szuka Pani otuchy i wsparcia dla siebie, bo czuje się pani osamotniona ze swoimi uczuciami i doświadczeniami. Z mojej praktyki wynika, że nie jest Pani jedyną osobą, która przeżywa takie trudne chwile. 

Została Pani zwolniona z pracy, przyjaciółka zerwała z Panią kontakt, a ze strony siostry wyczuwa Pani sarkazm zamiast wsparcia... To musi być trudne dla Pani się z tym mierzyć i to w jednym czasie. To naturalne, że może Pani przeżywać niezrozumienie, przygnębienie, opuszczenie czy rozpacz. Takie trudności życiowe mogą sprawiać, że tracimy wiarę w siebie i w sens życia, ale to nie oznacza, że Pani "nie nadaje się do niczego".  Każdy z nas i Pani też - jest wartościową osobą zasługującą na szacunek, zrozumienie i wsparcie, nawet jeśli w tym momencie nie jest Pani w stanie tego dostrzec.

Zachęcam, aby skorzystała Pani ze wsparcia dla siebie w tym trudnym czasie. Rozmowa z życzliwą osobą może Pani pomóc poczuć się lepiej, wzmocnić psychicznie, spojrzeć na siebie i swoją sytuację z innej perspektywy, poszukać rozwiązań. Aby uzyskać taką profesjonalną pomoc, może Pani na początek skorzystać m.in. z bezpłatnej linii telefonicznej 800 70 2222 - Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym. Może Pani również skontaktować się z najbliższym Ośrodkiem Interwencji Kryzysowej w swojej okolicy - jest tam oferowana bezpłatna pomoc niewymagająca ubezpieczenia zdrowotnego. 

 

Życzę Pani wszystkiego dobrego i mam nadzieję, że znajdzie Pani odpowiednią pomoc dla siebie.

4 dni temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Paulino,

 

Dziękuję Ci za to, że zdecydowałaś się napisać. Już sam fakt, że dzielisz się tym, co tak trudne i bolesne, świadczy o dużej sile – nawet jeśli teraz zupełnie jej w sobie nie widzisz. To, co opisujesz, nie jest rzadkością, choć może się tak wydawać. Bardzo wiele osób doświadcza chwil (a czasem długich okresów) przekonania, że się do niczego nie nadają, że zawodzą innych i samych siebie, że są niezauważani, niepotrzebni, wręcz „wadliwi”. Kiedy kolejne relacje się sypią, a życie zawodowe nie przynosi poczucia sensu ani uznania, łatwo zacząć myśleć, że to z nami jest coś nie tak.

 

Ale te doświadczenia nie definiują Ciebie jako osoby. Utrata pracy z powodu drobiazgu nie mówi nic o Twojej wartości – ale wiele może mówić o warunkach w miejscu zatrudnienia. Sarkazm ze strony siostry może wynikać z jej własnych trudności z wyrażaniem bliskości, nie z tego, że zasługujesz na chłód. Przyjaciółka, która zrywa kontakt, być może nie zrozumiała Twojej sytuacji, ale to nie znaczy, że jesteś nieważna czy niegodna więzi. Bardzo poruszyło mnie, gdy napisałaś, że nie pytasz już o sens, bo go nie ma. Ale samo to, że to napisałaś, że szukasz odpowiedzi, że zadajesz pytania – to znaczy, że jakaś część Ciebie wciąż chce być usłyszana. I ta część zasługuje na uwagę, czułość i wsparcie.

 

Nie jesteś sama w tych uczuciach. Naprawdę wiele osób nosi podobne myśli, choć często w ciszy. Czasem pomaga już samo uświadomienie sobie, że te myśli to nie fakt, ale objaw – najczęściej przemęczenia, osamotnienia, depresji albo głębokiego poczucia zranienia. I z tym można pracować, krok po kroku. Być może pomocna będzie rozmowa z kimś, kto da Ci przestrzeń, by poukładać to wszystko i odzyskać, choć odrobinę poczucia, że jesteś wystarczająca taka, jaka jesteś. Bo naprawdę jesteś.

 

Trzymaj się ciepło – i pamiętaj, że to, co dziś czujesz, to nie wyrok. To moment, przez który można przejść – i z którego można wyjść. Choć dziś możesz tego jeszcze nie widzieć.

 

Pozdrawiam ciepło,

Justyna Bejmert

Psycholog

4 dni temu
Emiko Okamoto-Łęcka

Emiko Okamoto-Łęcka

Dziękuję, że się Pani podzieliła tym, co obecnie przeżywa. Z tego, co Pani pisze, wynika, że doświadcza Pani wielu trudnych emocji: samotności, wykluczenia, poczucia braku sensu oraz bycia niezrozumianą. Tego rodzaju przeżycia są niezwykle obciążające, szczególnie gdy pojawiają się jednocześnie w różnych obszarach życia: zawodowym, rodzinnym i relacyjnym.

Chciałabym podkreślić, że to, co Pani odczuwa, nie jest odosobnione. W swojej pracy spotykam osoby, które podobnie jak Pani, zmagają się z głębokim poczuciem niespełnienia, odrzucenia i zwątpienia w siebie. Nie świadczy to o „nienadawaniu się” do życia czy relacji, lecz o tym, że obecnie Pani zasoby są prawdopodobnie przeciążone, a sytuacje życiowe mogą pogłębiać negatywne przekonania o sobie.

