Jak radzić sobie z poczuciem samotności i trudnościami w nawiązywaniu znajomości?
Mateusz

Szymon Szymczonek
Trudność w nawiązywaniu znajomości często wynika z kilku różnych czynników: niskiego poczucia własnej wartości, wcześniejszych doświadczeń odrzucenia, lęku społecznego czy też braku okazji do naturalnego poznawania ludzi. Czasem problemem nie jest brak umiejętności, tylko przekonanie, że „inni mnie nie chcą” albo „coś ze mną nie tak”.
Warto przyjrzeć się, w jakich sytuacjach najłatwiej przychodzi kontakt z ludźmi — czy to przy wspólnym hobby, pracy, działaniach online, czy np. w grupach tematycznych. Znajomości często nie zaczynają się od wielkich rozmów, tylko od małych, codziennych interakcji. Czasem też pomocna może być praca nad własnymi przekonaniami — np. z terapeutą poznawczo-behawioralnym — jeśli pojawiają się trudności w przełamywaniu niepewności czy poczucia, że relacje są poza zasięgiem.
Znalezienie znajomych to nie kwestia „bycia odpowiednim człowiekiem”, tylko szukania odpowiedniego środowiska i stopniowego budowania zaufania.

Maciej Woropaj
Dzień dobry! Mateuszu, to wrażenie, że trudno znaleźć znajomych, faktycznie potrafi być naprawdę bolesne — bo człowiek z natury potrzebuje relacji, więzi, bliskości i zwykłej obecności innych. To jedna z fundamentalnych naszych potrzeb. Jednak często takie doświadczenie jest tylko przejawem czegoś co siedzi głębiej: czegoś co się pod tym kryje. A może być sporo przeróżnych powodów jak np. zwyczajny brak okazji do spotkań (czasem sami go prowokujemy np. spędzając zbyt dużo czasu w wirtualnym świecie); poczucie, że inni się nie interesują Twoim światem; jakieś wewnętrzne przekonanie, że „nie nadaję się do relacji” lub „nie jestem wystarczająco ciekawym człowiekiem”?; może to wynikać też z wrodzonych cech osobowościowych, wcześniejszych zranień, odrzuceń, braku odpowiedzi na inicjatywy.
Zdarza się też, że po prostu otaczają nas ludzie, z którymi niekoniecznie chcielibyśmy mieć bliższe relacje, a akurat tylko tacy są dostępni — i wtedy mamy poczucie samotności w relacji, nawet jeśli ona formalnie istnieje (np. w szkole, w pracy). To wszystko czasem może skłaniać nas do interpretowania takiego stanu jako niechęci innych do nas. Wtedy może być tak, że zaczniemy jeszcze bardziej się wycofywać, odsłaniać siebie, przez co trudniej nas poznać. I błędne koło samotności się domyka.
W takich stanach pomocna może być psychoterapia. Z tym, że jej celem nie powinno być uczenie się nawiązywania znajomości, a lepsze poznanie siebie i zrozumienie siebie także w relacjach. Co i kogo może do mnie przyciągać, co odpychać, jakich relacji się obawiam, a za jakimi tęsknię itd. Znajomości z innymi często rodzą się dopiero z poznania samego siebie, tego z kim jestem, czego potrzebuję, z kim dobrze będę spędzać czas. Powodzenia!

Justyna Orlik
Cześć Mateusz,
a czy mógłbyś opisać, na czym to wrażenie polega? Czy Twój kłopot polega na tym, że nie najlepiej odnajdujesz się w sytuacjach towarzyskich, czy raczej na tym, że "nie umiesz" podtrzymywać relacji?
Pozdrawiam,
Justyna Orlik, psychoterapeutka Gestalt

Olga Żuk
To uczucie, że trudno znaleźć znajomych, może być naprawdę przytłaczające – zwłaszcza gdy widzisz, że inni „jakoś to ogarniają”. Ale to nie znaczy, że coś jest z Tobą nie tak.
Spróbuj spojrzeć na to tak:
- Relacje to proces, nie gotowy produkt. Znajomości często nie pojawiają się „same z siebie” – trzeba im stworzyć przestrzeń, czasem też je zbudować krok po kroku.
- Zacznij od małych kroków. Zamiast szukać „paczki przyjaciół”, skup się na jednej osobie – może znajomy z pracy, kursu, siłowni? Wystarczy krótka rozmowa, zaproszenie na kawę. To nie musi być wielkie.
- Daj sobie czas. Bliskość nie pojawia się po pierwszym spotkaniu. Czasem potrzeba kilku prób i nie zawsze „kliknie” – i to jest w porządku.
