Left ArrowWstecz

Żona zarzuca mi winę, kiedy ja chcę wyjaśnić sytuację. Nie wiem już jak się komunikować.

Witam, zwracam się z prośbą o doradzenie mi w sytuacji w jakiej się znalazłem, otóż w dniu dzisiejszym dzwoniły do mnie nauczycielki ze żłobka, ponieważ nie mogły dodzwonić się do żony , po 30 minutach wydzwaniania do niej spytałem zdenerwowany z lekko podniesionym głosem, dlaczego nie odbierała od 30 minut ani ode mnie, ani ze żłobka, po czym usłyszałem odpowiedź, że nie mogła odebrać to nie odbierała i po co robię taką aferę . Chciałem się spytać, bo żona wmawia mi cały czas, że to moja wina, że zapytałem. Proszę o radę co mam zrobić w takiej sytuacji, ponieważ nie mam już siły wysłuchiwać, jaki to ja nie jestem zły. Z góry dziękuję za odpowiedź
User Forum

Sebastian

1 rok temu
Katarzyna Rosenbajger

Katarzyna Rosenbajger

Witam, 

Niewiele mogę z pana listu wywnioskować, bo mam jednak za mało informacji o całej sytuacji. Czy była ona jednorazowa czy to się zdarza nagminnie? Jeżeli jednak była to sytuacja jednorazowa, że żona nie mogła odebrać telefonu, to czasem jest to po prostu niemożliwe ze względów zawodowych lub innych sytuacji wynikających z dnia codziennego. Jeżeli natomiast zdarza się to dość często, to proponowałabym panu szczerą rozmowę z żoną dlaczego tak się dzieje.

 Komunikacja w związku jest bardzo ważna, i czym szybciej wdrożymy ją  w życie, tym lepiej dla obu stron. Jeżeli natomiast potrzebuję pan rozmowy, prosze się z nami skontaktować. 

K Rosenbajger

Psycholog

1 rok temu
Zofia Kardasz

Zofia Kardasz

Dzień dobry,

może Pan porozmawiać z żoną. Zorganizować czas i  przestrzeń na spokojną rozmowę i powiedzieć, jak się Pan czuje w związku z zaistniałą sytuacją. Jeżeli zacznie Pan od swoich emocji to może to spowodować, że żona  nie poczuje się na początku rozmowy atakowana i być może wyjaśnicie sobie sytuację.

Jeżeli ma Pan poczucie, że trudności w komunikacji między Państwem nie dotyczą tylko tej sytuacji, to może warto zastanowić się nad konsultacją małżeńską u psychologa, psychoterapeuty. 

Pozdrawiam 

Zofia Kardasz

 

1 rok temu
Katarzyna Ochal

Katarzyna Ochal

Panie Sebastianie, trudno się odnieść do pytania o radę, ponieważ przestawił Pan jednostkową sytuację, ale jak rozumiem, takie problemy komunikacyjne zdarzają się częściej.

Myślę, że warto zacząć od rozmowy z żoną i wyjaśnienia na spokojnie jak Pan się czuje w takich sytacjach, ale też jakie są Pana potrzeby. Warto o to samo zapytać również żonę.

Życzę wszystkiego dobrego.

 

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jak odzyskać miłość po toksycznym związku i zacząć zmiany w sobie?

Dzień Dobry, Nie wiem, czy otrzymam odpowiedź, ale nie będę ukrywać, że nie potrafię już sobie poradzić z tym, co się dzieje w moim życiu. 25.05.2023r. poznałem moją pierwszą i prawdziwą miłość o imieniu Maja. Jest Ona cudowną dziewczyną, kobietą, przepiękna oraz najlepszą, jaka istnieje. Żadna nie może z nią rywalizować. Jest ona dla mnie najważniejsza. Problem się pojawia, że ja sobie to wszystko za późno uświadomiłem, jaki diament straciłem. Mimo że Ona mnie raniła, to ja jestem głównym winowajcą rozpadu tej relacji - zdradzałem ją, oszukiwałem, byłem toksyczny i nadwyraz kontrolujący. Nie posiadałem do niej zaufania, a jednocześnie wierzyłem jej, że jest wobec mnie szczera. Mam ogromne problemy z samoakceptacją. Nie potrafię kontrolować własnych emocji. Dalej jestem tym małym chłopcem, któremu nikt nie pokazał, jak wygląda miłość, jak powinno się kochać oraz jak powinno się rozmawiać. Ciągle jestem tym małym chłopcem, którego Ona pokochała, a jednocześnie mnie nienawidzi. Dzisiaj, czyli kiedy to pisze - jest 12.02.2025 godz 10:28. Pomiędzy 8 a 10 widziałem się z nią. Poszedłem do niej do domu - z kwiatami, z listem, który do niej pisałem (niedokończony). Prosiłem, błagałem ją na kolanach - jednak Ona pozostawała nieugięta. Pozostawała przy swoim, że nie chce się z nikim wiązać. Mnie - poniosły emocje, raz podniosłem głos i wszystko runęło. To, o co walczyłem uciekło ode mnie, na kolejne kilkaset kilometrów, które tym razem będę musiał pokonać pieszo. Ona daje nam możliwość w przyszłosci - mam się zmienić mentalnie, mózgowo. Zmienić swoje zachowania, zacząć nad sobą panować, a jednocześnie dalej być tym słodkim chłopcem, którego Ona pokochała. Chce jej dać wszystko, wszystko, czego pragnie. Chciałbym się zmienić - dla siebie i dla niej. Dla mojej i jej przyszłości. Dla wspólnej przyszłości. Liczę na pomoc. 

