
Jak pomóc dziecku w adaptacji w przedszkolu: obserwowanie zamiast uczestniczenia
Córka w wieku trzech lat zaczęła uczęszczać do przedszkola. Dotąd była pod opieką babci i dziadka. Jest wygadanym i bystrym dzieckiem, ale nie ciągnie jej do dzieci. W przedszkolu przebywa 4 godziny dziennie. Początkowo płakała rano i przy odbieraniu, aktualnie jest dużo lepiej. Córka zna wszystkie wierszyki i piosenki, w domu lubi bawić sie w przedszkole (odtwarza to co obserwuje) ale w placówce nie bierze udziału w aktywnościach, siedzi z boku i przyglada się. W ostatnich dniach mialam okazję obejrzeć kilka zdjęć z przedszkola, na których widać, że córka cały czas siedzi w fotelu (w sali stoi fotel, wbiła sie w niego i stamtąd wszystko obserwuje). Mam wrażenie, że wchodzi do sali i przeczekuje w fotelu te kilka godzin aż ja odbierzemy. Nie chce też za wiele jeść, dlatego nadal nie wydłużamy jej pobytu w placówce. Myślałam o rozmowie z wychowawcą (chciałam zapytać czy panie zachęcają ją choć trochę aby wstała z tego fotela) ale minęło 1,5 miesiąca i może powinnam dać jej wiecej czasu i nie naciskać. O przedszkolu mówi, że lubi tam być. Nie widzę też niekorzystnych zmian w jej zachowaniu (poza przedszkolem) i nie chciałabym rezygnować, choć mam możliwość zapewnienia jej opieki i podjęcia kolejnej próby za rok.
Marta
Justyna Bejmert
Dzień dobry Marto. Wygląda na to, że córka jest jeszcze procesie adaptacji i to na tym etapie jest jeszcze zupełnie normalne. Fotel, o którym wspominasz mógł stać sie dla niej bezpiecznym miejscem, z którego może spokojnie obserwować otoczenie. Niektóre dzieci potrzebują troszkę wiecej czasu na oswojenie się z nowym miejscem. Unikałabym teraz jakichś radykalnych zmian, raczej skupiłabym się na wsparciu córki i delikatnym zachęcaniu i motywowaniu. Dobrym krokiem będzie rozmowa z wychowawcą. Trzymam kciuki,
Justyna Bejmert
Psycholog
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Michał Koliński
To normalne, że niektóre dzieci na początku wolą obserwować zamiast brać udział w zabawach. Skoro córka mówi, że lubi przedszkole i nie ma problemów poza nim, nie ma powodu do niepokoju. Warto dać jej czas, delikatnie wspierać i upewnić się u wychowawcy, że jest zachęcana do zabawy, ale bez presji.
Gizela Maria Rutkowska
Witam uprzejmie,
pani Marto okresy adaptacji do przedszkola są tak różne, jak różne i wyjątkowe są nasze dzieci. Z tego, co Pani pisze, córeczka potrzebuje więcej czasu do przystosowania się do nowych, trudnych dla niej warunków. Niemniej, zachęcam do porozmawiania z wychowawcą i wskazania mu drogi dojścia do Pani córki szybciej. Pani wie dobrze, co ona lubi, czym ją można zachęcić. To pomogłoby wychowawcy w bardziej trafnej drodze pomocy dziewczynce w adaptacji. Tak, taka rozmowa jest przydatna i warto wspomóc go w tej dziedzinie. Sądzę też, że warto jest codziennie rozmawiać z córeczką i dopytywać, co się działo w przedszkolu, czy jej się i co podobało, czy czegoś by chciała tam więcej, albo mniej. I chwalić, nagradzać za każdy miły dzień przedszkolny.
Pozdrawiam serdecznie
Dr Gizela Rutkowska
Psycholog
Terapeuta
Urszula Małek
Twoja córka przechodzi naturalny proces adaptacji do przedszkola. To, że woli obserwować z fotela i nie uczestniczy od razu w aktywnościach, jest typowe dla dzieci, które wcześniej były pod opieką dorosłych i potrzebują więcej czasu, by poczuć się bezpiecznie w grupie rówieśniczej. Fakt, że odtwarza wierszyki i zabawy w domu oraz mówi, że lubi przedszkole, pokazuje, że proces adaptacji postępuje.
