- Strona główna
- Forum
- LGBTQIA+, psychoterapia
- Czy ta sama...
Czy ta sama terapeutka może prowadzić terapię indywidualną po terapii małżeńskiej i rozwodzie?
Byłam z żoną na terapii małżeńskiej, prawie rok. Jesteśmy po rozwodzie. Nasza terapeutka, u której miałyśmy terapie małżeńska prowadzi nam teraz terapie indywidualne, mówiąc, ze to nie problem, mimo tego, ze nie jestesmy juz razem. Czy to jest ok, ze prowadzi nas dalej dwie indywidualnie?
Alojza
Helena Rychel
To nie jest standardowa sytuacja. Prowadzenie terapii indywidualnej dla dwóch byłych partnerek przez tę samą terapeutkę może rodzić konflikt interesów i wątpliwości co do neutralności.
Pozdrawiam, Helena Rychel
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Anna Martyniuk-Białecka
No cóż, moim zdaniem sytuacja jest nie do przyjęcia. Chyba, że mieszkacie na bezludnej wyspie i nie macie innego wyjścia.. To może wówczas lepsze to niż nic.. chociaż.. no nie wiem.. Szalenie mnie ciekawi na jakiej podstawie to nie jest problem. Przecież nie da się być aż tak obiektywnym..
Hipotetycznie to nawet jeśli ten sam terapeuta przyjmowałby indywidualnie przyjaciół to już byłoby mu niezręcznie słuchać o ich kłótniach i innych ich sprawach -konflikt interesów. Lepiej nie doprowadzać do takich syuacji. Myślę, że najlepsze wyjście, aby każda z Was znalazła nową osobę, z którą mogłaby pracować.
Norbert Makulski
Rozumiem, że to dla Ciebie ważna i nieco trudna sytuacja, szczególnie po rozwodzie i długim okresie wspólnej terapii.
W psychoterapii rzeczywiście zwraca się uwagę na tzw. konflikt interesów: jeśli terapeutka pracowała z Wami jako parą, a teraz prowadzi indywidualnie każdą z Was, może to rodzić pytania o neutralność i poczucie bezpieczeństwa w procesie. Część terapeutów uważa, że w takiej sytuacji najlepiej jest skierować jedną z osób do innego specjalisty, inni dopuszczają taką pracę, o ile zachowana jest pełna poufność i jasne granice.
To, co mogłoby Ci pomóc, to otwarcie poruszyć ten temat na swojej sesji, powiedzieć o swoich wątpliwościach i sprawdzić, jak Twoja terapeutka to widzi i jakie zasady przyjęła, żeby zapewnić Ci poczucie zaufania i bezpieczeństwa. Najważniejsze, żebyś miała pewność, że Twoje dobro i komfort w terapii są na pierwszym miejscu. Jeśli tego nie czujesz, lub czujesz że to jest w kryzysie warto rozważyć zmianę terapeuty by uniknąć obaw i lęku, co w konsekwencji może prowadzić do niecelowego zatajania ważnych informacji.
Lucio Pileggi
Potwierdzam to, co piszą koledzy. To nie jest dobry pomysł, aby po terapii par ta sama terapeutka prowadziła również terapię indywidualną. Zdecydowanie bardziej zalecane jest, aby terapię indywidualną prowadził inny psychoterapeuta.
Serdecznie pozdrawiam,
Lucio Pileggi, Psycholog
Sylwia Harbacz-Mbengue
Dzień dobry,
mogę jedynie odnieść się do własnych doświadczeń i wiedzy. W moim gabinecie taka sytuacja nigdy nie miala miejsca. Jesli prowadzę terapię z daną osobą zawieram z nią " sojusz terapeutyczny". Trudno jest zawrzeć go z dwiema osobami, które po rozwodzie mogą być niejako w opozycji do siebie.
Pracuję w takich momentach albo z diadą- celem ustalenia np. Rozwiązań po rozwodzie, porozumienia w sprawie dziecka itp, albo z jedną z osob z dawnej pary.