Jak mogę zacząć zmianę? Co powinienem zauważać, czego się strzec i jak reagować na różne rzeczy. 

Czy powinienem okazywać zazdrość, że spędza czas z innymi chłopakami teraz?

Mężczyzna, z którym zaczęłam się widywać dopiero później powiedział mi, że jest po rozwodzie.
Mamy po 32 lata. Poznaliśmy się na jednej z aplikacji randkowych. Rozmawialiśmy ze sobą 4 miesiące bez spotkania. Oboje akurat dużo podróżowaliśmy itp itp. Ostatnio odbyliśmy 4 spotkanie. Wszystkie spotkania były idealne, dużo różnych rozmów, śmiechu itp. Spotkania zaczynają się od buziaka w policzek i kończą się buziakiem w policzek i przytuleniem zainicjowanym przez niego. Podczas spotkań są próby delikatnego dotyku, gdzieś tam jakieś dotknięcie po ramieniu podczas rozmowy. Ostatnio na spotkaniu odwzajemniłam to i sama pierwsza dotknęłam go po ramieniu podczas rozmowy. Spotkania wychodzą niby ze wspólnej inicjatywy, ale bardziej z mojej, bo ja konkretnie pytam. Na ostatnim spotkaniu zaczął temat łatwości wyrażania emocji przez kobiety i trudności u mężczyzn z wyrażaniem emocji. Przy tej rozmowie powiedział mi o swoim rozwodzie ! Okazało się, że był 6 lat z dziewczyną, w tym 3 lata w związku małżeńskim. Powiedział, że nagle go zostawiła, z dnia na dzień. Później był u terapeuty, żeby przepracować ten rozwód. Nie zapytałam dokładnie, ale wychodzi, że na pewno jest ponad 1 rok po rozwodzie. Co o tym myślicie? Ta nasza znajomość ma szansę się rozwinąć? Dlaczego dopiero na 4 spotkaniu powiedział o rozwodzie ? Co sądzicie? Jak najlepiej rozwijać te znajomość? Nie wiem czy ten słabszy kontakt pomiędzy spotkaniami, to słabsze inicjowanie kontaktu poprzez wiadomości, to jest przez to, że jest rozwodnikiem 🤷‍♀️ Ciągne te znajomość, bo na spotkaniach jest idealnie, wszystko jak być powinno.
Mam trudność w relacji z chłopakiem, ponieważ z wyglądu przypomina mi ojczyma, którego nie lubię.
Jakiś czas temu poznałam chłopaka. Spotkaliśmy się i wcześniej tego nie dostrzegałam, ale gdy go zobaczyłam to zauważyłam, że jest on wizualnie nieco podobny do mojego ojczyma, z którym to nie mam dobrych wspomnień. Bardzo lubię tego chłopaka, nawiązała się dobra relacja i nie chciałabym tego kończyć, ale myśl w mojej głowie, że jest on podobny nie daje mi spokoju. Zapytałam wśród bliskich i nie widzą oni podobieństwa, ale nadal ta myśl mnie nie opuszcza.
Zacznę od tego, iż przedwczoraj powiedziałam po prawie 2 latach swojemu partnerowi o sytuacji, która mnie męczyła, o której tak naprawdę bałam się mu powiedzieć.
Zacznę od tego, iż przedwczoraj powiedziałam po prawie 2 latach swojemu partnerowi o sytuacji, która mnie męczyła, o której tak naprawdę bałam się mu powiedzieć. Sytuacja, o której mu powiedziałam, wyglądała w sposób taki, iż jego ojciec pewnego wieczoru, gdy wróciłam z pracy (opiekował się wtedy moim dzieckiem, a mój partner był na wyjeździe z wojska, jego żona również była na wyjeździe) zadał mi szokujące mnie pytanie, czy chce się z nim przespać. Gdy odpowiedziałam mu nie i jeszcze raz mówiłam nie i powtarzałam, że nie, że kocham jego syna, że nie ma takiej opcji, żeby coś takiego miało miejsce, zadał mi on kolejne pytanie, skoro nie chce się z nim kochać, to chociaż czy on może zrobić mi dobrze w kontekście minety. Po raz kolejny odpowiedziałam, że nie. Zdaję sobie sprawę, że mogłam powiedzieć o tej sytuacji wszystkim wcześniej, ale bałam się. Czułam, że jestem zastraszana. Gdy chciałam o tym powiedzieć, to od jego ojca usłyszałam, że to będzie moja wina, że ja rozwalę dwie rodziny, że nikt mi nie uwierzy, że to słowo przeciwko słowu. Gdy przedwczoraj była konfrontacja z mamą i tatą mojego partnera, pierwsze co na wejściu usłyszałam od jego ojca zdenerwowanego, że no dalej, dalej mów co masz do powiedzenia, że ja kłamie, gdy powiedziałam w spokoju, jak wyglądała cała sytuacja, zaczął się wściekać i rzucać na moją osobę bluzgami, gdy ja nic nie mówiłam, nie chciałam reagować krzykiem na krzyk. Ale gdy zaczął mi grozić, że ja jeszcze tego pożałuję, że on zniszczy mi życie, nie wytrzymałam i wykrzyknęłam, że kto kłamie, to kłamie, że on wie, jaka jest prawda. Fakt jest taki, iż dziś usłyszałam, że jego żona mi wierzy. Ma żal, że tak późno to powiedziałam, rozumiem to w 100%. Mój partner mi też powiedział, że wierzy, ale powiedział, że jeśli wyjdzie coś jakiś brud na mnie, że ja coś to nie będzie fajnie. Powiem szczerze, nigdy nie myślałam o tym człowieku pod kontekstem seksualnym czy partnerskim. Zawsze traktowałam go jako ojca mojego partnera. Boję się, że po groźbach, które usłyszałam od jego ojca, że coś wymyśli lub powie i znów zmanipuluje bliskimi. Boję się, że ja jako osoba niewinna padłam ofiarą osoby psychicznej, która i tak zryła mi łeb dosłownie. Byłam u psychiatry, który zapisał mi leki. Przez tego człowieka nie umiałam już dłużej trzymać w sobie czegoś, co nie jest moją winą w żaden sposób. Boję się, że on zniczy mnie moją psychikę jeszcze bardziej. Zniszczy moją rodzinę mojego partnera i nasze dziecko. Nie wiem, co mam teraz myśleć, potrzebuje pomocy.
Mój chłopak oświadczył, że jest gejem.
