
Nie pamiętam kiedy szczerze się z czegoś cieszyłam...
Katarzyna
Milena Miszkiel
Witam Pani Katarzyno
Przeczytałam Pani wpis i widzę, że dużo trudnych rzeczy zadziało się w Pani życiu. Na chwilę obecną wyłania się z tego dość spory chaos, ale to co przychodzi mi na myśl, to jak najbardziej wsparcie terapeutyczne jest wskazane.
Rozumiem myśli, które u Pani się pojawiały, że “ludzie mają ważniejsze problemy”, które skutkowały rezygnacją z terapii. Proszę jednak pamiętać, że aby mieć siłę pomagać innym, powinniśmy dbać o siebie i dotyczy to każdej osoby. Są rzeczy na które nie ma Pani wpływu (jak wojna na Ukrainie), ale ma Pani wpływ na siebie i na swoje decyzje - a w konsekwencji na swój świat, w którym ma Pani siebie, rodzinę, pracę, pasje... I właśnie podczas terapii o tych wpływach i zasobach można rozmawiać. Tak jak Pani na końcu napisała, że nie chce by syn Panią taką zapamiętał, to pierwszym krokiem jest zacząć pracę od siebie. Tu jest Pani wpływ.
Na początek można przyjrzeć się obszarom, które chciałaby Pani zaopiekować w pierwszej kolejności. Na jednym spotkaniu terapeutycznym nie ma możliwości ogarnięcia wszystkiego, ale małymi krokami, w dłuższym czasie, jak najbardziej. Jeśli uporządkuje Pani na początku, od czego chce Pani w tym momencie zacząć swoją pracę terapeutyczną (relacja z synem? z mężem? a może praca? praca nad stresem? itd.), jest szansa, że powoli będą się dziać małe zmiany. A te małe zmiany w jednym obszarze będą miały wpływ na inne.
Proszę ponownie rozważyć wsparcie psychologiczne. Jest Pani ważną osobą dla swojej rodziny, a szkoda, żeby miała Pani nie odzyskać sensu życia i ciągle tkwić w poczuciu "wegetacji". Do Pani należy decyzja - to jest również Pani wpływ. Być może nawet to jest pierwszy krok do zmiany - pójść do psychologa.
Życzę Pani wiele dobrego.
mgr Milena Miszkiel
psycholożka i seksuolożka

Zobacz podobne
Dzień dobry, mam 32 lata i jestem bardzo samotną osobą.
Od dziecka nie mam żadnych przyjaciół, w szkole byłam bita i odrzucana, nikt nie chciał się ze mną zadawać. Do tej pory nie mam żadnych przyjaciół, czuje się wykluczona od społeczeństwa. Moja rodzina mnie nie wspiera, mają mnie za dziwolonga, moje kuzynki nie przyznają się do mnie, bo się mnie wstydzą. Jestem normalną osobą, po prostu mam w życiu pecha, chciałabym mieć przyjaciół, ale nie mam szczęścia do ludzi, po prostu mam pecha, ale rodzina tego nie rozumie.
W życiu spotykają mnie same cierpienia i dzieje się to nie przypadkowo, po prostu wygląda to tak, jakbym była przeklęta. Nie wiem, co mam robić. Czy iść do egzorcysty to jest nielogiczne, żeby od samego początku działy się ze mną straszne rzeczy. Cały świat jest przeciwko mnie, nikt mnie nie rozumie, moja rodzina ma mnie za chorą, a ja jestem zdrowa psychicznie. Nie wiem, co mam robić
Dzień dobry. Mam ogromny problem ze sobą, rozstaliśmy sie żoną - to ona odeszła, jesteśmy ze sobą w małżeństwie pół roku a w związku 3 lata i koniec, a ja ją cały czas kocham..nie mogę o niej zapomnieć, a minęło 2 miesiące od rozstania. Oglądam zdjęcia, płacze, przeszukuje ja w mediach społecznościowych i aż płacze jak ją widzę jedynie tylko na zdjęciach. Byłem u psychiatry, biorę leki na depresję, ale czuję, że to mi nie pomaga ...co mam robić, jak mam dalej żyć? Proszę o poradę