 

 

 

Z wyrazami szacunku,
Emiko Okamoto-Łęcka
Psycholog / Psychotraumatolog
(mail: emikolecka@gmail.com)

4 dni temu
Katarzyna Organ

Katarzyna Organ

Pani Paulino,

 

na pewno są osoby, które zmagają się z podobnymi trudnościami do Pani, czy można powiedzieć, że nadaje się Pani do niczego, myślę, że jest to znacznym uogólnieniem i warto się zastanowić, co za tym idzie, i w czym takie przekonanie może Pani pomagać. Mimo trudności, które nas spotykają, warto jednak tego sensu w życiu poszukać. Zachęcam to zawalczenia jednak o siebie i poszukanie wsparcia dla siebie.

 

Z pozdrowieniami

Katarzyna Organ

psycholog, psychoterapeuta w trakcie szkolenia

4 dni temu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Dzień dobry,

To, co teraz czujesz, jest bardzo trudne i bolesne, a takie chwile, kiedy wszystko zaczyna się walić naraz potrafią przytłoczyć najbardziej. Kiedy kolejno zawodzą ludzie, praca, relacje, łatwo wpaść w poczucie, że się nie nadajemy, że z nami coś jest nie tak. Jednak to nie jest prawda o Tobie jako osobie to jest tylko odzwierciedlenie bardzo trudnego momentu życiowego, w którym teraz się znalazłaś. Wiele osób na różnych etapach życia zmaga się z podobnym doświadczeniem odrzucenia, poczucia osamotnienia, wrażenia, że nie pasują nigdzie i nie potrafią odnaleźć swojego miejsca. To, że Ty teraz masz takie myśli, nie oznacza, że jesteś kimś „gorszym” czy "nienaprawialnym". To oznacza raczej, że jesteś w stanie ogromnego zmęczenia psychicznego i emocjonalnego. Kiedy z każdej strony człowiek dostaje ciosy, traci siłę do walki i zaczyna wątpić w sens wszystkiego. Bardzo wielu ludzi boryka się z poczuciem, że nie są wystarczający: w pracy, w relacjach rodzinnych, w przyjaźniach, w codziennych sprawach. Ale życie nie jest linią prostą. Przychodzą momenty, kiedy czujemy się na marginesie wszystkiego, a potem często zupełnie niespodziewanie  pojawia się ktoś, coś, jakaś szansa, dzięki której wszystko może się zmienić. Twoja wartość nie zależy od opinii zwolnionego szefa, zachowania przyjaciółki czy siostry. Jesteś człowiekiem, który teraz bardzo cierpi i potrzebuje przede wszystkim wsparcia, a nie oceny.

Gdy człowiek dochodzi do takiego punktu, czasem potrzebuje drugiego człowieka terapeuty, psychologa, kogoś neutralnego, by usłyszeć i zrozumieć siebie w tym bólu. Przesyłam dużo ciepła.

 

 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta 

4 dni temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Droga Paulino,

 

pisząc "osoby takie jak ja" co konkretnie masz na myśli? Takie, czyli jakie osoby?

 

Opisz proszę, szczegółowo swoją relację z przyjaciółką, od początku Waszej znajomości (jaka to była dla Ciebie znajomość, jak się w niej czułaś).

 

Czy tylko z Tobą siostra rozmawia sarkastycznie?

 

Pozdrawiam,

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

 

3 dni temu
Arkadiusz Czyżowski

Arkadiusz Czyżowski

Pani Paulino, 
 

czytając Pani wpis mam poczucie, że jest Pani w perspektywie straty, braku poczucia sensu oraz negatywnego obrazu siebie oraz świata. Czy dobrze to odczytuję?

Rozumiem, że to musi być dla Pani trudny czas. Paradoksalnie, warto zastanowić się nad tym, co Pani może zrobić, by zadbać o swoją regenerację i komfort. Przy tak trudnych emocjach organizm reaguje stresowo, co może prowadzić do przewlekłego zmęczenia i braku chęci do poprawy swojej sytuacji. 

Zachęcam Panią do nabrania dystansu do tych wydarzeń i pomyśleniu o nich za jakiś czas na chłodno.

 

Proszę obdarować się większą życzliwością. Każdy człowiek ma prawo do tego, by przechodzić przez trudny czas, także Pani. Bardzo fajnie, że szuka Pani możliwości wsparcia i pomocy. 

 

Jeśli nie myślała Pani jeszcze o tym, zachęcam do zastanowienia się nad wsparciem specjalisty. Czy to na koszt prywatny, czy w ramach różnych fundacji, projektów społecznych czy NFZ. Warto sprawdzić skąd Pani przekonania o sobie i popracować nad tym, by żyło się Pani lepiej :)

 

Życzę dużo dobrostanu i życzliwości dla siebie!
Arkadiusz Czyżowski

3 dni temu
Mateusz Chmiel

Mateusz Chmiel

Pani Paulino, przykro mi, że jest Pani w miejscu, w którym Pani umysł tak źle o Pani mówi. Strata pracy i utrata bliskiej przyjaciółki to trudne i bolesne doświadczenia. Nie jest Pani sama.

