Left ArrowWstecz

Boję się wyśmiania i kompromitacji, co hamuje mnie przed poznaniem dziewczyny

Mam 36 lat, jestem strażnikiem miejskim. Ostatnio legitymowałem jedną dziewczynę, mandatu jej nie dałem, tylko pouczenie. Pochodzimy z tego samego miasta i jesteśmy z tego samego rocznika. Od samego początku jak ją zobaczyłem bardzo mi się spodobała. Cały weekend o niej myślę i zastanawiam się czy między nami może coś być. Nawet wiem, gdzie pracuje. Chętnie bym ją zaprosił na randkę, ale jednocześnie boję się, że mnie wyśmieje albo, że się skompromituje.
User Forum

Krzysztof

w zeszłym roku
Bogumiła Nitkowska

Bogumiła Nitkowska

Zawsze warto spróbować, ale z umiarem. Można zacząć od luźnej rozmowy, być przyjaznym i wykazać zainteresowanie. Niekoniecznie musi być to od razu randka. Poznawanie się stopniowo może złagodzić obawy przed ewentualnym odrzuceniem. Najważniejsze to być uważnym na sygnały drugiej osoby i z szacunkiem się do niej odnosić.

w zeszłym roku
Justyna Czerniawska (Karkus)

Justyna Czerniawska (Karkus)

Dzień dobry,

rozumiem, że to może być trudna sytuacja, ale ważne jest, aby podszedł Pan do tego z rozwagą i szacunkiem. Myślę, że na początek warto wyrazić swoje uczucie otwarcie. Może warto spróbować wybrać moment, gdy obie strony są swobodne, a atmosfera jest luźna (brak tłumów ludzi czy sytuacji służbowych). Choć to łatwiej powiedzieć niż zrobić, proszę postarać się być pewnym siebie. Może warto zaprosić ją na rozmowę w sposób, który wyraża Pana zainteresowanie, ale nie naciskać zbyt mocno. Może warto na początek zaproponować takie luźne spotkanie, bez zobowiązań. To może być kawa lub spacer. 
Proszę pamiętać, że wszelkie decyzje dotyczące życia osobistego są indywidualne, i to, czy zdecyduje się Pan działać, zależy tylko od Pana. Ważne jest jednak, aby być szanującym i zrozumiałym wobec innych ludzi. Powodzenia!

Pozdrawiam serdecznie,

Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta 

w zeszłym roku
Iwona Lassota

Iwona Lassota

Dzień dobry, emocje i uczucia jakie przeżywamy są dowodem na nasze człowieczeństwo a nie powodem do wstydu.

Są też przeważnie bardzo istotną informacją zwrotną o tym czego potrzebujemy, co lubimy a czego nie lubimy, gdzie znajdują się nasze granice, co jest dla nas ważne.

Pozdrawiam i życzę odwagi w autentycznym byciu sobą,

Iwona Lassota

w zeszłym roku

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jak poradzić sobie z utratą bliskiej przyjaciółki i odbudować swoją tożsamość?

doświadczyłam czegoś, co strasznie mnie poruszyło - straciłam bliską przyjaciółkę, z którą spędziłam wiele lat. 

to było jak nagły cios w serce, opierałam na tej relacji tyle rzeczy w życiu. Staram się zrozumieć, co się właściwie stało i dlaczego nasza przyjaźń się rozsypała. 

Doświadczam całego spektrum emocji, od smutku i żalu, przez złość, aż do rozczarowania. Czasami nie umiem zatrzymać tych myśli o tym, „co by było, gdyby...” czy ktoś mógłby mi doradzić, jak przetrwać ten czas? Czuję, jakby część mnie zaginęła i nie wiem, jak się pozbierać. Myślę nad tym, co mogę zrobić, żeby zrozumieć własne uczucia i zacząć na nowo układać swoje życie. 

Proszę o rady, bo już nie mogę tak żyć

Zaczęłam cieszyć się sobą, gdy partner jeździł do rodziców w każdej wolnej chwili. Teraz znów nie widzę go dłużej.

Mam problem albo ze sobą, albo w związku partnerskim. 

Jestem w związku od 8 lat z jednym partnerem, nie mamy dzieci (bo nie chcę) ani ślubu (nie czuje potrzeby robienia takiej uroczystości). Ale do sedna.... 

5 lat temu zachorowała na raka jego mama. Teściowa bardzo nas lubiła. Niestety miesiąc temu zmarła po długich męczarniach. Była bardzo zżyta z synem (moim partnerem). Przez cały okres naszego związku poświęcał jej każdy wolny moment życia. Dodam, że mieszkamy w Niemczech, a teściowie w Polsce. Mój partner przez dłuższy czas jeździł w każdy weekend do Polski, aby odwiedzić rodziców, każdy urlop spędzaliśmy u niego w domu rodzinnym. 

Ona, jako kochająca matka, bardzo dbała o swojego syna. Kupowała mu ciuchy, robiła śniadania, dzwoniła 2 razy dziennie. Ich rozmowy były przesiąkniete miłością i tęsknotą za sobą. Na początku naszego związku to akceptowałam. Sama studiowałam zaocznie, więc było ok. Później ta ich miłość i czułość zaczęła mi przeszkadzać, bo...on spędzał z nią czas, a nie ze mną. Na wakacje jeździłam z własną mamą lub z koleżankami. 

W pewnym momencie zaczęło mi to przeszkadzać. Zrobiłam kilka awantur i...zjazdy do Polski odbywały się co drugi weekend. Z czasem jak choroba teściowej postępowała, było mi coraz gorzej prosić mojego partnera, aby został ze mną i spędził ze mną czas. Zaczęłam sie od niego odsuwać - stał mi się obojętny. Utwierdziłam się przez ten czas w przekonaniu, że samej mi najlepiej. Ale swoje wycierpiałam, marząc o miłości. 

