Przy poznawaniu nowej osoby napływają mi łzy do oczu. Jak sobie poradzić?
ktoss

Joanna Łucka
Dzień dobry,
rozumiem, że taka reakcja jest dla Ciebie trudna do zaakceptowania, ponieważ wówczas masz wrażenie, że możesz być gorzej oceniona przez nowego znajomego.
Czerwienienie się i łzy to fizjologiczne reakcje będące odpowiedzą na emocje i myśli, jakie pojawiają się w Twojej głowie i ciele w kontakcie z nowym znajomym.
Myślę, że warto przekierować swoją uwagę z objawów widocznych fizycznie na zewnątrz, na te elementy doświadczenia, które dzieją się wewnątrz Ciebie. Czyli konkretnie podczas spotkania: jakie emocje mi właśnie towarzyszą? Czuję podekscytowanie, radość, czy raczej zestresowanie, poddenerwowanie, lęk? A może mix różnych, nawet skrajnych emocji - tak też może być i ta ambiwalencja będzie zupełnie naturalna. Warto też zarejestrować myśli - może bardzo skupiasz się wówczas na swoim wyglądzie, albo na tym, czy to co powiedziałaś na pewno brzmi mądrze albo czy widoczne są już Twoje zaszklone oczy. To bardzo istotne, żebyś pozwoliła sobie dostrzec co jest przyczyną, punktem wywołania objawów, które obecnie powodują Twój dyskomfort.
W psychologii lubimy myśleć o reakcjach z ciała jako o sygnałach wysyłanych z wewnątrz. Niekiedy ciało w różnych sposób daje znać o trudnościach emocjonalnych czy poznawczych (związanych z myśleniem, rozumieniem, decydowaniem), byśmy potraktowali je bardziej na serio, nie bagatelizowali ich. I faktycznie, zwróć uwagę, że dzięki tym objawom piszesz tutaj na forum pytanie i sięgasz po pomoc, to świetnie! :)
Jeśli udałoby Ci się “przyłapać” myśli i emocje podczas zapoznania z nowym znajomym to już duża rzecz. To będzie moment na zastanowienie się, co możesz z nimi zrobić. Czasem już samo zauważenie i nazwanie swoich myśli, czasem wypowiedzenie ich na głos, pokazuje nam, co możemy z nimi zrobić, jak nimi zarządzić, w jakie działania je zamienić, aby odzyskać stabilność i komfort.
Gdybyś miała trudność z rozczytaniem towarzyszących Ci myśli i emocji przy następnej sytuacji zaczerwienienia i łez spróbuj skorzystać z konsultacji psychologicznej (np. w Twojej szkole). Podczas takiego spotkania możesz przedstawić więcej faktów, opowiedzieć szerszy kontekst sytuacji, ale także sam specjalista będzie miał okazję do głębszego przyjrzenia się temu, co przeżywasz. Dzięki temu możecie wspólnie wypracować strategie poradzenia sobie z Twoim dyskomfortem, otrzymasz także wsparcie i zrozumienie - a to zawsze bardzo potrzebne próbując poradzić sobie z trudnościami.
Życzę Ci wszystkiego dobrego, bardzo cieszę się, że napisałaś i starasz się zadbać o siebie :)
Trzymaj się ciepło!
Joanna Łucka
psycholożka

Bartłomiej Borys
Witaj
Rozumiem, że odczuwasz trudności w sytuacjach społecznych, zwłaszcza w kontaktach z atrakcyjnymi rówieśnikami płci męskiej, co objawia się rumieńcem i łzami. Twoje reakcje są naturalne i wynikają z aktywacji układu nerwowego w stresujących momentach. Aby sobie z tym poradzić, warto pracować nad zwiększeniem pewności siebie oraz zastosować techniki radzenia sobie ze stresem. Ćwiczenia oddechowe, medytacja oraz praktyka rozmów w bezpiecznym środowisku mogą pomóc w zredukowaniu lęku. Ważne jest również, aby zaakceptować swoje reakcje i zrozumieć, że nie są one oznaką słabości. Jeśli mimo tych starań trudności będą się utrzymywać, rozważ konsultację z psychologiem, który pomoże w opracowaniu bardziej spersonalizowanych strategii radzenia sobie.
Pozdrawiam
Bartłomiej Borys

Katarzyna Kania-Bzdyl
Dzień dobry,
jest to w pewien sposób naturalna reakcja organizmu na widok atrakcyjnej dla nas osoby ;) Ciało w takich momentach uwalnia adrenalinę i w ten sposób czujemy, że robi nam się gorąco, mamy szybsze uderzenie bicia serca, pocimy się itd. Im bardziej myślimy o tym, że się rumienimy, tym bardziej jesteśmy czerwoni.
Jeśli nie chce czuć Pani takich objawów to są na to różne rozwiązania, które trzeba wykonać świadomie:
1.Skupienie się na swoim oddechu, oddychać powoli i swobodnie. Myśleć tylko o tym.
2. Napić się zimnej wody.
3. Przerzucić swoją uwagę na coś innego np. skupić się na jakiejś rabatce/krzewach w pobliżu i zacząć w myślach liczyć ilość kwiatków.
Trzymam kciuki! ;)
P.s. Rumieńce nie zawsze są złe, dodają uroku ;)

