Left ArrowWstecz

Czy to ok, że podobają mi się znacznie starsi mężczyźni? Jestem niepełnoletnia.

Witam. Czy jest z mną coś nie tak? Od jakiegoś czasu czuję pociąg do wiele starszych ode mnie mężczyzn. Podkreślam, że jestem niepełnoletnia. Są to głównie postacie z filmów, seriali, ale także z prawdziwego życia, np. nauczyciele czy po prostu starsi mężczyźni w moim otoczeniu. Nie robię nic szczególnego, nie zagaduję do nich ani nie próbuję ich uwieść. Po prostu bardzo mi się podoba ich dojrzałość i sposób bycia. Nie mam żadnej traumy związanej z ojcem, mamy dobre relacje i dogadujemy się. Może powinnam podkreślić, że raz jakiś mężczyzna naruszył moją przestrzeń osobistą i raz chłopak w moim wieku.
User Forum

Dyniowaz

1 rok temu
Alina Wiśniewska

Alina Wiśniewska

Dojrzewanie, budząca się seksualność może zaskakiwać nas swoimi wyborami. Wydaje mi się, że to raczej naturalne tendencje u nastolatek. Ważne, by ktoś przypadkowy nie wykorzystał tego zauroczenia dojrzałością.  Jeżeli to “naruszenie przestrzeni” niepokoi, warto omówić to chociażby ze szkolnym psychologiem, który pomoże ocenić, czy tu potrzebna jest terapia.

1 rok temu
Anna Martyniuk-Białecka

Anna Martyniuk-Białecka

Witaj Dyniowaz,

Trudno jest coś jednoznacznie stwierdzić na podstawie tak krótkiego i zawoalowanego opisu. Nie mam do końca jasności czego dotyczą Twoje wątpliwości - czy zastanawiasz się czy takie fantazjowanie o starszych mężczyznach oznacza, że coś jest z Tobą nie tak? Czy rzeczywiście jakieś wydarzenie z Twojego życia, te marzenia zaktywizowało? Nie wiem, co oznacza sformułowanie “naruszył moją przestrzeń osobistą” - co masz na myśli? Najważniejsze, żebyś przede wszystkim była bezpieczna. Piszesz, że jesteś osobą niepełnoletnią, warto mieć na uwadze, że polski kodeks karny zabrania współżycia z osobami, które nie ukończyły piętnastego roku życia. Gdybyś chciała porozmawiać o tym ze specjalistą polecam Ci konsultację indywidualną z psychologiem lub rozmowę telefoniczną/chat poprzez telefon zaufania. Telefon 116 111 działa przez 7 dni w tygodniu, w godzinach 12:00 - 2:00, można także zarejestrować się na stroniehttps://116111.pl/ oraz napisać wiadomość e-mail.

Powodzenia,

psycholog A.Białecka

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Zmagam się z samotnością, szczególnie w szkole.
Jak poradzić sobie z samotnością? Nie tylko taką ogólną, ale na codzień, np. w szkole. Co prawda mam cudownych rodziców i młodszego o 3 lata brata, ale chodzi mi tu głównie o znajomych.
Jak radzić sobie z toksyczną teściową i problemami w związku

Witam, mam 26 lat narzeczonego i 8-miesięczne dziecko. Narzeczony jest starszy ode mnie 14 lat i całe życie mieszkał z rodzicami. Mają ze swoją matką biznes i on jest zatrudniony u niej. Jego matka leczy się na depresję, a ojciec był alkoholikiem (był na odwyku i nie pije już kilkanaście lat), a co za tym idzie, ja wiem, że mój partner ucierpiał na tym psychicznie, z czego wynikają nasze problemy, a raczej mój problem z jego matką.

To osoba bardzo zaburzona, czasem mam wrażenie, że ktoś ją źle zdiagnozował albo posiada jeszcze inne choroby psychiczne.

Całą swoją uwagę przerzuciła z męża na syna, bo z mężem się nie dogadują. Traktuje go czasem jak swojego partnera, wybiera mu ciuchy, kupuje bieliznę, robi jedzenie. Nie daje mu też normalnej pensji, tylko on pracuje "za darmo" tzn. nie dostaje pieniędzy, tylko ona z tego płaci jakieś faktury, rachunki, jak pisałam wyżej, wybiera mu ubrania. Razem też załatwiają sprawy takie jak ubezpieczenia np.samochodów, jakieś naprawy przydomowe, ogólnie ojciec jest przez nią pomijany i ona obcym ludziom i wszystkim naokoło opowiada o nim różne, nieprzychylne rzeczy, jaki to on nie jest zły i ile krzywdy jej wyrządził. Potrafiła mówić tak o nim nawet moim rodzicom, swoim klientom, sąsiadom itd.

To osoba, która uwielbia się wtrącać, a szczególnie w sprawy finansowe, musi wiedzieć, ile syn ma pieniędzy, na co wydaje, co kupuje itd. Sama jest też bardzo chytra i za pieniądze zrobi wszystko. Jak trzeba pomoc i naprawdę przydałby się jej udział w czymś, to zawsze ma wymówkę"nie mam siły, mam depresje", ale jak pojawi się jakiś mały problem, dajmy na to, że lało się nam z dziury w dachu i miał przyjść znajomy to naprawić, to zrobiła z tego problem, jakby się świat miał skończyć, cały czas sapała i jęczała, a najważniejsze ile to będzie kosztować i ile jej biedny syn będzie musiał zapłacić i zaraz przybiegła do nas zobaczyć, co się dzieje i jeszcze trochę pojęczeć i wydziwiać. Ja też nie mogę nic wymagać od swojego partnera, bo zaraz się odpali, że on jest taki biedny i pracuje przecież i ma swoje hobby i jemu się należy czas na to, ale jej mąż jest zły i okropny, bo jak mój narzeczony był mały, to on pojechał na dwa dni do Wrocławia i ją zostawił.

