Już dostępna aplikacja mobilna Twój Psycholog
  • Wygodnie zarządzaj swoimi wizytami
  • Bądź w kontakcie ze swoim terapeutą
  • Twórz zdrowe nawyki z asystentem AI
Aplikacja mobilna
Dostępne w Google PlayPobierz w App Store
Left ArrowWstecz

Relacja po stracie: jak wspierać i zrozumieć zachowanie partnera po śmierci bliskiej osoby

Dzień dobry, Szanowni Państwo znalazłam to forum w internecie szukając odpowiedzi na moje wątpliwości. Moja sytuacja dotyczy pewnej relacji. Chodzi o to, że nie wiem co mam myśleć o tym co tak naprawdę się dzieje w pewnej relacji w której funkcjonuję od pewnego czasu. Mam w swoim życiu (według mnie osobę bardzo mi bliską). Jednak może od początku. Poznałam jakiś czas temu mężczyznę i od razu zaczęliśmy odbierać na tych samych falach. Początki super świetnie idealnie dogadujemy się wręcz jak byśmy znali się całe życie. Później rozmowy stały się bardzo poważne wręcz intymne. On podzielił się ze mną tym, że ma wiele zmartwień. Jego Matka umierała na chorobę nowotworową i było strasznie ciężko wszystkie wysiłki szły, aby Ją ratować. Przyjaciele oraz całą Jego rodzina odwrócili się od Niego. Tak jakby zapomnieli, że istnieje. Został sam. No właśnie nie do końca bo ja byłam przy Nim w tych trudnych chwilach. Ni mniej, ni więc tylko spakowałam się i stanęłam przed Jego drzwiami. No może nie dosłownie bo nie wpakowałam się do Jego domu, ale wynajęłam na szybko mieszkanie w Jego mieście i byłam w każdej chwili przy Nim. Pomagałam bez zawahania we wszystkich sprawach i wciąż wspierałam Go. Obiadki te sprawy. W końcu Jego Matka zmarła niestety. I On zdawał się być jakby obok tego wszystkiego. Nikt prócz mnie nie pomógł, nie było nikogo. W tym czasie powiedział mi, że mnie wcześniej nie doceniał i nie spodziewał się, że postąpię właśnie w taki sposób. Dodał, że wszyscy absolutnie wszyscy opuścili Go a zostałam tylko ja. I że szalenie mnie docenia i wszystko co zrobiłam i co robię i co zapewne jeszcze zrobię. Nie określił mnie jako swojej "dziewczyny" dalej pozostaje, chyba tak mi się wydaje Jego koleżanką. Podczas pogrzebu Jego Matki miały miejsce dziwne rzeczy. Przede wszystkim zjechała się cała rodzina ze strony Matki. Wszyscy absolutnie wszyscy wykazywali niezdrową ciekawość względem mnie. Ja byłam z boku. Po cichu wspierałam w tym trudnym dniu. Zabezpieczyłem wszystkie rzeczy osobiste " kolegi" ponieważ wszędzie zostawiał a to portfel z dokumentami, a to kluczyki od auta itd. ja zbierałam te rzeczy i chowałam żeby nikt ich nie ukradł. Podczas pogrzebu stałam z tyłu przecież nie jestem rodziną więc nie będę pchała się na pierwszy plan. Podczas deszczu podałam Mu swój parasol bo nie miał , a ja nie chciałam żeby zmókł. Po pogrzebie On powiedział, że bardzo mi dziękuję za wszystko co zrobiłam na tym pogrzebie bo On nie miał do tego głowy. Jednak kilka dni potem odezwali się Jego "przyjaciele" i On tak jakby zapomniał, że gdy potrzebował wsparcia to Oni Go zostawili tak jakby się nie znali. Zaczął codziennie spotykać się z Nimi. Ja odczułam , że mnie odstawił na boczny tor. Chociaż po kilku dniach zaczął zapraszać mnie na spacer, na obiad. W sumie było kilka takich spotkań. Raz nawet użył sformułowania, że to jest randka. Ale na tych niby randkach w pierwszym zdaniu komunikuje mi, że nie ma za dużo czasu bo kumple czekają i jest z Nimi umówiony. Ogólnie to zawsze po godzinie Nasze spotkanie się kończy bo pędzi do kolegów. A z kolegami spędza czas do 2-3 nas ranem. Wiem bo zawsze pisze do mnie wiadomości, że właśnie skończył świetne spotkanie z kumplami i wraca do domu. Ja nie wiem co mam myśleć. Raz nawet powiedziałam Mu wprost co czuję, czego chcę i niech w końcu powie o co chodzi i czy to wszystko co się dzieje to ma sens. Odpowiedział mi ,że jeśli ja dalej tego chce to ma to sens. Co dzień mówi mi, że jestem piękna, dobra, najcenniejszym skarbem, który trzeba chronić, że jeśli mi się coś stanie to On tego nie przeżyje bo to będzie tragedia. Jednak gdy mówię skoro jest tak jak mówisz to może przestańmy udawać i w końcu oficjalnie zacznijmy być razem. To się wycofuje znajduje kolejne wymówki żeby utrzymać taki stan rzeczy i wciąż codziennie słyszę, że koledzy przyszli, ja idę do kolegów, z kolegami idę na miasto, koledzy, koledzy, koledzy... Nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim. Czy powinnam dać sobie spokój czy to jakiś mechanizm obronny lub radzenia sobie z żałobą po śmierci Matki. Bo z jednej strony koledzy, a z drugiej jeśli ja się nie odezwę przez dłuższy czas dopytuje się czy jestem zdrowa, bezpieczna i czy nic mi się nie stało złego. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi.
User Forum

