Left ArrowWstecz

Czuję ogromny lęk przed śmiercią, chorobą. Nie chcę zostawić dzieci samych, po tym jak moja mama zmarła. Terapia pomogła na chwilę.

Dzień dobry, odczuwam ciągły lęk przed chorobą, i że umrę pozostawiając dzieci bez mamy. Nasiliło się to po stracie mojej mamy 3 lata temu. Bywało lepiej i gorzej, ale ostatnio jakoś bardziej mnie to męczy ponownie. Byłam na terapii, ale było lepiej na chwilę. Zaproponowało leki, ale tego boje się również.
Katarzyna Rosenbajger

Katarzyna Rosenbajger

Witam, 

Pisze pani, że ciągły lęk przed chorobą lub śmiercią (Tanatofobia)  nasilił się u pani po śmierci mamy. Bardzo często, śmierć bliskiej i ważnej dla nas osoby ,może wytworzyć właśnie takowe lęki. Straciła pani mamę i teraz obawia się, że pani dzieci też  mogą stracić swoją. Wspomina pani,że wcześniejsza terapia była pomocna,  ale ostatnio objawy sie nasilily. Radziłabym poszukać profesjonalnej pomocy,  i kontynuować terapię, aż poczuje się pani lepiej i lęki znikną.

Jeśli nadal będzie pani odczuwała tak silne lęki, wtedy proszę skontaktować się z lekarzem psychiatrii w celu wprowadzenia leczenia farmakologicznego. 

1 rok temu
Alicja Sadowska

Alicja Sadowska

Dzień dobry,

Utrata rodzica to niewyobrażalny cios dla dziecka, obojętnie w jakim wieku i momencie się to wydarzy. Lęk przed śmiercią, który Pani opisuje, jak najbardziej może być pokłosiem nieprzepracowanej żałoby, którą czuje Pani po mamie. Natomiast jeśli odczuwa Pani nawrót objawów to zalecam, aby skonsultowała się Pani ze specjalistą, który obejmie Panią wsparciem - psycholog lub psychoterapeuta. Warto też wspomnieć na terapii o tym, że obawia się Pani brania leków, specjalista jak najbardziej powinien z Panią poruszyć ten temat i go omówić. 

Pozdrawiam,
mgr Alicja Sadowska
Psycholog

1 rok temu
Justyna Czerniawska (Karkus)

Justyna Czerniawska (Karkus)

Rozumiem, że odczuwa Pani lęk związanym z chorobą i strachem przed pozostawieniem dzieci bez mamy, zwłaszcza po utracie swojej mamy. To naturalne uczucie, które może być bardzo trudne do zniesienia. Ważne jest, aby szukała Pani pomocy i poznała strategie radzenia sobie z tym lękiem. Warto rozważyć kontynuację terapii. Jeśli wcześniejsza terapia pomogła na chwilę, warto kontynuować ją, aby pracować nad trwalszymi rozwiązaniami. Terapeuta może pomóc Pani zrozumieć źródło lęku i wypracować strategie radzenia sobie. Warto również porozmawiać z lekarzem, który przepisał leki o Pani obawach w związku z ich przyjmowaniem. Może jest szansa, żeby ewentualne leczenie odbywało się bez nich. 

