Problemy ze snem i zmartwienia z powodu działań męża oraz utratą ukochanych psów
Czy jestem chora? Jestem znerwicowana. Mam problemy ze snem. Boję się, że coś się stanie, jak zasnę. Mąż stwarza zagrożenia, bo co wieczór jest pijany, więc ja chodzę i wszystko sprawdzam, a potem i tak nie mogę zasnąć. Mieszkamy na wsi. Rano mąż wyspany opowiada wszystkim, że ja śpię długo i śmieją się ze mnie. On pijany idzie spać o 20-tej, a ja czasem nie zasnę całą noc i muszę odespać później. I to jest szykana. Oprócz tego obgaduje mnie z miejscowymi babami. Głaskają go, a ze mnie się niby śmieją, tak opowiada mi. Dałabym radę, gdyby nie śmierć moich ukochanych psów...
Anonimowo

Dorota Żurek
Dzień dobry, na pewno głównym problemem jest alkoholizm Pani męża. Życie z osobą uzależnioną to ciągły stres i napięcie, co nie pozostaje obojętne dla Pani zdrowia psychicznego. Warto, by poszukała Pani profesjonalnego wsparcia. Może Pani uzyskać bezpłatną pomoc w każdej Poradni Leczenia Uzależnień, gdzie możliwa jest pomoc indywidualna albo grupa wsparcia dla osób, które żyją z alkoholikiem. Proszę także poczytać na temat współuzależnienia. Najważniejsze, by zaczęła się Pani koncentrować na sobie, zadbać o swoje zdrowie i emocje.
Pozdrawiam,
Dorota Żurek- psycholog

Emiko Okamoto-Łęcka
Dziękuję, że się tym dzielisz. To, co opisujesz, jest bardzo trudnym doświadczeniem i w pełni uzasadnia Twoje wyczerpanie, napięcie i trudności ze snem. Twoje objawy, czyli znerwicowanie, lęk przed snem, chroniczne napięcie, nie biorą się znikąd. To naturalna reakcja organizmu na życie w ciągłym stresie, poczuciu zagrożenia i braku bezpieczeństwa w najbliższym otoczeniu.
Twój lęk przed snem nie jest „chorobą” w tradycyjnym sensie. To raczej sygnał, że Twoje ciało i psychika nie czują się bezpieczne, że nie możesz się wyłączyć, bo jesteś ciągle na straży, jakbyś musiała czuwać, by nie wydarzyło się coś złego. I niestety, z tego, co piszesz, ta czujność ma realne podstawy: mąż, który wieczorami pije i może stanowić zagrożenie, brak wsparcia, poczucie osamotnienia, a nawet publiczne ośmieszanie Cię przez niego.
Zachęcam Cię do rozważenia nawiązania regularnego kontaktu z psychoterapeutą (również w formie spotkań online), który pomoże Ci w bezpieczny sposób uporządkować przeżywane emocje, zrozumieć mechanizmy Twojej sytuacji oraz stopniowo odbudowywać poczucie własnej wartości i wewnętrzne granice. W tym momencie potrzebujesz uważnego towarzyszenia, wsparcia i przestrzeni do odzyskiwania poczucia sprawczości i bezpieczeństwa.
Z wyrazami szacunku
Emiko Okamoto-Łęcka
Psycholożka, Psychotraumatolożka w trakcie szkolenia

Aleksandra Działo
Dzień dobry,
Cieszę się, że zdecydowała się Pani napisać i opowiedzieć o tym, co Pani przeżywa. Zgaduję, że jest Pani bardzo zmęczona, przytłoczona i że mierzy się Pani z ogromnym stresem każdego dnia. To, co Pani opisuje, nie świadczy o „chorobie” w takim sensie, że coś jest z Panią nie tak — to raczej naturalna reakcja na bardzo trudną, niesprawiedliwą i wyczerpującą sytuację, w której Pani żyje. Tak zwana - NORMALNA reakcja na NIENORMALNĄ sytuację.
