Jak poprawić komunikację w związku z problemami emocjonalnymi partnera?
Witam. Mam problem z komunikacją w związku ze strony faceta. Jesteśmy ze sobą już 13 lat, wychowujemy córkę (14-latka z poprzedniego Związku) oraz naszego syna 11-latka. Problemy bywały różne, mieliśmy inne podejście do podziału obowiązku, odpowiedzialności i funkcjonowania w rodzinie. Między nami jest różnica 12 lat (mój narzeczony jest starszy). Pokonaliśmy wiele różnic i wypracowaliśmy normalny system rodzinny. Codziennie praca, dom i dzieci. Od pewnego czasu dzieci jeżdżą na weekendy do dziadków i mamy wtedy czas dla siebie i wspólnych znajomych, z którymi spotykamy się co jakiś czas. Od dłuższego czasu mój facet miewa zachwiania humoru, gdy coś mu się nie podoba, to w sposób bardzo dosadny o tym mówi. Często słyszę, że to moja wina, bo mam inne zdanie. Gdy zwraca uwagę bezpodstawnie dzieciom i one komunikują, że coś nie jest zgodne z prawdą, to słyszą, że nie musi z nimi rozmawiać, żeby nic od niego nie chcieli itp. Gdy przesadza, to rozmawiam z nim i próbuje zażegnać konflikt, wtedy słyszę, że podważam jego autorytet. Od kilku dni obraził się właśnie o wymianę zdań i nieodzywanie też do dzieci. Nie interesuje się czy coś im potrzeba, czy są głodne itp. Wraca z pracy, bierze coś do jedzenia, myje się i siada przed komputer, na którym ogląda różne filmy. Potem się kładzie i tak następny dzień nastaje. Na co dzień oboje pracujemy, ale w domu sprzątam tylko ja, robię zakupy, gotuję, szykuje śniadania, piorę itp. A gdy mówię, że nie jestem służącą i chcę, żeby robił, to ze mną to słyszę, że on pracuje ciężej i nie umie gotować, po co Sprzątać i prać codziennie, a zjeść można na mieście. Czasem wysyłam go z kolegą na działkę na ryby, żeby się zrelaksował i odpoczął od pędu i obowiązków (3/5 dni) ja oczywiście zostaje z dziećmi i żyje jak co dzień. Nigdzie nie chodzę po imprezach i nie wyjeżdżam sama, bo lubię wspólne podróże i wspomnienia. Czasami mam dość, bo to tak jak bym miała trójkę dzieci. Gdy jest ok, to potrafi dużo załatwić i ogarnąć spraw, ale gdy już się obrazi i jak mi dzieci świadkiem o jakiś wymysł to palcem nie ruszy i traktuje nas jak powietrze. Często podkreśla, że mieszkanie jest jego, że on to się dorobił, bo ma swoją firmę, a ja nie mam nic (jestem nauczycielem w przedszkolu) i na nic mnie sama nie stać. Że wychowuje dzieci na niezaradne, bo pozwalam im na telefon czy wyjazdy weekendowe i jedyne co będą w życiu mogli Robić to pracować w biedronce. Często myślę sobie, że nie zasługuje na takie komentarze i nie mam czasu na fochy, bo gdy mam dość i nie chce rozmawiać, to rozmawiam służbowo przez dzień czy dwa, ale dzieci nie odczuwają tego, bo funkcjonuje wtedy normalnie tyle, że w większej ciszy do ich ojca. Kiedyś wspomniałam o terapii, że może warto pójść do psychologa i porozmawiać, bo może oboje coś źle robimy bądź źle widzimy, ale wtedy słyszę „to idz, tobie się przyda psycholog, bo coś jest z tobą nie tak, ja nie mam potrzeby”. Jak mogę pomóc sobie bądź nam, żeby żyło się łatwiej ?
