Left ArrowWstecz

Mieszkam u rodziców, narzeczony się od nas wyprowadza. Ja nie chcę się stąd ruszać.

Dzień dobry, proszę o opinię, ponieważ nie wiem co robić. Jestem od 5 lat w bardzo udanym związku (mamy po 25 lat), od ponad 2 jesteśmy narzeczeństwem i od tego czasu mieszkamy razem w moim domu rodzinnym z moimi rodzicami. Sytuacja zaczęła być napięta jakieś 3 miesiące temu ( od tego czasu są kłótnie głównie o jego albo moich rodziców), kiedy mój partner stwierdził, że chce wynająć mieszkanie w pobliskim mieście. Aktualnie oświadczył, że ma umówione spotkanie na podpisanie umowy najmu, że bardzo chce, żebym szła z nim, ale mnie nie zmusza (jednak sam podjął decyzję, ponieważ mówi, że na mnie nie może czekać, że ja nie chcę odciąć pępowiny od rodziców). Jest to po części prawda, ponieważ dom jest duży, mamy możliwość oddzielenia pięter i życia na poziomie. Wynajęcie mieszkania wiąże się z dużymi kosztami (jest to mieszkanie, które trzeba urządzić od a do z, dodatkowo znajduje się dwa piętra od jego rodziców w tym samym bloku, co uważam za lekką hipokryzje). Dodam, że aktualnie studiuję i w niedalekiej przyszłości planuje zmienić pracę co sprawia, że mam duże obawy czy damy sobie radę. Moi rodzice z jednej strony mnie wspierają, z drugiej sa przeciwni wyprowadzce ( uważają, że to bezsensowne skoro mam dom na własność, a tak będę większość życia siedziała na "nieswoim"). Z jednej strony chce iść za narzeczonym, bo przez te 5 lat dobrze nam się żyło, jest to mój najlepszy przyjaciel, dobrze mnie traktuje, ale zaświeciła się czerwona lampka, że chce sobie iść trochę nie patrząc na mnie, tym bardziej, że w ostatnim okresie przeżywam jakoś kryzys, na wszystko reaguje strachem, płaczem, czuję, że jestem nie w tym miejscu, w którym chciałam być, z drugiej strony nie wiem co chce w życiu robić i co zmienić. Chciałabym mieć swój mały dom, moi rodzice by nam pomogli, jednak on nie chce pomocy- chce brać kredyt i to jeszcze na mieszkanie. Jestem trochę między młotem a kowadłem. Z jednej strony chce zostać w sumie rodziców, z drugiej nie chce stracić partnera.

User Forum

Anonimowa

6 miesięcy temu
Emilia Jędryka

Emilia Jędryka

Szanowna Autorko,

 

Dziękuję, że zdecydowała się Pani napisać i podzielić tym, co obecnie Pani przeżywa. Z tego, co Pani opisuje, wygląda na to, że przez ostatnie pięć lat Pani związek rozwijał się bardzo dobrze, ale teraz sytuacja się zmieniła, co wywołuje w Pani różne emocje i niepewność.

Partner podjął decyzję o wynajęciu mieszkania, co dla Pani wydaje się być dużą zmianą, zwłaszcza że sama czuje Pani obawy przed takim krokiem. Wspomina Pani, że dom rodzinny daje pewne poczucie bezpieczeństwa – zwłaszcza że jest duży i moglibyście w nim żyć niezależnie, a rodzice są w stanie Was wspierać. Z drugiej strony partner naciska na wyprowadzkę i nie chce korzystać z tej pomocy, co sprawia, że ma Pani mieszane uczucia.

Pisze Pani, że od pewnego czasu zaczęły pojawiać się napięcia między Wami, głównie związane z rodziną – zarówno Pani rodzicami, jak i jego. Zrozumiałe jest, że może to być trudne, zwłaszcza że wspomina Pani o pewnych obawach co do swojej przyszłości – zarówno zawodowej, jak i finansowej. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze uczucie, że nie jest Pani w miejscu, w którym chciałaby być, co z pewnością może powodować dodatkowy stres.

Zwróciła Pani również uwagę na pewną, w Pani odczuciu, sprzeczność – partner, który zachęca Panią do wyprowadzki, sam wybrał mieszkanie blisko swoich rodziców. Może to powodować u Pani poczucie niekonsekwencji i wzmacniać dylematy związane z tym, co będzie dla Waszego związku najlepsze.

