TW. Miałam myśli samobójcze, czuję, że brakuje mi ludzi (dlatego, że każdy kogoś ma). Potrzebuję wyłączenia się.
Pseudonim

Agnieszka Wloka
A może przycisk “włącz”? Zawsze możemy nastawić myślenie na nie albo na tak. Zawsze ma pani dwie opcje. Pani myśli o tej na “nie”, a ja zapraszam do popróbowania tej na “tak”. Zapraszam do technik mindfullness - obserwacji przyrody, skupieniu na tym, co w danej chwili Pani robi; zapisywaniu dobrych doznań z dnia, np. takich jak świecące słońce, śpiew ptaków - tym bardziej, że idzie wiosna. Proszę się nie zmuszać do niczego - żyć według siebie.

Kinga Okoń
Dzień dobry,
Często depresja kojarzy nam się jedynie ze smutkiem, tymczasem może się ona objawiać na wiele sposobów - poprzez anhedonię (czyli nieodczuwanie przyjemności), utratę zainteresowań, poczucie beznadziejności, braku sensu życia, zmęczenie, poirytowanie. Myśli samobójcze oraz rezygnacyjne są bardzo poważnym objawem, którego nigdy nie należy ignorować. Zachęcam do jak najszybszego zgłoszenia się na psychoterapię i do psychiatry oraz skontaktowania się z Telefonem Zaufania w chwili, w której myśli samobójcze będą się nasilały. Mamy obecnie duży wybór farmakoterapii oraz nurtów terapeutycznych, które w połączeniu są bardzo skuteczne w leczeniu depresji. Trzymam kciuki, żeby miała Pani siłę zawalczyć o siebie i swoją przyszłość.
Pozdrawiam,
Kinga Okoń

Joanna Łucka
Dzień dobry,
po przeczytaniu wiadomości od Pani, rozumiem, że czuje się Pani zmęczona i zniechęcona do podejmowania nowych działań, nawet jeśli widzi Pani potencjalne korzyści z ich rozpoczęcia - np. ponownego nawiązania relacji społecznych. Tak jak Pani pisze - jest to ważne, to istotny czynnik poprawy samopoczucia. Według najnowszych badań wsparcie społeczne i relacje to jeden z ważniejszych filarów życiowego dobrostanu. Jednak z tego, co Pani opisała, rozumiem że powodem wycofania się z relacji nie jest brak chęci - a brak sił i zasobów, by je kontynuować, by sprostać oczekiwaniom i postawić granice, by nie czuć się przeciążona kontaktami i ich intensywnością.
Pisze Pani także o myślach samobójczych, myśleniu także o śmierci swoich bliskich czy rezygnacji z dotychczas rozpoczętych aktywności np. porzuceniu studiów. Wspomniała Pani także o poczuciu braku celu w życiu.
Wszystkie te poszczególne aspekty, kawałek po kawałeczku, składają się w konieczność pomocy sobie. Z całego serca polecam udanie się na konsultację psychologiczną (lub psychiatryczną)- niektórzy specjaliści oferują taką formę darmowego wsparcia na tym portalu. Może Pani poszukać także wsparcia psychologicznego tu:https://czp.org.pl/#mapa lub tu: https://pacjent.gov.pl/artykul/psychoterapia
To, jak czuje się Pani w tej chwili może się zmienić dzięki otrzymaniu odpowiedniej pomocy i wsparcia. Myśli, z którymi się Pani mierzy, poczucie bezsensu i przygnębienia nie muszą być Pani rzeczywistością. Zasługuje Pani na wysłuchanie i skorzystanie z pomocy. Proszę z tego skorzystać.
W razie nasilenia się myśli samobójczych jeszcze przed konsultacją z psychologiem/psychiatrą/psychoterapeutą proszę koniecznie zadzwonić na numer: 116 123 lub 511 200 200 i 514 202 619
Życzę Pani wszystkiego dobrego, proszę zadbać o siebie i swoje samopoczucie.
Pozdrawiam serdecznie
Joanna Łucka
psycholożka