Zmęczona

Maria Sobol
Dzień dobry,
Bardzo dziękuję, że zdecydowała się Pani napisać i podzielić tym, co obecnie Pani przeżywa. To nie jest łatwe, ale już sam fakt, że Pani szuka wsparcia i stara się zrozumieć sytuację – świadczy o ogromnym zaangażowaniu i odpowiedzialności. Widać, że bardzo zależy Pani na dobru rodziny, na relacji z partnerem, ale także na tym, by dzieci dorastały w możliwie spokojnym i wspierającym środowisku.
Z opisu, który Pani przesłała, wyraźnie widać, że od dłuższego czasu znajduje się Pani w bardzo obciążającej i nierównej sytuacji. Na Pani barkach spoczywa większość obowiązków domowych i wychowawczych, a dodatkowo mierzy się Pani z trudnymi zachowaniami partnera – takimi jak wycofanie, obojętność, obrażanie się, krytyka czy podważanie Pani wartości i decyzji. Pani stara się rozmawiać, łagodzić napięcia, szukać kompromisów – ale trudno o realne zmiany, jeśli druga strona nie chce współpracować.
Chciałabym bardzo wyraźnie podkreślić: Pani uczucia – zmęczenie, frustracja, smutek, czasem bezsilność – są całkowicie zrozumiałe i zasadne. Ma Pani prawo oczekiwać szacunku, partnerstwa i współodpowiedzialności za życie rodzinne. Pani wysiłek nie powinien być ignorowany czy umniejszany.
Niepokojące są też pewne zachowania partnera, które mogą nosić znamiona przemocy emocjonalnej – np. obwinianie, karanie ciszą, podważanie Pani kompetencji jako matki czy wytykanie zależności finansowej. Choć może to nie być zamierzone, konsekwencje takich słów i postaw są dla Pani (i dzieci) bardzo raniące.
Wspomniała Pani o propozycji terapii, która została przez partnera odrzucona. W takiej sytuacji warto rozważyć rozpoczęcie indywidualnej pracy psychologicznej dla siebie – nie dlatego, że coś jest z Panią „nie tak”, ale dlatego, że to realna przestrzeń, w której może Pani zadbać o własne granice, emocje i wewnętrzną siłę. To także szansa, by spojrzeć na swoją sytuację z innej perspektywy i podjąć decyzje zgodne z Pani potrzebami i wartościami.
Dobrze, że dzieci mają w Pani wsparcie i że stara się Pani chronić je przed napięciem, jakie występuje w relacji z partnerem. Niemniej warto pamiętać, że dzieci – nawet jeśli nie uczestniczą bezpośrednio w konflikcie – bardzo silnie odczuwają atmosferę emocjonalną w domu. Jeśli zauważy Pani, że sytuacja wpływa na ich zachowanie, samopoczucie czy relacje, pomocna może być również rozmowa z psychologiem dziecięcym.
Na koniec chciałabym powiedzieć to bardzo wyraźnie:
Ma Pani prawo do szacunku, bezpieczeństwa emocjonalnego i partnerstwa. Ma Pani prawo stawiać granice i dbać o siebie – również po to, by mieć siłę dbać o innych.
Proszę pamiętać – nie jest Pani sama. To, że Pani szuka pomocy, to oznaka siły, nie słabości.
Z wyrazami szacunku i życzliwości,
psychoterapeuta Maria Sobol

Martyna Jarosz
Sytuacja, którą Pani opisuje, jest trudna i wymagająca. Niepokojące jest unikanie odpowiedzialności przez Pani partnera, emocjonalne dystansowanie się oraz obwinianie Pani za różnice zdań. Brak chęci do rozmowy i odrzucanie możliwości terapii mogą utrudniać znalezienie rozwiązania.
Warto zastanowić się nad tym, jakie granice są dla Pani ważne i jak można je konsekwentnie wyznaczać w codziennym życiu. Czy możliwe byłoby określenie jasnych zasad podziału obowiązków i komunikowanie ich w sposób, który nie prowadzi do eskalacji konfliktów?