Wygląda na to, że Pani obecna sytuacja jest pełna rozterek – z jednej strony są Pani potrzeby i plany na przyszłość, z drugiej oczekiwania partnera oraz rodziców. To wszystko dotyczy bardzo istotnych kwestii życiowych, dlatego nic dziwnego, że pojawia się wiele emocji i trudności w podjęciu decyzji.

Warto zastanowić się nad tym, jaka jest Pani wizja przyszłości, jakie ma Pani cele i priorytety. Takie refleksje mogą pomóc uporządkować myśli i sprawić, że decyzje staną się łatwiejsze do podjęcia. W tym procesie wsparciem może być konsultacja indywidualna z psychologiem.

Dodatkowo, wartym do rozważenia rozwiązaniem mogłaby być również konsultacja z psychologiem par, aby wspólnie z partnerem przepracować te kwestie i lepiej zrozumieć wzajemne potrzeby.

 

Trzymam kciuki i życzę wszystkiego dobrego,

psycholog 

Emilia Jędryka

6 miesięcy temu
Patryk Falerowski

Patryk Falerowski

Dzień dobry,

Znajduje się Pani w naprawdę trudnej sytuacji, w której z jednej strony czuje Pani silną więź z domem rodzinnym, a z drugiej strony odczuwa Pani presję ze strony narzeczonego, który ma własną wizję przyszłości. Takie rozdarcie między bliskimi osobami – partnerem, rodzicami i własnymi potrzebami – może budzić głębokie emocje, zwłaszcza w sytuacji, gdy towarzyszy Pani kryzys związany z poczuciem zagubienia. Niepewność co do przyszłości, lęk przed zmianami i wewnętrzne obawy dotyczące samodzielności są całkowicie naturalną reakcją.

Warto porozmawiać z narzeczonym na spokojnie o obawach, które Pani towarzyszą, i wypracować wspólną wizję przyszłości – taką, która uwzględni zarówno Pani pragnienie stabilności, jak i jego chęć niezależności. Ważne jest, abyście wspólnie zrozumieli, co tak naprawdę stoi za Państwa decyzjami.

Ważne, aby dać sobie czas na przemyślenie tych kwestii i, jeśli czuje Pani, że trudno znaleźć porozumienie samodzielnie, rozważyć konsultację z terapeutą par. Rozmowa ze specjalistą może pomóc Państwu lepiej usłyszeć swoje wzajemne potrzeby i obawy. Najważniejsze to nie podejmować decyzji w pośpiechu, szczególnie jeśli czuje Pani wewnętrzny kryzys.

Pozdrawiam,

Patryk Falerowski

6 miesięcy temu
Agata Kuleszyńska

Agata Kuleszyńska

Dzień dobry,

Z Pani opisu wygląda, że stoi Pani przed wieloma wyborami. Wspomina Pani o wielu osobach, które są Pani bardzo bliskie jednak ich wizje przyszłości,  dalszych działań które dotyczą Pani życia są różne i trudne do pogodzenia. Odniosłam wrażenie, że bardzo zależy Pani na najbliższych i nie chce zranić niczyich uczuć. W tym wszystki rozumiem, że czuje się Pani zagubiona i nie wie czego tak naprawdę sama pragnie, jakie ma Pani wizje swojej przyszłości.

Bardzo dobrym sposobem aby zrozumieć siebie, rozpoznać swoje potrzeb i zadbać o siebie i swoje emocje jest konsultacja psychologiczna, lub cykl spotkań z terapeutą w zależności od Pani potrzeb. 

Jestem pod wrażeniem, że będąc w takiej sytuacji, stojąc przed wieloma decyzjami, w sytuacji kiedy wiele kochanych osób doradza Pani różne rzeczy, potrafiła Pani zatrzymać się i skupić się na sobie i swoich potrzebach. Napisanie na tej platformie, szukanie rozwiązań to już duży krok w stronę zadbania o siebie. Widać, że dysponuje Pani zasobami koniecznymi do podjęcia jak najlepszych decyzji dla samej siebie.

Gdyby chciała Pani porozmawiać zapraszam serdecznie na konsultację psychologiczną. 

Pozdrawiam,

Agata Kuleszyńsk

psycholog w trakcie certyfikacj  w nurcie Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach

6 miesięcy temu
Anastazja Zawiślak

Anastazja Zawiślak

Dzień dorby, 

Rozumiem, że znajduje się Pani w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ decyzja o wyprowadzce to ważny moment w życiu i związkach. Pojawia się konflikt między lojalnością wobec rodziny, a pragnieniem podążania za partnerem. Naturalne jest, że ma Pani mieszane uczucia – z jednej strony stabilność i wsparcie rodziców, z drugiej potrzeba budowania niezależnego życia z narzeczonym.