- Zastanów się, czego szukasz. Jakie relacje Cię karmią? Jakie wartości są dla Ciebie ważne w znajomościach? To może pomóc rozpoznać, gdzie warto szukać i z kim próbować budować relację.
I ważne: to, że teraz trudno, nie znaczy, że tak już będzie. Relacje to coś, czego można się uczyć – i do czego masz pełne prawo.
Pozdrawiam,
Olga Żuk

Anna Martyniuk-Białecka
Witaj Mateusz,
Zastanów się, kogo właściwie szukasz - z kim czujesz się bezpiecznie? Jakie wartości i tematy są dla Ciebie ważne?
Zacznij tam, gdzie już jest coś wspólnego. Nie musisz od razu szukać "przyjaciela na całe życie". Może łatwiej będzie zacząć w grupie, do której już w jakiś sposób przynależysz? Grupy tematyczne - książki, joga, memy, warsztaty, wolontariat, lokalne wydarzenia, fora, Discord, Instagram? Wszędzie tam, gdzie możesz być sobą i wymieniać sie doświadczeniem.
Często największą barierą nie są inni, tylko nasza narracja, przekonania i myśli, które blokują. Spróbuj potraktować siebie z łagodnością — tak, jakbyś mówił do przyjaciela. Twoja wartość nie zależy od liczby kontaktów w telefonie. Serio
Bliskość wymaga czasu i kilku prób.. Relacje to jak sadzenie roślin — nie wszystko od razu zakiełkuje. Czasem znajomość zaczyna się nijak, a po czasie zmienia się w coś ważnego. Warto dać szansę i… nie zniechęcać się od razu.
Trzymam kciuki!
Psycholog Anna Martyniuk-Białecka

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli
Dzień dobry,
rozumiem, że odczuwasz trudność w nawiązywaniu relacji i odnalezieniu bliskich Ci osób — to ważne, że o tym mówisz. W nurcie psychodynamicznym zastanawialibyśmy się wspólnie, skąd może wypływać to poczucie samotności czy wyobcowania.
Czy zdarza Ci się czuć, że jesteś „z zewnątrz”, jakby relacje były czymś, co dzieje się obok Ciebie, ale trudno w nie wejść? Czy to uczucie towarzyszy Ci od dawna, czy pojawiło się niedawno?
Zwykle w takich doświadczeniach może być obecny jakiś ślad z przeszłości — może relacyjny wzorzec, który ukształtował się w dzieciństwie: na przykład doświadczenie bycia niezrozumianym, niewidzialnym lub niepewności w odpowiedzi otoczenia na Twoje potrzeby emocjonalne.
Nie chodzi jednak o to, by „znaleźć znajomych” jakby to było zadanie do wykonania. Raczej przyglądalibyśmy się temu, jak Ty przeżywasz siebie w kontakcie z innymi — jakie uczucia temu towarzyszą, jakie myśli, jakie lęki się pojawiają. Być może nie chodzi tylko o brak znajomych, ale o głębsze pragnienie — by być widzianym, rozumianym, przyjętym takim, jaki jesteś.
To wszystko można badać w bezpiecznej relacji terapeutycznej — relacji, w której sam akt bycia w kontakcie staje się przedmiotem refleksji i źródłem zmiany.
Czy miałeś już kiedyś przestrzeń, gdzie mogłeś swobodnie mówić o tych uczuciach, bez oceny?
Z wyrazami szacunku
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)

Barbara Wróbel
Dzień dobry.
Wrażenie, które Pan opisuje, może nieść ze sobą wiele uczuć i znaczeń. Ważne jest, jak Pan to przeżywa. Można też rozważyć spotkanie z psychologiem lub psychoterapeutą, by przyjrzeć się temu, czego Pan doświadcza i co mogłoby być na ten moment dla Pana wspierające.
Pozdrawiam serdecznie
Barbara Wróbel, psychoterapeutka Gestalt w trakcie szkolenia

Katarzyna Kania-Bzdyl
Drogi Mateuszu,
czy brakuje Ci w Twoim życiu relacji z innymi? Czy czujesz się samotny?
Może warto odnowić jakieś stare znajomości, które gdzieś się po drodze porozchodziły np. kolega z klasy/ze szkoły.
Pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry, mam 35 lat i znalazłam się w sytuacji, której nie do końca rozumiem. Dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc. Jakieś 2 lata temu w zupełnie niespodziewanych dla mnie okolicznościach poznałam pewnego mężczyznę.
On jest starszy ode mnie o 4 lata. Oboje jesteśmy singlami i też byliśmy nimi w dniu naszego spotkania. Początkowo ja nie zwróciłam zbytnio uwagi na tę znajomość. Po prostu jakiś kolejny człowiek na mojej drodze. Była miła i sympatyczna jak zawsze.