Potem okazało się z rozmowy z teściem, że mieszkali wtedy w jej domu rodzinnym i nie została sama, a on jechał kupić jakieś parkiety do domu, w którym teraz mieszkają, a wtedy go budowali. Ogólnie ona bardzo dużo kłamie, czasem potrafi mi opowiadać jakąś historie, oczywiście po swojemu, po czym wchodzi narzeczony i mówi, że to nieprawda i było inaczej i ona mu przytakuje. Od kiedy urodziło nam się dziecko, jest tylko gorzej, psychicznie nie daje już rady, mam ochotę wziąć dziecko i wyprowadzić się jak najdalej. Najpierw w ogóle nie zareagowała na wiadomość o ciąży, potem zaczęło się, bo chciała bardzo, żeby urodziła się dziewczynka i była przekonana, że ja w 7 tygodniu ciąży dowiem się już u lekarza płci i nie dawała mi spokoju.

Potem była afera z imieniem, bo zaczęła nam wybierać imię dla dziecka. Wszyscy mieli zakaz mówienia jej, kiedy mam wizytę u ginekologa, bo tak mnie osaczała i naprawdę myślała, że ona będzie mieć coś do powiedzenia, mimo że mówiliśmy jej, żeby dała nam spokój. Ale jej rodzice wybierali imię dla syna, wiec ona myślała, że ona będzie wybierać imię wnuka. Potem oboje wyprowadziliśmy się z domów rodzinnych na swoje, kiedy byłam na końcówce ciąży. Mieszkaliśmy razem niecały tydzień, kiedy od ich pracownicy dowiedzieliśmy się, że żaliła się jej, że nawet ich z teściem nie zaprosiliśmy. Potem urodziłam, to nawet nie zadzwoniła zapytać, jak tam i była zdziwiona, że narzeczony przyjechał do szpitala, bo ona stoi u nas pod drzwiami, bo chciała się z nim widzieć i jak to jest w szpitalu u mnie. Jak wróciłam do domu z dzieckiem, chciałam wziąć prysznic, więc rozebrałam się (do biustonosza i bielizny poporodowej), a ona cichaczem weszła do naszego mieszkania i oznajmiła, że przyszła zobaczyć dziecko. W ogóle nie zrobiło jej się głupio, że ja stoję prawie naga na środku salonu, nie raczyła nawet umyć rąk (czas epidemii krztuśca, grypy i covid) ani nawet nie zapukała do drzwi. Narzeczony nawet nie zareagował na to, chociaż powiedziałam mu, co o tym myślę i oboje uzgodniliśmy wcześniej, że nie chcemy w pierwszych dniach odwiedzin, a on przynajmniej jeden dzień będzie ze mną, żebym nie była sama, ale matka nie chciała zastąpić go w pracy, bo"ona nie ma siły". Nad dzieckiem wisiała jak nawiedzona, a do mnie z daleka rękę wyciągnęła, bo "gratuluję, ale jesteś po szpitalu, więc się trzymam z daleka". Potem było już tylko gorzej, nachodziła nas co chwilę, wystarczyło, że drzwi były niezamknięte na klucz, nagle pojawiała się w pokoju, mimo że wiedziała, że karmie piersią i jestem półnaga, wchodziła do sypialni, gdzie spało dziecko, które usypiałam godzinę (mieszkamy sami, ja byłam wykończona, a narzeczony mi nie pomagał). Była zaskoczona, że się zamykam, jak jestem sama w domu. Przychodziła do nas przed południem zobaczyć wnuka, a potem drugi raz jak partner wracał z pracy, mimo że wiedziała, że dziecko ma wtedy drzemkę (ma regularnie drzemki od kilku miesięcy), a potem płakała każdemu, że nie może się z wnukiem zobaczyć, bo zawsze jak przychodzi, to śpi albo je. Na chrzcinach poszła z nami pod ołtarz, cały czas była przy mnie, kiedy nosiłam dziecko na rękach, doskakiwała do niego, nie odstępowała wózka na krok. Przyznam, że mam dużo kuzynostwa, ale nie byłam nigdy na takich chrzcinach. Nie chcę faworyzować którejś rodziny, ale moja nawet nie miała okazji zajrzeć do dziecka, bo ona cały czas tam była. Teściu, widać, że miał jej dość, dogadywał jej, ale ona czasem się zachowuje, jakby nie docierało do niej to, co ktoś mówi, jakby nie zdawała sobie sprawy, że może komuś przeszkadzać albo że nie wypada czegoś robić. Polowa zdjęć z chrzcin była do wyrzucenia przez nią, bo na każdym przeszkadzała. Ona w ogóle ma bardzo denerwującą manierę mówienia, mówienia dziecka i nasze dziecko bardzo tego nie lubiło, jak było mniejsze i płakało, jak przychodziła więc raz usłyszałam od niej, że to moja win,a bo dziecko nie ma smoczka. Kilka razy też mówiła do niego "mamusia Cię szarpie" jak podwijałam mu rękawki, albo "na mamusie jesteś zła" jak dziecko było śpiące i marudne. Podczas jednej wizyty 5-minutowej usłyszałam 30 razy, że jest podobne do tatusia i nawet leworęczne(!) po tatusiu. Warto wspomnieć, że narzeczony jest praworęczny, ale że ma niedowald prawej ręki, pisze lewą. Teściowa cały czas mianuje się "babusią"i zachowuje, jakbyśmy jej wszystko zawdzięczali, a tymczasem synowi nadal nie płaci pensji i jak skończę macierzyński, nie wiem, z czego będziemy żyć. Nie pomaga nam, nic nie daje wnuczce, cały czas płacze, że nie ma pieniędzy, a potem kupuje nowe ciuchy albo telefon, ale na faktury czy pensje nie ma. Cały czas robi też z siebie ofiarę, że nie może przyjść do wnuka, bo ja krzywo na nią patrzę. Nie z mojego wyboru, musiałam dziecku odciągać mleko i podawać w butelce, cierpiała na tym moja psychika i poczucie wartości, bo nie tak to miało wyglądać, a ona nagadała wszystkim, że karmie modyfikowanym i uważam ją za głupią, bo próbuje jej wmówić, że to mój pokarm. Szczerze mam dość już psychicznie. Ona nigdy nie da nam spokoju, będzie gorzej, bo dziecko rośnie i staję się coraz bardziej rozumne. Narzeczony nie umie się postawić, jego rozwiązaniem problemu jest pilnowanie matki, kiedy do nas przychodzi. Ona ogólnie całe życie go zmuszała do rzeczy typu bycie miłym dla starszych, bo jak ktoś jest starszy, to automatycznie według niej należy się mu szacunek i on musiał być miły i grzeczny, mimo że nie chciał. A ja jestem zła, bo chce postawić jej granice, a ona przecież jest starsza i wymaga ode mnie akceptowania jej zachowania. W ogóle ja mam być dla niej miła, bo każdy ją tłumaczy, że ona taka jest, że się cieszy, że ma depresję i ja mam akceptować to, co ona robi. Rozmawiałam z narzeczonym i on sobie zdaje sprawę z tego, co ona wyprawia, ale nic z tym nie robi, bo nie chce jej zrobić przykrości. Nie chce też słychać jej jedzenia i tekstów typu "ja mam myśli samobójcze", ponieważ ona mówiła takie rzeczy, nie tylko jemu, ale też mi, pracownicy, klientom. Nie dziwię się mu z jednej strony, ale ja tak nie mogę żyć już dłużej. Jestem nieszczęśliwa, zła, smutna, że on nie stoi po mojej stronie, że nie potrafi założyć przez nią normalnej rodziny. Prosze o radę, co mam zrobić. Rozważałam nawet terapię wspólną, żeby ktoś obcy mu powiedział, że tak to wyglądać nie może. Do tego jego współpracownica bardzo stoi za jego matką, a jest osobą, która wszystko wie najlepiej, na wszystkim się zna, dogaduje mi jak mam dziecko wychowywać, a narzeczony słucha jej we wszystkim i jego matka też. Mam wrażenie, że one się nakręcają nawzajem, że pracownica podburza ją, żeby do nas przychodziła i robiła, co chce. Teściowa nawet nie potrafi trzymać mojego dziecka na rękach, bardzo trudno mu to wyjaśnić jak to wygląda, ale jeszcze czegoś takiego nie widziałam, żeby ktoś tak nie wiedział i nie znał się na dzieciach, nie wiem, jak ona wychowała syna. To nie tylko moje zdanie, ale też otoczenia. Bardzo proszę o pomoc