AB

mniej niż godzinę temu
Barbara Adamczyk

Barbara Adamczyk

To, co Pani pisze, może oznaczać wiele różnych rzeczy w Waszej relacji.

Pierwsze, co można podejrzewać, to jego sposób radzenia sobie z żałobą po matce, która jest zbyt ciężka, aby się z nią skonfrontować i może być "zagłuszana" tymi spotkaniami z kolegami i siedzeniem z nimi do nocy (tu ważne może być wsparcie specjalisty dla niego). 

Niepokoi mnie troszkę również jego podejście do Pani - nie do końca konsekwentne i na takich zasadach, jakie ustanawia on sam, bez uwzględnienia Pani potrzeb. 

Oczywiście siła tkwi w dialogu i w moim przekonaniu wszystko można wyjaśnić. 

Najpierw jednak zwróciłabym uwagę na to, jak i co Pani czuje w tej sytuacji/relacji, jakie są Pani potrzeby i szansa na ich zaspokojenie w tej relacji oraz gdzie jest Pani granica wspierania tego chłopaka i czekania na niego. Z jakiego powodu i ile jest Pani skłonna poświęcić dla tej osoby? 

 

To kilka ważnych kwestii do sprawdzenia w tej sytuacji, moim zdaniem... 

Życzę wszystkiego dobrego i ułożenia tego, co Panią nurtuje :)