Dobrze byłoby rozważyć indywidualne wsparcie psychologiczne, które pozwoliłoby Pani na wzmocnienie swojej pozycji i przeanalizowanie dalszych kroków. Możliwe, że rozmowa ze specjalistą pomoże w znalezieniu skuteczniejszych strategii radzenia sobie z zachowaniem partnera i ochrony własnych granic.
Pozdrawiam
Martyna Jarosz

Natalia Orlecka
W Pani widać wiadomości dużo siły, zaangażowania i odpowiedzialności – zarówno za rodzinę, jak i za emocje dzieci. Jednocześnie czuję ogrom Twojego zmęczenia, poczucia osamotnienia i zagubienia w relacji, która – jak sama piszesz – coraz częściej Panią przytłacza.
To, co Pani opisujesz, brzmi jak sytuacja chronicznego przeciążenia emocjonalnego i nierównowagi w związku. Próbuje Pani utrzymać codzienne funkcjonowanie całej rodziny, jednocześnie doświadczając braku wsparcia, krytyki, obojętności, a nawet dewaluowania Pani pracy i wkładu. Niepokojące są również elementy manipulacji emocjonalnej i izolacji – np. milczenie jako forma kary, wycofywanie się z kontaktu z dziećmi, podkreślanie przewagi ekonomicznej czy lekceważenie Pani potrzeb.
Pani odczucie, że „ma trójkę dzieci” nie jest rzadkie w związkach, gdzie jedna ze stron konsekwentnie unika odpowiedzialności, a druga bierze ją na siebie kosztem własnego dobrostanu. Z Pani relacji wyraźnie wynika, że próbowała Pani już różnych sposobów porozumienia: rozmów, zachęt do terapii, stwarzania przestrzeni na odpoczynek. Niestety – odpowiedzią była obrona, zrzucanie winy i unieważnianie Twoich emocji.
W takiej sytuacji warto postawić sobie kilka pytań:
Co chcę chronić – siebie, dzieci, relację?
Czy obecna sytuacja daje mi realne poczucie bezpieczeństwa, wsparcia, wzajemności?
Czy moje potrzeby są w tej relacji dostrzegane i respektowane?
Co się we mnie dzieje, kiedy znów słyszę, że „to moja wina”?
Z psychologicznego punktu widzenia – nie musi Pani sama dźwigać odpowiedzialności za „naprawianie” relacji. Związek to współpraca dwóch dorosłych osób. Jeśli jedna ze stron całkowicie odmawia współpracy, terapii, refleksji – nie jesteś zobowiązana „ciągnąć” tego sama.
Zachęcam, do indywidualnego spotkania z psychologiem lub terapeutą. To może być pierwszy krok, żeby zadbać o swoje granice, potrzeby i odzyskać sprawczość. W gabinecie można bezpiecznie przeanalizować, co dalej – nie po to, by od razu podejmować radykalne decyzje, ale byś mogła zacząć lepiej słyszeć siebie, a nie tylko opinie partnera.
Dzieci, które obserwują sposób, w jaki rodzice się traktują, uczą się, czym jest (lub czym nie jest) szacunek, komunikacja, bliskość. Dlatego dbanie o siebie – to także dbanie o ich przyszłe wzorce relacyjne.
Pozdrawiam serdecznie,
Natalia Orlecka

Aleksandra Wincz- Gajda
Dzień dobry, pomimo tego, że sprawa dotyczy relacji, wydaje się bardzo ważne, by wzmocnić i pomóc sobie. Myślę, że jest tak szczególnie ze względu na fakt, że partner odmawia wzięcia odpowiedzialności, rozmowy, pracy nad zmianą w Waszej relacji, no i nie zgadza się na wizytę u specjalisty. Myślę, że spotkanie/ spotkania z psychologiem/ psychoterapeutą pozwolą Pani wyrażenie i przeżycie trudnych emocji, które tej sytuacji towarzyszą. Z pewnością zyska Pani wsparcie. Myślę też, że będzie Pani mogła uporządkować myśli, przyjrzeć się sobie- swoim potrzebom, możliwościom, szansom i ograniczeniom i być może nakreślić plan działania- jak chce Pani konkretnie zadziałać dla dobra siebie, związku, rodziny.
Pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Wincz- Gajda
psycholog, psychoterapeuta

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam. Chciałabym poznać opinię na temat takiego zachowania partnera.
Otóż, zabrania on zwyczajnych rozmów ze znajomymi w miejscu pracy. Obraża ich, zniechęca do nich, sugeruje, że jeśli on ich nie lubi, to ja również mam ich nie lubić, bo on tego ode mnie wymaga.
Następnie mówi, że jeśli ja ich lubię, to znaczy, że jestem taka sama beznadziejna jak oni. Limituje czas tych rozmów, kilka minut.
W złości, w toku mojego tłumaczenia, że są to zwyczajne rozmowy między ludźmi, obraża mnie, przeklina,wyzywa.
Dzień dobry, czy to normalne, że np. partnerka strzela focha, że nie wszedłem w link, który wysłała mi w ciągu dnia?
W pracy mam dużo zajęć i odpisuję jej krótko, ale często, a wczoraj miałem bardzo intensywny dzień, byłem przebodźcowany i nie miałem energii i chęci to przeglądania plecaków na podróż, na którą mamy jechać za ponad miesiąc. Sytuacji takich jest pełno, zwróciłem uwagę, że nie wyłącza komputera - źle, bo zrobiłem to chamsko i oschle. Jak można chamsko i oschle zwrócić uwagę o wyłączanie komputera? Jak chcę wyjść gdzieś sam, to anonsuję się co najmniej kilka dni wcześniej, a i tak wychodzę sam raz na 2 miesiące na 4-5h. Często czuję się winny i sam nie rozumiem dlaczego. Chciałbym mieć więcej przestrzeni dla siebie, ale jak próbuję to wywalczyć, to zaraz czuję winę i odpuszczam. Proszę o poradę.
Nie mogę zrozumieć podejścia męża do danych spraw, mówię mu wielokrotnie, ze nie słucha mnie, co mam do powiedzenia o moich smutkach obawach zmartwieniach i potrzebach, za każdym razem jak do niego mówię, to na mnie nie patrzy a gra w telefonie czy coś przegląda sądząc ze słucha, dla mnie to taki brak szacunku lekceważenie. Potrafi mówić pisać, ze tęskni ze ma na mnie ochotę, co do czego, kiedy wróci ze mną z pracy jest zupełnie inaczej nie ma chęci powiedzieć czułego słowa dać gestu objąć wtulić co mówi za każdym razem ze uwielbia sie do mnie przytulać. Nie mogę zadać prostego pytania np,, a dlaczego nie zaczepiasz mnie nie tulisz nie mówisz ciepłych czułych slow,, mąż od razu popada w złość jak on to mówi cyt,, przy tobie człowiek boi sie spać oddychać nie odpocznie, nie dasz chwili dla siebie najlepiej jakbym ru..al cie pół dnia. Robi mi sie przykro bo nie chce rozumieć moich potrzeb jak kazde dni jestem sama tęsknie brakuje mi sexu czułości bliskości Niby uważa ze mnie rozumie ale niestety nie, sadzi ze ja jego nie rozumiem. Jak mam rozumieć skoro nie chce sie ze mna komunikować logicznie rozmawiać??? Owszem sa tematy zazwyczaj sexu ponieważ maz bardzo mnie podnieca a sex z nim jest poorostu magiczny i tłumaczę ze czuje się kochana przez niego porządana sexy czuje ze mnje kocha pragnie. Mąż ostatnio wydaje mi sie albo ma kłopoty w pracy albo cos dzieje sie z nim nie chce powiedzieć uwaza ze wszytko