
Witam, jestem świeżo po rozwodzie. Mąż zostawił mnie dla 9 lat młodszej dziewczyny.
Anonimowo
Magdalena Bilińska-Zakrzewicz
Dzień dobry,
rozwód to jedno z najbardziej stresujących wydarzeń w życiu człowieka. Zawsze obarczone jest trudnymi emocjami, jednak szczególnie w momencie, kiedy dochodzi do zdrady. Mimo tego, że za kryzys w związku odpowiedzialne są obie strony, trzeba pamiętać, że decyzję o zdradzie podejmuje jednak jedna strona, i to jej odpowiedzialność. Wyobrażam sobie, że dodatkowo słysząc wcześniej tak krytyczne i okrutne słowa ze strony męża, trudno jest obecnie Pani uwierzyć w siebie, zobaczyć swoje mocne strony, budować poczucie własnej wartości. Ze względu na siebie i ze względu na to, że zajmuje się Pani dwójką dzieci, warto jest zadbać o siebie i spróbować Psychoterapii, która ma wspaniałe rezultaty w pracy nad powyższymi tematami. Ponadto wydaje się, że w pani przypadku jest więcej tematów do przemyślenia, przeżycia, zaakceptowania tj. żałoba po stracie partnera, męża, pełnej rodziny; dotknięcie złości i żalu (oraz innych uczuć) w tym temacie, co dopiero pozwoli na budowanie dalszego życia w większym spokoju. Polecam zgłoszenie się do poradni zdrowia psychicznego w miejscu zamieszkania, jeżeli pochodzi Pani z większego miasta, działają również różnego rodzaju fundacje i Stowarzyszenia oferujące bezpłatną pomoc psychoterapeutyczną kobietom po różnych przejściach, w okresie około rozwodowym. Polecam serdecznie. Magdalena Bilińska Zakrzewicz

Zobacz podobne
Mam mętlik w głowie i obrzydzenie do życia. Mój brat jest niepełnosprawny umysłowo w stopniu głębokim. Ostatnio stał się bardziej nerwowy. Trzaska drzwiami, uderza w piec w nocy.
Jest głośny. W dzieciństwie zdarzyło się, że uderzył mnie lub siostrę. Często chodzi nago i się... zadowala. Na oczach wszystkich. Mama bagatelizuje ten problem, mówi, że z siostrą dramatyzujemy, przesadzamy. Że to nienawiść nas zaślepia. I może tak jest. Czuję się przeklęty. Nienawidzę życia, studiuje, więc mieszkam z rodzicami. Nie mam gdzie pójść. Próbowałem szukać pomocy u specjalistów, ale przepisywali mi tylko antydepresanty, leki przeciwlękowe. Nie stać mnie na terapię. Nienawidzę siebie. Nienawidzę mojego otoczenia. Nie mam motywacji do niczego, tkwię w depresji, która jest codziennością. Nawet nie wiem, czy to choroba, czy zwyczajny stan przytępienia. Nienawidzę moje brata, jestem złym człowiekiem. Przedawkowywałem tabletki o kilkaset mg, żeby zobaczyć, na jaką granice mogę się posunąć. Chcę pustki. Mam ogromne problemy społeczne. Czuję, że nie pasuję. Nie umiem rozmawiać z ludźmi, nie umiem i nie czuje potrzeby zawierać przyjaźni.
Żyję w stanie zawieszenia między rzeczywistością a snem urojonego umysłu, którym chyba jestem. Nie mam celu. I sensu. Będę musiał płacić alimenty na brata, gdy rodzice nie będą w stanie się nim zajmować. Jak byłem mały, myślałem, że mój brat jest opętany. Miałem paranoję przed duchami, zdarzyło mi się widzieć zjawy i słyszeć skrzypienie mebli w środku nocy.
Jestem brzydkim, ohydnym dziwakiem. Chodzę na studia, ale czuję się jakbym, nie należał. Stoję za małą. Wyglądam obrzydliwie. Powoli mam dość. Powoli już mnie wszystko przytłacza. Moja mama nie chce oddać go do ośrodka, a ja nawet jeśli się wyprowadzę, będę przygnębiony z powodu sytuacji mamy. Jest uwięziona z nim. Do śmierci. Proszę. Czy dramatyzuje? Już nie wiem, co jest prawdą, co kłamstwem.
