Podział finansów, partner chce, żebym opłacała jego kredyt za mieszkanie, skoro będę z nim mieszkać.
JHL29

Marta Dylich
Dzień dobry :)
Wynajmując nieruchomość nie mamy wiedzy ani pewności, na co właściel przeznacza pieniądze. Być może jest to spłata kredytu, być może zysk - to z góry ustalona opłata, którą jesteśmy zobowiązani płacić. I tyle. :)
Jeśli jednak decydujemy się mieszkać z partnerem/partnerką, w grę wchodzi podział kosztów. Nie ma tutaj jednego sprawiedliwego rozwiązania - wszystko zależy od tego, co ustalicie między sobą. Być może podział 50/50 uznacie za najbardziej sprawiedliwy, ale niewykluczony jest też 30/70 lub 100/0. To Wasz wybór.
Myślę, że w Twojej sytuacji warto porozmawiać o tym, co taka propozycja dla Ciebie oznacza; czy według Ciebie jest sprawiedliwa? Jeśli tak/nie, dlaczego? Jak wolałabyś rozwiązać ten problem, co możesz zaproponować? Czy partner uznaje jakikolwiek kompromis?
Spokojna rozmowa oparta na racjonalnych argumentach często jest najprostszym, a zarazem najbardziej skutecznym rozwiązaniem!
Trzymam kciuki,
Marta Dylich

Agata Feliga
Dzień dobry,
Finanse i ich podział są trudnym obszarem. Rozumiem, że ich podział jest dla Pani istotnym tematem.
Mieszkając, razem z partnerem warto umówić się na pewne wspólne zasady także te związane z finansami.
Z tego, co rozumiem, mają Państwo odmienne zdania w tym zakresie i partner nie chce zgodzić się na zaproponowany przez Panią pomysł. Zachęcam jednak do powrotu do wspólnej rozmowy i ustalenie, jakie opcje podziału są dla Państwa obu najkorzystniejsze w zaistniałej sytuacji. Warto także porozmawiać co blokuje partnera w zaakceptowaniu zaproponowanego przez Panią pomysłu, jak także zadbaniu o siebie i porozmawianiu o tym, jak Pani się czuję, jakie są Pani potrzeby i jakie to dla Pani ma znaczenie. Myślę, że to pomoże partnerowi lepiej zrozumieć sytuację i zachęci Państwa do ponownego poszukania rozwiązania sytuacji.
Zachęcam także to zastanowienia się nad innymi możliwościami rozliczania się, które byłoby dla Państwa akceptowalne np. poprzez założenie wspólnego konta, na które wpłacacie Państwo środki po równo i służą one na wspólne wydatki związane z mieszkaniem. Ważne jest, aby udało się Państwu znaleźć wspólne rozwiązanie, które będzie dla Państwa obu satysfakcjonujące.

Małgorzata Kardasz
Dzień dobry,
W swojej wiadomości pokrótce opisuje Pani trudność z podziałem finansów w związku. Finanse w związku są rozległym tematem, który często nie tylko mówi o podziale pieniędzy, ale także rolach partnerów w związku, ich możliwościach i granicach.
Pisze Pani, że czuje się Pani traktowana niesprawiedliwie dokładając się do kredytu, który Pani partner i tak już płaci. Wyobrażam siebie, że może budzić się w Pani lęk przed byciem nadużytą w tym układzie finansowym-czy tak?
Zastanawiam się, jakie emocje mogą budzić się w partnerze gdy słyszy, że nie chce z nim Pani dzielić tego wydatku? Co to dla niego oznacza? Czy rozmawialiście o tym?
Najwyraźniej temat ten budzi wiele emocji w Was obojgu. Czy umiecie konfrontować się z trudnymi tematami w związku? Czy czujecie się bezpiecznie rozmawiając ze sobą na sporne tematy? Czy komunikujecie się z szacunkiem i przejrzystością? To ważne pytania, które będą miały znaczenie nie tylko w obecnej sytuacji, ale także w przyszłości.