Pozdrawiam serdecznie,

Justyna Karkus 

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mam od zawsze wrażenie, że ludzie są na mnie źli, że mnie źle oceniają.
Odkąd pamiętam zawsze miałam w głowie, że wszyscy mnie obgadują lub są na mnie źli. Każde zdanie wypowiadane przez kogokolwiek powoduje, że w mojej głowie zapala się czerwona lampka "co zrobiłam tym razem, że ten ktoś jest na mnie zły" potrafię zadawać tym osobom to pytanie po kilka razy "o co jesteś zły?" " co zrobiłam?" "dlaczego się znowu gniewasz". Nawet jeśli ta osoba zapewniała mnie, że nic się nie stało. Skąd to się bierze i jak można sobie z tym poradzić? Nieważne gdzie jestem i z kim jestem mam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą i się, że mnie naśmiewają. Jest to bardzo nieprzyjemne oraz utrudniające życie. Przeważnie nie znam tych ludzi, bo są to po prostu obcy ludzie, których mijam na ulicy, ale mimo wszystko czuję się oceniana i osądzana w najgorszym możliwym sposób nawet, jeśli kontakt wzrokowy z tą osobą trwał zaledwie 2 sekundy lub wcale go nie było. Dlaczego tak jest?
Dzień dobry :) Co mam zrobić, żeby przełamać lęk przed lekami?
Dzień dobry :) Co mam zrobić, żeby przełamać lęk przed lekami? Mam przepisane od psychiatry wenlafaksynę na zaburzenia lękowe, ale panicznie się ich boję, że wystąpią skutki uboczne. Z jednej strony wiem, że te leki są po to, aby mi pomóc, ale no niestety mam taką blokadę. Wcześniej leczyłam się już psychiatrycznie i nic strasznego nie działo mi się po lekach, ale wtedy przez pierwsze dwa tygodnie brałam Alpragen, a w tym przypadku nie wiem czy mogę łączyć go z wenlafaksyną, ponieważ zapomniałam spytać lekarza. W dodatku boję się, że po lekach wystąpią wymioty, których panicznie się boję.
Dzień Dobry.Jestem osobą samotną lubię przebywać sam z sobą. W kontaktach i rozmowach się stresuje. Jeszcze do tego po rozmowie rozmyślam co powiedziałem nie tak.I to mnie dręczy nawet jeden dwa dni. Duzo rozmyślam w swojej głowie. Boje się ludzi i patrzeć im w oczy. Myślę odrazu że mnie nie lubią i patrzą na mnie z pogardą. Czasem słysze głosy w głowie jak jestem sam które też mnie obrażają.
Jestem przewlekle zmęczona, nie wychodzę, chciałabym spać. Mam dwójkę dzieci, z mężem się kłócę. Jak przedstawić to, co czuję u psychologa?
Witam. Mam 32 lata. Dwójkę dzieci i męża. Kiedyś byłam bardzo aktywną osobą. Wszysko co zamierzałam zrobić robiłam od razu,często i chętnie wychodziłam z domu,nawet jak miałam już pierwsze dziecko. Dziś unikam wychodzenia,jak nie muszę to nie idę. Często zostawiam sobie na następny dzień różne rzeczy,bo stwierdzam nie chce mi się nic się nie stanie jak zrobię później. Dużo częściej przyłapuję się na tym,że nie chce mi się rano wstać-choć nie siedzę do późna albo popołudniu kombinuję, żeby położyć się i spać. Z mężem głównie się kłócę. Nie mam prawdziwego czasu dla siebie albo dom albo dzieci i tak w kółko. Czasem jak już nerwowo nie daje rady to poprostu płaczę, wtedy wystarczy błacha rzecz i łzy płyną aż nie skończą. Kilka lat temu zmarli moi rodzice na raka,ciężko to przeżyłam. Od jakiegoś czasu chodzę boję się,że też mam tą chorobę,co stanie się z dziećmi jak je zostawię,bo same sobie nie poradzą,a głównie ja się nimi zajmuję i jesteśmy bardzo związani. Czy powinnam zgłosić się na wizytę u psychologa? Jak przedstawić to co czuje,co mnie gnębi?
Jak wspierać dziecko z lękami?

Mamy problem, z którym widzę, że boryka się mój syn.

Chyba coraz bardziej unika sytuacji, które kiedyś go nie stresowały. Każde wyjście do szkoły czy spotkanie z rówieśnikami to dla niego spory spadek nastroju i nie do końca wiem, co mogę zrobić, żeby go wesprzeć. 