Z punktu widzenia psychologa, spróbuję wyjaśnić, jak może reagować Pani organizm na takie warunki.
- brak spokojnego snu i ciągłe czuwanie są związane z poczuciem zagrożenia i brakiem bezpieczeństwa. Jeśli mąż wieczorami nadużywa alkoholu, to Pani organizm nie może się wyciszyć — dlatego sen nie przychodzi, a rano brakuje sił.
- poczucie bycia ośmieszaną i obgadywaną przez osoby z otoczenia może powodować głęboki wstyd i izolację — a to dodatkowo odbiera siłę do podejmowania działania.
- utrata ukochanych psów to również silne doświadczenie emocjonalne — zwłaszcza gdy inne relacje w życiu są trudne, zwierzęta często dają poczucie miłości i bezpieczeństwa.
Objawy, o których Pani pisze — jak lęki, napięcie, bezsenność, poczucie przytłoczenia — mogą świadczyć o tzw. reakcji nerwicowej lub długotrwałym stresie. To jednak nie oznacza choroby psychicznej. To znaczy, że Pani organizm i serce wysyłają sygnały: „To za dużo, potrzebuję wsparcia”. Pomimo braku siły, warto rozplanować sobie jakąś drogę wyjścia z tej sytuacji. Warto zająć się organizowaniem pomocy dla siebie małymi krokami. Może Pani spróbować następujących rozwiązań:
- zadzwonić na bezpłatną linię wsparcia dla kobiet: 800 107 777 – działa codziennie, także w nocy. Można po prostu porozmawiać — nikt nie oceni, a rozmówczynie są przygotowane do tego, by z empatią słuchać i podpowiedzieć dalsze kroki. Tutaj strona Centrum Praw Kobiet:https://cpk.org.pl/kontakt/warszawa-2/
- głosić się do psychologa w najbliższej przychodni lub Ośrodku Pomocy Społecznej. Tam można opowiedzieć, co Pani przeżywa — i poprosić o kontakt do osoby, która udzieli dalszego wsparcia. Często są to spotkania bezpłatne, a psycholog lub pracownik socjalny może pomóc też w sprawach związanych z sytuacją domową.
- zastanowić się, czy w okolicy jest choć jedna osoba, która mogłaby Panią wesprzeć. Może to być sąsiadka, ktoś z rodziny, pracownica opieki społecznej — ktoś, kto nie oceni, ale po prostu wysłucha. To bardzo ważne, żeby sięgnąć po pomoc i wbrew pozorom, wcale nie jest to łatwe.
Życzę wiele siły w najbliższym czasie i pozdrawiam ciepło, AD

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli
Dzień dobry,
nie jesteś „chora” – Twoje objawy (bezsenność, lęk, napięcie) są realną reakcją na chroniczny stres, zagrożenie i brak emocjonalnego bezpieczeństwa, a nie „zaburzeniem” w oderwaniu od kontekstu.
Jesteś w sytuacji, w której Twoje granice są stale naruszane, a podstawowe potrzeby (spokój, uznanie, bliskość, bezpieczeństwo) są ignorowane lub wyśmiewane. Tkwienie w relacji, gdzie partner bagatelizuje Twoje emocje, a nawet je wystawia na publiczną drwinę, to forma przemocy emocjonalnej – subtelna, ale wyniszczająca.
Twoje ciało i psychika reagują: nie możesz zasnąć, bo nie czujesz się bezpieczna. To nie jest „nerwica” jako cecha – to obrona przed utratą kontroli i samotnością w lęku.
Zastanów się:
– Kiedy ostatni raz ktoś zapytał Cię, jak się czujesz – bez oceniania?
– Kiedy poczułaś, że Twoje emocje są równie ważne jak cudze?
Warto, żebyś miała bezpieczną przestrzeń, w której nie musisz wszystkiego „wytrzymywać”. Psychoterapia może pomóc uporządkować to, co się dzieje, zastanowić się jak obecnie na to reagujesz.
