Left ArrowWstecz

Jak radzić sobie z agresywnym zachowaniem męża po alkoholu i jego zainteresowaniem erotyką online?

Witam. Mam 38 lat mój mąż 57. problem Leży w tym, że mąż często po alkoholu zagląda w internet i dość często przegląda filmy erotyczne, nawet kilka z nich pościągał. Ma również większą ochotę na sex niż zwykle na trzeźwo. Często też zdarza się, że natarczywie oblapia mnie po alkoholu w miejsca intymne, czasem nawet mój sprzeciw i słowo ,,nie,, nie pomaga. Kiedy go odrzucam, zaczynają się wyzwiska, o których nie chce tutaj pisać, ze względu na cenzurę. Z czego to wszystko może wynikać. Rozmowy nie przynoszą efektu, bo jak sam razu równego stwierdził on już tak ma, a raczej faceci tak mają. Pomóżcie mi proszę zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, co opisałam.

User Forum

Dorota Doris

2 miesiące temu
Aleksandra Działo

Aleksandra Działo

Dzień dobry, to, czego Pani doświadcza, to przemoc seksualna ze strony męża. Proszę reagować, nie pozwalać na takie zachowania. Jeśli potrzebuje Pani pomocy w zaplanowaniu odpowiedniej strategii działania, najlepiej będzie zwrócić się do organizacji specjalizujących się w tym temacie np. 

 

Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” -https://niebieskalinia.org/kontakt/

Biuro Pogotowia
Al. Jerozolimskie 155, 02-326 Warszawa
tel. 22 666-10-36 / fax. 22 250-63-11
e-mail: biuro@niebieskalinia.info

Godziny pracy Sekretariatu:
poniedziałek-piątek 8.00 – 16.00 

 

lub

 

Centrum Praw Kobiet

TELEFON INTERWENCYJNY (całodobowy)800 107 777 (po połączeniu prosimy wybrać 1 i potem 3)
https://cpk.org.pl/pomoc/pomoc-telefoniczna/

 

Jeżeli chodzi o zrozumienie zachowania męża, to wynika ono z działania alkoholu. Na trzeźwo, nawet jeżeli mąż czuje impuls do wymienionego zachowania, może przeanalizować sytuację i wyhamować swoje zachowanie. Alkohol powoduje zmniejszenie aktywności części mózgu odpowiedzialnych za hamowanie, to powoduje, że mąż podąża za impulsami. Osoby, które w ten sposób zachowują się po alkoholu, powinny go co do zasady unikać, ponieważ alkohol negatywnie wpływa na ich zachowanie, więc niszczy relacje z bliskimi im ludźmi. 

 

Proszę reagować, dbać o siebie i nie pozwalać na zachowania, których sobie Pani nie życzy. To bardzo ważne, żeby zadbać o siebie i rozmawiać też z mężem na temat jego zachowania.

 

Pozdrawiam ciepło.

2 miesiące temu
Paweł Szalak

Paweł Szalak

Dzień dobry,
dziękuję, że podzieliła się Pani swoją sytuacją — to bardzo trudne doświadczać takich zachowań ze strony bliskiej osoby. Postaram się trochę uporządkować to, co Pani opisała.

 

Zachowania Pani męża pod wpływem alkoholu — nadmierne zainteresowanie erotyką, zwiększona potrzeba seksualna, naruszanie Pani granic fizycznych, a także wulgaryzmy i brak poszanowania słowa „nie” — nie są czymś, co można tłumaczyć „tak już mam” czy „wszyscy faceci tak mają”. To są sygnały przekraczania granic i braku szacunku wobec Pani. Alkohol może nasilać pewne zachowania, obniżać hamulce i wpływać na impulsywność, ale nie jest usprawiedliwieniem dla braku kontroli czy agresji.

 

Warto też podkreślić, że fakt, iż rozmowy nie przynoszą efektu, a Pani granice są konsekwentnie ignorowane, to poważny sygnał alarmowy. Niezależnie od tego, czy Pani mąż uważa to za „normalne” — dla Pani jest to krzywdzące i nieakceptowalne.

 

Z psychologicznego punktu widzenia przyczyn takich zachowań może być kilka:

Alkohol obniża kontrolę nad impulsami i wzmacnia prymitywne mechanizmy działania (w tym popęd seksualny), mogą występować nieprzepracowane wzorce radzenia sobie z emocjami lub stresem (ucieczka w alkohol, pornografia), możliwe są też problemy w zakresie szacunku do partnerki i rozumienia pojęcia zgody.

Najważniejsze jednak w tej chwili jest to, jak Pani się z tym czuje i co może Pani zrobić, by zadbać o swoje bezpieczeństwo fizyczne i emocjonalne.
 

Jeśli mąż nie wykazuje gotowości do zmiany, warto rozważyć:
👉 rozmowę z psychologiem/psychoterapeutą dla własnego wsparcia,
👉 kontakt z organizacjami pomagającymi osobom doświadczającym przemocy (bo niestety przekraczanie granic, wyzwiska i zmuszanie do niechcianych kontaktów to forma przemocy),
👉 zadbanie o własne granice i bezpieczeństwo — być może przemyślenie, jakie są Pani dalsze kroki w tej relacji.

 

Proszę pamiętać: nie jest Pani winna takiemu zachowaniu męża, ma Pani pełne prawo do tego, by oczekiwać szacunku, poszanowania słowa „nie” i komfortu w relacji.

 

 

Pozdrawiam,

Paweł Szalak

2 miesiące temu
Wiktoria Pela

Wiktoria Pela

Cześć. 

Twoja relacja – zwłaszcza opisane przez Ciebie zachowania męża po alkoholu – budzi bardzo poważne sygnały ostrzegawcze, zarówno w kontekście nadużywania substancji, jak i granic, szacunku oraz przemocy seksualnej. 

Zaglądanie do filmów erotycznych, ściąganie ich – to może być objaw impulsywności, ucieczki od emocji...

Alkohol często zmniejsza kontrolę nad popędami, ale nie tłumaczy przekraczania granic drugiego człowieka.

Jeśli Twój mąż nie respektuje słowa „nie” i dotyka Cię intymnie mimo Twojego sprzeciwu – to jest to przemoc seksualna, nawet jeśli dzieje się w związku.

Prawa seksualne są jednoznaczne: nikt nie ma prawa dotykać Cię wbrew Twojej woli, nawet mąż.

Wyzwiska i agresja męża to klasyczna przemoc emocjonalna i próba zrzucenia odpowiedzialności na Ciebie za swoje zachowanie.

Używanie haseł typu „faceci tak mają” to racjonalizacja przemocy i nadużyć. To nie jest prawda i nie jest to „normalne” zachowanie. Jeśli nie da się z nim rozmawiać, a Twoje „nie” nic nie znaczy – to nie jesteście w partnerskiej, bezpiecznej relacji. To relacja, w której nie ma równowagi władzy ani przestrzeni na Twoje potrzeby. 

Warto w tej sytuacji przede wszystkim zadbać o siebie, nazwać to, co się dzieje w Waszej relacji: 

To nie „faceci tak mają”. To:

- nadużywanie alkoholu,

- brak szacunku do Twojego ciała i granic,

- przemoc emocjonalna i seksualna.

Zadaj sobie kilka pytań:

Czy czuję się bezpieczna w tej relacji?