Mój chłopak oświadczył, że jest gejem. Jesteśmy razem dwa lata. Nigdy nie było między nami jakoś świetnie jeżeli chodzi o sferę łóżkową. Nigdy nie uprawialiśmy seksu. Myślałam, że to wynika z naszego braku doświadczenia. Powiedział mi to pod wpływem alkoholu. Początkowo wzięłam to za żart, bo po prostu się tego nie spodziewałam, ale następnego dnia potwierdził swoje słowa. Zaproponował mi przyjaźń. Jestem w rozsypce. Wiem, że dla niego to wyznanie też nie było proste. Musiało go to kosztować wiele odwagi i nerwów. Mimo tego czuje się wykorzystana -spędziliśmy wiele pięknych chwil razem i nie wyobrażam sobie, że mógłby nagle stać się tylko moim kolegą. Bardzo go pokochałam. Dostawałam od niego wiele pięknych prezentów, wierszy, kwiatów. Zastanawiam się, na ile to wszystko było dawane szczerze... nie umiem sobie poradzić z tą sytuacją. Nie chce bez niego żyć. Nie potrafię. Nigdy kogoś tak bardzo nie pokochałam, nigdy nie czułam się przy kimś tak dobrze i bezpiecznie. Po prostu obdarzyłam go najszczerszym uczuciem. Nie mam pojęcia co teraz ze sobą zrobić. Zaakceptować jego prośbę przyjaźni, czy nie? Jestem osobą wysoko wrażliwą, od kilku dni nie robię nic innego, tylko płaczę. Pojawiają się u mnie najgorsze myśli i scenariusze. Chciałabym usnąć i się nie budzić. Mam wrażenie, że nikogo już nigdy nie pokocham, ani nikt nie pokocha mnie, tak ja jego.
Co ma zrobić człowiek, który ma dziecko z inną i bardzo chce się z nim widzieć
Witam, nie wiem, co zrobić, pytanie sformułuję w formie wypowiedzi, którą miałem napisać do przyjaciela, ale ostatecznie napisałem ją, ale nie wysłałem, nie chcąc, aby mój pogląd na sprawę był powodem do wieszania na kimś przysłowiowych psów, ale myślę, że taka forma najlepiej wyrazi mój stan, bo pisałem to pod wpływem emocji. Liczę, że taka forma będzie dla Państwa również odpowiednia, sam nie wiem, czego oczekuję tak naprawdę... (z góry również przepraszam, za wulgaryzmy, miało to być napisane do przyjaciela, więc język jest, jaki jest) "Co ma zrobić człowiek, który ma dziecko z inną i bardzo chce się z nim widzieć i widzi raptem 2 weekendy w miesiacy bez nocek, ale widzenie z nim okupione jest wiecznym pierdoleniem i kłótniami jak to ja wole jedno dziecko od drugiego i jedzie człowiek rozdarty, w i czasem w zwykłym tygodniu potrafi być podobna odklejka i jedyną czasem opcja wydawałoby się zrobić to samo co kiedyś (rozejść się), ale zniszczysz życie kolejnej rodzinie i poza tym nie chce mieć takiego kontaktu z (tu imie 2- latka), jak mam z (imię 10-latk), więc trzymam się tego, co jest rekami i nogami i zagryzam zęby, wiec tkwisz, raz jest lepiej raz gorzej, ale praktycznie pewnym jest, że co dwa tygodnie będzie niezadowolenie (co najmniej 2 tyg) tracisz już chęci do wszystkiego wylaczasz się, jesteś wyprany z emocji wobec wszystkich (chociaż nie - jedyna emocja zostala - zlosc i frustracja, która czasem tez się wylewje ) , oprócz swoich dzieci, bo tylko one dają Ci jakkakolwiek sile, paradoksalnie, bo może, gdyby człowiek spierdolił gdzieś, to dla całej reszty byłoby to prostsze, nie dla mjie to nie jest egoistyczne tylko dla reszty, każdy by miał spokój ... i to jest właśnie to błędne kolo bez jebanego wyjścia... bo jak wyjdę z niego to i tak ja będę tym najgorszym, który zostawił dzieci itp... tylko to będzie fakt, a tylko ja wiem, jak to wygląda, poza tym nie chce już drugiego zostawiać, uwielbiam z nim być... i to jest też właśnie problem.. W dodatku w chuj bym chciał wziąć już starszego na noc, ale wiem, że to tez zaraz będzie problem i to myślę, że już nie dla tamtej matki, tylko obecnej... i jest mi w chuj zle z tym, bo czuje, że tamta mogłaby się już zgodzić, bo młody śpi u kolegów nawet nie raz i czasem coś wspomni, kiedy u mnie i co ja mam temu biednemu dziecku powiedzieć... ... ale wiem, że to będzie problem w domu zaraz... " Jestem ojcem 10-latka z poprzedniego związku i 2-latka z obecnego. Z obecną żoną jestem od około 7 lat, więc nie "dorobiłem" sobie dziecka na boku, wiedziała, w co wchodzi, a nagle wręcz potrafi to powiedzieć, że drugie dziecko jest problemem i na pewno wolałaby, żebym zerwał kontakt lub coś takiego, ale wie też, że z mojej strony nie jest to możliwe. NIGDY W ŻYCIU, zerwę kontakt ze wszystkimi, ale nie z dziećmi. Trochę chaosu w tym, nie wiem co to za strona, ale powoli się ze mnie wylewa i szukam różnych upustów na frustracje zamiast trzymania tego w sobie... Pozdrawiam Państwa..
Mąż ukrywa wiadomości i rozmowy ze znajomą z pracy. Czy ja przesadzam?
Czy krycie znajomości męża z kobietą, z którą okazało się, że dużo rozmawia, spotyka się dużo w pracy a nawet czasem spędza z nią wolny czas zamiast z żoną, może być przyjacielska? Czy ukrywanie znajomości to oszustwo ? Czy warto wybaczać takie zachowanie ? Mamy 3 miesięczne dziecko.. znajomość z tą kobietą ciągnie się od 6 miesięcy, mąż ukrywa wiadomości, jak rozmawia z nią przez telefon- wychodzi.. twierdzi, że koleżanka. Czy ja wariuje ?
Osoba z autyzmem poszukuje wsparcia: problemy rodzinne, zajęcia terapeutyczne i lęki przed szpitalem