Pozdrawiam
Sylwia Harbacz-Mbengue
Psycholog
Justyna Bejmert
Dzień dobry, zdecydowanie taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, bo narusza ona zasady etyki i może utrudniać Waszej terapeutce zachowanie neutralności. Jeśli terapeutka nie widzi w tym problemu, warto rozważyć zmianę specjalisty.
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna Bejmert
Daria Składanowska
Dzień dobry!
Prowadzenie indywidualnych terapii dla obu byłych partnerek przez tę samą terapeutkę po terapii małżeńskiej budzi poważne wątpliwości etyczne. Zgodnie z kodeksami Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, unika się konfliktów interesów i naruszeń poufności. Warto otwarcie porozmawiać z terapeutą, rozważyć zmianę lub skontaktować się nawet anonimowo z stowarzyszeniem etycznym :https://psych.org.pl/.
Pozdrawiam,
Składanowska Daria
Psycholog/Doradca zawodowy
Zobacz podobne
Cześć, mam 17 lat i byłam w toksycznej relacji z "koleżanką" (nazwijmy ją Ania) – znamy się od 1 klasy technikum (2022). Mieliśmy dosyć skomplikowaną relację, trochę koleżeńską, a jednak "kręciliśmy". Chciałabym zaznaczyć, że praktycznie nigdy nie rozmawiałyśmy, tylko pisałyśmy, a jesteśmy w jednej klasie. Problem w tym, że przez całą znajomość ona wielokrotnie zostawiała mnie dla innych, przekraczała moje granice, dotykała bez mojej świadomej zgody, biła, drapała do krwi, wymuszała na mnie nagie zdjęcia, czułam się manipulowana. Gdy prosiła mnie o zdjęcie, a ja odmawiałam, stawała się chłodna i pisała coś w stylu: "Tak powinna wyglądać miłość, skoro mnie kochasz", "Kochaś mnie? To dlaczego nie możesz zrobić tego, o co proszę?", "Okej, widzę, że po prostu nie czujesz się komfortowo przy mnie" itp. W tej samej konwersacji potem przepraszała, mówiąc, że pewnie mi przykro przez nią, a gdy ja stawałam się zdystansowana i zraniona, ona znowu zaczynała. Zazwyczaj było tak, że gdy byłam mega miła, ona była wredna, a gdy stawałam się zdystansowana, to ona "udawała" jakąś zranioną, nie wiem dokładnie. Były też sytuacje w szkole, gdzie dotykała mnie po udach i w innych miejscach. Niby nie mówiłam jej, że mam coś przeciwko, ale czułam się źle. Dziś odczuwam obrzydzenie i nawet gdy dotknie mnie moja dziewczyna, przypomina mi się tylko to i czuję jej ręce na sobie i ten wzrok. W klasie, przy wszystkich, biła mnie nagle i śmiała się, drapała mnie po całej twarzy do krwi – do tej pory mam blizny, czułam się jak popychadło. Wcześniej spędziliśmy dużo czasu razem, wszyscy – ja, moja była przyjaciółka i moja dziewczyna – wraz z tą "koleżanką". Wiem, że podobałam się jej od pierwszej klasy. Moja przyjaciółka też była dość toksyczna, np. chwaliła się swoimi ranami, ale w taki sposób, że dawała mi rękę przed twarzą i pokazywała je, a ja nie wiedziałam, co powiedzieć, itp. Ale nie o niej chcę dziś rozmawiać. Razem z tą przyjaciółką nie raz zostawiły mnie dla innych osób. Ta koleżanka, "Ania", zawsze była do mnie niemiła, ale gdy potrzebowała pomocy, pisałam jej długie rozprawki, byle tylko było jej lepiej. Jednak, gdy to robiłam, pisała nagle o jakimś jej znajomym za każdym razem, albo mówiła, że ona wie, jak to jest, bo to przeżyła tyle razy, gdy mówiłam jej, jak się czuję. Ja sama przyznaję, że popełniłam masę błędów, do których się przyznaję – wiem, że byłam okropna, sama robiłam