Nie mogę znaleźć miłości - boję się, że nikt mnie nie zechce.
Zmagam się z problemem, który zaczął mnie dobijać. Od wielu lat nie mogę znaleźć miłości. Mam wrażenie, że nikt mnie nie chce. Poznałam faceta na portalu, dobrze się rozmawiało, ale okazało się, że nie zależy mu na poważnym związku, tak jak zapewniał na początku. Po wszystkim wyszło, że jestem tylko dla zabawy, by mógł pobawić się moimi uczuciami. Nie miał chęci na spotkanie. Gdy był poruszony ten temat, nagle zmieniał temat lub nie odpisywał kilka godzin. Tak za każdy raz. Nie wiem, co robić gdzie poznać tę osobę. Nie jestem osobą, która odwiedza kluby czy dyskoteki. Chyba tylko ja nie mam tego szczęścia w życiu i zostanę sama do końca życia. Jak sobie z tym poradzić?
Anonimowo

Fala Wsparcia
W obecnych czasach trudno jest znaleźć odpowiednią dla nas osobę. Z jednej strony - warto zastanowić się, gdzie jeszcze można poszukać bliskiej osoby. Grupy zrzeszające podobne zainteresowania? Inne portale randkowe? Speed dating? Wyboru sposobów na pewno jest sporo...
Z drugiej strony, słyszymy kawałek o "zostaniu samemu do końca życia" to pewnie trudna myśl, wywołująca wiele emocji - zastanawiamy się jakich? Na ile ta myśl Panią wspiera, a na ile dobija, utrudnia, przeszkadza? Czy może za tą myślą idą pewne zachowania, które mogą utrudniać poznanie nowych osób? Możemy sobie wyobrazić, że czasem może ciężko jest Pani wyjść, skoro "nie ma Pani takiego szczęścia w życiu i zostanie Pani sama"?
Oczywiście, nasze hipotezy mogą być zupełnie mylne. Zachęcalibyśmy jednak do zastanowienia się nad nimi, czy chociaż nie kryje się tam ziarno prawdy:)
Pozdrawiamy ciepło,
Zespół Fali Wsparcia

Katarzyna Kania-Bzdyl
Dzień dobry Anonimko,
ile masz lat? Czy byłaś już kiedyś w związku?
Może uznasz to za utarty slogan, ale prawdą jest, że dopiero wtedy, gdy polubimy życie w pojedynkę, będziemy mogli stworzyć zdrową i satysfakcjonującą relację z kimś innym. Im bardziej chcemy kogoś znaleźć, tym bardziej się nie udaje. Daj sobie czas, odpuść. Nie fiksuj się na tym punkcie. Może pomyśl o doraźnych konsultacjach psychologicznych, aby porozmawiać o emocjach, które Ci towarzyszą.
Pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Iwona Kalinowska
To, co Pani czuje, jest ludzkie — poczucie samotności, zmęczenia emocjonalnego i zawodu po raz kolejny. Wielu ludzi nosi w sobie tęsknotę za prawdziwą, autentyczną relacją. W momencie, kiedy trafia się na kogoś, kto traktuje uczucia niezbyt poważnie, może brakować nadziei na spotkanie kogoś, komu będzie zależeć na wspólnym życiu. Nie napisała Pani czy kiedykolwiek była Pani w relacji, która przynosiła satysfakcję. Niepotrzebnie robi też sobie Pani sugestię „chyba tylko ja nie mam tego szczęścia w życiu i zostanę sama do końca życia ”- to może działać jak samospełniająca się przepowiednia, która będzie utrudniać to, do czego Pani dąży. Jak już ktoś wspomniał w swojej odpowiedzi, wychodzenie z poczuciem braku do świata nie służy. To, czego najbardziej pragniemy i jesteśmy głodni - odpychamy. Dobrze jest najpierw zaakceptować życie bez relacji, aby kiedy pozna Pani odpowiednią osobę mogła ona jedynie dopełnić to, co już jest w Pani życiu wystarczające i dobre.

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam, jestem właśnie po rozstaniu z partnerem, byliśmy razem 3 lata ,co prawda mieszkaliśmy daleko od siebie, ale raz dwa razy w miesiącu jeździliśmy i codziennie rozmawialiśmy na kamerce.