Niezależnie od tego, co wnosi partner, ma Pani prawo zaopiekować się swoimi potrzebami. Czy umie je Pani nazwać? Czego by Pani potrzebowała od siebie (i ewentualnie partnera), żeby czuć się komfortowo?
Jeśli jest taka gotowość z oni stron, zachęcam do konsultacji z terapeutą par, nawet na kilka spotkań, żeby pomóc sobie w nawigowaniu tego wymagającego czasu. Jeśli nie, może warto, by udała się Pani indywidualnie na spotkanie z psychologiem/ terapeutą, żeby wesprzeć siebie samą?
Zachęcam także do zapoznania się z pracami Gottman Institute. Jeśli włada Pani angielskim- jest dużo darmowych treści. Po polsku ukazały się książki autorów szkolonych w tej metodzie (terapia par oparta na dowodach naukowych).
Trzymam za Panią kciuki!

Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz
Dzień dobry,
myślę, że argumenty jakie Pani tutaj przytoczyła mogą być pomocne w rozmowie z partnerem, ważne, że jego pomysł jest dla Pani nie do przyjęcia, że dokładanie się do jego kredytu nie jest tym samym, co dokładania się do czynszu czy opłaty za wynajem (która niekoniecznie musi być przez właściciela mieszkania przeznaczana na spłatę kredytu). Oczywiście podział zobowiązań finansowych i wszelkich innych działań w związku należy ustalać wspólnie ale też dopasować indywidualnie (np. jedna osoba może robić opłaty za gaz, prąd itd., druga robi większe zakupy, gotuje czy sprząta), kluczową kwestia jest poczucie obu stron, że ten podział jest sprawiedliwy.
pozdrawiam

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry, Zostałam porzucona z dnia na dzień, przez whatsapp po ponad rocznym związku. Próbowałam przeprowadzić rozmowę choćby przez telefon, ale były partner nie odebrał. Otrzymałam tylko zdawkowe wyjaśnienia, że nie jest w stanie „rozwijać tej znajomości”, że byłam dla niego najlepsza osoba, że mnie przeprasza i chce być sam. Wydarzyło się to w trakcie jego wyjazdu służbowego. Od kilku dni ograniczył ze mną kontakt i zachowywał się oschle. Mam wrażenie, że te ostatnie wiadomości, które do mnie wysłał, miał przygotowane wcześniej. Czułam, jakby wysyłał mi jakiś schemat opracowany wcześniej. Pomimo moich prób wyjaśnienia mi co się stało, w ogóle nie zareagował. Mieliśmy razem zamieszkać, zostawił u mnie też sporo swoich rzeczy. Cała sytuacja miała miejsce po ok. miesiącu od przegranej sprawie sądowej w związku z opieką nad dziećmi. Chodziło o możliwość opieki w innym mieszkaniu (w tym samym mieście). Sąd nie przychylił się do wniosku. Były partner twierdził, że sytuacja spowodowała u niego kryzys psychiczny. Od pewnego czasu chodził na psychoterapię, która jednak w jego opinii nie przynosiła odpowiednich skutków. Starałam się go wspierać, dać mu przestrzeń, podkreślałam, że wspólnie poradzimy sobie z sytuacją. Wcześniej rozmawialiśmy również o takiej sytuacji, co zrobimy, jeśli sprawa nie zostanie wygrana. Choć on nie przyjmował takiej możliwości (z zawodu jest prawnikiem i sam prowadził dużo spraw rozwodowych) Ze względu na trudne i nieuregulowane kontakty z byłą żoną, często miał z tego tytułu problemy, Które odbijały się na naszej relacji. Często stawiał siebie w roli ofiary, powtarzał, że nie potrafi nic z tym zrobić. Jednocześnie jednak utwierdzał mnie w przekonaniu, że mnie kocha i wie, że zmiana jest mu niezbędna. Od pewnego momentu miałam wrażenie, że skupia się głównie na sobie, na swoich uczuciach. Jednak uważałam, że przechodzi kryzys i należy go wspierać. Mam poczucie, że dopóki mógł mi dawać obietnice do spełnienia, które można odsunąć w czasie, to relacja trwała. Gdy przyszedł czas na konkretne działania, po prostu zniknął. Zapadł się pod ziemie. Od ponad dwóch tygodni nie dał znaku życia. Niestety w trakcie moich spotkań z psychologiem został poruszony temat ukrytego narcyzmu u partnera. Wnioski zostały wysnute na podstawie informacji: o jego braku decyzyjności, stawianiu się w roli ofiary, skupieniu na swoich emocjach i odnoszeniu się do nich, wyolbrzymianiu najmniejszych problemów związanych z sytuacjami konfliktowymi, momentami bombardowania miłością, by za chwilę zamknąć się w sobie i znowu skupiać na tym, czego nie może zrobić i wpadać w stany depresyjne i lękowe. Wciąż nie wiem, jaki był ostateczny powód jego decyzji, potraktował mnie bardzo ozięble i czułam, jakbym nie rozmawiała z osobą, którą znałam wcześniej. Psycholog zwróciła mi uwagę na niedotrzymane przez niego wcześniej obietnice, na mówienie o zmianach, ale nie działanie. Na utrzymywanie mnie w pobocznej roli przez okres trwania związku. Wciąż zastanawiam się, czy miałam do czynienia z ukrytym narcyzem.
