TW: myśli samobójcze. Diagnoza zaburzeń osobowości borderline w wieku 21 lat - jak wygląda proces?
TW: myśli samobójcze
Jak wygląda diagnozowanie zaburzenia z pogranicza osobowości w wieku 21 lat? Albo w ogóle jakiekolwiek diagnozowanie w zakresie chorób czy zaburzeń psychicznych... Chodziłam na terapię od lutego tego roku do końca czerwca, a później byłam zmuszona zrezygnować z powodu braku funduszy. W miarę ok pracowało mi się z panią psychoterapeutką, chociaż w mojej głowie ciągle panuje chaos i nigdy nie potrafię nic ocenić, racjonalnie do czegoś podejść czy dać jakąkolwiek przemyślaną opinię. Psychoterapeutka powiedziała, że podejrzewa u mnie zaburzenie borderline i jestem już na tyle duża, żeby móc to stwierdzić. Nie wiedziałam jednak, jak to odebrać, więc po prostu pozostawałam zmieszana. Perspektywa na świat i zresztą na wszystko zmienia mi się jak pogoda. Miałam to od zawsze, nigdy nie potrafiłam się nigdzie odnaleźć, nigdy nie potrafiłam zrozumieć, jak funkcjonują długie, stabilne relacje. Zawsze było ze mną coś nie tak i jest tak do dziś. Czuje się wystarczająco 'dojrzała' żeby zrozumieć co ze mną nie tak i próbować jakoś to okiełznać, ponieważ nie potrafię już tak dłużej wytrzymać. Jak byłam nastolatką, to trochę interesowałam się psychologią, ale chociaż moje przyjaźnie od zawsze były typowo intensywne i nagle szybko się kończyły, to żyłam wtedy w silnym lęku społecznym i albo godzinami pisałam z konkretną osobą, zaniedbując wszystko inne, albo nie rozmawiałam z nikim. Bycie samej, egzystowanie jako osoba, która ma się zająć czymkolwiek na własną rękę, to dla mnie jakbym nie istniała i nic nie miało sensu. Gdy mam czas dla siebie i nie ma ze mną nikogo do kogo mogę się upodobnić, dostosować to nie czuję nic oprócz lęku i samotności. Nie potrafię wytrzymać sama ze sobą, a o ironio nie mam żadnych znajomych, z którymi mogłabym wyjść z domu. Czuję, że powoli dochodzę do skraju mojej własnej wytrzymałości. Szczerze, może to zabrzmieć bardzo idiotycznie, ale już tak dużo i długo porównywałam swoje zachowania, analizowałam i czytałam o tym zaburzeniu, że jestem pewna, że to mnie dotyczy i niszczy mi życie od dawna. Ciągle przez brak diagnozy czuję się jakbym była atencjuszką, wypieram się, nagle mi się wszystko zmienia i wmawiam sobie, że wszystko jest ok, tylko po to, by znowu skończyć i marnować kolejne dni w łóżku wyjąc jak bóbr. Od zawsze się wypierałam i nienawidziłam alkoholu, nigdy nie sięgnęłam po niego sama z siebie, ale pojawił się nagle w moim życiu jako coś, co koi ból i wtedy tylko to i fakt, że pijana prawie wyskoczyłam przez balkon, jako fakty dały mi znać, że SERIO jest ze mną coś nie tak i powinnam iść do psychiatry, a zwlekałam z tym przez miesiące. Ogólnie zawsze czułam, że jest ze mną coś bardzo nie tak, że nigdy nie ogarnę swojego życia, jak nie sięgnę po pomoc, ale ciągle się to zmieniało przez moje nagłe nieprzewidywalne zmiany nastroju. Nie nadążam sama nad swoimi emocjami. Dodatkowo, gdy weszłam w pierwszą relację romantyczną w życiu, to wszystko nagle eskalowało i pokazało mi, jak bardzo zaburzoną osobą jestem. Nie potrafię tak żyć. Wszystko, co robiłam i robię, czułam, czuję i to, w jaki sposób moje zachowania są wykonywane i jak się zmieniają mam wrażenie, że tylko krzyczą, że to jest właśnie to zaburzenie. Jak czytam i oglądam o objawach BPD to czuję coś, czego nigdzie indziej nigdy nie widziałam. Czuję się najbardziej zrozumiana, jaka