Próbuję być dla niego wsparciem, ale czuję, że dotychczasowe metody nie są skuteczne. Czy ktoś mógłby doradzić, jakie podejścia są dobre w pracy z dzieckiem, które zmaga się z lękami? Próbowałem rozmawiać z synem o jego uczuciach, ale często ma problem z otworzeniem się, co nam to utrudnia. 

Jakie kroki mogę podjąć, żeby stworzyć dla niego bezpieczne i wspierające środowisko? Wiem, że każdy młody człowiek jest inny, ale może istnieją sprawdzone strategie, które pomagają w takich sytuacjach. 

Czy terapia rodzinna pomogłaby nam, jako rodzinie lepiej zrozumieć, jak wspierać syna? Jakie pytania powinienem zadać sobie i jemu, żeby zrozumieć źródło jego lęków? 

Dziękujemy

Czuję brak gotowości poznawczej na psychoterapię NFZ, ponieważ nie ustabilizowałam jej jeszcze lekami razem z psychiatrką.
Jestem przed psychoterapią, będę ją miała na NFZ, prawdopodobnie w kwietniu się zacznie. Ale czuję, że nie będę w stanie się zaangażować w psychoterapię bez leków działających na moje zaburzenia funkcji poznawczych i pustkę w głowie w sytuacjach społecznych. A dopiero co zaczęłam chodzić do nowej psychiatrki (26.01 była pierwsza wizyta, 25.03 czeka mnie druga wizyta), boję się, że zanim psychiatrka mnie ustawi na dobre leki to pół terapii mi przepadnie i tak naprawdę gotowa do psychoterapii będę wtedy, gdy przyjdzie czas ją kończyć (bo czytałam, że na NFZ terapia może trwać max 1,5 roku). Jestem na lekach, ale jeszcze nie zostały idealnie dobrane, działają tylko na niektóre objawy nerwicy lękowej, a reszta objawów nerwicy lękowej, depresja i fobia społeczna nadal są. Na zaburzenia funkcji poznawczych i pustkę w głowie w sytuacjach społecznych nie działają. Na początku psychoterapii będę jeszcze nie ustawiona na lekach niestety, a może i przez połowę psychoterapii nie będę jeszcze na właściwych lekach, to mnie bardzo martwi, bo boję się, że zmarnuję ten czas dany mi na NFZ. Czy moje obawy są uzasadnione?
Napady paniki, lęk i poczucie nierealności świata. Chciałabym sobie pomóc.
Dzień dobry, chciałabym opisać problem, który od pewnego czasu mi towarzyszy i postanowiłam coś z nim zrobić, ale na razie bezskutecznie. Od około 2-3 miesięcy nasiliły się u mnie lęki po stresującej dla mnie sytuacji związanej ze zdrowiem. O ile sam problem zdrowotny praktycznie od razu zniknął, tak lęk wzrastał z czasem. Były gorsze i lepsze dni, były nawet takie kiedy w ogóle nie czułam lęku i nie panikowałam. Zaczęło się od zwykłych lęków o samopoczucie a skończyło się na panice o wyjście z domu. Zawsze, gdy muszę wyjść do szkoły czy na spacer, to bardzo się boję i nie mogę racjonalnie myśleć, że przecież nic się nie stanie i dopiero jak ktoś weźmie mnie za rękę i wyjdzie ze mną z domu to powoli się uspokajam, chociaż nigdy nie jestem w 100% spokojna poza domem. Mimo to muszę przecież wychodzić z domu, ale wiąże się to ze stresem i byciem niespokojną. Akurat ten lęk zaczął się u mnie około miesiąc temu i raz był mniej a raz bardziej nasilony. Obecnie jestem chora i z domu wyszłam wczoraj, do szkoły. Myślałam, że już się wyleczyłam i poza tym musiałam napisać zaległy sprawdzian. Gdy miałam wyjść z domu to bardzo panikowałam i ledwo co dotarłam do auta. Przez całą drogę ulica wydawała mi się nagle bardzo mała a otoczenie wokół sztuczne. Prawdopodobnie to wszystko efekt paniki, ale jest to bardzo męczące, gdy często wątpię w prawdziwość świata dookoła i muszę sprawdzać czy nie śpię. Oczywiście nie jest tak cały czas