Justyna Czerniawska (Karkus)
Dzień dobry,
myślę, że pojawiające się myśli, a szczególnie ta “W sumie zostałam przy myśli, że jak będzie źle( np.bliska rodzina umrze, bo to kiedyś się stanie pewnie, a ja nie będę miała za co żyć) to mogę sobie odebrać życie, to jest jakaś opcja.” są warte omówienia z psychologiem lub psychoterapeutą. Brak chęci do interakcji z innymi również może być sygnałem, że coś się dzieje - warto to skonsultować. W sytuacji, gdy myśli będą się nasilać polecam telefon dla osób w kryzysie: 116 123.
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Porady dla Rodzica (matki) dorosłego dziecka z depresją, który przebywa za granicą. Jak postępować, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach, aby w przyszłości umieć rozmawiać z dzieckiem, aby go nie zranić, urazić i wspierać. Gdzie szukać wsparcia na forum z rodzicami mającymi podobne problemy .
Witam, od ponad 2 lat cierpię na depresje i stany lękowe po przygodach z substancjami psychoaktywnymi :(. Bardzo boję się przyjmować leki, bardzo boję się działań niepożądanych.
Gdy jakimś cudem udało mi się zacząć przyjmować lek o nazwie Escitil, skończyło się na wszystkich objawach niepożądanych. Sytuacja z Escitilem bardzo zraziła mnie do przyjmowania leków. Dzisiaj psychiatra przepisał mi Leki o nazwie Liryca i Afobam. Naczytałam się w internecie, że Liryca to bardzo mocny lek i że bardzo często występują skutki uboczne.
Czy mogłabym prosić o jakąś rade, wypowiedź na ten temat lub o uspokojenie mnie? Bardzo potrzebuje leczenia lekami, mój stan tego wymaga, ale bardzo boję się, że coś złego stanie mi się po tych lekach :(
Kryzys w długoletnim związku.
Mój mąż jest starszy ode mnie o 13 lat. Wcześniej w miarę dobrze się dogadywaliśmy, teraz myślę, że po prostu bardziej starałam się o nasz związek, ustępowałam w różnych rzeczach, żeby nie tworzyć konfliktów i żeby on był zadowolony.
Jakoś nie przeszkadzało mi to bardzo, nigdy tego nie widziałam. Od kilku lat stał się bardziej poirytowany, nerwowy, zainteresowany polityką. Na moje próby zainicjowania wspólnie miłego spędzania czasu, często odpowiada negatywnie lub opryskliwie. Oddaliliśmy się od siebie bardzo, nie uprawiamy seksu od ponad roku. W tym czasie braku zaspokojonych moich potrzeb, nie czułam się kochana ani rozumiana, ani widziana wdałam się w romans, który myślę, że przyniósł też dla mnie ogromne poczucie winy, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Mąż o tym nie wie. Widział tylko, że się oddalamy. Na moje próby rozmowy lub pójście na kompromisy okazało się, że wybrał sobie potajemne kontakty z byłą znajomą, z którą był jeszcze przede mną krótki czas. Sprawdzałam mu telefon i messengera, pisał do niej, odnowił kontakty, potem się spotkali, pisał do niej kochanie i słoneczko i że chcę z nią być. W pewnym momencie ja poinformowałam jego podczas kłótni, że wiem o tym, że z nią piszę, był trochę zmieszany, trochę się wypierał i że to tylko koleżanka. Później dalej między nami było źle i w pewnym momencie oznajmił mi separację, że możemy żyć z osobno, że ja mogę spotykać się z innymi, uprawiać seks, a że on będzie jeździł do niej co dwa tygodnie. Nie dowierzałam, przeżyłam to bardzo, ale nie byłam wobec niego ani wulgarna, ani nerwowa.
Przeżyłam to wewnętrznie, poukładałam sobie to w głowie, wyprowadziłam się do drugiego pokoju. W tym czasie kupiłam drugie mieszkanie, które obiecał mi pomóc wyremontować, z myślą, że ja się tam wyprowadzę. Wszystko mieliśmy uzgodnione na spokojnie, podział majątku i w dalszej kolejności rozwód. Okazało się jednak, że nie wyszło mu z tą koleżanką, że ona nie spełnia jego najmniejszych oczekiwań, długo była sama i nie umie z kimś być, więc zaczął odkręcać to wszystko, obwiniając mnie, że ja nie chcę z nim się dogadać i że to tylko była gra po to, żeby zobaczyć moją reakcję czy mi na nim zależy.
Obwiniał, że to moja wina, że w ogóle ona się pojawiła, że moje zachowanie to spowodowało. Że oczekiwał reakcji ode mnie, nie było, że powinnam była zrobić mu awanturę i zatrzymać go, żeby do niej nie jechał. Ja raczej nie mam takiego charakteru, nie robię wielkich awantur i nie wyzywam. Ale on od tamtej pory próbuje mnie przekonać jakby siłą do tego, że to jest moja wina, że ja nie chcę walczyć o nasz związek, że ja jestem podła i wredna, bo on chce, a ja nie chcę. Gdy mówię, że niech mnie nie wyzywa, to mówi, że ja go denerwuje i że ma prawo się denerwować.
Krzyczy, wyzywa i płacze, mówi, że się powiesi, każe mi się wyprowadzać, na drugi dzień się uspokaja, ale nie chce rozmawiać. Było tak już kilka razy i jeżeli wcześniej mieliśmy podjętą decyzję o rozstaniu, przeżyłam, ale trzymam się tego, choć bardzo się boję, że nie wiem, że to jest dobra decyzja i jak sobie poradzę sama ze sobą ze swoją psychiką i samotnością.
Ale bardzo czuję się też winna w tej sytuacji, że nie chce spróbować z nim, nie winna tego, że byliśmy kilkanaście lat razem, a ja nie chcę się z nim dogadać. I czuję teraz, że mam depresję i że nie będę szczęśliwa, nigdy nie uszczęśliwiając jego. I jednocześnie czuję, że nawet gdy się poświęcę dla związku będę zgorzkniała i zrozpaczona, bo nie będę zaspokajać swoich potrzeb. Chodzę na terapii od roku, ale niewiele mi to pomaga. Może jedynie dostrzegam swoje potrzeby, ale i tak dalej nie czuję, że mam do tego prawo. Czuję za to się bardzo odpowiedzialna za ten związek, że skoro mnie, bo weszłam, to muszę zrobić wszystko i wiele więcej, żeby tylko być w tym związku i żeby on czuł się szczęśliwy, bo on chce być ze mną w związku.
Mam wrażenie, że w tej chwili co bym nie zrobiła, jaką decyzję nie podjęła to, że sobie z nią nie poradzę. Nie wiem, co robić.
Jak przeżyć i przetrwać, gdy wybiorę siebie? Jak poradzić sobie z poczuciem winy, że wybieram siebie, że jestem egoistką?