Czy moje „nie” znaczy dla niego cokolwiek?

Czy mogę mówić o swoich uczuciach, nie bojąc się reakcji męża?

Czy chcę dalej tak funkcjonować?

Porozmawiaj ze specjalistą; psychologiem, psychoterapeutą

Twój mąż może nie chcieć się zmieniać, ale Ty możesz zacząć chronić siebie – przez terapię, zdobycie wsparcia emocjonalnego, zbudowanie planu działania.

Na koniec - seks w związku zawsze wymaga zgody. To, że jesteście małżeństwem, nie znaczy, że on ma prawo do Twojego ciała. Masz prawo czuć się szanowana, wysłuchana, bezpieczna. Masz prawo powiedzieć: "To mnie rani. To jest dla mnie za dużo. Potrzebuję pomocy."

 

Pozdrawiam ciepło. 

 

2 miesiące temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Droga Doroto,

 

nie wiem czy dobrze przeanalizowałam, ale zauważyłam, że jest to Twój trzeci wpis dot. trudności pojawiających się w Waszym związku i te trudności za każdym razem dotyczą czegoś innego. Czy dobrze myślę? Jeśli nie, to przepraszam za błędne wnioski. 

 

Jak często Twój mąż sięga po alkohol i w jakich ilościach?

 

Warto przypatrzeć się temu, czy mąż jest uzależniony od treści pornograficznych. Natarczywe oglądanie tego typu filmów może skutkować w dalszej perspektywie osłabieniem podniecenia w wyniku przyzwyczajenia się do takich obrazów oraz mniejszej satysfakcji z pożycia małżeńskiego. 

 

Bez względu na to, czy Twój mąż stosuje wobec Ciebie wyzwiska na trzeźwo, czy po pijanemu - nie ma znaczenia i nie jest to żadne usprawiedliwienie. Wnioskuję, że nie czuje wyrzutów sumienia z tego tytułu, a wręcz uzasadnia to stwierdzeniem "że faceci raczej tak mają". Moja odpowiedź: "Nie, w zdrowym związku opartym na szacunku faceci tak NIE MAJĄ". Odniosę się do banalnego stwierdzenia, acz bardzo ważnego: "Jeśli nie masz szacunku do samej siebie, nie oczekuj, że inni też go będą mieć względem Ciebie". Twój mąż przekracza coraz bardziej granicę w Twoją stronę i jak widzę starasz się być asertywna. Jednak On pewnie wie, że po kilku dniach wszystko wróci do normy / temat zostanie przemilczany / "dasz się udobruchać".  Domyślam się również, że chcesz go w jakiś sposób naprawić, zmienić. Jeśli tak, to zacznij tą zmianę od siebie. Zadbaj o siebie, zatroszcz się. Być może skorzystaj z konsultacji psychologicznych, aby wzmocnić swoją odporność psychiczną. 

 

Pozdrawiam,

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

2 miesiące temu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Witaj!

 

Dziękuję Ci za szczerość i za to, że zdecydowałaś się o tym napisać, bo to niełatwy temat. Opisujesz sytuację, w której w zachowaniu Twojego męża łączą się różne trudne obszary: alkohol, przekraczanie Twoich granic, agresja słowna oraz seksualne zachowania pod wpływem alkoholu. Z psychologicznego punktu widzenia alkohol często znosi wewnętrzne hamulce i kontrolę, obniża samokontrolę impulsów, a u niektórych osób może potęgować potrzeby seksualne. Niestety, w takich stanach łatwiej też o agresję, lekceważenie cudzych granic czy brak szacunku dla drugiej osoby. W Twoim przypadku szczególnie niepokojące jest to, że mąż nie respektuje Twojego „nie”, a nawet reaguje agresją słowną, gdy odmawiasz. To już są zachowania przemocowe, bo każda relacja, także w małżeństwie, powinna opierać się na wzajemnej zgodzie i szacunku dla granic drugiej strony, także w sferze intymnej. To, że mąż tłumaczy swoje zachowanie tym, że „tak mają faceci” jest pewnego rodzaju próbą usprawiedliwiania się i przerzucania odpowiedzialności. Seksualność nie daje prawa do ignorowania odmowy partnera, a fakt, że takie zachowania nasilają się pod wpływem alkoholu, tym bardziej wskazuje na problem z kontrolowaniem impulsów.

Rozumiem, że próbujesz to zrozumieć i szukać w tym sensu, ale najważniejsze jest Twoje poczucie bezpieczeństwa i komfort psychiczny. Niestety rozmowy często bywają mało skuteczne, jeśli druga strona nie widzi problemu lub go nie chce dostrzec. Z takich zachowań może stopniowo rodzić się coraz silniejszy schemat przemocy emocjonalnej i seksualnej w związku. Warto, byś miała w głowie jedno: Twoje granice są ważne i masz prawo oczekiwać ich poszanowania, bez względu na to, czy mąż jest trzeźwy czy nie. Jeśli będzie Ci trudno sama to udźwignąć, a to bardzo trudne emocjonalnie dobrze byłoby poszukać wsparcia psychologa, który pomoże Ci nazwać, uporządkować i ocenić całą sytuację z troską o Twoje dobro i bezpieczeństwo. Masz pełne prawo do szacunku, spokoju i życia wolnego od przymusu, również w sferze intymnej. 

 

Z pozdrowieniami 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta 

 

2 miesiące temu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

Dzień dobry,
ważne jest, by pamiętać, że każdy ma prawo do szacunku, bezpieczeństwa i autonomii w związku, a brak zgody na bliskość powinien być zawsze respektowany, bez względu na okoliczności.
 

Alkohol może wpływać na zachowanie, obniżając zahamowania i zmieniając sposób, w jaki ktoś reaguje na bodźce. Jednak nie jest usprawiedliwieniem dla przekraczania granic, braku szacunku czy agresji—to są rzeczy, które wynikają z postaw, przekonań i nawyków danej osoby, nie tylko z samego spożywania alkoholu.


Proszę zadać sobie kilka pytań:

1. Czy czuje się Pani komfortowo i bezpiecznie w relacji z mężem na co dzień? Czy częściej odczuwa Pani spokój i stabilność, czy raczej lęk i napięcie?

2. Jak długo trwa ten problem i czy kiedykolwiek miała Pani poczucie, że mąż naprawdę szanuje Pani potrzeby i granice?

3. Co dla Pani oznacza słowo „partnerstwo” w związku? Czy obecne zachowania męża są zgodne z tym, czego Pani oczekuje od bliskiej relacji?

4. Jakie emocje budzi w Pani jego zachowanie? Czy czuje się Pani traktowana z szacunkiem i troską?

5. Co by powiedziała Pani komuś bliskiemu, gdyby opisał podobną sytuację? Jaką radę by Pani tej osobie dała?
 

Ważne jest, aby Pani nie była sama w tej sytuacji. Może warto porozmawiać z psychologiem, który pomoże Pani przeanalizować swoje uczucia, potrzeby i możliwe kroki. Być może także rozmowa z kimś bliskim pomoże Pani spojrzeć na tę sprawę z dystansu i poczuć wsparcie.
 

Ma Pani prawo do komfortu, szacunku i relacji opartej na wzajemnym zrozumieniu.