kiedykolwiek byłam. Analizowałam też różne inne zaburzenia osobowości i ogólnie zaburzenia przez miesiące, czytałam bardzo dużo, oglądałam, porównywałam. Ciągle czuje się żałośnie i jakbym chciała tylko atencji, kiedy w rzeczywistości pragnę tylko spokoju i 'ZAPEWNIENIA' że ja sobie niczego nie wmawiam. Zawsze jestem niepewna i lękliwa, więc bardzo mi zależy na tej diagnozie. Do psychiatry pierwszy raz udałam się ok 2,5 miesiące temu i powiedziała, że widać u mnie zaburzenia lękowe, ale jestem zbyt młoda, żeby zdiagnozować u mnie to zaburzenie, ponieważ do 30 roku życia osobowość każdego się dopiero kształtuje. To znaczy, że muszę się męczyć do 30 roku życia tylko po to, żeby się w końcu zabić, bo nie wytrzymam tego wszystkiego? Aktualnie jestem na 20mg fluoksetyny dziennie i 2 miesiąc brania tego leku myślałam, że jestem innym człowiekiem i w końcu miałam siłę żyć i motywację robić cokolwiek ze sobą, ale gdy rodzina, która mi towarzyszyła w wakacje, wyjechała znów do siebie, to czuję się okropnie. Zostałam znowu sama z moimi problemami i wszystko wraca. Nie mam już motywacji do niczego, znowu ciągle tylko myślę o śmierci, chociaż teraz jest to o wiele łatwiejsze, bo mogę po prostu łyknąć pare tabletek i popić alkoholem i to koniec cierpienia i wymyślania. Mimo że nie mogę normalnie żyć, to ciągle waham się przed popełnieniem samobójstwa, chce wierzyć, że będzie lepiej, ale przez całe nastoletnie zmarnowane na cierpienie i wmawianie sobie ze bedzie lepiej lata, już czasami nie mam nadziei jak w ogóle... Jak nie mam nikogo to nie ma mnie. Przez ten nagły silny związek z tą osobą odzyskałam wtedy sens życia i miałam motywacje do wszystkiego, wręcz zmusiłam się do stosunku, żeby ode mnie nie uciekła. Potem oczywiście bardzo żałowałam, aż to straciło znaczenie. Nie wiem już co mam robić. Jest mi bardzo źle. Wiem, że potrzebuję kogoś, żeby istnieć, ale nie mam nikogo i nie będę miała, jeśli dalej tak będę się zachowywać. Utknęłam w błędnym kole i nie mogę nic zrobić. Wierzę, że tylko potwierdzona przez specjalistę diagnoza jakkolwiek ruszy moim życiem do przodu. Nie mam pojęcia, jak wygląda diagnozowanie itd. Byłam dopiero na 3 wizytach u psychiatry i nie mam pojęcia czy on po prostu ignoruje moje diagnozowanie, czy temat jest zamknięty i będą mi przepisywane tylko leki, czy co mam w ogóle ze sobą zrobić. Czuje, że tracę życie.... Może mi ktoś przedstawić, jak to wygląda i co mogłabym zrobić, żeby dostać diagnozę? Naprawdę wierzę, że jeśli ją dostanę to moje życie się jakkolwiek poprawi a aktualnie czuje się bezsensu bo i tak wszystkie moje niezdrowe zachowania nie mają żadnych podstaw dla nikogo dlatego jestem zwykłym śmieciem w życiu społecznym :((
monia

Lucio Pileggi
Na podstawie opisów Pani codziennych doświadczeń jest możliwe, że ma Pani do czynienia z zaburzeniem borderline.
Na pewno to, czego Pani doświadcza w tym momencie, jest przytłaczające, a takie uczucie niestabilności może być przerażające.
Nawet ważniejsze niż diagnoza byłoby rozpoczęcie przez Panią psychoterapii, która nie tylko pomaga w diagnozie, ale przede wszystkim może Panią wspierać i nauczyć używać pewnych narzędzi, aby lepiej rozumieć i okiełznać emocje, nagłe zmiany, których Pani doświadcza, oraz relacje z innymi.
Mogę polecić terapię DBT (dialectical behavioural therapy - terapia dialektyczno-behawioralna), która została stworzona, aby pomagać przede wszystkim osobom z zaburzeniem borderline.