Zdrada w związku - miłość bez zaufania, jak sobie z tym poradzić?
Byłam w związku pół roku, ale okazało się po moim odkryciu prawdy, że w między czasie partner kontynuował związek ze swoją partnerką, z którego rzekomo nie mógł się wyplątać. Wyszła cała afera,najpierw byłam ja u niej a później ona u mnie. Ale suma sum arum on wybrał mnie,wyprowadził się od niej, stanął na własne nogi i postanawia odbudować moje zaufanie. Nie wiem, co zrobić. Pomimo tego, co zrobił, dalej bardzo go kocham. Straciłam do niego zaufanie i ciężko mi z tym na ten moment. Chodzi jeszcze o to, że moja rodzina jest na niego wściekła, że oszukał mnie i ich i nie rozumieją mojego zachowania. Jest to zrozumiałe. Nie wiem, jak to pogodzić. On bardzo się teraz stara, a jest zawzięty bo twierdzi, że dzięki tym sytuacjom dostrzegł to, że jestem miłością jego życia. Pytanie jest czy taka osoba jest w stanie się zmienić?? I czy moje obawy względem akceptacji tego związku przez rodzinę są za bardzo emocjonalne?
Partnerka przy drobnych sprzeczkach ogromnie się nakręca, aż uważa, że się rozstaniemy.

Dzień dobry. Mam pytanie, moja partnerka po każdej naprawdę małej sprzeczce, o jakąś pierdółkę, tak się nakręca, tak w głowie wyolbrzymia, że za każdym razem stwierdzi, że to koniec..rozstajemy się. Po około dobie, emocje opadają i wraca rozsądek...da sie porozmawiać i tworzymy naprawdę udany związek, kochamy sie bardzo. W te 24h nie da się rozmawiać i jest na 1000% pewna, że się rozstajemy i to koniec. Jak zrobić, by te emocje nie eskalowały do takich rozmiarów, nie zabierały tyle czasu...to zostawia blizny, a tak naprawdę powody są tak błahe, że aż niewiarygodne.