i czasami, gdy wyjdę już z domu, to szybko się uspokajam i nie czuję żadnych objawów fizycznych. Bo oprócz takiej chwilowej "nierealności" gdy panikuję mam bóle głowy czy zawroty, nudności, ogólne zmęczenie i złe samopoczucie czyli prawdopodobnie są to ataki paniki. Wszyscy dookoła tylko mówią, że nic się przecież nie dzieje i jestem zdrowa. Ja to wiem, ale gdy panikuję te myśli o tym, że jest okej znikają pod tymi negatywnymi. Jestem świadoma tego, że to wszystko jest w mojej głowie ale ciężko mi się tego pozbyć samej. Moi rodzice twierdzą, że robię to wszystko bo nie chce mi się iść do szkoły a tak nie jest, bo ja naprawdę się boję. :( Gdy wracam do szkoły po dłuższej niż weekend przerwie, zawsze pierwsze dwa dni są dla mnie bardzo męczące i dopiero po paru dniach przestaję za każdym razem panikować i wracam do względnej normalności. Nie znoszę tego uczucia gdy rano spanikuję i potem cały dzień jestem zmęczona albo gdy zasypiam z lękiem bo panikuję z powodu czegoś wieczorem. Nie raz gdy patrzę przez okno nieco przeraża mnie jak ogromny jest świat a potem wydaje mi się bardzo mały gdy pojawia się panika. Rodzice zapisali mnie do psychologa, ale pierwsze spotkanie jest bez mojej obecności, czyli pewnie dwa tygodnie zajmie sama diagnoza wstępna u psychologa. Do psychiatry boję się pójść, bo co jak się okaże, że ja sobie to wszystko wymyślam i wcale ze mną nie jest tak źle? Może być przecież ktoś kto bardziej potrzebowałby terminu u tego specjalisty i przeze mnie by musiał czekać. A co jeśli jest na tyle źle, że będę musiała pójść do szpitala psychiatrycznego? Bardzo się boję o to co może mi być i bardzo chcę sobie pomóc jak najszybciej. Chciałabym też spytać czy jak chce pójść na samą psychoterapię to mogłabym pójść bez diagnozy i skierowania (prywatnie)? Gdybym miała zacząć brać jakieś leki na lęk to wolę jednak samą psychoterapię, bo biorę już leki i trochę stresuje mnie perspektywa brania kolejnych. Mam wrażenie, że ta panika niedługo sprawi, że w ogóle nie wyjdę z domu. Bardzo bym tego nie chciała, bo kocham wychodzić ze znajomymi czy podróżować no ale robienie tego w lęku odbierze mi całą radość. :( Jestem kompletnie świadoma, że to co odczuwam, czyli np. nierealność czy złe samopoczucie to panika, która jest w mojej głowie i jedynie nie umiem jej skutecznie się pozbyć. Czy uda mi się to całkowicie opanować jeszcze w tym roku albo przynajmniej częściowo?
Witam, nurtują mnie stany lękowe takie jak śmierć bliskich, utrata kogoś kogo kocham gdy dochodzą do mnie systematycznie takie myśli i pojawia się natłok staje się zestresowana, dużo analizuje co będzie jak.. Nie potrafię odciąć się od swoich myśli, czasami mam wrażenie ze pojawiają się one często i jest ich wiele na różne tematy zazwyczaj są to tematy które kiedyś mnie zraniły, analiza błędów popełnionych, patrzenie w daleka przyszłość pryzmatem czegoś złego. Czasami mam wrażenie ze żyje z dwoma osobami, jedna która w głowie mówi coś złego a między drugą która próbuje się uwolnić. Czuje ze toczę walkę sama ze sobą. Również podobnie jest z ocenianiem innych ludzi, każde ich słowo gest zostaje u mnie w głowie i potrafię analizować, co jeśli ktoś mnie okłamał? Co jeśli ktoś powiedział coś specjalnie albo powiedział coś bez złego pryzmatu. Również analizowanie zaczyna się do byłych partnerek, co jeśli była lepsza, robiła coś lepiej a ze mną ktoś jest z nudów? Przez to staje się wycofana dla nowego towarzystwa bo męczy mnie