Nie wiem co sie stało, bo mieliśmy w niedługim czasie zamieszkać u niego ,ale on zaczął być wulgarny ,obrażać mnie słowami ,był agresywny, gdy dzwonił . Dodam, że pochodzi z patologicznej rodziny, sam też wcześnej dużo sie bawił , ciągle miał pretensje o piwo, które chciał popijać w każdym miejscu ,dosłownie na spacerze ,na ulicy,w parku ...nie jestem abstynentką, ale piję okolicznościowo, więc nieczęsto .
Wreszcie kiedy już wynajął mieszkanie dla nas, obwiniał mnie, że zmieniłam sie, obrażał przy każdym telefonie, przeklinał, na moje uwagi nie reagował , prosiłam, żeby już przestał .
Wyciągał rzeczy z przeszłości nasze sprzeczki, które były oczywiście z mojej winy. Wszystko było z mojej winy zawsze ,nigdy nie odniósł sie do tego, co sam pisał czy mówił ,tylko moja wina była .
Ciężko mi bardzo ,to już 3 tygodnie jak nie rozmawiamy, w nerwach też napisalam do niego co myślę na ten temat. Czuję się bardzo winna i tęsknie.
Ja zawsze wyciągałam rękę na zgodę ,tym razem już było za dużo i liczyłam, że jak pierwszy raz się postawie, to on zrozumie, że mnie skrzywdził. Nic bardziej mylnego ,zero kontaktu od niego ,jakbym nic nie znaczyła.
Jak mam sobie to wytłumaczyć ,bo już doszukuje sie winy w sobie ..że moze nie byłam za dobra dla niego ,ale zawsze wspierałam ,tłumaczyłam, dużo czytałam o dorosłych dzieciach DDA ,... Czemu on tak łatwo zrezygnował i mnie obrażał ,nie moge tego pojąć . Jestem załamana .
Mój facet zrobił ze mnie najgorszą, bezwartościową osobę Czuje się nikim I nie mam chęci do życia. Do tego zaczął mnie bić. Nie ma dnia, bym nie płakała. Ciągle robię wszystko źle i nie tak. Co robić? Błagam, bo już nie mam siły walczyć z nim. Gdyby nie syn, to chyba bym odeszła z tego świata.
Od 17 marca do 6 czerwca byłam na kursie oficerskim. Przed nim było okej, ale kłóciliśmy się dość często z partnerem – byliśmy razem 9 lat. Od połowy maja był dziwny w sensie, że dużo spał, nie chciał jeść. Myślałam, że jest zmęczony, bo pracuje na delegacje. A i wspomnę, że w piątki zaczął wracać po alkoholu.
Na kursie bardzo często wracałam tylko na jeden dzień i większość czasu się kłóciliśmy, bo nie rozumiałam, co się z nim dzieje. Zresztą ja byłam zmęczona i nie potrafiłam powiedzieć, o co mi chodziło. Na kursie w kwietniu robił mi sceny zazdrości i mówił, że mnie kocha i chce mnie mieć, i że nie wie, co to miłość, ale tak po prostu czuje.
6 czerwca skończyłam kurs – to był piątek. W niedzielę pojechaliśmy na obiad do restauracji. Chciałam go złapać za rękę, ale nie chciał, stwierdził, że nie czuje potrzeby. 19 czerwca pojechaliśmy na wakacje, gdzie było widać, że coś jest nie tak. Zaczął pisać z dziewczyną o swoim stanie, cały czas w telefonie, i nagle na wakacjach ze mną zerwał.
Do mojej mamy napisał, że ma depresję albo coś innego i chce sam sobie poradzić, że nie ma chęci i radości do życia, i po co ma niszczyć komuś życie. Teraz ciągle powtarza, że chce być sam i że nie patrzy na przyszłość, jest dla mnie zdystansowany i że to koniec na zawsze. Mówi, żebym zajęła się sobą i że jemu jest dobrze samemu. Powiedział też, że mnie szczerze kochał, a teraz nie kocha niczego. I że jak jest sam, to wreszcie może żyć normalnie i stara się to robić. Nie chce przerwy, nie chce niczego – chce być sam.
Co to za stan i czy będzie szansa na powrót do siebie?
Witam, chciałam się wyżalić. Jestem z mężem od 14 lat. Od paru lat się nie dogadujemy, a odkąd przyszło dziecko na świat, mamy jeszcze więcej różnic zdań. Mąż jest osobą, która lubi mieć zdanie ostateczne i władzę – jest stanowczy. Bardzo źle czuję się w tym związku, nie chcę go ratować, chciałabym zacząć żyć od nowa, po swojemu, tak jak ja chcę.