Czy mój partner jest toksyczny, czy ja?
Czy mój partner jest toksyczny, czy ja? Mój partner bywa trudny, znamy się przez 13 lat, dzieci nie mamy ani ślubu i nie mieszkamy razem. Wyzywa mnie od różnych, mówi nieraz, że jestem głupia. Niby dla niego słowa nie bolą. W łóżku jest egoistą, myśli tylko o sobie, kiedyś taki nie był. Praktycznie nie możemy porozmawiać, bo on nie chce... bardzo rzadko ze sobą normalnie rozmawiamy, tylko śpi, kiedyś był inny. Chcę, aby rzucił narkotyki, a on problemu nie widzi. Przez te cholerstwo zadłużył się, nie chce nigdzie pracować, bo ma długi, bo nie spłacał kredytów, które wzięła jego mama na niego. Sama spłacam kredyt, który wzięłam dla niego, ponieważ straszyli go, że go zabiją, jak nie odda kasy za narkotyki. Ja ciągle jemu powtarzam, aby rzucił narkotyki, bo stacza się i pójdzie siedzieć, a on mówi, że widzę tylko wady u innych a u siebie nie i jestem toksyczna. Chciałabym to zakończyć, nie jestem szczęśliwa, ale nie wiem jak, bo mi jego szkoda...
TW. Przed ślubem chciałam dokonać samobójstwa, kocham brata męża. Jak w tym wszystkim znaleźć siebie i dać sobie serce?
Witam, nie wiem co ze sobą począć. Mam dzieci, kilka lat temu wzięłam ślub, na kilka dni przed nim chciałam popełnić samobójstwo, skończyło się na zjeździe w pole i rozbiciu auta, nigdy się nikomu nie przyznałam, że chciałam się zabić. Zawsze myślałam, że to dlatego, że mąż powiedział, że to ja chciałam ślubu, a nie on. Dziś zrozumiałam, że to nie dlatego. Mama mnie ostrzegła, tydzień przed ślubem, że jeszcze mogę się wycofać. Chciałam tego, ale się nie odważyłam, jak zawsze bałam się, wybrałam bezpieczną drogę mimo, że wiedziałam, że to błąd. Lata temu poczułam coś do kogoś kogoś na kim nie powinno mi zależeć. Jest to brat męża. Nigdy nie mogłam się przyznać do tych uczuć, nikt o nich nie wie. Jestem z mężem,ale kocham jego brata, co mnie zabija w środku. Czuję się brudna, zła. Mąż nie jest zlym człowiekiem, ale kompletnie do siebie nie pasujemy. Nie chciałabym go skrzywdzić, ale nigdy nie pokocham go tak jak bym chciała. Może idealizuję jego brata, nie wiem. Ale przez te wątpliwości bardzo mi źle. Dziś są urodziny osoby, na której mi zależy, czuję się żałośnie. Kto normalny zakochuje się w bracie własnego męża. To tak bardzo boli. Od 5 lat nie piję, głównie dlatego, że boję się, że po pijaku sprzedam się z tym co czuję. Jak wyzbyć sie tych uczuć, jak pokochać na nowo siebie?
Boję się, że nie znajdę partnera. Nie wiem, jak poszukać relacji, jak rozmawiać czy flirtować.
Jestem introwertyczką. Od nastoletnich lat byłam w jednym, bardzo długim, związku. Niestety zakończył się, ponieważ mój partner popadł w nałogi i wybrał taką drogę w życiu. Ja mam wrażenie, że przez to, że od zawsze byłam z jednym facetem nie umiem filtrować, poznać kogoś nowego. Gdy ktoś mi się podoba, jestem dla niego oschła, wręcz wredna albo dostaję małpiego rozumu. Do tego brakuje mi pewności siebie, co już totalnie blokuje mnie przed poznaniem kogoś. Niedawno pod moim biurem pojawili się robotnicy. Jeden strasznie wpadł mi w oko, ale nawet nie potrafię na niego spojrzeć, aby się uśmiechnąć. Przez nazwę firmy, w której pracuje dotarłam na jego profil społecznościowy. To była zwykła ciekawość. Może liczyłam, że okaże się, że kogoś ma i będę mogła "odpuścić". Nic takiego nie znalazłam. Ale przecież nie napiszę do niego, bo wyjdę na totalnie świrniętą, że go tak odnalazłam (jestem świadoma, że to lekki stalking). Do tego mam wrażenie, że nie jest "z mojej ligii" i w głowie wyobrażam go sobie z jakąś przepiękną kobietą. Przez to wszystko mam wrażenie, że coś mnie w życiu ciągle omija i boję się, że już zawsze będę sama.
Miesiąc temu zerwał ze mną chłopak. Bardzo cierpię z tego powodu, po rozstaniu spotkaliśmy się kilka razy, wiem, że z jednej strony był to błąd, a z drugiej widzę po jego zachowaniu, że w jakiś sposób mu zależy
Dzień dobry, miesiąc temu zerwał ze mną chłopak. Bardzo cierpię z tego powodu, po rozstaniu spotkaliśmy się kilka razy, wiem, że z jednej strony był to błąd, a z drugiej widzę po jego zachowaniu, że w jakiś sposób mu zależy. Mówił, że to wszystko nie jest łatwe, że przywiązał się do mnie. Gdy się widzimy to przytula mnie czule, zachowuje się jak ktoś komu jednak zależy. Sama nie wiem co mam robić, wiem, że to moja wina, bo byłam niemiła dla niego, krytykowałam go i kłóciłam się z nim. Od zerwania z poprzednim chłopakiem miałam problem z panowaniem nad nerwami, źle to wpłynęło na moją psychikę, przez co wyżywałam się na obecnym. Żałuję, że tak się zachowywałam, on nie zasługiwał na takie traktowanie, ale czasu nie wrócę, chcę naprawić teraz to co zepsułam. Byłam i nadal jestem mu wierna, kocham go i potrzebuję go, ale nie wiem czy walka ma sens. On cały czas powtarza, żebym dała sobie spokój, że nie potrafi mi już zaufać, że boi się, że znowu nam nie wyjdzie. Dziwne jest to, że jak z nim rozmawiam lub widzimy się, to jest smutny, przybity. Zapytałam go czy mnie kocha, to odpowiedział, że nie, ale poznałam go na tyle, że wiem, że kłamie, czuję, że boi się przyznać jak jest na prawdę. Mam mętlik w głowie, zależy mi na nim, ale on na każdym kroku próbuje mi pokazać, że ma mnie gdzieś... czuje inaczej i boję się, że jak odpuszczę to będę żałowała, że nie walczyłam do końca. Chcę iść na terapię, ale wątpię, że doceni moje starania. Chcę też aby on poszedł, ale on nie czuje potrzeby. Nie wiem już co mam robić :(
Problemy w małżeństwie: podejrzenia zdrady, brak zaufania, przemoc i chęć samobójstwa