Martyna Jarosz

2 miesiące temu
Maria Sobol

Maria Sobol

Dzień dobry,

dziękuję, że podzieliła się Pani tak trudnym i bolesnym doświadczeniem. Widzę, że sytuacja, w której się Pani znajduje, jest bardzo obciążająca emocjonalnie i może budzić poczucie bezradności, zranienia i samotności. To, co Pani opisała, nie jest w porządku – szczególnie fakt, że Pani granice są przekraczane mimo wyraźnego sprzeciwu.

Warto powiedzieć to jasno: każdy człowiek ma prawo do tego, żeby jego „nie” było szanowane. Niezależnie od tego, w jakim stanie jest druga osoba – alkohol nie może być usprawiedliwieniem dla natarczywości, agresji czy braku szacunku.

To, że mąż reaguje w ten sposób – zarówno seksualnie, jak i słownie – po alkoholu, może świadczyć o różnych problemach, w tym również o trudnościach z kontrolą impulsów i emocji, uzależnieniu lub nieumiejętności budowania bliskości w zdrowy sposób. Jednak niezależnie od przyczyny, Pani uczucia i potrzeba bezpieczeństwa są absolutnie ważne i zasługują na wysłuchanie i ochronę.

Rozumiem, że próbowała Pani rozmawiać z mężem, ale nie przynosi to rezultatów. To naturalne, że może Pani czuć się zmęczona i sfrustrowana. W takich sytuacjach szczególnie ważne jest, by zadbać o siebie – swoje emocje, potrzeby i granice. Wsparcie terapeutyczne może być w tym bardzo pomocne – zarówno w nazwaniu tego, co Pani przeżywa, jak i w odnalezieniu dalszej drogi.

To, co Pani teraz czuje, ma znaczenie. I nie musi Pani przez to przechodzić sama.

 

Z życzliwością,
Maria Sobol,
psychoterapeuta

2 miesiące temu
Karolina Bobrowska

Karolina Bobrowska

Dzień dobry, dziękuję, że podzieliła się Pani swoją sytuacją. To, co Pani opisuje, to zachowania, które są nie tylko niekomfortowe, ale i naruszają Pani granice, a natarczywość po alkoholu i brak szacunku dla „nie” są poważnym problemem. Alkohol często obniża hamulce, ale nie usprawiedliwia braku zgody, czy agresji słownej. To, że mąż tłumaczy się stereotypem „faceci tak mają”, nie oznacza, że jego zachowanie jest akceptowalne czy normalne, ponieważ jest to przemoc seksualna. W zdrowym związku każda ze stron powinna czuć się bezpiecznie i mieć szanowane granice. Pani uczucia i granice są ważne i zasługują na szacunek. Jeśli czuje się Pani zagrożona, warto pomyśleć o własnym bezpieczeństwie i zadzwonić na telefony pomocowe, które zostały już tu Pani podane.

 

Pozdrawiam serdecznie
Karolina Bobrowska
psycholog

2 miesiące temu
Aleksandra Wincz- Gajda

Aleksandra Wincz- Gajda

Pani Doroto, zachowania męża bezsprzecznie mają charakter agresywny, a ponieważ tak często się powtarzają również przemocowy. Nie ulega wątpliwości, że wszyscy faceci tak nie mają, że wyzwiska, nachalne obłapianie, zmuszanie do zbliżeń to przemoc seksualna. Rozumiem, że próbuje Pani wyznaczać swoje granice poprzez rozmowy oraz stanowcze "nie". Rozumiem też, że to nie działa i może powodować poczucie bezradności i zagubienia. 

Bardzo ważne jest, żeby w takiej sytuacji nie pozostawać samemu. Izolacja, zamykanie problemu tylko wzmocni to, co trudne, a także agresywną pozycję męża. Opisanie sytuacji to pierwszy krok do zmiany. Niestety, on sam w sobie nie wystarczy. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po pomoc psychologiczną. Można zacząć od telefonu na całodobową Niebieską Linię 800 120 002, wizyty/ telefonu/ wiadomości do Ośrodka Interwencji Kryzysowej lub Centrum Zdrowia Psychicznego w Pani mieście. Jestem przekonana, że krok po kroku, będąc wzmocnioną jednocześnie profesjonalnym, jak i ludzkim wsparciem, można wypracować dla siebie korzystną zmianę.

 

Trzymam za Panią kciuki.

Aleksandra Wincz- Gajda

psycholog, psychoterapeuta

2 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Nie wiem jak sobie poradzić, próbuję rozstać się od pół roku z chłopkiem, ale on nie może tego zrozumieć
Nie wiem jak sobie poradzić, próbuję rozstać się od pół roku z chłopkiem, ale on nie może tego zrozumieć. Wyzywa mnie non stop od psychopatek, nie wiem co mam robić, nie mam ochoty dalej tego ciągnąć, ale on nie rozumie nic.
Jak poradzić sobie z rozwodem i całą otoczką sytuacji?
Jak poradzić sobie z rozwodem i całą otoczką sytuacji? Czasem wydaje mi się, że jestem tego pewna, a czasem mam wątpliwości... Mam mętlik w głowie 😥
Dzień dobry, zwracam się z pytaniem jak poradzić sobie po samobójstwie chłopaka który był dla mnie toksyczny, a mimo to nie potrafiłam bez niego funkcjonować i teraz w innym chłopaku z którym jestem aktualnie w związku szukam jego podobieństwa. Mam z nim bardzo podobne problemy i nie potrafię sobie z tym poradzić. Dodatkowo pojawiła się druga dziewczyna, w której jest on podobno zakochany. Dziwnie się z tym czuję, ale mimo to dalej chcę kontynuować ten związek. Zwracam się o pomoc, z góry dziękuje
Czy da się jakoś zapomnieć o ważnej, przerwanej znajomości?

Dzień dobry, zwracam się może z dość dziwnym i ciężkim do odpowiedzenia pytaniem, ale nie wiem co robić. Postaram się w miarę szybko przedstawić swoją sytuację. 

Około 3 lata temu zawarłam nową znajomość, a w połowie zeszłego roku dość nagle i bez powodu się ona rozpadła. Od tego czasu kompletnie nie umiem myśleć o tym co jest teraz, mam innych przyjaciół, ale wciąż tęsknię za tamtą relacją, ogólnie kieruję się zasadą, że jedna relacja nie zastąpi drugiej, co raczej mi nie pomaga. Od wielu miesięcy myślałam, by jakoś odnowić tą znajomość, zwłaszcza, że ta relacja zakończyła się bez jakiegoś konkretnego powodu, nie było żadnych kłótni czy nieporozumień. 

Moje plany zostały zrujnowane, ponieważ około miesiąc temu dowiedziałam się czegoś, co kompletnie przekreśliło całą tą znajomość, nawet to co było kiedyś. Od tego czasu smutek mnie opanowuje, całe dni upływają mi na analizie tego, czemu ja kiedykolwiek rozpoczęłam tą znajomość. 

Od roku obwiniam się, że nie zaczęłam jakoś tych rozmów z nimi od nowa, ale fakt jest też taki, że miałam dość ciężki czas związany z zaburzeniami lękowymi i nie byłam w stanie chodzić do szkoły, a co dopiero prowadzić życie towarzyskie. Bo kto by chciał przyjaźnić się z kimś, kto boi się wszystkiego?... 