Pozdrawiam,

Barbara Adamczyk 

1 miesiąc temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Dzień dobry. Bardzo poruszyło mnie to, co napisałaś, bo widać tutaj ogromne poświęcenie i zaangażowanie z Twojej strony. Chciałaś go wspierać, jak najlepiej potrafisz, byłaś w stanie dosłownie rzucić wszystko, wynająć mieszkanie, żeby być bliżej niego. Jednak mam poczucie, że mogłaś w tym wszystkim zapomnieć o sobie, a jego potrzeby i cierpienie stanęły na pierwszym planie. To oczywiście nic złego, że chciałaś mu pomóc, ale w niektórych sytuacjach staje się to bardziej poświęceniem siebie, niż realnym wsparciem drugiej osoby. On wyraźnie wysyła sprzeczne sygnały. Z jednej strony jest zaangażowany w relacje z kolegami i momentami stawia je wyżej niż czas z Tobą. Z drugiej strony pozwala Ci wierzyć, że jesteś dla niego ważną osobą, komplementując Cię, utrzymując kontakt. Jednak w chwili, kiedy próbujesz określić, na czym oboje stoicie i zdefiniować co Was tak naprawdę łączy to on się wycofuje, jakby bał się bliskości i rozmowy na ten temat. Dobrze, żebyś teraz spróbowała spojrzeć na to wszystko bardziej z perspektywy siebie, swoich potrzeb i emocji. Czego tak naprawdę potrzebujesz w tej relacji? Co by się stało, gdybyś przestała chwilowo go wspierać? Co czujesz, kiedy on wybiera kolegów, zamiast Ciebie? Daj sobie czas na przemyślenia. Serdecznie pozdrawiam,

 

Justyna Bejmert

psycholog

mniej niż godzinę temu
Anna Szczypiorska

Anna Szczypiorska

Dzień dobry, to, co opisujesz, pokazuje bardzo złożoną i emocjonalnie trudną sytuację. 

Z jednej strony dałaś temu mężczyźnie ogromne wsparcie w jednym z najcięższych momentów jego życia- byłaś obok, kiedy inni zniknęli. Z drugiej strony teraz czujesz się odsunięta, jakby to wszystko, co włożyłaś w tę relację, przestało mieć znaczenie. To naturalne, że czujesz zagubienie, rozczarowanie i niepewność co do jego uczuć i intencji.

W takich sytuacjach często nakładają się różne procesy emocjonalne. On prawdopodobnie nadal przeżywa żałobę, a zachowanie, które odbierasz jako odsunięcie, może być próbą powrotu do „normalności” albo ucieczką przed bólem. Jednocześnie to nie zmienia faktu, że Twoje potrzeby- bliskości, jasności i wzajemności, są równie ważne.

Może to być też moment, w którym warto przyjrzeć się temu, jak bardzo angażujesz się w relacje i co dzieje się z Tobą, gdy druga osoba nie odpowiada tak samo. Często, gdy chcemy kogoś chronić lub pomóc mu przetrwać trudny czas, stawiamy własne potrzeby i granice na dalszym planie. Potem pojawia się poczucie, że zostało się pominiętym lub wykorzystanym emocjonalnie.

Nie ma tu prostych odpowiedzi. Widać, że ta relacja dużo dla Ciebie znaczy i że kierowała Tobą szczera troska. Jednocześnie warto, byś dała sobie przestrzeń na zobaczenie, co ta sytuacja robi z Tobą- nie tylko z nim. Czasem zrozumienie, czego tak naprawdę potrzebujemy w relacji, jest pierwszym krokiem do odzyskania równowagi i spokoju.

1 miesiąc temu
Dominik Borkowski

Dominik Borkowski

Droga AB,

Nie odpowiem Ci niestety na to, o co chodzi z tym mężczyzną. Nie podejmuję się 'diagnozy' na odległość mając wiadomości z drugiej ręki, a nie od samego zainteresowanego. Natomiast widzę w tym, co piszesz, że widzisz dużo poświęcenia dla osoby, która jakoś nie może odwzajemnić Twojego uczucia, albo odwzajemnia je tylko deklaratywnie. Myślę, że możesz się poczuć w tym opuszczona i niezauważona ze swoim wkładem w tę relację. Myślę, że pomocne może być przyjrzenie się bliżej sile Twojego uczucia i co ono dla Ciebie oznacza, abyś mogła jaśniej mówić o tym, jakie są Twoje oczekiwania i pragnienia w tej relacji. 