Bardzo nurtuje mnie, wręcz sprawia to depresję, nie wiem, co myśleć, co robić. Nie mam, gdzie odejść, żadnej pracy, pieniędzy na start. Przejdę do rzeczy: 20 lat ogólnie razem, 30 maja 2025 r. minie 16 lat po ślubie. Mąż przez rok chciał walczyć o nasze małżeństwo, zmianę naszego życia, nawet intymnego. Okazał się być takim, jakiego chciałam – czuły, opiekuńczy, troskliwy, namiętny, pożądany, z chemią, magią i więzią, uczciwą miłością. Przestał kryć się z telefonem, zawsze mogę wziąć go w ręce, popatrzeć, co tam ma. Rok temu wdał się w romans z koleżanką z pracy, krążyły plotki, lecz on wszystkiemu zaprzecza, twierdząc, iż nigdy mnie nie zdradził. Zaufałam, a teraz coś mi nie pasuje. Po roku i 3 miesiącach stał się skryty, dwulicowy. Potrafi raz chcieć obłędnego seksu, w sumie jest co wieczór, czasami kłócimy się o noce, że nie przytuli mnie, nie ma spontanicznego seksu i wtulenia podczas snu z jego strony, mojej osoby. I przeplata uczucia, sądząc, że go jaram, że uwielbia ze mną seks, podniecam go i że tylko ja, nikt inny. Robi zdjęcia z całuskami, wstawia na Facebooka słodkie opisy. Odbieram to jako pod publikę, aby ktoś coś zobaczył. Z była koleżanka kochana, nadal pracuje, lecz na moją prośbę zablokował ją wszędzie, a przy mnie ma o niej nagle bardzo złe zdanie, ponieważ nie wiem, w jakim celu podał kobiecie bez mojej zgody mój numer telefonu. Kiedy zapytałam męża, po co, odpowiedział cytat: „ażeby Agnieszka uświadomiła ci, że nic nas nie łączy, nie łączyło, do niczego nie doszło”. Tłumaczę mężowi, że ja mam uwierzyć w to, co ona mówi, czy bardziej, aby on był wobec mnie szczery... Nie ma logicznego toku rozmów ze strony męża, więc zaczęłam miewać obawy, iż oszukuje mnie z kimś, ma kontakt, a potem usuwa, abym nie dojrzała nic. Obiecywał, że nigdy nie wyciszy telefonu, co do czego robi to w momencie, kiedy się posprzeczamy. Nie ma kłótni, jedynie zadra, słowo od słowa, a powody są jedynie takie, że nie przytula mnie w nocy, co uważa, że bardzo uwielbia się do mnie tulić, a nie ma zbliżenia w nocy, które wprowadziliśmy. Do mnie potrafi powiedzieć: „A ty do mnie podchodzisz, zaczepiasz do seksu, przytulasz?” Odpowiadam mężowi, że oczywiście, bo tak jest, chociaż za każdym razem, kiedy podchodzę, żeby nawet, jak to się mówi, zrobić mu loda, on odpycha, nie wychodzi mi po prostu, olewa. Więc po co mam to robić, jak on przytuli przed snem i odwraca się na bok??? I niby sądzi, że zawsze ma na mnie ochotę, jaram go itd. Zaczął nagle mówić, że tematy mamy tylko seksu, tłumaczę, że mnie kręci, podnieca, pożądam, że powinien się cieszyć, a nie narzekać, nie dociera nic, po prostu nic. Kiedy mówię, że powinien udać się do psychologa czy psychiatry, potrafi mi odpowiedzieć, że to ja jestem chora, jemu nie potrzeba pomocy, chociaż popada w silną agresję. Mnie potrafił złapać za szyję, dusił, mówił: „szmata, kurwa”, ale w momencie, kiedy mi powiedział tekst: „ruchasz się z innymi”, i dostał w twarz, strasznie go to zabolało. Poszedł w swoją stronę, kiedy dzwonię, nie odbiera, odrzuca, nie odpisuje na Messengerze, dopiero po jakimś czasie chamskie odzywki. Odbiera, sądząc, że jest sam i był sam, że chce, aby było dobrze, lecz niestety, czuły 10 min potem furiat i tak na okrągło. Mówię mężowi, że zawsze powinien odebrać telefon, że mam podejrzenia, iż takie zachowania świadczą, że spotyka się z kimś. Zaprzecza, więc czemu nie odbierasz? Odpowie, że nie ma potrzeby, wkurwiłaś mnie. W domu zwyczajnie gra na telefonie, nie słucha, co mówię, patrząc w oczy, i chcąc rozmawiać, po prostu jakbym była powietrzem. Mówi mi: „A co, już nic mi nie wolno? Człowiek przy tobie boi się spać, obudzić, bo zawsze wyjesz, robisz dramy, jesteś toksyczna. Ale kocha mnie i pożąda”. Ma tzw. dwie twarze – chwilowo wspaniała osoba, czuła, chcąca seksu, potem taka maruda, agresor, dziwak. Nie wiem, co myśleć, co robić. On od razu powiedział, że nie będzie nigdzie chodził na żadne terapie itp. Kiedyś chodziliśmy, lecz dało jemu to coś na chwilę. Sam mówi, że uwielbia ze mną seks, potem, że nasze życie tylko na tym się opiera. Nie wiem, co mam myśleć, chce, abym przyjeżdżała po niego do pracy. Sama nie wiem czemu, potrafi powiedzieć, że nie wierzy mi we wszystko, że to ja jego zdradzam, wiedząc, że siedzę całe dnie w domu, sprzątam, gotuję, a potem jeżdżę po niego. Sytuacje się napiętniają, coraz częściej mnie krytykuje, poniża, olewa, robi źle, nic sobie z tego już nie robi, jak robił kiedyś. Aż przestało mi się chcieć malować, dbać o siebie, chcieć z nim nadal być. Nie czuję się kochana, pożądana, atrakcyjna, wyjątkowa, choć mówi mi, że taka jestem. Na odległość, kiedy jeździ do pracy, pisze mi, jak mnie kocha, tęskni, jak ma na mnie ochotę, a kiedy już jesteśmy razem, jest zupełnie inaczej. Potrafił mi powiedzieć, że to ja z niego takiego robię, że wchodzę mu do łba, ryję mu łeb, że przeze mnie taki się staje, że mam szukać sobie faceta na ruchanie. Mówię, że mnie to boli, zadaje ból, ale nic z tego sobie nie robi. Czuję się załamana. On sam mówi mi, że jego zdaniem nie czuję się szczęśliwa, bezpieczna w związku, jak mam się czuć, to nie takie proste. Czy tu są podejrzenia, możliwe, iż mąż gra na dwa fronty, a ja koło zapasowe??? Nie wiem, co robić. On nie chce słuchać, co mam do powiedzenia o moich ranach, bólach, cierpieniach, potrzebach seksu itp. Co ja mam robić? Jestem skora popełnić samobójstwo, nie mam siły, wiary, że ta miłość jest prawdziwa i pożądanie. Jestem nikim, czy to jego wina?? Kiedy mężowi mówię, że napiszę do sądu o przymusowe badania psychiatryczne jego osoby, grozi mi, że wtedy wywali mnie z domu, czyli coś ukrywa, wie, że z nim źle??? Mamy takie coś, że on lubi moje nagie zdjęcia i chce, abym wysyłała mu ok, wysyłam, mówię, że go to podnieca. Ma nawet folder z moimi nagimi zdjęciami w telefonie. Niby docenia, co robię, sądzi, że się zmieniłam, lecz po chwili powie, że ja nigdy się nie zmienię, krytykuje. Jak dojść do prawdy, czy on nie kłamie, czy nie manipuluje itp.? Mąż uważa, że to ja manipuluje, rządzę nim, że ja w coś gram i obserwuję go, doszukuję się czegoś, że to ja jestem debilem, itp. Co myśleć?