Partner może odczuwać potrzebę większej autonomii i stworzenia przestrzeni tylko dla Was, co w związkach bywa istotne, zwłaszcza gdy długo mieszka się z rodzicami. Może to być jego sposób na pokazanie, że chce wspólnie z Panią stworzyć coś własnego, nawet jeśli to wiąże się z kosztami. Z drugiej strony, jego potrzeba nagłego działania i przeniesienia się do bloku z rodzicami może wydawać się sprzeczna z ideą "odcięcia pępowiny", co wzbudza Pani wątpliwości.

Warto zastanowić się, czego Pani naprawdę potrzebuje. Czy poczucie bezpieczeństwa i bliskości rodziców jest ważniejsze w tym momencie życia, czy może perspektywa budowania wspólnej przyszłości z narzeczonym? Czy jest możliwość znalezienia kompromisu, np. wspólne zamieszkanie, ale w innym miejscu, które odpowiada zarówno Pani, jak i jemu?

Zachęcam do spokojnej rozmowy z partnerem o Pani obawach, nie tylko związanych z wyprowadzką, ale także z Pani kryzysem i uczuciami. To może być kluczowe, abyście mogli lepiej zrozumieć swoje wzajemne potrzeby i oczekiwania wobec przyszłości. Ważne jest, aby decyzje, które podejmiecie, wynikały z troski o siebie nawzajem, a nie z presji czy lęku przed utratą relacji.

Pozdrawiam,

Anastazja Zawiślak

6 miesięcy temu
Kornel Miszk

Kornel Miszk

Twoja sytuacja jest skomplikowana, a emocje, które odczuwasz, są w pełni zrozumiałe. Z jednej strony masz partnera, z którym dzielisz udany, pięcioletni związek i któremu zależy na wspólnym życiu na nowych zasadach, a z drugiej strony masz silną więź z rodzicami i poczucie bezpieczeństwa, które wynika z życia w domu rodzinnym.

Partnerstwo i małżeństwo często wymagają kompromisów, jednak ważne jest, aby te kompromisy były wynikiem wspólnych ustaleń i rozmów, a nie jednostronnych decyzji. Twój narzeczony wydaje się być zdecydowany na wyprowadzkę, a nawet zorganizował spotkanie w sprawie najmu mieszkania. Może czuć potrzebę większej niezależności, pragnąc odciąć się od obecnych napięć związanych z mieszkania z Twoimi rodzicami. Jego decyzja o wyprowadzce może być także formą dążenia do stworzenia wspólnej przestrzeni, w której oboje będziecie mogli zacząć nowy etap życia.

Jednak z drugiej strony, Twoje obawy są w pełni uzasadnione. Po pierwsze, kwestia finansowa. Studiujesz i masz plany zawodowe, co oznacza, że Twoja sytuacja finansowa może być niestabilna. Wynajem mieszkania, który wiąże się z dodatkowymi kosztami, może wywoływać stres, zwłaszcza że macie już możliwość mieszkania w domu rodzinnym, co byłoby zdecydowanie bardziej oszczędnym rozwiązaniem. Po drugie, Twój partner zdecydował się na mieszkanie blisko swoich rodziców, co może budzić w Tobie pytania o to, na ile jego pragnienie niezależności faktycznie jest pełne, skoro zamierza mieszkać tak blisko swojej rodziny.

Twoje poczucie niepewności, strachu i płaczu, które obecnie przeżywasz, mogą być związane nie tylko z obawami o przyszłość materialną, ale także z ogólnym kryzysem emocjonalnym, jaki obecnie odczuwasz. Przebywanie w domu rodzinnym daje Ci poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza w okresie, kiedy sama przeżywasz trudniejsze chwile. To, że nie czujesz się w pełni gotowa na duże zmiany, jak wyprowadzka czy branie kredytu, jest czymś, co warto zaakceptować i zrozumieć.

Warto otwarcie porozmawiać z narzeczonym o swoich obawach, emocjach i potrzebach. Powiedz mu, jak bardzo cenisz Waszą relację, ale też wyjaśnij, dlaczego czujesz się niepewnie wobec wyprowadzki i podejmowania dużych zobowiązań finansowych w obecnej sytuacji. Być może razem znajdziecie kompromis, który uwzględni Twoje potrzeby emocjonalne i finansowe, a także jego pragnienie większej niezależności.