Dzisiaj jestem największym samotnikiem na świecie - nauczyłam się cieszyć swoją osobą, ale to dobrze. Problem jest w tym, że kiedy ona umarła, kiedy ja już tak bardzo się odsunęłam od niego, on bardzo mnie potrzebuje. Wspieram go jak mogę, ale często jest tak, że jestem na niego wściekła, że jest smutny. Mam też wyrzuty sumienia, że zabraniałam mu odwiedzać ją jak jeszcze żyła. 

Problem nr.1.: Czy jestem bardzo złym człowiekiem, że nie potrafię mu tak współczuć i że często mnie denerwuje jak on sie smuci? Nie pokazuje mu tego, ale tak czuje. Nie wiem, może nie umiem już doznawać pozytywnych uczuć. Nie umiem sobie poradzić z tym, że jestem taka zła.

Problem nr. 2: Jego Tato, wygląda na to, że przejął rolę swojej żony w opiece nad synem i teraz on mu płacze do słuchawki, żeby przyjechał, bo tęskni. Namawia go do brania chorobowych, aby tylko spędzał z nim czas. Ogólnie 6 tygodni jest już w Polsce. Widzimy się średnio co 2 tygodnie. Nie dźwignę tego juz. Moja podłość nie zna granic.... Jego mama umarła i się pocieszałam w duchu, że w końcu mój Partner zacznie żyć swoim życiem, ale wygląda na to, że teraz cała uwaga zostanie przerzucona na ojca. Mam poczucie, że jestem złym człowiekiem, że tak myślę i nie wiem czy mogę sobie jakoś pomóc. Nie jestem też przekonana czy aby na pewno moje podejście jest złe..... Mam też z tyłu głowy, że wychowałam się bez ojca, mama nie do końca okazywała mi miłość i może nikt mnie nie nauczył, na czym polega relacja rodzinna i może wszystkie emocje, jakie mną szarpią, to moja wina. Z góry dziękuję za odpowiedź, jeżeli taka się pojawi.

Mój partner chyba czasem próbuje mnie odciąć od rodziny.
Mój partner chyba czasem próbuje mnie odciąć od rodziny. Zawsze z rodzicami byliśmy bardzo zżyci, zawsze mogli liczyć na moją pomoc i wzajemnie. Natomiast odkąd przeprowadziłam się bliżej, mój partner ma pretensje, że za często jestem u rodziców i jak tylko chcą, żeby gdzieś z nimi pojechać, to mówi, że niańczę ich jak dzieci. Ostatnio mieli zepsute auto i biorąc pod uwagę fakt, że jestem w ciąży i siedzę w domu, a mamy 2 auta to zapytali, czy moglibyśmy im pożyczyć jedno do czasu naprawy, bo nie mają możliwości przemieszczać się do pracy, to usłyszałam, że niech sobie autobusem jeżdżą, że są nieporadni, że wiecznie czegoś chcą, że auta się nie pożycza i mam się zastanowić czy bardziej zależy mi na nich, czy na nim, bo on ma już dość tego i następnym razem się spakuje i wyjdzie, bo przerastają go ciągle ich problemy... On wychowywał się bez matki, z ojcem nie mają najlepszych relacji i nie rozumie mojej potrzeby pomocy rodzicom. Jak mam z nim rozmawiać? Nie chce się denerwować w moim stanie, ale nie chce też zostawiać rodziców bez pomocy. Czuje, że coraz bardziej to we mnie siedzi i robię się kłębkiem nerwów. Nie chce stracić zarówno partnera, jak i rodziców...
Nadopiekuńczy rodzic a decyzja o wyprowadzce do chłopaka - co robić?

Witam, Od dłuższego czasu męczy mnie pewien problem i chciałabym prosić o radę. Chodzi o moich rodziców. 

Od zawsze byli nadopiekuńczy i chcieli kontrolować wszystko, co robię. Pomimo to, że mam już prawie 20 lat, to sytuacja nie uległa zmianie. Mój ojciec pozwala mi na większość rzeczy, jednak moja mama przesadza. Nigdy mi nie pozwala jeździć do mojego chłopaka, który mieszka ok. 30 minut od mojego miasta, a jeżeli tam już jeździłam, to za zgodą ojca, a potem mama była na mnie obrażona. Mam dosyć tego, że chce za mnie decydować w każdej kwestii, bo mimo tego, że z nimi mieszkam, to powinnam mieć jakieś swoje zdanie. Takich sytuacji było dużo, ale szkoda o nich pisać. Chciałabym jedynie napomknąć o najnowszej, ponieważ zachowanie mojej matki mnie bardzo wkurzyło. 

Uparłam się, że na sylwestra pojadę do swojego chłopaka, gdyż przez moją matkę on cały czas musiał do mnie przyjeżdżać, a nie ja do niego i u nas był już chyba z 30 razy a ja u niego z 5. 

Miałam zostać na 4 dni, ale zdecydowałam i zostałam na 2 tygodnie. Chciałam w końcu mieć swój wybór, dlatego postanowiłam dłużej zostać. Moja mama zaczęła mi robić o to problemy, mówić, że kobiecie nie przystaje siedzieć u obcych ludzi tyle czasu (chociaż mama chłopaka sama mnie przekonała, żebym została) i no moja zrobiła z tego aferę. 

Obraziła się na mnie i przestała do mnie pisać i się odzywać. 