Jestem osobą w spektrum Autyzmu. Mam 29 lat, nie mam przyjaciół ani nie mam z kim sensownie porozmawiać o tym, czego mi bardzo jest potrzebne w życiu. Byłem w 2021 roku w Szpitalu Psychiatrycznym w IPIN w Warszawie i bardzo boję się, że znowu tam trafię, ponieważ leki, które dostaje od psychiatry, nie pomagają mi za dobrze. Nigdy nie byłem u żadnego terapeuty, a uczęszczam do jednej z placówek terapii zajęciowej, w której chcą mnie przenieść do innej placówki, też która by się specjalizowała pomocą takim ludziom. Dodatkowo jeszcze jest jedna sprawa, a mianowicie 30 sierpnia 2025 roku jest Wesele, na które nie chce iść, bo nie mam osoby towarzyszącej, która by ze mną chciała pójść na nie, a dodatkowo podobno tam też będzie dziadek mój, z którym nie umiem się zbytnio dogadać i który po chamsku obraża mojego ojca, twierdząc, że z nim byłoby mi lepiej, niż z matką moją, bo też takie stwierdzenie posiada partner matki mojej, który chciałby, aby ojciec przejął prawo do opieki nade mną, a na razie nie jest to możliwe. Gdzie szukać pomocy w tej kwestii, gdzie pisać i czy pobyt w szpitalu psychiatrycznym byłby wskazaniem do tego, żeby moje samopoczucie wyglądało lepiej, bo boję się tam iść, jakby co, bo boję się, że dostanę od kogoś krzywdy tam, a prawdopodobnie przez sytuację w domu matki mojej zachorowałem oprócz autyzmu na chorobę afektywną dwubiegunową, przez to, że żyje w dwóch światach - w świecie matki mojej, gdzie partner matki jest despotą i który pije alkohol i w świecie ojca mojego, który widać, że mnie bardzo kocha, bo zanim często zdarza mi się bardzo szlochać, bo także nie raz za dawnym miejscem zamieszkania, w którym miałem przyjaciół i dziewczynę, także mi się zdarza nawet przez sen szlochać, bo tęsknie bardzo za tamtymi chwilami, kiedy ojciec był jeszcze z nami i wiem, że wiele znaczy teraz dla mnie słowo "Tata", a przysiągłem sobie na swoje życie, że jeśli mimo autyzmu byłbym kiedyś tatą, czego bardzo pragnę, bo nawet ojczymem mogę zostać, to nie będę takim despotą, jakim jest obecny partner matki mojej, który obraża mnie od glutów, a nie raz od ojca mojego, przez co chciałem coś sobie zrobić, bo do tego mnie namawiał tak jak dziadek mój, którego w duchu nienawidzę za to. I mam pytanie, czy jestem dobrym człowiekiem mimo tego, że nie raz dostaje ataki od matki swojej, która boi się tego, że ją dla jakieś dziewczyny zostawię i że się od matki mojej wyprowadzę do niej lub do ojca mojego, bo mama moja mu zazdrości tego, że lepiej mu się w życiu układa od niej, przez co swoje frustracje wyładowuje na mnie, a ja później na takiej jednej dziewczynie z tej terapii zajęciowej o imieniu Joanna, przez co ją teraz bardzo przepraszam i jej rodzinę a szczególnie matkę jej, bo także swoje frustracje, które wynoszę z domu partnera matki mojej, na innych w tej placówce przenoszę. 

