
Czuję, że moje życie to aktualnie chaos - jedna trudność nakłada się na drugą. Praca, miejsce zamieszkania, poznany mężczyzna.
Tula
Agnieszka Wloka
Droga Tulo,
z tego, co Pani pisze, bardzo brakuje mi u Pani spokoju i równowagi. Myślę, że za dużo naraz i warto u Pani zatroszczyć się o nieco ciszy wokół siebie i czasu na ustalenie sobie celów i planów na najbliższy czas…może to właśnie czas na terapię? A może też czas na rozmowę z przyjaciółką, kimś, kto Panią dobrze zna i może Pani z nim porozmawiać, zweryfikować pomysły, które Pani przychodzą do głowy…przede wszystkim po to, żeby nic nie decydować w emocjach.
Co do relacji, o której pisze Pani, jest jednym z elementów tego zawirowania - w każdym razie - podobnie, im wolniej wasza relacja się rozwija, tym lepiej - dajcie sobie przestrzeń naturalnego poznawania się.
Agnieszka Wloka
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dorota Figarska
Dzień dobry
Z powyższego opisu wynika, że bardzo dużo się pani dzieje, że intensywnie Pani poszukuje tego, co naprawdę panią uszczęśliwi i da Pani satysfakcję. Myślę, że chaos o którym Pani pisze, nie dzieje się tylko na zewnątrz, ale również w Pani. Nie ma nic złego w intensywnych i burzliwych poszukiwaniach, ale widzę że często odbywa się to jakimś kosztem i nie jest w pełni przemyślane, do tego podejmuje Pani wiele kroków w nieproporcjonalnie krótkim czasie. Zastanawiam się więc, czy wie Pani czego w zasadzie szuka. Warto się nad tym zastanowić, aby droga którą Pani pokonuje bez względu na to jak chaotyczna by nie była, prowadziła w określonym kierunku.
Pozdrawiam
Psycholog Dorota Figarska
Małgorzata Korba-Sobczyk
Dzień dobry Pani
Historia , którą Pani opisuje, emanuje nieuporządkowaniem i brakiem pewności w działaniu. Przypuszczam, że Pani wewnątrz czuje się też nieuporządkowana. Potrzebuje Pani porozmawiać z kimś , przed kim może się Pani otworzyć i określić cel, na jakim Pani zależy. W momencie, kiedy człowiek nie ma jasno określonego celu, często w jego działanie wkrada się niepokój oraz niecierpliwość. Dużo bezpieczniej czujemy się, kiedy wiemy dokąd zmierzamy i dopiero wtedy możemy rozpocząć działania, które przybliżą nas do tego celu.
W takich sytuacjach często pomaga rozmowa z terapeutą , który pomoże w skupieniu się na tym, co wydaje się Pani najważniejsze w tej chwili.
Pozdrawiam
Małgorzata Korba-Sobczyk
psycholog, trener rozwoju osobistego

Zobacz podobne
Od 3 lat mam narzeczonego, z którym mieszkamy razem (zamieszkaliśmy razem zaraz po zaręczynach, wyjechałam razem z nim za granicę i mieszkamy na mieszkaniu agencyjnym), zanim zamieszkaliśmy razem, nasz związek był szybki(?). Zaczęliśmy się spotykać w październiku, w lutym zabrałam go na wakacje z okazji walentynek i wtedy się oświadczył (tak naprawdę dzień przed wyjazdem, jak był pijany na umór u mnie w domu, bo podejrzewałam go o zdradę, a był kupić pierścionek), ale nieważne… żyło nam się dobrze, jak zamieszkaliśmy razem, okazało się, że jego przeszłość odbiła na nim piętno, awanturował się do takiego stopnia, że dochodziło do szarpania, niszczenia rzeczy itp tak minęły 2 lata (od roku już nie ma takich awantur, zmienił się bardzo, ale dalej ma czasami wybuchy złości) było wiele sytuacji gdzie byłam na skraju, myślałam o rozstaniu wiele razy, ale za każdym razem jak chciałam wpadał w furię raz prawie wjechał do rowu, bo jechał samochodem po tym, jak rozmawiałam że chce się rozstać odstawiał po prostu cyrki a ja płakałam i zawsze łagodziłam wszystko, zaraz jak widziałam te nerwy i desperację za każdym razem tak samo nie umiałam odejść i w poprzednich związkach też tak miałam, nigdy nie umiałam odejść. W moim domu w młodości były problemy alkoholowe, nie miałam za dobrych relacji z rodzicami, często po prostu wychodziłam z domu zdarzało się i tak, że na kilka dni… zaczęłam z nim być, bo jak się poznaliśmy wiele lat temu, to coś poczułam i tak on został w mojej głowie ja byłam za młoda, ale nigdy jakoś bardzo go nie kochałam po prostu taki sentyment, że był pierwszym chłopakiem którego pocałowałam itd nasz kontakt zerwał się a po paru latach się spotkaliśmy i właśnie zaczęliśmy być razem, ale w trakcie tego kiedy nie mieliśmy kontaktu, dużo się działo w moim młodzieńczym życiu. Byłam w bardzo przemocowym związku, stety zakończył się odsiadką mojego byłego partnera w więzieniu, miesiąc po tej sytuacji poznałam człowieka nazwijmy go Pan K. Wspaniały człowiek jego jedno spojrzenie paraliżowało mnie a