ok. Mamy wspólną zaufana koleżankę tylko ja mam jej moge sie wyglądać nikomu nic nie powie. Mąż byl zły ze rozmawiałam z nią na nasze tematy jak intymne tak prywatne ale nie zrozumiał ze poprostu chciałam sie wygadac porady. Przyjechał po mnie do koleżanki pocałował w drodze do domu opowiadam o swej frustracji jak jestem smutna zniesmaczona kiedy nie mówi do mnie czulo nie zaczepia nie tuli itp. Oczywiście usłyszałam że ku..aaa wiecznie pierd... sz o tym samym ja mam dosyć. Wkurw...s mnie ta sytuacja. Kiedy wróciliśmy do domu około 2 godz cos grzebał na telefonie grał itp nawet mnie nie chciał przytulić. Potrafi mówić podchodz do mnie kiedy chcesz zaczepiaj , niestety kiedy to robię odpycha mnie Potrafi powiedzieć cyt.. ,, nie wytrzymasz do wieczora,??? Robi mi sie przykro kiedy on chce ja nie odmawiam. Poszliśmy kompac sie razem sie zawsze kompiemy byl nie miły wręcz chamski. Wszystko było mily sex czule słowa Maz nad ranem teksty ze zachowywał sie tak bo byl na mnie zły zmęczony pogoda ciśnienie praca ale żeby az tak by odepchnac żonę oziębło nie przytulić sie pomimo zlego samopoczucia??? Nic z tego nje rozumiem. Uwaza ze uwielbia sie tulić sex ze mna ze bedac w pracy strasznie za mna tęskni nie doczeka sie kiedy ujrzysz przytuli co do czego całkiem jest inaczej. Uważa ze tylko ja żadna inna ze kocha tylko mnie lecz jego zachowania mówią co innego. Odrazu mówię terapię małżeńskie czy psycholo itp odpada Potrafi mi powiedzieć ze z nim wszystko ok ze ja jestem chora psychicznie powinnam sie leczyć lub ze jestem kretynka toksyczna..nie mam siły co myśleć na ten temat???. Uwaza ze ja nim manipuluje - tak chcąc ciepła dotyku pieszczot upominam sie maz uwaza to za manipulacje ..sądząc ze taki jest z powodu przesilenia pogody....uważam ze maz w cos gra nie fair mimo iz zaprzecza ...może ma kogoś choc zawsze razem wracamy z jego pracy do domu nie wychodzi nigdzie. Opadam z.sil
Dzisiaj w piątek zakończyłam znajomość z toksycznymi osobami. I tak jak jedna osoba uszanowała moją decyzję tak druga zaczęła się na mnie wkurzać. A to była jedna z osób, które, że tak powiem, bluźniły na mnie. Wyzywały mnie od zer, mówiły, że jestem nikim, śmieciem. I tak jak przez lata wracałam do kontaktu z nią, bo uważałam, że się zmieni, tak po wczorajszej wizycie u terapeutki stwierdziłam, podjęłam decyzję, że koniec tego dobrego. Zakończę to. Dlatego Dzisiaj napisałam jej, im wiadomość, w której wyjaśniłam, że nie mogę dłużej z nimi utrzymywać kontaktu z uwagi na mój komfort psychiczny. Dlaczego pomimo tego, że w głębi serca wiedziałam i wiem, że to dobra decyzja, czuję smutek i pewnego rodzaju wyrzuty sumienia ? Dlaczego pomimo tego, że wyznaczyłam granice, czuję się tak jak bym to ja była winna tej sytuacji, a nie ona...a przecież to ona mnie wyzywała...ja nie oddałam jej tych słów, które ona mi mówiła... Właśnie przez te jej słowa czuję się właśnie tak beznadziejnie...