Czy warto odnowić znajomość internetową po 4 latach bez kontaktu?

Potrzebuje rady, bo utknęłam... 

Czy warto i czy jest sens odezwać się po 4 latach bez kontaktu? Czy ktoś w ogóle życzyłby sobie, aby ktoś mu się przypominał? Była to znajomość internetowa z mężczyzną, a do spotkania nie doszło z mojej winy. Poznaliśmy się w czasie pandemii, zimą, wszystko było pozamykane, on był z innego miasta. 
Do tego ja chorowałam, balam się zaryzykować i po paru miesiącach pisania zakończyłam to, aby nie zawracać mu głowy (myślałam ze tak będzie lepiej). 
On stwierdził, że jeśli bede chciała i mogla się spotkać to mam dać znać... 

Ale minęło tyle czasu, że pewnie dawno o wszystkim zapomniał i ma poukładane życie. Ale mnie to niestety wciąż męczy. Co sądzicie o odnawianiu kontaktu w takiej sytuacji?

Czy powinnam poinformować męża o wizycie u psychologa dotyczącą naszego związku?
Witam. Umówiłam się na wizyte konsultacyjną u psychologa. Czy powinnam poinformować męża, że idę na taką wizytę? Dodam, że wizyta dotyczy naszej relacji i naszego związku. To moja pierwsza taka konsultacja niewiem jak się powinnam zachować. Pozdrawiam.
Jak radzić sobie z zazdrością partnera o wcześniejsze związki?

Dzień dobry, Mój partner jest zazdrosny o mój poprzedni związek (krótki, dla mnie po czasie nic nieznaczący, jednak chwilę przed poznaniem obecnego partnera i z jednorazowym współżyciem). Twierdzi, że odkąd poznał szczegóły, zmienił o mnie zdanie, nie jestem już dla niego taka "idealna", że przed oczami ma obrazy mnie z tamtym człowiekiem. Jesteśmy razem już kilka lat, jest dla mnie najważniejszy i nie wyobrażam sobie życia bez niego. 1. Jak nam pomóc? 2. Co robić? 3. Czy znają Państwo podobne historie, które zakończyły się pozytywnie?

