
- Strona główna
- Forum
- związki i relacje
- Płaczę za każdym...
Płaczę za każdym razem, gdy mój partner jedzie ode mnie do swojego domu.
Anonimowo
TwójPsycholog
Dzień dobry!
Warto zadać sobie pytania o poczucie bezpieczeństwa, komfortu czy przynależności. Czy może być tak, że nie masz poczucia bezpieczeństwa w domu? Czy partner jest formą Twojej ochrony, upatrujesz w nim bezpieczeństwa, komfortu i akceptacji dla całej_ego siebie? Co czujesz podczas wspólnego spędzania czasu, a czego Ci brakuje, kiedy partner wraca do siebie? Ciepło zachęcam do wglądu w siebie :)
Zachęcam również do konsultacji z psychologiem_żką, byście we dwójkę rozwikłali_ły zagadkę :)
Pozdrawiam
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Katarzyna Waszak
Dzień dobry!
Powody mogą być różne. Być może takie zachowanie jest lękowe, zachęcam do poszukiwania źródła lęku. O czym jest ten smutek, gdy partner wyjeżdża? Czy o tym, że czuje się Pani/Pan zazdrosna, że będzie spędzał ten czas z innymi ludźmi, czy przypomina to o samotności, o jakiejś trudnej sytuacji z dzieciństwa. Może czuła się kiedyś Pani/Pan porzucona? A jak się czuje Pani/Pan ze sobą? Zachęcam do skorzystania z pomocy psychoterapeuty, do przeanalizowania sytuacji, dylematów, do przyjrzenia się funkcjonowaniu w relacji.
Katarzyna Waszak
Aleksandra Działo
Dzień dobry,
poczucie bliskości i przynależności, które odczuwamy, gdy kochana przez nas osoba jest z nami to bardzo cenne doświadczenie i nie ma w tym nic dziwnego, że kiedy zostajemy sami może nam towarzyszyć uczucie pustki. Na pewno warto zastanowić się nad tym jakie barwy mają emocje, które pojawiają się w momencie wyjścia partnera: może to pustka, może poczucie osamotnienia? Jakie myśli wtedy towarzyszą? Warto się im przyjrzeć z życzliwością. Jeśli to trudne przeżycie powtarza się w kółko i męczy, to myślę, że warto też zastanowić jak inaczej zaaranżować sytuację rozstania. Może zaplanować coś atrakcyjnego po wyjściu partnera? Może usiąść i spisać swoje uczucia? W zależności od upodobań można dobrać takie rozwiązanie, które złagodziłoby trudne emocje i pozwoliło na samoukojenie i wyciszenie. Pozdrawiam ciepło.

Zobacz podobne
Witam. Jestem związku małżeńskim od 10 lat. Z początku wszystko układało się świetnie, ale od ok.2 lat mamy nieustanny kryzys. Zaczęło się od problemów męża w pracy i od tego, że stres z tym związany zaczął przenosić na sprawy domowe: łatwo wpadał w złość, często krzyczał na dzieci, kłóciliśmy się również my, pojawiało się dużo wzajemnych pretensji. Rzutowało to na wszystkie aspkety naszego życia, w tym również na życie intymne. W takiej atmosferze i przy braku okazywania czułości nie miałam ochoty na seks. To z kolei powodowało, że sytuacja była coraz bardziej napięta i tym sposobem błędne koło się zamykało.
W tym samym czasie zaczął się mną interesować kolega z pracy. Z początku traktowalam to raczej jako formę żartu i zwykłej koleżeńskiej sympatii, ale z jego strony to od samego początku było coś więcej. Kolega wie, że jestem mężatką i tylko dlatego nie podrywa mnie wprost,ale zarówno ja, jak i reszta zespołu w pracy widzimy, że bardzo mu się podobam. Najbardziej martwi mnie fakt, że coraz częściej zaczynam o nim myśleć. Zaczynam szukać jego towarzystwa, okazji do rozmowy. To w jego towarzystwie, a nie męża, ja się śmieję. To on okazuje mi takie zainteresowanie jakiego nie dostaje od męża. To on prawi mi komplementy, a nie mój mąż. Wiem, że gdybym była wolna to już dawno próbowałby się ze mną umówić. Na szczęście jest typem, którego świadomość, że jestem mężatką hamuje. A ja coraz częściej o nim myślę i coraz bardziej mnie do niego ciągnie. Fizycznie również bardziej mnie pociąga niż mój mąż.
Jak sobie w takiej sytuacji poukładać te relacje tak, żeby nie zniszczyć małżeństwa, ale też nie zranić kolegi?
Jak odnaleźć spokój w takiej emocjonalnej huśtawce?
Inna rzecz, że mąż twierdzi, że ja się zmieniłam i chyba ma rację. Stałam się bardziej świadoma tego czego chcę od życia i zaczynam mieć wrażenie, że z mężem tego nie osiągnę. Pewne jego cechy, które akceptowałam, w tej chwili mnie bardzo irytują. Nie mam już w sobie cierpliwości i akceptacji do pewnych zachowań.
To ja całe nasze małżeństwo byłam za więcej rzeczy odpowiedzialna, to ja o wielu rzeczach decydowałam (i to nie dlatego, że chciałam, tylko on na mnie zrzucał decyzyjność w wielu kwestiach). A teraz wiem, że chciałabym większego oparcia, tego żeby ktoś pomyślał też o mnie, a nie ja o wszystkich (czyt. dom, mąż, dzieci). Dotąd mi to nie przeszkadzało, ale teraz mocno mnie to uwiera... Duży mam mętlik w głowie i nie wiem co o tym wszystkim myśleć i jak to sobie poukładać...
Mam pytanie dotyczące mojego partnera. Zastanawia mnie, dlaczego na naszych pierwszych spotkaniach tak często wspominał o swojej byłej żonie. Opowiadał, gdzie razem byli, co jej kupował, i dużo o niej mówił. Kiedy wspomniałam, że pracowałam w danym kraju, on od razu dodał, że jego żona też tam była. Powiedział mi również, że bardzo szybko się jej oświadczył – po zaledwie czterech miesiącach.
Nie rozumiem też, dlaczego długo po rozwodzie nadal się z nią spotykał i jeździli razem na wakacje. To wszystko sprawia, że czuję się gorsza.