Kluczowe jest, abyście razem podejmowali decyzje, które będą dobre dla Was obojga, a nie wynikające z presji jednej strony. Zastanów się, co jest dla Ciebie najważniejsze: poczucie bezpieczeństwa, które daje Ci życie w domu rodzinnym, czy też chęć podjęcia wyzwania i rozpoczęcia nowego etapu życia z narzeczonym, ale na Twoich warunkach.

Nie spiesz się z decyzjami, szczególnie w sytuacji, gdy czujesz, że nie jesteś gotowa na tak duże zmiany. Komunikacja i wzajemne zrozumienie między Wami będą kluczem do znalezienia rozwiązania, które da Ci poczucie, że Twoje potrzeby są tak samo ważne jak jego.

Pozdrawiam,  
Kornel Miszk  
Psycholog Terapeuta

6 miesięcy temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Dzień dobry,

podstawowe pytanie: z jakich KONKRETNIE powodów narzeczony chce się wyprowadzić z Pani domu rodzinnego? Jest to bardzo istotne. Czy rodzice wtrącają się w Wasze życie? Albo czy jest Pani przesadnie związana z nimi?

Sugeruję kilka konsultacji z psychologiem w celu szerszego omówienia problemu, przeanalizowania go i opracowania planu działania.

Trzymam kciuki! :)