złe i niewybaczalne rzeczy, ale sama nie wiem, czy to przez to, jak mnie traktowała, czy co. Nie chcę się tłumaczyć, bo i tak nie ma to znaczenia. Staram się ograniczać z nią kontakt. Od początku 3 klasy (września) stałam się dość wredna, niemiła i zlękniona, bo wtedy też zostawiła mnie moja przyjaciółka. Od 30 kwietnia ją zablokowałam, jednak wczoraj pisała do mojej dziewczyny, że mam oddać jej jakieś 150 zł. Napisałam do niej, że nie jestem zadowolona, bo odkąd z nią nie piszę, czuję się spokojniej. Ciągle piszemy, kłócąc się, gdy mówię, co mi zrobiła (np. o tym dotykaniu), wypiera się, że niby się zgadzałam, i że nigdy by tego nie zrobiła, bo ona wie, jak to jest. Ciągle zrzuca winę na mnie, ciągle mówi, że ja jestem najgorsza. Czasem już wątpię w to, co wierzę – czy ja sobie to wymyślam? Nie wiem. Czuję, że znowu mną manipuluje. Mówi, że mam ją przepraszać, mówi, że obie byłyśmy nieletnie, więc to nie jest molestowanie, tłumaczy, że gdybym jej nic nie zrobiła, to nie musiałaby iść do psychologa itp. Mówiła nie raz, że stawia mnie ponad siebie, ale nigdy tego nie czułam. Ciągle wypiera, że mnie nie dotykała w ten sposób bez zgody, że nie zrobiłaby tego osobie, którą kocha. Nie raz, gdy byłam smutna, nie było mojej dziewczyny, to nagle dała mi buziaka albo coś, przytulała mnie, a w innych sytuacjach, gdy byłam na lekcji, po prostu odsuwała moje spodenki, dotykała ręką i pod koszulką. Pamiętam, że nie raz odsuwałam jej rękę, ale ona mówi, że tak nie było, więc nie wiem już, w co wierzyć. Nie potrafię przestać z nią pisać, bo wkurza mnie to, że dalej nie wie, że robiła źle. Wkurza mnie to bardzo, że wczoraj pierwszy raz od roku popłakałam się z jej powodu. Naprawdę mam dużo do dodania, ale wiem, że to już dużo pisania. Chciałabym, żeby ktoś ocenił tę sytuację, bo ja sama nie wiem, czy to ja sobie to wymyślam, czy przesadzam – sama już nie wiem.
Dzień dobry. Piszę, ponieważ mam problem z nadmiernym przeklinaniem. Nie robię tego przy obcych ani kolegach. Jednak problem się pojawia, gdy jestem z rodziną. Głownie mama i babcia. Wtedy, w co drugim słowie mówię słowo na k. I jeszcze nie jest to żartobliwe tylko z agresją. Problem zaczął się ok. dwa miesiące temu. Wcześniej też występował, ale nie aż tak. Zaczynając od początku, to chciałam być chłopakiem, czyli przejść zmianę płci. Już miałam zapisywać się na operację. Innymi słowy, zachowywałam się i czułam jak chłopak. Wszystko zmieniło się, odkąd obejrzałam serial. Nie wiem, co w nim zobaczyłam, ale już w trakcie poszłam do łazienki i ogoliłam całe ciało, aby nie było włosów i ubrałam się w damską piżamę. Normalnie magia jakaś. Czyli da się wyleczyć z tego dziadostwa zwanego transpłciowością. Poczułam wielką ulgę i od tej pory zabieram ubrania mamy, bo przecież ja mam same męskie. Ale wracając do tematu, zaczęłam tak przeklinać i tyle jest we mnie agresji, że potrafię wyzwać makaron w kuchni różnymi przekleństwami, bo mi się rozsypie. Podejrzewam, że gdy odkąd zaczęłam być kobietą, tak jak bóg przykazał, to zaczęłam dostrzegać, jak mama o siebie nie dba. Tak mnie denerwuje, że bym ją rozszarpała. Byłyśmy zgrane, jak chciałam być chłopcem, a się oddalam jako dziewczyna. Może jest coś, co mogę z tym zrobić?
Źle się czuje jako facet i nosze sukienki.
Cały czas myślę, żeby zostać kobietą