analizowanie, czasami zastanawiam się co powiedzieć analizuje coś pare minut jak wstać jak się do kogoś zwrócić, aby ktoś nie uznał mnie źle. Przeważnie każde moje słowo, gest musi być zaplanowane bo inaczej popadam w panikę. W mojej głowie toczy się walka myśli od najgłupszych rzeczy do tych najprostszych, w stresie czasami planuje nawet jakim chodem iść, gdzie spojrzeć w myślach mówię to.. co dopiero komuś przekaże. Problem znika po alkoholu, wtedy jestem rozgadana towarzyska, na następny dzień to wraca, analizuje jak ja mogłam tak powiedzieć, jak ktoś mnie odebrał? Może teraz ktoś się ze mnie śmieje ze to i owo powiedziałam. Dzień w dzień męczę się ze swoimi myślami.
TW. Bardzo pragnę śmierci, czuję, że za nią tęsknię.
Witam, mam 37 lat. Jestem po prawie udanej próbie. Żyję, bo ktoś zadzwonił po pogotowie. Do próby doszło 5/6 lat temu. Po wyjściu ze szpitala obsesyjnie chciałam się dobić. Wtedy pojawiły się omamy (ta obsesja dobicia się była tak silna, że aż wywołała omamy słuchowe, czuciowe i wzrokowe, wcześniej ich nie miałam). Nie zrobiłam sobie krzywdy, bo nie miałam na to siły. Na początku nie mogłam utrzymać sztućców w ręce. Chodzenie - wysiłek ponad siły... Dziś biegam na małych dystansach (jak mam dobry dzień to 500m dam radę). Teraz niby jest dobrze w porównaniu do tego, co było wcześniej. Kiedy uspokoiłam silne pragnienie dobicia się, omamy prawie zniknęły. Pojawią się tylko w silnie stresowych sytuacjach (chciałabym dowiedzieć się jak takie coś nazywa się w psychologii - chodzi mi o omamy). Jednak cały czas tęsknię za śmiercią. Dla mnie to, że przeżyłam było tak samo silną traumą jak strata bliskiej osoby. Śmierć to dla mnie ktoś bliski. Prawie umarłam i bardzo tęsknię za uczuciem umierania. Psychicznie to uczucie zżera mnie od środka. Od jakiegoś czasu oglądam filmy edukacyjne na temat samobójstw na YT. To jak rozdrapywanie ran po stracie bliskiej osoby. To tak jakby rodzic oglądał filmy z imprez rodzinnych i patrzył na swoje dziecko... Lata chodzenia do psychologów i psychiatrów niczego nie zmieniają. 5 lat chodzenia do jednego specjalisty nie dało żadnej diagnozy (inni też nie dali żadnej diagnozy)... Nie wiem co mi jest, z czym się borykam. Nie wiem, czy mam jakieś zaburzenie, czy chorobę psychiczną za to wiem, że bardzo silnie wyuczyłam się ukrywać problemy. Dla otoczenie jestem spokojną, beztroską osobą, która robi co chce. Nikt nie zna prawdy o mnie. Nie wiem jakie chciałabym zadać pytanie. Bardziej chciałabym przeczytać opinię. Pozdrawiam serdecznie.
Natrętne myśli o skrzywdzeniu kogoś, nasilone po kryzysie zdrowotnym.
Dzień dobry, od kilku dni mam nasilone natrętne myśli, które bardzo mnie stresują, nie potrafię sobie z tym poradzić i frustruje się całą sytuacją. Są to myśli dotyczące skrzywdzenia osoby, z którą mieszkam, denerwuje się na nią i unikam jej. Tydzień temu dowiedziałam się, że pogorszył się mój stan zdrowia, ma to związek z wadą wzroku, kilka dni po tej informacji miałam okropny koszmar, który wybudził mnie i nie mogłam zasnąć przez następne 2 godziny. Od tamtej pory dręczą mnie te myśli. Chwilami się uspokajam, ale zaraz wszystko wraca. Rozmowę z psychologiem mam dopiero za tydzień, brak wolnych terminów. Bardzo się boję tych myśli i chce mi sie płakać przez nie z bezsilności. Czy jest coś co mogę zrobić, żeby sie uspokoić? Czy będę musiała się zgłosić do szpitala psychiatrycznego?
Ogromne wahania nastroju zaburzają moje funkcjonowanie i powodują cierpienie. Zaczęło się od stresu w pracy.