Od dawna bardzo obawiam się, że ktoś mnie zostawi, czy to rodzina czy właśnie znajomi. I moje pytanie brzmi: czy da się jakoś zapomnieć o tej znajomości, albo chociaż wytłumaczyć sobie, że nie warto o tym myśleć? Zaczęły się przez to u mnie pojawiać myśli, że życie nie ma sensu i jestem przerażona, dlatego chce coś z tym zrobić. Chodzę na terapię, lecz obecnie mam przed sobą dość długą przerwę w niej, dlatego piszę tutaj.

Decyzja o dziecku w związku: różne opinie lekarzy, presja czasu i odmienne pragnienia partnera

Mam 25 lat, jestem w szczęśliwym związku z partnerem od 5 lat. Bardzo bym chciała, żeby coś się zmieniło w naszym związku, chciałabym mieć dziecko. Nie jesteśmy po ślubie. Rozmawiałam z nim wiele razy, ale odpowiada już nerwami i mówi, że na razie nie chcę mieć dziecka, chciałby mieć pieniądze i gdzieś wyjechać. Moja sytuacja natomiast wygląda tak, że kiedy zajdę w ciążę będę musiała stosować zastrzyki na utrzymanie dziecka. Jeden lekarz mówi, żebyśmy się spieszyli, a drugi mówi co innego. Wiem, że rodzice z jednej i z drugiej strony by pomogli. Czuje się okropnie. Nie wiem, co robić.

Mam problem z moją przyjaciółką. Bardzo się o nią martwię
Mam problem z moją przyjaciółką. Na wstępie zaznaczę, że mam 25 lat, moja przyjaciółka 24, a jej chłopak 28. Poznałyśmy się z Jagodą jakieś 5 lat temu, a od 2 lat mieszkamy razem, niestety z przyczyn rodzinnych musiałam wrócić, do domu rodzinnego. Problem leży w tym, że bardzo się o nią martwię. Od 2 lat jest z chłopakiem, który teoretycznie ma lekkie stadium Aspergera i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie akcje, które jej serwuje i ona tłumacząca każde jego zachowanie tą chorobą i tym, że ona zgodziła się to zaakceptować i żyć z tym. Mieli pełno akcji przez te 2 lata, zrywali, schodzili się, mieli swoje "poważne rozmowy" po których zawsze wszystko było super. Ale ostatnia akcja po była okropna. Powiedział jej pełno nieprzyjemnych słów, olewał ją, w oczy powiedział, że nie pociąga go seksualnie i dlatego woli oglądać porno codziennie niż na nią patrzeć, etc. Była załamana bo zawsze twierdziła, że to miłość jej życia. Zerwała z nim, nagadała wszystkim znajomym, że to koniec, opowiadała jaki był okropny itd. to był definitywny koniec przez cały tydzień. Napisała do niej że nie wiem jak to się stało i jak do tego doszło.. Kolejna "poważna rozmowa" i są znowu razem bo to miłość jej życia. Wyjechałam i myślę tylko o tym żeby jej znowu nie skrzywdził, a ona jak głupia za nim lata. Nie trawiłam typa odkąd się poznali ale teraz ja nie wiem jak ja mam z nim wytrzymać na kolejnym spotkaniu jak będzie. Czuję do niego tak duży wstręt i złość za to przez co ona przez niego przechodziła. Martwię się tym, że brak akceptacji jego osoby zakończy się końcem znajomości, jestem chyba jedyną osobą która jest temu przeciwna i mam wrażenie że tylko ja nie mam klapek na oczach a inni się nim zachwycają. Czuję się bezsilna
Dziewczyna niezdecydowana co do miłości do mnie - jest mi bardzo ciężko po jej odejściu.
Witam. Moja sytuacja jest dość skomplikowana. Rok temu poznałem dziewczynę. Zaczęliśmy się spotykać. Ona zaczęła coś czuć, ja niekoniecznie, ale lubiłem z nią spędzać czas i ciągle miałem nadzieję, że pewnego dnia to poczuję. Podobała mi się fizycznie, kręciła mnie, dlatego uprawialiśmy seks nie do końca będąc ze sobą, ale nie robiłem tego tylko i wyłącznie dla zaspokojenia własnych pragnienień, tylko oboje tego chcieliśmy. Pewnego dnia zapytała mnie co dalej, a ja odpowiedziałem, że niestety nie czuję niczego więcej. Ona się odsunęła, nie mieliśmy ze sobą kontaktu przez jakiś czas, ale potem ustaliliśmy, że spróbujemy i faktycznie brakowało mi jej w tamtym momencie. Przez jakąś chwilę było okej, a potem już definitywnie się rozpadło, bo ona nie mogła już się zaangażować tak jak wcześniej po tym co jej powiedziałem. Rozstaliśmy się trochę w płaczu, bo kiedy wysiadała ode mnie z samochodu poczułem, że straciłem kogoś fajnego i nie doceniłem jej. Minęły 2, może 3 miesiące. Napisała do mnie i jakoś tak wyszło, że umówiliśmy się do kina. I kiedy przyszła do tego kina, to strzeliło we mnie jak grom z jasnego nieba. Zakochałem się. Pierwszy raz w życiu. Przytuliła się do mnie w kinie i byłem pewien, że coś z tego będzie. Po skończonej randce odbyliśmy rozmowę, z której wyniknęło, że ona spotkała się ze mną bardziej jak z przyjacielem, niż żeby do siebie wrócić, ale wyszło tak, że wróciliśmy do siebie. Starałem się jak tylko potrafiłem i na każdym kroku pokazywałem jej jak bardzo mi zależy. Naprawdę czułem jak bardzo ją kocham i robiłem dla niej wszystko. Starałem się jak nigdy dotąd. Wielokrotnie mówiła, że nikt nigdy o nią tak nie zabiegał. Niestety ten związek to była ciągła huśtawka, bo raz czuła coś do mnie, a raz nie. W pewnym momencie pojawił się chłopak, z którym spotkała się parę razy, jak nie mieliśmy kontaktu i mieszał jej w głowie. Była bardzo niezdecydowana. Było kilka takich sytuacji, że się wahała, ale zawsze jakoś dochodziliśmy do porozumienia. Jakiś miesiąc temu była najgorsza sytuacja, bo pisała z tym chłopakiem i znowu jej namieszał w głowie. Twierdziła, że tylko ze sobą piszą i nic poza tym, ale jak tylko on się pojawiał, to totalnie zmieniała nastawienie do mnie. Postawiłem sprawę jasno - albo on, albo ja. Twierdziła, że nie wie co do mnie czuje i woli odpuścić. Trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. Następnego dnia zadzwoniła i pytała czy jestem bardzo na nią wściekły i czy jej wybaczę. Powiedziała, że potrzebuje trochę czasu na poukładanie sobie wszystkiego w głowie i przemyślenie co tak naprawdę czuje i czego chce. Wyjechała w swoje rodzinne strony i mieliśmy się spotkać jak wróci. Przez cały ten czas pisała do mnie i dawała znaki, że jednak nie jestem jej obojętny. Kiedy wróciła, to powiedziała, że chce spróbować. Zaczęło się wszystko układać i pewnego dnia wyznała mi miłość. Było bardzo dobrze, mówiła że mnie kocha i że jej zależy i teraz jest tego pewna. Wyjechała na regaty na tydzień, ale codziennie się kontaktowaliśmy i codziennie pisała że tęskni i mnie kocha. Może nie rozmawialiśmy się ze sobą tak często jakbym chciał, ale rozumiałem, że to są regaty, że pływa łódką i to jest jej pasja, mimo że trochę było mi przykro. Kiedy wróciła, to bardziej skupiała się na tym, że nie ma już jej na regatach, niż na tym, że wróciła do mnie. To mnie trochę bolało, bo liczyłem, że przysłowiowo rzuci mi się na szyję z tęsknoty (z tego co pisała wynikało, że bardzo tęskni), a tak nie było i miałem wrażenie, że nie cieszy się jakoś bardzo, że mnie widzi. Odpuściłem delikatnie po jej powrocie, pomyślałem, że może potrzebuje chwili by wrócić do normalności. Było okej, przytulała się, uprawialiśmy seks namiętnie jak zawsze, aż wczoraj zapytałem się co się dzieje, bo widziałem, że coś ją gryzie. A ona wypaliła, że jednak nie czuje do mnie tego samego co ja czuję do niej, ze w zasadzie sama nie wie co czuje. 2 tygodnie temu mówiła, że mnie kocha, a teraz nie kocha. Tłumaczyła się, że wtedy naprawdę to czuła, a teraz nie czuje, albo że może jek się tak tylko wydawało, albo że bardzo chciała to poczuć. Powiedziała, ze woli odejść, niż mnie ranić. Kompletnie tego nie rozumiem. Nie można kogoś kochać i za chwilę nie kochać, albo przestać go kochać, bo nie zrozumiałem jak bardzo będzie jej brakować regat po powrocie. Załamałem ręce. Odwiozłem ją do domu. Chciala się jeszcze przytulić, ale wysiadłem z samochodu, dałem jej rzeczy, powiedziałem cześć i odjechałem. Jest mi strasznie źle i przykro, bo nie mam sobie nic do zarzucenia. Niczego tym razem nie zepsułem i starałem się być najlepszym facetem jakiego mogła sobie wymarzyć, a ona tak mnie potraktowała/zostawiła. Nie wiem co siedzi w jej głowie i czym się cały czas kierowała. Odpuściłem i powiedziałem, że to już za dużo. Zerwałem kontakt natychmiast i próbuję jakoś dojść do siebie, mimo że wciąż bardzo ją kocham 🙄
Toksyczna matka, w dorosłości oczekuje wdzięczności, jest przemoc owa.