Życzę Pani dużo siły i wsparcia w tym trudnym czasie.
Lucio Pileggi, Psycholog

Katarzyna Świdzińska
Widzę, jak bardzo cierpisz i jak mocno pragniesz zrozumieć, co się z Tobą dzieje. To, że piszesz o swoich myślach i szukasz pomocy, pokazuje ogromną siłę, nawet jeśli czujesz się bezsilna.
Diagnoza zaburzeń osobowości w wieku 21 lat jest możliwa. Nie trzeba czekać do trzydziestki. Psychiatra czy psycholog kliniczny może przeprowadzić wywiad i badania, często w kilku spotkaniach. Masz prawo poprosić swojego lekarza o pogłębioną diagnozę i skierowanie do psychologa.
Najważniejsze teraz: jeśli myśli o odebraniu sobie życia nasilą się - proszę, zadzwoń od razu na 112 lub pod numer 116 123. Nie musisz z tym być sama.
Pozdrawiam,
Katarzyna Świdzińska, Psycholog

Barbara Wysocka
Droga Maniu. Bardzo współczuję Ci tak trudnej emocjonalnie sytuacji. Intensywnie szukasz pomocy i nie możesz jej znaleźć. Masz mocno rozwiniętą samoświadomość, wiesz, czego Ci trzeba, to naprawdę bardzo ważny zasób. Myślę, że w pierwszej kolejności powinnaś zadzwonić do centrum wsparcia kryzysowego, tel 116123, tam specjalista wysłucha Cię, porozmawia z Tobą i pokieruje, co robić dalej, gdzie szukać pomocy. Na pewno potrzebujesz terapii oraz wsparcia bliskich, co sama zdecydowanie mówisz. Na początek nie oczekuj niczego od relacji z kimś. Czasem naprawdę wystarczy sama obecność kogoś przyjaznego i rozmowa o niczym - może być bardzo wspierająca. Sprawy trudne poruszaj z terapeutą, a przy innych ludziach ćwicz swoją równowagę, ale też nie lekceważ swoich emocji, nie umniejszaj im. Jesteś delikatna i wrażliwa, a Twoje emocje są szczere i prawdziwe. Zauważaj je i nazywaj, a nawet zapisuj. Terapeuta pomoże Ci to ogarnąć, podpowie, jak to robić. Życzę Ci, byś wydobyła swoją moc i znalazła radość w jej wykorzystywaniu.

Aleksandra Głowacka-Waszkiewicz
Bardzo zaniepokoiło mnie zadane przez Panią pytanie, szczególnie ze względu na nawracające myśli samobójcze. Podobnie jak inne osoby, które już Pani odpowiedziały, sugeruję by w chwili gdy takie myśli się pojawiają zadzwoniła Pani na 112 lub 116 123.
Diagnoza psychologiczna zwykle wygląda tak, że psycholog- diagnosta przeprowadza z Panią szczegółowy wywiad (zwykle jest to kilka spotkań), oraz daje do wypełnienia testy psychologiczne a następnie przedstawia i omawia z Panią uzyskany wynik.
Dla osób w Pani sytuacji w większości polskich miast istnieje możliwość otrzymania bezpłatnego wsparcia psychologa lub psychoterapeuty (na stronach urzędów miasta bądź gminy powinna Pani znaleźć listę placówek udzielających wsparcia tego rodzaju blisko Pani miejsca zamieszkania).
Jeśli okazałoby się, że terminy oczekiwania są zbyt długie, może Pani też poszukać terapii grupowej- zwykle koszt jednego spotkania będzie niższy, ponad to jest to często pomocna forma terapii dla osób które mają trudności w relacjach i czują się samotne, choć rozumiem, że może to być- szczególnie na początku- nieco bardziej stresujące.
Jeśli Pani stan nie będzie się poprawiał, wzięłabym też pod uwagę hospitalizację na jakimś oddziale leczenia nerwic lub zaburzeń osobowości w pobliżu Pani miejsca zamieszkania, koniecznie takim w którym prowadzona jest psychoterapia. Tam mogłaby Pani uzyskać specjalistyczną diagnozę, dobrać leki, rozpocząć terapię. Po takiej hospitalizacji często możliwe jest kontynuowanie leczenia w ramach oddziału dziennego.