Jak zadzwoniłam do ojca, żeby powiedzieć, kiedy wrócę, to on po prostu powiedział, że okej i tyle, ale moja mama przesadziła. Następnego dnia ojciec zadzwonił do mnie i się drze, że przeze mnie mama płacze i że nie je. Sam potem powiedział, że wzięła go na litość i się okropnie zachowała. Jak tylko wróciłam do domu, to dalej miała focha, a potem skarżyła się ojcu, że to ja mam ją w dupie. Nie wiem, czy to przez to, że mnie nie było 2 tygodnie w domu, ale odkąd tu jestem, to czuje się nieswojo i smutno. 

U chłopaka miałam z kim porozmawiać i miło spędzałam czas, a u mnie jest po prostu chłodno. Myślałam nad znalezieniem pracy lub stażu gdzieś obok niego i żeby się do niego wprowadzić (to nie byłby problem), bo po prostu u siebie czuje się fatalnie, jakbym była gościem. Nie wiem, co robić, bo mogę przez to stracić kontakt z rodzicami, ale z drugiej strony nie wyrabiam w domu i cały czas marzę, żeby wrócić do domu chłopaka, bo było mi tam lepiej. Powiem jeszcze, że mój brat wyprowadził się w bardzo młodym wieku, bo też miał dosyć rodziców. 

Czy wyprowadzka do chłopaka to dobry pomysł, czy mam poczekać?

Mąż mnie unika, nie uprawiamy seksu, a sam codziennie się masturbuje i ogląda filmy pornograficzne - co robić?
Mam problem z mężem od dłuższego czasu mnie unika , nie ma współżycia seksualnego. A sam codziennie się masturbuje podobno przez sen i ogląda filmy pornograficzne i ciągle mnie obwinia że to moja wina i że go bardzo wkurzam już nie wiem co robić . Czy bardzo się staram jakoś to uratować tym bardziej mam myśli samobójcze ciągle mi się płakać się chce . Nic mnie nie cieszy
Jak zaakceptować przeszłość partnerki i radzić sobie z niesmakiem oraz lękiem związanym z jej byłym związkiem?

Dzień dobry. Nie mogę pogodzić się z przeszłością mojej partnerki, we wcześniejszym związku miała o 20 lat starszego faceta, który był bardzo bogaty, kupował jej często drogie prezenty, zapłacił za nią za bardzo drogie wakacje, jeździła z nim jego luksusowymi samochodami. Ukrywała ten związek przed rodzicami, bliskim znajomym powiedziała o tym związku. Zapytałem się mojej dziewczyny wprost czy był to układ sponsorowany, odpowiedziała, że nie, kupując jej te drogie wakacje i prezenty wyrażał uczucie do niej. Ale i tak cały czas mam niesmak, odnoście przeszłości mojej partnerki, i odczuwam lęk, że nie mogę zaakceptować jej przeszłości, pomimo że teraz ja bardzo kocham. Proszę o udzielenie jakiejś rady, czy partnerka kłamie odnośnie tego, że był to układ sponsoringowany? Jak zaakceptować jej przeszłości, sprawia mi to ból