Witam. Jestem samotną matką, która wychowuje córeczkę od urodzenia sama, nie ma ojca ani żadnych z nim kontaktów. Zostałam sama 5 lat temu bez pracy, dachu nad głowa i pieniędzy, za to z noworodkiem na ręku. Dziś mam mieszkanie na kredyt, pracę stałą do godziny 17:00. Finansowo jest mega ciężko przez ogromny kredyt, ciągnę na pożyczkach, ale jakoś do przodu. Pomagają mi jedynie rodzice i to właśnie przez nich chyba niedługo wpadnę w depresję, bo już nie mam do nich sił, płacze wieczorami i ledwo żyje od wielu miesięcy, nie mam sił wstawać, robić najprostsze rzeczy, często myślę, że chciałabym nie wstać. Wiecznie kłótnie, nie chce mi się już przez to żyć. 

Córka jest w przedszkolu do 15, ja pracuje do 17 cztery razy w tygodniu. I tu zaczyna się piekło. Codziennie mama wypomina mi, że jestem niewdzięczna, że mi tyle pomaga, pilnuje dziecka. Ciągle powtarza, że jestem sama sobie winna, że mam takie życie, że wybrałam takiego ojca małej, itd. Ja nie uważam, żeby to była moja wina, że ojciec małej się rozpił strasznie jak byłam w ciąży i wolałam odejść od niego i oszczędzić dziecku tego, co sama z nim przeszłam w ciąży. 

Matka często pilnując dziecka w moim domu gotuje obiad, umyje mi naczynia, poskłada pranie sama od siebie czy zmywarkę opróżni, a kiedy przyjdę z pracy i nie podziękuje to jest, że nie jestem wdzięczna, a kiedy powiem, że skoro pomogła to niech nie wypomina, bo ją przecież o to nie prosiłam, to mówi "tak, zrób i jeszcze źle". 

Ciągle słyszę, że jestem niewdzięczna i nie szanuje matki. Dla mnie okazaniem im wdzięczności jest to, że często ich gdzieś podrzucę, np. ojca do pracy, bo ma daleko jak zima czy deszcz albo po prostu biorę wolne i wiozę matkę czy ojca do lekarza jak ma w innym mieście. Dla nich to chyba nie jest wdzięczność, mam wrażenie, że dla nich bycie wdzięcznym to przytakiwać w każdym momencie, nie mieć swojego zdania i chodzić za nimi na kolanach i dziękować bez końca. 

Kiedy im mówię, że są też rzeczy, które robię dla nich i o nich mówię, np że gdzieś ich zawiozę czasami to jest "jak mi wypominasz to więcej nie wsiąde". I obrażają się. A ja mówię to nie po to, żeby wypominać tylko, aby pokazać, że ja też często im pomagam i nie oczekuje wdzięczności. Ale oni wspominają pilnowanie wnuczki, złożenie przez ojca szafki, poprawienie karnisza, złożenie komody, dosłownie wszystko i nie mogę sie obrazić. 

Dla mnie pomaganie rodzinie to normalność, nie powód do dziękowania w kółko. Kiedy mam odmienne zdanie zostaje to skomentowane "Ty zawsze byłaś nienormalna, już każdy to mówi". Czasami kleka i mówi, ze mnie nienawidzi, ze nienawidzi do mnie przychodzić, ze zniszczyłam jej życie, ze powinna teraz odpoczywać i leżeć a nie pilnować wnuczki. Jakby traktowała wnuczke jak kare. Potrafi przewrócić mi garnek na gazie, rzucić czymś czy mnie uderzyć. Raz wyrzuciłam ją za drzwi jak przy dziecku uderzyła mnie w twarz. Moje dziecko przez nią patrzy na to wszystko, a ona potem przy ludziach robi z siebie ofiare, jaką to zła córka jestem. Nie umie rozmawiać, kiedy chce o coś zapytać, porozmawiać po prostu, potrzebuje wsparcia, to mówi, że jej to nie interesuje i po co jej o tym mówię. Podważa moje zdanie przy dziecku, kiedy mam odmienne zdanie na wychowanie i jej to mówię to moja matka mówi przy małej "biedne jesteś dziecko, ze masz taka matkę". Nie szanują mnie przy dziecku, jak o tym mówię to ignorują. Na każdym kroku krytyka, nie tak wieszam pranie, za gruba kostka marchewki, itd. Ciągle pretensje o pilnowanie wnuczki, gdzie są to tylko 2h cztery dni w tygodniu. Czy ja jestem jakaś nienormalna? Wydaje mi się, ze moja mama za wszelką cenę chce mnie pognebic i załamać.