Proszę o odpowiedź, bo przez to, co się dzieje w placówce terapeutycznej, gdzie dostaje groźby telefonami do matki mojej i do ojca mojego jak nie spełnię ich oczekiwań, nie wiem, czy ja jestem winny temu wszystkiemu, czy oni są winni temu, że do takiego stanu mnie doprowadzili, który zagraża teraz zdrowiu psychicznemu mojemu i innych głównie tej dziewczynie, która tam uczęszcza od 2019 roku, bo też wiele razy się skarżyła matce rodzicom swoim na mnie, że jej taki Kuba z Aspergerem dokucza, przez co boję się teraz poważnych konsekwencji, że zostanę szybko wydalony z placówki zajęciowej, w której na szczęście jeszcze jestem i na szczęście mnie jeszcze nie wywalili z niej, a choć chcą teraz tam pisać do kuratorium oświaty o przeniesienie mnie do innej placówki też dla osób z Aspergerem, bo prawdopodobnie nie rozumieją, na czym polega moja niepełnosprawność, bo także prawdopodobnie nie rozumie także tego oprócz ojca mojego część otoczenia, w którym od 2017 roku mieszkam a w poprzednim miejscu zamieszkania rozumieli, na czym to polega i z czym to się je, bo też oprócz dziewczyny, z którą tam byłem to także interesowała się mną pewna dziewczyna o Imieniu Ania, którą bardzo chciałbym kiedyś znów zobaczyć i ciekawym doświadczeniem byłoby i nie raz sobie wyobrażam, co by było, gdybym to ja jej był chłopakiem a ona moją partnerką, bo widać, że mimo tego, że byłem w związku, to się mną trochę interesowała i nie raz mówiła, że w przeciwieństwie do mojej dziewczyny, z którą byłem na balu maturalnym w 2017 roku, nigdy by takiego świństwa, jakie mi ona zrobiła wtedy, mi nie zrobiła i że nigdy w przeciwieństwie do niej by mnie nie uderzyła. Pozdrawiam Kuba. A moim takim marzeniem jest, by się znalazła rzeczywiście placówka lub ośrodek, w którym nie stanie mi się żadna krzywda, bo takie marzenie ma też sąsiad mój, którego kuzyn mnie od 2022 roku nachodzi, a policja nic z tym zrobić dalej nie może i bardzo bym chciał, żeby znalazł się sposób na niego jakiś i także na dziadka mojego, który jest ojcem mamy mojej, który wysyła maile i pisma do prokuratury na mnie i na rodzinę moją i też kiedyś słyszałem, że chciał wysłać w tajemnicy bez mojej zgody zgłoszenie do Wojskowej Komisji Okręgowej i chciałbym powiedzieć, że gdyby się też znalazł sposób jakiś na to wszystko, to bym był bardzo zadowolony i nawet jeszcze bardziej szczęśliwy niż jestem teraz i marzę o najpiękniejszym w życiu poranku, kiedy obudzę się obok mojej ukochanej partnerki mimo Autyzmu a mimo zniechęcenia i mimo tego, że ludzie we mnie już nie wierzą, to ja nadal w siebie mocno wierzę i w to też wierzę cały czas, że gdzieś tam, a nawet i na rodzinnym śląsku, jak i nawet może i w Warszawie właśnie czeka na mnie przyszła żona. 

Podejrzewam u męża ChAD. Psychiatra dał leki, ale nie postawił diagnozy - mąż ma napady lęku i poczucie beznadziei. Czy tak może być?
Od kilku dziesięciu lat podejrzewam że maz ma chad.Po rozmowie z psychiatra przekazałam informacje oczywiscie maz to potwierdził.. Nie chcial wcześniej iść do psychiatry.Do dnia jak dostal okropnego napadu leku paniki był nie do życia to była katastrofa.Wiedzialam jak postepowac bo od 5 lat czytam o xhad.Lekarz przepisał silny środek uspakajajacy i kwetiapune .Leki zaczęły dzialac po miesiącu.Maz wcześniej przed rozmową z psychiatra nie spał 6 dni.Po kwetiap7nie przespal 5 godz to był sukces.Nurt7je mnie pytanie dlaczego kekarz nie dał diagnozy mimo że pi rozmowie z nami odpowiedzi na zadawane pytania i opowiedzeniu przez nas jakie objawy od kilkunastu lat występowały nie odpowiedział k9nktetnie mimo że wszystko wskazuje na chad.Jeszcze pytanie mimo że jest dużo lepiej przeważnie rano ma napady leku i beznadziei czy to tak ma byc i czy to wkoncu ustąpi?
Jak radzić sobie z samotnością i lękiem z otwarciem przed ludźmi z najbliższego otoczenia?
Jak radzić sobie z samotnością i lękiem z otwarciem przed ludźmi z najbliższego otoczenia?
Czuje że mój związek jest niewypałem, kompletnie do siebie nie pasujemy, czuje że on mnie nie rozumie i stawia wyżej rodzinę i samochód niż mnie, przy nim czuje się głupia i nie znająca się na niczym... Co robić?
Przychodzę do Państwa, ponieważ chcę uzyskać odpowiedź
Dzień dobry Przychodzę do Państwa, ponieważ chcę uzyskać odpowiedź na nurtujące mnie pytanie, mianowicie zastanawiam się, czy mogę mieć autyzm. Wszystko wygląda tak, że mam 24 lata i od kiedy tylko pamiętam, miałem problemy w kontaktach z innymi ludźmi i z samodzielnością. Wszystko zaczęło się we wczesnych latach szkolnych, nie byłem lubiany właściwie nawet,nie wiem czemu, nigdy nie potrafiłem się dogadać z ludźmi zawsze byłem odrzucany potem przyszła szkoła średnia i wszystko obróciło się o 180 stopni, znajdowałem się w dużych grupach znajomych, przeważnie byłem w centrum uwagi, udzielałem się gdzie tylko się dało, ale ciągle miałem problem z budowaniem trwałych relacji często zdarzało mi się z byle powodu odciąć od znajomych by potem ci do mnie wracali, często nie rozumiem ludzi, czemu się śmieją, bądź denerwują a mimo to przeważnie, to ja jestem tym najzabawniejszym w grupie i wydaje mi się, że to jest słowo klucz, w grupie zazwyczaj się odnajduję do czasu, aż z byle powodu nie chcę się odciąć od wszystkiego, jeszcze większym problemem jest dla mnie to, że nie potrafię znaleźć miłości każdy mój związek kończył się z wydaje mi się mojego powodu podczas gdy wszyscy znajomi mają już tą "drugą połowę" ja cały czas boję się zrobić jakikolwiek krok do przodu, mimo że bardzo brakuje mi drugiego człowieka mam też duży problem ze skupieniem i systematycznością dawniej potrafiłem bez przerwy uczyć się tego co mi się podobało a teraz gdy chcę do tego przysiąść czuję taką pustkę to, co robię, nie daje mi już takiej satysfakcji, jak kiedyś, zaczynam być coraz bardziej zdesperowany, nie chcę kiedyś skończyć całkiem sam i z niczym często też zdarzają mi się nagłe napady chyba ostrego stresu do tego stopnia, że momentami duszę się z nerwów.
Nie radzę sobie emocjonalnie po rozstaniu, ponieważ martwię się o byłego partnera i jego zdrowie, samopoczucie.
Witam. Mam 26 lat. Jestem świeżo po rozstaniu. Byliśmy razem ponad dwa lata, a czuję jakby to było dużo dłużej. Być może dlatego, że był to mój pierwszy poważny związek. On zerwał, ale to ja narobiłam głupot, które do tego doprowadziły. Cały czas płaczę, nie mogę się uspokoić, ale najgorsze jest to, że największą emocją, którą odczuwam jest to, że się o niego martwię. Mieszkaliśmy razem ponad rok i wiem jak wygląda życie z nim, było bardzo dobrze. Zdarzały się sprzeczki, ale nic poważnego. Ale boje się, że jak znowu zamieszka sam, wróci do trybu życia sprzed związku, a ja tego nie chcę. Nie potrafię przestać o tym myśleć. Jak sobie z tym poradzić?
Dlaczego czuję się zmęczona relacjami z rówieśnikami, mimo początkowego pragnienia znajomości?