Katarzyna Kania-Bzdyl

5 miesięcy temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mieszkam z chłopakiem od roku. Mam 22 lata, mój chłopak 18. Dom należy do 3 braci.
Dzień dobry. Mieszkam z chłopakiem od roku. Mam 22 lata, mój chłopak 18. Dom należy do 3 braci. Jego rodzice nie mieli nic przeciwko, żebym wprowadziła się do nich i szybko mnie zaakceptowali oraz polubili, jest tak do dziś. Mieszkają tutaj 3 rodziny w jednym małym domu. 3 braci + żony. Dwie rodziny mają swoje dzieci. Jedna rodzina jest w porządku, śmiejemy się, rozmawiamy, nie ma żadnych kłopotów. Natomiast ta druga rodzina robiła problemy od wielu lat, jeszcze zanim wprowadziłam się tutaj. Wiedziałam co dzieje się w domu mojego chłopaka, ale chciałam być blisko niego i nie sądziłam, że wygląda to tak źle, jak z jego opowiadań. Ta ,,zła" rodzina robi wiecznie problemy o drobnostki. Już dwa tygodnie po moim przyjechaniu zostałam obrażona przez nich bezpodstawnie, z biegiem czasu jest tylko gorzej i gorzej. Przeważnie poważniejsze kłótnie są raz na tydzień, zdarzy się częściej. Otóż brat teścia razem z jego żoną dokuczają naszej rodzinie dla zabawy, uprzykrzają życie. Od kiedy tutaj jestem, doszło do 3 szarpanin, najpierw teściowa była szarpana przez brata ojca, później mój chłopak, a wczoraj teść, który aktualnie ma problemy zdrowotne i nie może chodzić. Rodzice mojego partnera nic z tym nie robią, myśląc, że problem sam się rozwiąże. Ja z chłopakiem nie możemy wyjść z pokoju, bo żona brata wchodzi na nas i popycha na ścianę (waży 150 kg na 165 cm). Każde takie zatarcie kończy się ostrą kłótnią, nerwami. Mój partner nie czuje wsparcia w rodzicach, wzywaliśmy jego chrzestna, żeby zdziałała coś - bezskutecznie. W każdej kłótni pada tekst w stronę mojego chłopaka "to nie jest twój dom, jak kupisz sobie od ojca, to wtedy będziesz mógł się rządzić". Teściowa i teść również mają problem z "wpadaniem" na nich poprzez żonę brata. Myśli, że jest panią domu, ze wszystko jej wolno, a dom nawet nie należy do niej. Rodzice nie dzwonią na policje, za to ona już tak i wtedy to my jesteśmy najgorsi. Jeśli coś się stanie idzie na nas. Nie można zwrócić im uwagi, że robią coś źle, bo wychodzi kłótnia. Nie wiem czy to ma znaczenie, ale ona nie pracuje, a jej mąż robi wszystko za nią, nawet sprząta, ona jedynie gotuje. Czy ja, jako partnerka jestem w stanie jakoś pomóc? Mogę coś zrobić? Chcę jedynie żyć spokojnie z chłopakiem, tak jak było kiedyś, teściowie również. Z drugą rodziną nie ma żadnych problemów, tylko ta jedna, potrafi przyczepić się o wszystko. Chce móc normalnie wyjść i zrobić sobie kanapki, ale nie mogę, bo dochodzi do przemocy. Nie mamy możliwości wyprowadzenia się w 4 osoby razem z rodzicami, dlatego szukam rozwiązania, nie wiem nawet do kogo zgłosić się o pomoc, czy mogę coś zrobić, czy tata mógłby... I czy potrzebuję dowodów. Najlepiej byloby gdyby oboje zniknęli z tego domu, nie sądzę, żeby policja mogła coś zdziałać w tej sprawie i czy w ogóle mogę ingerować w to. Proszę o pomoc
Mój partner chyba czasem próbuje mnie odciąć od rodziny.
Mój partner chyba czasem próbuje mnie odciąć od rodziny. Zawsze z rodzicami byliśmy bardzo zżyci, zawsze mogli liczyć na moją pomoc i wzajemnie. Natomiast odkąd przeprowadziłam się bliżej, mój partner ma pretensje, że za często jestem u rodziców i jak tylko chcą, żeby gdzieś z nimi pojechać, to mówi, że niańczę ich jak dzieci. Ostatnio mieli zepsute auto i biorąc pod uwagę fakt, że jestem w ciąży i siedzę w domu, a mamy 2 auta to zapytali, czy moglibyśmy im pożyczyć jedno do czasu naprawy, bo nie mają możliwości przemieszczać się do pracy, to usłyszałam, że niech sobie autobusem jeżdżą, że są nieporadni, że wiecznie czegoś chcą, że auta się nie pożycza i mam się zastanowić czy bardziej zależy mi na nich, czy na nim, bo on ma już dość tego i następnym razem się spakuje i wyjdzie, bo przerastają go ciągle ich problemy... On wychowywał się bez matki, z ojcem nie mają najlepszych relacji i nie rozumie mojej potrzeby pomocy rodzicom. Jak mam z nim rozmawiać? Nie chce się denerwować w moim stanie, ale nie chce też zostawiać rodziców bez pomocy. Czuje, że coraz bardziej to we mnie siedzi i robię się kłębkiem nerwów. Nie chce stracić zarówno partnera, jak i rodziców...
Mieszkam z córką w miejscu związanym z rodziną mężczyzny, od którego chcę odejść. Co robić?
Witam, postanowiłam odejść od mężczyzny, który podczas kłótni przekracza wszelkie granice (nie potrafię przestać go kochać ), aktualnie zostało mi pożyczone mieszkanie i samochód ( od jego Cioci ) w tym wszystkim jest 5- letnia córka, która nie chce iść na noc do niego , mówi , ze pójdzie tylko ze mną i pyta, kiedy znów będziemy razem. Nie wiem co mam robić , mówić .
Partner wymusza, żebym zamieszkała z nim u jego rodziców, a na moją odmowę reaguje oskarżaniem mnie o psucie relacji.
Od 5 lat jestem w związku z partnerem. Ja 32 lata on 33. Przez 3 lata wynajmowaliśmy mieszkanie.Pewnego dnia partner oświadczył, że szkoda mu pieniędzy na wynajem i przeraziły go koszty życia. Wrócił mieszkać do swoich rodziców, a ja wróciłam do swoich, ponieważ nie było mnie stać samej wynajmować mieszkanie. Teraz mieszkamy osobno. On usilnie przekonuje mnie, żebym zamieszkała z nim na 3-5 lat po to, aby móc odłożyć pieniądze na coś swojego. Ja nie chcę mieszkać z jego rodzicami, ponieważ czułabym się tam nieswojo i nie byłoby prywatności. Partner przez cały czas oskarża mnie o popsucie się relacji między nami, ponieważ ja nie chce spróbować tam mieszkać. Czuję się już tym zmęczona i przytłoczona. Często chodzę smutna. Partner wręcz wyznacza mi jakiś czas, kiedy mam się do niego wprowadzić i wręcz wymusza to płaczem. Jak sobie poradzić z taką sytuacją?
Rodzice odtrącają moją partnerkę, nie akceptują innych moich poglądów. Ja robię dla nich dużo, a oni nie słyszą, co mówię.
