Left ArrowWstecz

Związek a dzieci partnera. Brakuje równowagi.

Dzień dobry. Od kilku miesięcy jestem w związku z mężczyzną który ma dzieci. Mężczyzna ten jest w separacji z żoną, jest złożony pozew o rozwód, mieszka osobno. Kiedy go poznałam mieszkał w jednym domu z żoną aczkolwiek według opowiadań żyli każde swoim życiem. Kiedy zdecydowałam się na związek miałam świadomość że są małe dzieci- akceptuje to. Natomiast od jakiegoś czasu zaczynam się niepokoić ponieważ partner robi wszystko "dla dobra dzieci". Nie byłoby w tym nic złego, ale to wpływa chociażby na Nasze relacje i spotkania. Widzenia z dziećmi ma ustalone 3 razy w tygodniu a widzi się z Nimi codziennie przez kilka godzin. Twierdzi, że dzieci tęsknią i nie rozumieją sytuacji ponieważ są za małe, (chłopiec 6 lat, dziewczynka 8). Tak naprawdę chyba nie było nawet poważnej rozmowy z dziećmi dotyczącej tej sytuacji. Odbywa się to tak, że kiedy dzieci chcą np. zapłaczą o czym informuje go żona to On rzuca wszystko i jedzie. Uważa, że jeśli odmówi to może to się odbić na psychice dzieci a ja uważam że trochę rządzi tu żona a odpowiednie granice nie wyrzadziły by krzywdy. Styl wychowania taki właśnie jest- robione jest wszystko pod dzieci. Partner twierdzi, że dzieci potrzebują czasu aby oswoić się z sytuacją ( trwa ona już 5 miesięcy- chodzi o jego odejście z domu) i w taki sposób może im pomóc- poświęcając im czas- oczywiście ale czy aby na pewno będąc na każde ich zawołanie? Twierdzi, że matkę mają ilościowo a Jego jakościowo. Twierdzi też, że ciężko się z matką dzieci dogadać w kwestiach dotyczących dzieci. Nie spotykamy się często, ponieważ każde z Nas ma pracę, obowiązki, przed wakacjami spotykaliśmy się częściej. Partner sporo pracuje, ja także mam dziecko. Natomiast kiedy raz na kilka/ kilkanaście tygodni możemy spotkać się na dłużej/ na noc On skraca ten czas bo dzieci. Zdarzało się, że odwołał spotkanie bo dzieci, twierdząc że to nic takiego bo trzeba być elastycznym. Inaczej wygladało by to w sytuacji losowej, ale tak sprawił mi ogromny zawód bo bardzo czekałam na to spotkanie. Czas z dziećmi spędza w domu w którym mieszkał, w obecności żony (syn czasem nocuje u Niego a córka nie, ogólnie nie zabiera ich do siebie, bo dzieci nie chcą). Jestem kobietą której szczerze na Nim zależy. Nie potrzebuję jego pieniędzy tak jak dotychczas kobiety w jego życiu, ale obecności (z uwzględnieniem tych wszystkich życiowych spraw i braku ogromnej ilości czasu) natomiast czuje się spychana na drugi a nawet trzeci plan ( bo na pierwszym i drugim są dzieci i praca). Uważam że jeśli ktoś wyznał mi miłość, powiedział że kocha i ja kocham to mam prawo chcieć go w swoim życiu więcej. Cudownie Nam się rozmawia i spędza czas- w tym jesteśmy zgodni. Partner jest dla mnie czuły, mówi mi wiele miłych słów/ komplementów, często pisze że tęskni. Naprawdę nie mam ogromnych oczekiwań,ale bardzo chciałabym aby pokazał mi że jestem ważna i dni kiedy się spotykamy traktował poważnie. Przede wszystkim mnie i moje uczucia traktował poważnie. Partner nie rozumie mnie i moich oczekiwań, twierdzi że za dużo wymagam i żądam. Już któryś raz zasugerowal że myśli o tym aby całkowicie poświęcić się dzieciom- co dla mnie oznacza odejście ze związku. Wzbudza tym u mnie niepokój. Proszę o poradę, co powinnam w tej sytuacji myśleć/ zrobić. Co wspólnie możemy zrobić? Gdzie lub w kim leży problem.
User Forum