Pozdrawiam,
DB

1 miesiąc temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Jak radzić sobie z poczuciem przytłoczenia przez najbliższą rodzinę i odzyskać radość życia

Krótko: mam 45 lat, męża i syna 15 lat, rodziców, dom, kredyt, pracę… w życiu miałam szczęście do ludzi: nauczycieli, księży, lekarzy, szefów, współpracowników, lubię ludzi i myślę, że jestem lubiana! Natomiast najbliższa rodzina (syn, którego bardzo kocham i matka, raczej bez szału) wywołują u mnie skrajną frustrację, mam wrażenie, że w ostatnim czasie zawłaszczyli moje życie - po prostu mnie nie ma! Po telefonie od matki czuję się psychicznie wyczerpana, nawet jak jej nie widzę i nie słyszę, to wykańcza mnie na odległość! Humory syna kompletnie mnie rozwalają! Przez nich piękny świat wokół kompletnie mnie nie cieszy, nie mogę już dłużej! Jest jakiś ratunek dla mnie? Z góry bardzo dziękuję

Czuję się samotna. Beznadziejna. Zmagam się z niską samooceną i brakiem poczucia własnej wartości.
Czuję się samotna. Beznadziejna. Zmagam się z niską samooceną i brakiem poczucia własnej wartości. Boję się iść do pracy. Że sobie nie poradzę, że będę wyśmiana, nielubiana... Raz z pracy zostałam zwolniona. Bo domagałam się by szef dał mi w końcu umowę, a nie tak bez pracowałam przez kilka miesięcy. To mnie zwolnił z dnia na dzień. Strasznie to zniosłam. Potem pracowałam na siłowni jakiś czas, ale natłok pracy, gdzie ciężko mi się było skupić. Plus głupie teksty osób na siłce i konkurencja sprawiały, że nie mogłam znieść tego psychicznie. Wracałam do domu i płakałam, że się wygłupiłam albo że coś źle zrobiłam, powiedziałam, że coś mi nie wyszło. I odeszłam. Ciągle porównuje się do innych dziewczyn, że są ładniejsze, pewne siebie, mają super znajomych, partnerów, wiedzą czego chcą od życia, są zabawne, ja się czuję nudna osoba. Nawet wśród znajomych jak się z kimś spotykam, nie jest zabawnie. Nie śmiejemy się. Faceta też nie mam. Uwolniłam się z toksycznego związku, gdzie na koniec tez usłyszałam, że jestem nie dobra, i coś, że mną nie tak. Skończyłam studia, ale nie czuje się dobrze w swoim kierunku, mam 31 lat. I nie wiem, co chce robić w życiu, czuję, że się nie nadaje. Że zmarnowałam sobie życie. Przytłacza mnie to wszystko... Źle mi jest.
Nie radzę sobie emocjonalnie po rozstaniu, ponieważ martwię się o byłego partnera i jego zdrowie, samopoczucie.
Witam. Mam 26 lat. Jestem świeżo po rozstaniu. Byliśmy razem ponad dwa lata, a czuję jakby to było dużo dłużej. Być może dlatego, że był to mój pierwszy poważny związek. On zerwał, ale to ja narobiłam głupot, które do tego doprowadziły. Cały czas płaczę, nie mogę się uspokoić, ale najgorsze jest to, że największą emocją, którą odczuwam jest to, że się o niego martwię. Mieszkaliśmy razem ponad rok i wiem jak wygląda życie z nim, było bardzo dobrze. Zdarzały się sprzeczki, ale nic poważnego. Ale boje się, że jak znowu zamieszka sam, wróci do trybu życia sprzed związku, a ja tego nie chcę. Nie potrafię przestać o tym myśleć. Jak sobie z tym poradzić?
Jak poradzić sobie z toksyczną relacją i emocjonalnym uzależnieniem po rozstaniu?