On w sumie też. Przez jakiś czas nie zwracałam uwagi na Niego, od kolega myślałam sobie. Jednak On od początku próbował zwrócić na siebie moją uwagę. Po około 3 miesiącach okazało się, że mamy wspólne zainteresowania i pasje. Od tego momentu zaczęliśmy dzielić się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami. Nasz relacja, stała się dużo bardziej zażyła, jednak dla mnie wciąż było to koleżeństwo, nic więcej. Po około pół roku nasze rozmowy stały się dużo bardziej prywatne, zaczęliśmy rozmawiać o związkach poprzednich o tym, czego oczekujemy od partnerów. Ja podchodziłam do tego, jak do rozmowy dwójki bardzo dobrych znajomych lub przyjaciół, nie jak do rozmowy potencjalnych partnerów. Jednak On chyba widział to inaczej.
Pewnego razu rozpoczął rozmowę o dzieciach i o tym, że jeśli miałoby mi się coś stać i umarła, to On nie umiałby pokochać tego dziecka (zakładam, że mówił o wspólnym dziecku).
I tak coraz bardziej intymne rzeczy pojawiały się w naszych rozmowach. Na codzień, kiedy jesteśmy razem, nie odstępuje mnie na krok i wciąż jest przy mnie. Nie jest nachalny, ale wciąż blisko mnie. Potrafi być mega szarmancki i czarujący, umie sprawić, że czuje się bezpiecznie i potrafi zawalczyć o moje bezpieczeństwo. Nawet kiedyś dość dosadnie pokazała jednemu Panu, że ode mnie to ma się z daleka trzymać i ma się odnosić do mnie z szacunkiem. Potrafi przejechać pół kraju, tylko żeby mi pomóc w czynnościach zawodowych.
Jednak to tylko część tego, co się działo przez ten czas.
Poza tym, że jest bardzo dobrym przyjacielem, na którego zawsze można liczyć, to ma też mroczniejszą stronę osobowości.
Wciąż nie jesteśmy w związku, a jednak potrafi być bardzo zazdrosny. Kilkukrotnie dał tego wyraz, wyrzekając mi, że jak odezwę się do innego mężczyzny, to chce już odejść z innym.
Jak wiadomo, rozmowa na temat np. drogi dojścia do danego miejsca nie jest od razu wstępem do zażyłości emocjonalnej lub innych rzeczy. Raz bardzo się pokłóciliśmy, jednak potem dość szybko się pogodziliśmy. Nie wiem, dlaczego, ale ja odkąd uświadomiłam sobie, że czuje coś względem niego, wyraziłam je oficjalnie. On jednak pomimo iż potrafi zrobić dla mnie wszystko i przesiedzieć ze mną pół nocy, tylko żeby rozmawiać o wszystkim. Bo tematy nam się nie kończą. Niestety na każdą moją próbę dowiedzenia się, czy to, co się między nami dzieje to z jego strony też jest coś więcej, niż tylko sympatią milczy. Ucieka.
Na każdą moją próbę spotkania się i rozmowy wymyśla milion wymówek i wciąż ucieka. Żeby po chwili zadzwonić lub napisać do mnie, że dziękuję mi za cudowne chwile. Lub żeby spytać się, jak się czuje, jak minął mi dzień, jak dotarłam do domu.
Ja bardzo mocno zaangażowałam się w tą relacje, ponieważ bardzo dbam o to, żeby był zdrowy, miał udany dzień i kiedy zachorował, to wręcz bezdyskusyjnie chciałam zająć się nim. Jednak co było dla mnie wyjątkowe, on powiedział, że nie zniósł by świadomości, że mnie zaraził i że jestem przez niego chora. Również, kiedy ja źle się czułam, potrafił rzucić wszystko i mnie ratować, pobiegł do apteki, żeby kupić coś dla mnie, żeby tylko mi to pomogło, chciał iść ze mną do lekarza, odwiózł mnie do domu. Martwił się i był taki czuły i opiekuńczy. To dla mnie wiele znaczy dlatego, też pewnie moje uczucia się zmieniły.
Jak również, kiedy miałam bardzo trudny okres w pracy i nie wiedziałam, czy wciąż będę ją miała, zawsze był przy mnie, wspierał, stał, trwał, wysłuchiwał, każdą łzę ocierał.
Jednak nie potrafi się zdeklarować. Ucieka wciąż i niestety, ale nie wiem, na czym stoję i czego mogę się spodziewać.