 Trzymam za Panią mocno kciuki :)

3 dni temu
Aleksandra Wincz- Gajda

Aleksandra Wincz- Gajda

Dzień dobry, Pani Paulino, rozumiem, że znalazła się Pani w trudnym, kryzysowym momencie. Częścią Pani codzienności wydaje się być- między innymi- bardzo obniżony nastrój, doświadczenia porażek, samotność.  Chciałabym przekornie napisać, że takich osób nie ma, bo i Pani taka nie jest. Tak teraz- a może przez dłuższy czas- doświadcza Pani, przeżywa i widzi siebie. I tutaj trzeba napisać, że osób zmagających się z zaburzeniami nastroju jest bardzo dużo. Z pewnością potrzebuje Pani pomocy.  Można skorzystać z Telefonu Zaufania dla Osób Dorosłych- 116 123. Można też na przykład do Ośrodka Interwencji Kryzysowej lub Centrum Zdrowia Psychicznego w Pani mieście. Z pewnością zostanie tam Pani pokierowana dalej.  Można też zgłosić się do prywatnego gabinetu psychologa lub psychoterapeuty. Na pewno nie warto odkładać tego na później. Powodzenia.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Aleksandra Wincz- Gajda

psycholog, psychoterapeuta

3 dni temu
Anna Martyniuk-Białecka

Anna Martyniuk-Białecka

Hej Paulina,

 

Tak, są osoby, które czują podobnie jak Ty. I choć Twoje pytanie niesie ogrom bólu, chcę Ci powiedzieć, że na pewno jest ktoś, kto może to zrozumieć. To, co opisujesz, brzmi jak moment ogromnego przytłoczenia. Kiedy wszystko wali się, człowiek może dojść do wniosku, że musi być coś z nim nie tak. Ale to nie do końca tak. To sytuacje, które się nawarstwiły, sprawiają, że Twoja psychika jest zmęczona, a poczucie własnej wartości chwilowo niedostrzegalne, wydaje się, jakby nie istniało. 

 

Czy są inni, którzy się tak czują?

Tak. Są osoby, które:

- czują, że w obecnym świecie, w tej sytuacji i tym kontekście nie pasują do żadnej roli społecznej,

- zostały odrzucone, niezrozumiane, opuszczone,

- straciły pracę z powodów pozornie błahych, ale bolesnych,

- nie mają siły udawać, że wszystko jest „ok”,

- czują się niewidzialne nawet dla tych, którzy kiedyś byli bliscy.
 

To się nie dzieje dlatego, że są gorsi. Często dzieje się to wtedy, gdy życie dostarcza trudności zbyt mocno i za długo. Gdy człowiek jest przemęczony emocjonalnie. Gdy wewnętrzny głos zaczyna mówić: „Jestem nieudacznikiem”, choć to nieprawda – tylko echo traumy, stresu, samotności.

 

Trzymam za Ciebie mocno kciuki i przesyłam ciepłe pozdrowienia,

psycholog Anna Martyniuk-Białecka

3 dni temu
Anna Martyniuk-Białecka

Anna Martyniuk-Białecka

A i jeszcze dodam, że to, co czujesz, nie jest głupie. Jest ludzkie. I zasługuje na opiekę.

Jeśli czujesz, że jesteś w kryzysie i, że nie dajesz już rady sama, zadzwoń np. 

116 123 – na telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym (bezpłatny, anonimowy),

lub skorzystaj z pomocy online – tu na tym portalu jest sporo bezpłatnych możliwości, są projekty niskopłatnej psychoterapii lub interwencji kryzysowej. 