Łucja

1 miesiąc temu
Elza Grabińska

Elza Grabińska

Pani Łucji,

słyszę, że jasno komunikuje Pani swoje potrzeby i emocje, a to jest naprawdę bardzo ważne i wartościowe. Warto spróbować raz jeszcze wyrazić je wprost, a jednocześnie zaprosić partnera do wspólnego szukania rozwiązania. Może to brzmieć na przykład „Czuję się odsunięta na dalszy plan, kiedy rezygnujesz ze spotkań ze mną, żeby jechać do dzieci. Zależy mi na naszym związku i chciałabym, żebyśmy znaleźli sposób, abyśmy oboje czuli się ważni”. Taki komunikat pokazuje to, co Pani przeżywa, nie obwiniając drugiej strony, a jednocześnie otwiera przestrzeń do rozmowy o zmianie.

Ważne jest też, by pamiętać, że nie chodzi tu o to, kto jest „problemem”, ale o to, że możliwe jest, że macie Państwo po prostu różne potrzeby i podejścia do rodzicielstwa i relacji. Nie jesteśmy w stanie zmienić drugiego człowieka. Możemy jedynie zastanowić się, czy to, co on proponuje, nam odpowiada i czy chcemy w takich warunkach budować związek.

 

Wszystkiego dobrego, Elza Grabińska, psycholog.

1 miesiąc temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Katarzyna Świdzińska

Katarzyna Świdzińska

To, co opisujesz, jest bardzo złożone i jednocześnie bardzo ludzkie. Wchodzisz z uczuciem i zaangażowaniem w relację z mężczyzną, który, choć deklaruje miłość, wciąż jest głęboko osadzony w poprzednim życiu. Nic dziwnego, że czujesz się rozdarta między wiarą w jego uczucia a realnym brakiem miejsca dla Ciebie.

Twoje potrzeby są ważne. Masz prawo oczekiwać obecności, zaangażowania i potraktowania Cię z troską. To nie są wygórowane żądania. To naturalna potrzeba w bliskiej relacji.

On z kolei wydaje się być rozdarty między ojcostwem a byciem partnerem, i choć miłość do dzieci jest zrozumiała i piękna, to jednak dobre ojcostwo nie polega na zapominaniu o sobie i o innych ważnych relacjach. Dzieci nie potrzebują rodzica na każde zawołanie. Potrzebują dorosłego, który potrafi pokazać im bezpieczne granice i budować stabilność. Jeśli on z lęku przed „skrzywdzeniem” dzieci nie potrafi ustalić tych granic, to jest jego wewnętrzny konflikt, który przerzuca także na Ciebie.

Wygląda na to, że jego separacja z żoną jest fizyczna, ale nie emocjonalna ani funkcjonalna. Nadal funkcjonuje w tym układzie, jakby był częścią tej rodziny, tyle że „z zewnątrz”. To zostawia bardzo mało przestrzeni na budowanie Waszego związku.

To, że odczuwasz niepokój, zawód, zmęczenie jest całkowicie zrozumiałe. I ważne, żebyś nie pomijała tych uczuć. Relacja nie może opierać się tylko na tym, co „mogłoby być”, jeśli nie ma miejsca na Ciebie tu i teraz.

Jeśli oboje chcecie spróbować coś zbudować, potrzebna będzie szczera rozmowa. Nie o tym, kto ma rację, ale o tym, czego naprawdę potrzebujecie i czy jesteście gotowi, by się nawzajem w tych potrzebach uwzględnić. Może warto zaproponować wspólną konsultację u terapeuty par, nawet jednorazową, by zobaczyć, czy jesteście w stanie spotkać się w tych dwóch światach, które każde z Was wnosi.