Czy masz choć jedną osobę, której możesz to opowiedzieć – bez wstydu i bez „czy oni mnie zrozumieją”?
Czasami opowiedzenie zaufanej osobie o swoich doświadczeniach może wiele wnieść.
Z pozdrowieniami
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)

Katarzyna Kania-Bzdyl
Droga Anonimko,
to, o czym piszesz, musi być dla Ciebie mocno obciążające. Dlaczego jesteś w tej relacji? Relacji, która nie jest dla Ciebie satysfakcjonująca. Poczytaj proszę o osobach współuzależnionych.
Pozostawiam namiary na bezpłatny telefon dostępny 24/7 dla osób w kryzysie emocjonalnym:
800 70 2222
Ściskam Cię serdecznie,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Mam 16 lat, ogromne kompleksy na punkcie wyglądu, wydaję setki złotych na ubrania, ponieważ wszystko, co na siebie założę, wydaje mi się, że źle na mnie leży, pomimo że inni mówią, że wszystko jest ok, cały czas czuję, że ktoś mnie obserwuje i wyszydza, znajomi wytykają mi, że użalam się na sobą, jestem egoistyczny i nie potrafię się kłócić, przez co zawszę przegrywam kłótnie, nigdy nie byłem jakoś lubiany, wszędzie spada na mnie krytyka i hejt, że jestem leniwy, że nie spełniam oczekiwań innych, nigdy nie miałem relacji z żadną dziewczyną, czego dramatycznie pragnę, większość czasu spędzam sam w domu, ponieważ mieszkam na zadupiu bez żadnych dzieci. Uciekam w świat muzyki, co wprowadza mnie w pewien trans, wyobrażam sobie, że żyje życiem, jakim chciałbym żyć. Czasami chce mi się płakać, ale wiem, że wtedy byłbym zwykłą ciotą i użalał się nad sobą, bo przecież inni mają gorzej. Pieniędzy w moim życiu mi nie brakuje. Nie umiem skończyć żadnej rzeczy, wszystko tylko napoczynam, nie potrafię nawiązać normalnej relacji z kimkolwiek, jak tylko to zrobię, zachowuję się dziwnie, bo boję się, że go stracę. Czuję, że nie zasługuję, żeby żyć, bo jestem złą osobą. W podstawówce dokuczałem jednej z osób z klasy, było to chyba równomierne z tym, jak moi rodzice się rozwodzili. Zawsze byłem tym dziwnym, mniej więcej do czasu 1 klasy liceum, gdzie w końcu znalazłem normalnych znajomych, ale tu też czuję się wyalienowany. Każdy wokół mnie ma już doświadczenie z dziewczynami, ja nigdy nie miałem, zacząłem już wątpić, że kiedykolwiek to nastąpi, bo wiem, kim jestem, próbowałem się zmienić wiele razy, ale nie mogę. Już wiele osób się ode mnie odwraca. Już nie daję rady. Nawet w jedynej rzeczy dla której żyję - grze na gitarze, nie wychodzi mi satysfakcjonująco. Mam wiele kompleksów na punkcie swojego wyglądu. Nie potrafię ich przemóc. Mówią, że mam duże ego i niskie poczucie własnej wartości. Chyba to wszystko mi się należy, bo przecież złych ludzi spotyka kara.
Dzień dobry, nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
W czerwcu byłam na konsultacjach u pani dziekan, skrytykowała mnie za to, że napisałam prośbę o pomoc do pełnomocnika, do spraw studentów. Chcę dodać, że do niej też napisałam, opisując swój problem. Tydzień temu na ostatnim seminarium usłyszałam, że moja praca wymaga konsultacji z nią nie tylko na seminarium, ale także poza nim. Na samą myśl o konsultacjach mnie paraliżuje. Nie wiem, co robić
Mam problem z z sąsiadami, którzy mieszkają nade mną. Od wielu miesięcy z dobiegają z ich mieszkania bardzo duże hałasy. Początkowo starałem się nie zwracać na to uwagi, wiedząc, że mieszka tam rodzina z dwójką dzieci. Z czasem jednak sąsiedzi stawali się coraz bardziej agresywni, a hałasy zaczęły mieć miejsce każdego dnia, trwają przez wiele godzin i są bardzo niepokojące. Od kilku miesięcy sytuacja jeszcze się pogorszyła. Hałasy mają coraz bardziej agresywną formę i trwają niekiedy ponad pół nocy.