Pewne jest jedno, że obojętna mu nie jestem tylko jak sprawić, żeby się przełamał i pozwolił sobie na to, czego się tak bardzo boi, a ewidentnie chce i pragnie. Dlatego proszę o podpowiedź czy ja coś źle interpretuje i może to ja coś pomyliłam, a może nie wszystko widzę dobrze, ale nie umiem pomóc mu w tej sytuacji.
Rozstałam sie z moim byłym miesiąc temu, On nie interesuje sie zbytnio dzieckiem. Ja dzwonię na kamerce (jeśli ja nie zadzwonię to On w ogóle), On przyjeżdża w niedziele na 2,3 godziny, czasami dłużej i odjeżdża, bo do wyroku sądu nie chce, żeby zabierał dziecko, bo grozi mi, ze Go nie odda.
Zablokował mi wypisanie dziecka z przedszkola, tym bardziej boję sie, że dziecko zabierze. Jego w domu nie było od 6 do 21, albo i dłużej od poniedziałku do niedzieli. On chce dziecko tylko dla swojej rodziny. Teraz nie dzwonił przez tydzień do dziecka, a w piątek o 23 pisze do mnie, że ja jemu i jego mamie zabraniam rozmawiać z dzieckiem i źle wpływam na rozwój dziecka, bo nie pozwalam mu jechać do jego domu I izoluje od jego rodziny.
On sie nagle obudził, bo przyjeżdżają jego kuzyni, których moje dziecko nigdy nie widziało i On chce Go zabrać ( pokazywać jak małpkę w cyrku, przynajmniej ja tak to widze). Do jego mamy ja mam dzwonić i pokazywać dziecko. Dziecko w tamtym domu było znerwicowane, teraz jest w końcu spokojnie.
W jego domu była przemoc psychiczna, ja jestem w 5 miesiącu ciąży I juz mam dość. On wydzwania i wypisuje do mojego brata, do mojej mamy, robi screeny naszych rozmów. To jest chore. Ja nie wiem już jak sie bronić, boję sie utraty ciąży( juz raz poronilam).
Czy warto utrzymywać kontakt z toksyczną, starszą o 14 lat siostrą, która twierdzi, że niepotrzebnie się urodziłam, bo ona powinna być jedynaczką? Czy można utrzymywać kontakty z osobą, która twierdzi, że jestem beznadziejna, brzydka, nic niewarta w życiu i zawsze spadam jak kot na cztery łapy? Ja mam wrażenie wręcz odwrotne — jestem fajną, otwartą osobą, ale jeśli będę słuchać takich rzeczy, wpadnę w jakąś depresję.
Mam problem i nie potrafię tego przepracować .
Byłem w związku partnerskim i zostawiła mnie dziewczyna , byliśmy ze sobą 4 lata . Nie mieliśmy większych kłótni, bardzo dobrze się dogadywaliśmy , lecz problem pojawiły się wraz ze znajomością mojej dziewczyny i jej koleżanki .Większość czasu spędzała w pracy a po niej spędzała z koleżanką, więc do domu wracała późno . Gdy zacząłem zwracać na to uwagę , że mało czasu spędzamy razem, reagowała słowami, że ma prawo się widzieć z koleżanką . Pokłóciliśmy się, więc dałem jej czas na ochłonięcie i nie odzywaliśmy się do siebie tydzień czasu . W tym czasie spędzała go z koleżanką i wracała późno w nocy do domu . Chciałem zakończyć to milczenie, ale usłyszałem, że to koniec i się wyprowadza .
W dzień wyprowadzki nie robiłem żadnych scen, na spokojnie nawet porozmawialiśmy , powiedziała mi, że zachowuję się, jakbym chciał ją wychowywać . Zabrała swoje rzeczy, gdy byłem w pracy, więc nie widziałem tego, ale mam do niej żal ogromny . Nie mamy z sobą kontaktu już ponad 2 miesiące, a ja dalej bardzo ją kocham i gdzieś w głowie liczę na to, że się odezwie i do siebie wrócimy . Dodam tylko, że w tym samym czasie straciłem wszystkich znajomych i zostałem sam w domu . Pragnę, żeby ktoś mi doradził co robić . Chodziłem na sesje do psychologa, ale podejście było bardzo ogólnikowe i nie ma większej poprawy w tym, co mnie bardzo dręczy.