Przy poznawaniu nowej osoby napływają mi łzy do oczu. Jak sobie poradzić?
Witam, jestem nastolatką i często jak zaczynam rozmawiać z jakimś nowo poznanym/ dalekim znajomym płci męskiej, który jest moim rówieśnikiem lub starszy o rok czy dwa, a jest atrakcyjny, czasem po prostu napływają mi łzy do oczu i mocno rumienię się. Nie jest to tak, że robi mi się smutno i nie mam też żadnej traumy z tym związanej. Chciałabym to zwalczyć, ponieważ dzięki temu robie słabe pierwsze wrażenie, co ogranicza moje szanse na poznanie nowego znajomego. Z góry dziękuję za odpowiedź.
Mój były zdradził mnie po 15 latach układał sobie życie z inną.
Mój były zdradził mnie po 15 latach układał sobie życie z inną. Dopiero ona do mnie napisała i tak dowiedziałam się o wszystkim. Byłam totalnie załamana, nie radziłam sobie z niczym. Zapominałam nawet czy brałam leki, bo choruje na nadciśnienie i inne choroby. W międzyczasie spotykałam się z innymi chłopakami. Za każdym razem on psuł mi związki, dając nadzieję, że wróci, lecz nie miał widocznie najmniejszego zamiaru tego zrobić, a ja czekałam jak głupia i do dnia dzisiejszego nie radzę sobie. Byłam z chłopakiem 5 miesięcy, po czym zostawiłam go przez niego właśnie, bo znowu pojawił się, a ja nie potrafię o nim zapomnieć. Dlatego mu na to wszystko pozwalam. Bardzo go kocham, nie potrafię pokochać nikogo innego. Ten chłopak, co go zostawiłam, bardzo teraz cierpi z mojego powodu, dzwoni i płacze, lecz ja już postanowiłam, że albo będę sama, albo mój były do mnie wróci. Spotykamy się, wciąż teraz przyjeżdża codziennie na spacer z psem. Z tamtą mu się nie układa. Chce od niej odejść. Do końca roku wiąże ich wspólnie wynajem mieszkania. Twierdzi, że zależy mu na kaucji i że do końca roku to wszystko skończone na pewno i że chce być ze mną. Nie wiem, ja potrzebuje chyba jakiejś terapii. Nie potrafię przestać kochać tego toksycznego człowieka, a jest manipulantem i kłamcą. Nie mam pojęcia co dalej mam robić ze swoim życiem, a świata poza nim nie widzę i chyba potrafiłabym mu wszystko wybaczyć. Dać nawet jakby nie mieli co jeść to i tak bym mu pomogła. Strasznie jestem głupia i naiwna proszę o pomoc.
Związek wymaga mojej przeprowadzki do partnera, jednak bardzo tego nie chcę, również ze względu na zdrowie i samopoczucie synka.
Dzień dobry, zacznę od tego, że jestem w złym stanie emocjonalnym przez męczący mnie już od kilku miesięcy temat. Zacznę od początku, jestem w związku, od prawie roku. Od samego początku, jeżeli by nam się udało, partner wiedział, że ciężko będzie mi się przeprowadzić do Niego - mieszkamy od siebie 50 km. Dlatego przystaliśmy na Jego przeprowadzkę do mnie. Kilka miesięcy temu zmieniał pracę, na lepiej płatną. Od tego czasu jest zdania, że nie widzi możliwości przeprowadzki do mojego miasta, fakt jest mniejsze, ale myślę, że również znalazłby pracę w swojej branży. Jestem wykończona, bo mi też nie będzie łatwo z przeprowadzką, mam Synka, który jest autystykiem, każda zmiana jest trudna do przepracowania, a tam wszystko byłoby nowe, mieszkanie, szkoła, ludzie... Jak na razie powiedziałam, że ok, przeprowadzę się, ale jak już to od nowego roku szkolnego. Jednak jak pomyślę o tym, to widzę jak to będzie trudne dla mojego synka. Nie wiem co zrobić, jeżeli się wycofam to widzę w myślach zakończenie związku, który jest naprawdę dobry. Jednak synek jest najważniejszy. Nie wiem co robić, wiem, że jeszcze do tego czasu może się wiele zmienić, ale męczy mnie to bardzo.
Nie potrafię przestać być przesadnie miła
Dzień dobry. Mam 37 lat i nie potrafię przestać być przesadnie miłą dla ludzi - nawet tych, którzy bardzo mocno mnie krzywdzą. Przez tą moją postawę często dochodzi do absurdalnych sytuacji. Ostatnio jeden z alkoholików z "wiecznie stojących pod sklepem" zaczął do mnie wyciągać ręce, a ja nie potrafię stanowczo powiedzieć "nie". Moja reakcja to: przepraszam, idę do sklepu, nie chcę rozmawiać. W moim odczuciu jest to bardzo mocne i niegrzeczne powiedzenie z którym źle się czuję, lecz dla tego osobnika tak nie jest i coraz chętniej wyciąga do mnie swoje ręce. Na domiar wszystkiego ostatnio kobieta tego alkoholika zaczęła mnie straszyć policją i za każdym razem gdy mnie widzi wrzeszczy na mnie (sama też jest alkoholiczką a my jesteśmy sąsiadkami z tego samego bloku). Jestem całkowicie samotną osobą. Nigdy nie miałam w nikim oparcia, a całe moje życie to bicia i wyzwiska, poniżania. Nie znam normalnego życia. Nie szukam związku i nie jestem tym wszystkim zainteresowana. Sama nie mam żadnych nałogów. Skończyłam dwa kierunki studiów. Jestem przeciętna, a czuję się całkowicie niezdolna do życia na tym świecie.
Spotykam się z mężczyzną od 2 miesięcy, który nie ma rozwodu, ale mieszka osobno od roku
Spotykam się z mężczyzną od 2 miesięcy, który nie ma rozwodu, ale mieszka osobno od roku ,ma synka chorego z zespołem Downa, niedawno oznajmił, że się będzie przeprowadzać do byłej, chociaż nic do niej już nie czuje, ale chce być blisko dziecka.Tłumaczę mu, że popełni błąd, wprowadzając się i żyjąc razem, ale osobno z byłą i nie da szczęścia dziecku będąc samemu nieszczęśliwym. Co powinien zrobić? On kocha mnie a ja jego, ale mówi, że nie zamieszkamy razem..że nie ma szans..Co ja mam robić??
