Jak poradzić sobie z konfliktem w związku po kłótni?
M.S.

Justyna Bejmert
To, co Pani opisuje, pokazuje nie tylko napięcie, ale też emocjonalne zaangażowanie z obu stron. Taka drobna wymiana zdań potrafi uruchomić głębsze mechanizmy - poczucie bycia niedocenionym, niewysłuchanym czy niesprawiedliwie potraktowanym.
Z tego, co Pani pisze, wynika, że Pani intencje były żartobliwe, ale on poczuł się zlekceważony. Z kolei jego odpowiedź była dla Pani raniąca - nie tylko przez treść, ale przez ton i postawę. Obie strony poczuły się dotknięte, a potem zabrakło przestrzeni na spokojną rozmowę.
W takich momentach nie chodzi o to, kto pierwszy się odezwie czy „kto wygra”, ale o to, by przerwać błędne koło cichych dni, zanim wzajemny żal się utrwali. Może warto powiedzieć lub napisać do niego krótko i szczerze, że ta sytuacja Panią przytłacza i nie chce Pani przeciągać milczenia, bo zależy Pani na tej relacji. To nie oznacza „przegranej”, tylko dojrzałość emocjonalną.
Taka wiadomość nie musi od razu rozwiązać konfliktu, ale może otworzyć przestrzeń do rozmowy - najlepiej o tym, co tak naprawdę zabolało każdą ze stron. To dobra okazja, by ustalić, jak reagować, gdy jeden z Was poczuje się urażony, żeby następnym razem nie budować muru, tylko most.
Serdecznie pozdrawiam,
Justyna Bejmert
Psycholog

Monika Włodarkiewicz
Dzień dobry, sytuacja, w której para nie odzywa się do siebie po kłótni i rośnie frustracja jest trudna dla obu stron. Zastanawia mnie jak to jest, że odzywając się poczułaby się Pani, jakby się Pani poddała. Dlaczego Pani partner stał się Pani rywalem w jakiś rozgrywkach, przecież obojgu wam w gruncie rzeczy zależy, abyście mieli dobry i satysfakcjonujący związek, więc można powiedzieć, że macie wspólny cel.
Ważne jest nie to, kto się pierwszy odezwie, ale jaki będzie miała przebieg ta rozmowa. Odzywając się nie pokazuje Pani, że całkowicie czuje się Pani odpowiedzialna za tę sytuację. Warto zastanowić się, gdzie wydaje się Pani, że zachowała się Pani w sposób, który mógłby być przykry dla partnera i powiedzieć mu o tym. Poza tym ważne jest też co Pani w tym wszystkim poczuła i również o tym porozmawiać.

Maciej Woropaj
Dzień dobry! Tak bez poznania szerszego kontekstu Waszej relacji, to co można powiedzieć, to po prostu: czasem z pozoru drobna kłótnia odsłania nasze głębsze potrzeby czy zranienia. W tej konkretnej sytuacji Ty być może poczułaś się nieważna, a twój chłopak zlekceważony. Często milczenie bywa tarczą, a nie karą — oboje możecie czuć się zranieni i niepewni, co utrudnia powrót do ponownego zdrowego kontaktu. Jeśli Ci zależy na powrocie do relacji (a skoro tu piszesz, to rozumiem, że tak jest), możesz odezwać się pierwsza. I nie chodzi o to że miałabyś „poddać się”, ale po prostu możesz wziąć na swoje barki inicjatywę i odpowiedzialność za przerwanie impasu. Wystarczy zdanie: „Nie chcę, żeby między nami tak to wyglądało. Chyba oboje nawzajem zrobiliśmy sobie przykrość”. Taka inicjatywa może otworzyć przestrzeń do rozmowy - bo w związku przecież nie chodzi o rację, a o relację.

Olga Żuk
To trudna sytuacja, bo milczenie tylko ją pogłębia. Kto odezwie się pierwszy, nie oznacza „przegranej” – to oznaka, że chcesz naprawić relację.
- Możesz napisać lub powiedzieć coś prostego: „Nie chcę, żebyśmy się tak mijali. Chciałabym porozmawiać i wyjaśnić tę sytuację”.
- W rozmowie opowiedz, jak się czułaś, zamiast wytykać winę: „Było mi przykro, gdy powiedziałeś o moich serialach, bo myślałam, że oglądamy je razem dla przyjemności”.
- Spróbuj też wysłuchać jego perspektywy – kłótnia zwykle wynika z emocji, nie złej woli.
Najważniejsze, by przerwać ciszę – inaczej napięcie tylko urośnie.
Pozdrawiam,
Olga Żuk