Rozwiodłem się 2 miesiące temu. Była już żona niemal od razu po rozstaniu ze mną weszła w nowy związek.
Witam. Rozwiodłem się 2 miesiące temu. Była już żona niemal od razu po rozstaniu ze mną weszła w nowy związek. Twierdzi, że jest szczęśliwa itp., ja w to nie wnikam. Nurtuje mnie jednak co innego. Średnio raz w tygodniu w dyskusji musi mi wypomnieć, że teraz po rozwodzie zacząłem się spotykać lub spotykam się z taką czy taką dziewczyną. Ogólnie nie ma głębszej wymiany zdań, żeby ona nie wetknęła właśnie elementu jakiejś relacji z mojego życia prywatnego. Nie wiem, o co jej chodzi, co ona może mieć na myśli. Na takie pytania mi nie odpowiada, a gdy mówię jej, żeby zajęła się sobą, to jak wcześniej wspomniałem kilka dni i od nowa. Dodam, że z obserwacji jej nowy związek jest chyba dosyć burzliwy, a ja po naszym rozstaniu zacząłem przykładać większą wagę do swojego wyglądu itp. Pozdrawiam
Chcę odejść od męża, ponieważ jestem bardzo nieszczęśliwa i cierpiałam przez lata. Mąż nie pozwalał mi na życie, wiecznie oskarżał. Chcę być szczęśliwa.
Jestem 16 lat po ślubie. Spotykaliśmy się przez 2 lata przed ślubem. Ja jestem Polką, a mąż Meksykaninem. Ja mam 38 lat, a on 41. Mamy 14 letnią córkę. Mąż od samego początku był głupio zazdrosny i mi nie ufał. Zawsze mi powtarzał, że on nie ufa nikomu włącznie ze mną. Jedyną osobą, której ufa to jego mama. Męża zadrość to nie była tak tam sobie normalna zazdrość. Zawsze byłam obwiniana o zdradę. Widział w swojej głowie, wmawiał sobie rzeczy, których nie było. Byłam oskarżona o potencjalną zdradę, bądź flirtowanie prawie ze wszystkimi naszymi znajomymi (mężczyznami), jego bratankiem, mojej macochy synem. Jeśli mężczyzna na mnie spojrzał na spacerze, to ja musiałam słuchać jak to ja go sprowokowałam, żeby na mnie spojrzał. Jak jechaliśmy na rowery, to zakładał, że ja jadę i gapię się na wszystkich mężczyzn kierowców. Jak pracował na nocki, to wmawiał sobie i mnie, że ja pewnie kogoś do domu przyprowadzam. Ja nie mogłam mieć znajomych w sensie, żeby wyjść sobie na kawę z koleżankami z pracy, bo podejrzewał, że byłam z facetem, więc nigdy nie chodziłam. Nie chodziłam na żadne imprezy świąteczne w pracy, zawsze znajdowałam wymówkę, żeby nie wyjść ze znajomymi, bo wiedziałam, że on powie nie i zrobi awanturę. Jeśli ktoś z pracy, ze znajomych zaoferował podwieźć mnie do domu pracy (mężczyzna) nie było w ogóle mowy. Musiałam się jego najpierw spytać, bo inaczej wiedziałam, że będzie awantura a i nawet jak spytałam, to mówił, że nie mogę, że mam autobus to żebym jechała autobusem. Nie mogę z nim rozmawiać o pracy. On mówi, że chce wiedzieć jak mi minął dzień, ale jak tylko wspomnę mężczyznę, to odrazu wielka gęba i sarkastyczne komentarze. Jak nie mam zasięgu na telefonie, to mnie obwiniał, że specjalnie wyłączałam i że pewnie gdzieś coś z kimś robiłam. Jak raz pojechałam do pracy autem, to mi sprawdził licznik i to źle na dodatek i po powrocie mi zrobił awanturę. Nie pamiętał ile było na liczniku, ale założył, że przejechałam za dużo mil i że pewno pojechałam do pracy, powiedziałam, że mam jakąś wizytę u lekarza i pojechałam sobie Bóg wie gdzie. Przez 18 lat razem, ani razu nie byłam na żadnych świątecznych imprezach. W zeszłym roku poszłam na galę rozdania nagród z pracy. Elegancka impreza, obiad, garniturki, długie suknie. Mąż przez 3 dni się do mnie nie odzywał. Wiecznie mnie kontroluje i sprawdza. Do swego czasu, non stop mnie śledził na radarze, aż go wykasowałam z telefonu. Muszę mu zdawać sprawozdanie z każdego dnia. Mąż jest bardzo dobrym człowiekiem, dobrym ojcem, ciężko pracuje od dzieciństwa. Ja sobie zawsze wmawiałam, że ten malutki jego problem nie jest taki duży i skoro on nie może sobie z tym poradzić, to ja będę z tym jakoś radziła. Nigdy męża nie zdradziłam i nie dałam mu powodu, żeby tak się zachowywał. Zawsze mi powtarzał o każdej kłótni, jak ja już przeprosiłam za coś, czego nie zrobiłam, żebym nie dawała mu powodów to nie będzie kłótni. Żeby nie dawać mu powodów, musiałabym zamknąć się w domu. Wmawiałam sobie, że to jest mały problem, ja sobie z tym będę radziła, on nie musi skoro nie wie jak. Aż w końcu, po 18 latach, coś we mnie pękło. Od ponad roku, jedyne o czym myślę to jak ja bardzo chce zakończyć to małżeństwo. Jak ja chce mieć normalne życie, gdzie mówię mu "słuchaj, idę na kawę z koleżankami, wrócę kiedy wrócę" bez żadnych pretensji. Życie gdzie mówię, że mam party na wigilię w pracy i idę, bo mam ochotę. Po raz pierwszy od 18 lat poszłam na party w pracy na wigilię no to mnie oskarżył o zdradę, bo powiedziałam, że tańczyłam. Ja już od długiego czasu nie czuję się szczęśliwa. W pracy znajduje sie we łzach praktycznie non stop, co kiedyś mi się nie zdarzało. Jak mąż się do mnie zbliża to ja go nie chce, a kiedyś pomimo tych okropnych momentów, zawsze się tuliliśmy, siedzieliśmy razem, robiliśmy wszystko razem. Jak mąż mnie całuje, to nic nie czuje. Nie potrafię go całować tak jak kiedyś i myślę, żeby przestał. W ogóle nie mam pragnienia na seks, a jak już dojdzie do seksu, to