stres jaki czułam przy nim to był szczyt, jakbym miała wziąć udział w grze na śmierć i życie to była cudowna, lecz bardzo bardzo krótka znajomość spotkaliśmy się parę razy spędzić czas, po czym doszło do pocałunku i już następnego spotkania nie było ale kontakt znikomy został wiedziałam i czułam że nie jestem mu obojętna a ja kochałam go jak wariatka potrafiłam siedzieć kilka godzin na ławce obok przystanku żeby zobaczyć jak wraca z pracy ale nie inwigilowałam go wiedziałam że jak będzie chciał sam się odezwie kontakt jakiś był czasami pisaliśmy sugerował mi kilka razy że mu się podobam że tęskni że chciałby żebym z nim była itp ale nasze spotkania zakończyły się tym że napisał do mojej koleżanki „ co to za dziewczyna jak daje się całować po tygodniu znajomości” i to we mnie zostało potem spotkaliśmy się jeszcze ze dwa razy na przestrzeni pół roku powiedział mi że się boi zaufać że został skrzywdzony i nie jest gotowy ja okej tylko że tak czekałam i czekałam i się nie doczekałam i wtedy pojawił się mój obecny narzeczony właściwie to nie wiem czy zaczęłam z nim być żeby zrobić panu K po złości czy naprawdę byłam tak zakochana w nim bo od tamtych sytuacji mija już 5 rok (z panem K) a ja dalej go kocham pomimo że wiem że to nie najlepszy materiał na męża to jak go spotykam czasami albo widzę jak jedzie samochodem serce staje dęba dostaje potów w głowie mi się kręci a cały świat jakby się zatrzymywał… mój narzeczony chce wrócić do Polski jak odłożymy trochę pieniędzy i kupimy dom ok 2 lat ( podkreślę też że jest starszy ode mnie o 7 lat) i wtedy bd się rozwijać itp a ja tego nie chce ale rozmowy nie pomagają bo jak poradzimy sobie jak wrócimy nie mamy nic itp ja to wiem ale i tak tego chce… chce wrócić już od dawna nie pasuje mi życie za granicą chce wrócić pracować kształcić się spełniać marzenia i tak kupić dom i założyć rodzinę ale nie będąc kolejne 2 lata za granicą… czasami mam wrażenie że mamy trochę inne perspektywy na życie… jak ja mówię o swoich planach to on się śmieje ze mnie wiem tak mam wysokie plany ale to moje własne plany nie chcę żeby ktoś je krytykował… zastanawiam się czy nie lepiej by mi było wrócić samej do Polski… ale boję się rozstania znowu się złamie i wrócę udam że nie chciałam tego itp poza tym mam wszystko za granicą musiałabym wrócić do rodziców znaleźć pracę nie wiem jakby to miało wyglądać teraz mam dobre kontakty z rodzicami ale to co było kiedyś zostawiło na mnie swoje piętno… jak miałam 14 lat rodzice zabrali mnie do psychologa a potem psychoterapeuty bo tam zostałam skierowana zdiagnozowano u mnie stany lękowe i depresyjne i po tylu latach stwierdzam że stany lękowe się bardzo pogłębiły czasami boję się nawet powiedzieć co myślę komuś że zacznie na mnie krzyczeć albo się śmiać na codzień jestem otwarta do ludzi lubię towarzystwo i raczej bym powiedziała że jestem duszą towarzystwa ale są momenty kiedy się bardzo boję z narzeczonym jak życie na codzień boję się nawet czasami powiedzieć co chce np jak każe mi wybrać co zjemy czy gdzie pójdziemy boję sie że zaraz mnie skrytykuje albo zwali winę na mnie na koniec… myślę że powinnam się skonsultować z lekarzem ale teraz jestem strasznie zależna nie pracuje, boję się odejść i nie wiem czy sama tego chce w końcu może ja go kocham tylko tak wygląda milosc(?) a może to przywiazanie(?) nie wiem co robić…
Witam, mam pytanie. Nie będę wchodzić w szczegóły, ale w poprzedniej pracy, od roku zaczęłam czuć niechęć kierownika (nawet nie wiem, z jakiej przyczyny, bo wcześniej było wszystko ok) i do tego doszło dogryzanie, obniżenie moich obowiązków, wmawianie, że czegoś nie umiem, mimo że wcześniej to robiłam itd. Z początku jeszcze jakoś dawałam radę, ale z czasem zaczęłam być wolniejsza (dosłownie sama to zaczęłam widzieć). Ale nie miałam gdzie pójść więc rok odmeczyłam, teraz od miesiąca mam inną pracę (muszę się uczyć, bo nie jest to po moim kierunku) i zauważyłam, że wcale moja motywacja nie wzrosła, mam niechęć, żeby iść tam, zwracają mi uwagę, że nadal coś za wolno robię, a ja czuję się, jakbym do niczego się nie nadawała, jakbym była nieprzydatna, zawsze byłam trochę wycofana, a teraz jestem jeszcze bardziej, nic mi się nie chce, wstydzę się odezwać. Jak przyszłam do wcześniej pracy, to też się wstydziła, ale jakoś miałam motywację, chęć i chciałam próbować i uczyć się nowych rzeczy, a teraz straciłam to, straciłam tą chęć i nie wiem, co mam robić? Czy to przejdzie, dlaczego tak jest??