Katarzyna Kania-Bzdyl
Droga M.S.,
jak zazwyczaj zachowujecie się po kłótni? Następuje rozmowa / przemilczenie tematu?
Myślę, że Twój chłopak ma sporo racji w odniesieniu do wspomnianego przykładu. Nie uszanowałaś tego, że Twój chłopak darzy ogromną sympatią swój ulubiony klub oraz, że ma chęć oglądnięcia tego meczu. Oprócz tego pojawił się z Twojej strony pewnego rodzaju sarkazm oraz zlekceważenie, co spowodowało u Twojego chłopaka smutek, przykrość, urazę, złość - czyli wszystko to, co Ty poczułaś kiedy Twój chłopak zachował się wobec Ciebie w podobny sposób. Uważam, że niesprawiedliwie obarczasz go poczuciem winy i odpowiedzialnością, ponieważ to nie on spowodował tą całą sytuację.
Ale widzę tutaj coś o wiele poważniejszego: czy dobrze rozumiem, że przyznanie się do błędu uważasz jako pewnego rodzaju "poddanie się", "uniżenie przed drugą osobą"? Zdecydowanie jest to błędne przekonanie. Sugeruję, żebyś pomyślała o doraźnych spotkaniach z psychologiem w celu rozpracowania fałszywych przekonań, w przeciwnym razie niezależnie od tego w jakiej będziesz relacji (czy to partnerskiej, przyjacielskiej, rodzinnej) to za każdym razem będziesz dochodziła właśnie do tego punktu.
pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam. Mam pytanie a zasadniczo problem.
Jestem w związku od 5 lat, nasze relacje i życie erotyczne przebiegało wspaniale. Wszystko się zmieniło, kiedy Partnerka za namową koleżanki postanowiła zmienić lekarza, iść do mężczyzny ginekologa, założyć wkładkę antykoncepcyjną. Po tej wizycie w mojej psychice coś się zmieniło. Straciłem zainteresowanie współżyciem z Partnerką .Powiedziałem jej o tym, uważa że "wymyślam i cuduje".
Myślałem, że to minie ,próbowałem się nawet zmuszać do tego, ale to jeszcze gorzej. Nigdy nie byłem przesadnie zazdrosny o kolegów czy lekarzy innych specjalności. Czytałem, że to normalne, że kobiety chodzą do mężczyzn ginekologów, a faceci nie mają prawa czuć się źle z tego powodu. Czy jest na to jakaś rada?Czy ja mam prawo czuć się źle z tym ?
Dzień dobry. Ostatnie miesiące żyję jak w kołowrotku, nie mam nawet chwili dla siebie. Na mojej głowie jest praca, dziecko, zakupy, sprzątanie, rachunki, naprawy w domu - wszystko. Jestem już przemęczona, wstaję rano i czuję, że nie mam siły na nic i jestem po prostu wypalona. Czuję się jak samotna matka, mimo iż mam męża. Mąż nie robi nic, prośby, groźby, rozmowy, nic nie działają. To on musi się wyspać, to on musi odpocząć po pracy, to on musi iść do kolegów się odstresować. Ja nie mam czasu nawet isc sama na spacer. Mąż nie sprząta nawet po sobie i go nie obchodzi że ledwo już funkcjonuję. Jego lenistwo doprowadza do tego, że coraz częściej myślę o odejściu, bo będąc z nim mam poczucie, że on ma gdzieś moje potrzeby, moje zmęczenie, robi sobie co chce. Gdy po raz kolejny go proszę o to, żeby zadbał o dom, to wyzywa mnie najgorszymi wyzwiskami. Ogólnie mąż nie chce ze mną spędzać czasu, wychodzić gdziekolwiek, rozmawiać, nie robi wspólnych planów. Jest mi przykro, patrząc na partnerów znajomych, którzy zwyczajnie robią to, co do nich należy w domu, bo ja się nie mogę doprosić niczego. Co zrobić, żeby zmienił do mnie stosunek i zaczął myśleć o mnie, bo mam wrażenie, że dla niego liczy się tylko on sam.
Dzień dobry. Mam 26 lat, nie mam znajomych ani chłopaka. Dwa lata temu zerwałam znajomość z 3 koleżankami i 3 kolegami, ponieważ jedna z nich była ciągle zazdrosna o pozostałych, była to znajomość toksyczna, obecnie nie mam z nikim kontaktu i nie poznałam dotychczas żadnych nowych znajomych. Jeśli chodzi o chłopaka, to w tamtym roku poznałam w pracy jednego, ponad miesiąc się z nim spotykałam, jednak ostatecznie nic z tego nie wyszło. Dziękuję i pozdrawiam.
Witam, mąż ciągle ma do mnie pretensje, że się nim nie zajmuje (nie przytulam, nie inicjuje sexu, nie zajmuje się nim wieczorami). Mamy 3 dzieci, w tym najmłodsze 2-letnie. Jestem w domu, nie pracuje, zajmuje się domem, wszystko jest na mojej głowie.
