Związek a dzieci partnera. Brakuje równowagi.
Łucja

Elza Grabińska
Pani Łucji,
słyszę, że jasno komunikuje Pani swoje potrzeby i emocje, a to jest naprawdę bardzo ważne i wartościowe. Warto spróbować raz jeszcze wyrazić je wprost, a jednocześnie zaprosić partnera do wspólnego szukania rozwiązania. Może to brzmieć na przykład „Czuję się odsunięta na dalszy plan, kiedy rezygnujesz ze spotkań ze mną, żeby jechać do dzieci. Zależy mi na naszym związku i chciałabym, żebyśmy znaleźli sposób, abyśmy oboje czuli się ważni”. Taki komunikat pokazuje to, co Pani przeżywa, nie obwiniając drugiej strony, a jednocześnie otwiera przestrzeń do rozmowy o zmianie.
Ważne jest też, by pamiętać, że nie chodzi tu o to, kto jest „problemem”, ale o to, że możliwe jest, że macie Państwo po prostu różne potrzeby i podejścia do rodzicielstwa i relacji. Nie jesteśmy w stanie zmienić drugiego człowieka. Możemy jedynie zastanowić się, czy to, co on proponuje, nam odpowiada i czy chcemy w takich warunkach budować związek.
Wszystkiego dobrego, Elza Grabińska, psycholog.

Katarzyna Świdzińska
To, co opisujesz, jest bardzo złożone i jednocześnie bardzo ludzkie. Wchodzisz z uczuciem i zaangażowaniem w relację z mężczyzną, który, choć deklaruje miłość, wciąż jest głęboko osadzony w poprzednim życiu. Nic dziwnego, że czujesz się rozdarta między wiarą w jego uczucia a realnym brakiem miejsca dla Ciebie.
Twoje potrzeby są ważne. Masz prawo oczekiwać obecności, zaangażowania i potraktowania Cię z troską. To nie są wygórowane żądania. To naturalna potrzeba w bliskiej relacji.
On z kolei wydaje się być rozdarty między ojcostwem a byciem partnerem, i choć miłość do dzieci jest zrozumiała i piękna, to jednak dobre ojcostwo nie polega na zapominaniu o sobie i o innych ważnych relacjach. Dzieci nie potrzebują rodzica na każde zawołanie. Potrzebują dorosłego, który potrafi pokazać im bezpieczne granice i budować stabilność. Jeśli on z lęku przed „skrzywdzeniem” dzieci nie potrafi ustalić tych granic, to jest jego wewnętrzny konflikt, który przerzuca także na Ciebie.
Wygląda na to, że jego separacja z żoną jest fizyczna, ale nie emocjonalna ani funkcjonalna. Nadal funkcjonuje w tym układzie, jakby był częścią tej rodziny, tyle że „z zewnątrz”. To zostawia bardzo mało przestrzeni na budowanie Waszego związku.
To, że odczuwasz niepokój, zawód, zmęczenie jest całkowicie zrozumiałe. I ważne, żebyś nie pomijała tych uczuć. Relacja nie może opierać się tylko na tym, co „mogłoby być”, jeśli nie ma miejsca na Ciebie tu i teraz.
Jeśli oboje chcecie spróbować coś zbudować, potrzebna będzie szczera rozmowa. Nie o tym, kto ma rację, ale o tym, czego naprawdę potrzebujecie i czy jesteście gotowi, by się nawzajem w tych potrzebach uwzględnić. Może warto zaproponować wspólną konsultację u terapeuty par, nawet jednorazową, by zobaczyć, czy jesteście w stanie spotkać się w tych dwóch światach, które każde z Was wnosi.
Pozdrawiam,
Katarzyna Świdzińska
Psycholog okołoporodowy, dzieci i młodzieży

Elżbieta Byzdra-Rafa
Dzień dobry 🙂
Pisze Pani, że jesteście razem z partnerem od kilku miesięcy. Podobny jest też czas, w którym on zaczął dokonywać formalnych zmian w swoim życiu.
To na pewno długi i trudny proces. Dla niego, jako męża i ojca, dla ich wspólnych dzieci... I dla Pani.