 

Pozdrawiam, 

Katarzyna Świdzińska

Psycholog okołoporodowy, dzieci i młodzieży

1 miesiąc temu
Elżbieta Byzdra-Rafa

Elżbieta Byzdra-Rafa

Dzień dobry 🙂 

Pisze Pani, że jesteście razem z partnerem od kilku miesięcy. Podobny jest też czas, w którym on zaczął dokonywać formalnych zmian w swoim życiu. 

To na pewno długi i trudny proces. Dla niego, jako męża i ojca, dla ich wspólnych dzieci... I dla Pani. 

Być może Pani partner za wcześnie wszedł w nową relację, być może dopiero relacja z Panią dała mu energię do zmian. Ale jeśli dla Was obojga ta relacja jest ważna, to warto dać jej czas. Np. do formalnego rozwodu Pani partnera. 

Zaś w tym czasie oczekiwania warto rozmawiać np. o tym, jak będą wyglądać przyszłe relacje Pani partnera z dziećmi (np. czy mogą odbywać się bez obecności żony),  jak informować dzieci o decyzji ich rodziców, jak zaopiekować się ich niepokojami, lękami, wyobrażeniami...

Jak zbudować relacje w Waszej nowej patchworkowej rodzinie... Jak budować relacje Pani partnera i jego dzieci z Panią i Pani dzieckiem...

I musi się to odbywać z poszanowaniem emocji i przestrzeni wszystkich,  przede wszystkim tych, którzy sami nie są w stanie zaopiekować się sobą, czyli Waszych dzieci...

Może pomóc Wam w tym terapia partnerska albo dwie terapie indywidualne...

 

Pozdrawiam Elżbieta Byzdra -Rafa terapeutka Gestalt 

1 miesiąc temu
Anna Winiarczyk

Anna Winiarczyk

Rozumiem, że to dla Pani trudna sytuacja - z jednej strony jest Pani w związku z mężczyzną, który okazuje czułość i bliskość, a z drugiej doświadcza Pani poczucia odsunięcia na dalszy plan przez jego silne zaangażowanie w sprawy dzieci. To naturalne, że pojawiają się wątpliwości, poczucie rozczarowania i pytania o przyszłość relacji. W takich sytuacjach często ścierają się różne potrzeby - troska ojca o dzieci, które przeżywają zmianę, a z drugiej Pani pragnienie stabilności i poczucia, że w związku jest dla Pani miejsce. Warto zatrzymać się przy pytaniu, jakiego rodzaju obecności i zaangażowania naprawdę Pani potrzebuje od partnera, aby czuć się ważna i traktowana poważnie. Widzę, że przeżywa Pani sporo niepokoju, bo choć partner zapewnia o uczuciach, w praktyce doświadcza Pani niedostatku jego obecności i zaangażowania. To może być sygnał, że w relacji brakuje jasnych granic i szczerej rozmowy o potrzebach. Warto otwarcie powiedzieć partnerowi, czego Pani oczekuje, i zobaczyć, czy on rzeczywiście jest gotowy na budowanie wspólnej przyszłości. Proszę pamiętać, że ma Pani prawo oczekiwać od związku poczucia bezpieczeństwa. Jeśli rozmowy z partnerem nie przynoszą zrozumienia, warto rozważyć skorzystanie ze wsparcia psychologicznego. 

 

Pozdrawiam,

Anna Winiarczyk

Psycholog

1 miesiąc temu
Magdalena Leo

Magdalena Leo

Państwo zafunkcjonowaliście jako "Para" w dość wymagających warunkach, kiedy "na pokładzie" są jeszcze dzieci z poprzednich związków. To sprawia, że trudno w gąszczu spraw znaleźć czas i uwagę dla siebie - myślę, że z jakiegoś powodu w sposób nieświadomy stworzyliście Państwo związek, w którym ciągle coś się odtwarza - Pani ma poczucie, że on nie ma wystarczająco dużo uwagi względem Pani, Pani Partner z kolei mówi "nie wyrabiam się w tylu rolach na raz". Myślę, że pomocne byłoby, abyście się Państwo zgłosili na wspólną terapię, aby zadbać o przestrzeń dla siebie, taką emocjonalną oraz spróbować zrozumieć i poczuć jednocześnie co się między Wami obecnie dzieje. To może przynieść ulgę, szersze spojrzenie, akceptację.