Od trzech lat żyjemy z mężem w kryzysie. Ciągle kłótnie obrażanie, w tym wszystkim uczestniczą dzieci. Mój 12-letni syn powiedział mi dziś ,,tata jedzie po tobie każdego dnia i że on już nie ma sił i że nie wytrzymuje w tym domu. Agresja męża słowna, jak i fizyczna przeniosła się również na syna, który ma już swoje zdanie i nazywa to, co się dzieje po imieniu i otwarcie mówi, co czuje. Mąż mówi mi, że to ja swoim zachowaniem prowokuje go do takiego zachowania, że jestem głupią, pusta idiotka psychopatka itp inne i ze, jak nie pójdę do psychologa albo nie powiem mu co dalej z nami, to on mi pokaże. Daje mi czas do końca kwietnia… Czuję się zastraszona, jest godzina 23, a ja nawet nie wiem, czy będę spała w sypialni, bo nie wiem, czy mąż mi pozwoli, bo gdy mamy gorsze dni, to mówi, że to jest jego dom jego sypialnia i nie życzy sobie, abym z spała, bo na to nie zasługuje, a gdy mimo wszystko idę spać do sypialni, to w złości mnie wykopuje z łóżka lub włącza telewizor bardzo głośno bym nie mogła spać. Masakra .
Mam problem i nie potrafię tego przepracować .
Byłem w związku partnerskim i zostawiła mnie dziewczyna , byliśmy ze sobą 4 lata . Nie mieliśmy większych kłótni, bardzo dobrze się dogadywaliśmy , lecz problem pojawiły się wraz ze znajomością mojej dziewczyny i jej koleżanki .Większość czasu spędzała w pracy a po niej spędzała z koleżanką, więc do domu wracała późno . Gdy zacząłem zwracać na to uwagę , że mało czasu spędzamy razem, reagowała słowami, że ma prawo się widzieć z koleżanką . Pokłóciliśmy się, więc dałem jej czas na ochłonięcie i nie odzywaliśmy się do siebie tydzień czasu . W tym czasie spędzała go z koleżanką i wracała późno w nocy do domu . Chciałem zakończyć to milczenie, ale usłyszałem, że to koniec i się wyprowadza .
W dzień wyprowadzki nie robiłem żadnych scen, na spokojnie nawet porozmawialiśmy , powiedziała mi, że zachowuję się, jakbym chciał ją wychowywać . Zabrała swoje rzeczy, gdy byłem w pracy, więc nie widziałem tego, ale mam do niej żal ogromny . Nie mamy z sobą kontaktu już ponad 2 miesiące, a ja dalej bardzo ją kocham i gdzieś w głowie liczę na to, że się odezwie i do siebie wrócimy . Dodam tylko, że w tym samym czasie straciłem wszystkich znajomych i zostałem sam w domu . Pragnę, żeby ktoś mi doradził co robić . Chodziłem na sesje do psychologa, ale podejście było bardzo ogólnikowe i nie ma większej poprawy w tym, co mnie bardzo dręczy.