robię to tylko dlatego, że wiem, że on potrzebuje. Leżę i myślę kiedy on skończy, żeby jak najszybciej. Mąż zawsze lubił wymyślać różności podczas seksu i czasem nie miałam z tym problemu, a czasem nie chciałam, ale i tak zawsze było po jego myśli bo wiedziałam, że jeśli coś powiem to się obrazi. Teraz, nie mam ochoty na żadne zabawy przed, bądź w trakcie seksu. Mam orgazm, ale za nim co, to nic nie czuje. Leżę tam praktycznie jak kłoda i zaciskam pięści. Mąż myśli, że to się da naprawić, jak mnie strasznie kocha, ale ja czuję, że on mnie odepchnął na maxa i że już nie ma odwrotu. Nawet jeśli byłby mniej zazdrosny, jak ja mogę być szczęśliwa w związku, gdzie nie mam do niego takich uczuć jak miałam. Szkoda mi go, dlatego to dalej ciągnę, ale nie mam do niego uczuć. Poza tym, w przeciągu ostatniego roku, jak te przypadki się nasiliły, zbliżyłam się do kolegi w pracy. Nic nie zrobiłam, bo uważam że to nie w porządku zdradzić kogoś. Jedynie co to mnie kilka razy przytulił jak płakałam, a tak po za tym to nic. Dużo rozmawialiśmy, bo też przeszedł przez coś podobnego i dzień po dniu obudziły się we mnie do niego uczucia, silne uczucia i w nim również. Widzę siebie z kolegą, ale nie odrazu. Najpierw chciałabym czasu sama. Widzę, że mogłabym być znowu szczęśliwa, ale żal mi męża i nie wiem co mam zrobić. Jeśli z mężem zostanę, to będzie tylko dlatego, że mi go szkoda, ale w głębi duszy wiem, że nigdy nie będę szczęśliwa i nigdy nie będzie tak jak było. Córka też przez to wszystko cierpi, bo widzi jak się od siebie odsunęliśmy, widzi, że ja cierpię, widzi mnie za często we łzach.
Nie jestem pewna czy nadal kocham swojego męża. Cieszę się jak odjeżdża w delegacje.
Mam problem. Nie wiem czy nadal kocham mojego meza. Jesteśmy małżeństwem 6lat. Doczekaliśmy się po dłuższych staraniach synka. Ma dwa lata. Mieszkamy u moich rodziców ponieważ by zaoszczędzić i nie wynajmować mieszkania. Mąż pracuje w delegacji wraca po dwóch tygodniach do domu, a ja cieszę się tak jest. On ma wiecznie jakieś pretensje do moich rodzicow. Zaś oni jak widzą że on się do mnie źle odezwie lub nie zajmuje się dzieckiem też mi dają przytyczki. Jestem tak tym wykończona. Jestem dla niego miła żeby tylko nie było kłótni i żeby oni tego nie słyszeli. On wiecznie zmęczony i znudzony. Nigdzie nie chce wychodzić bo jemu się nie chce. Chociaż mamy opiekę do dziecka. Przed ślubem był całkiem innym człowiekiem, a z roku na rok po ślubie co raz gorzej. Ma okropny charakter jest skapy. Muszę taić że sobie coś kupiłam lub kombinować bo on wiecznie ma problem po co kupiłam sobie jakieś ubranie. Jestem tak nim zmęczona, że jak odjeżdża to ja się cieszę. Nie wiem co ze sobą robić, dostaję ataków nerwów że cała się trzęsę. Nie wiem co mam z tym zrobić.
Jak mam odbierać nagłą czułość partnera po zerwaniu jego kontaktów z koleżanką?
Od lutego mąż często utrzymywał kontakt z koleżanką z pracy, rozmawiał do 4 rano na wideo rozmowie, mnie unikał. Zero sexu przytulenia itp. Postawiłam jasno albo ja albo ona. Usunął numer telefonu, zablokował. Ponoć nie rozmawiają już w pracy. Teraz mówi mi ciągle tylko ty, ja kocham cię kochanie. Pisze nawet na messenger i poprzez telefon mi słodzi. Przytula, sex jest, pieści. Chce wychodzić ze mną wszędzie. Czy takie zachowanie od zakończenia znajomości z a'la koleżanką oznacza, że mnie z nią zdradził, zdradzał czy po prostu kocha mnie szczerze, jak mam to odbierać?
Trudności w relacji z mężem - w komunikacji, w jego podejściu, w seksie.
Dzień dobry, mój mąż ma problemy z erekcją, na początku mówił, że to przejściowe, teraz mówi, że martwi się chorą mamą i nie może się skupić. Udało mi się namówić go na wizytę u seksuologa, był już na 4 spotkaniach, ale nic się nie zmienia, natomiast on uważa, że wygadał się specjaliście i to wystarczy. Dodam, że przeważnie to ja inicjuje zbliżenie, mąż często mówi, że nie ma ochoty lub jest zmęczony. Nie mamy dzieci, mieszkamy razem, ten problem ciągnie się już z dwa lata,podczas gdy znamy się 4.Chciałabym mieć dziecko, ale nie widzę go w roli ojca. Mam wrażenie, że to ja noszę spodnie w związku i mąż oczekuje, że będę mu współczuć z powodu choroby jego mamy, która stała się wymówką na wszystko. Nie mogę z nim szczerze porozmawiać, bo na wszystko mi przytakuje i nic z tym nie robi, dopiero kiedy robię mu awantury i zaczynam płakać bierze się w garść.
Witam. Mam 31 lat i prawie 6-letnią córkę. Pół roku temu zakończyłam swój 7-letni związek
Witam. Mam 31 lat i prawie 6-letnią córkę. Pół roku temu zakończyłam swój 7-letni związek z partnerem, który nie był udany. Ciągle byłam sama z dzieckiem, gdyż mój partner wolał towarzystwo kolegów i używki. W końcu powiedziałam - dość. Ciągle byłam w nerwach, były kłótnie, wyżywanie się na dziecku w postaci podnoszenia głosu. Odkąd odeszłam, mieszkam sama z córką, wynajęłam mieszkanie. Czuję się samotna i nie mam chęci na nic... Nie chce mi się często kąpać, malować, sprzątać czy gotować. Nie należę do osób leniwych, wręcz odwrotnie. Od dłuższego czasu brak chęci na cokolwiek. Córka daje w kość, jest nieposłuszna, często sobie nie radzę, krzyczę na nią, a potem gdy pójdzie spać, to żałuję tego... Przestałam się sobie podobać, stałam się jakby zdziadziała... Od miesiąca nie pracuje, ponieważ firma nie przedłużyła mi umowy... Nie mogę spać w nocy, bo ciągle myślę o wszystkim, martwię się, co będzie, jak sobie dam radę... Czy to jest depresja?