Być może Pani partner za wcześnie wszedł w nową relację, być może dopiero relacja z Panią dała mu energię do zmian. Ale jeśli dla Was obojga ta relacja jest ważna, to warto dać jej czas. Np. do formalnego rozwodu Pani partnera.
Zaś w tym czasie oczekiwania warto rozmawiać np. o tym, jak będą wyglądać przyszłe relacje Pani partnera z dziećmi (np. czy mogą odbywać się bez obecności żony), jak informować dzieci o decyzji ich rodziców, jak zaopiekować się ich niepokojami, lękami, wyobrażeniami...
Jak zbudować relacje w Waszej nowej patchworkowej rodzinie... Jak budować relacje Pani partnera i jego dzieci z Panią i Pani dzieckiem...
I musi się to odbywać z poszanowaniem emocji i przestrzeni wszystkich, przede wszystkim tych, którzy sami nie są w stanie zaopiekować się sobą, czyli Waszych dzieci...
Może pomóc Wam w tym terapia partnerska albo dwie terapie indywidualne...
Pozdrawiam Elżbieta Byzdra -Rafa terapeutka Gestalt

Anna Winiarczyk
Rozumiem, że to dla Pani trudna sytuacja - z jednej strony jest Pani w związku z mężczyzną, który okazuje czułość i bliskość, a z drugiej doświadcza Pani poczucia odsunięcia na dalszy plan przez jego silne zaangażowanie w sprawy dzieci. To naturalne, że pojawiają się wątpliwości, poczucie rozczarowania i pytania o przyszłość relacji. W takich sytuacjach często ścierają się różne potrzeby - troska ojca o dzieci, które przeżywają zmianę, a z drugiej Pani pragnienie stabilności i poczucia, że w związku jest dla Pani miejsce. Warto zatrzymać się przy pytaniu, jakiego rodzaju obecności i zaangażowania naprawdę Pani potrzebuje od partnera, aby czuć się ważna i traktowana poważnie. Widzę, że przeżywa Pani sporo niepokoju, bo choć partner zapewnia o uczuciach, w praktyce doświadcza Pani niedostatku jego obecności i zaangażowania. To może być sygnał, że w relacji brakuje jasnych granic i szczerej rozmowy o potrzebach. Warto otwarcie powiedzieć partnerowi, czego Pani oczekuje, i zobaczyć, czy on rzeczywiście jest gotowy na budowanie wspólnej przyszłości. Proszę pamiętać, że ma Pani prawo oczekiwać od związku poczucia bezpieczeństwa. Jeśli rozmowy z partnerem nie przynoszą zrozumienia, warto rozważyć skorzystanie ze wsparcia psychologicznego.
Pozdrawiam,
Anna Winiarczyk
Psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
W mojej rodzinie gdzieś do skończenia 6 lat ojciec pił, a pod wpływem alkoholu wyzywał matkę od dziwek, że go zdradza i ją bił. Później go nie było, gdy siostra się wyprowadziła wszystkie winy spływały na mnie. Za każdym razem byłam obwiniana o wszystko, co zrobiłam to było źle a czego nie zrobiłam jeszcze gorzej. Matka nie okazywała mi uczuć, każda z nas codziennie siedziała zamknięta osobno, nie rozmawiałyśmy wcale. Od 16 roku zaczęłam popijać i się ciąć do teraz. Teraz mam 28 lat i mam problemy z zaufaniem, problemy w związku, z kontrolowaniem i autoagresją. Gdy już jest naprawdę źle, zaczynam wszystkie winy przypisywać sobie, że to moja wina i że jestem beznadziejna. Mam ataki paniki, nerwobóle i myśli samobójcze. Byłam u psychiatry, dostałam leki, ale nie czuję się po nich dobrze. Mam jeszcze skierowanie na terapię CBT. Co jest nie tak ?
Czy w przypadku podejrzenia u matki dzieci narcyzmu złośliwego i psychopatii (na to wskazuje jej zachowanie wobec mnie - bylego partnera i wobec dzieci), należy wytłumaczyć dzieciom, kim jest ich matka, do czego prowadzi jej zachowanie? Matka stale manipuluje dziećmi, kłamie, oczernia mnie, odrzuca ich miłość, karze cisza, karze odrzuceniem, bagatelizuje ich emocje, straszy ich policja, porwaniem, Nastawia jedno dziecko przeciw drugiemu, szantażuje itp. Czy mówić prawdę, czy przemilczać to? Chodzi o moja odpowiedzialność, jako ojca za ich właściwy emocjonalny rozwój. Dzieci 9 i 14 lat kończą w tym roku.