I proszę się tym nie niepokoić, wielu pacjentów ma z tego rodzaju oddziałów naprawdę dobre wspomnienia.
Sugerowałabym rozmowę na ten temat z psychiatrą (koniecznie powinna Pani możliwie szczerze opowiedzieć o myślach samobójczych, ich nasileniu, częstotliwości itd. jeśli jeszcze tego Pani nie zrobiła).
Z pomocą dobrze dobranych leków i psychoterapii można bardzo dużo wypracować, zbudować trwałe i szczęśliwe relacje i satysfakcjonujące życie. Jest o co walczyć. Pozdrawiam i życzę powodzenia.

Pamela Górska
Widzę Twoje zagubienie, brak zrozumienia i ból, który Ci towarzyszy codziennie. Doceniam ogromnie Twoją szczerość oraz to jak dokładnie potrafisz ocenić co się z Tobą dzieje. W mojej głowie zachodzi proces myślowy, czy nie zostałaś przez terapeutkę przypadkiem wdrukowana w rolę berderline. Mówiłaś, że zostałaś z tym "zostawiona". Twoje wypowiedzi, mają dla mnie charakter tożsamy z moją pracą jaką zawodowo wykonuje a dokładnie z wąskim nurtem. Pojawia się zatem u mnie myśl: Czy to, co opowiadasz, bardziej przypomina chaos funkcjonowania poznawczo-behawioralnego (ADHD), czy emocjonalno-tożsamościowego (BPD)? dla rozwinięcia mojej myśli. Nieleczone ADHD może doprowadzić do nadbudowania tożsamości borderline dlatego lekarz nie chciał postawić diagnozy. ALE To nie oznacza, że nie ma innych zaburzeń. Niestety ale wizyta 20 min, gdzie przez połowę czasu jest przepisywana recepta, często jest zbyt okrojona z wywiadu. Pierwsza ta dłuższa wizyta zapoznawcza w Twoim przypadku mogła zostać mocno nacechowana opinią psychoterapeuty a Twoje myśli wskazać lekarzowi mylną drogę. Długość tekstu jaki nam przekazałaś również świadczy o tym, że masz dużo do powiedzenia w tym zakresie. Zastanawia mnie również, czy w tym wieku w borderline jest możliwość tak dużej świadomości siebie. Twoje ostatnie nałogi (oraz chęć zauważenia Cię) sugeruje, że układ dopaminowy pragnie nagrody a dostaje ją za pomocą alkoholu. Czyli dopamina = używka. Proszę posłuchaj podcastów "Psychiatra Plus" jeżeli uznasz, że to jest możliwa droga w której się odnajdziesz i okaże się, że podejmujesz krok ku temu, to polecam terapię, diagnozę - u specjalisty.
Pozdrawiam, Pamela Górska Psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Mam problem w domu, z moim tatą szczególnie.
Widzę nierówne traktowanie między mną a bratem.
Brata pyta się, czy gdzieś z nim nie pojedzie, jak po długim czasie przyszedł do kuchni, to powiedział do niego "czekaliśmy na ciebie", podnosi na mnie często głos i się na mnie frustruje. Ostatnio trochę dochodziło między nami do różnicy zdań i zauważyłam, że zaczął mnie już wgl ignorować.
Jak ja przychodzę do kuchni, to on ostatencyjnie wychodzi i jak ja wychodzę, to dopiero do tej kuchni wraca i z bratem moim rozmawiają godzinami, a ze mną ostatnio herbatę pil może rok temu, i to może max. 2 razy, nie więcej. Kiedy się pytałam, czemu tak robi, to powiedział, że tak jest dobrze (czy coś takiego), że tak powinno być? Że on rozmawia z moimi braćmi a ja z mamą. Później była taka sytuacja, że obok niego było wolne krzesło i ja obok niego usiadłam, to parę minut później się przesiadł koło mamy. Kiedy indziej znowu była podobna sytuacja, że kiedy obok mnie było wolne miejsce (tylko obok mnie) to przyniósł sobie krzesło z pokoju obok i usiadł na boku.