Dzień dobry,
jestem po ślubie 2 lata, mamy 8-miesięczne dziecko i odkąd się pojawiło, nie potrafimy się dogadać. Znamy się z mężem 9 lat, mieszkaliśmy razem 3 lata. Od poniedziałku do piątku było super, a na weekend wracaliśmy do domów rodzinnych i pojawiały się problemy. W rodzinie męża od dawna były kłótnie o wszystko i on przestał szanować swoich rodziców (dochodziło do wyzwisk i plucia). Ja nie mogłam tego zaakceptować. Zawsze mu mówiłam, że tak nie wolno i do mieszkania wracaliśmy pokłóceni.
Dodam, że mąż miał bujne życie młodzieńcze i nie stronił od używek. Mimo tych komplikacji zdecydowaliśmy się na ślub. Zamieszkaliśmy z jego rodzicami na czas budowy domu (mąż ma gospodarstwo). Było idealnie, ale nie na długo.
Ja wcześniej miałam operację i mogłam nie mieć dzieci (mąż o tym wiedział), zaczął się tym zadręczać (może to była wymówka) i znowu pojawił się alkohol. Zaszłam w ciążę.
Byliśmy przeszczęśliwi. Ja poprzez ciągle kłótnie męża z rodzicami nie cieszyłam się nią, byłam bliska depresji, do 8 miesiąca ciąży dojeżdżałam 100 km do pracy, bo nie chciałam mieszkać w domu. Urodził się piękny, zdrowy chłopiec.
Oczko w głowie męża. Po powrocie do domu, męża przeważnie nie było, zawsze miał coś do zrobienia, więc byłam sama z dzieckiem. Wszystko na mojej głowie. Mąż zajął się budową, ja z małym dzieckiem dowoziłam mu potrzebne rzeczy, w międzyczasie obowiązki domowe. Zamiast w weekendy cieszyć się ze mną synkiem, mąż szukał towarzystwa do alkoholu lub pił drinki sam, mówił, że mu się należy po ciężkim tygodniu.
Więc piątek lub sobota alkohol a na drugi dzień kac.
Przez 8 miesięcy nie pojechałam nigdy sama do sklepu, tylko z niemowlakiem na rękach (nieodkładane dziecko).
Mąż twierdził i tak, że nic nie robię. Żeby iść spokojnie się wykąpać, musiałam prosić, żeby został z dzieckiem.
Nie mam już siły. Nie wiem, co robić. Mąż powiela zachowanie swojego ojca, tylko że on jest pracowity w przeciwieństwie do ojca.
Poznałam na jednej z aplikacji randkowych mężczyznę, trochę ode mnie starszego. Jesteśmy po drugim spotkaniu. Pierwsze-wiadomo typowo zapoznawcze, zapowiadało się, że kolejne spotkania będą ok. Drugim spotkaniem się zestresowałam, ale pod pozytywnym kątem. Czułam stres i ekscytację jednocześnie. Ale gdy już wsiadłam do jego samochodu totalnie mnie odcięło, nie mogłam za wiele powiedzieć, nienaturalnie ucinałam rozmowę. W końcu poważnie porozmawialiśmy, ponieważ atmosfera robiła się coraz bardziej gęsta i przyznałam się, że faktycznie jestem zestresowana, bo to w końcu normalny mężczyzna w moim życiu, który nie chce mnie wykorzystać na pierwszym spotkaniu. Po poważnej rozmowie, ja trochę się rozluźniłam, on mnie przytulił i faktycznie poczułam, że jestem przy nim bezpieczna. Teoretycznie nasza znajomość ma trwać dalej "na luzie, bez stresu". Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Mam problem o czym z nim rozmawiać. Znam jego pasje, można powiedzieć, że mam już jakiś jego obraz. Ja jestem jego przeciweństwem, takim w skali 5-6/10, ale byłabym w stanie dojść do kompromisu w wielu kwestiach. Aktualnie intensywnie analizuje całą wczorajszą sytuację. Może powinnam zaproponować jakąś randke inną niż spacer? Nie wiem jakie kroki powinnam dalej podjąć. Może po prostu odpuścić, żeby nie tracił na mnie swojego czasu? Proszę o poradę.