Mam ogromny problem, rodzice mają problem chyba z akceptacją moich innych poglądów. Rodzice nie chcą zaakceptować osoby, z którą jestem już 5 lat, w tym czasie sytuacja poprawiała się, relacja się rozwijała. Mieszkam z dala od rodziców w innym mieście. Od początku relacji z moją partnerką nie chcieli jej akceptować, szukali argumentów, brak pracy, brak własnego samochodu, brak wykształcenia. Przez te 5 lat dziewczyna ma własne auto, dobrą pracę i wykształciła się za swój budżet. Kilka razy dziewczyna słyszała co mówią na nią moi rodzice oraz co oboje sądzą, nie rozumiem tego, dlaczego tak ją traktują. Argumenty się skończyły i doszedł kolejny nowy - mówią, że moja dziewczyna odtrąca mnie od rodzinny, że to jej wina. Jest to dla mnie przykre, co mówią. Nie słuchają moich rozmów jak testem sam na sam z rodzicami. Doszło to tego, że każda moja decyzja lub wspólna, która jest zgoła inna niż rodziców, jest traktowana, że to jej pewnie wina, dochodzi do tego tworzenie historii, że pewnie kobieta mnie atakuje, bije i będzie chciała wyrzucić z domu. Nie wiem jak mam wszytko traktować, jest to straszne doświadczenie ,pomimo że przyjeżdżam do rodziców, rozmawiam z nimi, pomagam w trudniejszych pracach domowych, tak to wygląda.
Mąż chce mieszkać u rodziców, ja nie wyobrażam sobie tego. Nie mamy kompromisu.
Dzień dobry, Jestem w związku 8 lat. Małżeństwem jesteśmy od roku. A od 3 lat wynajmujemy mieszkanie z myślą, że "kiedyś kupimy swoje". Wcześniej martwiliśmy się sprawami związanymi ze ślubem, weselem i całą organizacją, więc też nie było zbyt dużo czasu, żeby jeszcze myśleć o jakichkolwiek formalnościach z kredytem, szukaniem mieszkania itd. Jeszcze krótkie nakreślenie sytuacji, że ja się wychowałam "na blokach", a mąż od dziecka mieszkał w domu - z dziadkami, rodzicami i rodzeństwem. On jest najmłodszy, reszta rodzeństwa się wyprowadziła, a dziadkowie już umarli. Tak więc jego rodzice zostali tam sami, ale obecnie oboje są sprawni i zdrowi. Piętro domu jest puste. Kiedyś było mówione, że to dla mojego męża. Jednocześnie rozmawiałam z nim i bardzo wyraźnie zaznaczyłam, że ja tam mieszkać nie zamierzam. Z wielu powodów - cenię sobie niezależność i prywatność, ale też teściowie mieszkają w innym mieście niż my obecnie i tu też pracujemy. No i tak mija już rok po ślubie a ja czuję, że dalej żyjemy „po studencku”. Bardzo chciałabym się wyprowadzić już na „swoje”, więc rozpoczęłam o tym rozmowy ze swoim mężem. No i niestety doznałam bardzo przykrego rozczarowania, gdy mąż oznajmił, że on jednak nie chciałby kupować mieszkania. Dla niego to zbyt mało miejsca, on się "dusi", on chciałby mieć kawałek trawy itd. Jakiekolwiek opcje alternatywne - mieszkanie z balkonem albo tarasem lub nawet szeregowiec - to dla niego za mało. Zakup standardowego domu - to zbyt duże koszta dla nas. Nie dostaniemy takiego kredytu. Więc jedyną opcją dla niego jest ta połowa domu rodziców, która na niego tak cały czas czeka... Jest to dla mnie bardzo trudne. Teoretycznie dalej mieszkamy i zachowujemy się tak samo. Ale czuję, że się bardzo oddalam od męża. I nie potrafię z nim już planować czegokolwiek - weekendu czy wakacji. Ciężko mi sobie to wyobrazić. Czuję jakby moje przyszłościowe plany legały w gruzach. Jednocześnie wydaje mi się, że rozstanie z powodu mieszkania-domu jest trochę śmieszne. Mieliśmy już kilka rozmów na ten temat i zawsze kończy się tak samo, że każdy zostaje przy swoim zdaniu... Nie znajduję tu kompromisu, bo wiem że z teściami nie zamieszkam. Tak na prawdę nie potrafię sobie wyobrazić tego rozstania, ale jednocześnie już nie umiem z nim planować przyszłości. Prócz tego ogólnie związek był ok. Dobrze się dogadujemy, staramy się wspierać, często spędzamy razem czas, uprawiamy razem sporty, dzielimy się obowiązkami domowymi itd. Ale obecnie nie wiem co mam ze sobą zrobić. :( Czuję się bardzo rozbita.
Jestem w związku ponad 10 lat. Mieszkam u swojego partnera
Dzień Dobry, jestem w związku ponad 10 lat. Mieszkam u swojego partnera (to jego mieszkanie) w międzyczasie miałam mieć pomoc od swoich rodziców materialna, z której w ostateczności z różnych powodów nie skorzystałam, więc rodzice postanowili, że w takiej sytuacji mam dostać dom po rodzicach kiedyś, gdy ich zabraknie. Mój facet jest o to obrażony, że ja nic od rodziców nie dostałam i niby w trosze o mnie, ale jednak mimo że nie chce się do tego przyznać, to chodzi mu raczej o to, że od mnie do siebie wziął, a rodzice moi się wypięli. Teraz jest pomysł, aby wprowadzić się z miasta z mieszkania na wieść na to samo podwórko, gdzie mieszkają jego rodzice. Ja mieszkam na takiej zasadzie, że po prostu się dokładam do rachunków, ale nie mam praw co do majątku, bo przecież nie jest mój. Facet nie chce ślubu, myślę, że również z powodów materialnych głównie. Podkreślam, że on utrzymuje cały czas, że chodzi mu wyłącznie o moje dobro, że mnie rodzice źle potraktowali i niby to troska a z drugiej nie chce ze mną ślubu. To czy tutaj nie chodzi mu o kwestie materialne? Jeszcze jest na tyle obrażony, że uważa, iż moi rodzice nic nie pomagają, tylko problem polega na tym, że to on żadnej pomocy nie chce! Ogólnie rzecz ujmując przez to, że rodzice nie dali mi teraz majątku, to on od nich nic nie chce. Też w takiej sytuacji nie wyobrażam sobie iść z nim mieszkać, jeśli nie potrafi zostawić urazy i jeśli rodzice moi jeśli nie tak mogą pomóc inaczej, może nie materialnie ale np. W remoncie, gdybyśmy się urządzali w nowym miejscu, ale mój facet nie chce, bo mówi, że sobie poradzi sam, a zdrowiej strony narzekając, że tylko on coś robi dla tego związku. Czy to powinno być tak, że niby chce mnie E sobą zabrać, ale jest na tyle obrażony na moją rodzinę, że ja mimo iż tam będę mieszkać to to nie będzie na zasadzie, że tworzymy coś razem tylko wszystko jest jego, a ja będę tylko tam mieszkać. Czy to normalne, czy jeśli się kogoś kocha, chce z kimś być, to nie powinno się zostawić przeszłości i urazy za sobą. Czy to nie jest z jego strony manipulacja mną u rodzaj znęcanie się psychicznego? Być może chaotycznie przedstawiłam sytuacje, ale bardzo mi z tym źle i proszę o pomoc, bo mam jakieś poczucie winy, a może ktoś celowo mnie w nie chce wpędzić? Mam wątpliwości co do tej przeprowadzki, bo boję się, że to pogłębi problem i że wtedy facet będzie miał jeszcze więcej pretekstów do tego, aby wyrzucać mojej rodzinie, że nic nie pomaga a on robi dla mnie wszystko ( wszystko w sensie, że mnie bierze ze sobą, a i tak majątek jego).
Przeprowadzka do partnera - nie czuję się komfortowo. Jego mama strasznie jest z nim powiązana.