Dłużej nie mogę tego tolerować. W mieszkaniu regularnie dochodzi do awantur, a także do przemocy domowej. Przemoc ma formę słowną, a prawdopodobnie także fizyczną. Ofiarą przemocy jest prawdopodobnie około 10-letni chłopiec, który jest synem tych państwa. Chłopiec co kilka dni krzyczy wniebogłosy, wydając z siebie tak rozdzierający krzyk, jakby był obdzierany ze skóry. Jest przy tym bardzo agresywny i wydaje z siebie niemal zwierzęce odgłosy. Towarzyszą temu krzyki dorosłych, wśród których daje się rozróżnić takie zwroty jak "Ku*wa", "Ja pie*dolę" i "Przestań się drzeć".
Sąsiedzi nie reagują na żadne prośby o spokój. Poniżej zamieszczam link do nagrania, gdzie można posłuchać co się tam dzieje. Czy ci sąsiedzi są chorzy psychicznie i jaka to może być choroba? Kogo powinniśmy zawiadomić w tej sprawie? https://www.youtube.com/watch?v=_14HO7Gr6hk
TW samookaleczanie.
Nie wiem, jak mam porozmawiać z moimi rodzicami o tym, że się tnę.
Robię to od 2 lat, zaczęłam robić to z ciekawości i zakończyło się na tym, że gdy jestem czymś bardzo przytłoczona, zaczynam to robić. Nie robię tego jakoś często, ale teraz zdarza się to częściej. Nie robię tego też jakoś głęboko, ale obawiam się, że na jakimś prześwietleniu czy jakiś badaniach w końcu któreś z rodziców się dowie. Boję się zacząć o tym rozmowy, bo mój tata miał sam ciężkie dzieciństwo i stwierdziłby, że robię to po nic i on miał gorzej.
Z moją mamą różnie albo się na mnie wkurzy, albo mnie wysłucha, ewentualnie zleje mnie jak tata.
Kocham ich, ale nie potrafię z nimi o tym porozmawiać.
Boję się tego. Nie wiem, co mam z tym zrobić, bardzo bym chciała w końcu ściągnąć po pomoc.
Mówiłam o tym siostrze, ale ona nic z tym nie zrobi, pomimo że jest pełnoletnia. Przecież nie poproszę jej, aby za mnie o tym z nimi porozmawiała, a ja wole unikać takich tematów.
Co mam robić?
Mam od miesiąca 16 lat i mam wrażenie, że jestem ciężarem dla mojej rodziny. Staram się każdemu chyba na siłę pomóc, starszej siostrze, tacie, mamie. Staram się pomóc też w życiu rodzinnym np. robieniu zakupów, sprzątaniu. Staram się być wsparciem (psychologiem) rozumieć innych ich problemy i trudności.
Myślę, że powinienem być najlepszy w szkole, w domu, nie mieć gorszych chwili i nie obciążać innych sobą. Mam aspergera co sprawia, że nie rozumiem czasami osób neurotypowych.
Nie robię nic, bo chce, tylko bardziej z tego, że muszę: chodzić do szkoły, pomagać rodzicom, którym jest ciężko, nosić zakupy, odkurzać, żeby było czysto w wielkim skrócie nie być „ciężarem” i trudnym dzieckiem z aspergerem tylko dobrym i wartościowym synem. Niestety mimo to często są w domu kłótnie jak to inni mówią „z twojego powodu”, przez co czuję, że dalej nie jestem wystarczający i muszę być lepszy i bardziej pomocny.