I np. była taka sytuacja jeszcze w sklepie, że nie chciał ze mną robić wspólnie zakupów. To wszystko mnie już psychicznie tak wykańcza, że nie daje sobie rady emocjonalnie i ciągle płacze o to, bo czuję, że moja mama też mnie ignoruje i też woli brata. Np.pyta go, czy pojadą tu, czy tam. Jak mieliśmy robić zakupy to powiedziała do taty " to ty zrobisz zakupy z K. a ja sama" . No i oczywiście tata powiedział, że on zrobi sam.. czuję się odrzucona w tym domu, niechciana. Było wiele, na prawdę wiele rozmów na ten temat. Widzieli moje łzy, ale one ich nie ruszają. I w końcu z tej złości i smutku zaczęłam na niego mówić po imieniu, czyli " Zbyszek". To była w domu jedna wielka awantura i afera i odwrócenie się do mnie, że jak ja tak mogę do własnego ojca mówić i jak ja się zachowuje.
Nie było żadnego zrozumienia moich uczuć i było odrzucenie mnie przez resztę rodziny. Czyli w sumie wychodzi na to, że on może mnie ignorować i mi to pokazywać, a ja mam biernie to znosić .. nie wiem, jak sobie z tym wszystkim radzić już, z tymi emocjami :( Problem w tym, że ja na nich za bardzo polegam, bo tak naprawdę mam tylko jedną koleżankę, z którą rozmawiam raz na miesiąc, ma dziecko i swoje życie już więc rozumiecie. Dlatego może tak się uwiesiłam tej rodziny.
Z narzeczonym będę mogła zamieszkać dopiero za około pół roku, bo obiecał bratu pokój. (Wtedy nawet nie myślałam o zamieszkaniu). Nie wiem, jak sobie radzić z tym przerażającym smutkiem i poczuciem osamotnienia?
Czuję się niepotrzebna na tym świecie.
Mam wrażenie, że nikt mnie nie lubi. Nic mi w życiu się nie układa. Jestem w związku 15 lat, ostatnio przez moje zachowanie narzeczony powiedział, bym się wyprowadziła. Rodzina uważa, że wszystkich terroryzuje. Brat zerwał ze mną kontakt. Nie widuję jego dzieci. Moje serduszko krwawi. W pracy rozmawiam z tylko z wybranymi, którzy mi przypadli do ,,gustu ". Mam myśli samobójcze. Nie mam nikogo. Całe życie byłam dla innych. Uważam, że zawsze pomagałam, a mi nie ma kto pomóc. Jeśli zaczynam jakiś temat mnie nurtujący to rodzina mówi, że przesadzam. Nie chcę żyć.
Jak sobie poradzić z takim problemem?
Jestem od kilku lat samotną singielką. Mam 26 lat, ciężko mi znaleźć niestety partnera w tych czasach.
Chcę założyć już rodzinę, być mamą, ale nie mogę się ciągle tego doczekać. Zmagam się z takim problemem, że jeżeli dowiem się, że ktoś z rodziny czy nawet znajoma osoba, jest w ciąży wpadam, że tak powiem w szał, dopada mnie zazdrość.
Ok rok temu, gdy dowiedziałam się, że siostra będzie miała dziecko, płakałam po tej informacji z zazdrości chyba z 2 godziny, byłam wręcz zła, nie mogłam się wtedy opanować.
Tak jest za każdym razem, a mi się ciągle nie udaje, a lata mi uciekają. Jak sobie z tym poradzić.
Mam 16 lat i odczuwam głębokie uczucie pustki oraz dezorientacji, które towarzyszy mi na co dzień. Często czuję się zagubiona, nie wiedząc, gdzie się znajduję ani kim naprawdę jestem, co wprowadza mnie w stan frustracji i zniechęcenia. Zmagam się z problemami z agresją, które przejawiają się w skrajnych reakcjach – zdarza mi się rzucać na moją dziewczynę, wyzywać ją i angażować się w bójki, co sprawia, że nasza relacja staje się coraz bardziej napięta. Czuję także silną potrzebę wyładowania swojej złości na innych, co prowadzi mnie do myśli o pobiciu kogoś, gdy coś mnie zdenerwuje.
Kiedy doświadczam krzywdy ze strony innych, pojawiają się w mojej głowie myśli o zrobieniu sobie krzywdy lub chęci, by trafić do szpitala, aby inni mogli poczuć wyrzuty sumienia i w końcu zauważyć, że naprawdę źle się czuję.