Witam, chciałabym móc tu trochę wypuścić swoje myśli i to co czuje od środka mianowicie przed podjęciem decyzji o mieszkaniu razem z partnerem. 

Kłóciliśmy się, ale w głowie mieliśmy, że może jak bliżej będziemy ze sobą i zamieszkamy to będzie lepiej, zamieszkaliśmy ze sobą tez dlatego, iż jestem w ciąży i na początku było dobrze, ale z czasem on jak na moje oko czuje się wyższy ode mnie w takim znaczeniu, że ja z powodu ciąży nic nie robię, a on wszystko… więc pomimo tego, że czasami czułam się słabo na początku ciąży, było mi niedobrze to starałam się jak mogłam, żeby tak nie mówił i nie myślał, teraz może i nawet lepiej, bo weszło mi to w nawyk, gdzie czuje się lepiej w dalszych etapach ciąży, mam też ogromny problem z tym, ze jestem raczej osoba nieśmiałą, bardziej miło nastawioną do innych to jego rodzina totalnie mi nie siada, od początku czuje się jakbym była intruzem, bo np. przy pierwszym spotkaniu z jego kuzynem to nawet spojrzeć w oczy mi nie spojrzał i tak jest do teraz, nie mam z nimi o czym rozmawiać, jego mama jest wdową i mój narzeczony przez dłuższy okres czasu mieszkał z nią i jej pomagał, ale po latach czasu od śmierci ojca ona wciąż mam wrażenie potrzebuje pomocy przy domu z jego strony, codziennych telefonów czy najlepiej i wizyt, ma strasznie mocny charakter, czasami bym powiedziała prześmiewczy i prawie wcale nie wykazuje empatii, pomaga w niektórych sprawach za co jestem wdzięczna, ale nie potrafię z nimi złapać kontaktu i często unikam spotkań (spowodowane jest to również tym, że nie czuje się zbyt komfortowo tam i również czasami wysłuchuje jakiś dziwnych tekstów ze strony tej matki - jak się ubieram np, ostatnio nawet po alkoholu do mnie z tekstem, że mam nie próbować ograniczać jej kontaktów z synem i wnukiem) siedzę w jego mieście, z dala od domu, bez jakiegokolwiek kontaktu personalnego z moimi rodzicami i przyjaciółmi, nie czuje się tu jakoś dobrze w tym mieście, ale wiem, że to była jedyna opcja ze względu na to, że ma tu mieszkanie… boje się rozmawiać z moim partnerem, bo bardzo jest pro rodzinny i zawsze stoi za swoją rodziną, zazwyczaj to jest moja wina bo nie pokazuje asymilacji ze swojej strony do jego rodziny… z czasem mam wrażenie, że tak jak mieliśmy super flow tak teraz jesteśmy zupełnie różni, nie wiem co robić zamknęłam się w sobie i czuje, że nie mam tu nikogo, co w takiej sytuacji?