Witam, Byłam w związku 17 lat, ostatnie lata były ciężkie, ponieważ mój partner dużo pił, imprezował, pisał do różnych kobiet. Rozmowy świadczyły nawet o zdradach. Po alkoholu patrzył na mnie z pogardą i brakiem szacunku. Twierdził, że to nic nie znaczące rozmowy ze ja chce wszystko kontrolować. Jak wychodził na spotkania to zawsze kończyło się to imprezą do rana zapominając o wszystkim do okola i moim istnieniu. Nie rozumiem czemu robił takie rzeczy skoro będąc trzeźwym chciał ze mną być świadomie i twierdził ze mnie kocha oczywiście i że się zmieni. Co nim kierowało, że robił takie rzeczy wiele lat. Czy to kompleksy czy taki typ człowieka. Czy coś takiego da się naprawić?
Dzień dobry,
Piszę z zapytaniem, ostatnio moje życie obróciło się do góry nogami. Byłam w ciąży, lecz straciłam moje dziecko.
Od nikogo nie dostałem wsparcia ani od rodziny, ani od chłopaka. Wręcz przeciwnie zostaje poniżana, wyzywana. Szczerze bardzo mnie to boli. Na początku starałam się innym wyjaśnić, co mnie boli, lecz nie rozumieją moich uczyć. Nie umiem odejść od nich, bo są dla mnie ważni. Na zewnątrz jestem uśmiechnięta, a w środku załamana. Nie myślę o sobie, tylko jak uszczęśliwić innych. Martwię się o innych, troszczę, a za to dostaje odrzucenie.
Chcę popracować nad tym, żeby myśleć o sobie, lecz nie umiem. Dlatego piszę tutaj z zapytaniem, jak zacząć myśleć o sobie pozytywnie i zająć się sobą?
Dzień dobry. Jestem w związku już 5 lat. Wchodząc w relacje byłam młoda, bo miałam wtedy 17 lat, a mój chłopak był 5 lat starszy i miał już za sobą jedną nieszczęśliwa miłość. Jest to mój pierwszy związek. Na początku związku czułam,że on nie poradził sobie jeszcze z tym rozstaniem, wchodząc ze mną w związek. Często o niej wspominał i dużo szczegółów mi opowiedział. Przez to wszystko męczą mnie obsesyjne myśli, że jestem gorsza od niej, że mnie tak nie kocha...i nigdy nie będą tą najważniejsza. Często, gdy on się zamyśla, martwię się,że on myśli o niej. Boli też mnie to,że on jest moja pierwszą miłością, a ja jego nie. Czasem wypominam mu przeszłość, że opowiadał mi za dużo, przez to zdarzają się różne kłótnie, ktorych później zaluje. Proszę o poradę, jak walczyć z tymi myślami, które niszczą nasz związek.
Dzień dobry, mam takie pytanie.
Nie potrafię poradzić sobie z presją męża na drugie dziecko. Mamy jedno dziecko, które ma 5 lat i jestem po traumatycznym porodzie, z którego nie mogłam się długo pozbierać.
Gdyby nie wsparcie rodziców nie wiem, czy dałabym sobie sama radę. Mąż ciągle naciska, nie przyjmując moich argumentów, że nie jestem gotowa, że boję się o swój stan psychiczny i na ten moment kompletnie nie czuję potrzeby posiadania drugiego dziecka. Jednak ten temat ciągle wraca przy każdym żarcie, każdych pretensjach. Mąż ma rodzeństwo, z którym nie utrzymuje kontaktu. Ciągłe dociskanie mnie powoduje u mnie coraz większy smutek, że nie jestem zrozumiana, a jednocześnie niewystarczająca. Rozumiem, że chciałby mieć drugie dziecko, też tego zawsze chciałam, do momentu tego, co mnie spotkało i rozsypało na części pierwsze. Jestem szczęśliwa z tym, co mamy i potrafię to doceniać i się z tego cieszyć. Nie mam już pomysłu jak z nim rozmawiać o tym wszystkim, ciągle mówię mu wprost, jak jest i co czuje i jakie są moje obawy.