Co mogę zrobić w sytuacji, gdzie mój chłopak ma wręcz zbyt bliską relację ze swoją mamą? Jest to dla mnie znaczna przesada.
Witam serdecznie, Od jakiegoś roku mam chłopaka i mam problem z tym, jaką ma relację ze swoją mamą, wcześniej też byłam w różnych związkach i nigdy nie doświadczyłam tego problemu. Sytuacja wygląda tak, iż mamy do siebie około 130 km, więc mamy możliwość widzieć się tylko w weekendy i tu zaczyna się problem, gdyż czasami zdarza się tak, że widzimy się tylko jeden weekend albo wcale, ponieważ jego mama ciągle czegoś od niego chce nawet wiedząc, że ma przyjechać do mnie. Czasami mój chłopak mówi mi, że nie wie czy zobaczymy się w weekend, ponieważ nie wie jakie plany ma jego mama ( nie chcę żeby każde nasze spotkanie było uzależnione od jego matki i jej planów a często tak właśnie jest)... Dodam, że nie jest on jedynakiem, ma jeszcze siostrę, choć, jak twierdzi, nie może na nią liczyć a mam wrażenie, że na niego spadła cała odpowiedzialność, gdyż z tego co wiem jego rodzicom nie układa się w małżeństwie i jego matka nie może liczyć na swojego męża, czasami mam wrażenie, że bardziej niż jak syna traktuje go jak partnera... Ostatnim razem nie zobaczyliśmy się dlatego, iż jego matka chciała jechać i kupić sobie garnki... czasem mam wrażenie, że robi to specjalnie, żeby zepsuć nasz związek, ale najgorsze jest to, że on albo nie chce tego widzieć albo tego nie widzi. Często bywają również sytuacje, że gdy rozmawiam z nim przez telefon jego mama akurat wtedy coś od niego chce albo pogania go, żeby kończył albo przychodzi do niego z mało istotnymi rzeczami i go zagaduje co bardzo mnie irytuje... Mam wrażenie, że mają bardzo bliską aż toksyczną relację, o ile rozumiem mieć bliską relację ze swoją mamą, bo sama taką mam o tyle tu wydaje mi się to dziwne, że 26 letni chłopak spędza tyle czasu z mamą, bardzo często rozmawia z nią przez telefon, mam też dziwne wrażenie, że cały czas o niej mówi, a jak już jest u mnie to ona ciągle do niego pisze, dzwoni, wysyła mu jakieś rzeczy, chociaż wtedy on nie jest na każdy jej telefon i zdarza się tak, że potrafi nie odpisywać albo nie odbierać, dlatego tym bardziej tego nie rozumiem. Czuję, że jestem na drugim miejscu i gdyby miał wybierać to wybrałby swoją mamę, czuję, że jeżeli nie zrobię czegoś z tą sytuacją to ten związek niedługo się zakończy... Próbowałam mu dyskretnie sugerować, że mi to przeszkadza, ale on na to nie reaguje. Nie wiem jak miałaby wyglądać nasza dalsza przyszłość skoro jest tak związany z mamą, bo nie sądzę, że byłby zdolny do przeprowadzki 130 km od niej, tak jak to mówił na początku znajomości. Co mogę zrobić w tej sytuacji? Bardzo proszę o pomoc. Pozdrawiam
Trudna relacja z ex-partnerem
Jestem osobą homoseksualną . Byłem z partnerem 8 lat, po rozstaniu łączyła nas intymna relacja gdzie rodzinie mówiłem że nic nie ma między nami - po jakimś czasie wyszło to na jaw. Próbowałem go odtrącić by sam zrezygnował ze mnie , bezskutecznie . Poznałem kogoś nowego , bałem się aby ex nie dowiedział się o nowej relacji i żyłem w bańce . Wypisywał do mnie, wysyłał zdj zachęcające do spotkań i początkowo się wzbraniałem ale po jakimś czasie przekonał mnie do tych spotkań ( chciałbym zaznaczyć że ex moim zdaniem jest toksyczny , próbuje mieć władzę nad wszystkim i nad wszystkimi , lubi stawiać mnie w złym świetle choć wiem że to moja wina . W grę również wchodził „chemsex” gdzie nie domownica byłem świadomy , wykorzystał to nagrywając i robiąc zdjęcia . Gdy parę dni wyszło na jaw moje jakby podwójne życie - zaczął szukać mojego partnera w internecie , znalazł go i wysłał mu to co zrobił opisując sytuację między nami , do mojego szwagra też wysłał wiadomości i zdjęcia . Mam wrażenie że jestem chory psychicznie i nie umiem odciąć się od ex , nie umiem sobie poradzić z tym , nie wiem jak walczyć . Przez moment miałem myśli że nie nadaje się do życia z ludźmi . Czy może ktoś mi pomóc z tego wyjść ponieważ moje życie to stek kłamstw
Do kogo powinien udać się mąż uzależniony od internetowego kontaktu z innymi kobietami?
Próbujemy z mężem znaleźć pomoc. A mianowicie, mąż jest uzależniony od pisania przez Internet z innymi kobietami o seksie, nawet jeżeli w naszym związku wszystko gra. Z mojej strony niczego mu nie brakuje, mamy razem dzieci, a ja nie mogę tego dłużej tolerować. Czy mąż powinien się udać do psychologa, psychiatry, a może bardziej seksuologa? Czy to jest problem, jeżeli on non stop do tego wraca?
Partner po kryjomu zakłada konta na portalach randkowych - czy to może być choroba?