Rozstałam się z chłopakiem po 5 latach. Nie mieszkaliśmy razem. Nie wiem czy szukam tylko usprawiedliwienia czy wydaje mi się ze był on osoba zaburzona. Pierwsze 4 lata były fajne. Zdarzały się gorsze momenty ale dawaliśmy radę. Ostatni rok był dla nas ciężki. Często się klocilismy. Ja miałam pretensje że za bardzo słucha swojej mamy. Jest ona osoba bardzo konfliktowa, chcaca układać życie wszystkim. On nigdy nie mila pieniędzy chociaż wcale mało nie zarabiał. Doszliśmy do porozumienia że kupimy mieszkanie bo ja nie chciałam mieszkać u niego a on u mnie. Tylko problem w tym że tylko ja odkładałam pieniądze na nie. Jemu nagle przyszło do głowy że woli wynajem. Zaproponowałam że ja sama kupię kawalerkę ale usłyszałam że "robię sobie z niego jaja". Ciągle widział problemy. Zaczął obwiniać mojego tatę że to on mna manipuluje. Mój tata ma nerwicę lękowa. Ex twierdził że on symuluje. Bolało mnie to . Przy kłótniach często mówił o tym bo wiedział że mnie to boli. Przestaliśmy utrzymywać kontakt. Po miesiącu napisał SMS co u mnie. Nie odpisałam. Na następny dzień on napisał że mam sobie żyć w swoim świecie. Zapytałam dlaczego nie zareagował na wiadomości z mojej strony w ciągu tego miesiąca. Nie odpowiedział , tylko napisała znowu na temat mojego taty - że tatuś biedny meczennik. Wiedział że mnie to zaboli. Odpisałam że , że ok, skoro tak uważa. Po 2 tygodniach miał już na FB status związku z inną dziewczyną. To zabolalo. Wiem że nie jestem świeta. Też miałam dużo pretensji do niego o to że nie myśli o naszej przyszłości. Dawal mi nadzieję że się oświadczy ,że kupimy to mieszkanie. Ale jak dopytywałam o coś to zawsze obracała to w ten sposób że to jest moja wina (do zareczyn nie doszło bo chciał to zrobić w górach a ja nie dostałam wolnego w pracy). Czuję się źle z tym wszystkim. Obwiniam siebie , że mogłam zrobić czy powiedzieć coś inaczej. Jest bardzo ciężko.
Dzień dobry, nie wiem, co robić, jestem strasznie smutna i zagubiona.
Dzień dobry, nie wiem, co robić, jestem strasznie smutna i zagubiona. Mam 40 lat, a partner 42. Poznaliśmy się 1.5 roku temu. Okazało się, że jest w trakcie trudnego rozwodu. Była żona zdradzała go i zostawiła dla innego, mają córkę 11 lat. Na początku byliśmy przyjaciółmi, nie miałam w stosunku do niego żadnych planów. Z czasem zbliżyliśmy się i zostaliśmy parą, niestety nieoficjalnie, ponieważ przez jego rozwód musieliśmy się ukrywać. Pomimo trudności spotykaliśmy się, on bardzo się starał, pisał codziennie rano miłego dnia, jak się czuję, wieczorem jak mi minął dzień i zawsze dobranoc. Rozmawialiśmy przez telefon codziennie godzinami, była namiętność, pożądanie, czułość, zależało mu, bardzo się starał, czułam się wyjątkowo. Z czasem zakochałam się, czego najbardziej się bałam. Miałam wrażenie, że on też był zakochany, tak się zachowywał. Spotykaliśmy się w weekendy, ponieważ on jest kierowcą tira. Ja też mam córkę, z czym on nie ma kompletnie problemu, bardzo lubi dzieci. Niestety od miesiąca zaczął się oddalać, zdystansował się, nie pisze już tak często, nie dzwoni. Owszem odezwie się codziennie, napisze smsa, ale to już nie to samo co było. Zawsze w weekendy dzwoni, chce się spotkać, ale czuję, że oddala się ode mnie, czuję, jakbym to ja starała się bardziej. Ostatnio podczas rozmowy mówił, że zasługuje na kogoś by mnie kochał, ale on na razie nie jest we mnie zakochany, po złych przejściach z byłą żoną nie potrafi się zakochać, a bardzo próbuję. Że zależy mu na mnie i nie chce mnie zranić. Mówił, żebym nie myślała za dużo i nie nakręcała się tym, co powiedział, że czas pokaże. Że on nie kończy związku. Nie wiem, co mam myśleć, bardzo mi na nim zależy, zakochałam się. Mówi, że gdyby nie chciał, to by go nie było ze mną co weekend, że jest mu ze mną bardzo dobrze, dogadujemy się, mamy wspólne zainteresowania pasje, zawsze jest czuły, przytula mnie na pożegnanie, całuje. Boję się, że jestem tylko plastrem na jego zranione serce lub osobą, którą wzmacnia go po ciężkim rozstaniu. A może ja źle interpretuje jego zachowanie. Wiem na pewno, że kiedyś starał się bardzo, świata nie widział poza mną. Jak mam rozumieć jego dystans. Proszę pomóżcie, bo dziennie chodzę przybita, myślę o nim cały dzień, nie umiem inaczej.A może dać mu czas, zdystansować się, chociaż to trudne:-( Nie chce go stracić.
Partner nie przejął się na przekroczenie mojej granicy seksualnej. Od tego momentu czuję, że to on przejął kontrolę nad moim życiem, więc się zdystansowałam. Czy przesadzam?
Zaczęłam spotykać się z mężczyzną 3 lata młodszym. Sama dużo już w życiu przerobiłam, nie chciana ciąża, samotne macierzyństwo, rozwód, 3 nie udane związki. Mój partner nigdy nie był w dłuższej relacji, miałam spore problemy z zaufaniem mu w tej kwestii z racji braku doświadczenia. Bardzo namawiał mnie na zbliżenie po czym skończył we mnie, nawet nie pomyślał o stosunku przerywanym czy zabezpieczeniu. Poczułam, że przejął tym kompletnie kontrolę nad moim życiem, zdystansowałam się do niego po tym. Okazało się, że nie jestem w ciąży, ale odrzucenie do niego pozostało tym bardziej, że kiedy opowiedziałam mu o swoich odczuciach stwierdził "ok jest w tym dużo mojej winy, ale mogłam przecież się nie godzić na seks" . Nurtuje mnie pytanie czy można mu zaufać, jeśli pojawią się większe problemy czy tak samo nie odwróci wszystkiego jedną krótką odpowiedzią, która zamyka temat dla niego. Jestem bardzo samodzielną osobą , radzę sobie świetnie w życiu. Wiem, że ja też jestem odpowiedzialna za to co się stało, ale ta krótka odpowiedź zwaliła mnie z nóg. To ja przesadzam czy jednak jest to jakaś lampka ostrzegawcza?