Anna Martyniuk-Białecka

3 dni temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Kiedyś było więcej pracy, teraz czasami mam wrażenie że jestem do niczego. Prowadzę salon kosmetyczny i jest mało klientek
Kiedyś było więcej pracy, teraz czasami mam wrażenie że jestem do niczego. Prowadzę salon kosmetyczny i jest mało klientek, do tego otworzyła się konkurencja. Jeden salon co kiedyś miał dwie pracownice teraz robi tylko właścicielka i podobno też nie ma co robić i zajęła się podologia. Otworzył się nowy gabinet są tam dwie dziewczyny i dużo osób tam chodzi, bo to u fryzjerek. Otworzyła się też nowa i zachęca jak ktoś przyjdzie gadaniem że wszędzie źle robią i żeby tam nie chodzić. Mam czasami dola że nie umiem robić tak idealnie jakbym chciała, mam wrażenie że każdy obgaduje mnie że źle robie i wola iść do tamtych. Źle się z tym czuję że u mnie wystroj nie taki bogaty a do tego mam już mniej pieniędzy a boję się jak będą większe koszta. Staram się, wprowadzam nowe usługi, ale czy coś to daje - no słabo. Wszystko zaczęło się psuć jak się otworzył salon a jak nowy ostatnio to już wgl . Zastanawiam się czy to ze mną coś nie tak czy może chodzi o pieniądze bo ostatnio słyszałam że z pracy zwalniają ludzi w kilku zakładach i że ucinaja pensję , tylko u konkurencji jest nawet drożej. Sama już nie wiem co robić i myśleć mam totalny mętlik w głowie. Ostatnio nawet nie mam ochoty jeść. Nie mam z kim pogadać i żeby ktoś doradził co robić. Nie wiem jak zachęcić klientki.
Nie czuję poprawy podczas leczenia psychiatrycznego
Leczę się psychiatrycznie od 16 r życia wiem jakie mam choroby czy te leki napewno mi pomogą ja gdy nie czuję zmiany a mam myśli takie same
Jestem nastolatką i od paru lat zmagam się z dużym problemem przygnębienia
Witam, jestem nastolatką i od paru lat zmagam się z dużym problemem przygnębienia. Już jako dziecko byłam bardzo wrażliwa, zawsze miałam wielkie serce i chciałam każdemu pomóc. Teraz odczuwam to jako moją winę za krzywdę ludzi wokół mnie oraz że sprawiam każdemu przykrość. Mam duży szacunek do rodziców, bardzo ich kocham i robię dla nich dużo, nie rozmawiałam z nimi o moim problemie, ponieważ boję się, że ich to skrzywdzi. Rzadko mówię ludziom prawdę, ponieważ boję się, że ich skrzywdzę. Ludzie mnie wykorzystują, ponieważ nie potrafię odmawiać. Każdy się mną wyręcza a ja, mimo że to widzę, nic z tym nie robię. Nie było dnia ani godziny od paru lat kiedy się czymś nie stresowałam. Mam problemy z ciągłymi wahaniami nastroju; raz jestem bardzo szczęśliwa a godzinę potem płacze i wypominam sobie każdy błąd. Potem znowu się cieszę i mam nadmiar energii, a zaraz znowu płacze i zamykam się w sobie. Rozważam każdy błąd z danego dnia, wśród ludzi czuję, że każdy się ze mnie śmieje, dziwnie na mnie patrzy, ocenia mnie, obgaduje. Mimo że czuję się ładną osobą. Kiedy idę przez miasto sama, ciągle się boję że ktoś mnie śledzi, napadnie na mnie, nakrzyczy, porwie, uderzy itp. Mam wewnętrzna pewność, że każdy mężczyzna którego mijam, zaraz mnie zacznie zaczepiać i atakować. To uczucie jest tak pewne, jakbym miała pewność że jak kopne piłkę, to ona się przemieści. Ciągle czuje poczucie winy za to, co na przykład ktoś z mojej rodziny czy przyjaciół komuś zrobi. Kiedy pewna osoba zapytała bliskiej mi osoby, z wysokimi umiejętnościami artystycznymi, czy namaluję jej coś na ścianie, odpowiedziała że nie, bo nie ma czasu. To sprawiło, że cały dzień myślałam o tej osobie która poprosiła o malunek, i było mi cały czas przykro. Ciągle czuje , że nie zasługuje na moje życie, ponieważ pod względem rzeczy które posiadam, przyjaciół i miejsca zamieszkania, jest one jakby nagrodą. Proszę niech ktoś mi podpowie co robić.
Witam.Nazywam się Dawid mam 24 lata
Witam.Nazywam się Dawid mam 24 lata.Nie pamiętam dokładnie od kiedy, ale chyba od początku szkoły podstawowej miałem problemy z myśleniem,koncetracją,pamięcią.Nie miałem swojego zdania , byłem wycofany , lękliwy , miałem problem z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami (zależało od dnia).Gdy zapisałem się na karate, to wydawało mi się, że każdy się na mnie patrzy i się śmieje ze mnie albo mnie obgaduje, z tego powodu szybko rezygnowałem i tak uczęszczałem też na inne dyscypliny sportowe na "chwilę" , byłem też leniwy, przyznaję.Muszę zaznaczyć , że moja mama nadużywała alkoholu i cierpiałem bardzo z tego powodu , byłem przez nią gnębiony psychicznie przez to , że miałem bardzo duże problemy z nauką i inne powody , których nie pamiętam.W wieku 14 lat pierwszy raz zapaliłem marihuanę , którą paliłem niemal , że dzień w dzień przez 3 lata i w tym okresie raz wciągnął kreskę mefedronu oraz popijałem nie raz alkohol.Po 3 latach odstawiłem marihuanę na 1,5 roku , ale w tym czasie zacząłem pić dużo więcej alkoholu i wciągać więcej mefedronu.Po tym okresie wróciłem do marihuany , a tamte nałogi zostały.Gdy zażywałem w tym okresie niemal , że codziennie miał odczucie niepokoju, lęku , smutku , dalej braku swojego zdania , fobii do ludzi itd.W 2018 roku miałem jakiś okres przerwy od alkoholu i 4 miesiące przerwy od mefedronu , pojechałem do Holandii i tam zacząłem zażywać amfetaminę.Po około miesiącu zażywania amfetaminy wciągnąłem 2-3 gramy , a rano gdy się obudziłem dostałem bardzo silnych lęków , niepokoju.Wydawało mi się , że ludzie się na mnie patrzą podejrzanie, jakbym coś zrobił i ja myślałem , że coś zrobiłem , a do tego gość z którym mieszkałem w domku dziwnie dogadywał.Zacząłem spać na ulicy , bo bałem się wrócić na obiekt.W połowie grudnia wróciłem do Polski.Nic się nie zmieniło myślałem , że koledzy,mama chcą mnie zamordować itp.Straciłem z dnia na dzień wszystkich znajomych( z czasem z niektórymi coś tam gadałem , ale na dzień dzisiejszy poznałem nowe osoby , a ze starych znajomych to mam 1 kolegę)Cały czas odczuwałem ogromny strach,miałem depresje,myśli samobójcze,chciałem skoczyć z okna , ale nie potrafiłem.Chyba w marcu poszedłem do psychiatry , który przepisał mi Seronil i coś jeszcze , a ja dalej piłem alkohol i zażywałem mefedron.9 kwietnia 2019 roku odstawiłem wszystko , oprócz tabletek i czułem się lepiej (miałem lekkie lęki itd takie jak przed zażyciem jakiegokolwiek narkotyku) w październiku miałem jechać do Holandii z kolegą spoko fajnie i on mi nagle wysyła na facebook jakieś zdjęcie z opisem nie pamiętam dokładnie , ale coś w stylu "dzisiaj umrzesz" , dostałem