Od ponad roku jestem leczona na depresję. Od stycznia moje samopoczucie się pogorszyło. Wcześniej praca pomagała mi, chociaż moja depresja zaczęła się od problemów z moim przełożonym. Od stycznia sama przestaję siebie poznawać. Mój nastrój jest bardzo chwiejny. Są dni, w których czuję, że mam mnóstwo siły, że jestem zdrowa, że już nie mam depresji, mam mnóstwo siły. Nie potrzebuję dużo snu. Mam dużo pomysłów w głowie( czasem za dużo, chciałabym wszystko zrobić na już ). Jestem wręcz nadpobudliwa i mogę dużo gadać. Czuję się nakręcona. A przychodzą dni tak nagle kiedy czuję się, że nie mam siły na nic. Potrafię spać po dwa dni i tak później jestem zmęczona. Potrafię wpaść w szał bez powodu. Wpadam w szał, krzyczę, jestem zła, a za chwilę się uspokajam. Kiedy mój chłopak stara się mi pomóc czasem zaczynam go bić, jak się uspokoję żałuję tego, ale czuję się wtedy jak to nie ja bym zrobiła. Potrafię jeść bardzo mało, a za chwilę się objadam tak, że chodzę wymiotować. Moje wybuchy takiej złości, zmiana takiego nastroju potrafi być parę razy dziennie czasami. Są momenty, w których nie mam siły się ubrać. Bywa tak, że kiedy jestem gotowa wyjść do pracy, to w ostatnim momencie dopada mnie taki silny lęk, że się kładę do łóżka. Poprzednio miałam problemy z szefem, teraz po zmianie shiftu mój menager jest wyrozumiały, docenia moją pracę, szanuje mnie i wspiera, a ja się Go boję, chociaż nie mam powodu. Często czuję się winna, np. w pracy jak byłam na zwolnieniu lekarskim to później, z tyłu głowy mam takie coś, że muszę być najlepsza, że muszę robić więcej niż inni. Moja pewność siebie bardzo spadła. Pomimo tego, że w pracy jestem najlepsza, czuję, że nie dałam z siebie wystarczająco dużo. Zawsze byłam osobą, która lubiła porządek w domu, teraz kiedy mam złe samopoczucie, bałagan w pokoju sprawia, że czasami lepiej się czuję i mi to nie przeszkadza, a nagle wieczorem patrzę na to wszystko i muszę sprzątać, bo inaczej nie da mi to spokoju. Miałam takie wahania nastroju, ale to było np. co dwa - trzy miesiące. Czułam wtedy, że jestem już zdrowa, czułam się lepiej, a później znów czułam się gorzej psychicznie, ale od początku roku jest to taka huśtawka emocjonalna. Sama nie wiem co się ze mną dzieje??
Czy psychiatra dobrze mnie zdiagnozował, tak szybko? Czułam, że umrę, ale wyniki zdrowotne są w normie.
Szanowni Państwo, około dwóch i pół roku temu, zaczęły się moje problemy ze zdrowiem. Dostawałam duszności, ucisku w klatce piersiowej, palenia w mostku, kołatania serca i zawrotów głowy. Krótko mówiąc, nieustannie bałam się, że umrę. Lekarz rodzinny wykonał w sumie może trzy EKG, zlecił badania krwi, a po otrzymaniu wyników zasugerował, że objawy mają podłoże somatyczne, że nic więcej mi nie pomoże. Pojechałam prywatnie do kardiologa, który stwierdził po EKG i echo serca, że nie widzi problemów kardiologicznych. Wróciłam do rodzinnego domagając się dalszych badań, ale nic nie dostałam. Wierzyłam, że umrę. Umówiłam się do psychiatry, opowiedziałam o sytuacji, i jakby z automatu psychiatra przyjął podejrzenia rodzinnego sugerując nerwicę i objawy ze spektrum depresji. Czy można tak po prostu rozpoznać zaburzenia psychiczne? Czy po prostu rodzinny pozbył się problemu a psychiatra poszedł na łatwiznę i należycie tego nie zweryfikował?
Od 2004 roku choruję na schizofrenię paranoidalną. Mam problem ze znalezieniem pracy, jestem rencistką i nie bardzo odnajduję się w społeczeństwie.