Witam , jestem z partnerem 8 lat mieszkamy razem od 3 MSC od poznania się do teraz , nie mamy ślubu ani dzieci partnerowi nigdy to nie było potrzebne chodź ja chciałam ale tak bardzo go kochałam że szanowałam jego zdanie . Mieszkamy za granicą i tutaj oboje pracujemy wszystkie koszty mieszkania jedzenia dzielimy na pół, co miesiąc partner przypomina mi się że mam zrobić przelew za mieszkanie i za jedzenie bo on nie będzie za mnie płacił ( przykre ale prawdziwe ) w kwestii pieniędzy niestety jest bardzo zaborczy że jak coś chcemy to muszę sama sobie kupić ,ale do setna. W ciągu tych 8 lat zauważyłam że partner , wchodzi na strony dla dorosłych , zawsze miał wymówkę że to nie on i że to jakieś reklamy . Zdarzyło się że miał konto na portalu randkowym, ale nie miał tam swoich zdjęć ani prawdziwego imienia . Wybaczyłam bo z nikim nie pisał tylko sobie przeglądał ( obawiam się że jest to problem z sexem)aż do dzisiaj zobaczyłam że znowu założył sobie kilka kont na portalach randkowych ( niemieckich , albańskich , wietnamskich ) i tam ma konto ze swoim prawdziwym imieniem data urodzenia itp , ale zdjęcie jest kogoś innego z internetu. W opisie jest napisane że szuka kogoś do związku i jest chętny na przeprowadzkę . Uważam , że to jest jakaś choroba nie zachowuje się tak w życiu codziennym . Dodam że planowaliśmy w najbliższym czasie zakup domu na kredyt wspólnego na 15 lat . Co o tym myślicie czuje się zdradzona i oszukana mam dość . Powiedział mu o tym co to jest , zrobić dziwną minę i powiedział żebym sobie nic nie wymyślała tak się zakończyła ta rozmowa . Mam 28 lat on 32 , jesteśmy raczej osobami które wolą sprzedać czas we dwoje . Tym bardziej on lubi jak mu się nie przeszkadza często siedzi wieczorami na laptopie do późnych godzin wieczornych. Pracujemy po 11 h i nasze życie kręci się wokół pracy i domu , w czym jest problem jak sobie pomóc nam ? Czy można to jakoś naprawić i czy on wgl mnie kocha .
Siostra zwraca rodzinie uwagę, by nie czegoś nie mówić jej córkom, mimo że córki nie mają nic przeciwko.
Jak mam postępować z siostrą ,która ma dwie córki. Mam bardzo dobre relacje z nimi jako ciocia, mimo iż zdarza się, że rzadko je widuję. Sama nie mam dzieci z racji choroby. Nie narzucam się...często z siostrzenicami rozmawiam o różnych rzeczach. Bardzo często siostra zwracała mi uwagę jak siostrzenice były małe, że mam "tak do nich nie mówić w sensie zdrobniale" albo jak zwróciłam siostrzenicy uwagę, żeby tak albo inaczej nie robiła, bo coś źle robi, to zaraz usłyszałam od siostry ,że tak nie mówić, bo będzie siostrzenicy przykro, co zdarzało się bardzo często wielokrotnie...albo z druga starszą zaczęłam rozmawiać o szkole, pytać gdzie na studia chce,razem z siostrzenicą rozmawiałam normalniem może do tego albo tamtego miasta,oczywiście usłyszałam, że mam z nią o tym nie rozmawiać ,niech sama decyzję podejmuje. Czasem to już mnie się odechciewa w ogóle z siostrą rozmawiać. Czy w pytaniu gdzie chcesz iść na studia albo skoro wybrałaś dwa miasta to może fajnie tutaj jakbyś poszła, jest coś niewłaściwego?Czasem bywa, że mamy się spotkać, ale w pracy coś wypadnie i muszę przełożyć z siostrzenicami spotkanie to zaraz pretensja siostry, gdzie siostrzenice rozumieją bez pretensji. Czasem mimo iż nie jest to wina moich siostrzenic, nie chce mi się z nimi gadać, bo zaraz znowu będzie ze strony mojej siostry coś nie tak, że coś nie tak. Zawsze zarzucała nam, matce, ojcu, mnie, że powiedzieliśmy coś nie tak i "siostrzenicy będzie przykro". Ale my nic obraźliwego nie mówimy, najwyżej zwrócimy uwagę, że nie rób tak, bo coś sobie zrobisz, nie tak trzymasz np długopis itp. O co chodzi siostrze "...będzie jej przykro". Nie mam dzieci , nie narzucam się siostrzenicom,staram się je wysłuchać, zrozumieć, czasem coś doradzić.
Mój chłopak ma depresje - jak mogę mu pomóc?
Jestem w związku 5 lat, mój chłopak po raz 3 przechodzi przez depresję, powtarza że ma kryzys w związku, chce nas ratować ale nie wie jak. Gdy zapytałam że nie potrafię zrozumieć problemu pomiędzy nami to powiedział że problemem są jego uczucia. Przy wcześniejszej depresji było podobnie, chodził na terapię i wyszedł z tego. Teraz też chodzi na terapię ale chyba teraz jest o wiele ciężej. Czuję się bezsilna, co mam robić? To jest najważniejsza osoba w moim życiu
Na początku października poznałam nowych znajomych z różnych państw w ramach wymiany. Wśród nich była między innymi grupka Turków. Z jednym z nich się zakumplowałam
