Były mąż mnie szantażuje i dręczy, a rodzina chce go widywać na imprezach rodzinnych.
Wioll

Agnieszka Wloka
Pani Wioll
ważne jest to co Pani czuje i to, żeby robiła Pani takie kroki, na jakie Pani zdrowie psychiczne pozwala - czyli jak nie czuje sie Pani na siłach spędzać przyjęcia z byłym mężem, to nie warto tego robić. Pani jedna wie, ile to Pania może kosztować a rodzina, która nie zna prawdy o waszym związku, nie zrozumie Pani do końca. Myślę, że warto to z obecnym mężem przedyskutować i wybrać ścieżke dla Pani dobrą, ale tez niekonfliktująca z rodziną. Może jest to czas, żeby cos im wyjaśnić, albo żeby otwarcie powiedzieć, że Pani czegoś sobie nie życzy. Ma Pani do tego pełne prawo - chodzi tylko o to, żeby nie skupiać się na tym, jakim był złym człowiekiem, ale na swoich uczuciach i swojej niechęci do rozdrapywania ran. Ma Pani przy sobie dziecko i męża i oni sa Pani źródłem wsparcia.
pozdrawiam
Agnieszka Wloka

Katarzyna Kania-Bzdyl
Pani Wiolu,
niestety myślę, że najlepszym rozwiązaniem na ten moment dla Pani (nie mówię, że na zawsze) jest brak uczestnictwa w spotkaniach i miejscach, gdzie pojawia się Pani były mąż. Pani musi nabrać sił witalnych i zdrowego myślenia, a każda taka konfrontacja sprawia, że czuje się Pani jeszcze gorzej. Jeśli Pani najbliższa rodzina wie o wielu przykrych sytuacjach, których Pani dostąpiła, a mimo to (poza Komunią, na której były mąż był chrzestnym) go zaprasza to trzeba zadać sobie kolejne pytanie: co jest dla mnie lepsze: ochronienie siebie i zerwanie kontaktu z nimi (choćby to byli najbliżsi) a tym mieć spokój CZY mimo wszystko utrzymywanie tego kontaktu? Zachęcam do tego, aby przez ten trudny dla Pani czas sprawiała sobie Pani różne przyjemności i nagradzała za to, że się Pani nie poddaje. Jest Pani dzielną kobietą. Proszę otaczać się takimi osobami, przy których czuje się Pani bezpiecznie, od których może Pani uzyskać wsparcie. To bardzo ważne w takich chwilach. Trzymam za Panią bardzo mocno kciuki!!!
Pozdrawiam :)

Anna Martyniuk-Białecka
Myślę, że warto, aby Pani kierowała się swoimi potrzebami i podjęła taką decyzję odnośnie uczestniczenia oraz zrobienia tego w takiej formie, na jaką Pani będzie w stanie. Oczywiście rodzina ma i będzie miała swoje przekonania, spostrzeżenia i oczekiwania względem Pani. Ale nie musi Pan ich spełniać. Warto jest uznać własną perspektywę i emocje. Skoro jest Pani psychicznie wykończona należy tak postąpić, aby odzyskać siły i wrócić do życia na własnych zasadach. Nie ma jednej prostej rady, co zrobić, jak dokładnie należałoby postąpić w tej sytuacji, bo to będzie wypływało z Pani wartości z tego, co dla Pani teraz jest najważniejsze. Tak się trochę domyślam, że decyzja zapada pomiędzy własnym zdrowiem psychicznym a właśnie, czym? Jeśli nadal będzie Pani miała taki mentlik w głowie to zachęcam, aby przegadać to indywidualnie ze specjalistą.
psycholog Anna Martyniuk-Białecka