takich lęków i niepokoju , ale pojechałem w takim stanie.W listopadzie 2019 roku zapaliłem marihuanę i po jakimś czasie miałem straszne paranoje , podsłuchiwałem, co gadają czy cos o mnie , jak ktoś szedł po schodach to otwierałem okno i chciałem skakać , bo myślałem , że zaraz ktoś wejdzie i mnie zabije.Wtedy też od listopada do 5 stycznia zjadłem około 5 kresek kokainy.Wróciłem do Polski i poszedłem do psychiatry gdzie została mi przepisana Olanzapina i lek na depresję ,które trochę pomogły i w kwietniu 2020 roku jak byłem w Niemczech pociągnąłem 3 machy z jointa.Po 3 tygodniach wróciłem do Polski i zacząłem palić dużo marihuany , a w czerwcu pojechałem do Holandii gdzie paliłem jeszcze więcej , zacząłem zażywać (wtedy pierwszy raz) MDMA przez 3 miesiące zjadłem około 50 tabletek.Czułem się dobrze naprawdę nie miałem lęków , nie pokoju , depresji , dobrze się dogadywałem z ludźmi , moja głowa myślała i umiała się skoncetrować.Niestety w tym okresie 3 miesięcznym , po 2,5 miesiącu dostałem znów ogromnych lęków , niepokoju itp. We wrześniu 2020 roku wróciłem do Polski i paliłem tylko marihuanę i czułem się w miarę okey , wróciłem do biegania i jazdy na rowerze oraz zacząłem morsować ,a 23 grudnia odstawiłem marihuanę i poszedłem do psychiatry.Znów zacząłem zażywać seronil oraz olanzapinę.W 2021 roku odbyłem 2 miesięczną terapię , która mnie bardzo postawiła na nogi , a w październiku zacząłem chodzić na mitingi i chodzę do teraz.Od 2,5 roku nie zażywam marihuany , a od 4 lat i 2 miesięcy alkoholu , czyli od 2,5 roku jestem całkowicie czysty i nie chce mi się zażywać , ale mam nie raz głody (zazwyczaj alkoholowe i nie raz na marihuanę , na nic innego).18 czerwca 2023 roku odstawiłem Olanzapinę za zgodą psychiatry i przez pierwsze 6-8 dni nie miałem żadnych leków ani nie pokoju , a 26 i 27 czerwca już tak i to dość silne, tyle jeśli chodzi i używki.Od 12/13 roku życia jestem uzależniony od masturbacji przez , którą mam niską samoocenę , lekką fobię do ludzi , ale nowo poznanych ,brak wiary w siebie i pewnie inne rzeczy.W 2022 roku udało mi się zachować abstynencję 2 miesiące , a w 2023 roku miałem abstynencję dwa razy po 5 dni i raz 7, a tak to 2-3 zawsze.Gdy chodziłem do psychiatry po tych mocnych problemach przez używki stwierdził psychozę paranoidalną i depresję.Chcę się zapisać na siłownię , bo przytyłem przez psychotropy , poznałem koleżankę i bardzo ją lubię itd i z tyłu głowy zostawiłem myśl , że chciałbym sobie z nią ułożyć życie , ale nie nakręcam się ma to , bo jak nie wyjdzie to skocze z okna...czasami mi się wydaje , że nie chce ze mną gadać , ale jak jej to powiedziałem to mówiła , że dała by mi znać gdyby tak było i przeszło mi trochę.Dalej mam ogromne problemy z myśleniem , koncentracją i pamięcią.Nigdy nie lubiłem czytać , bo mnie to nudziło , ale chyba głównym powodem było to , że ja w ogóle nie rozumiałem, co ja czytam i nic nie potrafiłem zapamiętać , ale chce zacząć na nowo to robić, może w końcu się uda.Odkąd jestem trzeźwy, mam więcej chęci do życia.Wierzę w Boga , ale jak mi przychodzą ciężkie stany na głowie, to powątpiewam.Modlitwa mi nie raz coś pomaga , nie raz w ogóle.Muzyka mnie wyciągnęła z wielu problemów , mam swojego idola i myślę , że gdyby nie on to już by mnie tu dawno nie było, ale już nie działa to jak kiedyś.Za nie długo się zapisuję na psychoterapię.Nie wiem co jeszcze mogę dodać może to , że od zawsze byłem bardzo słaby psychicznie.Proszę o jakąś pomoc.Z góry dziękuje i życzę wszystkiego dobrego.
Jestem od zawsze przebodźcowana, zmęczona, występuje dysocjacja. Proszę o pomoc.
Witam, mam 30 lat, i czuję się nierealnie w moim ciele, jakbym nie mogła uwierzyć, że ja to ja ,i to takie mam ciało, (mam obrzydzenie) ale nikt o tym nie wie. Gdy patrzę w lustro nie poznaję siebie czasami i przyglądam się, robię sobie zdjęcia lub oglądam zdjęcia, aby uwierzyć, że ja tak wyglądam. Na pozór dobrze wyglądam, jak człowiek, ale nie mogę tego zaakceptować, denerwują mnie lustra i nagość. Dotyk, światło, dźwięki, wszystko mnie dobija. Chce mi się wtedy od przeładowania bodźcami krzyczeć i płakać. Muszę chodzić z zatyczkami w uszach na zewnątrz, bo w domu powiedzmy że kontroluję środowisko i dźwięki w miarę. Ubrania mi są niewygodne.. W ogóle dużo rzeczy zdaje się nie być logiczne. Chce mi się płakać, jak mam np. użyć coś a to nie działa, jak producent mówi i trzeba kombinować.. Nie wiem, co mi już jest. Tak mam od urodzenia, nie mogę przebywać z ludźmi długo, jestem tym zmęczona. Ogólnie nie mam znajomych, nie umiem trzymać relacji, nie chcę ich też, izoluję się. Myśli samobójcze się zdarzają, ale bym chciała żyć, tylko nie tak. Jestem zmęczona, wiecznymi bodźcami zwłaszcza, jestem tak przytłoczona momentami, że mogę tylko leżeć i spać Co robić?
Jak przyjąć krytykę od bliskiej mi osoby?
Nie biorę leków na depresję, a kończąca się już terapia nie pomogła. Jestem na granicy.
Witam, Mam stwierdzoną depresję lękową. Od około 4 lat są mi przepisywane leki ssri. Od dwóch lat chodzę na terapię i w zasadzie za niedługo dobiega końca, a mój stan się pogorszył, wychodzimy z założenia, że jedynym ratunkiem jest w końcu zacząć brać leki... A ja tak bardzo się ich boje, tego, że nie dam rady zajmować się dziećmi i w miarę normalnie funkcjonować ( podobno pierwszy miesiąc może być bardzo ciężki). Do tego coraz więcej myśli samobójczych w mojej głowie. Czuję się po prostu odarta z życia, nic mnie nie cieszy, mam szereg objawów somatycznych i coraz częściej jedną myśl - niech to wszystko się skończy 😭 Do tego objadam się kompulsywnie, w przeciągu 5 lat przytyłam 30 kg. Nawet nie wiem, jakie jest moje pytanie, bo i tak nikt za mnie decyzji nie podejmie... Odnośnie dzieci nie ma możliwości, by ktoś mi pomógł.
Hej mam brak chęci, do wszystkiego się zmuszam, cokolwiek robię jest dla mnie bardzo męczące. Mam na myśli codzienne czynności. Mam problemy z podejmowaniem decyzji, również tych najdrobniejszych. Mam nerwicę leczę się, mialam 7 lat psychoterapii, wszystko potrafię logicznie qytłumaczyć, ale w praktyce no po prostu mam taki stan jakby zatwardzenia umysłowego. Bardzo mi to przeszkadza. Dodatkowo wszystko wydaje mi się takie bezcelowe (skoro i tak umrzemy). Co robić? Da się zmienić stan niechęci, braku sił do działania inaczej niż terapią, czy lekami?
Jak przestać rozpamiętywać traumę z przeszłości i pokonać uczucie samotności?