Co robić, błagam, pomóżcie. Mój partner od 11 w związku ze mną zmienił się w potwora. Na każdym kroku mnie poniża nawet przy dziecku, zrzuca na mnie każdą winę. Nawet gdy to on popełni błąd, wina zawsze jest moja. Ciągle słyszę: powinnaś zrobić tak, Powinnaś pomyśleć, źle zrobiłaś, nie tak" albo "zamknij mordę", zamknij ryj idiotko, WYPIERDALAJ z tego domu". Ja wywołuje czasem niechcący te awantury, bo umiem tylko rozmową rozwiązywać problemu, a on nigdy nie chce ze mną rozmawiać. Chowa głowę w piasek i udaje, że nic się nie dzieje. A jak nalegam, to on wpada w szal i zaczyna atakować. Nic do niego nie przemawia, a gdy się sprzeciwie, to on zrzuca się z rękami na mnie. Nasz syn ma 10 lat i też nie poznaje własnego ojca.
Dzień dobry, Mój chłopak jest chory, ma m.in.depresję. Chce zrobić sobie przerwę, żeby móc popracować nad sobą, wyjść z tego stanu, a po tych kilku miesiącach, jeśli mu się to uda ponownie spotkać i zacząć związek na całe życie. Problem, z jakim się mierzymy, od jakiegoś czasu wygląda następująco- on cały czas ogląda się za innymi kobietami, jak twierdzi, to jest silniejsze od niego i rządzi nim biologia, choć sam tego nie chce. W tej przerwie chciał się jeszcze wyszumieć, czyt. poznawać inne kobiety i chodzić z nimi do łóżka. Moja reakcja jest taka, że jeśli zrobi to w tej przerwie, to ma nie przychodzić na umówione po przerwie spotkanie. Powiedziałam tak, gdyż bardzo zabolało mnie to, że on chce popróbować z innymi kobietami. To tak, jakbym dostała w policzek, choć staram się być dla niego wsparciem w trudnych chwilach choroby. To byłoby przekroczeniem moich granic zaufania i budowania związku na trwałych fundamentach. Jest mi z tym bardzo ciężko. A on, choć się zgodził i powiedział, że idzie z tym na terapię, to zaznaczył, że niczego nie może obiecać i że jeśli zgodzę się teraz na jego pomysł, to on już nigdy więcej nie będzie myślał o innych kobietach i będę tą najważniejszą, bo jak do tej pory nie spotkał lepszej ode mnie. Tylko, że to, jak to przedstawia to dla mnie traktowanie mnie, jako drugi wybór, bo jeśli okaże się, że z kimś innym jest mu lepiej, to przecież nie wróci, a jeśli nie będzie lepiej, to wróci. Jest mi bardzo ciężko, nie chcę zmieniać zdania, choć widzę, jak on się miota w tym wszystkim, ale to dla mnie za dużo nawet, jeśli w tej przerwie nie będziemy razem. Z jednej strony czuję, jakbym go blokowała a z drugiej, że nie dałabym rady sobie z tym poradzić. Dodam, że mój chłopak uważa, że mój lęk i niezgoda na to wynikają z niskiego poczucia wartości.
Z góry dziękuję za odpowiedź.
Cześć, mam 30 lat, męża i 2-letnią córkę. Niecałe 2 tygodnie temu przeprowadziliśmy się z mężem do nowego domu oddalonego o 15 minut od mojego rodzinnego miejsca (wyprowadzaliśmy się ze względu na skomplikowaną relację rodzinną). Od tamtego dnia tęsknię za swoim miejscem, za znajomymi, których miałam na wyciągnięcie ręki, za wszystkim, co było. Nie mogę się pozbierać, ciągle płacze, bo wszystko przypomina mi stare miejsce. Chciałabym wszystko sprzedać i wrócić tam gdzie byłam. Przeprowadziliśmy się z kotem, cały czas mam wrażenie, że zrobiłam mu krzywdę, zabierając go ze znanego miejsca. Mam lęki, jak wychodzę z domu, że on zostaje sam. Nie wiem ci robić.
Jestem już po 30. Mężczyzna. Od wieku licealnego towarzyszy mi silne poczucie bycia gorszym od innych. Myślę, że jest to rezultat kumulacji kilku traum: śmierci ojca, gdy byłem jeszcze małym, ale już świadomym chłopcem, traumy odrzucenia ze strony płci przeciwnej i ogólnej wrażliwości i słabej psychiki. Jestem wycofany, mam skłonności do izolacji i co najgorsze odpuszczam wyznaczanie sobie nowych celów, bo z góry zakładam, że na pewno mi się nie uda. To nie lenistwo, to czarnowidztwo i strach. W każdej nowej pracy jestem sparaliżowany stresem. Jak uwierzyć w siebie, na czym zbudować swoją osobowość? Nie czuję, że kiedykolwiek miałem jakikolwiek punkt zaczepienia, coś o czym wiedziałbym, że idzie mi dobrze.