Witam. Od 2004 roku choruję na schizofrenię paranoidalną. Mam problem ze znalezieniem pracy, jestem rencistką i nie bardzo odnajduję się w społeczeństwie. Jestem pod opieką poradni psychologicznej i lekarza psychiatry. Byłam sześciokrotnie hospitalizowana. W tej chwili jest w miarę stabilnie, ale moim głównym problemem jest strach przed ludźmi, boję się, że jestem obserwowana, że ktoś opowiada na mnie do innych znajomych i stawia mnie w złym świetle, że mnie obgaduje i spiskuje przeciwko mnie. Jest to taki lęk przed tym co ludzie powiedzą i czasem nawet jak ktoś się do mnie uśmiechnie, to mam przeświadczenie że się ze mnie śmieje i ma mnie za wariata. Ostatnio wybudzam się w nocy, bo mam wrażenie, że ktoś zamontował w moim domu kamery. Martwię się, że po prostu nie poradzę sobie z kolejnym epizodem choroby. W mojej rodzinie są osoby uzależnione od alkoholu i nie mam właściwie wsparcia od osób bliskich. W momencie gdy zaczęła się jesień (jest szaro i deszczowo za oknem) mam złe samopoczucie. Często długo śpię i sen jest dla mnie jak wybawienie. Nie mam ochoty wtedy wychodzić z domu i najchętniej przespałabym tą jesień. Zmuszam się do jakiejkolwiek aktywności, chodzę z psem na spacery, kupiłam nawet rower. Lekarz powiedział że to depresja, jednak stwierdził, że leki antydepresyjne mogą mnie dodatkowo "napędzić" i po raz kolejny mogę trafić do szpitala. W wolnym czasie korzystam z form arteterapii. Staram się żyć i funkcjonować jak normalny człowiek. Boję się jednak, że choroba wróci i cały czas o tym myślę. Nie wiem jak ją wtedy rozpoznam, by w porę zgłosić się po pomoc. Przez podjadanie słodyczy mam tez problem ze zbyt wysoką wagą. Do tego dochodzą problemy z pamięcią, notuję sobie na kartce, co mam w danym dniu do zrobienia, bo zwyczajnie o wielu sprawach zapominam. Wiem, że nie zachowuję się tak jak kiedyś, mam problem z wyrażaniem emocji, szybko się denerwuję, czasem ciężko mi poprawnie się wysłowić. Proszę o odpowiedź, jak mogę pomóc sobie i jak walczyć z tymi zaburzeniami? Czuję, że tkwię w martwym punkcie i życie ucieka mi przez palce.
Czuję uogólniony lęk, mam napady złości - jak sobie poradzić?
Ciągle czuję strach o jutro. Nie wiem, jak radzić sobie z atakami złości. Nerwami.. czy jeśli to ja pytam o powód to ja robię problem? Jak sobie z tym wszystkim radzić?
Cierpię na zaburzenia lękowe od 3 lat do tego nerwica i cały pakiet somatow i endometrioza. Są momenty jak teraz. Że czuje się zagubiona nie mogę się odnaleźć
Witam. Cierpię na zaburzenia lękowe od 3 lat do tego nerwica rerca i cały pakiet somatow do tego endometrioza. Są momenty jak teraz. Że czuje się zagubiona nie mogę się odnaleźć ani podjąć żadnych działań. Odbyłam psychoterapie w tym momencie lek który przyjmuje to sympramol. Cała reszta pobudzała moje ataki. Potrafię się trząść bez powodu. Rzuca mnie po łóżku przed spaniem jagby organizm chciał wyrzucić całe napięcie. Nie mam już siły do tego wszystkiego. Co powinnam zrobić?
Czuję, że lek na zaburzenia depresyjno-lękowe nie działa. Nie wiem czy mogę się z tego wyleczyć.
Witam. Zmagam się już od kilku lat z zaburzeniami depresyjno- lękowymi. Przez to bardzo straciłam na wadze , nie mogę rzucić palenia. W dodatku mam bardzo często wysoki puls i wydaje mi się, że coś mi się stanie. Obecnie biorę leki serveron, ale odczuwam, że już mi nie pomagają. Można się z tego wyleczyć? Pozdrawiam
Jak wspierać dziecko z lękiem przed szkołą?