Jako uczennica 6 klasy szkoły podstawowej i gimnazjum byłam psychicznie dręczona głównie przez rówieśników, ale nie tylko. Chociaż od tamtej pory minęło ok. 20 lat, nadal pamiętam wszystkie najbardziej bolesne sytuacje tak dokładnie, jakby miały miejsce wczoraj. Czasami, bez powodu je sobie przypominam i nie mogę skupić się na niczym innym. Czuję się wtedy bardzo przygnębiona. Tak samo boli mnie świadomość, że moja klasowa wychowawczyni o wszystkim wiedziała, ale nie zrobiła nic, aby mi pomóc. W trakcie jednej z godzin wychowawczych w obecności całej klasy powiedziała, że widzi, że klasa mnie odtrąca, ale że to ja się izoluję, jestem zbyt nieśmiała i wycofana i to ja jestem winna, że klasa mnie nie lubi. Miała do mnie pretensje, że nie angażuję się w życie klasy, gdy ja bałam się, że znowu będą mnie wyśmiewać. Myślałam, że się z tym uporałam, ale od kilku miesięcy znowu dręczą mnie te wspomnienia. Porównuję się z tymi, którzy mi dokuczali i widzę, że im powiodło się lepiej niż mnie. Mają rodziny, dzieci, przyjaciół, a ja jestem samotna i mam wrażenie, że gdybym zniknęła, to nikt by tego nie zauważył. Większość z nich dalej mieszka w tej samej miejscowości co ja i gdy się mijamy, udają, że mnie nie znają. Mam poczucie, że oni wszyscy mieli rację i że jestem beznadziejna oraz gorsza i świat byłby lepszy beze mnie. Czasem jestem tak smutna, że chce mi się płakać i nie mam na nic siły. Nie umiem sobie z tym poradzić, mam poczucie winy, że ciągle zawodzę innych. Czasami czuję się tak, jakby ludzie obok mnie nie istnieli, byli tylko wytworem mojej wyobraźni i nikt mnie nie dostrzegał. Nie potrafię się zdobyć na zwierzenie się komuś lub wizytę u specjalisty, bo podświadomie boję się, że zareagują tak jak kiedyś moja wychowawczyni i wcale mi nie pomogą. Co powinnam zrobić, aby wreszcie poczuć się lepiej?