Trudny kontakt z przyjacielem po pewnej sytuacji w pracy. Czy powinienem kontynuować próby kontaktu czy odpuścić?
Witam, Od pewnego czasu czuję się nieco przytłoczony. W wyniku niefortunnych wydarzeń ktoś odszedł z mojego życia i się ciągle zastanawiam czy tak naprawdę jestem winny tej sytuacji? Zaczynając od początku - ktoś, kogo miałem za przyjaciela, dostał w pracy wiadomość mailową z mową nienawiści w stosunku do siebie. Pomiędzy nim a drugim członkiem zespołu eskalował konflikt w dosyć dużej mierze i w pewnym momencie po prostu padło oskarżenie na tego drugiego Pana. Z tym, że śledztwo wewnętrzne z firmy nic nie wykazało. Mój przyjaciel strasznie naciskał, żebym się za nim wstawił i wypowiedział - w pewnym momencie byłem już gotowy, ale się wycofałem na sam koniec. W odpowiedzi usłyszałem, że zawiodłem Jego zaufanie, przestał wszystkim w pracy ufać i chciałby pozostać na stopie służbowej kończąc bliższą relację. Nie będę ukrywać, że łapię się na tęsknocie za Nim. Fajnie nam się rozmawiało, śmiało. Jak miałem okazję być na osobności z Nim ostatnio to powiedziałem "gdyby Ci kiedykolwiek naprawdę zależało to spróbowałbyś się dogadać" i od tamtej pory jest cisza, bo się mijamy. Zastanawiam się czy stopniowo znowu próbować zainicjować rozmowę, szukać kontaktu czy może lepiej odpuścić?
Przerażające zachowanie partnera, straciłam zaufanie. Co się dzieje, co powinnam zrobić?
Szanowni Państwo! Postaram się jak najkrócej. Jestem w związku od kilku lat. Partner się zmienił - w tym sensie, że niektóre jego zachowania od jakiegoś czasu to chyba przemoc (wcześniej zawsze miał rys porywczości, ale to było rzadkie i dla mnie akceptowalne). Od ponad roku są zdarzenia dla mnie nieakceptowalne, ale nie zdarza się to bardzo często. Czasem to jest przelotne, krótkie zachowania w codziennym życiu. Czasem konkretne sytuacje, zdarzenia trwające na przykład godzinę czy kilka. Jednak po ostatnim zdarzeniu jestem nadal w szoku. Partner nagle zaczął krzyczeć, strasznie. Wyzwał mnie poniżająco. (Na codzień nie używa nigdy takiego języka, w sumie pierwszy raz słyszałam jak tak się do kogoś odzywa na serio i na dodatek chodziło o mnie). Najpierw zupełnie nie wiedziałam o co chodzi. Powód okazał się niejasny, tzn. okazało się, że chodziło o sprawę wyjaśnioną dzień wcześniej (w sumie to ta sprawa wynikła z nieporozumienia, różnicy między odczuciami i sposobem bycia, nie będę szczegółowo opisywać - mówiąc krótko nie było niczyjej „winy”). Mnie serce zaczęło walić, byłam w szoku a jednocześnie starałam się z nim rozmawiać. Tłumaczyć, że to nieporozumienie itd. Tłumaczyć wszystko. A partner zatkał sobie ostentacyjnie uszy i zaczął przeglądać telefon. Ja nadal starałam się rozmawiać, mówiłam do niego. Ale nic nie mówił, patrzał się na mnie dziwnym wzrokiem, lodowate spojrzenie. Zachowałam spokój, ale po jakimś czasie popłynęły mi łzy. Nadal tak patrzał i nic nie mówił. Powiedziałam mu, że czuję się jak w horrorze. Nie zareagował. Trwało to długo zanim jakoś przekonałam go do jakiejkolwiek rozmowy, ale do końca pozostawał jakby w swoim przekonaniu i oskarżaniu mnie. Poszedł spać. Ja nie mogłam spać kilka godzin. Dopiero nad ranem, jak szedł do ubikacji i mnie zobaczył na kanapie, przyszedł, usiadł koło mnie i powiedział mi przepraszam. Ja też powiedziałam przepraszam - tłumacząc, że może coś nieświadomie zrobiłam, co go dotknęło, nieumyślnie i jeśli tak, to przepraszam. (Natomiast jego zachowania na pewno były świadome, celowe). Dalej jestem w szoku po tej sytuacji. Czuję się jak zgwałcona. Też jakbym poznała po tych wielu latach razem jakieś straszne oblicze mojego partnera. Partner zaś ma świadomość, co się wydarzyło (skoro mnie przeprosił), ale raczej ma do tego podejście, jakby to była kłótnia, sprzeczka, ostra wymiana zdań. (Dodam, że to najczęściej ja rozpoczynam rozmowę mającą na celu pracę nad naszą relacją, jak coś zgrzyta, partner ma raczej skłonność do zamiatania problemów pod dywan, i wydaje mi się, że to też najczęściej ja wyciągam rękę, by zamiast konfliktu porozmawiać i zidentyfikować jaki mamy problem). Nawet mnie spytał, jakie wyciągnęłam wnioski z tej sytuacji - tak jakby nic się takiego nie zdarzyło (ja nic nie odpowiedziałam, bo dla mnie to pytanie w kontekście tej strasznej sytuacji było poniekąd jak jej kontynuacja). Wcześniejsze sytuacje też bardzo mnie bolały - raz mnie uderzył (ale tylko raz się to zdarzyło, szturchnął w rękę), sytuacje wybuchów złości, zmienianie wcześniejszych ustaleń, ostentacyjne milczenie, odchodzenie tak że muszę za nim gonić, patrzenie z pogardą, używanie ironii, przedrzeźnianie, przekierowywanie dyskusji z rozmowy o problemie na to, że wymyślam lub że „mnożę problemy” itp. Jednak ta ostatnia sytuacja była tak „mocna”, że w sumie nadal jestem w szoku, a to już kilka dni. Z drugiej strony te wcześniejsze wtedy też mi się chyba wydawały „mocne”, ale ta ostatnia je „przebiła”. Ale też nie wiem, czy to wszystko rzeczywiście jest jakąś formą przemocy czy tylko tak to nadmiernie interpretuję i rzeczywiście „mnożę problemy”, co byłoby chyba przemocą wobec partnera. Mam zamiar porozmawiać z partnerem o tej ostatniej sytuacji, ale chcę najpierw to przemyśleć. Tak na prawdę, żeby patrzeć prawdzie w oczy, to gdyby chodziło nie o mojego partnera, ale o obcą mi osobę, to po takim zdarzeniu (i wcześniejszych już też) nie kontynuowałabym relacji. Ale to mój partner. Dodatkowo mam uczucie, że w takich sytuacjach jakbym była oskarżona i musiała się bronić, że z dystansu widzę to tak, że jakby podstawą jest jednak perspektywa partnera, a nie wspólna, tj. jego i moja jako równoprawne; czuję jakby dysproporcję w tym, czyje uczucia się liczą, kto jest odpowiedzialny itd. i na dodatek ja jakby z automatu temu ulegam, tak jakby samo się to działo (choć oczywiście wiem, że samo się jie dzieje). Jestem więc w niepewności, jak to wszystko widzieć. Może rzeczywiście „mnożę problemy”, jestem przewrażliwiona i zbyt wszystko drążę i nie ma sensu wracać do tej ostatniej sytuacji, omawiać jej - skoro partner mnie przeprosił i ja jego. Może nie powinnam już rozmawiać o tej sytuacji, mimo że mnie zmroziła i zszokowała. (Ogólnie myślę, że mamy jakiś problem z komunikacją, o czym już kilka razy spokojnie partnerowi mówiłam). Boję się jednak, co może znów nastąpić. Straciłam też poniekąd zaufanie do tego, że znam partnera - najbliższą mi osobę. Jak Państwo widzą, mam problem z oceną sytuacji - co się właściwie dzieje i jak reagować. Z góry bardzo dziękuję za ewentualny Państwa komentarz.
Pomoc w leczeniu ataków paniki i uporządkowaniu życia dla 52-letniej kobiety
Poszukuję specjalisty, który mógłby pomóc mi w: (1) leczeniu ataków paniki. Jestem kobietą mam 52 l. (2) Uporządkowaniu mojego życia, żebym nie czuła się, jak popychadło.
Czy powinienem wspierać wnuczkę po karceniu przez jej mamę?