Wydawałoby się łatwe spakować walizki i się wyprowadzić, ale niestety – ani domu samotnej matki nie ma w mieście, ani rodziny, a na wynajem zarabiam za mało. Nawet z alimentami by się to nie udało, a pomoc z MOPS również jest za mała. Czuję się zamknięta w klatce. Chciałabym żyć, a nie mam jak.
Jestem osobą otwartą, uśmiechniętą, kocham podróże, uwielbiam ludzi, a teraz mam we wszystkim ograniczenia. Często wyobrażam sobie, że mieszkam z dzieckiem sama, mamy piękny dom i jesteśmy szczęśliwi.
Jestem z chłopakiem dwa lata. Od pół roku mieszkamy razem, głównym pomysłodawcą byłam ja, a on bardzo chętnie się na to zgodził. Zanim zamieszkaliśmy razem, to dużo czasu przebywaliśmy u siebie wzajemnie, dzięki naszym pracom było to możliwe i zdarzało się, że nawet spędzaliśmy razem 5-6 dni na tydzień, więc myślałam, że już sporo o sobie wiemy i to jak funkcjonujemy, jest nam znane. Niestety po wspólnym zamieszkaniu zaczęłam dostrzegać ogrom jego wad i zaczęłam się oddalać od niego. Większość z tych rzeczy wynika z faktu, że w jego domu rodzinnym wszystko robiła mama, która jest typową gosposią domową i dba o wszysko - od sprzątania, gotowania, zakupów, koszenia trawy itp. Mój chłopak przywyknął do tego, że wszystko ma podane na tacy, mimo, że wydawałoby się, że wcale tak nie jest. Już kilka razy próbowałam z nim rozmawiać, że ja nie jestem jego mamą, że zaczynam mieć tego dość, bo jeśli ja nie wypiorę, nie odkurzę, nie opróżnię zmywarki i lub nie wymyje naczyń, nie posprzątam kotu, nie zrobię zakupów, to on tego też nie zrobi. Ogólnie wszystkiego co się robi w domu. Jestem zmęczona, sfrustrowana, zła, czuje się niezrozumiana. Zaczynam przechodzić wewnętrzny kryzys. Leczę się na depresję od kilku lat i biorę leki. Niestety musiałam już nawet mieć zwiększona dawkę, bo moje uczucia zaczynały być takie, jakie nie powinny. Mój chłopak przyjdzie z pracy i ma przygotowany obiad. Zje go, puści w międzyczasie serial, wyjmie piwko, swojego papieroska z niedozwoloną substancją, posiedzi chwile i pójdzie grać w gry, wróci, siedzę z kolejnym piwkiem i będzie tak siedzieć na krześle przy wyspie, oglądając tv, aż nie zaśnie. Narzeka na brak bliskości, ale ja nie chce jej z nim, jeśli nie jest trzeźwy. Wcześniej dużo palił zielonego, przestał, ale zaczął inne rzeczy, które działają podobnie. Patrząc na niego, widzę wiecznie wypitego i zjaranego faceta, który nic nie zrobi, jeśli ja nie zrobię awantury. Oczywiście ma momenty przebłysku i zrobi więcej, niż prosiłam, ale są to momenty. Bardzo, ale to bardzo go kocham, jednak ja nie dam rady tak dłużej. Adoptowaliśmy wspólnie psa, planowaliśmy zakup mieszkania lub budowę jakoś od przyszłego roku, ale ja tego nie widzę. Nie wiem na ile to zmienia się przez to jego podejście czy przez moją chorobę. Wynegocjowałam z nim, że alkohol tylko przez weekend.. nie wiem, czy coś to da.. bo on nie zna umiaru, a niewiele mu trzeba. Jemu wystarczą 3 piwka i ma dość. Ja mam dość, patrząc na to wszystko. Nie sądziłam, że tak to będzie wyglądać.. oczywiście nie jestem idealna, bo wiecznie się go czepiam, narzekam, marudzę itp, ale kto by tego nie robił? Czuje, jakbym miała dorosłe dziecko. Zaczynam żałować mojej propozycji. Planowałam zamieszkać sama, ale po rozmowie z nim, zaproponowałam jemu wspólne mieszkanie i nie wiem, czy to nie zniszczy naszego związku.