Zwracam się z pytaniem odnośnie do mojego zachowania, które jest dla mnie niezrozumiałe.

Często doświadczam z tego powodu mętliku w głowie i natrętnych myśli. Chodzi o moje relacje z ludźmi. 

Mam 16 lat, chodzę do szkoły średniej. 

Całe życie miałam koleżanki, a w zasadzie jedną — jako introwertyk preferuję mniejsze grono. 

Wiele lat "przyjaźni" okazało się zgubne, bo odsunęłyśmy się od siebie, ona się zmieniła, ja też. Pójście do innych szkół zupełnie nas rozdzieliło. Obecnie jesteśmy tylko na cześć i krótkie pogawędki, ale sztywne i bez satysfakcji. 

Rozpad tej relacji mnie zabolał. Miesiącami się nad sobą użalałam. A potem mi przeszło. 

Tylko że zderzenie z rzeczywistością w liceum okazało się jeszcze gorsze. Liczyłam, że idąc do nowej szkoły, bez problemu znajdę koleżankę. Wyidealizowałam sobie, że będzie świetnie, a było na odwrót. 

Pierwszy rok był istną tragedią: omijałam lekcje, izolowałam się od grupy, bo nikt nie chciał ze mną rozmawiać. 

Zawsze oczekiwałam, że to inni do mnie zagadają, bo sama nie potrafiłam. Spędziłam cały rok, siedząc w ławce z osobą, z którą prawie nie rozmawiałam i nie mając nikogo, z kim można spędzić czas nawet na przerwie. 

Zmagałam się z samotnością, chciałam tylko mieć kogoś bliskiego, marzyłam o przyjacielu, wyobrażałam sobie nawet, jaki mógłby być. Znowu zgubne wyobrażenia, które potem bolą. W styczniu chodziłam do szkolnego psychologa, co pomogło mi poradzić sobie z tym stanem i zaakceptować swoje emocje. Jakoś stanęłam na nogi. Pod koniec roku nawiązałam znajomość z dziewczyną, nazwijmy ją M. 

M również była cicha, introwertyczna, pozytywna i dobrze mi się z nią rozmawiało. Miałyśmy wspólne tematy. 

Od nowego roku szkolnego zaczęłyśmy razem siedzieć. Początkowo było dobrze, uwielbiałam i uwielbiam z nią rozmawiać, ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. 

Przede wszystkim dostrzegłam, jak łatwo męczą mnie konwersacje z ludźmi. Parę zdań, czasem nawet nie, a ja czuję się wykończona jak nigdy. Przychodzę do szkoły i potrafię nie odzywać się do niej przez kilka lekcji, bo na samą myśl wzbiera się we mnie złość, czy jak to nazwać. Nawet nie mam pojęcia. Bywają dni, że śmiało z nią gadam, ale potem jestem zimna, zdystansowana i się izoluję. Nachodzą mnie myśli, że to był błąd chcieć mieć koleżankę i że lepiej mi było samej, nikt mnie nie męczył, nikt nie przeszkadzał. Czasami dotyczą także bliskości relacji: boję się, że ona może poczuć coś więcej, nie wiem, skąd w ogóle ten pomysł. Albo, że ja poczuję coś więcej. Poza tym miewam negatywne myśli na jej temat: drażni mnie jej ciągłe dobre poczucie humoru, uśmiechnięta twarz i ta pozytywność wobec wszystkiego. Jestem już zmęczona uśmiechaniem się, kiedy nie mam powodu, by to robić. 