Kilka miesięcy temu zostawił mnie partner, z którym byłam 7 lat. Poznał inną kobietę. Bardzo źle zniosłam rozstanie, myślałam nawet o samobójstwie. 2 miesiące temu poznałam o kilkanaście lat starszego ode mnie mężczyznę, w którym od razu się zakochałam. Nie przeszkadzało mi, że jest po rozwodzie, ma problem z alkoholem, hazardem, że ma ogromne długi i jest niestabilny emocjonalnie. Pożyczyłam mu kilka tysięcy zł ze swoich oszczędności, mimo że sama nie mam stałej pracy. Kilka dni temu prawdopodobnie trafił do aresztu i od tego czasu nie mam z nim kontaktu. Nie ma chwili żebym o nim nie myślała. Nie mogę spać, nie mogę jeść, cały czas się o niego martwię. Zdaję sobie sprawę, że to chory człowiek i prawdopodobnie pójdzie na kilka lat do więzienia, ale nie mogę wyzbyć się tego uczucia do niego. Możliwe, że był ze mną tylko dla pieniędzy, że mnie oszukał i zmanipulował. Jak sobie pomóc?
Teściowa obwinia mnie za chorobę męża - uważa związek za toksyczny, mimo że taki nie jest. Jak sobie z nią poradzić?
Dzień dobry, U mojego męża zostały stwierdzone przez psychiatrę zaburzenia lękowo depresyjne. Obecnie leczy się farmakologicznie i jest w procesie terapii. Podczas jednego z ataków lęku nie wiedząc co mam robić (niedawno urodziłam dziecko), a mając noworodka na rękach- napisałam do teściowej smsa, w której prosiłam o interwencję, bo już sobie nie radzę z męża chorobą, a mam maleńkie dziecko. Teściowa następnego dnia przyjechała (250 km) do naszego domu i oskarżyła mnie, że choroba mojego męża jest moją winą, bo kilka razy słyszała jak sprzeczałam się z mężem. Stwierdziła, że go poniżam. Jestem osobą ekstrawertyczną o fakt, jak coś się wydarza, np. Stłuczka samochodowa to potrafię wyrzucić emocje od razu. Nie kumuluję tego w sobie i tesciowa była świadkiem kilku takich sytuacji. Czuję ogromny żal do teściowej, bo lęki mojego męża towarzyszą mu od momentu w którym się poznaliśmy. Wiele godzin przegadaliśmy, to ja nakłoniłam męża na terapię, nie chciał tego, nie był przekonany do niej, a teraz po wielu latach sam stwierdził, że już musi pójść po pomoc, bo sobie nie radzi. Zawsze staram się wspierać męża, ale nazwanie naszego związku toksycznym, a mnie winną jego choroby to dla mnie za dużo. Tesciowa uważa, że mówi to z troski, że mamy się przyznać, że moje zachowanie względem męża jest toksyczne i to ja jestem winna sytuacji. Nie pomaga tłumaczenie, że źle interpretuje rzeczywistość, odpowiada, że swoje wie, a o toksyczności naszego związku przekonana jest cała rodzina (ze strony męża). Nie wiem jak się zachowywać w tej sytuacji. Nie mam ochoty kontaktować się z teściową, mąż również, a tesciowa za brak kontaktu znowu obwinia mnie. Czuję, że cokolwiek bym bie zrobiła czy powiedziała- zostanę obwiniona o wszystko. Proszę o pomoc jak zachowywać się w tej sytuacji. Jak postępować? Nie chcę eskalacji ale żal pozostaje za bezpodstawne oskarżenie. Widzę też jak mąż to bardzo przeżywa.
komunikacja

Umiejętności komunikacyjne – klucz do skutecznej komunikacji

Skuteczna komunikacja to klucz do sukcesu w życiu osobistym i zawodowym. W tym artykule przyjrzymy się bliżej temu, czym są umiejętności komunikacyjne, jaką rolę odgrywają w naszym życiu i jak możemy je rozwijać.