Irena Kalużna-Stasik
Dzień dobry.
Pani Wioll, dziękuję za podzielenie się swoją trudną sytuacją, pewnie może pani się czuć sfrustrowana i bezradna w tym. W tej czy innej sytuacji potrzebuje pani postawić swoje granicę aby dbać o swoje zdrowie psychiczne. Tak jak pani piszę to wywołuje w pani duży dyskomfort i stres i co pani może zrobić, zadbać o siebie. Nie ma pani wpływu na byłego męża ani na swoją rodzinę a tylko na siebie. Wypracowanie asertywnej komunikacji i postawienie swoich granic, może na początku jest nie łatwą rzeczą ale jest możliwą. Może warto rozważyć i skorzystać ze wsparcia u psychologa lub terapeuty, aby właśnie wypracować małymi kroczkami swoje granice w relacji z innymi i asertywną komunikacje z rodziną.
Irena Kalużna-Stasik -psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Cześć, chciałem się podzielić czymś osobistym. Jestem prawie od roku w małżeństwie i od prawie pół roku w mojej głowie pojawia się inna kobieta. Najgorsze jest to że to siostra mojej żony.... Myśli o niej przychodzą jakoś same i kwestia jest tego że jest dla mnie tylko atrakcyjna fizycznie, nie pociąga mnie intelektualnie (nie mamy jakoś dużo kontaktu, nie widujemy się regularnie). Jest atrakcyjną kobietą (czy bardziej atrakcyjna od mojej żony, to bym nie powiedział ale jest to całkiem inny typ). Jak już jakoś sobie to poukładam i wyruguje ją z głowy, to trafi się jakieś spotkanie rodzinne i myśli/nawracają. Dodam że nie mamy problemów w małżeństwie, kochamy się i jesteśmy szczęśliwi. Czy ktoś miał coś podobnego ? Czy jest zasadnym porozmawiać o tym z żoną ?
Mam 33 lata. Mąż 40. Razem jesteśmy od 15 lat, w małżeństwie 7. Mamy wspólnie jedno dziecko, mąż nie chce słyszeć o drugim, natomiast ja bardzo pragnę mieć dzieciątko.
Kiedyś rozmawialiśmy, że chciałby mieć jeszcze jedno.
Gdyby miał też pewność, że będzie córka tym bardziej. Dziś na ten temat nie chce słyszeć. Bardzo Go kocham, ale nie potrafię się z tym pogodzić. Nie wyobrażam sobie nie tulić w ramionach kolejny raz kruszynki. Do porozumienia nie dojdzie z pewnością. Ja też nie przekonam Go na siłę. Ja natomiast chcę mieć jeszcze jedno dziecko. Czuję, że małżeństwo nie ma szansy przetrwać.
Ja nie chcę niczego na siłę. Nie zaakceptuję męża wyboru, ale też będę nieszczęśliwa. Czy to ma szansę przetrwać? Jest sens ciągnąć małżeństwo bez szczęścia drugiej osoby?
Cześć. Jestem tutaj nowa po zakończonym 6letnim związku. Przez przypadek wpadłam w situationship, z facetem, który wydawał się świetny, dobrze zbudowany, zabawny, nie ukrywał ilości partnerek, ale do głowy mi nie przyszło, ze takie coś istnieje. Po 3 miesiącach kontaktu, spotkaliśmy się kilka razy, zamilkł, dopiero wtedy zdałam sb sprawę co to jest ten situationship. Nie wiem, jak sb z tym poradzić, bo jak można przestać dla kogoś istnieć po kilku miesiącach bez słowa wyjaśnienia. Co zrobić, aby przestać o tym myśleć i kminić co zrobiłam nie tak, pomimo, że wątpię, aby wina leżała po mojej stronie.
Witam, Od pewnego czasu zauważyłam, że z moją przyjaciółką, z którą znam się 12 lat, kontakt się urwał. Każda z nas założyła rodziny, mężowie, ona dziecko. Spotykałyśmy się raz na jakiś czas, pisania było mało. Kiedyś mi już zasugerowała, że wkraczam bardzo w jej życie, kontroluje i po prostu nie mogę tak robić.
I bardzo z tym walczyłam. I czuje, że mi wychodziło. Przedwczoraj napisałam do niej czy może się spotkamy, odczytała.. nie odpisała. Po 2 dniach w pracy, zamiast napisać do koleżanki znak zapytania (bo pracuje w szpitalu, w którym jest mój dziadek i wysłałam jej ciągle zapytania o dziadka) to wysłałam do nie przypadkowo. Kontaktu nadal zero, zaczęłam się martwić, myślałam, że coś z dzieckiem czy z nią. I po chwili dostałam wiadomość, że ona wie, że ten znak na pewno był do niej, żebym przestała kłamać i ona życzy mi jak najlepiej, ale ona przestrzeni na naszą relacje już nie ma. Ma dość tłumaczeń i kończy to. Napisałam, że to nie było do niej, ale ona mówi, że dość słuchania tłumaczeń i na razie. Chciałam się dowiedzieć, co ją kierowało, mówi, żebym nie drążyła i skoro cześć to cześć. Rozmawiałam z mężem, powiedział, że może poczuła się otoczona z twojej strony, ale powinna to wyjaśnić. Jest mi przykro, bo boję się, że kolejny raz coś zrobiłam, chyba że może warto iść naprawdę prosto i nie patrzeć ciągle zecja popełniłam błąd, tylko pogodzić się z utratą i iść przez życie...