Dzień dobry, mam pytanie odnośnie zachowania się mojego do wnuczki. Moja córka nakrzyczała na córkę bo była noe grzeczna i wymyślała różne rzeczy, zaczęła płakać i przyszła do mnie, do dziadka aby ja przytulić. Ja do niej powiedziałem ze mama ma rację bo jest nie grzeczna i jej nie przytuliłem i zaraz córka do mnie wyskoczyła że co ja jestem zły dziadek więc mówię że dziecko musi wiedzieć że źle robi a nie ty na nią krzyczysz a ja będę przytulał to nie będzie wiedziała ze źle robi. Moim zdaniem to ja miałem rację, Pozdrawiam
Mieszkam z chłopakiem od roku. Mam 22 lata, mój chłopak 18. Dom należy do 3 braci.
Dzień dobry. Mieszkam z chłopakiem od roku. Mam 22 lata, mój chłopak 18. Dom należy do 3 braci. Jego rodzice nie mieli nic przeciwko, żebym wprowadziła się do nich i szybko mnie zaakceptowali oraz polubili, jest tak do dziś. Mieszkają tutaj 3 rodziny w jednym małym domu. 3 braci + żony. Dwie rodziny mają swoje dzieci. Jedna rodzina jest w porządku, śmiejemy się, rozmawiamy, nie ma żadnych kłopotów. Natomiast ta druga rodzina robiła problemy od wielu lat, jeszcze zanim wprowadziłam się tutaj. Wiedziałam co dzieje się w domu mojego chłopaka, ale chciałam być blisko niego i nie sądziłam, że wygląda to tak źle, jak z jego opowiadań. Ta ,,zła" rodzina robi wiecznie problemy o drobnostki. Już dwa tygodnie po moim przyjechaniu zostałam obrażona przez nich bezpodstawnie, z biegiem czasu jest tylko gorzej i gorzej. Przeważnie poważniejsze kłótnie są raz na tydzień, zdarzy się częściej. Otóż brat teścia razem z jego żoną dokuczają naszej rodzinie dla zabawy, uprzykrzają życie. Od kiedy tutaj jestem, doszło do 3 szarpanin, najpierw teściowa była szarpana przez brata ojca, później mój chłopak, a wczoraj teść, który aktualnie ma problemy zdrowotne i nie może chodzić. Rodzice mojego partnera nic z tym nie robią, myśląc, że problem sam się rozwiąże. Ja z chłopakiem nie możemy wyjść z pokoju, bo żona brata wchodzi na nas i popycha na ścianę (waży 150 kg na 165 cm). Każde takie zatarcie kończy się ostrą kłótnią, nerwami. Mój partner nie czuje wsparcia w rodzicach, wzywaliśmy jego chrzestna, żeby zdziałała coś - bezskutecznie. W każdej kłótni pada tekst w stronę mojego chłopaka "to nie jest twój dom, jak kupisz sobie od ojca, to wtedy będziesz mógł się rządzić". Teściowa i teść również mają problem z "wpadaniem" na nich poprzez żonę brata. Myśli, że jest panią domu, ze wszystko jej wolno, a dom nawet nie należy do niej. Rodzice nie dzwonią na policje, za to ona już tak i wtedy to my jesteśmy najgorsi. Jeśli coś się stanie idzie na nas. Nie można zwrócić im uwagi, że robią coś źle, bo wychodzi kłótnia. Nie wiem czy to ma znaczenie, ale ona nie pracuje, a jej mąż robi wszystko za nią, nawet sprząta, ona jedynie gotuje. Czy ja, jako partnerka jestem w stanie jakoś pomóc? Mogę coś zrobić? Chcę jedynie żyć spokojnie z chłopakiem, tak jak było kiedyś, teściowie również. Z drugą rodziną nie ma żadnych problemów, tylko ta jedna, potrafi przyczepić się o wszystko. Chce móc normalnie wyjść i zrobić sobie kanapki, ale nie mogę, bo dochodzi do przemocy. Nie mamy możliwości wyprowadzenia się w 4 osoby razem z rodzicami, dlatego szukam rozwiązania, nie wiem nawet do kogo zgłosić się o pomoc, czy mogę coś zrobić, czy tata mógłby... I czy potrzebuję dowodów. Najlepiej byloby gdyby oboje zniknęli z tego domu, nie sądzę, żeby policja mogła coś zdziałać w tej sprawie i czy w ogóle mogę ingerować w to. Proszę o pomoc
Nieznajomy facet napisał do mnie wiadomość na messengerze, ale niedługo po tym dezaktywował konto
Nieznajomy facet napisał do mnie wiadomość na messengerze, ale niedługo po tym dezaktywował konto, ponieważ zauważyłam, że nie da się wysłać do niego wysłać żadnej wiadomości. Nawet nie zdążyłam odpisać. Nie wiem, o co chodzi, to jest kolega znajomej z pracy, która twierdzi, że to bardzo fajny chłopak i że ja mu się bardzo spodobałam. Ja nie kojarzę, kto to może być, na swoim profilu na Facebooku nie miał swoich zdjęć. Na mieście mnie też nie zagadywał nikt, więc ani się nie domyślam, kto to mógłby być. Wiadomość od niego była ładna, jednak były błędy ortograficzne. Czy mam się pytać koleżanek o tego faceta? Czy powiedzieć im co się stało? Może po prostu zamknąć tę sprawę i nie wracać do tego więcej? Ogólnie to chciałabym mieć jakiegoś kolegę, przyjaciela, ale nic na siłę. Nie ten, to może kiedyś będzie inny.
Zazdrość o związek przyjaciela, ponieważ sam nie pogodziłem się z odrzuceniem. Doprowadza mnie to do myśli samobójczych.
Witam. Mam 23 lata. Mój problem to zazdrość o przyjaciela (homoseksualny), który wszedł w związek. Kiedy rozmowa z nim schodzi na jego chłopaka i ich relacje, zaczynam się cały trząść, ogólne samopoczucie jest straszne i bardzo często doprowadza to nawet do myśli samobójczych. Dobija mnie samo wyobrażenie ich. Nie potrafię szukać swojego związku, bo nadal nie pogodziłem się z odrzuceniem przez chłopaka 5 lat temu i ciągle myślę, że mu się spodobam, kiedy zmienię swój wygląd, przez co sporo ćwiczę. Żyję ludźmi, zamiast sobą. Nie potrafię odpuszczać i nie wiem jak to zmienić. Nic sobie nie zrobię bo wiem, że nie potrafię, ale bardzo chcę przestać się tak czuć. Pracy nie mam, przez co nie jestem ubezpieczony. Wysyłam sporo CV, lecz bez żadnych rezultatów. Chodziłem wcześniej do psychologów, ale był to niezbyt dobry traf. Miałem wrażenie, że nie skupiają sie na moim problemie. Nie wiem co mam teraz zrobić. Czy potrzebuję leków, żeby to wszystko zrozumieć i odpuścić? Z góry dziękuję za wszelkie rady.
Jak mam sytuacje rozumieć, czy ona jest zainteresowana dalszą relacją czy raczej nic z tego.
Cześć! Ok miesiąc temu poznałem kobietę, z którą fajnie mi się rozmawia. Zapraszałem ją kilka razy na wspólne wyjścia (chyba randki), na których dobrze się bawiła. Kilka razy siedzieliśmy u niej w domu z nocowaniem, jak i u mnie (do niczego nie dochodziło). Po jednym z wyjść, zaproponowałem, że przeniesiemy sie do mnie, zareagowała z entuzjazmem i nawet zaczęła pakować swoje rzeczy z myślą, że będzie tam nocować. Mój problem jest taki, że nie potrafię jej rozszyfrować, czego ona chce ode mnie. Z jednej strony potrafi się przytulać do mnie, a z drugiej zauważa, że dość często sie spotykamy (chyba mówi to w żartach) i raz nawet dostrzegła to, że sie zagalopowała z tym zabieraniem swoich rzeczy do mnie. Poźniej zaproponowałem kolejny raz, żeby przyjechała do mnie, na co ona odpowiedziała najpierw, że to fajny pomysł, a potem zmieniła nastawienie i odpowiedziała, że jeszcze zobaczymy jak to wyjdzie, aż finalnie odpisała, że nie będzie u mnie zostawać na noc. Sytuacja jest o tyle dziwna, że podczas następnej interakcji, zaproponowała wspólne spędzanie wieczoru, kiedy ja nie mogłem zostać, więc nie zostałem. Jak mam ta sytuacje rozumieć, czy ona jest zainteresowana dalszą relacją czy raczej nic z tego. Jak ja teraz powinienem sie zachować, jeśli chciałbym ta relacje posunąć dalej?
Jak radzić sobie z poczuciem zdrady w związku z powodu masturbacji partnera?