 

Magdalena Leo

Psychoterapeutka, Psychoterapeutka Par, Psycholog

 

1 miesiąc temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Mieszkam z mamą, a siostra podrzuca mamie swoje dziecko do opieki. Dostaję szału.
Witam. Siostra podrzuca matce dziecko. Ma 5 lat. Dziecko nie usiedzi samo na tyłku, idzie dostać szału. Czy to normalne, żeby ciągle potrzebowało uwagi? Aż takiej? Czy 5-latek nie może 5 min sam się sobą zająć?? Jak byłam mała, to musiałam sama malować, siedzieć często w pokoju itd. A to dziecko ciągle biega, piszczy, krzyczy, gada, jest niezniszczalne. Czy to jest objaw jakiejś choroby? Jak oduczyć ma moja matka dziecko, żeby zostając z nią chciało chociaż na chwilę zrobić coś bez niej. Matka jest styrana po godzinie, a godzi się czasem na cały dzień. Ja mieszkając w domu z nimi dostaje szału od samego przebywania za drzwiami. Dlaczego inne dzieciaki są spokojniejsze?
Jak radzić sobie z konfliktem z rodzicami i znalezieniem spokoju przed egzaminami?

Witam, chciałabym prosić o poradę. Mam 20 lat, nadal mieszkam z rodzicami i studiuję zaocznie w Poznaniu. W przyszłym tygodniu mam finałowe egzaminy, jednak sytuacja w domu nie pozwala mi się uczyć. Moi rodzice cały czas się kłócą albo nie odzywają się do siebie. Zazwyczaj problemem są pieniądze albo ja. Od dwóch lat jestem w związku, jednak przez większą część tego czasu to mój chłopak musiał przyjeżdżać do mnie, a nie ja do niego, ponieważ mama miała z tym problem. Za każdym razem zabraniała mi do niego jeździć, a jeżeli próbowałam się buntować, kazała mi się pakować i wyprowadzić do niego. Wcześniej wystarczyło, żebym po prostu odpuściła i prosiła chłopaka, żeby po raz kolejny przyjechał do mnie. Był moment, kiedy chciał zerwać, ponieważ miał dość tego, że nie mogę do niego przyjechać.

Od początku tego roku zaczęłam się buntować i spędziłam u niego Sylwestra, dwa tygodnie w styczniu, a także luty, marzec i maj. Jak wcześniej wspomniałam, w przyszłym tygodniu mam egzaminy i chciałam teraz do niego pojechać nie tylko po to, by spędzić z nim czas, ale też żeby się pouczyć i nieco zrelaksować. Mój chłopak mieszka na wsi – przebywanie tam bardzo mnie uspokaja, zwłaszcza że sama mieszkam w mieście.

Zawsze w domu byłam narażona na stres, bo mój ojciec był alkoholikiem przez siedemnaście pierwszych lat mojego życia, a mama szantażuje mnie emocjonalnie przy każdej okazji i płacze z byle powodu, kiedy tylko nie chcę jej słuchać. Ostatnio, w nerwowej sytuacji, zaczęło boleć mnie serce, źle się czułam i dostałam palpitacji, co może być spowodowane ciągłym stresem.

Dzisiaj powiedziałam rodzicom, że może pojadę do chłopaka, żeby się pouczyć. Ojciec zaakceptował ten fakt, ponieważ twierdzi, że jestem dorosła, wiem, co robię i niczego mi nie zabroni. Matka zrobiła mi awanturę: powiedziała, że i tak za często tam jeżdżę, że siedzę tam za darmo, nie dokładając się do niczego, i że mnie tam nie chcą. Zapytała, czy nie jest mi wstyd, że jako dziewczyna cały czas siedzę u chłopaka. Dodała, że wie, iż nie będę się tam uczyć, choć jest to częściowy powód, dla którego chcę jechać.