Nadopiekuńczy rodzic a decyzja o wyprowadzce do chłopaka - co robić?

Witam, Od dłuższego czasu męczy mnie pewien problem i chciałabym prosić o radę. Chodzi o moich rodziców. 

Od zawsze byli nadopiekuńczy i chcieli kontrolować wszystko, co robię. Pomimo to, że mam już prawie 20 lat, to sytuacja nie uległa zmianie. Mój ojciec pozwala mi na większość rzeczy, jednak moja mama przesadza. Nigdy mi nie pozwala jeździć do mojego chłopaka, który mieszka ok. 30 minut od mojego miasta, a jeżeli tam już jeździłam, to za zgodą ojca, a potem mama była na mnie obrażona. Mam dosyć tego, że chce za mnie decydować w każdej kwestii, bo mimo tego, że z nimi mieszkam, to powinnam mieć jakieś swoje zdanie. Takich sytuacji było dużo, ale szkoda o nich pisać. Chciałabym jedynie napomknąć o najnowszej, ponieważ zachowanie mojej matki mnie bardzo wkurzyło. 

Uparłam się, że na sylwestra pojadę do swojego chłopaka, gdyż przez moją matkę on cały czas musiał do mnie przyjeżdżać, a nie ja do niego i u nas był już chyba z 30 razy a ja u niego z 5. 

Miałam zostać na 4 dni, ale zdecydowałam i zostałam na 2 tygodnie. Chciałam w końcu mieć swój wybór, dlatego postanowiłam dłużej zostać. Moja mama zaczęła mi robić o to problemy, mówić, że kobiecie nie przystaje siedzieć u obcych ludzi tyle czasu (chociaż mama chłopaka sama mnie przekonała, żebym została) i no moja zrobiła z tego aferę. 

Obraziła się na mnie i przestała do mnie pisać i się odzywać. 

Jak zadzwoniłam do ojca, żeby powiedzieć, kiedy wrócę, to on po prostu powiedział, że okej i tyle, ale moja mama przesadziła. Następnego dnia ojciec zadzwonił do mnie i się drze, że przeze mnie mama płacze i że nie je. Sam potem powiedział, że wzięła go na litość i się okropnie zachowała. Jak tylko wróciłam do domu, to dalej miała focha, a potem skarżyła się ojcu, że to ja mam ją w dupie. Nie wiem, czy to przez to, że mnie nie było 2 tygodnie w domu, ale odkąd tu jestem, to czuje się nieswojo i smutno. 

U chłopaka miałam z kim porozmawiać i miło spędzałam czas, a u mnie jest po prostu chłodno. Myślałam nad znalezieniem pracy lub stażu gdzieś obok niego i żeby się do niego wprowadzić (to nie byłby problem), bo po prostu u siebie czuje się fatalnie, jakbym była gościem. Nie wiem, co robić, bo mogę przez to stracić kontakt z rodzicami, ale z drugiej strony nie wyrabiam w domu i cały czas marzę, żeby wrócić do domu chłopaka, bo było mi tam lepiej. Powiem jeszcze, że mój brat wyprowadził się w bardzo młodym wieku, bo też miał dosyć rodziców. 

Czy wyprowadzka do chłopaka to dobry pomysł, czy mam poczekać?