Warto pozwolić jej na własne tempo i delikatnie wspierać kontakt z wychowawcami, np. pytając, czy proponują subtelną zachętę do udziału w zajęciach. Obserwacja bez presji i cierpliwe towarzyszenie w tym etapie jest najbardziej wspierające.
Marcin Kuszyński
Dzień dobry Pani Marto,
cudownie, ze mogła Pani zorganizować córce opiekę u babci i dziadka i gratuluję uważności na potrzeby dziecka w tym jakże ważnym dla niego momencie, jakim jest adaptacja. Wnioskuję z Pani opowieści, że jest to pierwszy raz, kiedy córka wchodzi w tak dużą grupę - być może fakt siedzenia na fotelu i przyglądania się innym wynika z jej temperamentu czy stresu związanego z adaptacją, a być może nie. Często w takich sytuacjach okazuje się, że dziecko potrzebuje wsparcia w inicjowaniu kontaktów społecznych, czy radzeniem sobie z hałasem, którego w małej przestrzeni jak na tak duże grupy nie toleruje. Pani pomysł rozmowy z wychowawcą wydaje się być bardzo trafnym, być może w placówce jest też psycholog dziecięcy. Można ewentualnie rozważyć konsultację u terapeuty integracji sensorycznej. Zachęcałbym Panią do obserwacji tego,, jak córka radzi sobie w innych grupach: rówieśniczych, np. na placach zabaw czy w rodzinie - jeśli są dzieci.
Wszystkiego dobrego,
Marcin Kuszyński
psycholog, certyfikowany terapeuta TSR, psychoterapeuta w procesie certyfikacji

Zobacz podobne
Mam mętlik w głowie i obrzydzenie do życia. Mój brat jest niepełnosprawny umysłowo w stopniu głębokim. Ostatnio stał się bardziej nerwowy. Trzaska drzwiami, uderza w piec w nocy.
Jest głośny. W dzieciństwie zdarzyło się, że uderzył mnie lub siostrę. Często chodzi nago i się... zadowala. Na oczach wszystkich. Mama bagatelizuje ten problem, mówi, że z siostrą dramatyzujemy, przesadzamy. Że to nienawiść nas zaślepia. I może tak jest. Czuję się przeklęty. Nienawidzę życia, studiuje, więc mieszkam z rodzicami. Nie mam gdzie pójść. Próbowałem szukać pomocy u specjalistów, ale przepisywali mi tylko antydepresanty, leki przeciwlękowe. Nie stać mnie na terapię. Nienawidzę siebie. Nienawidzę mojego otoczenia. Nie mam motywacji do niczego, tkwię w depresji, która jest codziennością. Nawet nie wiem, czy to choroba, czy zwyczajny stan przytępienia. Nienawidzę moje brata, jestem złym człowiekiem. Przedawkowywałem tabletki o kilkaset mg, żeby zobaczyć, na jaką granice mogę się posunąć. Chcę pustki. Mam ogromne problemy społeczne. Czuję, że nie pasuję. Nie umiem rozmawiać z ludźmi, nie umiem i nie czuje potrzeby zawierać przyjaźni.
Żyję w stanie zawieszenia między rzeczywistością a snem urojonego umysłu, którym chyba jestem. Nie mam celu. I sensu. Będę musiał płacić alimenty na brata, gdy rodzice nie będą w stanie się nim zajmować. Jak byłem mały, myślałem, że mój brat jest opętany. Miałem paranoję przed duchami, zdarzyło mi się widzieć zjawy i słyszeć skrzypienie mebli w środku nocy.
Jestem brzydkim, ohydnym dziwakiem. Chodzę na studia, ale czuję się jakbym, nie należał. Stoję za małą. Wyglądam obrzydliwie. Powoli mam dość. Powoli już mnie wszystko przytłacza. Moja mama nie chce oddać go do ośrodka, a ja nawet jeśli się wyprowadzę, będę przygnębiony z powodu sytuacji mamy. Jest uwięziona z nim. Do śmierci. Proszę. Czy dramatyzuje? Już nie wiem, co jest prawdą, co kłamstwem.