Odpowiedziałam, że gdyby mnie tam nie chcieli, nie proponowaliby mi przyjazdu, tylko powiedzieliby wprost. Po drugie, w zeszłym roku przed maturą byłam zmuszona jechać z nią na wieś do dziadka, gdzie byli mój brat, jego dziewczyna i jej syn – kiedy tylko chciałam się pouczyć, on biegał, hałasował i trzaskał, przez co nauka była niemożliwa.

Mama zapytała, kiedy jadę, a gdy odpowiedziałam, że nie wiem, stwierdziła, że mam się porządnie spakować, a najlepiej wyprowadzić. Potem powiedziała, że najlepiej byłoby, gdyby to ona się wyprowadziła, bo wtedy byłaby szczęśliwa z ojcem.

Przykro mi, że własna mama tak mnie stresuje przed egzaminami, ale nic z tym nie mogę zrobić. Nie wiem, co mam zrobić. Raczej pojadę do chłopaka, ale czy to będzie moment, w którym naprawdę się do niego wyprowadzę – bo mama mnie wyrzuci z domu – nie wiem.

Rodzina, w tym matka z siostrą, od zawsze mnie oczerniają, traktują, jak nieodpowiednią osobę do czegokolwiek. Chciałabym mieć dzieci, ale noszę w sobie lęk o oczernianie, o odebranie nawet dziecka.
Dzień dobry, piszę do państwa z prośbą o pomoc. Mam 25 lat. Otóż w mojej rodzinie zawsze to ja byłam traktowana gorzej, byłam czarną owcą od dziecka i tak jest do dziś. Zarówno przez matkę, rodzeństwo, jak i cała rodzinę. Problem dotyczy tego, że boje się, że będzie się to odbijać na mojej przyszłości. Matka daje już takie znaki. Ale do rzeczy. Zawsze moim marzeniem było założyć własną rodzinę i mieć dzieci. I na pewno je chce kiedyś spełnić, tylko, że tutaj zaczynają się schody. Moja matka, siostra, zarówno cała rodzina sądzą, że ja nie nadawałabym się na matkę, nie powinnam mieć dzieci. Gdy siostra urodziła swojego syna, oni nawet nie pozwalali mi się zbliżać do tego dziecka, nie dali mi go choć na chwilę na ręce, mimo że jestem też jego matką chrzestną. Tutaj odrazu zaznaczę, że ja nigdy żadnemu dziecku krzywdy nie zrobiłam, nie było sytuacji, że jakieś dziecko upuściłam z rąk ani nic podobnego. Zawsze kochałam dzieci. Siostra, gdy odwiedza nas z tym dzieckiem, ma do mnie takie podejście, jakbym nie wiadomo co miała temu dziecku zrobić. Boi się mnie z nim samą zostawić choćby na 10 sekund. Robią wszystko, abym to ja czuła się gorsza i bezwartościowa. Kilka razy usłyszałam rozmowę matki z siostrą czy kuzynką, że ja nie poradziłabym sobie z opieką, że obym nie doczekała się dzieci, po prostu wyśmiewają i nabijają się ze mnie nie raz. Chcę niedługo wyprowadzić się ok 60 km z mojego miasta i też zacząć z partnerem starać się o dzieci. Obudził się we mnie instynkt macierzyński, czuję to na 100%, nic pochopnie nie robię, wszystko zaplanowane. Ale przez całą tą sytuację bałabym się reakcji matki i ogólnie całej rodziny na informację, że będę mieć dzieci. Każdy, zaczynając od matki i siostry, myślałby, że ja nie potrafiłabym się dzieckiem zaopiekować, że nie mam pojęcia o wychowaniu, mieliby myśli ,że dziecko będzie miało źle, bo jestem nieodpowiedzialna i prędzej czy później coś niedobrego się wydarzy. Chciałabym to olać, ale ciągle nie daje mi to spokoju, jeżeli tyle