Postaram się opisać krótko, ale niestety jest to trochę skomplikowana sytuacja albo ja po prostu za dużo myślę, ale sobie nie radzę emocjonalnie z tym wszystkim. Na początku października poznałam nowych znajomych z różnych państw w ramach wymiany. Wśród nich była między innymi grupka Turków. Z jednym z nich się zakumplowałam i wpadł mi w oko. Potem jednak dowiedziałam się, że ma dziewczynę, więc odpuściłam. Po tym czasie zaczął do mnie pisać inny z nich i tak bardzo urzekł mnie swoją inteligencją, że po paru spotkaniach się zakochałam, ze wzajemnością. Nie traktowałam go jako "nagrody pocieszenia"; byliśmy bardzo zakochani, nie przypominałam sobie, żebym była kiedyś tak zakochana. Niestety potem wszystko zaczęło się psuć, bo wyszły różnice kulturowe, szczególnie w rolach w związku (chciał, abym jako żona była taką "poddaną"), a na dodatek po zerwaniu zaczęła się bardzo ciężka przemoc psychiczna, którą psychoterapeutycznie leczyłam, w międzyczasie żyjąc w strachu i ukrywając się do czasu jego powrotu do Turcji. Jestem studentką psychologii i wtedy z panią psycholog wstępnie oszacowałyśmy, że ten chłopak mógł mieć zaburzenia osobowości borderline, a także tak urojeniowo reagować po wzięciu zbyt dużej ilości leku Adderall (mimo że nie miał ku temu powodów), do czego się przyznawał. Po zerwaniu jeszcze dwa miesiące przekonywał mnie, bym do niego wróciła i była jego żoną, aż w końcu odpuścił. Przez cały czas trwania związku kumplowałam się z tym pierwszym kolegą, który wpadł mi w oko i który zresztą był kumplem mojego ówczesnego chłopaka. Później zerwał on z dziewczyną. Po moim zerwaniu pomagałam mu w różnych sprawach, aż w końcu zaczęliśmy się do siebie zbliżać i zostaliśmy parą. Nie była to romantyczna miłość jak z tym pierwszym chłopakiem, ale była bardzo głęboka, on był zupełnie inny. Również był z Turcji. Ten pierwszy miał taką władczą osobowość, a ten drugi był skromniejszy, zawsze się super dogadywaliśmy. Moja rodzina i przyjaciele bardzo mocno przeżyli tę sytuację z pierwszym chłopakiem, związaną z przemocą psychiczną, dlatego nie mówiłam im na początku o drugim związku z Turkiem, by ich nie ranić. Potem dopiero powiedziałam. On zawsze mówił, że to przetrwamy razem. Jedyne co mnie niepokoiło czasem to fakt, że mało rozmawialiśmy, gdy nie byliśmy razem fizycznie. Jestem aktywną osobą, więc często miałam bardzo zajęte dni i czasem trudno się było zobaczyć, jednak zawsze to rozumiał. Mówił, że nie chce mnie stracić, że mnie kocha i że jestem pierwszą dziewczyną, której mówi, że chce ją za żonę. To mi się wydawało takie prawdziwe. Po jakimś czasie coraz częściej dyskutowaliśmy o tym, że za mało rozmawiamy. Głównie to ja na to narzekałam, bo ja do niego pisałam lub dzwoniłam praktycznie cały czas. Później miałam jedną losową sytuację, w której go potrzebowałam, ale się źle zrozumieliśmy i trochę pokłóciliśmy. Wtedy powiedział mi, że nie czuje się sobą, że ma bardzo zły czas od dwóch ostatnich tygodni i że sądzi, że ma depresję. Od tamtego czasu wspierałam go najlepiej, jak mogłam, jednak on coraz bardziej się dystansował, chcąc być sam. Tęsknił za Turcją. Trzy dni temu napisał mi, że nie chce być teraz z nikim w relacji, bo wie, że nie da siebie w 100% i że najpierw musi odnaleźć siebie. Że mnie kocha, ale że on nie jest tym, kogo ja chcę. Od tamtej pory nie piszemy. Z jednej strony rozumiem, że to może być depresja, ale z drugiej bardzo mnie to boli. Bałam się wchodzić w następną relację po ciężkich przeżyciach psychicznych z byłym partnerem, jego kolegą, ale on mi obiecał, że będzie lepiej, że mam mu zaufać. Co mogę teraz zrobić? Praktycznie z dnia na dzień się zmienił i wyrzucił to wszystko do śmietnika. A może się założył z tym moim byłym chłopakiem? Bardzo dziękuję za odpowiedź i przepraszam, za tak długie pytanie, ale już naprawdę nie wiem, co robić, czuję, że to moja wina :(
Mam problem z zarządzaniem emocjami, mam też wrażenie, że czuję wszystko mocniej i niepohamowanie. Przez to rozstałem się z partnerką, co bardzo mnie męczy.
Witam. Mam bardzo ważne pytanie o co chodzi i dlaczego tak jest, że mimo że kocham swoją partnerkę i zależy mi na niej i to bardzo, po 4 latach związku się rozstaliśmy, ponieważ mimo że nie chciałem i nie chcę jej tego robić, to jednak ją ranię, okłamuje, krzywdzę, mimo że tego w ogóle nie chcę. W pewnym momencie też zaczynam się gubić w tym, co mówię lub pisze, mimo że chciałem ją wiele razy wesprzeć, coś doradzić - kończyło się zupełnie inaczej niż powinno, to znaczy, że dochodziło do kłótni, moich wybuchów, jakiś napadów złości. Mam jakieś przebłyski takiej normalności, że można ze mną o wszystkim porozmawiać, pośmiać się itd, ale powiedzmy drugi dzień nastaje i mam doła, nie chce mi się nic, nawet żyć, pełno wyrzutów sumienia i tym podobnych. Bardzo mnie to męczy, niestety nie stać mnie na psychologa prywatnie, a z nfz nadal czekam. W międzyczasie próbuję znaleźć odpowiedź o co chodzi, co jest ze mną nie tak, ponieważ nie chcę taki być. Bardzo ją kocham, próbuję z całych sił, aby do mnie wróciła, ale na przykład dziś jest super świetnie i wspaniale a na nazajutrz najczęściej jest obrót o 180 stopni. Bardzo proszę o pomoc, czuję lęk i obawy, wyrzuty sumienia, nieraz gniew i złość a jednocześnie strach, jakby wszystkie emocje naraz, których nie kontroluję. Nie kontroluję właśnie swoich odruchów, ja naprawdę nie chcę taki być, bardzo mnie to męczy. A co tym bardziej mówiąc jeszcze o mojej byłej partnerce. Wcześniej też myślałem, że sam się z tym uporam, ale im dłużej - tym gorzej, myślałem, że może to przez pracę czy stres i problemy finansowe, że to tak wszystko się połączyło. Dodam jeszcze, bo może być to kluczowe, ale choruję na SM a w moim przypadku Stwardnienie Koncentryczne typu balo.