Odczuwam głęboki lęk związany z odrzuceniem i nieustannie boję się, że ktoś bliski może mnie zostawić, co dodatkowo potęguje moje negatywne emocje. Często mam chwile, gdy wydaje mi się, że wszystko może się poprawić, ale nagle doznaję załamania, staję się smutna i zaczynam płakać, co sprawia, że czuję się jeszcze bardziej bezradna.
W moim domu panowała przemoc emocjonalna ze strony ojca, co z pewnością miało ogromny wpływ na moje zachowanie i sposób, w jaki postrzegam siebie oraz innych.
Boję się samotności, zwłaszcza w sytuacjach, gdy moja dziewczyna potrzebuje czasu dla siebie, co dodatkowo wzmacnia moje obawy.
W trudnych momentach często sięgam po alkohol i palę papierosy, sądząc, że to sposób na radzenie sobie z emocjami, które mnie przytłaczają. Miałam także groźby dotyczące zrobienia sobie krzywdy lub okaleczenia się, co jest dla mnie bardzo niepokojące. Bliscy zauważają, że mogą występować u mnie problemy, które sugerują zaburzenia osobowości. Chciałabym zasięgnąć porady psychologicznej, ale odczuwam ogromny strach przed wizytą, co sprawia, że nie potrafię podjąć tego kroku. Czy to na coś wskazuję?
Dzień dobry, mam ogromny problem z moim starszym bratem. Sytuacja wygląda następująco, od jakiegoś czasu okrada naszą rodzinę, zaczęło się to około rok temu.
Przychodziły chwilówki, pożyczki i inne wezwania do zapłaty w dużych kwotach, dodatkowo zapożyczał się też u znajomych. Gdy tata spłacił jego długi, naliczyliśmy około 100 tysięcy, jakiś czas później okradł mnie z pieniędzy na wesele około 15 tys., i stopniowo okrada babcię z emerytury, zaciąga pożyczki na nią. Kłamiąc w oczy, nie przyznaje się do tego ani nie odczuwa żadnego poczucia winy z tego powodu.
Niestety nie ma z tego żadnych konsekwencji, ponieważ boimy się, że sytuacja go przerasta i że sobie coś zrobi.
Prócz robienia długów zażywa narkotyki, obstawia mecze i gra na internetowych kasynach z babci pieniędzy z konta.
Proszę o pomoc co robić, gdzie szukać pomocy już naprawdę nie wiemy, co mamy robić…
Witam, od jakiegoś pół roku moje życie wywróciło się do góry nogami (a przynajmniej w kwestii zawodowej). Są momenty, w których czuję, że tracę kontrolę nad tokiem wydarzeń. Myślałam, że nowa praca zmieni tę perspektywę, ale ponownie utknęłam w złym środowisku. Czuję, że moja pewność siebie się mocno obniżyła na skutek kilku wydarzeń (miałam - jak się później okazało - narcystycznego szefa, który potrafił obniżyć moje kompetencje przy zespole, którym kierowałam i zmieniać procedury, na które wcześniej się zgodził, aby pokazać swoją wyższość, między słowami również pokazał, że niszczył mój wizerunek na spotkaniach z innymi - zespołem lub znajomymi z innych firm). Postanowiłam stamtąd odejść, chociaż czuję, że nie była to pewna decyzja, a powinna taka być w tej sytuacji. Dodatkowo: Zastanawiam się, czy moja ścieżka kariery jest nadal "moja", czy nie jestem wypalona. Mimo że wcześniej praca, którą wykonuje sprawiała mi dużą satysfakcję i spełnienie, teraz czuję się mocno "oddalona" od niej i pogubiona - czy to jest to i co jest "moje". Co prawda zmieniłam firmę ze względu na narcystycznego szefa w poprzedniej, który przekraczał już wszystkie granice mobbingu, więc i moje obowiązki się zmieniły i poziom odpowiedzialności (na mniejszy, co też obniżyło moje poczucie pewności siebie). Próbuję różnych rzeczy, ale chyba nie umiem wybrać ścieżki. Zastanawiam się, czy da się jednocześnie pracować nad przeszłymi kwestiami i rozwijać te, na których teraz mi zależy.