osób jest przeciwko mnie.Miałabym takie poczucie winy, że niepotrzebnie martwią się, denerwują, że nie zapewnię dziecku odpowiedniej opieki i by się martwili czy z nim wszystko dobrze itp. Każdy by się wtrącał, wypytywał, bym się czuła osaczona i kontrolowana. Każdemu gratulowali ciąży, każdej kuzynce, a na wieść o mojej ciąży byliby wręcz przerażeni. Jak ja mam się czuć, gdy każdy traktuje mnie jak trędowatą. Dodam, że jestem normalną osoba, nie mam żadnych problemów psychicznych, żadnych chorób. Czasami po prostu lubię pobyć sama, jestem mniej rozmowna - przez to traktują mnie jak niedorozwiniętą. Mam myśli, że rodzina mogłaby mi chcieć odebrać to dziecko lub nasyłać opiekę społeczną. (Matka ma obsesję na punkcie dzieci,a jej siostra mnie wręcz nienawidzi od wielu lat-do dziś mnie nęka. Gdy matka by wspomniała, że boi się o dobro dziecka, bo całe życie mówi, że ja do niczego się nie nadaje, ta ciotka aby jeszcze bardziej uprzykrzyć mi życie-boje się, że mogłyby zrobić wszystko, aby chociaż zabrano mi dziecko do jakiegoś ośrodka opiekuńczego.) Wiem, że każdy powie, że to jest moja decyzja, nie powinnam przejmować się innymi, ale w pewnym stopniu to mnie przerasta, że gdybym urodziła to dziecko, była z dala od całej rodziny z tyłu głowy gdzieś miała myśli, że krążą nieprawdziwe plotki na mój temat, wyrabialiby zła opinię o mnie, że jestem złą matką, każdy by się denerwował, że te dziecko ma tam ze mną źle, że ja nie potrafię dobrze go przewinąć ani nakarmić- chociaż byłoby zupełnie inaczej. Myślę też o tym, aby po wyprowadzce odciąć się od rodziny i zerwać kontakt całkiem z rodziną, tylko nie wiem czy było by to możliwe. Nie wiem co zrobić w tej sytuacji, dziwna sytuacja, ciężka dla mnie, ale nie wiem jak pozbyć się tego " strachu" nie czuć się gorsza i bezwartościowa. Rozmowa nie pomaga z nimi, twierdzą, że zmyślam i sobie wmawiam, choć widzę jak jest i bym mogła wymienić setki sytuacji ,które to potwierdzą, chociażby od czasu urodzenia chrzestniaka. Nie wiem jak sobie z tym poradzić .Z góry dziękuję za pomoc.
Dlaczego u psychiatry muszę odpowiadać w obecności osoby dorosłej?
Dlaczego, gdy zostałam zapisana do psychiatry ( mam 13 lat) muszę odpowiadać przy osobie dorosłej przez cały czas? Moje odpowiedzi nie były szczerze czuję, że moje leki nie są prawidłowo dobrane, ale nie chce cały czas prosić i męczyć rodziców o pomoc
Dziecko po powrocie z wakacji od ojca nabawiło się trików nerwowych
Witam dziecko po powrocie z wakacji od ojca nabawiło się tików nerwowych są to mimowolne ruchy w najmniej oczekiwanych momentach oraz można to nazwać pojekiwaniami w stanach ekscytacji lub w sytuacjach stresujących. Wcześniej takich problemów nie mieliśmy a trwa to juz 4.5 miesiąca z różnymi nasileniami doszły kłopoty z koncentracja i niestety dodatkowo inna rzecz. Szukałam już pomocy ale terminy są tak odległe mimo że prywatnie a NFZ to samo w dodatku jestem kierowana do lekarza który 3 razy zmieniał swoją opinię i nie chce tam wracać ponownie.
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!