Czy postanowiono mi błędną diagnozę? Powinnam wrócić na terapię? Czy to niedojrzałość emocjonalna?
Witam serdecznie. Ostatnio zaczęłam analizować swoją historię choroby. Stwierdzono u mnie od 2013 r. ChAD . W 2011 zaczęłam się źle czuć. Dostawałam ataków paniki, miałam silne lęki , bałam się niemal wszystkiego. Ze stresu często wymiotowałam. Poszłam do lekarza, lekarz stwierdził, że to przejściowe problemy, dostałam lek z grupy SSRI i neuroleptyk. Było lepiej, uspokoiłam się , znalazłam nową miłość ....nagle spadek nastroju, zakończyłam związek, zaczęłam dużo spać , byłam płaczliwa, wszystko mnie przerastało. Poszłam do lekarza już z siostrą, opowiedziała jak wyglądam z jej perspektywy, że podejrzewa u mnie Chad, lekarka zdecydowanie wykluczyła jej podejrzenia, aby to mógł być Chad. Dostałam diagnozę o niedojrzałości emocjonalnej . Poszłyśmy do innego lekarza, znowu siostra opowiedziała co się ze mną dzieje, co się działo i co przypuszcza. Lekarz po zadaniu pytań, stwierdził że to Chad, że siostra miała rację. Leczyłam się u niego od 2013- 2024 roku. Po niemiłych słowach od niego .... znalazłam sobie nowego psychiatrę, do którego poszłam, bo na terapii Pani psycholog zasugerowała epizod mieszany. Pani doktor dała mi kilka innych leków i po nich.... Umarłam, byłam tu na ziemi, ale czułam, że tak jakby mnie nie było . Nie czułam nic, spałam całe dnie, nie interesowałam się dzieckiem, życiem niczym.... Po tym jak obudziłam się popołudniu i nagle mnie olśniło... Wzięłam do ręki wydrukowaną historię choroby, wszystko przeczytałam , zaczęłam analizować leki, moje samopoczucie w danych latach, zaczęłam czytać o niedojrzałości emocjonalnej i tak ! Wszystko jakby się zgadzało... Wydaje mi się, że leczyli mnie na Chad, a wystarczyłoby wysłać mnie wtedy na terapię oraz podać lek na lęki.... Zaczęłam stopniowo schodzić z antydepresantów... I czuję się nareszcie dobrze. Czuję jakbym powróciła, czuję tu i teraz, cieszę się małą rzeczą, zaczęłam opiekować się moim dzieckiem, spędzać z nim mądrze czas, rozmawiać. Byłam u lekarza, przyznałam się do odstawiania niektórych leków. Lekarz przepisał pregabalinę, ponieważ przez ten czas męczyły mnie natrętne myśli katastroficzne. Po dwóch tygodniach brania jest lepiej. Nie śpię w dzień, wykonuję obowiązki, zaczynam się uśmiechać. Czyżby postawili mi błędną diagnozę? Co mogą mi Państwo powiedzieć o niedojrzałości emocjonalnej....czy powinnam wrócić na terapię?
Witam, od wielu lat mieszkam za granicą Polski.
Witam, od wielu lat mieszkam za granicą Polski. Pracowałam przez wiele jako opiekunka osób starszych, ta praca doprowadziła mnie do depresji, w chwili obecnej nie pracuję, zachorowałam na Covid, mam trudności również z objadaniem się. Biorę tabletki na depresję. Towarzyszy mi cały czas uczucie niezadowolenia z życia, frustracji, tęsknoty za krajem, strach. Przeżyłam bardzo wiadomość o wojnie z Ukrainą oraz towarzyszące temu negatywne wiadomości. Jak sobie z tym radzić ?
Od dużego czasu nie mam ochoty na nic. Spałabym całymi dniami, ale niestety nie mogę, ponieważ mam dziecko.
Witam. Od dużego czasu nie mam ochoty na nic. Spałabym całymi dniami, ale niestety nie mogę, ponieważ mam dziecko. Brak ochoty na seks. Brak zainteresowania. Nie potrafię się skupić, myślę tylko co trzeba jeszcze w domu zrobić.
Czy przy zaburzeniach nastroju i lękowych powodem są zawsze schematy i myślenie danej osoby?
Trafiłam na stwierdzenie, że przyczynami depresji, fobii społecznej i nerwicy lękowej są moje myśli, bo tak zawsze jest przy tych chorobach. Czy to prawda?
Dziewczyna od jakiegoś czasu źle się czuje. Rozstała się ze mną zupełnie nagle.
Witam, Moja dziewczyna ma problem od jakiegoś czasu, mówi, że jest zagubiona, bezradna, ma niską samoocenę, czuje pustkę. Nasz związek trwa 3 Lata, niecały miesiąc temu postanowiła, że rozstanie to dobry pomysł, bo skoro sama nie radzi sobie ze sobą to "tak będzie łatwiej" wcześnej nie dawała mi żadnych znaków Przez to wszystko sam zaczynam wariować, bo nie wiem jak jej pomóc, a przede wszystkim jak mam to zrozumieć? z jednej strony chce mieć ze mną kontakt, a z drugiej, że już nie jesteśmy parą, więc nie może tak to wyglądać. Była już na pierwszej wizycie u Pani psycholog. Najgorsze jest w tym wszystkim to coś, co mnie męczy.. Nie dała mi żadnego powodu, żeby jej w tym nie pomóc w końcu "na dobre i na złe" Czuję się, jakbym dostawał za każdym razem w twarz ,kiedy chce sie do niej zbliżyć.
Zanim miałam depresję byłam bardzo pogodna i pozytywna, uśmiech nie schodził mi z ust.