Moja siostra i rodzice też ma różne trudności w życiu i dlatego staram się nie dokładać swojej „cegielki” do problemów. Mam oszczędności, ale ciężko mi wydawać pieniądze, uważam, że nie zasługuje na nic dla Siebie. Denerwuje mnie to, że robię to wszystko, ale mimo to nie jestem dostrzeżony.
Uważam, że nie mogę „marnować czasu” czyli długo spać, nic nie robić, odpoczywać tylko, że powinienem cały czas coś robić. Czuje dziwne uczucie nie umiem go opisać, ale coś na zasadzie, leżę rano w weekend i myślę, że nie moge nic nie robic, bo nie będę wystarczający.
Takie właśnie rozkminy mam po kłótni z rodzicami, bo starałem się naprawić sprzęt audio, żeby włączyć kolędy i poprosiłem osobę X o pomoc, po czym ona zaczęła mi mówić, że w porównaniu do mnie ona się nie bawi i przygotuję wigilię dla całej rodziny. Potem osoba X poszła na skargę na mnie do osoby Y, która powiedziała mi, żebym w końcu zauważył, że osoba X robi dla nas dużo i, żebym przestał wyzwać osobę X. Na co się bardzo zdenerwowałem (bo osoba Y mówiła o rzeczach których nie robiłem) i zacząłem przeklinać, a po następnych nerwowych wymianach zdań mnie osoby X i Y podeszła do mnie X i powiedziała, żebym przemyślał to czemu powoduje kłótnie i co mam w głowie, że taki jestem. (X i Y to są moi rodzice) Za parę godzin będzie wigilia a ja będę udawał szczęśliwego i pokazywał, że wszystko jest okej i sie uśmiechał (uważam, że inni nie powinni się mną przejmować)
Hej,
potrzebuję pomocy, bo kompletnie się pogubiłam. W ostatnich miesiącach straciłam pracę, która była dla mnie wszystkim – taką moją główną częścią życia i tego, kim byłam. Teraz czuję się, jakbym straciła siebie, jakby ktoś wyrwał mi coś bardzo ważnego, a ja nie wiem, kim jestem bez tego. Moje poczucie własnej wartości leży i nawet nie wiem, od czego zacząć, żeby to naprawić.
Często mam w głowie chaos: czy ja w ogóle coś potrafię?
Czy dam radę znaleźć coś, co mnie znowu napędzi? Jak znaleźć nowy cel, coś, co mnie zdefiniuje na nowo? Mam takie wrażenie, że to wszystko będzie trwać wieczność, a ja nie wiem, jak przetrwać. Jak w ogóle podnieść się z takiego kryzysu? Każda rada, cokolwiek – naprawdę będę wdzięczna.
Od jakiegoś czasu zmagam się z uczuciem, że moje życie nie zmierza w kierunku, który sobie wymarzyłam. Zaczęło się od momentu, gdy zauważyłam, że coraz częściej zastanawiam się nad tym, co osiągnęłam i czy to wystarczy. Te myśli prowadzą do lęku, który zaczyna mnie przytłaczać. Zaczęłam unikać sytuacji, które wcześniej były dla mnie normalne, bo boję się, że nie sprostam oczekiwaniom – swoim i otoczenia.
Czy to możliwe, że kryzys wieku średniego jest odpowiedzialny za te zaburzenia lękowe? Chciałabym wiedzieć, jakie kroki mogę podjąć, aby poradzić sobie z tym stanem. Czy są techniki, które mogłyby mi pomóc w radzeniu sobie z lękiem? Słyszałam, że terapia poznawczo-behawioralna jest skuteczna w takich przypadkach, ale nie jestem pewna, jak wygląda przebieg takiej terapii i czy rzeczywiście mogłaby mi pomóc uporać się z tym kryzysem.