Czuję się okropnie, jakbym była kosmitą, który nie umie funkcjonować z ludźmi. Świetnie dogaduję się z rodziną, z rodzeństwem, mogę z nimi rozmawiać godzinami bez zmęczenia, ale kontakt z rówieśnikami... Wysysa mnie z energii. Po całym dniu spędzonym w hałasie i wśród bodźców marzę tylko o ciszy, książce i odpoczynku we własnym towarzystwie. Często boli mnie głowa, mam spięte ciało. Zastanawiam się, jak absurdalne jest to, że parę miesięcy temu płakałam nad samotnością, a teraz chcę jej z powrotem. Wiem, że samotność mogła wpłynąć na moje postrzeganie relacji, ale czy to normalne? I czy mogę coś z tym zrobić? 

Będę wdzięczna za słowo wsparcia.

Czuję się przytłoczona studiami i brakiem typowego życia studenckiego, boję się, że zmarnuję młodość

Witam, mam 22 lata w tym roku 23. 

Czuję się przytłoczona, czuję, że jestem w tyle. Po liceum miałam rok przerwy, ponieważ musiałam poprawić maturę, aby dostać się na wymarzoną studia, dodatkowo pracowałam zarobkowo, nie miałam wtedy zbyt wielu znajomych, większość czasu spędzałam w domu, co było dla mnie ciosem, ponieważ większość moich znajomych była już na studiach. Dostałam się na studia, na psychologię, ale na studia zaoczne, niestety nie udało mi się na dzienne, ponieważ moje wyniki nie były wystarczające. Uznałam, że mimo to i tak spróbuję, studia bardzo mi się podobają, oprócz tego pracowałam i mieszkałam z rodzicami, a na zajęcia dojeżdżałam co tydzień. Poznałam wiele osób, na uczelni, też znajomych, znajomych, ale nadal brakowało mi takiego “typowego życia studenckiego” np. mieszkania w akademiku czy wynajmowania mieszkania lub pokoju. 

Obecnie jestem na trzecim roku studiów i na drugim roku planowałam wyprowadzić się na próbę do akademika, ale dostałam fajną opcję pracy w miejscowości niedaleko mojego domu rodzinnego i tak zostałam aż do początku 3 roku. Później zachorowałam i przez 4 miesiące przebywałam w domu, jednocześnie szukając pracy, ale już chciałam gdzieś w mieście (pomyślałam, że może w tym razem uda mi się na próbę wyprowadzić - znaleźć pracę, potem może spróbować mieszkania w akademiku), ale niestety pomimo prób dostałam ofertę pracy znowu w tej samej firmie i się zgodziłam, uznałam, że już nie mam zbytnio oszczędności na swoje potrzeby i skoro jest tak ciężko, to przejmuje. Zastanawiam się, czy dobrze robię, oprócz tego moim ogromnym marzeniem jest Erasmus, bardzo chciałabym wyjechać na pierwszym semestrze 4 roku, ale boję się, że się nie uda i że będę żałować, że nie udało mi się ani wyprowadzić, ani wyjechać. Czuję się przytłoczona, większość moich znajomych wyprowadziła się od rodziców na studia, korzystając z młodego wieku studenckiego, a ja mam wrażenie, że dalej stoję w miejscu i boję się, że później będę żałować, że nie zrobiłam tego wcześniej, że zmarnowałam moją młodość. Niby mam jeszcze szansę wyprowadzić się po Erasmusie (jeśli się uda), ale nie wiem, czy będąc coraz starsza, będę chciała mieszkać w akademiku. Nie wiem już co robić, chciałabym się kogoś doradzić, porozmawiać. Za chwilę będę mieć 23, potem 24…a tak nie wykorzystuję tej młodości w pełni. 

Może to błahostka, ale naprawdę co jakiś czas do mnie to wraca i wykańcza emocjonalnie.