Mąż wraca z pracy, dostaje obiad i cały wieczór spędza na kanapie, nic go nie interesuje, nawet nie poświęci trochę czasu dzieciakom. Potem ma ciągle pretensje, że ja się nim nie zajmuje, że tylko śpię. Kładę najmłodsze dziecko spać, to po prostu usypiam ze zmęczenia. Na mojej głowie są wszystkie zajęcia dodatkowe, zakupy. Jak wyjdę od czasu do czasu z koleżankami na spacer to wielkie pretensje o to.
Według niego powinnam siedzieć w domu i jak położę dziecko spać to się nim zajmować. On wcale nie pomaga mi w niczym.
Ja po prostu nie mam siły chyba psychicznie już z nim spędzać czasu, bo ciągle mówi to samo. A jeszcze najgorsze, że chce urozmaicić nasz sex, żebyśmy poszli na sex w trójkącie, bo to go podnieca. I chce urozmaicić sex, bo za niedługo już mu nie będzie się chciało, a ja nie zgadzam się na to.
Już sama nie wiem, co myśleć o naszym związku. Jesteśmy ze sobą 20 lat i nie wiem, co może mnie czekać później.
W marcu 2024 r. mąż, z którym w maju 2025 r. minie nam po ślubie 16 lat (razem ponad 20), wyrzucił mnie z domu. Powód? Nadużywałam alkoholu. Jestem już po odwyku — ponad rok.
W tym czasie mój kochany mąż zabawiał się bardzo dobrze — niby ze swoją koleżanką z pracy (nadal razem pracują). Przez jakiś czas do niczego się nie chciał przyznać, dosyć często unikał rozmów na temat tej kobiety, a kiedy podpytywałam — popadał w agresję słowną.
Zaczął zapewniać, iż żałuje relacji z tą kobietą, że tylko przez miesiąc utrzymywał z nią kontakt po pracy, ponoć tylko rozmawiali o pracy, do niczego nie doszło. Zapewniał, iż nigdy mnie z żadną kobietą nie zdradził — nawet z nią.
Kobiecie — bez mojej zgody — podał mój numer telefonu, żeby ona mogła mi udowodnić, iż nic ich nie łączyło, że do niczego nie doszło.Od tej sytuacji mąż coraz częściej zaczął być wobec mnie bardzo dziwny. Zaczął chcieć więcej seksu, nawet podczas miesiączki. Zaczął kupować drogą biżuterię, kwiaty i dawać mi sporą gotówkę, twierdząc, iż na to zasługuję.
Kiedy powiedziałam, że biorę antydepresanty i leki na uspokojenie (hydroksyzynę), uspokoił się — choć nadal twierdził, iż to ze mną jest coś nie tak, a z nim wszystko jest OK. Zaproponowałam, aby poszedł do psychologa czy psychiatry — stwierdził, iż jest zdrowy i że mu nie potrzeba. Na terapiach małżeńskich był dwa razy — stwierdził, że sami powinniśmy dojść do sedna sprawy.
Mąż tak po prostu nagle zaczął wysyłać, będąc w pracy, swoje nagie zdjęcia do mnie. Sądzi, że nawet moje zdjęcia, kiedy mu wysyłam, podniecają go. Utworzył w telefonie nawet album z moimi nagimi zdjęciami. Ciągle zapewnia, że kocha tylko mnie, że nikt inny, że moje ciało go "jara" — ale sytuacji z ową kobietą nie ma chęci wyjaśnić. Po prostu pięknie manipuluje i wybiela się, a potem stwierdza, iż to ja nim manipuluję, nakazuję mu coś i traktuję go jak psa.
Potrafi najpierw wysłać miłe zdjęcia, a pod zdjęciami teksty, np. cytat dotyczący mojego kolegi:
„Szyja ma większego, czystego, długiego i soczystego k***a...?”
Rani mnie, nawet nic sobie z tego nie robi. To u męża rutyna. Potrafi mnie krytykować, doprowadzać do łez, zero poważnych, dorosłych rozmów. Po prostu gbur, toksyk, babiarz — tak go odbieram. Kiedy po roku „pięknej miłości” zaproponowałam, że czas wyjaśnić sprawę z tą kobietą w oczy — ponieważ wszystko ucichło — mąż rzucił do mnie tekstem (cytat):
„Jeśli napiszesz SMS-a do Agnieszki, będzie afera w pracy i w domu. Nie odezwiesz się do mnie i już nie podejdziesz przez dłuższy czas. Pogadamy wtedy ostro.”
Do męża nie docierają żadne argumenty, prośby, aby dla spokoju nas obojga udowodnił swoją uczciwość i wierność. Po prostu gra — twierdząc, że nie ma nic na sumieniu.
Mam rozmowy, screeny. Bardzo proszę — poradźcie, co mam robić. Jestem po prostu załamana.