Humor innych ma silny wpływ na mój nastrój i ostrożne zachowania, chciałabym móc się nie przejmować.
Ann

Joanna Łucka
Dzień dobry,
myślę, że bardzo cenną obserwacją jest to, że wie Pani, iż nastrój Pani domowników/współpracowników nie zależy od Pani działań - nie Pani go wywołała i ma Pani niewielkie możliwości jego zmiany. Zdaje się, że racjonalnie dostrzega Pani to zjawisko, jednakże emocjonalnie wciąż nastój innych osób powoduje również u Pani bardziej wzmożoną reakcję emocjonalną, która następnie wpływa też na Pani działania np. trudności w koncentracji.
Niejednokrotnie za takim mechanizmem - silniejszych niż oczekujemy reakcji własnych na czyjeś emocje/nastrój - stoi brak umiejętności stawiania granic drugiej osobie. Wówczas zarówno dosłownie, jak i w przenośni, mamy trudność w odgrodzeniu się od czynników, na które nie mamy wpływu, co dodatkowo powoduje poczucie utraty kontroli, bezradności i bezbronności - co bezpośrednio wpływa na nasz nastrój (jego obniżenie) i koncentrację (nasze myśli skupione są wówczas na źródle przykrych emocji - smutnej koleżance czy zezłoszczonym bracie i próbie poradzenia sobie z opanowaniem własnych odczuć). Temat umiejętnego stawiania granic to zagadnienie obszerne, wielowątkowe i bardzo indywidualne, dlatego też niemożliwe do omówienia podczas odpowiedzi na forum. Ponadto doszukanie się powodu Pani reakcji w sferze umiejętności stawiania granic jest hipotezą - najsłuszniej byłoby w tej sytuacji skorzystać z konsultacji psychologicznej: prywatnie, poprzez darmową konsultację na tym portalu lub NFZ https://czp.org.pl/#mapa lub tu https://pacjent.gov.pl/artykul/psychoterapia
W temacie stawiania granic bliskim i dalszym osobom polecam świetną pozycję książkową wraz z ćwiczeniami zaczerpniętymi z technik terapii poznawczo-behawioralnej: Sharon Martin “Zdrowe granice, zdrowe relacje”.
Życzę Pani wszystkiego dobrego!
Pozdrawiam serdecznie
Joanna Łucka
psycholożka

Agnieszka Wloka
Pani Ann,
Dobrze dać sobie czas na przemyślenie, co może leżeć u podstaw swojej wrażliwości -od kiedy tak Pani ma, jakie doświadczenia z ludźmi mogły na to wpłynąć, czy ten wpływ łączy się z lękiem przed oceną i krytyką i potrzebą doceniania?
Dobrze podejść do tego wszystkiego bez żalu do ludzi - tak troszkę spojrzeć “z lotu ptaka”, czy obiektywnie ludzie są mi nieżyczliwi…?
Warto spróbować tzw. analizy myśli, czyli: przez parę dni zapisuje Pani: co trudnego się stało, do tego - jaka myśl się Pani w głowie pojawiła w tej sytuacji pojawiła i jaką emocję ona wywołała?
Chodzi o to, żeby Pani zobaczyła swój schemat myślenia - być może pojawi się tu nie tyle niezadowolenie z ludzi, ale z siebie? Być może chodzi raczej o podświadome przekonanie o swojej słabości, niedoskonałości, taki troszkę brak sympatii do siebie?

Anna Martyniuk-Białecka
Jeśli rozmowy nie wchodzą w grę to może warto zacząć od szczerej rozmowy z samą sobą?
Mam taką intuicje, że w tym przypadku pomocne mógłby być również różne techniki pracy z ciałem, ćwiczenia i doświadczenia uważności. Chyba chodzi tu o wyznaczanie i podtrzymywanie swoich granic, troski o siebie i asertywności w relacjach.
Pozdrawiam serdecznie,
psycholog Anna Martyniuk-Białecka

Dorota Figarska
Dzień dobry
Po pierwsze, chciałam Panią nieco uspokoić, ponieważ wpływ nastroju innych na nasz nastrój jest dosyć powszechny, wszyscy w pewnym sensie współodczuwamy, empatyzujemy, przejmujemy nastroje z otoczenia. Oczeste jest to, że w towarzystwie osoby smutnej lub rozdrażnionej będziemy zachowywać się inaczej, niż przy osobie pogodnej i wesołej.
Problematyczne zaczyna być to wówczas, gdy zły humor innych całkowicie zmienia nasze emocje i utrudnia nam normalne życie.
Posiada pani sporo uświadomość własnych Stanów oraz potrafi zauważyć, że na pewne rzeczy nie ma wpływu oraz nie mają one przyczyny w Pani. Warto więc poszukać, skąd takie przejmowanie się tym wszystkim się u Pani wzięło i jaką funkcję pełni w pani życiu i relacjach.
Warto postarać się pracować nad dystansowaniem się od pewnych myśli i uczuć raz zacząć traktować je jako pewne stany umysłu, które są naturalne, ludzkie, nie muszą być groźne, trwają przez jakiś czas i za chwilę mogą się zmienić, jeśli nie będzie się Pani na nich nadmiernie skupiać i ich przedłużać lub starać się z nimi walczyć za wszelką cenę.
Pozdrawiam
Psycholog Dorota Figarska