Jak stłumić w sobie zaborczość strach i lęk przed utratą męża
Jak stłumić w sobie zaborczość strach i lęk przed utratą męża i rodziny przy trudnym dzieciństwie i pobycie 10 lat w domu dziecka, pochodząc z rodziny bardzo patologicznej, jak nie bać się życia i tego, że stracę coś, czego nigdy nie miałam.... Rodziny
Żona się ode mnie oddala, zależy jej na innym mężczyźnie. Nie mogę z nią porozmawiać, bo jest choleryczką. Przechodzę kryzys.
Moja żona zakochała się w koledze w pracy, dobrze zarabiającym naczelnikiem. Mamy 1 dziecko + żona ma jedno z poprzedniego małżeństwa. Ostatnio odkryłem, że upodabnia swój FB do tego faceta (wkleja podobne zdjęcia, artykuły, zajawki - to się nazywa lustro- Tzn. ma wytworzyć w nim poczucie, że widzi siebie, takie same zainteresowania itd.) Żona pracuje w hr, potrafi manipulować, wpływać na ludzi. Teraz poszła na psychologię i poszerza swój pakiet możliwości. Ostatnio dałem jej kwiaty, później słyszałem, że mówi do niego, że kwiaty są od osoby " z tego już nic nie będzie". Widzę, że ciągle nawet w nocy pisze z nim, zaczęła się stroić, dbać o siebie, dłużej siedzieć w pracy, ciągle pilnuje telefonu. Nie wiem co zrobić! Jest niezrównoważoną choleryczką i wiem, że jeżeli spróbuję z nią rozmawiać to wyrzuci mnie z mieszkania i będzie straszyć mnie zabraniem dziecka ( kiedyś mnie straszyła zabraniem dziecka i zniszczeniem alimentami). Nie wiem co mam robić, wariuje jak wiem, że się z nim widzi ( wraca do domu rozmarzona, nieobecna, a mnie nie zauważa) albo widzę, że z nim pisze. Robi się coraz bardziej chłodna w naszych relacjach, przestała być w stosunku do mnie czuła, o wszystko robi awantury, ciągle zabrania mi się dotykać, przytulić. Boje się stracić dziecko i nadal ją kocham. Nie wiem czy już mnie zdradziła fizycznie, ale widzę, że prze do związania się z nim na poważnie. W podobny sposób zakręciła mnie, kłamała mi, że jej poprzednie małżeństwo już nie istnieje. Po czasie wiem, że wykorzystała mnie do rozbicia swojego małżeństwa, a teraz robi to samo ze mną. Jest bardzo uważna i przebiegła, nie mogę zdobyć żadnych dowodów, a widzę, że intensyfikuje działania w zakresie zdobycia tego naczelnika. Jestem zrozpaczony i naprawdę nie wiem co mam zrobić. Nie mogę spać, jeść, schudłem 10 kilo, nie mogę skupić się na pracy, podejrzewam, że mam depresję, czuje się nikim... Pomóżcie, proszę.
Po zranieniu przez partnera nie umiem uspokoić myśli, pomimo długiego czasu.
Dzień dobry, mam problem. Prawie 2 lata temu mój narzeczony zdradził mnie emocjonalnie. Doszło do tego w pracy, ogólnie zaczęło się to tak, że ona mu w czymś pomogła i on w podziękowaniu kupił jej prezent, wiem brzmi to tak, że nie powinnam mieć do tego żadnego problemu, ale on w internecie szukał jaki prezent można jej kupić itp, nie znał jej imienia ani nazwiska, więc po numerze jej szukał w internecie. To wszystko trwało może z 2 tygodnie, widzieli się raz tylko i resztę czasu tylko ze sobą pisali. Nie widziałam dokładnie tych wiadomości, bo usunął je przede mną. Ale w tamtym okresie jak pisał z nią, był dla mnie okropny, w ogóle się mną nie interesował. A jego wyszukiwarka wygadała mniej więcej tak. " Jak zagadać do dziewczyny", "jaki prezent kupić w podziękowaniu","Jak zakończyć związek po kilku latach" " jak rozstać się z toksycznym partnerem " Wybaczyłam mu to wszystko i teraz naprawdę jest dobrze, ale on ciągle pracuje w tej pracy i od tamtej pory nie mają kontaktu, on wszędzie ja zablokował itp. I ja mu ufam, ale nie radzę sobie z tymi myślami, które męczą mnie codziennie i przez to co jakiś czas ja do tego wracam i zaczynam kłótnie. On nie chce do tego wracać, bo jest mu wstyd i wie jak bardzo mnie zranił. Ale dlaczego ja nadal po takim czasie nie mam spokoju w głowie, czemu ciągle analizuję to wszystko? Nie wiem co powinnam zrobić, strasznie jestem tym zmęczona, wiem, że jak będę ciągle o tym myśleć to to wszystko będzie bez sensu... Nie chcę go tym już ranić ani siebie. Proszę o radę, co powinnam zrobić w takiej sytuacji.
W momencie, gdy dziewczyna ze mną zerwała z powodu toksyczności i mam problemy, to czy warto starać się o związek?
W momencie, gdy dziewczyna ze mną zerwała z powodu toksyczności i mam problemy (uzależnienie od gier, nie używek), to czy warto starać się o związek, czy powinienem dla zdrowia psychicznego odpuścić?
Przyjaciółka zrywa kontakt - jak pogodzić się z utratą długoletniej przyjaźni?

Witam, Od pewnego czasu zauważyłam, że z moją przyjaciółką, z którą znam się 12 lat, kontakt się urwał. Każda z nas założyła rodziny, mężowie, ona dziecko. Spotykałyśmy się raz na jakiś czas, pisania było mało. Kiedyś mi już zasugerowała, że wkraczam bardzo w jej życie, kontroluje i po prostu nie mogę tak robić. 

I bardzo z tym walczyłam. I czuje, że mi wychodziło. Przedwczoraj napisałam do niej czy może się spotkamy, odczytała.. nie odpisała. Po 2 dniach w pracy, zamiast napisać do koleżanki znak zapytania (bo pracuje w szpitalu, w którym jest mój dziadek i wysłałam jej ciągle zapytania o dziadka) to wysłałam do nie przypadkowo. Kontaktu nadal zero, zaczęłam się martwić, myślałam, że coś z dzieckiem czy z nią. I po chwili dostałam wiadomość, że ona wie, że ten znak na pewno był do niej, żebym przestała kłamać i ona życzy mi jak najlepiej, ale ona przestrzeni na naszą relacje już nie ma. Ma dość tłumaczeń i kończy to. Napisałam, że to nie było do niej, ale ona mówi, że dość słuchania tłumaczeń i na razie. Chciałam się dowiedzieć, co ją kierowało, mówi, żebym nie drążyła i skoro cześć to cześć. Rozmawiałam z mężem, powiedział, że może poczuła się otoczona z twojej strony, ale powinna to wyjaśnić. Jest mi przykro, bo boję się, że kolejny raz coś zrobiłam, chyba że może warto iść naprawdę prosto i nie patrzeć ciągle zecja popełniłam błąd, tylko pogodzić się z utratą i iść przez życie...