Coraz częściej zauważam, że moja córka naprawdę boi się chodzić do szkoły, co mnie martwi. Każdego ranka ten lęk wydaje się rosnąć, a próby uspokojenia pomagają tylko na krótko. 

Rozmawiałam z dzieckiem o jej uczuciach i obawach, ale często się wycofuje albo mówi, że nie wie dokładnie, co ją przeraża. Czy ktoś mógłby mi polecić metody, które pozwolą mi lepiej zrozumieć te lęki? Czy warto porozmawiać o tym z nauczycielem? Co mu powiedzieć?

Zosia ma koleżanki, nawet jedną najlepszą, więc to raczej nie w tym problem.

Jak pomóc jej odzyskać pewność siebie, by przestała płakać?

Chcę ją wspierać, ale też nie przygnieść opiekuńczością.

Będę wdzięczna za każdą radę i wskazówkę.

Dlaczego ciagle doszukuje się u siebie śmiertelnych chorób? Zaczynam już wierzyć że je mam.
Czy długotrwała nerwica lękowa może prowadzić do schizofrenii?

Witam, od około 18 lat leczę się na nerwicę lękową, mam też nerwicę natręctw. Biorę lek Egzysta. Czy to prawda, że długotrwała nerwica lękowa może prowadzić do schizofrenii? Pytam, bo czasem mam takie myśli, że ktoś mnie obserwuje na ulicy... zdaję sobie z tego sprawę, że to myśli pochodzące prawdopodobnie z nerwicy natręctw.

Mam lęk związany z zasypianiem. Boję się paraliżu sennego
Mam lęk związany z zasypianiem. Boję się paraliżu sennego. Od kiedy usłyszałam o nim od koleżanki boję się zasypiać. Nigdy tego nie przeżyłam, ale nie wiem jaka jest szansa, że mnie to spotka i wydaje mi się, że nawet nie mogę tego oszacować, gdyż w internecie są informacje, że doświadcza tego 8-50% osób, dlatego sama już nie wiem. Nie wiem co zrobić, żeby się nie bać i na ile mi to zagraża. Wiem, że nie zagraża to mojemu zdrowiu, ale samo zdarzenie wydaje mi się być przerażające.