Temat dość kontrowersyjny na wielu forach, jakie miałam okazje czytać, mianowicie jest to temat masturbacji do treści internetowych w związku, która przez większość jest uznana za normalny ludzki przywilej i gdy się go nie akceptuje, to coś jest nie tak. I właśnie to ja stoję po tej stronie barykady „nie tak”, i jakkolwiek śmiesznie to brzmi - po prostu czuję się zdradzona, gorsza, mniej atrakcyjna od tego, co grzeje zza ekranu. 

Temat zdrad jest w mojej rodzinie od pokoleń, i wraz z pracą na terapii dowiedziałam się, że to również ma ogromny wpływ na moje postrzeganie tego całego „normalnego świata”. 

Tylko co dalej? Miliony wątków pojawia się w mojej głowie, czy zacząć robić to samo? Czy przystać i się przypodobać? 

Uważam, że relacja zanika, gdy jedna strona jest zawsze zaspokojona i nie czuć na co dzień tej gry wstępnej, budującej się przez cały czas do momentu, gdy możemy oddać się przyjemności po obowiązkach. I sam temat tego, że jest to robione do innej osoby jest dla mnie potwornie bolesny.. 

Jestem załamana, gdyż po wielu rozmowach to wciąż się dzieje, i nie widzę nadziei na budowanie przyszłości, jeśli ma ona wyglądać w ten sposób…

Brak zaangażowania ze strony chłopaka - jest przytwierdzony do pracy i rodziny, ja jestem poniżej tych priorytetów
Witam. Od dłuższego czasu mam problem ze swoim chłopakiem. Uważam, że nie poświęca mi on wystarczająco czasu oraz nie angażuje się w nasz związek tak, jak ja. Na codzień studiujemy w dwóch różnych miastach oddalonych o 200 km. Okazje do spotkań mamy od święta i w wakacje. Obecny letni czas chciałam wykorzystać maksymalnie na wspólne spotkania i rozmowy, bo wiem, że od października nie będzie takiej możliwości. Do tej pory zawsze myślałam w pierwszej kolejności o moim chłopaki i naszym związku, bardzo się zaangażowałam. Ale też rozczarowałam... U niego na pierwszym miejscu jest praca i pomoc dla rodziców. Ja jestem na końcu. Zdarzyła się taka sytuacja, że przez 4 dni się nie widzieliśmy, bo on pomagał tacie. A wcześniej obiecał, że będziemy się częściej widywać. Dwa razy przeprowadziłam z nim także rozmowę i jasno zasygnalizowałam, że chciałabym spędzić z nim więcej czasu (ogólnie i sam na sam - nie w domu z rodzicami czy rodzeństwem tylko gdzieś indziej). Chciałabym, żeby to on wyszedł z jakąś inicjatywą - np. zaprosił mnie na spacer, do kina czy na rowery, nawet dwie godzinki na łonie natury by mi nie przeszkadzały. Chciałabym, żeby się zaangażował. Dotychczas to ja coś proponowałam albo uzgadnialiśmy wspólnie. Brakuje mi jego spontanicznej propozycji czy decyzji o jakiejś wspólnej aktywności. Czy ja za dużo od niego wymagam? Czy mam prawo oczekiwać czegoś od niego? Nie sądziłam, że aż tak bardzo się rozczaruję i stracę motywację do starania się, żeby nasz związek przetrwał. Co powinnam zrobić w tej sytuacji? A może to ze mną coś jest nie tak?
Odeszłam od męża przez jego niechęć do wyprowadzki z rodzinnego gospodarstwa. Jak z nim rozmawiać?
Witam, odeszłam od męża 3 tygodnie temu, z mężem mieszkaliśmy na jednym pokoju na gospodarstwie u jego rodziców i dwóch braci kawalerów, nie wytrzymałam tam, mąż nie chce iść ze mną na mieszkanie wynajęte mieszkać, bo twierdzi, że on się tu będzie dusił, kto może z nim porozmawiać? ja już nie mam argumentów, gospodarstwo jest przepisane na brata męża, jak z nim rozmawiać?
Jak mam odbierać nagłą czułość partnera po zerwaniu jego kontaktów z koleżanką?
Od lutego mąż często utrzymywał kontakt z koleżanką z pracy, rozmawiał do 4 rano na wideo rozmowie, mnie unikał. Zero sexu przytulenia itp. Postawiłam jasno albo ja albo ona. Usunął numer telefonu, zablokował. Ponoć nie rozmawiają już w pracy. Teraz mówi mi ciągle tylko ty, ja kocham cię kochanie. Pisze nawet na messenger i poprzez telefon mi słodzi. Przytula, sex jest, pieści. Chce wychodzić ze mną wszędzie. Czy takie zachowanie od zakończenia znajomości z a'la koleżanką oznacza, że mnie z nią zdradził, zdradzał czy po prostu kocha mnie szczerze, jak mam to odbierać?