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Zwracam się z pytaniem odnośnie do mojego zachowania, które jest dla mnie niezrozumiałe.
Często doświadczam z tego powodu mętliku w głowie i natrętnych myśli. Chodzi o moje relacje z ludźmi.
Mam 16 lat, chodzę do szkoły średniej.
Całe życie miałam koleżanki, a w zasadzie jedną — jako introwertyk preferuję mniejsze grono.
Wiele lat "przyjaźni" okazało się zgubne, bo odsunęłyśmy się od siebie, ona się zmieniła, ja też. Pójście do innych szkół zupełnie nas rozdzieliło. Obecnie jesteśmy tylko na cześć i krótkie pogawędki, ale sztywne i bez satysfakcji.
Rozpad tej relacji mnie zabolał. Miesiącami się nad sobą użalałam. A potem mi przeszło.
Tylko że zderzenie z rzeczywistością w liceum okazało się jeszcze gorsze. Liczyłam, że idąc do nowej szkoły, bez problemu znajdę koleżankę. Wyidealizowałam sobie, że będzie świetnie, a było na odwrót.
Pierwszy rok był istną tragedią: omijałam lekcje, izolowałam się od grupy, bo nikt nie chciał ze mną rozmawiać.
Zawsze oczekiwałam, że to inni do mnie zagadają, bo sama nie potrafiłam. Spędziłam cały rok, siedząc w ławce z osobą, z którą prawie nie rozmawiałam i nie mając nikogo, z kim można spędzić czas nawet na przerwie.
Zmagałam się z samotnością, chciałam tylko mieć kogoś bliskiego, marzyłam o przyjacielu, wyobrażałam sobie nawet, jaki mógłby być. Znowu zgubne wyobrażenia, które potem bolą. W styczniu chodziłam do szkolnego psychologa, co pomogło mi poradzić sobie z tym stanem i zaakceptować swoje emocje. Jakoś stanęłam na nogi. Pod koniec roku nawiązałam znajomość z dziewczyną, nazwijmy ją M.
M również była cicha, introwertyczna, pozytywna i dobrze mi się z nią rozmawiało. Miałyśmy wspólne tematy.
Od nowego roku szkolnego zaczęłyśmy razem siedzieć. Początkowo było dobrze, uwielbiałam i uwielbiam z nią rozmawiać, ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło.
Przede wszystkim dostrzegłam, jak łatwo męczą mnie konwersacje z ludźmi. Parę zdań, czasem nawet nie, a ja czuję się wykończona jak nigdy. Przychodzę do szkoły i potrafię nie odzywać się do niej przez kilka lekcji, bo na samą myśl wzbiera się we mnie złość, czy jak to nazwać. Nawet nie mam pojęcia. Bywają dni, że śmiało z nią gadam, ale potem jestem zimna, zdystansowana i się izoluję. Nachodzą mnie myśli, że to był błąd chcieć mieć koleżankę i że lepiej mi było samej, nikt mnie nie męczył, nikt nie przeszkadzał. Czasami dotyczą także bliskości relacji: boję się, że ona może poczuć coś więcej, nie wiem, skąd w ogóle ten pomysł. Albo, że ja poczuję coś więcej. Poza tym miewam negatywne myśli na jej temat: drażni mnie jej ciągłe dobre poczucie humoru, uśmiechnięta twarz i ta pozytywność wobec wszystkiego. Jestem już zmęczona uśmiechaniem się, kiedy nie mam powodu, by to robić.
Czuję się okropnie, jakbym była kosmitą, który nie umie funkcjonować z ludźmi. Świetnie dogaduję się z rodziną, z rodzeństwem, mogę z nimi rozmawiać godzinami bez zmęczenia, ale kontakt z rówieśnikami... Wysysa mnie z energii. Po całym dniu spędzonym w hałasie i wśród bodźców marzę tylko o ciszy, książce i odpoczynku we własnym towarzystwie. Często boli mnie głowa, mam spięte ciało. Zastanawiam się, jak absurdalne jest to, że parę miesięcy temu płakałam nad samotnością, a teraz chcę jej z powrotem. Wiem, że samotność mogła wpłynąć na moje postrzeganie relacji, ale czy to normalne? I czy mogę coś z tym zrobić?
Będę wdzięczna za słowo wsparcia.
Witam.
Mam 30 lat i od około 1,5 roku, gdy po kłótni z kimś zaczynam z nim rozmawiać, automatycznie głos mi się załamuje, łzy napływają mi do oczu. Nigdy wcześniej nie miałam takich reakcji.
Zawsze potrafiłam powstrzymać się od łez, natomiast teraz zwyczajna sprzeczka, nie mówiąc już o większej kłótni, wymianie zdań zaczynam czuć wewnętrzny niepokój, głos, który wskazuje, że zaraz zacznę płakać. Powyższe reakcje doprowadzają do tego, że boję się wyjaśniać sprawy z bliskimi, bo nie chce, aby zakończyło się to znów płaczem z mojej strony.
Przykro mi, że nie mam nad tym żadnej kontroli. Wcześniej zawsze uważałam się za twardą osobę, nieokazująca słabości.
Proszę o pomoc.