Dzień dobry mam problem ze sobą i nie wiem jak sobie z nim poradzić.
Chodzi o moją mamę. Kocha mnie, przytula, gotuje obiady i nie hamuje moich ambicji i wspiera mnie we wszystkim, jednak mam do niej odrazę i agresję. Nie chcę jej krzywdzić, ale wybucham do niej agresją cały czas, nawet jak nic do mnie nie mówi. Odkąd skończyłam 18 lat dochodzą również przekleństwa, ale tylko z mojej strony. Mama jest smutna i widzę, że pęka jej serce, bo bardzo jej dokuczam, ale nie potrafię przestać. Kocham ją i nienawidzę. Wskoczyłabym za nią w ogień, ale i ją do niego wepchnęła. Na myśl, że mogę jej wbić szpilkę i doprowadzić do złego stanu odczuwam satysfakcję i zadowolenie, a gdy skończę umartwiam się jak mi jej żal i nie chcę, aby była smutna. Wiem, że jak odejdzie, to ja razem z nią.
Dzieciństwo miałam bardzo dobre, bo mama sama mnie wychowywała. Może chodzi o ojca, bo bardzo jej dokuczał, jak miałam może z 2 latka, potem odeszłyśmy. Może podświadomie chcę przejąć jego rolę.
O co chodzi i co jest ze mną nie tak? Chciałabym, aby mama miała kochającą córkę, a nie potwora. Bardzo proszę o pomoc.
Witam, nie radzę sobie z krytyką. Ciągle obwiniam się o wszystko. Lęki i niepokój pojawiły się po konflikcie męża z bratem. Ja byłam wtedy w szpitalu. Bratanice męża zaczęły pisać SMS-y, obrażając mnie. U nich jest tak, że nie znoszą innego zdania, nie można postawić granic. Mąż nie chce utrzymywać z nimi kontaktu, mówi, że są toksyczni. Wygadują niestworzone rzeczy, a ja jestem zalękniona, czuję się zastraszona, boję się spotkać ich na ulicy, żeby mnie nie zaczepiali. Nie śpię, straciłam apetyt i czuję ogromny strach. Leczyłam się kiedyś na zaburzenia lękowe, niestety, ze względu na nowotwór musiałam odstawić leki. Nie wiem, jak sobie pomóc, cierpię strasznie, dla mnie to jest męczarnia. Lekarz przepisał Asertin, czekam, czy mi pomoże. Byłam też u psychologa. Może jeden, dwa dni było ok, a tak zamęczam wszystkich rozmowami na temat tamtej rodziny. Tłumaczą mi, że skoro oni nas nie szanują, to należy uciąć kontakt. Tym bardziej, że rozpowszechniają nieprawdziwe informacje. Tylko że ja nie daję rady, nie wiem, czy ten konflikt nie wywołał nawrotu choroby, tych zaburzeń lękowych. Dodam, że dwa razy miałam przerwę w terapii, poza tym co jakiś czas były nawroty, z tym że te lęki miały inne tło – bałam się śmierci, przejęłam się wynikami. A teraz cały czas mam negatywne myśli o rodzinie męża, nie potrafię wyzbyć się strachu i lęku. Już nie wiem, co robić.
Witam, moim problemem jest fakt, że jestem w depresji, a jedną z jej przyczyn jest samotność, z drugiej strony społeczeństwo mi wytyka (i słusznie), że jestem niedojrzała i mieszkam z rodziną. Nie wiem, jak wybrnąć z tego. Gdy mieszkam sama, od razu wpadam w duży smutek, bo rodzina to jedyne środowisko, jakie mnie akceptuje. To konflikt wartości: bycie w dużym smutku, kontra bycie osobą niedojrzałą.
Czy leki byłyby jakimś kompromisem? Zlikwidowałyby smutek, gdy mieszkam sama i nie musiałabym już się tak przejmować moją potencjalną niedojrzałością.