Zanim miałam depresję byłam bardzo pogodna i pozytywna, uśmiech nie schodził mi z ust. Nie pamiętam, żebym płakała, jeśli już to bardzo rzadko. Teraz jestem bardzo obojętna i nie mam chęci do życia, mimo przyjmowania leków. Wieczorami chce jak najszybciej pójść spać, a rano jak najdłużej nie wstawać. Nie mam w ogóle apetytu, a jak jestem już bardzo głodna, to potrafię jeść non stop i nie mogę się najeść. Albo nie myślę o niczym, albo myślę o tym, jak bardzo brakuje mi dawnej siebie z przed choroby. Czy kiedyś wrócę do stanu sprzed choroby?
Witam, czy żeby zdiagnozować lub wykluczyć u siebie problemy psychiczne należy najpierw udać się na pierwszą wizytę do psychiatry, czy wystarczy wizyta u psychologa?
Witam, czy żeby zdiagnozować lub wykluczyć u siebie problemy psychiczne należy najpierw udać się na pierwszą wizytę do psychiatry, czy wystarczy wizyta u psychologa? Czym różni się wizyta u psychologa a u psychoterapeuty? Gdzie / do którego z tych specjalistów należałoby najrozsądniej się udać? - w przypadku: wieloletnich nawracających systematycznie bez powodów spadków nastroju (ogarniający smutek, płaczliwość, niechęć do wszystkiego) wieloletnich nawracających złości, zauważalny jest stan niestabilności emocjonalnej (radość-smutek-zlość) systematycznie na przestrzeni ok 2-tygodni. Jest to uciążliwe, niszczy relacje międzyludzkie i ogranicza rozwój, a nawet codzienne czynności i normalne funkcjonowanie. Drażliwość na uwagi, krytykę, uciekanie od problemów, brak zaufania, szybka irytacja, strach przed oszustwem i wykorzystaniem, prawdopodobnie obwinianie się o męczenie swoją osobą innych, brak lub niszczenie relacji społecznych przez zachowanie lub własną ucieczkę w strachu przed porażką, uciekanie w samotność, w której jest zbyt dużo myśli i analizy, i znowu nawracającego smutku i niechęci. Czy to wszystko wymaga zdiagnozowania przez psychiatrę choroby, czy wystarczy praca nad sobą z psychologiem?
Dzień dobry, od jakiegoś czasu mam wrażenie, że zmagam się z depresją.
Dzień dobry, od jakiegoś czasu mam wrażenie, że zmagam się z depresją. Przez trzy miesiące nie wychodziłam z domu, leżałam tylko w łóżku. Teraz odkąd pracuję jest lepiej, ale mam zaburzenia snu, budzę się. Czuje się ciągle zmęczona u smutna. Ciągle męczą mnie myśli, że coś się stanie, co ktoś o mnie pomyślał. Często jestem myślami gdzie indziej, nie umiem się skupić.
Co powinnam zrobić, aby zapanować nad niekontrolowanym wybuchami złości?
Co powinnam zrobić, aby zapanować nad niekontrolowanym wybuchami złości? Wszystko jest w porządku, a nagle się wściekam i krzyczę na partnera. Ostatnio nawet rozwaliłam drzwi w ataku.
Depresja poporodowa czy nasilenie wcześniejszej depresji, pomimo leków?
Witam, leczę się na depresje z stanami lękowymi od 2 i pół roku . Między czasie urodziłam dziecko . Jestem na leku rexetin . W czasie ciąży zeszłam z leków z pomocą psychiatry. Pod koniec ciąży leki i depresja powróciły i musiałam wrócić do leków . Po porodzie przez 1.5 miesiąca było ok, a później strach, lęk i depresja wróciły, brak apetytu, napięte mięśnie, natrętne myśli, ścisk w żołądku. W nocy zasypiam dobrze, w dzień nie mogę się zrelaksować i zasnąć. Najgorzej wstać rano z łóżka i zająć się dzieckiem . Psychiatra dodał oprócz całej tabletki na noc rexetinu brać rano dutilox 30 . Biorę już drugi tydzień, na początku masakra objawy się nasiliły. Teraz jakby troszeczkę lepiej. Dodam, że jak się rozruszam, zmuszę wstać z łóżka, to z biegiem dnia jest lepiej i wieczorem już prawie ok, a nad ranem z powrotem to samo. Czy to depresja poporodowa czy nasilenie lęków i depresji, mimo brania lekow ??
Mam problem ze sobą w związku. Poprzednie 4 związki kończyły się zdradami ze strony partnerów. W obecnym związku nie umiem się odnaleźć
Dzień dobry, mam problem ze sobą w związku. Poprzednie 4 związki kończyły się zdradami ze strony partnerów. W obecnym związku nie umiem się odnaleźć, jestem ciągle zazdrosna, wszystko co mowi biore personalnie do siebie. Nie czuję w sobie wartości żadnej przez przeszłość moja samoocena nie istnieje. Możliwe że moj obecny partner nie zdradzi mnie ale napewno zostawi jeżeli cos nie zrobie ze sobą, ostatnio oglądaliśmy serial gdzie były sceny seksu czy kobiety z gołymi piersiami a ja już miałam dość wszystkiego, wzielam to do siebie ze specjalnie mi to pokazuje mimo ze wie, ze mam problem z takimi tresciami. Nie wiem co robić nie wiem co myśleć nie wiem jak sie zachowywać