Zależy mi na tym, aby odzyskać kontrolę nad swoim życiem i znowu cieszyć się codziennością. Jak długo może potrwać proces terapii, zanim zauważę pierwsze efekty? Będę wdzięczna za wszelkie wskazówki i porady, które mogłyby mi pomóc w zrozumieniu i pokonaniu tych trudności.
W marcu 2024 r. mąż, z którym w maju 2025 r. minie nam po ślubie 16 lat (razem ponad 20), wyrzucił mnie z domu. Powód? Nadużywałam alkoholu. Jestem już po odwyku — ponad rok.
W tym czasie mój kochany mąż zabawiał się bardzo dobrze — niby ze swoją koleżanką z pracy (nadal razem pracują). Przez jakiś czas do niczego się nie chciał przyznać, dosyć często unikał rozmów na temat tej kobiety, a kiedy podpytywałam — popadał w agresję słowną.
Zaczął zapewniać, iż żałuje relacji z tą kobietą, że tylko przez miesiąc utrzymywał z nią kontakt po pracy, ponoć tylko rozmawiali o pracy, do niczego nie doszło. Zapewniał, iż nigdy mnie z żadną kobietą nie zdradził — nawet z nią.
Kobiecie — bez mojej zgody — podał mój numer telefonu, żeby ona mogła mi udowodnić, iż nic ich nie łączyło, że do niczego nie doszło.Od tej sytuacji mąż coraz częściej zaczął być wobec mnie bardzo dziwny. Zaczął chcieć więcej seksu, nawet podczas miesiączki. Zaczął kupować drogą biżuterię, kwiaty i dawać mi sporą gotówkę, twierdząc, iż na to zasługuję.
Kiedy powiedziałam, że biorę antydepresanty i leki na uspokojenie (hydroksyzynę), uspokoił się — choć nadal twierdził, iż to ze mną jest coś nie tak, a z nim wszystko jest OK. Zaproponowałam, aby poszedł do psychologa czy psychiatry — stwierdził, iż jest zdrowy i że mu nie potrzeba. Na terapiach małżeńskich był dwa razy — stwierdził, że sami powinniśmy dojść do sedna sprawy.
Mąż tak po prostu nagle zaczął wysyłać, będąc w pracy, swoje nagie zdjęcia do mnie. Sądzi, że nawet moje zdjęcia, kiedy mu wysyłam, podniecają go. Utworzył w telefonie nawet album z moimi nagimi zdjęciami. Ciągle zapewnia, że kocha tylko mnie, że nikt inny, że moje ciało go "jara" — ale sytuacji z ową kobietą nie ma chęci wyjaśnić. Po prostu pięknie manipuluje i wybiela się, a potem stwierdza, iż to ja nim manipuluję, nakazuję mu coś i traktuję go jak psa.
Potrafi najpierw wysłać miłe zdjęcia, a pod zdjęciami teksty, np. cytat dotyczący mojego kolegi:
„Szyja ma większego, czystego, długiego i soczystego k***a...?”
Rani mnie, nawet nic sobie z tego nie robi. To u męża rutyna. Potrafi mnie krytykować, doprowadzać do łez, zero poważnych, dorosłych rozmów. Po prostu gbur, toksyk, babiarz — tak go odbieram. Kiedy po roku „pięknej miłości” zaproponowałam, że czas wyjaśnić sprawę z tą kobietą w oczy — ponieważ wszystko ucichło — mąż rzucił do mnie tekstem (cytat):
„Jeśli napiszesz SMS-a do Agnieszki, będzie afera w pracy i w domu. Nie odezwiesz się do mnie i już nie podejdziesz przez dłuższy czas. Pogadamy wtedy ostro.”
Do męża nie docierają żadne argumenty, prośby, aby dla spokoju nas obojga udowodnił swoją uczciwość i wierność. Po prostu gra — twierdząc, że nie ma nic na sumieniu.
Mam rozmowy, screeny. Bardzo proszę — poradźcie, co mam robić. Jestem po prostu załamana.