Katarzyna Waszak
Dzień dobry!
Zaciekawia fakt, że interesuje Panią nastrój innych osób i jego silny wpływ na Pani samopoczucie. Zachęcam do zastanowienia, kiedy zaczęła Pani obserwować wyrażanie emocji przez innych, co było powodem. Z treści wiadomości wynika, że towarzyszy Pani lęk relacyjny. Tylko że w tych relacjach dominuje jakby zainteresowanie stanem emocjonalnym innych soób. A gdzie jest w tym wszystkim Pani? Nie stawia Pani granic, nie troszczy się o swój dobrostan. Zachęcam do pracy nad budowaniem relacji z samą sobą, przyglądania się swoim emocjom, ich odzwierciedleniem w ciele, aby się lepiej poznać, być dla siebie ważną. Może pomocna okaże się książka ,,Umysł ponad nastrojem" D. Greenberger, Ch. Padesky- wersja dla pacjenta.
Pozdrawiam
Katarzyna Waszak

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Mąż często się śmieje. Mam wrażenie, że ze mnie.
Coś robię, a on po cichu coś mówi do mojej mamy i się śmieje z moją mamą. Kiedy pytam, o co chodzi - słyszę o nic i widzę jak dalej się śmieje z moją mamą. Ja wracam do swojej czynności i wtedy słyszę często "O O O" z ust męża i śmiech mamy.
A ja dalej nie wiem, o co chodzi. Jak chcę coś powiedzieć i przychodzi moja mama , by coś powiedzieć, to nagle mąż się śmieje z mojej wypowiedzi. Wtedy ja cichnę, czuję się upokorzona i wtedy mama może mówić swobodnie.
Ich rozmowa na chwilę cichnie i mogę coś powiedzieć na dany temat, co wiem lub przeczytałam, wtedy słyszę albo "O znów się wymądrza" albo śmieje się razem z moją mamą z tego, co mówię. Ostatnio nawet zaczął się śmiać, jak jesteśmy sami.
Ja naprawdę mam ochotę z kimś porozmawiać o tym, czego się dowiedziałam itp. Ostatnio nasze rozmowy po prostu kończą się na suchych faktach. Czyli co trzeba zrobić, ile pieniędzy na co, co tam u dzieci i tyle. Nie chcę z nim rozmawiać, jak się ze mnie śmieje, ale jednocześnie mam potrzebę mu opowiadania o sobie. Nie wiem, jak przestać mówić do niego przypadkowe informacje. Może ktoś mi podpowie, bo mam dość.
To tak boli, szczególnie jak później słyszę, że to tylko był żart, lub dla mojego dobra, bo się nakręcam na dany temat.
Dzień dobry. Od prawie 3 lat jestem w związku z mężczyzną, który ma dziecko z poprzedniego małżeństwa. Młoda często u nas bywa, bardzo zależy mi zarówno na ich kontaktach, jak i moich z dziewczynką. Uważam, że się dogadujemy bardzo dobrze. Problemem dla mnie są relacje mojego partnera z ex.
Od kilku lat kobieta ma nowego męża. Pomimo tego mój partner jeździ do niej na kawę, czy to w domu (sama mała mi o tym opowiada), czy do ex do pracy. Ukrywa przede mną to, że piszą do siebie na tematy niezwiązane z dzieckiem, choć wie, że jest to dla mnie drażliwy temat i nie raz prosiłam, żeby relacje z ex ograniczył tylko do tematów związanych z dzieckiem. Wielokrotnie już rozmawialiśmy na ten temat, prosiłam, twierdzi, że nic między nimi nie ma....ale nie potrafi zmienić tych relacji, a ja coraz bardziej czuje się niekomfortowo w tych relacjach.
Kryzys w długoletnim związku.
Mój mąż jest starszy ode mnie o 13 lat. Wcześniej w miarę dobrze się dogadywaliśmy, teraz myślę, że po prostu bardziej starałam się o nasz związek, ustępowałam w różnych rzeczach, żeby nie tworzyć konfliktów i żeby on był zadowolony.
Jakoś nie przeszkadzało mi to bardzo, nigdy tego nie widziałam. Od kilku lat stał się bardziej poirytowany, nerwowy, zainteresowany polityką. Na moje próby zainicjowania wspólnie miłego spędzania czasu, często odpowiada negatywnie lub opryskliwie. Oddaliliśmy się od siebie bardzo, nie uprawiamy seksu od ponad roku. W tym czasie braku zaspokojonych moich potrzeb, nie czułam się kochana ani rozumiana, ani widziana wdałam się w romans, który myślę, że przyniósł też dla mnie ogromne poczucie winy, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Mąż o tym nie wie. Widział tylko, że się oddalamy. Na moje próby rozmowy lub pójście na kompromisy okazało się, że wybrał sobie potajemne kontakty z byłą znajomą, z którą był jeszcze przede mną krótki czas. Sprawdzałam mu telefon i messengera, pisał do niej, odnowił kontakty, potem się spotkali, pisał do niej kochanie i słoneczko i że chcę z nią być. W pewnym momencie ja poinformowałam jego podczas kłótni, że wiem o tym, że z nią piszę, był trochę zmieszany, trochę się wypierał i że to tylko koleżanka. Później dalej między nami było źle i w pewnym momencie oznajmił mi separację, że możemy żyć z osobno, że ja mogę spotykać się z innymi, uprawiać seks, a że on będzie jeździł do niej co dwa tygodnie. Nie dowierzałam, przeżyłam to bardzo, ale nie byłam wobec niego ani wulgarna, ani nerwowa.
Przeżyłam to wewnętrznie, poukładałam sobie to w głowie, wyprowadziłam się do drugiego pokoju. W tym czasie kupiłam drugie mieszkanie, które obiecał mi pomóc wyremontować, z myślą, że ja się tam wyprowadzę. Wszystko mieliśmy uzgodnione na spokojnie, podział majątku i w dalszej kolejności rozwód. Okazało się jednak, że nie wyszło mu z tą koleżanką, że ona nie spełnia jego najmniejszych oczekiwań, długo była sama i nie umie z kimś być, więc zaczął odkręcać to wszystko, obwiniając mnie, że ja nie chcę z nim się dogadać i że to tylko była gra po to, żeby zobaczyć moją reakcję czy mi na nim zależy.
Obwiniał, że to moja wina, że w ogóle ona się pojawiła, że moje zachowanie to spowodowało. Że oczekiwał reakcji ode mnie, nie było, że powinnam była zrobić mu awanturę i zatrzymać go, żeby do niej nie jechał. Ja raczej nie mam takiego charakteru, nie robię wielkich awantur i nie wyzywam. Ale on od tamtej pory próbuje mnie przekonać jakby siłą do tego, że to jest moja wina, że ja nie chcę walczyć o nasz związek, że ja jestem podła i wredna, bo on chce, a ja nie chcę. Gdy mówię, że niech mnie nie wyzywa, to mówi, że ja go denerwuje i że ma prawo się denerwować.
Krzyczy, wyzywa i płacze, mówi, że się powiesi, każe mi się wyprowadzać, na drugi dzień się uspokaja, ale nie chce rozmawiać. Było tak już kilka razy i jeżeli wcześniej mieliśmy podjętą decyzję o rozstaniu, przeżyłam, ale trzymam się tego, choć bardzo się boję, że nie wiem, że to jest dobra decyzja i jak sobie poradzę sama ze sobą ze swoją psychiką i samotnością.
Ale bardzo czuję się też winna w tej sytuacji, że nie chce spróbować z nim, nie winna tego, że byliśmy kilkanaście lat razem, a ja nie chcę się z nim dogadać. I czuję teraz, że mam depresję i że nie będę szczęśliwa, nigdy nie uszczęśliwiając jego. I jednocześnie czuję, że nawet gdy się poświęcę dla związku będę zgorzkniała i zrozpaczona, bo nie będę zaspokajać swoich potrzeb. Chodzę na terapii od roku, ale niewiele mi to pomaga. Może jedynie dostrzegam swoje potrzeby, ale i tak dalej nie czuję, że mam do tego prawo. Czuję za to się bardzo odpowiedzialna za ten związek, że skoro mnie, bo weszłam, to muszę zrobić wszystko i wiele więcej, żeby tylko być w tym związku i żeby on czuł się szczęśliwy, bo on chce być ze mną w związku.
Mam wrażenie, że w tej chwili co bym nie zrobiła, jaką decyzję nie podjęła to, że sobie z nią nie poradzę. Nie wiem, co robić.
Jak przeżyć i przetrwać, gdy wybiorę siebie? Jak poradzić sobie z poczuciem winy, że wybieram siebie, że jestem egoistką?
Witam. Mam problem z mężem wyzywa dziecko i mnie. Nie mam już siły tłumaczeniem mu i rozmowami które do niczego nie prowadzą. Raz wróciłam do rodziców ale miała być zmiana a tu jest tak samo.. dom jest na niego samochod też. Jak to zmienić?